wtorek, 30 sierpnia 2016

Last picture - Rozdział II

Light

~*~
- Hobi?
Poczułem jak ktoś szturcha moje ramię.
- Hobi! - Krzyk Jina momentalnie wyrwał mnie ze snu. Akurat teraz, kiedy zaczynałem mieć bardzo przyjemny sen!
Nieco obrażony uniosłem się do pozycji półsiedzącej i przeczesałem dłonią kruczoczarne włosy.
- Długo spałem? - zapytałem, patrząc na siedzącego przy moich nogach hyunga.
- Nie. Odleciałeś raptem na kilka minut.
- Gdzie Yoongi hyung i Jimin?
- Dosłownie chwilę temu poszli po twoje leki. Zobaczyli na blacie receptę i pieniądze, które przyszykowałeś. Yoongi bał się, że zasnąłeś na dobre i nie zdążysz do apteki. Wziął więc tyłek w troki i z Jiminem kopsnęli się po leki. Przy okazji też po jakieś picie na drogę. - Seokjin podniósł się z miejsca. Odsunął nogą jedną torbę, po czym przeszedł do kuchni. Wyjął z szafki dwie szklanki, które po chwili zapełnił wodą z miętą.
- Myślisz, że Jungkook pojedzie z nami? - Wziąłem od starszego naczynie, z którego od razu upiłem łyk chłodnej, orzeźwiającej H2O.
- Znasz go. Przecież dobrze wiesz, jak potrafi okręcić sobie rodziców wokół palca, mimo, że są dość surowi. Wbrew pozorom, to bardzo przebiegły dzieciak jest - powiedział. Ponownie usiadł przy moich nogach i wygodnie oparł się plecami o duże poduszki kanapy.
- Hyung - zagaiłem, kierując wzrok na starszego - gdzie my tak właściwie jedziemy?
Chłopak oblizał koniuszkiem języka swoje pełne wargi i zatrzymał wzrok na jednym punkcie. Po chwili przeniósł ciemne oczy na mnie, wzruszając ramionami.
- Sam nie wiem. Pozostali chyba też nie. Po prostu pakujemy się w samochód i jedziemy przed siebie. Zwiedzimy trochę Korei. Pewnie pogadamy o tym jak tylko wszyscy w końcu przyjdą. - Seokjin uśmiechnął się do mnie ciepło, po czym delikatnie poklepał moje kolano.
- Chciałbym zobaczyć pawilon EXPO w Yeosu - powiedziałem w pewnym momencie.
- Okej, czyli jeden punkt już mamy.
Sięgnąłem po telefon i sprawdziłem godzinę. Wstałem z miejsca, po czym podszedłem do szafki w kuchni, z której wyjąłem mały woreczek z tabletkami. Policzyłem je.
Potem wziąłem jedną i wróciłem na sofę. Włożyłem biały lek do ust, a następnie popiłem miętową wodą.
- Dużo masz przepisanych tych leków? - zapytał Jin. Skierowałem na niego wzrok. Przyciągnąłem nogi do klatki piersiowej, jednak po chwili wygodnie usiadłem po turecku na sofie.
Zamyśliłem się chwilę i na palcach przeliczyłem tabletki.
- Póki co mam brać tabletkę 10 mg przez ten tydzień leku na depresję, jak minie siedem dni to 20 mg, do tego rano i wieczorem leki na narkolepsję i katapleksję.
- Te leki na narkolepsję coś pomagają? - W oczach Jina dostrzegłem szczere zainteresowanie i troskę.
Mówienie o tym wszystkim powoli przestawało być dla mnie tematem tabu.
Raptem po dniu w szpitalu przenieśli mnie na oddział psychiatryczny. Siedziałem tam tydzień, podczas którego niemalże codziennie, po kilka godzin rozmawiałem z psychiatrą. Dzięki temu miałem jakiś punkt zaczepienia.
Gdy powiedziałem mu o wyjeździe z przyjaciółmi, był zdecydowanie za. Uważał, że zmiana otoczenia, spędzenie czasu z najbliższymi dobrze mi zrobi. Oczywiście wciąż chce mieć nade mną kontrolę, więc dał mi swój numer i miałem do niego od razu zadzwonić, kiedy tylko poczuję, że coś jest nie tak.
Łatwo mu mówić... Skąd mam wiedzieć, kiedy będzie coś nie tak?
Bałem się tego, że znowu wpadnę w ogromny, ciemny dół i nie dość, że nie będę potrafił z niego wyjść, to jeszcze od nowa przysporzę wszystkim samych kłopotów i zmartwień.
A co jeśli oni tak naprawdę nie chcą jechać, tylko robią to ze względu na mnie? Albo wręcz przeciwnie - chcą jechać, ale biorą mnie tylko z grzeczności?
- Hoseokkie? - Przed moimi oczami nagle pojawiła się machająca dłoń Jina. Jak wyrwany z transu drgnąłem i spojrzałem na niego.
- Leki... Pomagają. I tak muszę się zdrzemnąć w ciągu dnia co najmniej raz. Bardziej działają leki na katapleksję. Dzięki nim przynajmniej nie upadam na środku ulicy.
Jin nagle klasnął w ręce i uśmiechnął się głupio. Nieco zmieszany pomasowałem dłonią swój kark.
- Pamiętam jak raz zasnąłeś, kiedy wracaliśmy z Namjoonem z wesołego miasteczka. Po prostu padłeś na ziemię! Nie wiedzieliśmy co zrobić! Oboje umieraliśmy ze strachu! Namjoon krzyczał, biegał dookoła, już dzwonił na karetkę, a ty nagle się budzisz, jak gdyby nigdy nic, otrzepujesz spodnie i idziesz dalej - Seokjin roześmiał się na samo wspomnienie. Sam cicho parsknąłem śmiechem.
- Mieliście wtedy takie zdziwione miny - powiedziałem, przykładając dłoń do ust, kiedy nie mogłem powstrzymać rozbawienia.
- Dziwisz nam się?! Myśleliśmy, że umarłeś! To wyglądało tak, jakbyś nagle umarł, potem stwierdził, że jednak nie chcesz i wracasz. - Jin złapał się za brzuch i odruchowo zaczął wymachiwać drugą ręką.
Cały salon wypełniły nasze śmiechy. Jin okładał po chwili lekkimi uderzeniami moje kolana, a ja ściskałem z rozbawieniem jego ramię. Przez to nie usłyszeliśmy, jak do domu wszedł Yoongi, Jimin oraz Namjoon.
- Co tutaj tak wesoło? - Jimin jako pierwszy stanął w dużym, zaokrąglonym łuku, który oddzielał salon od korytarza.
Seokjin próbował wyjaśnić Jiminowi o co chodzi, jednak nie potrafił. Za bardzo się śmiał.
- Mówisz o tym jak Hobi... - Namjoon niemalże wbiegł do pokoju, rzucając swój spakowany plecak w korytarzu. Jin rozbawiony pokiwał jedynie głową i przerzucił przeze mnie ramię.
Sam powoli się uspokajałem, jednak widząc jak Namjoon zalewa się śmiechem do tego stopnia, że aż klęka na podłodze, ponownie zacząłem się śmiać.
Do pokoju wszedł Yoongi. Spojrzał na nas, potem na niczego nie ogarniającego Jimina. Mlasnął ustami i jak gdyby nie widział śmiejących się idiotów, podszedł do stolika. Położył na nim reklamówkę pełną woreczków z lekami i dwie butelki z wodą aloesową.
Jimin wymieniał z Yoongim niezrozumiałe spojrzenia, podczas gdy ja Jin i Namjoon powoli dochodziliśmy do siebie.
- Haa... Dawno się tak nie śmiałem - skwitowałem, ocierając spod oczu kilka łez.
Powoli zaczynałem lubić momenty, w których po prostu mogłem się szczerze uśmiechnąć czy zaśmiać. Nie musiałem wtedy myśleć o smutnych, dołujących rzeczach, które od dłuższego czasu uporczywie próbuję wyrzucić ze swojej głowy.
Mój wzrok powędrował na Mina, który przysiadł na fotelu przy sofie. Ten wyłapując moje spojrzenie sam się delikatnie do mnie uśmiechnął.
Tak, jakby widząc moje rozbawienie sam się cieszył.
Niby nie był to wielki gest, jednak ten lekki, prawie niezauważalny uśmiech Yoongiego naprawdę poprawił mi humor.
- Tae napisał, że już zebrał Kooksa i zaraz przyjdą. Hyung, nakarmiłeś auto? - spytał Jimin, wymijając klęczącego na podłodze Namjoona. Podszedł do lodówki, z której wyjął ostatni, truskawkowy jogurt. Na jego ciche "mogę?" kiwnąłem twierdząco głową.
- Pewnie. Inaczej nawet bym nie pomyślał o jakimkolwiek wyjeździe. W ogóle myśleliście już, jakie miejsca chcecie zobaczyć? Hoseokkie mówił o Expo 2012 w Yeosu. - Jin zabrał swoje ramię, po czym oparł łokcie o kolana, jednocześnie lekko pochylając się do przodu.
- Ja chcę zobaczyć Pohang - rzucił Namjoon.
- Pohang? Przecież nic tam nie ma. - Suga zmarszczył brwi, kierując wzrok na młodszego.
- No właśnie dlatego chcę tam jechać. Po prostu.
- No dobrze, Pohang. Jimin? - Jin popatrzył na czerwonowłosego, podobnie jak po chwili cała nasza reszta.
- Z chęcią pojechałbym do swojej babci do Busan... Robi takie dobre rolki z wodorostów. - Jimin westchnął rozmarzony.
- No dobrze, czyli mamy Yeosu, Pohang, babcię Jimina w Busan...
- Co powiecie na Jeju? Nigdy tam nie byłem - zaproponował Yoongi.
- Mamy ponad miesiąc. Spokojnie zdążymy objechać całą Koreę - wtrąciłem. Wstałem z miejsca, po czym poprawiłem poduszki, które w napadzie śmiechu porozrzucaliśmy po całej sofie razem z Jinem.
- A propo, właściwie to nie, ale... Wiecie, że Jungkook zdobył 4% na końcowym teście z angielskiego? - Jimin parsknął śmiechem, wygrzebując z kubełka jogurtu resztki.
- Co serio? Przecież był przez miesiąc w Ameryce. Jak to się stało? - Namjoon podniósł się z podłogi.
- Pewnie te 4% to za to, że poprawnie się podpisał. - Yoongi sam zaśmiał się ze swojego żartu. - Ej, to było śmieszne. - Nie widząc żadnej reakcji z naszej strony, burknął tylko coś pod nosem i zrezygnowany opadł plecami na oparcie fotela, mierząc wszystkich wzrokiem pełnym nienawiści i niezrozumienia.
- No cóż, ma całe wakacje, żeby się w końcu tego angielskiego nauczyć. Tym bardziej, że zaraz zacznie studia.
- Nawet nie chcę myśleć, jak jego rodzice na to zareagowali... Pewnie będą mu kazali siedzieć przy książkach cały czas. - Jimin wsunął do ust łyżeczkę, na której znajdowała się mała porcja jogurtu.
- Eeejoo! - W całym domu rozległ się głośny krzyk wchodzącego Taehyunga, który po chwili pojawił się w salonie. Zaraz za nim, również i Jungkook.
- O wilku mowa - rzucił Yoongi.
- Rozmawialiście o mnie? Ej, to nie ładnie obgadywać! - Taehyung nadął policzki i w złości tupnął nogą.
Seokjin wstał z miejsca, klepiąc mnie przy okazji w kolano.
- Pakujcie torby na przyczepę - powiedział. Wyjął z kieszeni klucze od samochodu, wziął swoją torbę i jako pierwszy opuścił mój dom. W jego ślady od razu ruszył Jimin z jogurtem, Namjoon oraz Jungkook.
Taehyung chwilę stał przy ścianie, przyglądając się zawieszonym na niej obrazach.
- Twoja mama je namalowała, prawda hyung? - spytał w pewnym momencie, wskazując palcem na jeden z obrazów, przedstawiający spokojne, nocne morze, znajdujące się na drugim planie. Na pierwszym natomiast znajdowało się stare drzewo z charakterystycznie wyrytą gwiazdą na korze.
- Prawda - odpowiedziałem, łapiąc w dłonie swoją torbę.
- Szkoda, że nie odziedziczyłeś po niej talentu malarskiego. - Wiedziałem, że Taehyung chciał zażartować. Jednak jakiekolwiek wspominanie o mojej rodzinie nigdy nie przyprawiało mnie o radość.
Nie chciałem jednak psuć humoru ani Tae, ani reszcie, więc zaśmiałem się sztucznie i kopnąłem lekko młodszego w tyłek.
Rozweselony V uciekł na dwór ze swoją torbą. Już wyjąłem klucze, chcąc opuścić dom, kiedy wyminął mnie Yoongi.
- Nie zapomnij leków. - Starszy podsunął mi reklamówkę z tabletkami pod nos. Odetchnąłem z ulgą.
- Dziękuję hyung. I dziękuję też za to, że pofatygowaliście się razem z Jiminem do apteki - powiedziałem, biorąc od Yoongiego leki. Ten tylko kiwnął głową i trzymając w dłoniach torbę, opuścił mój dom. Po sprawdzeniu czy aby na pewno wyłączyłem wszystkie elektryczne urządzenia, pozamykałem okna i nie zostawiłem żadnych brudów w zmywarce, zamknąłem dom na klucz.
Wrzuciłem swoją torbę na skrzynię ładunkową pickupa Jina.
- Zmieścimy się wszyscy? - spytałem w pewnym momencie, łapiąc za drzwi samochodu.
- Spokojnie. Kabina jest podwójna. Mieści sześć osób. Yoongi jest taki chudy, że to prawie tak, jakby nie zajmował miejsca, więc spokojnie się wszyscy zmieścicie - zapewnił najstarszy.
- Słyszałem! - krzyknął Min, który już usadowił się na tylnym siedzeniu pomiędzy Jiminem, a boczną szybą.
Wsiadłem do środka samochodu i usadziłem się między Taehyungiem, a drzwiami.
Chłopak od razu uśmiechnął się do mnie wesoło.
Seokjin miał rację. Wszyscy się zmieściliśmy, a do tego mieliśmy jeszcze sporo miejsca by wygodnie usiąść.
- Hyung, będę mógł potem pojechać na skrzyni? - wyrwał się nagle Jungkook, chwytając fotel kierowcy i pochylając się do przodu tak, by mój popatrzeć na Seokjina.
Jimin wydał z siebie długi i niezadowolony pomruk, kiedy półstojący maknae świecił mu tyłkiem przed twarzą.
- Kookie, usiądź! - Park klepnął młodszego w tył, na co ten odruchowo podskoczył, przy okazji uderzając głową w podsufitkę.
- Aiś... - syknął pokrzywdzony, kładąc dłoń na obolałej głowie.
- Sam jesteś sobie winien Jungkookie! - Czerwonowłosy złapał młodszego w pasie i pociągnął na kolana. Brunet odruchowo machnął nogami, kopiąc fotel kierowcy.
Seokjin głośno westchnął.
- To będzie długa podróż - mruknął pod nosem.
Jimin torturował chwilę Jungkooka łaskocząc go. Potem jednak sam zrzucił go ze swoich kolan i usadził na miejscu obok.
- Zapnijcie pasy - rozkazał Namjoon. Wszyscy bez sprzeciwu wykonali polecenie. Poza mną. Dla mnie pasa nie było. Cóż, najwyżej wylecę przez szybę czy coś...
Seokjin odpalił samochód i już po chwili wyjechaliśmy z mojego podwórka. Jimin, Jungkook i Taehyung zaczęli głośno, radośnie krzyczeć, wymachiwać rękami. Zachowywali się jak małe dzieci, które jadą z rodzicami na pierwsze w życiu wspólne wakacje.
