piątek, 9 grudnia 2016

4. Dlaczego nie zabiłem Parka Jimina


~*~


Powód nr 11: Nie zabiłem go, bo pożądałem tylko jego.

Ostatnie dni były cholernie ciężkie. Zaliczenia i końcowe egzaminy, koncerty, tworzenie - wszystko zajmowało czas. Akurat wtedy chciałem, żeby doba miała więcej niż 24 godziny. Nie miałem czasu jeść, a co dopiero spać! A uwielbiałem spać!
Jimin przeżywał to samo co ja. Zadzwonił do niego jeden z ludzi, którzy byli obecni na spektaklu. Po rozmowie podpisał umowę i praktycznie całe dnie miał zajęte. Latał od uczelni do teatru, od teatru znowu na uczelnię, potem do domu, szedł spać i od nowa to samo. Wiedziałem, że był bardzo szczęśliwy, ponieważ został doceniony. Sam podzielałem tę radość. Niestety żaden z nas nie miał ani okazji, ani siły, żeby świętować jego sukces.
Jeśli mam być szczery, to było mi trochę przykro z tego powodu. Dlatego chciałem to zrobić w swój wolny wieczór, chociaż od momentu, kiedy mi o tym powiedział, minęło sporo czasu. Park nie miał zajęć następnego dnia, więc będzie mógł spokojnie spać do południa. Inaczej ze mną.
Musiałem następnego dnia wstać wcześnie, ale to był ostatni dzień, zanim z Namjoonem i Hoseokiem polecimy na drugi koniec Korei, by promować pierwszy album.
Wiedziałem, że Jimin wróci do domu pewnie koło północy. Dlatego nie zdziwiłbym się, gdyby był wymęczony. Ale Park zawsze znajdował w sobie siłę, by spędzić ze mną chociaż pięć minut. Chciałem obejrzeć z nim film, zjeść coś dobrego, spędzić czas i przede wszystkim odpowiednio mu pogratulować. Kupiłem z tej okazji mały prezent w postaci srebrnego pierścionka.
Jimin skarżył mi się jakiś czas temu, że na jednej z prób zgubił swoją całą biżuterię, jaką wówczas przy sobie miał, a wraz z nią tę jedną, grubą, srebrną obrączkę, która podobno przynosiła mu szczęście.
Pomyślałem, że ucieszy się z takiego prezentu. Szczególnie, że na punkcie świecidełek miał swoją małą obsesję, a w szczególności srebrnych. Kolekcja jego pierścionków i kolczyków z tego kruszca była większa niż czapek i bielizny… Ale tylko jedną z obrączek nosił prawie cały czas na palcu - podobną do tej, którą mu kupiłem.
W końcu mogłem sobie pozwolić na to, by kupić mu coś ładnego. Chciałem chociaż w ten sposób mu pogratulować i przy okazji wyrazić wdzięczność. Już dawno zresztą powinienem mu podziękować za to, że po prostu przy mnie był.
Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wielką rolę odegrał w moim życiu. Chciałem mu to też uświadomić. Przecież dzięki jego upartości i pomocy odbiłem się nieco od finansowego dna. Cały on był dla mnie inspiracją. To on był moim trybikiem, który ponownie poruszył mnie do życia.
Coraz częściej zresztą przyłapywałem się na tym, że myślałem o Jimine w nieco inny sposób. Nie widziałem w nim tylko przyjaciela. Patrzyłem na niego jak na osobę, z którą mógłbym spędzić swoje życie. I to mnie przerażało.
Wygodnie ułożyłem się na rozłożonej kanapie. Tylko czekałem, aż Park wróci do domu. Leżałem pod kocem, zapisując w telefonie kolejny tekst piosenki, a potem oglądałem telewizję. Kiedy po którejś godzinie Jimin w końcu wszedł do mieszkania, wyszedłem mu na spotkanie.
- Nie śpisz jeszcze? Przecież jutro musisz jechać.
Jimin nie potrafił ukryć zdziwienia. Zdjął buty, zanim wszedł w głąb mieszkania. Odłożył kluczyki z breloczkiem w kształcie dolara na komodę, a potem przeszedł do salonu.
- Coś ty wymyślił, hyung? - spytał, kiedy zobaczył rozłożoną, obłożoną poduszkami i kocykami kanapę, miski z jedzeniem oraz puszki z colą.
- Bo ten… - zacząłem. Nalge poczułem, jak nie potrafię wydobyć z siebie żadnego słowa.
Dlaczego?!
Wziąłem szybki oddech i zdecydowałem się podejść do tego z dystansem, bez większego zainteresowania.
- Nie uczciliśmy twojego sukcesu, prawda? Trzymaj, to dla ciebie - powiedziałem spokojnie, a potem, niby od niechcenia, podałem mu małe pudełeczko z pierścionkiem. Wewnętrznie jednak skakałem z podniecenia i ciekawości. Nie było opcji, żeby mu się nie spodobał!
Jimin przyjął ode mnie prezent. Lekko uchylił wieczko, a widząc srebrny pierścień, zaświeciły mu się oczy.
- Hyung, to dla mnie? - spytał niepewnie.
- Nie, dla mnie. Oczywiście, że dla ciebie.
Młodszy wyjął pierścień z pudełeczka. Odłożył je na szafkę obok, a potem wsunął w moją dłoń biżuterię.
- Załóż mi na palec - poprosił, na co aż otworzyłem szerzej oczy.
- Jeszcze czego. Nie kupiłem go, żeby ci się oświadczyć - odburknąłem, patrząc na twarz młodszego ze zniesmaczoną miną. Była to trochę krępująca sytuacja.
- Nie proszę cię o to, żebyś zapytał o moją rękę. Będzie mi jednak bardzo miło, jeśli po prostu mi go założysz. Wtedy na pewno przyniesie mi szczęście.
