poniedziałek, 5 grudnia 2016

3. Dlaczego nie zabiłem Parka Jimina


~*~
Powód nr 7: Nie zabiłem go, bo zaczął mnie inspirować.

- Hyung, mógłbyś dograć jeszcze wokal wspierający do tego?
- Namjoon, nie mam już czasu. Muszę iść… - marudziłem, nerwowo kręcąc się po ciasnym pomieszczeniu w studenckim studiu nagrań.
- Zrób to szybko i po sprawie. Jutro nagram tylko Hobiego, zmontuję wszystko i jeśli dobrze pójdzie, to podrzucę do producenta. Wiesz, jak to może nam pomóc w wypromowaniu demo.
Kliknąłem językiem, nie mając nawet jak nie zgodzić się z młodszym. Spojrzałem na niego zza szyby.
Namjoon nie tylko pomagał mi sprzedawać bity, ale też razem z Hoseokiem zaczęliśmy razem nagrywać piosenki.  Świetnie mi się z nimi pracowało! Kim miał głowę do tworzenia muzyki, znał się na rzeczy. Lubiłem siedzieć z nim w studiu i nagrywać. Ale akurat dzisiaj, potrzebowałem wolnego wieczoru.
Założyłem słuchawki na uszy i w 20 minut dograłem jeszcze to, o co poprosił młodszy.
- Dobra, hyung. Mamy to.
Usłyszawszy jego słowa, głośno odetchnąłem z ulgą.
Wyszedłem z małego pomieszczenia i od razu podszedłem do kanapy, z której zgadnąłem czarną, garniturową marynarkę.
- Kiedy dostarczysz mi pozostałe teksty? - zapytał, przesuwając przyciski na ogromnej konsolecie, po czym odwrócił się na krześle, by na mnie spojrzeć.
Wzdrygnąłem się na jego pytanie. Narzuciłem na ramiona marynarkę i podszedłem do zawieszonego, niewielkiego lustra. Poprawiłem czerwoną muszkę oraz kołnierz białej koszuli.
- Przepraszam, nie napisałem niczego nowego. Mam blokadę - powiedziałem spokojnie, zerkając na odbicie Namjoona w lustrze. Poprawiłem palcami zieloną grzywkę, by nie wpadała do moich oczu. Powinienem iść w końcu do fryzjera i pozbyć się tej pierniczonej zieleni czy tam mięty.
Ponad tydzień temu Jimin się do mnie wprowadził, a ja już pierwszego dnia miałem przez niego kolorowe włosy.
Właściwie to sam zgotowałem sobie taki los… Ale to i tak jego wina! Nie musiał przecież kłaść swojego pełnego, nowiuśkiego szamponu, obok mojego, którego de facto już nie było. Mogłem się spodziewać, że dzieciak ma jakiś specyfik, który trzyma jego włosy w przeróżnych kolorach… Ale po co się domyślać?! Min Yoongi przecież musi nauczyć się na błędach. Wyciągnąłem z tego cenną lekcję - nie brać nie swoich rzeczy. Teraz musiałem się użerać z lodami miętowymi na głowie.
Młodszy przeczesał z westchnieniem swoje srebrne włosy.
- To niedobrze, musisz się szybko odblokować. Deadline się zbliża, a ja nie dostałem od ciebie jeszcze ani jednego tekstu od... Właściwie początku.
- Wiem, Joonie, przepraszam. Ciągle szukam inspiracji. Daj mi trochę czasu.
Jak tylko upewniłem się, że wyglądam odpowiednio dobrze, podszedłem do studenta.
- Odezwę się jutro - powiedziałem na pożegnanie, po czym opuściłem studio, a następnie budynek.
Na całe szczęście nie było nigdzie samochodu Taehyunga, więc nie martwiłem się o to, że aż tak bardzo się spóźniłem. Zaraz… Nie było go.
Natychmiast wyciągnałem z kieszeni czarnych, garniturowych spodni telefon i wykręciłem numer młodszego. Na całe szczęście po pierwszym sygnale co prawda nie usłyszałem odpowiedzi, ale zobaczyłem srebrnego mercedesa, który podjeżdża pod wejście na uniwersytet. Szybko dobiegłem do samochodu i zająłem miejsce pasażera.
- Jedź, jesteśmy już spóźnieni - powiedziałem, zapinając pas bezpieczeństwa.
- Hyung, spokojnie. Hoseokie zadzwonił i powiedział, że jest obsówka, bo jedna z tancerek nie dotarła.
Nie ukrywam, że odetchnąłem z ulgą na słowa Tae.