Ich radość trwała jednak krótko, gdyż szybko zostali uciszeni przez Yoongiego, któremu nawet to, że był przyklejony do szyby nie przeszkadzało, by zdzielić trójkę najmłodszych po rękach.
Jimin razem z Kookiem wlepili oczy w swoje telefony, Yoongi przymknął powieki, by się zdrzemnąć. Spojrzałem na Taehyunga, który sam wyciągnął swojego iPhone'a.
Po chwili odsunął telefon od swojej twarzy i zrobił sobie zdjęcie. Potem kolejne. I jeszcze jedno.
Szarpnął siedzącego po swojej drugiej stronie Jungkooka. Już po chwili dwa zdjęcia z najmłodszym się zapisały w pamięci telefonu. Zadowolony Tae przejrzał zdjęcia.
Przyglądałem się z zaciekawieniem młodszemu koledze. Taehyung nie robił praktycznie nic, tylko bawił się telefonem, grał w jakąś platformówkę. Co jakiś czas jedynie oblizywał wargi i je przygryzał, a potem jak mały dzieciak siedział nad urządzeniem z otwartą buzią.
Musiałem przyznać, że wyglądał dość uroczo. Właściwie jak zawsze... Tae był dziecinny, często nieostrożny i lekkomyślny, jednak potrafił zachować się jak mężczyzna, co niejednokrotnie nam wszystkim już udowodnił. Czasami budzi się w nim ten męski Taehyung, niestety szybko zostaje stłumiony przez tego prawdziwego, uroczego dzieciaka.
Bezczynne siedzenie i rozprawianie się nad osobowością oraz zachowaniem Tae szybko mnie zmęczyło. Przymknąłem powieki i, nawet nie wiem w którym momencie, odleciałem.
[...]
- Aaa! Z drogi! - Z błogostanu wyrwał mnie krzyk Jimina, który zaczął przeciskać się pomiędzy naszymi nogami i siedzeniami z przodu do wyjścia. Nie będąc niczego świadomym podkuliłem nogi, kiedy tylko Park przecisnął się do drzwi i nieporadnie próbował je otworzyć. Przyciągnąłem kolana go klatki piersiowej, opierając się wygodnie o ramię Taehyunga i jednocześnie umożliwiając czerwonowłosemu wyjście.
Jimin w końcu poradził sobie z uporczywymi drzwiami. Wybiegł niemalże od razu na zewnątrz.
Gdy wyjrzałem poza samochód, dostrzegłem, że zatrzymaliśmy się przy jakiejś restauracji na autostradzie, a Park z pełnym pęcherzem biegł do łazienki jak zawodowy sprinter.
- Długo jechaliśmy? - spytałem, prostując nogi. Po chwili jednak podniosłem się i wyskoczyłem z samochodu.
- Godzinę - odpowiedział Namjoon, który sam wyszedł z pojazdu. Kiwnąłem porozumiewawczo głową.
Splotłem swoje dłonie, po czym uniosłem je nad głowę, by dobrze się przeciągnąć. Nim się zorientowałem, Taehyung złapał moje ręce i pociągnął je bardziej za moje plecy, jednocześnie napierając kolanem na moją kość ogonową, by pomóc mi dobrze rozciągnąć kręgosłup.
Zamruczałem zadowolony, jednak kiedy młodszy pociągnął moje ręce zbyt mocno, krzyknąłem w swój zabawny sposób. Po chwili puścił moje ręce. Podszedł do mnie od frontu i położył ręce na moich ramionach, po czym pochylił się do przodu. Zrobiłem to samo, dzięki czemu już po chwili oboje rozluźniliśmy swoje kręgosłupy.
- Przestańcie robić stretching! Ludzie się gapią - odparł Suga, który dopiero co wyszedł z pojazdu.
Już chciałem się wyprostować, jednak wtedy poczułem na swoich plecach ciężar. Gdy odwróciłem głowę, dostrzegłem kątem oka rozweseloną buzię Jungkookiego. Oplótł rękami moją szyję, a nogami pas. Puściłem ramiona Taehyunga i oparłem dłonie na kolanach. Po chwili jednak oplotłem nimi uda bruneta, splatając dłonie pod jego tyłkiem, by przypadkiem nie upadł na ziemię.
- Kookie, przytyłeś.
- Co? O nie... - Maknae westchnął w udawanej rozpaczy, na co zareagowałem cichym parsknięciem. Po chwili ciężar na moich plecach zwiększył się o kolejne 60 kilogramów Jina.
Wtedy coś małego upadło na ziemię.
- Nie chce patrzeć, nie chcę patrzeć - majaczył Jungkook. Sam z ciekawości lekko obróciłem się z dwoma przyjaciółmi na plecach i spojrzałem na biały przedmiot leżący na asfalcie.
- Tak Jungkookie, to twój telefon! - Mój głos samoistnie przybrał ton oznajmiającego wygranie na loterii spikera.
Już chciałem sięgnąć ręką po urządzenie, by sprawdzić czy po setnym upadku telefon w końcu miał rozbitą szybę, jednak uprzedził mnie Yoongi.
Blondyn dokładnie obejrzał urządzenie.
- Masz szczęście - rzucił.
Jin zeskoczył z pleców Jungkooka, a i ten po chwili odciążył moje stare ciało od dodatkowego balastu, samemu stając na nogach.
- Możemy już iść coś zjeść? Jestem głodny - powiedział Namjoon. Wsunął ręce do kieszeni swojego luźnego swetra. Nie musiał czekać na naszą odpowiedź.
Wszyscy niemalże od razu skierowaliśmy się w stronę restauracji. Gdy zajęliśmy jeden, duży stolik, z łazienki wyszedł Jimin i przyłączył się do nas.
[...]
Po posiłku i uregulowaniu rachunku, wróciliśmy do samochodu.
- Więc jak hyung? Mogę jechać na skrzyni? - Maknae szarpał Seokjina za rękawek pudrowej koszulki. Jin jedynie przewrócił oczami i wymamrotał cichą zgodę.
Jungkook jak ucieszone dziecko podskoczył w miejscu, po czym podbiegł do pickupa. Od razu wskoczył na pakę.
- Ej! To ja też! - krzyknął Taehyung. Od razu pobiegł za Jungkookiem i już po chwili razem cieszyli się wygodnymi miejscami na skrzyni ładunkowej pojazdu.
Seokjin, Namjoon i Yoongi w tym samym momencie głośno westchnęli.
- Zastanawiałem się nad naszym pierwszym przystankiem. Znowu... - zaczął w pewnym momencie Jimin, który w tym momencie uwiesił się na Yoongim - kierowaliśmy się w stronę Pocheon, prawda? Stąd jest prosta droga do Hwacheon.
- Hwacheon? - powtórzył Namjoon.
- Wiem, że teoretycznie tam nic nie ma. Ale byłem tam latem kilka lat temu i naprawdę można wypocząć. Poza tym, niedługo zaczyna się tam festiwal jjokbae.
Wszyscy spojrzeliśmy na siebie.
W sumie i tak nie do końca zaplanowaliśmy swój wyjazd, więc dlaczego nie? Padło jedynie kilka haseł... Być może zostaną one zrealizowane. Ale jeśli nie, czy coś się stanie?
Gdziekolwiek byśmy nie wylądowali, zawsze znajdzie się coś do robienia.
- W porządku, więc jedziemy do Hwacheon. - Jin wyciągnął z kieszeni kluczki. Nacisnął na małym pilocie przycisk, który otwierał pojazd.
Wsiedliśmy wszyscy do środka i zajęliśmy miejsca. Jak tylko Seokjin ruszył, mogliśmy usłyszeć radosny krzyk Jungkooka oraz Taehyunga, którzy świetnie bawili się jadąc na skrzyni.
- Nie powinieneś pozwalać im tam siadać. Jeszcze ich przewieje i co wtedy? Same problemy będą - skomentował Yoongi.
- Oj już tak nie zrzędź. Są dorośli. - Namjoon machnął ręką.
Nastała cisza, którą zakłócało jedynie grające radio oraz co jakiś czas krzyki i głośna rozmowa Tae z Jungkookiem na przyczepie.
Jimin położył głowę na kolanach Yoongiego, a na moich udach wygodnie rozłożył swoje nogi. Widziałem jak Min zbiera się do tego, by po prostu zepchnąć młodszego ze swoich nóg, jednak ten sam nagle usiadł. Oczy otworzyły mu się szeroko jak nigdy. Zaczął sprawdzać swoje kieszenie, całe siedzenie, pod nim, za nim, przez nim... Sprawdził niemalże każdy kąt samochodu.
- Chyba zostawiłem w restauracji telefon - powiedział w końcu. Jin zjechał na pobocze i odwrócił się bokiem, by spojrzeć na młodszego.
- Co zrobiłeś?
- No normalnie... Chyba zostawiłem tam telefon! Pewnie w toalecie.
- To po co go tam brałeś geniuszu? - Yoongi przewrócił oczami.
- Nie wiem, no... Zawsze mam go przy sobie.
- Kurcze, Jimin! Pilnuj swoich rzeczy! Z tobą tak zawsze! Zawsze musisz czegoś zapomnieć. Ciekawe kiedy zostawisz głowę w domu. - Zdenerwowany Jin lekko uderzył dłonią w kierownicę.
- No pewnie! Czepiaj się mnie! Ale kiedy ty czegoś zapomnisz to jest dobrze?!
- Jeszcze mi się nie zdarzyło!
- Hyung, zawróć po ten telefon - wtrąciłem nieśmiało.
- Nie zawrócę! Niech się gówniarz nauczy, że się pilnuje swoich rzeczy!
W oczach Jimina widziałem frustrację i zdenerwowanie.
Chłopak bez wahania lekko się uniósł. Podkuliłem nogi pozwalając mu wyjść.
Czerwonowłosy w furii wyszedł z samochodu, trzaskając przy tym drzwiami.
Gdyby tylko wiedział, jak wszyscy próbowali teraz ukryć śmiech...
Yoongi całą wymianę zdań przesiedział patrząc w boczną szybę. Teraz spojrzał na mnie i chociaż nie wydał z siebie żadnego dźwięku, to się śmiał. Otworzył usta, które uformowały się w pełen rozbawienia uśmiech i trzymał się za brzuch.
Podobnie jak ja, Namjoon i Jin.
Po chwili najstarszy przyłożył palec do ust.
- Hyung, co się stało? - Usłyszeliśmy głos Jungkooka.
Z Yoongim odwróciliśmy się, by mieć dokładny widok na młodszych kolegów przez tylną szybę.
Jungkook z Taehyungiem przysunęli się do krawędzi zabezpieczeń, dzięki czemu mogliśmy widzieć też każdą reakcję Jimina.
- Chyba zostawiłem telefon w restauracji. Księżniczka nie chce zawrócić, więc idę pieszo - powiedział z naburmuszoną miną.
Namjoon nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Przyłożył dłoń do ust, by stłumić rozbawienie.
- Telefon w restauracji... Taki iPhone z czarną obudową w białe rekiny jak ten? -Taehyung uniósł na wysokość swojej twarzy telefon Jimina.
Czerwonowłosy spuścił głowę. Po chwili wskoczył na skrzynię, wziął od rówieśnika swoją zgubę i podręczył go dłuższy moment łaskotkami.
Potem zeskoczył na ziemię. Otworzył drzwi do samochodu. Z poważną miną powiedział:
- Wróciłem.
Yoongi wybuchnął niepohamowanym śmiechem. W końcu i Namjoon mógł dać ujście swojemu rozbawieniu.
Mina Jimina w tej chwili była naprawdę zabawna. Zdradzała jednocześnie zarówno zażenowanie, ulgę, ale i rozbawienie.
- Następnym razem pilnuj takich rzeczy. Hoseokkie znalazł go na twoim krześle jak wyszliśmy - powiedział Jin.
Jimin popatrzył na mnie mrużąc złowieszczo oczy.
- Co? Przecież ja nie mam z tym nic wspólnego! - Uniosłem ręce w obronnym geście.
- Zły hyung! - krzyknął Park, przy czym uderzył mnie otwartą dłonią w ramię.
Powoli zaczynałem rozumieć, dlaczego wszyscy, których spotkałem na swojej drodze mówili, by trzymać swoich przyjaciół blisko.
Byli dla mnie światełkiem.
Światełkiem, które powoli rosło i stopniowo rozświetlało czarną dziurę, pokazując co tak naprawdę się w niej znajduje. Może wcale nie była pusta?
Będąc wśród nich nie zaprzątałem sobie niepotrzebnie myśli. Skupiałem się na tym, co dzieje się dookoła mnie. Dzięki nim znowu zacząłem odczuwać radość. Może nie jakąś ogromną, ale taką, która była po prostu przyjemna i powoli odciągała mnie od depresyjnych stanów. Tylko nie do końca wiedziałem jak daleko.
[...]
Po kolejnej godzinie podróży dojechaliśmy do Hwacheon. Namjoon znalazł jakiś tani motel w internecie, dzięki czemu nie musieliśmy długo jeździć po mieście w poszukiwaniu noclegu.
Naszym wspólnym budżetem operował Yoongi. Ufaliśmy mu na tyle, by dać mu nasze pieniądze i przeznaczyć je na jakieś tanie motele, hostele, pokoje gościnne oraz inne miejsca, w których możemy się ewentualnie przespać.
Seokjin zaparkował przed wybraną noclegownią i wysiadł z samochodu.
Uderzył ręką w dach pojazdu oraz przyczepę, by rozbudzić wszystkich śpiących pasażerów. W tym wypadku raczej tylko Jimina.
Wszyscy wzięli swoje torby i już po chwili czekaliśmy przy recepcji, aż dostaniemy klucze.
- Siedem osób, tak? Proponuję dwa pokoje dwuosobowe i jeden trzyosobowy. Ewentualnie trzy dwuosobowe i jedną jedynkę. - Kobieta za blatem spojrzała na nas pytająco. Yoongi dopytał co wyszłoby taniej i zdecydowaliśmy się na opcję z jednym pokojem trzyosobowym.
Po odebraniu kluczy musieliśmy się jakoś podzielić.
Graliśmy w kamień papier nożyce. Najpierw o pokój trzyosobowy, w którym wylądował Yoongi, Namjoon oraz Jin.
Jimin nie mógł się pozbierać ze szczęścia, że trafił do pokoju z Jungkookiem. W przeciwieństwie do tego drugiego, który spytał się Namjoona, czy nie chce się zamienić.
- Od razu mówię, że pierwszy wybieram łóżko - powiedział Taehyung, kiedy odebrał klucz od Yoongiego. Uśmiechnął się do mnie.
- No dobra. Robimy tak: idziemy do pokoi, o 18 widzimy się tutaj i idziemy zobaczyć miasto. Pasuje? - Wszyscy kiwnęliśmy zgodnie głowami na słowa Seokjina. Potem rozeszliśmy się do pokoi.
Miałem sporo obaw dotyczących mieszkania z Tae. To nie tak, że go nie lubiłem... Wręcz przeciwnie. Chodziło mi raczej o to, że jest to dość specyficzny człowiek. W nocy lubię mieć spokój i ciszę, ale te dwa słowa całkowicie wykluczały Taehyunga!
Podczas gry w kamień papier nożyce po cichu liczyłem, że będę w pokoju z Yoongim albo Seokjinem. Taehyung był ostatni na mojej liście "upragnionych współlokatorów". Jego miejsce podzielał także Jimin... Niestety tak niska pozycja Parka miała zupełnie inną przyczynę.