- Jiminie, nie przekonasz mnie do tego żadnym argumentem. - Pokręciłem przecząco głową, nie odwracając wzroku od młodszego.
Chłopak chwilę się zamyślił.
- Jesteś pewny?
- Jak tego, że ziemia jest okrągła i że więcej nie urośniesz.
Skrzyżowałem ręce na piersi, dumnie unosząc głowę. Chyba wyostrzył mi się humor. Ale przez to czułem się jakoś zadowolony.
Park uśmiechnął się i nerwowo przygryzł wargę. Spojrzał w górę, jakby szukał czegoś, przez co zmięknę.
Ha, niedoczekanie jego!
- Jiminie, nie wysilaj się. Szkoda twojego czasu - powiedziałem, po czym włożyłem pierścionek do pudełka.
Odwróciłem się. Posłałem chłopakowi uśmiech i wyciągnąłem rękę, by pocieszająco pogłaskać go po włosach. Park jednak mnie zatrzymał, łapiąc za nadgarstek. Byłem nieco zdziwiony jego ruchem.
Nie zdążyłem jednak nic powiedzieć, bo Jimin mocno przyciągnął mnie do siebie i bez najmniejszego wahania przycisnął swoje wargi do moich.
Byłem w szoku. Nie wiedziałem, co powinienem zrobić, jak się w ogóle ruszyć, na czym skupić.
Wszystkie uczucia jakie w sobie miałem rozlały się po moim ciele i momentalnie poczułem, jak robi mi się gorąco.
Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że mimochodem uniosłem ręce. Położyłem je na policzkach Jimina i czule pogłaskałem je kciukami.
Odwzajemniłem jego pocałunek, przelewając w niego wszystko to, co czułem. Jakbym chciał w ten sposób powiedzieć Parkowi, że jest dla mnie kimś bardzo ważnym.
Jego usta były wspaniałe. Miękkie, nawilżone, pełne. Prosiły się o pocałunki.
Jimin smakował tak wspaniale. Chciałbym móc codziennie smakować tych ust, codziennie przeżywać to przyjemne, rozchodzące się po ciele ciepło.
Park delikatnie pchnął mnie plecami na szafę, przy której staliśmy. Syknąłem, kiedy poczułem jak drewniany uchwyt wbija się bezlitośnie w bok. To jednak nie było najważniejsze. Ból zaraz minie.
Na moment oderwał się ode mnie. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, kiedy dostrzegł czerwone wypieki na mojej bladej twarzy.
Potem bez większych ceregieli ponownie przywarł ustami do moich, wcześniej lekko zwilżając je koniuszkiem języka. Po chwili wsunął mięsień pomiędzy moje wargi. Pieścił nim podniebienie, badał dokładnie moje wnętrze. W końcu sam uruchomiłem swój język i splotłem go z tym młodszego.
Smakowałem Jimina jak najlepiej tylko potrafiłem. Kosztowałem jego warg, które swoją słodyczą prosiły się o to, by spijać z nich każdy pocałunek.
Moje dłonie niekontrolowanie zsunęły się na jego brzuch. Zaczepiłem je na jednym z guzików białej koszuli z czarnymi wzorami. Przez głowę przeszła mi myśl, że jeżeli pójdziemy o krok dalej, to prawdopodobnie wszystko się skończy: nasza przyjaźń, dobre, kumpelskie relacje. Ale może pójdzie to w zupełnie odwrotną stronę?
W sumie… nieważne. Co ma być, to będzie.
Póki mogłem mieć Jimina dla siebie, chciałem to wykorzystać i zaryzykować.
Pewnym ruchem wyciągnąłem jego koszulę ze spodni i przejechałem rękami do szyi, by odpiąć pierwszy guzik.
Czułem, jak Park uśmiecha się spod pocałunku, a mi z każdą chwilą zaczyna brakować oddechu.
Wariowałem.
Zabierał każdy mój łyk powietrza i zastępował go sobą.
W końcu jednak oderwał się od moich ust, by przywrócić mi oddech, a sam zjechał pocałunkami na moją szyję. Muskał ją delikatnie, kreśląc mokrymi wargami ścieżkę od linii szczęki do obojczyków.
Ręce mi drżały coraz bardziej przy każdym odpiętym guziku. Czułem, jakby nogi odmawiały mi posłuszeństwa.
Wyszedłbym na słabiaka, który nie potrafi się kontrolować. Zanim więc jak zestresowana dziewica osunąłem się na ziemię, pchnąłem Parka nieco w tył, a gdy jego nogi spotkały się z krawędzią kanapy, usadziłem go na niej. Sam okrakiem spocząłem na udach młodszego.
Z nieco większą pewnością odpiąłem już ostatni guzik koszuli, którą momentalnie zdjąłem z Parka. Przejechałem palcami po jego brzuchu i dopiero teraz dotarło do mnie, że Jimin schudł.
I to dużo.
Nie był już taki umięśniony jak wtedy, kiedy go poznałem. Oczywiście jego brzuch wciąż był zarysowany mięśniami, ale mniejszymi. One tylko zdradzały, że ten sześciopak, boski abs kiedyś tutaj był i być może wróci.
Poczułem jak chłodne dłonie Jimina wsuwają się pod mój luźny t-shirt i błądzą po plecach. Sam Park bezczelnie patrzył się na moją twarz, a ja wlepiłem wzrok w jego tors. Nie do końca wiedziałem, czy byłem bardziej zaskoczony jego szczuplejszym ciałem, zawiedziony czy zafascynowany…
Kreśliłem paznokciami czerwone kreski na jego klatce piersiowej oraz brzuchu. Chwilę mu się przyglądałem, a potem delikatnie pochyliłem, by złączyć nasze wargi w pocałunku.
Wsunałem dłoń pomiędzy jego włosy, a po chwili lekko za nie pociągnąłem.
Jimin jęknął seksownie. Zjechał dłońmi na moje pośladki, które pogładził i mocno ścisnął.