- Też dostałeś zaproszenie? - spytał nagle, kiedy w końcu wyjechał na główną ulicę. Spojrzałem na młodszego.
- Od Jimina. Nie wypadało nie iść. Poza tym, chciałem wiedzieć czy jego ćwiczenie po nocach na coś się zdało. Sam przez niego nie mogłem spać, bo ciągle hałasował.
- Z Hobim miałem to samo. Do tego bardzo się denerwował. Nie chciał rano nic zjeść, cały czas gadał jak najęty. Wiesz, jak hyung reaguje na stres. Nieprzerwanie się uśmiecha, dużo mówi i ciągle pociera o siebie dłonie. Od wczoraj chodzi w takim stanie! Ten występ to naprawdę coś aż tak dużego? - Tae zerknął na mnie kątem oka, a kiedy przystanął na światłach, skupił na mnie całą uwagę.
- O i to jak! To świetna okazja dla tancerzy. Na widowni zasiadają grube ryby z różnych wytwórni, teatrów i innych takich. Jakby nie patrzeć, nasza uczelnia jest jedną z najlepszych, jeśli chodzi o szkolenie muzyczne, tanecznie i artystyczne, dlatego każdy szuka tutaj kogoś, kogo talent mu się przyda. A dla takiego delikwenta to otwarte drzwi do sławy - odpowiedziałem, wyciągając z kieszeni telefon. Akurat zawibrował, a na ekranie głównym pojawiła się wiadomość od Jimina.
“Umieram ze stresu! Nie dam rady”
Całe szczęście, że została wysłana kilka minut temu, przez co może odczyta mojego smsa zanim cały spektakl się zacznie.
“Jiminie, nie masz czym się przejmować. Jesteś najlepszy! Wyjdź na scenę i daj z siebie 100%. Hwaiting!”
- Nie tylko Hoseokie się denerwuje. Jimina też dopadł stres - powiedziałem, przenosząc spojrzenie z ekranu telefonu na profil skupionego Tae.
- Napisał ci?
W odpowiedzi mruknąłem jedynie ciche “mhm”. Dostrzegłem lekko unoszące się kąciki ust młodszego, a to nie zwiastowało niczego dobrego. Ten już otworzył buzię, by powiedzieć pewnie jakiś głupi komentarz, ale na szczęście zadzwonił jego telefon.
Tae nie miał za bardzo jak odebrać, dlatego wziąłem urządzenie, a widząc na wyświetlaczu jego zdjęcie z Hoseokiem i nazwę kontaktu “Hobiś ♥”, bez wahania odebrałem.
- Tae prowadzi, tu Yoongi. Coś się stało? - spytałem od razu. Po chwili jednak przełączyłem na głośnik, by i Kim mógł słyszeć co jego chłopak ma do powiedzenia.
- Aaaa jest masakra. Występ zaczyna się za 20 minut, głównej tancerki wciąż nie ma, Jiminie od stresu się pochorował i a! Właśnie! Jestem na głośnomówiącym? Okay. Tae, moi rodzice są na widowni! Mam nadzieję, że się z nimi przywitasz.
- Naprawdę? Fajnie! Może twoja mama upiecze ciasto ryżowe!
- Nie wydaje mi się, żeby jechała aż z Gwangju po to, by piec ci ciasto ryżowe Taeś - wtrąciłem. Młodszy tylko pokazał mi zaczepnie język.
- Musimy kończyć, jesteśmy już prawie pod filharmonią. Spotkamy się po spektaklu? - spytałem.
- Mhm. Trzymajcie kciuki, żeby wszystko poszło dobrze!
- Pewnie, hyung! Rozpal scenę! Hwaiting! I kocham cię!
Radosny głos Taehyunga i uśmiech, jaki sam wymalował się na jego twarzy, kiedy mówił ostatnie słowa, sprawił, że sam uniosłem kąciki ust ku górze.
Może i Tae był irytujący, rozpieszczony, zachowywał się jak dzieciak, ale dawał Hobiemu wiele miłości oraz wsparcia. Właśnie to w nim bardzo ceniłem - że całego siebie oddawał Hoseokowi.
- Ja ciebie też. Widzimy się potem!
Po tych słowach młodszego rozłączyłem się. Odłożyłem telefon Tae na małą półeczkę przy radiu.
Już po kilku minutach byliśmy na miejscu. Po pokazaniu zaproszeń weszliśmy na ogromną salę. Mieliśmy miejsca dość blisko sceny, więc przecisnęliśmy się na sam przód.
Scena, na której za chwilę miał odbyć się występ, była ogromna. Wydawała mi się jednak śliska… Bałem się, że Hoseok lub Jimin mogą się poślizgnąć.