~*~

* Jak mi tak dalej będzie szło pisanie, to się za cholerę nie wyrobię z Last Picture w VII rozdziałach tak jak planowałam xD Ale nie mówię hop, dopóki nie przeskoczę.
Początkowo planowałam też w każdym rozdziale opisywać inne miejsce, do którego trafili... Zobaczymy, może mi się uda.
I w ogóle to zakochałam się w lodach Twix. Są boskie.

niedziela, 28 sierpnia 2016

Hip hop lover

~*~

W pokoju Namjoona właśnie uniósł się wspaniały zapach ramyun.
Po kilku godzinach nagrywania i montowana dźwięku, byłem niesamowicie głodny. Powoli zaczynałem nawet podgryzać papier zeszytu, który był całkowicie zapisany piosenkami.
Woń ciepłego posiłku sama uniosła mnie z krzesła.
- Gorące! Gorące! Zaraz upuszczę! - powiedział głośno. Ręce Namjoona trzęsły się, więc bez wahania podszedłem do niego i wziąłem jeden kubek zupy.
Niemalże włożyłem nos do plastikowego naczynia.
- Łaaa... Ale jestem głodny - wymamrotałem. Sięgnąłem po leżące na stoliku pod stertą papierów i kabli pałeczki. Przetarłem je dłonią, po czym zacząłem wyjadać z kubka idealnie nasączony makaron.
Wydałem z siebie pomruk zadowolenia.
- Yoongi hyung? - zagaił młodszy. Uniosłem wzrok na przyjaciela, który usiadł na jednym z foteli przy komputerze i zaczął mieszać zupę pałeczkami.
- Nie sądzisz, że dobrze byłoby wysłać im jeszcze "Monday"?
Zmarszczyłem brwi, kręcąc przy tym głową. Wciągnąłem do ust długi makaron i dopiero, kiedy go przełknąłem, usiadłem na poszarpanej sofie.
- Nie. "Monday" nie pasuje do reszty utworów. Poza tym, ciągle ci mówię, że autotune w refrenie tam nie brzmi dobrze.
- Głupoty gadasz - skwitował. Odłożył na bok swoją zupę i wygrzebał na pulpicie monitora piosenkę, o której rozmawialiśmy. Puścił ją. W ciszy przysłuchiwaliśmy się utworowi. Gdy nadszedł refren, przewróciłem oczami i nabrałem między pałeczki kolejną porcję makaronu. Już po chwili spokojnie wsysałem go do ust.
- A gdyby zamienić "Credit card" na "Monday"? - dopytał.
Nieco poddenerwowany skierowałem swój wzrok na blondyna.
- Nie - rzuciłem szorstko.
Namjoon jak mała dziewczynka tupnął nogą i obrażony sięgnął po swoją zupę.
Przez dłuższy moment zapanowała cisza.
Jedynym dźwiękiem jaki rozbrzmiewał w pokoju była puszczona piosenka oraz moje głośne siorbanie.
Przerwałem ją dopiero, kiedy w głośnikach rozbrzmiał mój ulubiony kawałek. Zaczęłam cicho rapować pod nosem.
- A co jeśli ta wytwórnia nam nie odpowie? - głos Namjoona był pełen powątpiewania.
- To trudno. Zgłosimy się gdzieś indziej - odpowiedziałem.
- Zawsze możemy iść na przesłuchania, kiedy wytwórnie szukają zespołu - dodał.
Przysunąłem kubek do ust i upiłem odrobinę ciepłego płynu.
- Nie chce pakować się w żaden boysband - rzuciłem.
- Ja tam tańczyć mogę. - Namjoon wzruszył ramionami.
- Przeskok z nogi na nogę i wymachiwanie rękami to nie jest już taniec .
- W sumie, nie miałbym nic przeciwko bawieniu się w boysband, gdybyśmy tylko mogli być na scenie razem, wiesz?
Popatrzyłem na przyjaciela.
- Spokojnie, spokojnie. Już niedługo o nas usłyszą. - Dumnie poklepałem się po piersi.
Namjoon uśmiechnął się do mnie, a ja mimowolnie odwzajemniłem ten gest.
- Już słyszę te tłumy fanów, które krzyczą: Namjoon! Namjoon! Namjoon! Wchodzimy ze "School of Tears" i bum! Ogień! Scena jest nasza! - Chłopak machnął rękami, przy czym wypuścił z rąk trzymane pałeczki. Te odbiły się od ściany i znalazły się na podłodze w różnych kątach pokoju.
Wpakowałem do ust kolejną porcję makaronu, śledząc wzrokiem Namjoona. Ten plątał się po pokoju w poszukaniu pałeczek. Jedną znalazł bez problemu.
- Hyung... Tamta wpadła za szafkę... - wymamrotał, wskazując palcem mebel, za którym znajdowała się druga, metalowa pałeczka.

[...]

- Namjoon! Gdzie jesteś?! - krzyknąłem do słuchawki telefonu.
- Sorki! Siostra złamała rękę i muszę z nią iść do szpitala. Nie ma szans, żebym poszedł z tobą. Przepraszam... Dasz radę załatwić to sam? Przeproś ode mnie producenta. Cholera... Ale jest mi głupio.
- Powinno. To jest taki duży budynek, że nawet nie wiem, która szyba to wejście.
- Dasz radę! Hwaiting! A teraz przepraszam ale... Ej! Młoda! Nie ruszaj tego! - Po rozpaczliwym krzyku Namjoona usłyszałem dźwięk zakończonego połączenia.
Stało się. Dostaliśmy odpowiedź od wytwórni!
Cieszyłem się jak głupi, kiedy przeczytałem na emailu zaproszenie od producenta. Mięliśmy przyjść z Namjoonem razem... Cóż, wypadki chodzą po ludziach. Musiałem więc iść sam. Z drugiej strony, była to już pewnie tylko formalność.
Skoro podobała im się nasza muzyka, to co stoi na przeszkodzie, żeby podjąć z nami współpracę?
Popatrzyłem jeszcze raz na ogromny, oszklony budynek. Uśmiech nie chciał zejść z moich ust, przez co wszedłem do środka rozweselony jak dziecko.
Na miejscu przywitała mnie wysoka kobieta, elegancko ubrana, która od razu zaprowadziła mnie do pokoju producenta, zainteresowanego naszą muzyką.
Podziękowałem jej za wskazanie miejsca i wszedłem do środka.
Za ogromnym, mahoniowym biurkiem, pełnym monitorów i głośników dostrzegłem jedynie czarną czuprynę.
- D-dzień dobry. Nazywam się Min Yoongi - zagaiłem. Mężczyzna od razu lekko się uniósł i spojrzał na mnie znad dużego monitora.
- A! Min Yoongi! Usiądź, usiądź proszę. - Wskazał fotel z boku, na którym od razu usiadłem.
Producent zdjął z nosa okulary i od razu spojrzał na mnie. Przyglądał mi się chwilę, marszcząc przy tym oczy.
Poczułem się bardzo niekomfortowo. Zacząłem błądzić wzrokiem po pokoju.
- Chyba było was dwóch... - powiedział w końcu.
- Tak... Mój przyjaciel... Yyy... to jest Kim Namjoon, nie mógł przyjść. Zdarzył się nagły wypadek i...
- Ooo, mam nadzieję, że nic mu się nie stało?
- Nie, z nim wszystko w porządku. Jego młodsza siostra spadła ze schodów i złamała rękę. Nie było nikogo w domu i musiał z nią jechać do szpitala - wyjaśniłem od razu, nerwowo skubiąc paznokcie.
- Schody potrafią być takie zdradliwe. No cóż. Niech szybko wróci do zdrowia. - Mężczyzna uśmiechnął się do mnie. W końcu odwrócił wzrok, kierując go na kartkę, która leżała obok małego stosiku kolorowych teczek.
- Przesłuchałem wasze demo... - zaczął. Nieco uniosłem się na fotelu i lekko pochyliłem, chcąc usłyszeć wszystko, co miał do powiedzenia, jak najdokładniej.
- Bardzo mnie cieszy, że podesłaliście je właśnie do nas. To naprawdę kawał dobrej muzyki. Oboje macie dobrą technikę, potraficie robić dobre bity, słychać, że produkcja waszych piosenek jest dopięta na ostatni guzik.
- Dziękuję - szepnąłem, lekko skłaniając głowę. Szczęście, jakie wtedy odczuwałem, było ogromne.
- Jest tam oczywiście kilka błędów, ale są one tak małe, że nie zwraca się na nie zbytnio uwagi. Naprawdę chcielibyśmy podjąć z wami współpracę... - Patrzyłem na mężczyznę ze świecącymi oczami.
- Mamy to! - pomyślałem. Teraz już tylko formalności. Kontrakt, umowa, inne papiery i voila! Zaraz debiut!
Serce waliło mi jak oszalałe na samą myśl o tym, że nasze marzenia właśnie się spełniają!
- Niestety nie mamy miejsca na dwóch solowych raperów, a na duet nie chce zgodzić się nasz prezes. Możemy podpisać kontrakt tylko z jednym z was.
W tym momencie cały mój entuzjazm opadł. Uśmiech zszedł z twarzy, a napięte od emocji ramiona opadły.
- J-jednym? - spytałem cicho, chcąc utwierdzić się w tym, czy się nie przesłyszałem.
- Niestety tak.
Lekko rozchyliłem usta i zatrzymałem wzrok na jednym punkcie.
- Musisz porozmawiać z przyjacielem. Gdy już się namyślicie, zadzwońcie do mnie. - Mężczyzna podał mi wizytówkę. Wziąłem ją w dłonie. Wstałem z miejsca, po czym wsunąłem sztywną karteczkę do kieszeni spodni. Ukłoniłem się i po uprzejmym pożegnaniu wyszedłem.
Nie pamiętam momentu, w którym dotarłem na przystanek. W głowie wciąż miałem rozmowę z producentem.
Nie chciałem, żeby rozdzielono nasz duet. Ale taka okazja się nie powtórzy. Wysłaliśmy dema do chyba wszystkich wytwórni w Korei, a odezwała się tylko jedna. Chwyciliśmy pana Boga za nogi! A raczej jeden z nas...
Zerknąłem na rozkład autobusów i widząc, że muszę czekać 8 minut, cofnąłem się i usiadłem na murku, otaczającym zieloną trawę i kolorowe rabatki kwiatowe.
Wyciągnąłem telefon. Napisałem Namjoonowi wiadomość, że musimy się pilnie spotkać.
Już po chwili dostałem wiadomość zwrotną, że możemy się spotkać o 17 w parku obok naszej ulubionej budki z sokami.

[...]