Nie, nie pozwolę mu się teraz dobrać do mojego tyłka.
Nie miałem oczywiście problemu z byciem pasywem, zwykle nawet mi przypadała ta rola, ale chciałem zdominować Jimina. Musiałem to zrobić teraz, bo Park miał naprawdę wspaniałe warunki do tego, żeby być na górze. Ale nie dzisiaj.
Chciałem słyszeć, jak krzyczy moje imię.
Chciałem widzieć, jak przeze mnie traci kontrolę.
Chciałem czuć, że należy tylko do mnie.
Popchnąłem Parka plecami na kanapę i sam się pochyliłem, żeby nad nim zawisnąć. Spojrzałem w jego ciemne tęczówki, po czym złożyłem motyli pocałunek na jego ustach.
Szybko jednak zacząłem atakować wargami jego szyję. Nie spodziewałem się tego, że Jimin jest taki wrażliwy na dotyk. Czułem, jak zaciskał palce na mojej koszulce. Szybko jednak zdecydował się zdjąć ze mnie górną część garderoby.
Wyrwałem z gardła Parka głośne westchnięcie, kiedy otarłem swoje krocze o jego.
- Jiminie, pragnę cię - szepnąłem wprost do jego ucha, które już po chwili zostało przeze mnie ucałowane.
Młodszy delikatnie uniósł biodra, niecierpliwie ocierając się o mnie. Cicho jęknął, kiedy zsunąłem dłoń na jego podbrzusze, a następnie przejechałem palcami po całej długości jego twardniejącej w spodniach męskości.
Chciałem słyszeć więcej tych rozkosznych dźwięków.
Mógłbym cackać się z jego spodniami, zmysłowo i pobudzająco kąsać gumkę bielizny… Ale po co?
Byłem zbyt podniecony by użerać się z takimi rzeczami. Poza tym wiedziałem, że zbędne odzienie przeszkadza nie tylko mi, ale również Parkowi.
Bez wahania zsunąłem z jego bioder pozostałe ubranie, tak samo po chwili postępując ze swoimi.
Odrzuciłem je gdzieś na bok. Położyłem dłonie po obu stronach głowy Jimina i przywarłem mocno swoimi wargami do jego.
Młodszy zaczepnie przygryzł moją wargę, a potem polizał ją koniuszkiem języka.
Rozchylił usta, wydając z siebie cudowny jęk, kiedy ponownie otarłem swoim przyrodzeniem o jego. Wystarczyło, że poruszyłem tak kilka razy biodrami, a Park już wił się pode mną z rozkoszy, niekontrolowanie przyspieszając oddech i dociskając swoją miednicę do mojej.
Popatrzył swoimi błyszczącymi oczętami prosto w moje tęczówki. Jego wzrok błagał o więcej.
Pragnąłem Jimna tak mocno, że byłbym w stanie bez przygotowania go po prostu w niego wejść i dać upust swoim emocjom. Ale chciałem, by Park też odczuł z tego przyjemność, a nie ból. By poza palącym podnieceniem dostrzegł coś więcej.
Dlatego musieliśmy zmienić miejsce, bo w salonie żadnych lubrykantów nie zachomikowałem.
Zmysłowo przejechałem opuszkami palców wzdłuż jego torsu, a gdy moja dłoń zetknęła się z nabrzmiałym członkiem Jimina, czule go pomasowałem.
- Przejdźmy do sypialni - wyszeptałem, pochylając się nad wargami młodszego.
Park lekko uniósł głowę. Domagał się pocałunku, jednak zanim nasze usta się zetknęły, uniosłem się wyżej. Jimin podążał za mną w każdym ruchu.
Złapałem go za rękę i przyciągnałem do siebie, dając mu pieszczotę, o którą prosił. Łącząc nasze usta, ciągnąłem młodszego za sobą. Park był jednak niecierpliwy. Złapał mnie mocno za ramiona i przycisnął do ściany tuż przy drzwiach od sypialni.
Moje plecy zetknęły się z chłodną konstrukcją, a jej nieco chropowata faktura raniła białą, delikatną skórę.
Tancerz zjechał pocałunkami na moją szyję. Nieco brutalnie zasysał się na niej, a potem łagodził każdy, pozostawiony ślad motylim, mokrym muśnięciem.
Tak bardzo mi się to podobało!
Minęła dłuższa chwila zanim w ogóle znaleźliśmy się w sypialni. Jimin posłusznie położył się na łóżku, a ja wspiąłem się na niego. Usiadłem okrakiem na jego udach i tym razem to ja zdecydowałem się pozostawić po sobie małą “pamiątkę”.
Muskałem wargami delikatną szyję młodszego, by już po chwili pozostawić na niej czerwoną, soczystą malinkę.
Jimin wplótł jedną dłoń w moje włosy. Przeczesywał je tak intensywnie, że czułem, jakby od tego miały mi urosnąć nowe kosmyki.
Jego oddech przyspieszył, stał się płytszy.
- Hyung, proszę - wysapał ciężko, zaciskając palce na moich włosach. Pociągnął mnie przy tym, na co w akcie obrony ugryzłem delikatnie jego skórę.
Sięgnąłem ręką do szufladki w szafce nocnej i po omacku wyciągnąłem małe opakowanie wiśniowego lubrykantu.
Oderwałem się od Jimina, który lubieżnie sunął dłońmi po moim torsie. Zszedłem z jego ud.
Podłożyłem pod biodra młodszego poduszkę, by było mu wygodniej. Wycisnąłem na palce odpowiednią ilość lubrykantu. Zanim jednak wsunąłem jednego palca we wnętrze, oblizałem językiem jego wargi, a potem pieściłem nim ten młodszego.
Jimin wydał z siebie wspaniały jęk, pomieszany z głośnym wdechem wprost w moje usta, kiedy mój wskazujący palec delikatnie wsunął się do dziurki młodszego.
O matko, to był taki wspaniały dźwięk.