- Hyung, denerwujesz się - szepnął do mojego ucha Taehyung, kiedy światła na widowni przygasły.
Młodszy złapał moją rękę, która drżała.
Tak naprawdę nie interesował mnie ten spektakl. Pewnie gdyby nie występ Hobiego i Jimina, nawet bym na niego nie przyszedł.
Ale chciałem wspierać Parka. Był to ważny dla niego występ i bardzo go przeżywał, a ja przeżywałem to razem z nim. Co było dość dziwne, bo przecież nie łączyły nas żadne, głębsze relacje… Chyba. Chociaż gdzieś w środku chciałem, żeby Jimin był kimś więcej.
Po baletowej partii przedstawienia, ze skoczną muzyką pojawili się breakdancerzy. Zastanawiałem się, dlaczego nie ma z nimi Parka. Przecież on zaczynał swoją przygodę z tym stylem i jakby nie patrzeć wciąż należał do grupy breakdancerów, mimo jego tanecznej wszechstronności…
Występ cholernie mi się spodobał. Klimat hip-hopu, freestyle’u był czymś co lubiłem, a nawet kochałem. Między innymi dlatego właśnie zakolegowałem się z Hoseokiem, który jako udergroundowy tancerz miał ciągle styczność z taką kulturą.
Nie zorientowałem się nawet, kiedy muzyka się zmieniła. Światło z szalonej czerwieni przeszło w spokojny fiolet, a już po chwili na środek, opanowanym krokiem, wraz z melodią wszedł Hoseok. Ubrany w luźną, białą koszulę ze srebrną nitką i czarne spodnie.
Już od początku pokazał to, na co go stać. Nie mogłem wyjść z podziwu nad tym, jak niezwykłą kontrolę nad ciałem posiadał. Był go w pełni świadomy. Żaden z jego ruchów nie był przypadkowy.
Łączył głównie taniec współczesny z poppingiem, a to okazało się strzałem w dziesiątkę. Jego talent był niepodważalny. Ze sceny biła energia, charyzma, seksowność… Wszystko to, czego oczekuje się od najlepszych tancerzy. To oczywiście nie umknęło uwadze jakiś ważniejszych ludzi, którzy siedząc za mną komentowali występ Hoseoka. Byłem dumny z przyjaciela, że pokazał się z jak najlepszej strony, a osoby, które się na tym znają, są pod wrażeniem jego umiejętności.
Tae przez cały występ nerwowo tupał nogą, a gdy w pewnym momencie Hoseokowi uniosła się koszulka, ukazując przez moment szczupły, ale umięśniony brzuch, wstrzymał oddech. Nie wiedziałem jak działał na niego Hobi, ale od tamtego momentu, Tae chyba w ogóle zapomniał o oddychaniu.
Jego występ był wspaniały. Energiczny, pełen finezji i świetnie skoordynowany. Byłem dumny z Junga nie mniej, niż jego ukochany chłopak.
Część Hoseoka i Jimina się przeplatały, dlatego kiedy w pewnym momencie na scenę wbiegł Park i razem kończyli pierwszą piosenkę, to ja zapomniałem jak się oddycha. Ubrani byli praktycznie tak samo. Z tą różnicą, że spodnie Jimina nie były dziurawe na kolanach. Do tego jego pomarańczowa czupryna bardzo wyróżniała się na tle… Właściwie wszystkiego.
Ich wspólny fragment był idealnym przejściem z mocnego szoku, jaki pozostawił w widzach performance Hobiego, do przyjęcia kolejnego występu.
Muzyka przeszła do spokojniejszej, delikatnej. Jimin został na scenie sam, klęcząc na środku. Światło z fioletowego powoli zmieniło się na punktowe, białe. Cień chłopaka padał na ekran za nim, co tworzyło magiczny klimat. Otworzyłem szerzej oczy, będąc pod wrażeniem tego, jak delikatnie, jak wspaniale Jimin wyglądał w tamtym momencie.
Kiedy zaczął tańczyć, nie chciałem nawet mrugać.
O ile Hobi połączył style, o tyle Park był ostrożniejszy i skupił się tylko na tańcu współczesnym.
Muzyka była bardzo klimatyczna, powolna, ale to w żadnym stopniu nie odbierało energii, jaką przekazywał Jimin.