Namjoon nie krył zdziwienia, kiedy powiedziałem mu o przebiegu rozmowy z producentem. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił. Po prostu sączył grejpfrutowy napój i patrzył przed siebie.
Otworzyłem usta by zapytać o jego opinię, jednak zanim jakikolwiek dźwięk wydobył się z mojego gardła, Kim popatrzył na mnie.
- Powinieneś się zgodzić - powiedział zdecydowanym głosem.
Nie spodziewałem się tego, że będzie chciał odpuścić mi miejsce.
- Co? Nie. Pamiętasz? Mięliśmy iść w to razem - rzuciłem. Dopiłem szybko swój winogronowy sok, po czym wyrzuciłem kubek do kosza.
- Niemniej jednak uważam, że twoje miejsce jest na scenie. Pasujesz tam najlepiej.
- Namjoon, przestań pieprzyć głupoty. Ja na pewno nie mam zamiaru występować sam. Jeśli jednak ty chcesz, droga wolna. Z chęcią odpuszczę ci miejsce.
- To nie tak. Chodzi mi o to, że taka okazja może się nie powtórzyć i dobrze o tym wiesz. Ja sobie poradzę. Może jeśli porozsyłam solowe dema do innych wytwórni to coś się uda. Tobie pieniądze ze sprzedaży płyt i koncertów przydałby się bardziej. Poza tym, nie spotkałem osoby, która ciężej niż ty pracowała nad muzyką. Hyung, musisz się pokazać światu. - Wsunąłem dłonie do kieszeni lekkiej, czarnej bluzy i odwróciłem się plecami do Namjoona. Ruszyłem w przeciwnym kierunku.
- Yoongi hyung, mogę wiedzieć gdzie się wybierasz?
- Do domu. Nie mam ochoty słuchać twojego biadolenia. I do tego przypominasz mi, że nie mam pieniędzy. Dzięki Namjoon - burknąłem w złości i kopnąłem leżący na ziemi kamień.
- Hyung, przepraszam przecież wiesz, że nie to miałem na myśli... - Nie odwracając się za siebie, kroczyłem w stronę domu.
Byłem zły. Bardzo. Za wszelką cenę chciałem byśmy byli duetem. Razem grało nam się naprawdę dobrze. Tworzyliśmy świetne piosenki i dobrą muzykę. Dlaczego przez to, że jakiś Pan Goguś z Wielkiej Wytwórni chce jednego rapera, mamy się rozdzielić?
Nie ma nawet takiej opcji!
Tylko w rapie potrafiłem odnaleźć spokój. Dzięki muzyce mogłem zapomnieć o tym, że ledwo wiążę koniec z końcem, że wciąż zalegam z czynszem za mieszkanie i znowu mam pustą lodówkę.
Gdyby nie upartość rodziców, że powinienem studiować, pewnie wziąłbym się do pracy. Pieniądze, które mi wysyłają nie wystarczają na opłacenie drogiego życia w Seulu. Nie chciałem im jednak mówić, że to za mało, bo wiem, ile pracy oni musieli włożyć, żeby wysłać mi kilka wonów.
Nie mam też serca rzucić studiów. Im przecież bardzo zależy na moim wykształceniu.
Dlatego tak wiele nadziei wiązałem ze współpracą z Namjoonem. Jeśli podpisalibyśmy kontrakt z wytwórnią, bylibyśmy ustawieni do końca życia. Jeśli jednak jeden z nas zdecydował się na podpisanie go, byłoby to po prostu nie fair względem drugiego. Dlatego nie chciałem, żeby Namjoon ciągle mówił:
"Yoongi, powinieneś się zgodzić". Czy ten dureń nie rozumiał, że chcę być po prostu fair?!
Oczywiście, jest to bardzo kuszące i gdybym nie przyjaźnił się z Namjoonem, pewnie bym się zgodził. Ale to jest mój przyjaciel. Nie mogę i nie chcę wystawiać go do wiatru. Przecież równie dobrze on też mógłby tam iść i połasić się na kontrakt.
Jesteśmy duetem!
Nie pamiętam jak daleko od Namjoona odszedłem. W końcu jednak usiadłem na ławce i schowałem twarz w dłoniach.
Wydałem z siebie długi pomruk, po czym przeczesałem dłonią włosy.
- Yoongi! - Usłyszałem wołanie Kima. Uniosłem głowę i spojrzałem na nadbiegającego blondyna.
Patrzyłem na niego z jadem w oczach. Ten jednak bez słowa usiadł obok. Schylił się, by nabrać do płuc powietrza, a gdy już unormował oddech po swoim krótkim, biegowym maratonie, wyprostował się i popatrzył na mnie. Uniosłem pytająco brew do góry.
- Osobiście uważam, że powinieneś tam pójść i porozmawiać z nimi o solowej karierze. Patrząc racjonalnie, jest to najlepsza opcja na twoją obecną sytuację. Jeśli jednak tak bardzo ci zależy, żebyśmy wciąż grali razem to rozumiem. Też nie mogę wyobrazić sobie czegoś piękniejszego. Zawsze jest opcja nagrania kawałków po angielsku i rozesłania do zagranicznych wytwórni - powiedział. Cały czas czułem na sobie jego wzrok. Trochę przepraszający, ale jednocześnie wspierający i motywujący.
Odetchnąłem głośno, jakbym chciał zresetować organizm, po czym skierowałem spojrzenie na blondyna.
- Nie będziesz na mnie zły, jeśli przeze mnie stracisz taką okazję? - spytałem.
- Pewnie trochę będę... Ale ej, głupi kawałek papierku nie rozdzieli Namjoona i Yoongiego, prawda? - Chłopak uśmiechnął się szczerze. Wyciągnął dłoń zaciśniętą w pięść. Spojrzałem jedynie na jego rękę i nie pozostało mi nic innego, jak tylko przybić mu żółwika.
- Jutro idziemy razem do tego Pana Ważnego i razem mu odmawiamy. Stoi?
- Stoi.

[...]

Wjechaliśmy na pierwsze piętro, gdzie znajdowało się biuro producenta. Wszędzie było pełno ludzi w naszym wieku, młodszych i starszych.
- Wszyscy trainee? - zapytałem nieśmiało kobiety, która odprowadziła nas niemalże pod same drzwi.
- Tak. Dzisiaj odbywają się przesłuchania do nowych projektów wytwórni. Każdy liczy na swoją szansę - odpowiedziała. Zapukała do drzwi i zajrzała do środka. Po chwili jednak zamknęła je i zwróciła się do nas.
- Niestety będziecie musieli poczekać chwilę. Kiedy chłopak wyjdzie, będziecie mogli wejść.
Kiwnęliśmy zgodnie głowami i usiedliśmy na krzesełkach przy ścianie.
Namjoon dokładnie przyglądał się dwójce młodych ludzi, którzy powtarzali jakieś ruchy. Mój wzrok jednak przykuł chłopak, siedzący na podłodze pod ścianą, którego niski głos rozbrzmiewał po całym korytarzu. Gdy dostrzegł mój wzrok, przerwał śpiewanie. Bez wahania ułożył wargi w prostokątny uśmiech i pomachał mi. Nieco niepewnie mu odmachałem.
- Namjoon, tutaj są same dziwaki - szepnąłem, kierując swój wzrok na przyjaciela.
- Hyung, a może byśmy też spróbowali jako trainee?
- Nie. Mówiłem ci już. Nie chcę być idolem. Mamy podbić świat muzyką, a nie ładną buzią i komerchą. Pamiętasz? - Szturchnąłem blondyna ramieniem.
- Oj wiem, wiem. Tak tylko głośno myślę. - Namjoon przewrócił oczami.
Drzwi do pokoju producenta uchyliły się. Wyszedł przez nie niski, czarnowłosy chłopak. Miał dobry humor i jak tylko przeszedł na korytarz, rzucił się radośnie na tego dziwoląga z prostokątnym uśmiechem.
Gdy weszliśmy do pokoju, producent od razu wstał. Przedstawił się Namjoonowi i zapytał o naszą decyzję.
Bez większego wahania odparłem, że nie chcemy, by rozdzielano nasz duet i ostatecznie rezygnujemy z jego propozycji.
- Szkoda - powiedział jedynie, po czym usiadł na swoim dużym, skórzanym fotelu.
- Mam jeden naprawdę świetny kawałek do wyprodukowania - westchnął.
To już niestety nie był nasz problem. Ukłoniliśmy się równo i odwróciliśmy, żeby opuścić pomieszczenie.
- Ale poczekajcie. Skoro tak zależy wam na graniu razem, że aż odpuściliście taką okazję, to chyba mogę wam zaproponować coś jeszcze. Widzicie, ile jest tutaj trainee, prawda?

[...]

Ścisnąłem mikrofon w dłoni. Wziąłem głęboki oddech. Lekko przeczesałem palcami rozjaśnioną grzywkę. Do moich uszu docierał głośny krzyk fanów. Serce zaczęło uderzać z zawrotną prędkością, kiedy na ogromnej, koncertowej hali rozległy się pierwsze dźwięki jednej z piosenek.
Za moimi plecami działo się życie na backstage'u.
Przede mną - kurtyna. Kurtyna, która za chwilę miała ukazać mi kilkanaście, jak nie kilkaset tysięcy ludzi.
Przymknąłem na chwilę oczy. Wsłuchałem się w otaczające mnie dźwięki i uśmiechnąłem się pod nosem.
- I jak? Gotowy rozpalić scenę? - Namjoon przerzucił przeze mnie swoje ramię. Rozchyliłem powieki po czym spojrzałem na przyjaciela i uśmiechnąłem się wesoło. Kiwnąłem pewnie głową.
- Yoongi! Yoongi! Yoongi! Założyłeś moją kurtkę! - Z mojej prawej strony podbiegł Jimin, który zdejmował ze swoich ramion czarną bomberkę,
- Co? Serio? - Z niedowierzaniem spojrzałem na rękawy odzienia. Faktycznie były lekko przykrótkie.
Zdjąłem ją z siebie i wymieniłem ubranie z młodszym kolegą.
- Jungkookie! Gdzie jest Jungkookie?! No gdzie jest ten dzieciak?! - Rozzłoszczony Jin biegał za kulisami i szukał naszego maknae.
- Jungkookieee!!! - Krzyczał. Westchnąłem głośno i schowałem twarz w dłoniach.
- Za jakie grzechy... - wymamrotałem. Usłyszałem jedynie śmiech Namjoona.
- Yoongi hyung! Rozbudź się! - Hoseok złapał mnie od tył i lekko uniósł. Potrząsnął mną, po czym odstawił na ziemię. Spojrzałem na niego z morderczym wzrokiem, jednak jego głupi uśmiech sprawił, że nie potrafiłem się na niego gniewać.
Podobnie jak na prostokątnie uśmiechającego się Taehyunga, który wskoczył Hoseokowi na plecy.
- Dlaczego oni są tacy głośni - westchnąłem - jesteś liderem. Ucisz ich!
- Co ja ci na to poradzę! Skro Jin nie daje sobie z nimi rady, jak ja mam to zrobić? - Namjoon pokręcił głową i poprawił słuchawkę, która wypadła mu z ucha.
- Minuta! - krzyknęła asystentka.
- Gdzie jest Jungkookie?! - Jin złapał się za głowę i biegał dookoła jak oparzony, dopóki maknae spokojnym krokiem, poprawiając pasek od spodni nie wszedł po schodach.
Seokjin od razu złapał go za rękę i ustawił w szeregu między Jiminem z Taehyungiem.
- Połamania nóg, Suga - spojrzałem na pięść Namjoona, którą podstawił na wysokość mojej klatki piersiowej. Uśmiechnąłem się delikatnie i uniosłem wzrok na rapera.
- Ty już lepiej nic nie łam, Rap Monster - zaśmiałem się cicho, uderzając knykciami o jego dłoń.
Ostatecznie skończyliśmy w tym głupim boysbandzie. Czy jednak żałuję?
Ani trochę. Oczywiście nie było łatwo. Nie gramy do końca takiej muzyki, jaką bym chciał, ale dopóki występowanie na scenie z tymi sześcioma idiotami sprawia mi radość, czy jest to aż takie ważne?
Obok mnie stoi Namjoon, który czerpie przyjemność ze stania na scenie równie wielką jak ja.
Przed moimi oczami ukazała się ogromna hala wypełniona po brzegi. Za każdym razem moje ciało przechodziły dreszcze. Nie inaczej było teraz. Wystarczyło, że uniosłem ręce, rozłożyłem je, a hala już rozbrzmiała głośnym krzykiem i piskiem fanów.