Dałem tancerzowi chwilę na oswojenie się, a gdy już się rozluźnił, zacząłem poruszać palcem, by po chwili dołożyć drugiego, a następnie trzeciego.
Miałem trochę problemów z jego rozciągnięciem. Był strasznie ciasny, delikatny i cholernie wrażliwy. Zupełnie tak, jakby nie uprawiał seksu przez długi czas. Albo gorzej - nie uprawiał w ogóle.
Czy Jimin wcześniej miał jakiegoś partnera? A co jeżeli to był jego pierwszy raz?!
Odpowiedzi na te pytania wolałem znaleźć później. Teraz jednak zacząłem pilnować tego, żeby nie przekroczyć granicy i zadać jak najmniej bólu oraz nieprzyjemnych odczuć Jiminowi. A on mi tego w ogóle nie ułatwiał.
Wił się pode mną, zaciskał dłonie na ramionach, wbijał paznokcie w skórę, wydawał z gardła rozkoszne dźwięki. Szczególnie piękną muzyką uraczył mnie wtedy, kiedy palcami odnalazłem magiczny punkt G.
Wtedy niekontrolowanie uniósł biodra do góry i wlepił błyszczące oczy w biały sufit. Widziałem po jego twarzy, że odpłynął.
Nie chciałem jednak zbyt szybko kończyć wszystkiego. Jimin już wił się z rozkoszy, jęczał, ale to wciąż nie był stan, w jaki chciałem go wprowadzić.
Usadowiłem się wygodnie między nogami tancerza. Przejechałem palcami po udach, a po wysmarowaniu swojego członka lubrykantem, ostrożnie wsunąłem się do wnętrza Parka.
- A-ach! - Uleciało z ust młodszego.
Sam głośno odetchnęłam i przymknąłem na chwilę oczy, by rozkoszować się przyjemnym uczuciem. Nie dałem jednak czasu Jiminowi na przyzwyczajenie się. Już nie potrafiłem się wstrzymywać.
Szybko wszedłem w niego całą długością, na co prawie krzyknął, zaciskając mocno ręce na moich ramionach.
Zacząłem delikatnie poruszać biodrami. Czułem, jak Park zacisnął na nich swoje uda.
- W porządku, Jiminie? - spytałem szeptem, nachylając się nad ustami młodszego.
Ten tylko kiwnął głową i przyciągnął mnie za kark do pocałunku. Nie szczędziłem mu tych pieszczot. Z wielką chęcią obdarzałem jego wargi kolejnymi muśnięciami, o których myślałem intensywnie przez długi czas.
Zabierałem każdy oddech Jimina, każdy jęk, każde westchnienie, sapnięcie.
Zabrałem mu ciało i duszę.
Sunąłem jedną dłonią po jego nagim torsie. Czułem, jak z każdym przyspieszeniem ruchów biodrami, Park wbija coraz mocniej paznokcie w moje plecy i jeździ nimi po skórze, pozostawiając na niej czerwone, możliwe że nawet krwawe kreski.
Nie było dla mnie lepszego komplementu.
Jimin przestał już całkowicie kontrolować swoje odruchy, oddech czy wydawane przez siebie dźwięki.
- Yoongi - wyjęczał wprost w moje usta, patrząc przy tym wręcz błagalnie w moje oczy. Już wiedziałem, gdzie powinienem uderzać, by dopieścić jego prostatę.
Każde kolejne pchnięcie wprowadzało nas w stan nieopisanej rozkoszy. Przestałem już nawet czuć, że się ruszam.
Brakowało mi oddechu, a jakby tego było mało, młodszy przyciągnął mnie mocno do siebie i wplótł dłoń w moje włosy. Wtuliłem twarz w jego dołek nadobojczykowy.
Czułem, że już dłużej nie dam rady.
Jego uda, coraz mocniej zaciskające się na moich biodrach, jedna dłoń, która ciągnęła mnie delikatnie za włosy, druga, kreśląca czerwone szramy na plecach, słodkie dźwięki i szybki oddech, który słyszałem tuż przy uchu - wszystko to doprowadziło mnie na sam szczyt.
Jimin głośno jęknął, kiedy wypełniłem sobą jego wnętrze. Nie zaprzestałem jednak ruchów, chociaż najchętniej bym to zrobił.
Jaki byłbym głupi, gdybym przestał!
Wystarczyło jeszcze tylko kilka mocnych pchnięć, bym usłyszał najpiękniej wykrzyczane moje imię i zobaczył najwspanialej wyginające się ciało.
Park mocno się spiął, co odczułem na swoim członku. Zacisnąłem zęby, kiedy młodszy gwałtownie się poderwał i wbił paznokcie w moje łopatki tak mocno, że zacząłem się zastanawiać, czy nie będę potrzebował szycia.
Przylgnął do mnie ciałem, a gdy po dłuższej chwili orgazm go opuścił, bezwładnie opadł na łóżko, dysząc szybko i oblizując wargi.
Przymknął powieki, ale kiedy poczuł, że w końcu się z niego wysunąłem, popatrzył na mnie.
Zlustrowałem ciało Parka. Spocone, rozluźnione. Jego szyja i obojczyki naznaczone były licznymi śladami, a po brzuchu powoli spływały kropelki gęstego nasienia.
Nie mając siły na nic więcej, sam położyłem się obok młodszego.
Położyłem dłoń na czole i odgarnąłem z niego przylegające, mokre, jasne kosmyki.
- To co z tym pierścionkiem? - szepnął z pewnym siebie uśmieszkiem. Odwróciłem głowę na bok. Zobaczyłem jak ciemne oczy Jimina wpatrują się we mnie tak mocno, jakby wiercił dziurę w moim umyśle.
- Chcesz do niego jakiś szczęśliwy wisiorek albo bransoletkę? - zapytałem, parskając cicho śmiechem.
Jimin nieco się uniósł, a po chwili pochylił nade mną i złączył nasze wargi w czułym, pełnym miłości pocałunku.
- Chcę Mina Yoongiego.