Tańczył tak, jakby nikogo nie było. Jakby był sam, zamknięty w swoich czterech ścianach. Tyle emocji było wypisanych na jego twarzy… Chciałem wiedzieć, co wtedy myślał. Co czuł, kiedy tańczył. Każdy jego krok był wspaniały, dopracowany i przede wszystkim szczery. Włożył w występ całego siebie.
Mogłem odczytać z jego tańca historię - o dorastaniu, szczęściu, cierpieniu. Historię o szukaniu swojego miejsca na ziemi, o kłamstwie i miłości.
Przypomniałem sobie chwilę, kiedy Jimin tańczył ze śniegiem na dworze. Był tak samo autentyczny na scenie, co w tamtym momencie. Z tą różnicą, że teraz opowiadał dojrzałą historię, której odczytanie ścisnęło moje serce.
Czułem jak moje gardło się zaciska, a oczy napełniają słonymi łzami. Byłem zachwycony Jiminem. Jego wrażliwością, subtelnością. Był wspaniały. Był piękny.
Zabrakło mi słów, by opisać jaki niezwykły był Jimin w moich oczach.
Nie chciałem, żeby jego występ się kończył, jednak to musiało nastąpić. Jimin spokojnie zszedł ze sceny, wymijając się ze wchodzącymi tancerkami.
- Y-Yoongi hyung, możesz już tak mocno nie ściskać mojej ręki?
Usłyszawszy przy uchu szept Taehyunga, wróciłem na ziemię.
Performance Jimina wzbił mnie na wyżyny, oderwał od świata i przeniósł w zupełnie inne miejsce. Magiczne miejsce.
Spojrzałem na moją dłoń, która kurczowo ściskała palce Tae. Te były już prawie sine…
Hoseok mnie zabije.
[...]
Do domu wróciłem sam. Jimin musiał zostać, ponieważ zainteresowało się nim kilka osób.
Ciągle wracałem myślami do tańca Hoseoka, ale przede wszystkim Jimina.
Wpadłem do swojego pokoju. Po podłodze walały się kartki papieru, jakieś kolorowe koszulki, butelki po napojach, papierki od słodyczy. Depcząc wszystko wszedłem do środka. Podszedłem do rozkopanego łóżka. Od razu zapaliłem lampkę na czarnej szafce obok i wygrzebałem z szuflady jeden, niezapisany zeszyt oraz długopis. Zdjąłem marynarkę, rozplotłem muszkę, odpiąłem dwa pierwsze guziki koszuli i po turecku usiadłem na łóżku, zapisując każde słowo, każdą myśl, jaka narodziła się w trakcie oraz po występie Jimina.
Nie wiem jak długo siedziałem nad zeszytem. Nie wiem ile tekstu napisałem. Nie wiem, ile łez w trakcie pisania i wspomninania zebrało się w moich oczach.
W końcu znalazłem swoje natchnienie, swoją inspirację. To Jimin był tym, który pozwolił mi się odblokować i wypełnił mój pusty umysł.
Pisałem o nim. Zawarłem w tekstach nie tylko swoje uczucia względem Parka, ale i historię opowiedzianą przez niego dzięki tańcowi oraz naszą.
Jimin wrócił do domu dość późno, ale nawet nie zwróciłem na to uwagi. Dotarło to do mnie dopiero, kiedy wszedł do pokoju i stanął przy łóżku, praktycznie pochylając się nade mną.
- Hyung? Myślałem, że już śpisz. Jest po 2 w nocy - powiedział z troską w głosie.
Nie odpowiedziałem mu. Oplotłem ręce na jego pasie i przyciągnąłem do siebie.
Jimin stał przy krawędzi, a ja tuliłem się do jego torsu. Wciągałem słodki zapach chłopaka, dotykałem go, a mimo wszystko wydawał mi się taki odległy, nieznany. Bałem się, że jeśli teraz go puszczę, to zniknie. Tak jak motyl, którym był na scenie.
Poczułem jak mała dłoń Jimina wplątuje się w moje włosy i z czułością je przeczesuje. Było to bardzo przyjemne uczucie. Błogie.
- Jiminie, dziękuję.
- Ty? Dziękujesz? Za co?
- Za to, że jesteś moją inspiracją - szepnąłem.
W odpowiedzi dostałem jedynie ciepły uśmiech oraz delikatny pocałunek w czubek głowy, który tylko uświadomił mnie w tym, że chcę mieć Jimina, by inspirował mnie cały czas.