~*~

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Untrue - Rozdział II

Beautiful
~*~

Zacząłem wiercić się w miejscu, nerwowo skubałem paznokcie i kierowałem wzrok w każdy punkt, byleby tylko nie spojrzeć na twarz Jungkooka. Powoli zaczynałem żałować, że w ogóle zacząłem ten temat.
Powracanie do tamtych momentów było dla mnie bolesne. Samo myślenie o tym przyprawiało mnie o ból głowy i nerwowe pstrykanie palcami.
Poczułem jak zimny dreszcz przechodzi przez całe moje ciało.
- Przepraszam Jungkook, jednak nie potrafię o tym mówić - szepnąłem, zrezygnowany opuszczając głowę. Wlepiłem wzrok w swoje splecione dłonie, które ułożyłem między skrzyżowanymi nogami.
- Seokjin...
Kątem oka zobaczyłem, jak dongsaeng przysuwa się bliżej mnie, a po chwili poczułem jak chowa moje dłonie w swoje ciepłe i szczupłe ręce.
- W porządku. Jeśli nie chcesz o tym mówić, to cierpliwie poczekam na moment, w którym poczujesz taką potrzebę - powiedział spokojnym głosem.
Jego wyrozumiałość była wspaniałą cechą. Cieszyło mnie to, że potrafił uszanować moje uczucia.
  Delikatnie uniosłem swoje oraz Jungkooka ręce na wysokość ust i złożyłem delikatny pocałunek na wierzchu jego prawej dłoni. Mimo trudu jaki go spotkał, miał bardzo gładkie, zadbane ręce. Jego skóra była idealnie blada, miękka i przede wszystkim zdrowa. Nawet wszystkie siniaki, zadrapania i inne uszkodzenia nie odbierały mu urody. Jungkook był naprawdę młodym, przystojnym mężczyzną.
Małym chłopcem pewnie przestał być dawno temu. Czasami ukazuje się jego wewnętrzny dzieciak, jednak poprzez jego problemy musiał szybko dorosnąć. Zdecydowanie za szybko.
Uwolniłem jedną rękę z jego uścisku, by zaczesać niesforny kosmyk brązowych włosów, który wplątał mu się do oka.
Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu, po prostu patrząc się na siebie.
Osobiście mógłbym patrzeć na Jungkooka całe wieki. Na jego młodą buzię, chłopięce, ale wyrzeźbione ciało, które ukrywał pod warstwą dużych ubrań i przede wszystkim w ciemne oczy, które skrywały przede mną jeszcze wiele tajemnic.
- Hyung, opaliłeś się - powiedział w końcu, dotykając opuszkiem palca mojego czoła.
- Ja? Opaliłem? - Zdziwiony zmarszczyłem brwi, po czym odsunąłem się od Jeona kilkanaście centymetrów.
- Widzisz? Jesteś ciemniejszy - Jungkook przyłożył swoje przedramię do mojego.
- Faktycznie. Ach, to niedobrze... - mruknąłem. Ponownie sięgnąłem po pizzę i dokończyłem jeść kawałek, z którym męczyłem się przez poprzednie kilka minut.
- Jest okej, hyung. Dzięki temu twoja twarz nabrała kolorów. - Jungkook uśmiechnął się do mnie wesoło, samemu łapiąc włoski przysmak.
[...]
  Po kolacji kazałem Jungkookowi położyć się do łóżka. Było już dość późno, a nie chciałem, by zarywał nockę. Musiał w końcu porządnie wypocząć bez obawy o to, że w każdej chwili może wpaść do niego rozzłoszczony ojciec z paskiem.
Chciałem, by chociaż tutaj poczuł się bezpiecznie, bym był dla niego ostoją.
 Gdy uporałem się ze sprzątaniem po kolacji sam położyłem się do łóżka. Sprawdziłem jeszcze tylko swój harmonogram pracy, przejrzałem skrzynkę mailową na tablecie i w końcu przymknąłem powieki.
W nocy słyszałem jakiś szmer, który był wystarczająco głośny, by mnie obudzić. Otworzyłem oczy i przewróciłem się na drugi bok. Myślałem, że zejdę na zawał, kiedy obok siebie zobaczyłem Jungkooka. On jednak tylko spał. Przyklejony do drugiego brzegu łóżka, nawet nie okrył się kołdrą.
Westchnąłem cicho, po czym nasunąłem ciepłą pierzynkę na Jungkooka. Musiałem przysunąć się bliżej niego, by jedna kołdra okryła nas obu. To jednak nie stanowiło dla mnie żadnej przeszkody. Dla śpiącego w najlepsze Kookiego pewnie też nie. W końcu sam władował mi się do łóżka.
[...]
  - Jungkook? - wymamrotałem półprzytomnie imię młodszego. Nie czując go po drugiej stronie łóżka, zmieniłem pozycję z leżącej na siedzącą. Nigdzie go nie było.
- Kookie? - zawołałem jeszcze raz, przechodząc do pokoju Yoongiego, w którym pierwotnie miał spać Jeon. Zobaczyłem tam tylko idealnie zasłane łóżko niemalże tak, jakby nikt w nim nie spał. Rozejrzałem się po całym mieszkaniu, ale nigdzie nie znalazłem dongsaenga. Wróciłem do swojego pokoju, by wyciągnąć jakieś ubrania. Nadepnąłem po drodze na koszulkę i spodenki, które pożyczyłem wczoraj młodszemu. Złożyłem je i położyłem na komodzie, a sam wyjąłem z szafy czyste ubrania.
Przeszedłem do łazienki. Tam doprowadziłem się do porządku. Po porannej toalecie wziąłem kluczyki, portfel oraz telefon i poszedłem na zakupy, uzupełnić braki w lodówce.
  Chciałem wziąć tylko najpotrzebniejsze rzeczy, jednak mój plan szlag trafił, kiedy zatrzymałem się przy półce ze słodyczami. Nie pomyślałem o tym, by wziąć coś dla siebie, a dla Jungkooka. On bardzo lubił słodycze. Wziąłem więc batoniki marcepanowe w czekoladzie.
Przeszedłem do kasy samoobsługowej i w momencie, w którym odrywałem paragon, zadzwonił mój telefon. Wyjąłem go z kieszeni jesiennego płaszcza, po czym przyłożyłem do ucha.
- Słucham? - powiedziałem, przekładając reklamówkę z zakupami do lewej ręki.
- H-hyung... G-gdzie jeesteś? - Słowa co chwila przerywało pociągnięcie nosem.
- Kookie? Coś się stało? - zapytałem z rosnącym zdenerwowaniem - gdzie jesteś? Zaraz po ciebie przyjdę.
- Jestem pod twoim blokiem.
Rozłączyłem się i biegiem ruszyłem do domu. Na szczęście nie miałem daleko, dzięki czemu dość szybko znalazłem się pod budynkiem. Martwiłem się, że znowu coś stało się Kookiemu.
 Rozejrzałem się dookoła i w końcu dostrzegłem Jungkooka, który siedział na schodach, otulając się swoimi ramionami. Na mój widok Jungkook stanął na nogach i od razu podszedł.
Chłopak sprawiał wrażenie spokojnego, jednak w środku wiedziałem, że coś musiało się stać.
Nigdy nie zaniedbywał szkoły, starał się jak tylko mógł. Dlatego byłem bardzo zdziwiony, kiedy zobaczyłem go tutaj w żółto-czarnym mundurku. Do tego wszystkiego miał urwany guzik marynarki, poszarpany kołnierz koszuli.
Zdjąłem ze swoich ramion płaszcz i narzuciłem go na Jungkooka.
- Chodźmy do środka - powiedziałem. Objąłem młodszego ramieniem, po czym zaprowadziłem go do mieszkania.
- Dlaczego nie jesteś w szkole? Nie powinieneś zaniedbywać zajęć, kiedy jesteś w ostatniej klasie. - Zamknąłem za nami drzwi. Zdjąłem w przedsionku buty i położyłem je równo obok reszty wyjściowego obuwia.
Jungkook milczał. Grzecznie odwiesił mój płaszcz na wieszaku, po czym powoli poczłapał za mną do kuchni.
Położyłem reklamówkę z zakupami na blacie, a następnie zacząłem wypakowywać z niej zakupy.
- Hyung, pójdziemy dzisiaj do parku? Wieczorem? - spytał w końcu.
Spojrzałem na młodszego kolegę.
- Wybacz Kookie, ale dzisiaj mam drugą zmianę. O 17 muszę być w pracy - odpowiedziałem. Uśmiechnąłem się do chłopaka w przepraszający sposób. Ten tylko pokiwał głową w geście zrozumienia.
- Ale do tego czasu możemy porobić coś fajnego. Kupiłem karaoke na konsolę. Świetna zabawa. Yoongi ostatnio dorzucił też do niej kilka swoich ulubionych kawałków, więc jeśli będziesz miał ochotę... - przeciągnąłem. Popatrzyłem chwilę na Jungkooka, który uśmiechnął się do mnie delikatnie. Oderwałem od niego wzrok by umieścić na wysokiej półce cukier i miód.
- Lubię twoje mieszkanie. Jest w nim bardzo ciepło - powiedział Kookie.
Gdy tylko odstawiłem wszystkie produkty, powodziłem wzrokiem po mieszkaniu, by znaleźć Jungkooka. Dopiero po chwili znalazłem go na kanapie w salonie, jak przeglądał jeden z magazynów Yoongiego.
Ostrożnie usiadłem obok młodszego.
 - Też lubię koszykówkę. - Kookie przeniósł na mnie swoje duże, ciemne oczy. Uśmiechnąłem się do niego i lekko przechyliłem głowę.
- Gdy byłem w gimnazjum często grałem. Należałem nawet do klubu. Udało nam się wygrać nawet jakieś mistrzostwa. Zawsze chciałem być obrońcą, ale trener pchał mnie atak. Po pewnym czasie to polubiłem, ale graliśmy raz taki mecz... - Jungkook dalej kontynuował opowiadanie o swoim zainteresowaniu. Ja jedynie usiadłem bokiem do niego, oparłem rękę na oparciu kanapy, a policzek na dłoni i po prostu przyglądałem się chłopakowi, który z każdym kolejnym słowem ekscytował się coraz bardziej. Jego oczy zaczęły błyszczeć, a usta ani na chwilę się nie zamknęły, a jedynie wygięły w uroczym, niewinnym uśmiechu.
  Lubiłem tego dzieciaka. Czułem się naprawdę szczęśliwy, że Jungkook pojawił się w moim życiu. Nie do końca wiedziałem jak mocno on mnie uszczęśliwia, jednak byłem pewny, że gdyby tylko został ze mną na zawsze, nie potrzebowałbym niczego więcej.
 W pewnym momencie chłopak machnął rękami, strącając na ziemię magazyn, który trzymał na kolanach. Gdy schylił się, żeby go podnieść, dostrzegłem coś co mnie zaniepokoiło.
- Jungkookie, co to jest? - Delikatnie odchyliłem poszarpany kołnierz jego białej koszuli.
- Ślady zębów? Malinka?
Jungkook jak oparzony podniósł się z miejsca i położył dłoń na swojej szyi, by zakryć rany.
- N-nie... Znaczy...
- Przecież widzę. Co się stało? - Sam stanąłem na równe nogi.
- Mam dziewczynę. To ona mnie tak ugryzła - powiedział. W jego głosie było słychać powątpiewanie. Do tego błądził wzrokiem wszędzie, nie potrafił na mnie spojrzeć, co również nie oddawało wiarygodności jego tłumaczeniu.
- Mhm, a tutaj jedzie mi czołg. Kookie, powiedz mi prawdę. Przecież wiesz, że ci pomogę. - Zbliżyłem się powoli do chłopaka. Gdy Jungkook pozwolił mi wejść w swoją strefę osobistą, złapałem jego nadgarstki i przyciągnąłem dłonie do swojej klatki piersiowej.
Chłopak w końcu uniósł głowę. Spojrzał prosto w moje oczy. Westchnął.
- Rano wróciłem do domu, żeby się przebrać. Gdy już miałem wychodzić, ojciec właśnie wrócił z pracy. Był zły, że mama pojechała na tę prezentację. Zaczął coś krzyczeć, że dawno "nie zaliczył". Kazał mi się rozebrać. Chciałem uciec, ale przygniótł mnie do ściany... - Jungkook przełknął głośno ślinę, opuszczając z zawstydzeniem głowę.
Nie zmuszałem go, by kontynuował. Resztę mogłem sobie dopowiedzieć sam.
- Ale nie zrobił ci nic więcej? - spytałem. Ująłem jego obie rączki w swoją dłoń, a drugą uniosłem delikatnie podbródek Jungkooka.
W jego oczach szkliły się łzy, jednak ten dzielnie nie pozwalał im spłynąć. Pokręcił przecząco głową.
- Wykorzystałem moment, kiedy odpinał pasek. Złapałem tylko ubrania i uciekłem z domu. Dlatego nie poszedłem do szkoły. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Byłeś pierwszą osobą, o której pomyślałem - odpowiedział. Mogłem już odnaleźć odrobinę spokoju w jego głosie.
Bez wahania puściłem ręce chłopaka i zamknąłem go w swoich ramionach.
- Nie pozwolę ci tam wrócić - szepnąłem, dociskając Kookiego do siebie.
- Przecież on teraz mógł naprawdę zrobić ci krzywdę i największe świństwo na świecie...
Poczułem jak dłonie Jungkooka lekko gładzą moje plecy.
- Zostaniesz tutaj, dobrze? Dopóki nie wróci twoja mama... Potem coś wymyślimy. Jutro rano, kiedy nie będzie twojego ojca pójdziemy do ciebie po ubrania i książki. W porządku? - Chłopak pokiwał głową i szepnął ciche "tak".
- Dziękuję hyung.
[...]
  Musiałem zostawić Jungkooka samego w moim mieszkaniu. Było mi trochę przykro z tego powodu, jednak nie mogłem zaniedbać swojej pracy.
Po śpiewaniu na domowym karaoke z Kookiem, zaczęło boleć mnie gardło. Wychwyciła to nawet jedna z klientek, która co wieczór zaglądała do naszej kawiarni na swoją ulubioną kawę.
Niecierpliwie zniosłem te godziny pracy. W końcu jednak mogłem wyjść. Zadowolony opuściłem lokal i ruszyłem w stronę domu.
Przyjemnie wracało się po pracy z myślą, że ktoś jednak na mnie czekał. A czekał na mnie nie byle kto, bo mój uroczy Jeon Jungkook.
  Byłem już w okolicy swojego bloku. Jak zwykle przechodziło tędy dwoje ludzi na krzyż. Ruchu tutaj nigdy nie było.
Przed wejściem do bloku dostrzegłem jednak dwie sylwetki. Jedną wysoką, męską, drugą mniejszą.
Po chwili rozniósł się uniesiony ton. Wyższy złapał mniejszego za ubranie. Potrząsnął nim i rzucił na ziemię bez większego problemu.
Niesiony heroiczną postawą ruszyłem w ich kierunku. Zacząłem biec zdecydowanie szybciej, kiedy dotarło do mnie, że ta biedna, kuląca się na ziemi ze strachu istotka to mój Kookie.
Mężczyzna nie szczędził mocnych kopniaków w kierunku leżącego chłopaka.
Jak tylko dotarłem do nich, od razu odciągnąłem mężczyznę od Jungkooka.
Ten oczywiście nie dawał za wygraną. Z jadem w oczach spojrzał na mnie i złapał za koszulkę. Zrobiłem to samo.
- I po co się wtrącasz?! To normalna pogadanka ojca z synem - burknął rozzłoszczony do granic możliwości mężczyzna. Jungkook powoli podniósł się z ziemi. Próbował odciągnąć ręce swojego ojca ode mnie, jednak bezskutecznie.
- Nie widzę w tym nic normalnego - powiedziałem. Mocniej ścisnąłem jego koszulkę, niestety za to przepłaciłem mocnym uderzeniem w brzuch. Mężczyzna spojrzał jeszcze raz na Jungkooka. Sam kątem oka dostrzegłem to, że chłopak miał mokre policzki od płaczu i zaczął błagać ojca, by nie robił mi krzywdy. Wtedy ten zamachnął się by ponownie mnie uderzyć, jednak w odpowiednim momencie powstrzymałem jego rękę, łapiąc szczelnie nadgarstek.
Wymierzyłem nieporadnie cios w podbrzusze. Mężczyzna z pewnością to odczuł, bo przez moment się nie ruszył.
- Jungkook, idź do domu - rozkazałem.
- A-ale hyuuung... - wymamrotał przez płacz. W tym samym momencie poczułem, jak mężczyzna uwalnia ręce z uścisku. Nie zrobił jednak nic niepokojącego. Cofnął się jedynie o krok.
- Jak wrócisz, to poważnie się tobą zajmę - wskazał palcem Jungkooka, który teraz zmrużył oczy i stanął za moim ramieniem.
- A ty - wskazał na mnie - nie myśl sobie, że ujdzie ci to wszystko płazem.
Nieco chwiejnym krokiem, mężczyzna oddalił się. Patrzyłem na plecy starego Jeona.
  Po chwili poczułem jak Jungkook opiera swoje czoło o moje plecy. Natychmiast się odwróciłem. Złapałem chłopaka za rękę i zaprowadziłem do mieszkania.
- Dlaczego wyszedłeś z domu? - spytałem, zdejmując buty.
- Chciałem tylko zrobić ci niespodziankę i odebrać cię z pracy... Nie wiedziałem, że on tu będzie - powiedział drżącym głosem.
Nawet nie ułożyłem butów. Od razu podszedłem do Jungkooka i spojrzałem na jego twarz. Miał świeże zadrapanie na brodzie.
- Nie mogę pozwolić, żeby to się znowu powtórzyło! - Wściekły sam na siebie zrzuciłem płaszcz na podłogę i wszedłem do salonu. Przeczesałem włosy. Stanąłem przy oknie, kładąc ręce na biodrach.
- Hyung, nie złość się. Proszę... Ja naprawdę... Ja naprawdę... Ja... Ja mu kiedyś... Ja go kiedyś... - Jungkook przez swoje roztrzęsienie nie potrafił nic powiedzieć. Spojrzałem jedynie na jego odbicie w szybie.
- Dzwonię na policję - wycedziłem przez zęby. Wróciłem się do korytarza i z płaszcza wyjąłem telefon.
- Nie! Seokjin, proszę nie! - Jungkook dobiegł do mnie i objął mnie od tył, uniemożliwiając tym samym poruszanie rękami, które były opuszczone wzdłuż tułowia.
- Co nie? Jak to nie? Naprawdę chcesz już kopnąć w kalendarz? - Nie zważając na słowa młodszego, wystukałem palcami jednej dłoni numer posterunku policji na ekranie telefonu.
- Hyung! Proszę!
- Rozumiesz, że nie chcę, żeby ten bydlak cię krzywdził?! Nie chcę! Nie chcę, żebyś przez niego zrujnował sobie życie! Nie chcę, żebyś żył w ciągłym strachu! - wykrzyczałem, odwracając się do Jungkooka twarzą. Szatyn w szoku patrzył w moje oczy, z których co chwila spływała kolejna, świeża, słona kropelka.
W złości rzuciłem telefonem o ścianę i z bezradności usiadłem na zimnej posadzce. Schowałem twarz w dłoniach.
- Póki on jest na wolności, nie będziesz szczęśliwy. Nie zasługujesz na to życie, na takie traktowanie - powiedziałem nieco spokojniej. Pociągnąłem nosem.
- Dlaczego nie pozwalasz mi się w pełni chronić - wyszeptałem. Zacisnąłem mocno zęby.
- Hyung... - usłyszałem anielski głos Jungkooka, który już po chwili klęknął przede mną i ujął moją twarz w dłonie. Uniosłem lekko wzrok, by na niego spojrzeć, jednak nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Jungkook złożył pocałunek na moich ustach. Był on taki niewinny, subtelny, delikatny jak muśnięcie motyla.
- Przy tobie czuję się najbezpieczniej na świecie. Nie musisz robić nic innego. Po prostu ze mną bądź i mnie kochaj. - Młodszy otarł kciukami moje policzki.
  Patrzyłem prosto w oczy Jungkooka, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Dopiero po chwili zdjąłem ze swoich policzków jego dłonie i przyłożyłem do ust. Musnąłem je delikatnie.
Chłopak uśmiechnął się do mnie w uroczy, pocieszający sposób.
- Będziesz mnie kochał, hyung? - spytał.
- Będę - odpowiedziałem szeptem. Przyłożyłem dłonie Jungkooka do czoła.
Chwilę trwaliśmy w bezruchu, jednak siedząc w tej pozycji odczuwałem duży dyskomfort. Puściłem ręce Kookiego, po czym podniosłem się z miejsca. Przetarłem dłońmi twarz.
- Hyung.- Na zawołanie Jungkooka odwróciłem się do niego twarzą.
- Uśmiechnij się do mnie.
Chłopak sam posłał mi uśmiech tak szeroki, że mogłem zobaczyć jego wszystkie, białe ząbki. Nie miałem jednak siły się uśmiechać. Wciąż byłem zły i zszokowany dzisiejszymi wydarzeniami.
Kookie położył chude palce na kącikach moich ust i uniósł je, wyginając wargi w wymuszonym uśmiechu. Nie mogłem jednak odmówić mu tego gestu, więc sam się uśmiechnąłem.
  - Jestem głodny - powiedziałem po chwili.
Jungkook w podskokach ruszył do kuchni, a ja spokojnie poszedłem za nim.
- Zrobisz zupę z wodorostów? - zapytał, opierając się tyłem o parapet w kuchni.
- Trochę długo się ją gotuje... Co powiesz na omlety? - zaproponowałem. Jungkook od razu pokiwał zgodnie głową.
- Tylko nie przedobrzyj znowu z olejem sezamowym. No naprawdę, ile możesz go dodawać? - Kookie cicho zachichotał.
- Olej sezamowy jest bardzo dobry! Nie ma czegoś takiego jak przedobrzyć z olejem sezamowym - nadąłem policzki. Wyjąłem z lodówki mleko oraz jajka, jednak zanim zacząłem przygotowywać ciasto, sięgnąłem po apteczkę. Przesunąłem ją w kierunku Jungkooka.
- Poradzisz sobie z tą raną, prawda? - przyłożyłem palec do swojej brody. Młodszy pokiwał zgodnie głową. Podczas gdy on nasączał gazik wodą utlenioną, ja zająłem się szykowaniem jedzenia.
Całkowicie pogrążyłem się w myślach. Chociaż teraz mogłem pozbierać je do kupy.
Mam kochać Jungkooka. To brzmiało jak rozkaz. Nie mogłem jednak ukryć tego, że ten przeklęty dzieciak skradł moje serce już jakiś czas temu. To normalne, że potrzebował miłości. Każdy jej potrzebuje.
Pomyślałem wtedy, że dzielenie się tym uczuciem z Kookiem będzie naprawdę przyjemne. Mimo tych wszystkich i jego, i moich problemów.
  Zerknąłem kątem oka na szatyna, który próbował dokładnie przymierzyć plaster do rany. Odłożyłem na bok miskę i podszedłem do Jungkooka.
- Daj - powiedziałem. Spokojnie nakleiłem zielony plasterek z misiami na brodę Kookiego. Cały czas czułem na sobie wzrok młodszego. Przyglądał mi się tak, jakby chciał zapamiętać każdy, najdrobniejszy szczegół mojej twarzy.
Gdy plaster już został przyklejony, Jungkook przejechał opuszkiem palca po moim lewym policzku.
- Jesteś piękny, hyung - szepnął z uśmiechem.
- Naprawdę musisz być głodny, skoro wygadujesz już takie głupoty. - Zaśmiałem się cicho. Potem z  czułością ucałowałem czubek jego nosa. Jungkook zmarszczył nosek i cicho zachichotał. Odsunął się ode mnie na krok dopiero, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Spodziewasz się kogoś? - spytał.