Powód nr 12: Nie zabiłem go, bo wracanie do niego było najpiękniejszym momentem podróży.

Nie miałem najmniejszej ochoty wyjeżdżać następnego dnia i zostawiać Jimina po tym wszystkim, co zrobiliśmy. To było bardzo okrutne z mojej strony szczególnie, że resztę nocy spędziliśmy na rozmawianiu o nas, o naszych uczuciach.
Chyba zostaliśmy parą…
W każdym razie powiedziałem Jiminowi wprost, że sama przyjaźń mnie nie zadowoli, tym bardziej po tej magicznej nocy.
A on co odpowiedział?
- Hyung, cały czas próbowałem dać ci do zrozumienia, że jestem w tobie zakochany.
Nigdy nie czułem takiego ciepła na swoim skamieniałym sercu jak wtedy, kiedy dotarły do mnie jego słowa.
Myśl, że po powrocie do domu spotkam moje małe słoneczko, moją inspirację, mojego CHŁOPAKA, trzymała mnie ciągle uśmiechniętego przez cały okres promocji. Rozmawianie przez telefon czy nawet na skype to jednak nie to samo. Chciałem móc go przytulać, całować, dotykać. Chociaż mogłem to robić bez obawy o konsekwencje dopiero od niedawna, to jednak jakoś mnie to nie krępowało. W końcu Jimina nie znam od wczoraj.
Hoseok prawie płakał za brakiem swojego małego Taesia i chyba zaczynałem rozumieć, co miał na myśli, kiedy mówił, że przy Taehyungu czuje się szczęśliwszym człowiekiem. Przeżywałem teraz dokładnie to samo.
Namjoona też nie ominęła “rozłąkowa depresja”. Tak właściwie przypadkiem dowiedzieliśmy się, że też ma kogoś. I to też chłopaka.
Gdyby Hobi nie dorwał jego telefonu, nie zobaczyłby zdjęcia cholernie przystojnego, wysokiego blondyna na tapecie. Dopiero wtedy powiedział nam, że też jest gejem i spotyka się z kimś. Świetnie się dobraliśmy…
Po dwóch dłużących się tygodniach wróciliśmy do Seulu i tylko odliczałem metry z lotniska do mieszkanka.
Tak właściwie stać nas na wynajem czegoś innego, więc dlaczego wciąż tkwimy w tej ciasnej, małej klitce z brzydkimi tapetami?
Powinniśmy znaleźć coś większego! Coś, co będzie nasze i tylko nasze. Dom z ogórdkiem,  prywatną salą taneczną i własnym studiem!
Niemalże wbiegałem po schodach na odpowiednie piętro. Zatrzymałem się jednak przed drzwiami. Wziąłem głęboki oddech, otarłem kropelkę potu ze skroni i całkowicie rozluźnionym krokiem wszedłem do domu.
- Wróciłem! - krzyknąłem na wejściu, odkładając walizkę oraz plecak pod ścianę.
Nie musiałem długo czekać, aż moje małe, kochane słoneczko wpadnie rozweselone w moje ramiona.
- Hyung! - pisnął radośnie. Wtulił się we mnie najmocniej jak tylko potrafił. Sam objąłem go rękami w talii. Uniosłem w górę i zakręciłem się z nim dookoła własnej osi. Okazało się to jednak błędem, bo momentalnie odczułem ból kręgosłupa i to, że praktycznie w ogóle nie mam mięśni.
Potem odstawiłem młodszego na ziemię. Chciałem coś powiedzieć, jednak Jimin zamknął moje usta pocałunkiem, zanim jakikolwiek dźwięk zdążył wydobyć się z mojego gardła.
Niemniej jednak nic nie cieszyło mnie tak, jak powrót do domu. Świadomość tego, że mimo wszystko był ktoś, kto tylko na mnie czekał, była bardzo motywująca.
Odsunąłem się od Jimina i spojrzałem na niego. Jego twarz była jaśniejsza, bardziej promienna.
- Wyglądasz bardzo seksownie w blondzie - stwierdziłem, czule pogłaskawszy jego głowę. Naprawdę lubiłem go w ciemnych kolorach, mimo że przez czerń wyglądał poważniej, ale jasny kolor naprawdę sprawił, że wyglądał świeżo. Była to pierwsza zmiana, jaką zobaczyłem. Potem dostrzegłem to, że zrobił kolejną dziurkę w lewym uchu.
Młody mężczyzna uśmiechnął się uroczo na moje głaskanie.
Właśnie zdałem sobie sprawę, że za tym uśmiechem tęskniłem najbardziej. Widok Jimina zawsze mnie cieszył, ale po rozłące cieszył jeszcze bardziej.