Powód nr 8: Nie zabiłem go, bo był miliard razy silniejszy ode mnie.

- Park Jimin! Chodź tutaj i mi pomóż! - zawołałem z łazienki.
- Co się stało?
Chłopak niemalże od razu pojawił się w drzwiach.
- Mógłbyś podać mi lampę ledową? - poprosiłem, wskazując palcem małą paczuszkę na blacie. Młodszy wyjął z niej leda, po czym bezzwłocznie mi go podał, zabierając przy tym tego przepalonego.
- Samodzielne zmienianie tej żarówki na pewno jest bezpieczne? - spytał.
Skrzyżował ręce na piersi i bacznie przyglądał się temu, jak umieszczam w suficie żarówkę i łączę ją z kabelkami.
- Nie żarówki, tylko lampy ledowej. Nie wiem czy jest bezpieczne, ale ktoś to przecież musi zrobić. Obaj chcemy przecież mieć światło w łazience - powiedziałem szybko, by po chwili przykręcać obudowanie lampki z otwartą buzią.
- Dziwne są te żarówki.
- Lampy - poprawiłem go znowu. - Zużywają mniej energii i świecą najdłużej. Do tego w przeciwieństwie do innych żarówek, nie nagrzewają się szybko.
Przykręcałem małą obudowę okrągłej lampki starannie i dokładnie. Już miałem dokręcić ostatni raz, kiedy śrubokręt zsunął mi się w ręki, wbił w niedokręcony okrąg i lekko go wygiął.
Przekląłem pod nosem.
- Podasz mi najmniejszy śrubokręt? - Ponownie wskazałem palcem na blat przy umywalce, tym jednak razem pokazując Parkowi czarno-czerwoną skrzynkę, w której znajdowała się potrzebna rzecz. Młodszy bez słowa wygrzebał z niej śrubokręt. Podszedł do mnie i wyciągnął rękę do góry, bym z drabinki nie musiał się schylać.
- Zepsułeś?
Na jego pytanie westchnąłem głośno.
- Nie, nie zepsułem. Zrobiłem to specjalnie, żeby poprawić błędy fabryczne - burknąłem zły.
Nacisnąłem małym śrubokrętem wygięte miejsce. By jednak wszystko wyglądało na nienaruszone, musiałem ponownie odkręcić i wkręcić najmniejszą śrubkę. Miałem jednak problem z jej wykręceniem. Próbowałem w jedną stroną, w drugą, ale ta uparcie nie chciała wyjść.
- Szlag - mruknąłem, ponownie starając się ją odkręcić.
Jakim cudem?! Przecież jeszcze kilka chwil temu wyszła bez problemu!
- Zejdź, ja to zrobię.
Spojrzałem na Jimina z góry.
- Nie wiem, czy ci się uda. Dokręciłem ją chyba zbyt mocno. Ale skoro tak bardzo chcesz kozaczyć… - Wzruszyłem pewnie ramionami i ostrożnie zszedłem z metalowej drabinki.
Park od razu wspiął się na górę. Uniósł ręce, przyłożył śrubokręt do śruby, przekręcił raz, drugi i… cholera, udało mu się!
- Hyung, ona nie była aż tak mocno zakręcona - powiedział z góry, w duchu pewnie się ze mnie śmiejąc. Poczułem się obrzydliwie upokorzony. Znowu. I to przez taką ciepłą kluchę jak Park Jimin.
- No bo ją poluzowałem!
Jimin zaśmiał się ironicznie i zszedł na dół. Oddał mi śrubokręt, a sam zajął się złożeniem drabiny. Korzystając z tego, że wyciągnąłem wszystkie narzędzia, chciałem dokręcić jeszcze śruby przy kurkach w prysznicu. Wszedłem więc do kabiny i uklęknąłem przy zaworach. Nie zwróciłem nawet uwagi, kiedy Park podszedł i puścił wodę. Zimne, jak malutkie kostki lodu kropelki od razu zmoczyły mnie całego.
- Park Jimin! - wrzasnąłem. Wytarłem dłonią oczy, zaczesałem lecące na twarz włosy i stanąłem na nogi, od razu piorunując wzrokiem młodszego. Jimin jedynie się śmiał, łapiąc za brzuch, ledwo w ogóle mogąc nabrać do płuc powietrza.
- Umrzyj!
Ile czasu musi minąć, zanim ten karzeł przestanie upokarzać mnie na każdym kroku?!