~*~

sobota, 20 sierpnia 2016

Silver Spoon


~*~
- Ach, Jiminie, wchodź, wchodź! - Ubrany w kratkowany, niebieski fartuszek Jin ochoczo wpuścił do swojego mieszkania młodszego kolegę.
- Przepraszam za spóźnienie - odparł brunet i zdjął buty. Potem prowadzony przez gospodarza domu udał się do salonu, gdzie rozłożony na kanapie Yoongi próbował przenieść swoje myśli na papier. Wszystko jednak wskazywało, że opornie mu to szło, bo Jimin zdążył już podeptać kilka zwiniętych w kulkę, walających się po pokoju kartek.
- Yoongi, prosiłem, żebyś nie bałaganił. Przecież dopiero co posprzątałem - Jin westchnął ciężko. W odpowiedzi od swojego partnera dostał tylko cichy pomruk i kliknięcie językiem. Po chwili kolejna kartka wylądowała na podłodze.
- Yoongi! - wrzasnął.
Jimin poczuł, jakby przyszedł w najgorszym z możliwych momentów. Nie mógł jednak poradzić na to, że akurat teraz, obiekt jego westchnień chciał skompromitować się w całej Korei. Park nie mógł na to pozwolić, więc chwytał się każdego pomysłu, który przyszedł mu do głowy. Akurat proszenie o radę przyjaciół był pierwszym punktem na jego liście.
- Cały dzień tylko leżysz pod kocem i próbujesz coś napisać. W domu przestałeś mi pomagać, a mam już serdecznie dość chodzenia za tobą i zbierania tego, co wyrzuciłeś. Napisałeś chociaż jedno zdanie?!
- Siedzę pod kocem, bo nie zapłaciłeś w terminie za ogrzewanie! W całym mieszkaniu jest jak na Syberii! I nie napisałem, bo mam blokadę!
- A blokadę... To całkowicie zmienia postać rzeczy! Przestań w takim razie na siłę próbować coś wymyślić i pomóż mi w zajęciu się mieszkaniem. Od trzech tygodni cię proszę, żebyś obrobił belki w naszej sypialni!
- To nie jest takie proste! Nie mogę tego sam zrobić! Musi przyjść fachowiec, wszystko zmierzyć, muszę kupić klei, podłożyć listwy...
- Ch-chyba przyszedłem w nieodpowiednim momencie... Ja już może pójdę
Para była tak zajęta swoimi problemami, że całkowicie zapomnieli o Jiminie, który przyszedł do nich w dość ważnej sprawie.
- Nie, Jimin, nigdzie nie idziesz - powiedział Jin. Złapał młodszego za ramiona i usadził na krótszej stronie narożnika, gdyż dłuższa była zajęta przez rozłożonego Yoongiego.
- Przepraszam, że musiałeś tego słuchać. - Blondyn uśmiechnął się pocieszająco do swojego dongsaenga i poczochrał delikatnie jego włosy.
- No dobrze, lepiej powiedz, w czym masz problem. Przez słuchawkę brzmiałeś naprawdę poważnie.
Zmartwiony Seokjin nie spuszczał wzroku z młodszego. Zrobił to dopiero wtedy, kiedy chciał usiąść na kanapie i strącił nogi Yoongiego. Suga przewrócił teatralnie oczami, po czym zmienił pozycję na siedzącą, by dać swojemu partnerowi gdzie usiąść.
- No... Chodzi o Kookiego - zaczął powoli - znalazł jakiś konkurs cukierniczy i postanowił się do niego zgłosić. To jest konkurs ogólnokrajowy, więc skala zainteresowania nim jest dość duża. Do tego wszystkiego jest jutro. Przecież Jungkook nie ma możliwości przejść etapu wstępnego czy w ogóle wygrać. Chcę mu oszczędzić tych rozczarowań, ale nie bardzo wiem jak.
- Po prostu mu powiedz, że kiepsko gotuje - powiedział pewnie Yoongi.
- To byłoby mało delikatne...
- I co z tego? Jungkook to facet. Jeżeli ktoś mu powie, że jego dania są tak toksyczne, że nawet trupy chowają się głębiej w piach, to przyjmie to spokojnie na klatę i albo to rzuci, albo w końcu nauczy gotować.
- I z tobą tak jest zawsze. Okaż trochę zrozumienia i delikatności! - Jin zdzielił ręką swojego partnera  w tył głowy.
- Ał... Za co?! Przecież to też jest dla dobra Jimina! Jeśli będzie dalej ładował w siebie te wyroby Kookiego, to w końcu się przekręci i kopnie w kalendarz.
Jin nabrał do płuc dużą ilość powietrza, po czym wypuścił ze świstem.
- Wiesz co Yoongi? Wkurzasz mnie - powiedział.
Jimin ponownie poczuł się totalnie zignorowany. Jednocześnie widział, że w związku jego przyjaciół nie układało się najlepiej.
  Yoongi miał blokadę twórczą, Jin od miesiąca walczył z uszkodzeniem strun głosowych. Ewidentne było to, że Min nie robił praktycznie nic, aby jego mężczyzna odpoczął i całkowicie się wyleczył. Wiedząc to wszystko tym bardziej zaczął się zastanawiać, czy proszenie tych dwoje o radę było dobrym pomysłem.
- Przestań być dla mnie taki niemiły!
- Idź do tej swojej kuchni, piecz te swoje ciastka czy rób cokolwiek i daj mi spokój do końca dnia - Yoongi machnął ręką na swojego partnera, który obrażony wstał i jak najprędzej udał się do kuchni, z której od dłuższego czasu wydobywał się słodki zapach ciasta.
Jimin miał wrażenie, jakby to on przyszedł pomóc im w naprawieniu relacji niż samemu prosić o pomoc w jej budowaniu.
  Atmosfera była tak gęsta, że można ją było kroić nożem. Jimin siedział spięty na kanapie, łącząc kolana i jak grzeczna nastolatka kładąc na nich splecione, małe rączki. Nastała grobowa cisza. Jedynie z kuchni dobiegał dźwięk krojonych owoców, obijanie szklanki o blat, pikanie piekarnika i ciche przekleństwo Jina, kiedy lekko oparzył się, wyciągając z piekarnika gotowe ciasto bananowe.
- Naprawdę mogę kopnąć w kalendarz? - spytał nagle, chcąc chociaż odrobinę rozluźnić atmosferę. I przede wszystkim przypomnieć o swojej obecności.
Siedzący po drugiej stronie Yoongi odsunął ręce od twarzy, po czym spojrzał na młodszego kolegę.
- Słuchaj, przede wszystkim, zrobiłeś źle już na samym początku, kiedy Jungkook dał nam do spróbowania te ciastka ryżowe. Przecież to po prostu była wymieszana mąka. Nikt nie powiedział, że jest dobre. Wtedy tylko ty urwałeś się z choinki i zacząłeś wychwalać talent maknae. No dobrze, to musiało być dla niego bardzo miłe. Ale potem tylko go chwaliłeś. Jungkook przez to się nie poprawił bo tak mu słodziłeś, że odczuł, że nie ma czego poprawiać.
- Czyli to wszystko moja wina? - Park nieco się rozluźnił. Położył łokcie na kolanach i pochylił lekko do przodu.
- Mhm - mruknął Yoongi - jeżeli Jungkook naprawdę ma nauczyć się gotować i piec to musi usłyszeć tę prawdę od ciebie.
- A co z tym konkursem?
- W sumie może i dobrze, jeśli weźmie w nim udział? Jury na pewno nie pochwalą Kookiego, a słowa krytyki od ekspertów odbiera się zupełnie inaczej niż głupich znajomych, prawda?
Jimin cicho westchnął, zastanawiając się nad słowami Mina.
- Nie chcę sprawić mu przykrości. Za bardzo mi na nim zależy - powiedział cicho, po czym przeczesał dłonią kruczoczarne, błyszczące włosy.
- Najgorsza prawda jest lepsza niż najlepsze kłamstwo, wiesz? - Suga pokiwał głową.
Nagle jakby dostał olśnienia wygrzebał spod koca zeszyt oraz długopis i zapisał wypowiedziane przez siebie słowa.
- To genialne!
Yoongi sprawiał wrażenie, jakby właśnie odblokował swoją twórczość.
- Hyung... Ale wiesz, że to już ktoś powiedział? - Widoczny entuzjazm Sugi opadł w tym samym momencie, w którym dotarły do niego słowa Jimina. Westchnął głośno i opadł plecami na kanapę, wydając z siebie pomruk pełen rozczarowania i zwątpienia.
Jimin wyjął z kieszeni telefon. Na wyświetlaczu ukazała się wiadomość od Hoseoka, który już czekał na niego w tanecznej sali prób.
- Przepraszam, ale muszę już iść. Hobi na mnie czeka...
- Będziecie tańczyć? - Yoongi poderwał się z kanapy.
- Chcemy dopracować jeden układ. Utknęliśmy na konkretnym momencie i przez to nie potrafimy się zgrać.
- Jeżeli przypadkiem spotkacie Namjoona, powiedzcie mu, że wziąłem klucze od studia. Jeszcze tego by brakowało, żeby zgubił czwarty komplet w tym roku...
Jimin kiwnął porozumiewawczo głową. Przybił Yoongiemu piątkę na pożegnanie i skierował się jeszcze do kuchni, by pożegnać się z Seokjinem.
  Gospodarz stał nad ciastem i posypywał je cukrem pudrem.
- Pachnie wspaniale - powiedział Jimin, uśmiechając się szeroko jak tylko zaciągnął się zapachem wypieku.
- Dziękuję. Mam nadzieję, że w smaku będzie lepsze. Taehyung przecież dzisiaj wraca. Chciałbym upiec to ciasto na jego powrót. Pewnie będzie mu miło. - Pochwała Jimina zadziałała na starszego jak kropla wody na usychający kwiatek.
 Seokjin był ewidentnie zmęczony mieszkaniem z Yoongim. Miał to wypisane na twarzy. Jednocześnie bardzo kochał swojego partnera i nie wyobrażał sobie życia bez niego.
Nagle Jimin przytulił się delikatnie do ramienia starszego. Zdziwiony Jin początkowo nie wiedział co ma zrobić, więc po prostu przestał się ruszać.
- Jiminie? - spytał cicho.
- Możecie przestać się kłócić z Yoongim? - szepnął. Jin uśmiechnął się jedynie do młodszego i wesoło poczochrał dłonią jego włosy.
- Nie przejmuj się nami. U nas to normalne. Trochę pokrzyczymy, ale potem będzie lepiej niż było. Ty skup się na sobie, dobrze? Na sobie i na Jungkooku. Fajnie by było, gdybyście w końcu się zeszli. Ile można na was patrzeć... Zachowujcie się jak zakochane nastolatki.
Jimin zmarszczył brwi. Puścił ramię Seokjina, by po chwili uderzyć je delikatnie otwartą dłonią.
- Mam prawie dwadzieścia dwa lata... I jestem facetem - powiedział, po czym nadął policzki.
Jin tylko roześmiał się. Odłożył na bok sitko, którym przesiewał cukier puder i szybko wytarł ręce w niebieski fartuszek.
- Może dam ci trochę ciasta do domu? - spytał, wskazując palcem na blaszkę.
- Nie, dziękuję. Przez Kookiego nie mam ochoty na żadne słodkości. - Jimin pokręcił głową.
Ostatecznie pożegnał się również z Jinem. Nie chciał, by odprowadzał go do drzwi; przecież znał drogę.
 Gdy zakładał w korytarzu buty, widział tylko kątem oka jak Yoongi zanosi pozbierane kartki do kuchni i wrzuca je do kosza. Następnie podszedł od tył do Jina, oparł czoło o jego plecy. Westchnął głośno, po czym położył dłonie na biodrach starszego.
- Przepraszam hyung - powiedział zdecydowanym, nieco skruszonym głosem.
Jimin uśmiechnął się pod nosem, kiedy Jin poklepał go delikatnie po smukłych dłoniach.
Z jednej strony chciał przypatrzeć się scenie jak jego przyjaciele się godzą, z drugiej takie szpiegowanie było bardzo niegrzeczne. Posłuchał więc swojego sumienia i po cichu opuścił mieszkanie, zanim para zaczęła rozmawiać.
  Park czuł się trochę usatysfakcjonowany tym, co zaproponował mu Yoongi. Może faktycznie powinien pozwolić Jungkookowi na wzięcie udziału w konkursie?
Jedno wiedział na pewno - musiał przestać z udawaniem, że wszystko, co pakuje mu Jungkook do buzi jest smaczne.
Wiedział również, że będzie czuł się źle z powiedzeniem prawdy Kookiemu, ale musiał w końcu zachować się jak mężczyzna.
 W momencie, w którym już wchodził do studia otrzymał wiadomość. Zignorował całkowicie głośne "Cześć!" Hoseoka i wyjął telefon.
Wiadomość od Jungkooka jednocześnie poprawiła mu humor, ale i bardzo zmartwiła.
"Pewnie, z wielką chęcią przyjdę spróbować tego tortu :)" - tylko tak mogła brzmieć odpowiedź zakochanego Jimina. To, że w środku modlił się o łaskę i przepraszał za swoje grzechy to inna sprawa.