Powód nr 13: Nie zabiłem go, bo mnie kochał.

- A wiesz co w tym wszystkim jest najgorsze? Że naprawdę chciałem mu wierzyć.
- Jego przeprosiny były naprawdę szczere. Poza tym nie ukrywał przed tobą tego. Powiedział ci o tym sam i…
- I co mi to da? Przelizał się z jakimś pierwszakiem jak ostatnia szmata.
- Nie mów tak o nim, nie zasługuje przecież na to…
- Zasługuje!
Hoseok uderzył lekko brązową butelką piwa o marmurowy blat i zacisnął na niej chude palce. Od godziny nie robił nic, tylko wlewał w siebie alkohol, wypłakując przy tym zerwanie z Taehyungiem.

Wciąż to do mnie nie docierało. Jak taka wręcz idealna para z długim, prawie trzyletnim stażem, mogła się rozejść z powodu takiej głupoty? Znaczy… okay, nie głupoty, bo fakt faktem, Taehyung wpadł w ramiona kogoś innego, całował wargi innego mężczyzny niż Hoseoka, ale nie wiem czy był to dostateczny powód do tego, żeby od razu zrywać tak długą, silną więź.
- Yoongi, nie wiem co mam robić - powiedział nieco spokojniej.
Oparł łokieć na blacie i spuścił głowę, wlepiając smutne spojrzenie w swoje kolana.
Położyłem dłoń na ramieniu przyjaciela. Głaskałem je delikatnymi ruchami, chcąc w ten sposób dać mu poczucie, że nie jest sam.
- Głupi jesteś - westchnąłem.
- Jestem - przyznał, po czym upił kolejny łyk piwa.
Jego policzki powoli robiły się czerwone, podobnie jak koniuszek nosa. Jeszcze kilka łyków i byłem pewny, że Hobiego trzeba będzie targać do domu.
- Wiem, że Taeś robi różne, głupie rzeczy, ale nigdy nie posądziłbym go o zdradę.
Hoseok ciągle powtarzał to samo. Wiedziałem, że był przybity tym wszystkim, ale nie miałem cierpliwości do tego, by w kółko o tym słuchać.
- To daj już spokój. Sam przecież wiesz, że to Jungkookie pocałował Taehyunga pierwszy. Przecież nawet on ci sam to mówił i przeprosił. W sumie to chyba nie pokazałeś się z najlepszej strony, zasadzając mu takiego gonga.
- Należało mu się! Gówniarz jeszcze będzie mi podskakiwał?!
- Ale on wtedy przyszedł ci wytłumaczyć, że Tae w ogóle nie zainicjował pocałunku i to jego wina!
- No i co z tego? Dobrał się do mojego chłopaka!
- Teraz już byłego.
Hoseok zakręcił się na krześle, a potem pochylił się i oparł czoło o chłodny, marmurowy blat.
- Upij się ze mną. Pomyślę co z tym zrobić jutro.
[...]
Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby Hobi wlewał w siebie tak szybko alkohol. Kiedy piwo przestało mu wystarczać, sięgał po shoty, a na dokładkę sprawił sobie martini.
- Suchaj, Taeś jest fajny. No wieszzz… ma ładniusieńkie nóżki, śliczne ślepia, fajny tyłek, a jak śpiewaaa. Haaa... W łóżku też śpiewa. Serenady i inne takie.
- Mhm - mruknąłem jedynie, w ogóle nie będąc zainteresowanym tym, co bredzi młodszy. Robiłem co tylko mogłem, by utrzymać na nogach ledwo żyjącego Hoseoka. Mężczyzna ciągle osuwał się w dół, a ja nie miałem tyle siły, by samodzielnie zaciągnąć go do domu.
Klub opuściliśmy dosłownie minutę przed zamknięciem. Słońce powoli zaczęło wschodzić. Na dworze panował chłód, było wilgotno, ale dość przyjemnie. Ciepłe promienie przebijały się przez wysokie, seulskie budynki, co akurat w tamtym momencie niesamowicie mnie drażniło. Sam nie byłem w pełni trzeźwy.
- No bo wiesz, Tae jest naprawdę fajniusi. Tylko gdyby się nie całował się z Dżenkokiem.
- Jungkookiem - poprawiłem przyjaciela, sadzając go na niskim murku. Położyłem dłonie na biodrach i lekko odchyliłem się do tył, by rozluźnić bolący kręgosłup. Hoseok był cięższy niż wyglądał.
- Jak go tam zwał tak zwał. Bo na przykład twój Źimin, całował się tylko z tobą, co nie? No. A mój Tae to nieee - przeciągnął ostatnie słowo. Poklikał językiem, kręcąc przy tym zrezygnowany głową.
- On musiał jeszcze z Dżon-ki-ku-kiem.
- Jungkookiem.
Hoseok dalej gadał bzdury i wylewał swoje pijane myśli z umysłu, podczas gdy ja wyciągnałem z kieszeni kurtki telefon. Drżącymi od chłodu dłońmi wykręciłem numer Jimina. Przyłożyłem telefon do ucha i czekałem, aż młodszy w końcu odbierze.
- Y-Yoongi? Halo?
- Obudziłem cię?
- Nie, w porządku. Taeś zasnął godzinę temu i na chwilę się z nim położyłem. Coś się stało?
- Gadaszzz s Źiminem? Powiedz mu, że go koam!
Odwróciłem się do Hobiego, który machał ucieszony ręką i dygnął, by nie przechylić się całkowicie w prawo.
- Hobi mówi, że cię koa. Słuchaj, piłeś coś?
- Nie. Jestem trzeźwy. Mam po was przyjechać?
- Byłoby miło.
Po podaniu chłopakowi nazwy klubu, w jakim doszło do wielkiego aktu Hoseokowego pijactwa, rozłączyłem się. Usiadłem na murku obok przyjaciela i głośno westchnąłem.
Ruda czupryna Hoseoka już po chwili ogrzewała moje ramię, delikatnie łaskocząc przy tym gołą szyję.
- Jimin po nas przyjedzie i odwieziemy cię do domu - powiedziałem, chowając między kolana złączone dłonie.
Patrzyłem przed siebie na pustą ulicę. Mimo że Seul to miasto ciągle tętniące życiem, to był teraz zadziwiająco cicho. Podobał mi się ten spokój. Widzieć stolicę bez żywej duszy na dworze, to rzadki widok. Ale jaki przyjemny!