Powód nr 9: Nie zabiłem go, bo podzielał moje szczęście.

Patrzyłem na swój stan konta, wciąż nie mogąc uwierzyć, jaka kwota się na nim znajduje.
Ściskając w dłoni wyciąg, stałem przy oknie. Od dobrych kilkunastu minut trwałem w tej jednej pozycji, wzrokiem badając każdą kolejną operację, jaka działa się na moim koncie.
- Kurwa mać - mruknąłem pod nosem. Odsunąłem się od okna. Odłożyłem dokument na szafkę, jednak po chwili ponownie ją złapałem.
- Yoongiś, wróciłem!
Do moich uszu dotarło wołanie Jimina, jednak nie zwróciłem nawet na niego najmniejszej uwagi. Położyłem się na łóżku i wyciągnałem przed siebie dłonie z papierem, by jeszcze raz zerknąć na dostępne środki.
To niemożliwe…
- Hyung?
Park przekroczył niepewnie próg pokoju. Westchnął, kiedy zobaczył mnie z wyciągiem konta w rękach.
- 3 500 085 wonów, Jimine - szepnąłem, zerkając na młodszego.
Chłopak miał nieco przestraszoną minę, kiedy podałem mu taką kwotę. Bezzwłocznie podszedł do łóżka i wyrwał mi kartkę z rąk. Przekręciłem się wtedy na brzuch, chowając twarz w ciepłej pościeli.
Park przestudiował szybko całe saldo.
- Aż tyle? Skąd?
Czarnowłosy usiadł obok. Założył nogę na nogę. Oparł łokieć o kolano i ułożył na ręce brodę.
- Jakiś producent kupił od Namjoona nasz wspólny bit. Dzisiaj Joonie podzielił między nami tę kwotę i wysłał… A to tylko początek, bo przesłuchali nasze demo, które nagraliśmy też z Hobim i jutro mamy całą trójką iść na rozmowę - urwałem. Uniosłem się nieco na łokciach i odwróciłem głowę tak, by móc zerknąć na Jimina. - Chcą podpisać z nami stały kontrakt.
- To wspaniale! Powinieneś się cieszyć, hyung! Przecież tworzenie muzyki było twoim marzeniem! - powiedział wesoło. Odrzucił na bok kartkę, która powoli opadła na podłogę. W tym czasie Jimin rzucił się na mnie i mocno przytulił do moich pleców.
- Jimin… Ja podpiszę stały kontrakt…
- Hyung! Podpiszesz stały kontrakt!
Musiałem to powtarzać tak często, dopóki to do mnie dotrze. Nie mogłem uwierzyć w to, że moje marzenia właśnie się spełniały. Wszystko się zmieni! Nie będę musiał się martwić o żaden grosz. Nie będę obwiniał się za to, że nie wspomagam rodziców. Jak ja w ogóle do tego doszedłem…
Zrzuciłem Jimina ze swoich pleców i podszedłem do okna. Położyłem ręce na biodrach i popatrzyłem na ulicę. Nagle wszystko, co wydawało mi się znane, wyglądało zupełnie inaczej. Bardziej… kolorowo. Przestałem nienawidzić tego miejsca. Dzięki niemu spełniałem swoje marzenia! To takie ciepłe, miłe uczucie, kiedy ktoś docenił moją ciężką pracę.
- Jimin! Ja podpiszę stały kontrakt! - wykrzyczałem z szerokim uśmiechem na ustach, odwracając się twarzą do młodszego. Chłopak od razu podłapał mój dobry nastrój. Podszedł do mnie i jak tylko podskoczyłem, podskoczył ze mną! To było takie pięknie!
- Jestem taki szczęśliwy!
Czułem, jak moje gardło zaczyna drżeć. Wykrzyczałem to tak głośno, że cała dzielnica mogła to usłyszeć. Ale nie mogłem inaczej. Targały mną takie emocje! Wszystko to jeszcze podsycał Jimin, który zaczął skakać ze mną. Złapałem go za ręce i razem odrywaliśmy się od ziemi, dodatkowo jeszcze kręcąc po pokoju.
- Gratulacje! Ale się cieszę! - pisnął radośnie. Splótł nasze palce, po czym delikatnie ścisnął moje ręce, by przypadkiem się ode mnie nie oderwać.
Skakaliśmy przez jeszcze dłuższy moment. Przestaliśmy dopiero, kiedy zabrakło mi oddechu. Stanąłem w miejscu. Jimin nagle zmniejszył dystans między nami i puścił moje ręce. Oplótł je na mojej szyi, by mocno się przytulić.
- Hyung, jesteś wspaniały - szepnął tuż przy moim uchu. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy to powiedział.
Przez moment nie wiedziałem co powinienem zrobić. Byłem tak zadowolony, że nie potrafiłem ustać w miejscu. Chciałem wyjść na ulicę i mówić każdemu przechodniowi o tym, że nie ma w życiu piękniejszego momentu niż ten, kiedy marzenia przestają być tylko i wyłącznie marzeniami.
Ale miałem przy sobie Jimina, bez którego te fantazje by się nie spełniły. To on był przecież ich częścią.
Oplotłem ręce na talii młodszego i wtuliłem go w siebie. Oparłem policzek na jego ramieniu i uśmiechnąłem sam do siebie.
- Jimine, idziemy to uczcić - szepnąłem, odsuwając się od czarnowłosego.
- Pizza?
- Pizza.

Powód nr 10: Nie zabiłem go, bo uwielbiał moją muzykę.