[...]

  - Jungkookie? - Jimin niepewnie wszedł do mieszkania młodszego, kiedy po zadzwonieniu kilkakrotnie dzwonkiem nie został wpuszczony.
- Jestem w łazience! Poczekaj na mnie w salonie! - krzyknął Jungkook.
Jimin grzeczne zdjął buty w korytarzu i wszedł do salonu. Usiadł na kanapie, jednak po chwili wstał i rozejrzał się po pokoju.
 Mieszkanie Jungkooka nie było duże. Sponsorowali je naprawdę bogaci rodzice Kookiego, jednak po tym, jak zawsze o nich mówił, łatwo było wywnioskować, że nie rozpieszczali swoich dzieci i wychowali je na naprawdę samodzielnych ludzi.
Jimin podszedł do komody. Jego wzrok przykuły zdjęcia. Od razu zorientował się, że Jungkook wymienił je i dodał kilka nowych. Wszystkie fotografie były obramowane w proste, czarne, drewniane ramki, które dobrze komponowały się z białą ścianą.
Tancerz dokładnie przyjrzał się zdjęciom. Na jego usta od razu wskoczył uśmiech, kiedy wśród tych wszystkich fotografii z rodziną, przyjaciółmi dostrzegł ich wspólne zdjęcie.
  Jungkook z Jiminem spontanicznie wybrali się tamtego dnia do sąsiedniego miasta, tylko po to, by zjeść naleśniki. Jednak ich dwugodzinna podróż nie mogła się skończyć tylko na tym, więc postanowili pozwiedzać. Ostatecznie się zgubili. Gdy zapadła noc, jakiś mężczyzna w podeszłym wieku znalazł ich siedzących pod galerią i dzięki uprzejmości jego oraz jego żony, mięli tej nocy dach nad głową. Spali pod jednym kocem i to właśnie wtedy Jimin poczuł, że Jungkook jest dla niego kimś więcej.
Następnego dnia mężczyzna odwiózł zgubionych chłopaków bezpiecznie na dworzec. Tam zdecydowali się zjeść lody. Nie spodziewali się jednak, że dostaną takie ogromne porcje! Jimin oczywiście musiał uwiecznić to na zdjęciu, więc ustawili się razem z Jungkookiem i ogromną porcją lodów. O ile Kookie był uroczo uśmiechnięty na fotografii, o tyle Jimin miał otwarte usta, a jego mina mówiła coś w stylu: Jak mam to wszystko zmieścić w brzuchu?
 Jimin przypomniał sobie o tym zdjęciu dopiero, kiedy zobaczył je u Kookiego. Nie mógł powstrzymać się od cichego chichotu.
Powędrowawszy dalej wzrokiem znalazł zdjęcia z Hoseokiem, Taehyungiem i całą resztą ich paczki.
Gdy nacieszył oczy fotografiami oraz wspomnieniami, rozejrzał się po pokoju.
Jungkook zrobił porządek nie tylko w zdjęciach, ale i w całym mieszkaniu. Jimin po raz kolejny mógł przekonać się o tym, że maknae ma naprawdę wielkie zdolności dekoratorskie.
- Cześć hyung. Przepraszam, że musiałeś czekać. Suszarka nie chciała współpracować.
 Park odwrócił się w stronę młodszego kolegi. Miał mokre włosy, ubrany był w luźne spodenki i białą koszulkę, a wraz z jego wejściem po pomieszczeniu rozniósł się zapach męskiego żelu do ciała. Jimin uwielbiał tę woń. Za każdym razem, kiedy widział Jungkooka zaraz po prysznicu i czuł ten zapach, Kookie w jego oczach przemieniał się z uroczego, uszczypliwego maknae w młodego, seksownego mężczyznę.
- Nic się nie stało. Zrobiłeś przemeblowanie, prawda? Pokój wygląda teraz bardzo świeżo - skomplementował Jimin.
Jungkook uśmiechnął się jedynie w podziękowaniu za miłe słowa.
- Chcesz może herbaty do tortu? - spytał, powoli wycofując się do kuchni.
- Tak, poproszę. Najlepiej w tym dużym, zielonym kubku - odpowiedział z uśmiechem Jimin, po czym poczłapał za Jeonem.
  Herbata wraz z kawałkiem tortu stała już przed sparaliżowanym Jiminem. O ile ciepły napój wyglądał dobrze, o tyle ciasto...
- Trochę zepsułem dekorację, ale w smaku powinien być dobry - zapewniał Jungkook.
Kawałek jaki dostał Park był dość duży. Z wierzchu wyglądał jak normalny tort. Dopiero gdy Kookie go przekroił, Jimin pobladł.
Nawet nie chciał wiedzieć, czego dodał tam szatyn. Siedział przed tym tortem, patrząc się na niego i odmawiając w głowie modlitwę.
Zanim jednak znalazł w sobie odwagę na spróbowanie wyrobu, przypomniał sobie o swojej misji. Dzisiaj musiał powiedzieć Jungkookowi, że jego dania nie nadają się do spożycia.
- No? Spróbuj - powiedział czułym głosem maknae, nabierając na srebrną łyżeczkę odrobinę tortu. Podsunął ją do ust Jimina, a ten po pożegnaniu się z kubkami smakowymi - spróbował.
Park w jednej chwili poczuł, jak jego podniebienie zamienia się w istne pole walki o dominację smakową.
Słodki krem wymieszał się z przesolonym biszkoptem, a kwaśny, wiśniowy dżem w partyzantce wybijał niedojrzałe kawałki agrestu. Do tego wszystkiego doszedł po chwili smak pieprzu. PIEPRZU!
Jimin nie był cukierniczym maestro, ale na pewno potrafił upiec ciasto lepiej, niż Jungkook. Właściwie potrafili to wszyscy.
- I-i jak? - spytał nieśmiało Jungkook, kiedy jego przyjaciel schował twarz w dłonie.
Tancerz bił się z myślami. Próbował dobrać odpowiednie słowa, by delikatnie przekazać Jeonowi, że nawet mucha nie będzie chciała usiąść na tym torcie, czy na czymkolwiek, co ten przygotuje.
W końcu Park uniósł głowę. Uśmiechnął się do Jungkooka i kładąc dłoń na sercu powiedział:
- To naprawdę pyszne, Kookie.
- Jimin ty tchórzliwy idioto! - pomyślał.
 Uśmiech jakim obdarzył go dziewiętnastolatek był najpiękniejszy na świecie. Szczery, dziękczynny, serdeczny i, przede wszystkim, pełny zadowolenia. To on przypomniał Jiminowi, dlaczego nie miał serca powiedzieć Jungkookowi prawdy. On zawsze cieszy się jak dziecko, kiedy ktoś pochwala jego pracę. Gdyby Jimin wyznał wszystko młodszemu, to złamałby mu serce. A on przecież chciał je zdobyć!
Park ujął w dłoń kubek i napił się herbaty. Nie przeszkadzało mu nawet to, że była gorąca. Chciał po prostu zabić w ustach ten okropny smak.
- Tylko dodałeś troszkę za dużo soli do biszkoptu. Następnym razem postaraj się dodać naprawdę tylko szczyptę, a nie całą łychę. Dobrze?
Jungkook pokiwał głową.
- Jeśli mogę spytać, prosiłeś kiedyś Seokjina o jakąś pomoc w gotowaniu? - spytał olśniony Jimin.
Sam nie mógł uwierzyć w to, że wpadł na to dopiero teraz! Przecież Jin gotuje i piecze najlepsze rzeczy na calutkim świecie, więc może pomógłby Jungkookowi?
- Raz. Dał mi tylko przepis na jedno ciasto. Właściwie to ostatni raz, kiedy rozmawiałem z nim o gotowaniu. Ale on sam powiedział, że nie chce przy mnie poruszać tego tematu. Nie do końca wiem czemu. - Jungkook oparł policzek na dłoni.
- Ja chyba wiem - burknął pod nosem Jimin.
Na pytający pomruk młodszego tylko pokręcił głową i ponownie sięgnął po kubek.
- Zjesz do końca ten kawałek?
Jimin prawie zadławił się herbatą. Nie mógł jednak odmówić swojemu słodkiemu, młodemu mężczyźnie. Uśmiechnął się do niego wesoło.
- Pewnie - odpowiedział. Odłożył kubek i wziął do ręki talerzyk z ciastem.
- Żegnaj świecie - pomyślał, po czym z najbardziej szczerym uśmiechem na jaki było go w tamtym momencie stać kontynuował jedzenie tortu.

[...]