Świat jakby na moment stanął w miejscu. Przed sobą widziałem tylko szary chodnik i przejście dla pieszych, a po drugiej stronie ulicy ogromny, szklany wieżowiec, odbijający w każde strony pomarańczowe, orzeźwiające promienie porannego słońca.
- Nie chcę do domu, bo Taesiung - szepnął Jung.
- Prześpisz się u nas, w takim razie.
Młodszy mruknął jedynie ciche potwierdzenie. Gdy poczułem jak lekko osuwa się do przodu, od razu podciągnąłem go do poprzedniej pozycji. Objąłem go ręką w pasie, by tym razem nie przechylił się do tył.
- Eeej, ty pocałowałbyś Dżenkuka?
- Jungkooka.
- No jego?
Zaciekawiony Hoseok uniósł na mnie swoje ciemne, błyszczące, podkrążone oczy. Czułem jak wlepia we mnie swoje spojrzenie, ale sam nie odwróciłem wzroku od spokojnego, miejskiego krajobrazu.
- Gdybym nie był z Jiminem, to może.
- A co ci Źimini przeszkadza?
- Wtedy on zachlaby się tak jak ty i też pierdolił takie głupoty - powiedziałem z pretensją w głosie, ostatecznie odwracając lekko głowę, by spojrzeć na młodszego. Poczułem się już nieco zdenerwowany jego pijackim biadoleniem.
- Aaaa - przeciągnął. - Czyli jakbyś ty się z nim pocało-ował, to byłoby źle?
Przewróciłem oczami, po czym ponownie skierowałem je na pustą ulicę.
Hoseok zamilknął. Chyba nawet przymknął powieki. Słyszałem jedynie jego miarowy, spokojny oddech, który akurat idealnie wkomponował się w ciszę.
Z oddali usłyszałem coraz głośniejszy, znajomy dźwięk silnika. Dosłownie chwilę później na połowie chodnika Jimin zaparkował swojego nowiuśkiego, czarnego Maserati z matową karoserią.
Wciąż uważałem zakup samochodu, szczególnie tego wyższej klasy, za przesadzony, ale nie miałem nic do gadania. Park długo odkładał każde pieniądze, a gdy już zaczął konkretnie zarabiać, spełnił swoje małe marzenie i kupił upragniony pojazd.
- Chodź, przyjechał Jimin - powiedziałem.
Przerzuciłem przez swoje barki rękę Hoseoka, po czym ostrożnie, trzymając przyjaciela w pasie, podniosłem się.
Ten tylko wymamrotał jakąś niezrozumiałą zgodę.
- Przepraszam, że musieliście czekać.
Park szybko do nas doskoczył. Wsunął się pod drugie ramię Hoseoka i razem pomogliśmy dostać się pijanemu przyjacielowi do samochodu.
- Nieźle się urządził - stwierdził, zerkając na mnie kątem oka.
- Jak z Tae? - spytałem, sięgając wolną ręką klamki do tylnych drzwi pojazdu.
- Nie jest z nim dobrze. W ogóle nic nie je, nie odzywa się, tylko siedzi pod kocem i ogląda anime.
- Te, Źimin - wtrącił obudzony Hoseokie, zanim ciężko opadł na siedzenie. - Ciesz się, bo Jundżi nie pocałuje Dżenkuka.
Park zmarszczył brwi. Chyba nie do końca zrozumiał co tak naprawdę powiedział mu jego hyung. Niemniej jednak parsknął śmiechem, bo sam stan Hobiego już go bawił.
- Wiem, Jundżi nie pocałuje Dżenkuka.
- Oj nieee. Nie pocałuje. Źimin mu wystarczy, Jundżi kocha Źimina.
Pochyliłem się nad Hoseokiem, by zapiąć mu pas bezpieczeństwa. Westchnąłem tuż nad jego uchem, a po chwili poczułem, jak młodszy lekko karci mnie uderzeniem w ramię.
- A ty? Kochasz Jundżiego?
- Oczywiście, że kocham.
Uśmiechnąłem się pod nosem na to wyznanie Parka.
Nigdy nie mówiliśmy w swojej obecności słowa kocham, chociaż powinno paść już jakiś czas temu. Przyjemne ciepło otuliło moje serce, a po chwili i całe ciało.
Gdy przypiąłem pasem pijanego kolegę, zamknąłem drzwi samochodu. Wyprostowałem się i spojrzałem na Jimina.
Chłopak był zmęczony. Jego twarz był blada, pozbawiona witalności, odrobinę się trząsł, miał spuchnięte oczy. Ciężki tryb życia naprawdę się na nim odbijał, a jakby tego było mało, nie spał przez całą noc, bo opiekował się Taehyungiem.
To jego dobre serce go kiedyś zabije.
Małym palcem złapałem paluszek Jimina, na co ten przybliżył się do mnie. Chwyciłem jego uroczą, malutką dłoń i przez moment patrzyłem się w jego ciemne tęczówki.
Park chyba się odrobinę zmieszał. Nawet pobladł jeszcze bardziej. Jego twarz nabrała delikatnych rumieńców dopiero, kiedy pogładziłem kciukiem policzek, a po chwili przytknąłem swoje wargi do jego.
- Ja ciebie też kocham, Jiminie - szepnąłem tuż przy jego ustach, na których momentalnie wymalował się delikatny uśmiech.
To był najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek mógłbym zobaczyć. Szczery, przyjazny, uroczy, pełen serdeczności, miłości i innych, wspaniałych cech, których nie potrafiłem nazwać.
Już chciałem na nowo ucałować jego usta, jednak zanim nasze wargi się zetknęły, Park wsunął pomiędzy nasze twarze dłoń.
- Smakujesz alkoholem. Jak pozbędziesz się go całego z organizmu, to wtedy będziesz mógł pocałować mnie drugi raz. A teraz wsiadaj do samochodu - wymamrotał. Minął mnie, po czym wsiadł za kierownicę.
Westchnąłem ciężko, łapiąc się za szarą grzywkę. Minie kilka dobrych godzin, zanim alkohol całkowicie się we mnie zredukuje. A ja tak cholernie potrzebowałem tego pocałunku... Jimin był okrutny!