Scena była ogromna.
Przede mną - mnóstwo miejsc, które dzisiejszego wieczoru zapełnią się po brzegi.
Za mną - ogromny ekran, który mienić się będze przeróżnymi obrazkami, utrzymanymi w klimacie ciężkiej, hip-hopowej piosenki.
Ściskałem w dłoniach mikrofon, czując się w środku jak małe dziecko, które stoi przed zupełnie nowym, nieznanym światem.
- Yoongi-shi, proszę, to lista kolejności - manager podał mi papier, który niezwłocznie przejrzałem. Potem po prostu złożyłem kartkę na pół i wsunąłem do tylnej kieszeni spodni. Przy okazji poprawiłem też słuchawkę w uchu, by nie zsuwała się w trakcie próby.
Zerknąłem w stronę kulis, zza których na scenę właśnie wchodził Hoseokie.
- Już jestem - powiedział spokojnie, przerzucając mikrofon to z jednej, to z drugiej strony.
W świetle, które co chwila zmieniało swój kolor, ciężko było mi dostrzec twarz Hoseoka.
Nie był on do końca przekonany co do zajęcia się rapem, szczególnie, że szkolił się wokalnie, ale głównie tanecznie. Niemniej jednak miał w swoim sposobie rapowania, coś, co urzekało i przyciągało uwagę. Był oryginalny, niepowtarzalny, brudny, ale przy tym piękny.
Dlatego bardzo cieszyłem się, kiedy mimo wszystko zgodził się podpisać kontrakt i występować z nami na scenie. Jeśli jednak nie będzie tego czuł, jeśli stwierdzi, że woli tańczyć, nie będę go siłą zatrzymywał. Przecież nikt inny tak jak Hoseok nie zasługuje na spełnienie swoich marzeń.
- No nareszcie. Ile można siedzieć w łazience! - Namjoon zerwał się z siedzenia przy brzegu sceny. Jego niski, męski głos rozbrzmiał donośnie po całej sali, nawet bez dodatkowego nagłośnienia.
W ogóle się nie stresował. Był pewny siebie i swojej muzyki. To mi w nim bardzo imponowało. O ile ja miałem zawsze jakieś wątpliwości, o tyle on nie miał ich nigdy.
- Możemy od razu zacząć z pierwszym kawałkiem? - spytał blondyn do mikrofonu, by dźwiękowiec po drugiej stronie sali go usłyszał.
Już po chwili rozbrzmiała znajoma melodia, a wraz z nią delikatny stres przed pierwszą, oficjalną próbą zniknął.
Po framencie Namjoona i Hoseoka, mogłem w końcu dojść do mikrofonu. Pewnie zacząłem swoją część. Chodziłem po scenie, przy okazji badając i oswajając się z nią. Gdy spojrzałem na miejsca w pierwszym rzędzie, dostrzegłem Jimina i Taehyunga, którzy zajmowali siedzenia. Wyskoczyli niby tylko po picie, ale nie było ich pół godziny!
Hoseok męczył się, błagał cały stuff, żeby mogli wejść, oni tak w trakcie sobie wychodzą, a potem wracają, jak gdyby nigdy nic?!
Musieliśmy z Hobim się za nich wstydzić!
No dobra, przynajmniej ja. Hoseokie cieszył się jak głupek, bo miał obok siebie swoje kochane słoneczko, któremu właśnie posyłał uroczego, dyskretnego buziaka.
- Na scenie masz być hardkorowym raperem, a nie ciepłą kluchą, Hobi! - skarcił go od razu Namjoon, co trochę mnie rozbawiło. Przez to, że chciało mi się śmiać, całkowicie zjechałem z tonacji.
Wtedy muzyka ucichła, a manager podniósł się z siedzenia i machnął ręką do dźwiękowca, by od nowa puścił utwór.
- Jeszcze raz, skupcie się!
- Przepraszam - powiedziałem skruszony, wycofując się nieco w głąb sceny. Kolejne piosenki szły nam naprawdę dobrze. Czułem, że od każdego z nas bije energia, co chyba udzieliło się naszym wszystkim, obecnym słuchaczom. Nie tylko Jiminowi i Tae, ale też stylistkom, oświetleniowcowi, który za konsoletą poruszał się w rytm bitu, i jeszcze paru innym osobom. Nawet właściciel obiektu był zachwycony naszym występem. A przecież to tylko próba!
Co jakiś czas zerkałem na Jimina oraz Taehyunga. Wstali z miejsc i razem z nami śpiewali refren. Jakoś tak cieplej na sercu mi się zrobiło, kiedy Jimin wykonywał mój part razem ze mną. Za każdym razem widziałem, że ruszał ustami za tekstem dokładnie wtedy, kiedy ja robiłem to samo.
Przy ostatniej piosence ukucnąłem przy brzegu sceny blisko miejsca, gdzie była dwójka młodszych. Wyrzucając z siebie tekst patrzyłem prosto na Jimina, który sam podszedł do mnie i pomimo głośnej muzyki oraz słuchawki w uchu, mogłem usłyszeć, że śpiewał razem ze mną, trafiając idealnie w każde słowo.
Trwaliśmy tak dłuższą chwilę, dopóki mój fragment się nie skończył, a wraz z nim cała piosenka.
Widziałem ten uroczy, serdeczny uśmiech Jimina, którym obdarzał mnie, patrząc się bezczelnie w moje oczy.
Nie mogłem się powstrzymać i sam lekko się uśmiechnąłem. Uniosłem rękę, po czym poczochrałem jego czarne włosy.
- Nie sądziłem, że znasz cały tekst - powiedziałem, cofnąwszy dłoń.
- Słucham waszej płyty bez przerwy. Nauczyłem się przy okazji.
Pokiwałem deliaktnie głową, ani na moment nie odwracając wzroku od młodszego.
- Po prostu uwielbiam twoją muzykę. Jest naprawdę świetna - dodał, opierając się rękami o krawędź sceny.
Gdy to powiedział, poczułem napływające szczęście. Usłyszenie tego od Jimina było cenniejsze niż te same słowa wypowiedziane przez najlepszego rapera wszech czasów.
Póki Parkowi się ona podobała, nic więcej nie miało znaczenia. Tym bardziej, że pisząc 3/4 moich tekstów, miałem przed oczami samego Jimina. Przecież to on był tą iskierką, która na nowo zapaliła we mnie ogień do pisania.
- Dziękuję. To najpiękniejszy komplement, jaki usłyszałem.
Czułość w moim głosie zaskoczyła nawet mnie. Ale nie mogłem nic na to poradzić.
- Tylko szybko się rozpraszasz, hyung. I kiedy wchodzisz na za wysokie dla siebie tony bardzo drży ci głos - powiedział przepełniony pewnością siebie, zaczepnie klepiąc mnie w kolano.
- Idź ty, kurduplu jeden - burknąłem. Stanąłem na nogi i wycofałem się na środek sceny.
Będzie mnie pouczał?! Jeszcze czego! Muzyka to mój dział. Niech on się zajmie swoim tańcem! Ja mu przecież nie mówię, że wysoko nie podskoczy, bo ma tylko 175 cm wzrostu albo, że baletmistrzem z takimi umięśnionymi udami to nie zostanie!