- Naprawdę? - spytał Hoseok.
Gdy Jimin kiwnął potwierdzająco głową, Hobi wybuchł gromkim śmiechem.
Jimin był zły. Był bardzo zły. Śmiech Junga w niczym mu nie pomagał. Przewrócił teatralnie oczami.
- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że do tej pory nie mogę się pozbyć smaku pieprzu i agrestu z ust.
- Sam sobie nawarzyłeś piwa Chim-chim. Gdybyś nie bawił się w dobrą wróżkę pewnie i Jungkook byłby szczęśliwy - skomentował Taehyung, który zahamował swój śmiech, prawdopodobnie spowodowany nie przez wspomnienia wczorajszego wypieku Kookiego, a raczej przez rozweselenie Hoseoka.
- Wiem, wiem. Wszyscy mi to mówicie. - Jimin rozchylił lekko jedno skrzydło wejścia do namiotu, gdzie odbywał się konkurs.
  Właśnie próbował wypić to nawarzone piwo. Skoro sam nie miał odwagi skarcić Jungkooka i musiał się przyglądać, jak robią to inni, to chciał chociaż być przy nim jak na odpowiedzialnego hyunga przystało.
- Hyung, tam sprzedają smażone snacki. - Tae złapał Hoseoka za ramię i wskazał palcem małe stoisko z jedzeniem dla widzów.
- O, ale bym coś zjadł! Od samego zapachu zrobiłem się głodny - powiedział Hobi.
Jimin nie zwracał uwagi na rozpływających się na widok jedzenia kolegów. Szukał wzrokiem Jungkooka. Dopiero po dłuższej chwili go dostrzegł. Stał przy swoim miejscu pracy, dokładnie się mu przyglądając i nerwowo zaciskając pięści.
- A ty chcesz jednego? - Pytanie Taehyunga nie zmusiło jednak Jimina od oderwania swojego spojrzenia od ubranego w strój szefa kuchni maknae.
- Idźcie kupić sobie to jedzenie, ja zajmę miejsca, dobrze?
Jakby całkowicie zapominając o wszystkich innych, o tym gdzie jest, Jimin zaczął przeciskać się między ludźmi, by tylko dotrzeć do Jeona. Szedł jakby nic innego się dla niego nie liczyło, co tak właściwie było prawdą.
Po chwili Park stał już przed zestresowanym Jungkookiem, który kręcił się przy swoim stanowisku.
Młodszy uśmiechnął się lekko na widok bruneta.
- Miło, że przyszedłeś, hyung - powiedział szybko.
- Kookie, denerwujesz się - Jimin położył dłoń na ramieniu pechowego kucharza, jednak po chwili nieśmiało ją cofnął. W tym samym momencie Jungkook usiadł na stołku przy blacie i złapał rękę, którą przed chwilą zabrał Jimin.
- Tak, Jiminie, denerwuję się. To dla mnie taka duża szansa. Chcę wygrać ten staż we Włoszech. - Jungkook opuścił lekko głowę. Ujął małą rękę bruneta w dwoje smukłe dłonie i przyłożył do czoła.
- Staż we Włoszech? Nic mi o tym nie mówiłeś - powiedział nieco zmieszany Jimin.
  Był kompletnie zaskoczony tym, o co walczył Kookie. Teraz jeszcze bardziej nie chciał, by wygrał. Nie mógł pozwolić, by jego ukochany Jeon Jungkook zostawił go samego w Korei! Z drugiej jednak strony... Czym on się przejmował? Przecież nie ma szans, żeby wygrał.
Widząc jednak stan, w jakim teraz był, czuł się winny i naprawdę współczuł. Tylko Jungkook nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest z góry skazany na porażkę.
Jiminowe serce pękło, gdy doszło do niego, jaki wielki ból sprawi Kookiemu, kiedy tylko odpadnie po pierwszym etapie.
Poczucie winy odebrało mu jakąkolwiek zdolność mowy. Nawet fakt, że obiekt jego westchnień podkłada jego dłoń pod usta w zdenerwowaniu nie zrobił na nim wrażenia, chociaż normalnie pewnie by zemdlał.
W końcu zebrał się na odwagę. Ukucnął przy młodszym koledze, zabierając dłoń z uścisku i opierając obie ręce na kolanach zestresowanego, prawie płaczącego z nerwów Jungkooka.
- Słuchaj, cokolwiek się stanie, nie martw się. Najważniejsze jest to, że masz serce do gotowania. Nigdy nie widziałem nikogo, kto z taką ambicją, pasją, zaangażowaniem i przede wszystkim radością wchodził do kuchni. Kookie, naprawdę jesteś niesamowity. Wracałeś z treningów oraz zajęć zmęczony, późną nocą, a i tak testowałeś wszystkie przepisy. Obserwowałem ten cały czas jak się rozwijasz, jak uśmiechasz się, kiedy podajesz komuś swoje dania... Staż we Włoszech, fajnie. Ale jeśli go nie wygrasz, czy coś się stanie? Gotowanie to uniwersalny język, więc czy odbędziesz go w przydrożnej cukierni w Seulu, czy w najbardziej ekskluzywnym lokalu we Włoszech to nie ma znaczenia, póki robisz to, co kochasz. - Jimin stracił głowę i trzeźwe myślenie. Chciał koniecznie wesprzeć Jungkooka, podnieść go na duchu, pokazać, że nie jest sam.
Skończył dopiero wtedy, kiedy dotarło do niego, że zaczął gadać głupoty.
Błysk jednak powrócił w oczy dziewiętnastolatka i to sprawiło, że Jimin sam poczuł się lepiej. Poczochrał jeszcze czule jego włosy.
- Prosimy uczestników o zajęcie miejsc - spiker właśnie rozpoczął konkurs.
Park spojrzał w oczy Jungkooka. Obdarzył go ciepłym uśmiechem,
- Hwaiting - powiedział jeszcze zanim odszedł od Jeona. Potem od razu zajął jedno z trzech wolnych miejsc z boku. Rozejrzał się za Hoseokiem i Taehyungiem, którzy po chwili dołączyli do niego, zajadając się nachos i frytkami.

[...]

  W pierwszym etapie konkursu uczestnicy mięli przygotować danie z kaszą kuskus. Jungkook był bardzo niepewny swojego przepisu, który jako pierwszy wpadł mu do głowy, ale ostatecznie zrobił wszystko co mógł. W jego mniemaniu, wszystko było takie, jakie być powinno. Niestety jury stwierdziło inaczej, jak tylko spróbowali kuskusu na słodko, który zdecydował się podać Jeon.
Chłopak nie mógł ukrywać swojego rozczarowania. Chciał pojechać na ten staż, uczyć się od najlepszych.
Powoli zaczął jednak przyswajać fakt, że niestety cukiernictwo nie jest jego powołaniem.
Było mu z tego powodu przykro, bo uwielbiał bawić się przypisami w kuchni. Z drugiej strony co z tego, skoro, jak się okazało, jego dania się niejadalne?
 Opuszczając miejsce konkursu Jungkook zaczął się zastanawiać nad tym, co powiedział mu przed konkursem Jimin. Dopiero teraz do niego dotarło, że Park nie mówił mu, że wspaniale gotuje i dzięki swoim umiejętnościom wygra. On także wspomniał tylko o pasji.
- Skoro wiedział, że kiepsko gotuję, dlaczego nie powiedział mi tego od razu? - pomyślał. Maknae powoli kroczył ścieżką, która wyprowadziła go na główną ulicę.
  - Jungkookie!
Usłyszawszy wołanie Jimina, Jeon zatrzymał się. Z obojętną miną odwrócił się twarzą do hyunga, który właśnie do niego podbiegł.
- Przykro mi, że nie przeszedłeś dalej. - Na słowa Jimina, Jungkook ruszył z miejsca i wznowił swoją wędrówkę do domu.
- Wiedziałeś, że nie nadaję się na cukiernika - wycedził przez zęby, nie potrafiąc spojrzeć brunetowi w oczy. Sam do końca nie wiedział czy był zły, czy zawiedziony. Z drugiej strony poczuł też ulgę. Być może sam odczuwał, że cukiernictwo nie jest jednak dla niego? Piekł i gotował z pasją, zaangażowaniem, ale w głębi duszy czuł, że się do tego nie nadaje. Tak jakby jego zafascynowanie kuchnią przyćmiło mu zdrowy rozsądek.
- Jungkook, to nie tak... - szepnął w końcu Jimin, równając kroki z młodszym.
Parkowi naprawdę było przykro z powodu Jeona. Widział jego zawód i to złamało mu serce równie mocno jak Kookiemu.
- Nie tak? A jak? Dlaczego nie byłeś ze mną szczery od samego początku? Dlaczego pozwoliłeś mi brnąć dalej w zajęcie do którego się nie nadaję? - Jungkook spojrzał z góry na swojego przyjaciela.
- Naprawdę włożyłem w to serce - dodał i skierował wzrok przed siebie.
- Bo cię lubię Jungkook. Dlatego nie chciałem sprawić ci przykrości. - Park zatrzymał się w miejscu. Jeon po chwili zrobił to samo, przy czym wymienił z hyungiem spojrzenia.
- Nie było dla mnie niczego piękniejszego, niż widzieć cię uśmiechniętego i zadowolonego. Miałeś ogromną frajdę z pieczenia. Cieszyłeś się jak dziecko, kiedy tylko mogłeś podać mi kolejne ciastko czy kawałek tortu. Nie było to co prawda jadalne i często źle się czułem po twoich wyrobach, ale warto było zjeść wszystko, co mi dałeś. Kiedy widziałem cię szczęśliwego sam taki byłem. Robiło mi się tak ciepło na sercu... - Jimin przyłożył dłoń do lewej części klatki piersiowej i ścisnął w dłoniach swoją czarną koszulkę z białym napisem DOPE. - Naprawdę nie miałem niczego złego na myśli. Ja po prostu chciałem, żebyś uśmiechał się jak najczęściej.
  Jungkook nie spodziewał się takiej odpowiedzi ze strony Parka. Liczył raczej na coś typu: ciągle miałem nadzieję, że się poprawisz albo chciałem być po prostu miłym hyungiem.
Jimin po powiedzeniu wszystkiego momentalnie zalał się rumieńcami. Starał się je ukryć pod nerwowym, ale zarazem uroczym uśmiechem, jednak nie było takiej możliwości.
Ku jego zdziwieniu Jeon nagle się przed nim ukłonił.
- Dziękuję hyung. To dla mnie naprawdę wiele znaczy - powiedział, wbijając wzrok w czubki swoich butów, które teraz widział doskonale. Po chwili Jungkook wyprostował się i bez słowa przytulił do Jimina.
Park początkowo nie wiedział co ma zrobić. Skoro jednak Kookie sam rzucił mu się w ramiona, nie mógł postąpić inaczej jak tylko go objąć. Tak też po chwili zrobił.
- Tylko gdybyś powiedział mi o tym wcześniej, oszczędziłbyś sobie tyle cierpienia przez te moje wypieki - szepnął Jungkook. Jimin parsknął jedynie cicho śmiechem.
 Stali tak dłuższą chwilę. Dopiero gdy usłyszeli z oddali wołanie Hoseoka odkleili się od siebie.
- Jimin! Dlaczego nas tak zostawiłeś?! - krzyknął zezłoszczony Hobi. Jak tylko zerwał się do biegu, Park wiedział, że szykują się kłopoty, więc odruchowo zaczął uciekać przed najstarszym z ich czwórki. Hoseok mignął tylko Jungkookowi przed oczami. Kilka metrów dalej już złapał Jimina. Skarcił go obalając na ziemię i łaskocząc. Cały Seul mógł spokojnie usłyszeć zrozpaczony krzyk Parka.
- I jak się czujesz z tym, że naprawdę ssiesz jako cukiernik? - spytał bez ogródek Taehyung, który spokojnym krokiem podszedł do dongsaenga.
Jungkook zmierzył V morderczym wzrokiem, po chwili jednak się zaśmiał i poklepał kolegę po plecach.
- Czuję się świetnie - stwierdził, kierując swój wzrok na Parka. Akurat w tym momencie to on karcił Hobiego za to, że przez jego powalenie na ziemię bolał go tyłek.
V popatrzył ze zdziwieniem na Kookiego. Ale pocieszający był dla niego fakt, że się całkowicie nie załamał.
  Szli całą czwórką dłuższy kawałek, jednak po drodze Taehyung razem z Hoseokiem weszli do sklepu, zostawiając Jungkooka oraz Jimina ponownie samych.
Zapadła między nimi długa, krępująca cisza. Żaden z nich nie do końca wiedział, jak mają ją przerwać.
- Więc czym zamierzasz się teraz zająć? Chcesz mimo wszystko kontynuować naukę gotowania? - spytał w pewnym momencie Jimin.
Jungkook pomasował kark, odchylając przy tym lekko głowę do tył i głęboko odetchnął.
- Pieczenie i gotowanie póki co sobie odpuszczę. Skoro się do tego nie nadaję, nie będę na siłę próbował. Skupię się na śpiewaniu. Może w międzyczasie znajdę coś, co mnie zafascynuje. Może jakiś sport? - odpowiedział.
Starszy pokiwał jedynie porozumiewawczo głową.
 Jungkooka ewidentnie dręczyła jedna rzecz. W głowie wciąż rozbrzmiewało mu wyznanie Jimina z chwili, zanim dołączyła do nich dwójka przyjaciół. Spojrzał kątem oka na Parka.
- Hyung?
- Tak?
- Kiedy mówiłeś, że mnie lubisz... Miałeś na myśli takie... romantyczne "lubisz"? - nieśmiały głos Jeona wprawił Parka w jeszcze większe zakłopotanie. Czuł na sobie wzrok młodszego, a to w żadnym stopniu nie pomagało mu w zebraniu myśli.
- Mhm - mruknął jedynie w odpowiedzi. Gdy Jungkook mimo wszystko wciąż się na niego patrzył, zaśmiał się nerwowo i ukrył twarz w dłoniach.
- To takie zawstydzające - powiedział przez śmiech. Opuścił głowę, przy czym zaczął nerwowo przeskakiwać z nogi na nogę.
Jungkook uśmiechnął się widząc tak zawstydzonego Jimina. Bez większego zastanowienia delikatnie ujął dłonie starszego i odsunął je od jego twarzy.
- Hyung, ja też cię lubię... Tak... Romantycznie.
  Park Jimin mógł nazwać się teraz najszczęśliwszą osobą na świecie. Patrzył na twarz swojego upragnionego chłopaka, który przed chwilą powiedział mu, że lubi go w ten sam sposób. Skoro więc był taki szczęśliwy, dlaczego czuł tak dużą niezręczność?
Jungkook otworzył usta by coś dodać, jednak w tym momencie ze sklepu wyszła zaginiona dwójka obładowana siatkami z jedzeniem.
Jimin wraz z Kookiem nerwowo odsunęli się od siebie i spojrzeli na boki. Za wszelką cenę próbowali ukryć swoje rumiane policzki oraz świecące oczy. O ile Jungkookowi przyszło to szybciej, o tyle Park wciąż się trząsł z emocji i nie potrafił ich opanować.
  - Te krewetkowe chrupki są całkiem smaczne - powiedział Hoseok, nie zdając sobie całkowicie sprawy z tego, jak ważny moment dla tej dwójki zepsuł.
Jimin bez wahania włożył rękę do paczki z chrupkami, którą w jednej dłoni trzymał najstarszy i poprzez zajadanie się przysmakiem próbował się uspokoić. Całą czwórką ruszyli z miejsca, kierując się do mieszkania Taehyunga, gdzie planowali zjeść jakąś kolację.
Jimin szedł pomiędzy Hoseokiem i Jungkookiem. Dzięki temu, że po swojej prawej stronie miał hyunga, mógł spokojnie częstować się kolejną porcją chrupek.
  Jego lewa dłoń co jakiś czas ocierała się o rękę Jungkooka. Jiminowi od razu podnosiło się tętno. W końcu Kookie zdecydował się przejąć inicjatywę i złapał starszego za rękę. Splótł ich palce, a gdy zdziwiony Jimin popatrzył na twarz maknae, ten jedynie się uśmiechnął i mocniej ścisnął jego drobną dłoń.
Park nie mógł zrobić nic innego niż tylko odwzajemnić uśmiech i cieszyć się z tego, że po pierwsze - w końcu zdobył serce Jungkooka, a po drugie - jego podniebienie oraz żołądek odpoczną od niezjadliwych wypieków.
~*~



^ Aaa... Padam na twarz *_* Szczerze mówiąc, nie jestem zadowolona z tego oneshota. Dlaczego? Ano dlatego, że pierwszy raz próbowałam napisać coś w trzeciej osobie. I chyba wychodzi mi to gorzej niż pisanie w pierwszej -_- I tried. W połowie tego shota się zorientowałam, że jest mi ciężko i być może właśnie dlatego go spaliłam jak Kookie ciastka dla Chimchima >.<
Więc chyba zrezygnuję z trzeciej osoby i dalej będę bawiła się w pierwszoosobowy point of view.
Początkowo miałam na tę historię nieco inny pomysł, ale w trakcie pisania wyszło... Takie o. Wybaczcie, że zrobiłam z nich naprawdę dwie nastolatki xD
Dajcie mi czas. Rozkręcę się xD
Przepraszam za błędy. Jako, że pierwszy (i pewnie ostatni) raz bawię się w trzecioosobowe pisanie może być ich dość dużo.
I jeszcze wybaczcie słabo widoczne bądź całkowity brak akapitów. Co kopiuję ładnie obrobiony tekst z worda to on i tak układa się po swojemu w poście. Ech...