6 komentarzy:

  1. Tak, tak, tak!
    Zaczęłam się cieszyć jak głupia, kiedy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział XD
    Taki kochany, dobry Yoongi, jejku, aż pisnęłam z zachwytu
    Co ty ze mną robisz?
    To zrobiło się tak super słodkie, że się tu rozpływam. Czuję tą miłość XD
    Biedy Hobi i Tae i Jimin
    Whyyy~~
    Te dwa głupole zapomną szybciej o kłótni niż ja o zadaniu domowym XD Wierzę w to
    Oh i to "kocham cię" <3
    Wenyy~~ i czekam na następną część
    Trzymaj się i nie choruj, bo ostatnio wszyscy chorują xd
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz ile szczęścia we mnie się kumuluje, kiedy piszesz, że cieszysz się na nowy rozdział ♥
      Tutaj się sypie tyle słodyczy, że redagując kolejną część chyba dostaję cukrzycy xD
      Ty! Nie zapominaj o zadaniach domowych, bo potem problemy będziesz mieć! A tego przecież nie chcemy!
      Dziękuuuję ♥
      A o chorowanie się nie martwię. Mam jakąś powaloną odporność i jak choruję, to wczesną jesienią, albo latem :') Nie wiem co jest ze mną nie tak.
      Ty się ciepło ubieraj, bo jeszcze ciebie coś złapie! <3

      Usuń
  2. JA ostatnio trochę z opóźnieniem, no ale jestem. Przeczytam i skomentuję jutro :)

    Chciałabym cię prosić o zmianę tytułu mojego blogaska w linkach :) bo zmieniłam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz lepsze te rozdziały! <3

    I takie długaśne <3

    Też uwielbiam jeść i spać, madrze prawi, dobry jest :)
    Jimin podpisał umowę, jeeeej <3 #kibicuje
    PIERŚCIONEK <3 jak w YoI <3 aaawwwwwwwww, kocham jak dają sobie pierścionki, niekoniecznie zaręczynowe.
    Też kocham srebrne :)

    - Załóż mi na palec - poprosił, na co aż otworzyłem szerzej oczy.
    - Jeszcze czego. Nie kupiłem go, żeby ci się oświadczyć - odburknąłem,
    jak to nie?!?!?!?! Zakładaj!!!

    < piszczy >

    < zapowietrza się >


    AAAAAAWWWWWW

    Jaka słodycz <3 Jimin taki odważny <3
    jeżeli pójdziemy o krok dalej, to prawdopodobnie wszystko się skończy: nasza przyjaźń, dobre, kumpelskie relacje. - no niestety, tak w życiu bywa. Ale mam nadzieję , że u nich nie będzie.

    Nie miałem oczywiście problemu z byciem pasywem, zwykle nawet mi przypadała ta rola, ale chciałem zdominować Jimina – taaaaa, jasne :D usprawiedliwa się, cwaniak.

    W ogóle, piękne sceny <3 takie zmysłowe, niby nieco niecierpliwe, ale jednocześnie takie intymne i cudowne.

    Jak się macali, lizali i całowali, i jak całując się lecieli do sypialni <3

    I jak pieścił, drażnił, wbijał się i sapał <3

    i jak krzyczał jego imię :D <3

    i spust w dupci <3
    Mam nadzieję, że Jimina bardzo mocno nie bolało.

    Chcę Mina Yoongiego. <3 <3 <3
    Tyle emocji!!!

    Chyba zostaliśmy parą… - no, ty to masz refleks :D

    Tak się cieszę, że są razem <3

    Z tym powrotem do domu i czekającym CHŁOPAKIEM to było takie słodkie :)

    Blondas tleniony ! <3

    hmmm, w sumie... zależy, jaki pocałunek chyba i w jakich okolicznociach, ale pewnie bym wybaczyła, nie wiem :D

    Dżenkok <3 Źimin <3 kocham! :D
    aaaawwww pijackie rozmowy :3
    Nie jest z nim dobrze. W ogóle nic nie je, nie odzywa się, tylko siedzi pod kocem i ogląda anime. :( no ale rozumiesz, no, ANIME :D

    To jego dobre serce go kiedyś zabije. - i serducho zejdzie na zawał :(

    Jak pozbędziesz się go całego z organizmu, to wtedy będziesz mógł pocałować mnie drugi raz. - wysika! :D

    #tryskam cukrem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Człowiek nie je, by żyć, tylko żyje, by jeść" - czy to nie może być życiowe motto? *_*

      Boziu kochany, dawanie pierścionków to najpiękniejsza rzecz na świecie <3 Ale nie, jeśli chodzi o zaręczyny... Zaręczyny są fu. Głupia Min :')
      "jak to nie?!?!?!?! Zakładaj!!!" Dlaczego ta twoja wstawka tak mnie rozśmieszyła xD
      I przestań mi tak słodzić sceny seksów xD To jest jednocześnie takie miłe, ale i takie krępujące xD idk whyyy... Ale i tak dziękuję ♥ ^^
      To czekanie w domu, po prostu posiadanie kogoś, kto jest, zawsze mnie jakoś tak rozczula ;__; To jest taki uroczy motyw, że o ja cię. A przy YoonMinach musiałam... No po prostu musiałam xD
      TAK ROZUMIEM! ANIME! xD Konkretniej sobie "One piece" oglądał xD A co!

      Cukier cukier i więcej cukru po raz 4.

      Dziękuję, uwielbiam cię, tulam i wysyłam witaminkę C, bo zimno ♥♥♥

      Usuń
  4. "Zabrałem mu ciało i duszę." To nadało tej scenie seksu ogromnej estetyki!
    "Nie zabiłem go, bo wracanie do niego było najpiękniejszym momentem podróży." O słodki jeżu, o jedno z najpiękniejszych stwierdzeń jakie kiedykolwiek przeczytałam!

    OdpowiedzUsuń