5 komentarzy:

  1. No to jedziemy dalej <3

    Fajnie, że coś ruszyło, robią, nagrywają!

    O ja pierdzielę, ale on ma szcęście :D Zeilone kudły <3


    w ogóle, powiem ci, Minuś, że ta historia bardzo mnie wciągnęła.
    Masz ciekawe opisy, sceny i emocje bohaterów.

    Jiminie od stresu się pochorował – KURDE KURDE KURDE, też tak potrafie :(

    Ale chciałem wspierać Parka. Był to ważny dla niego występ i bardzo go przeżywał, a ja przeżywałem to razem z nim. - znowu coś uroczego :3

    Przypomniałem sobie chwilę, kiedy Jimin tańczył ze śniegiem na dworze. Był tak samo autentyczny na scenie, co w tamtym momencie. - Właśnie, ten taniec w śniegu też był wspaniały.

    Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa i wena się pojawiła, no, to po prostu potrzebował bodźca. A był nim Jimin. Piękne <3

    - Dziwne są te żarówki.
    Lampy
    Nie mogę z nimi normalnie :D

    Boże, czemu ja tyle cytuję <3

    Widze, że już mi się komentarz rozjebał.

    Poczułem się obrzydliwie upokorzony. Znowu. I to przez taką ciepłą kluchę jak Park Jimin. <3 <3
    No bo ją poluzowałem! - OCZYWIŚCIE, TAK, TAK.

    Sytuacja z prysznicem <3

    Jeeeeeeeeeeeeeeej, tak się cieszę, że komuś podobają się ich kawałki <3
    Kasa to jednak ważna rzecz w życiu.

    I ta reakcja na kontrakt <3 Bardzo lubię, jak ludzie się tak cieszą od serca <3

    Na scenie masz być hardkorowym raperem, a nie ciepłą kluchą, Hobi! - O MAJ GAD :D :D :D

    I Jimin, który ”uwielbia jego muzykę, bo jest świetna” <3 Boże, jak ja uwielbiam to opo :D

    że baletmistrzem z takimi umięśnionymi udami to nie zostanie! - CHCĘ ZOBACZYĆ UMIĘŚNIONE UDA <3 #teamUda <3

    kolejny słodki rozdział, który baaaardzo poprawił mi dzisiaj nastrój, a wiesz, że miałam spierdolony. Dziękuję ci za to :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwwww dziękuję ♥ Naprawdę się cieszę, że seria ci podeszła i się podoba ^^

      Faceci tak mają xD Zawsze "poluzowali" xD
      No ważna, ważna. Mówi się, że pieniądze szczęścia w życiu nie dają... No bo nie dają, ale wiadomo - lepiej mieć, niż nie mieć. Pieniądze w ogóle są kłopotliwe *_*

      No bo Hobi to przecież takie słoneczko ♥ To typ: Get u a men who can do both xD

      #umięśnioneudasąboskie

      Oooo <3 Znowu mi zrobiłaś dzień *_* Chyba się zaraz popłaczę ;__;
      Dziękuję ♥♥♥

      Usuń
  2. Słodziachne!
    Rany, codziennie ty zaglądam czekając na kolejną część haha
    Tak mnie uzależniłaś od tego ficka
    Zaczęłam się śmieć, kiedy Yoongi zaczął cieszyć się jak dziecko z kontraktu haha
    Rany, i jeszcze te rozmowy o muzyce <3
    "Ja mu przecież nie mówię, że wysoko nie podskoczy, bo ma tylko 175 cm wzrostu albo, że baletmistrzem z takimi umięśnionymi udami to nie zostanie!" - Wygrałaś!!!
    Śmiałam się dobre 10 minut z tego XD
    Następny plisss, bo już nie mogę T.T
    Wenyy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Naprawdę? Ooo <3 Przepraszam, nie chciałam uzależniać! *_*
      Serio się z tego śmiałaś? To miło mi, że mogłam cię jakoś rozbawić ^^ Od razu mi się cieplej na serduszku robi, kiedy o tym pomyślę.
      Sorki nooo! Wytrzymaj xD Jutro wstawię, albo nawet jeszcze dzisiaj, jak tylko go zredaguję. Miałam to zrobić wczoraj, ale coś mi nie pykło :/
      Dziękuuuję ♥♥♥

      Usuń
  3. "Zrobiłem to specjalnie, żeby poprawić błędy fabryczne - burknąłem zły." MISTRZ <3
    Fluff, fluff i jeszcze raz dobrze napisany fluff. Moje tak rozbite ostatnio serduszko tak tego potrzebuje.

    OdpowiedzUsuń