wtorek, 13 grudnia 2016

6. Dlaczego nie zabiłem Parka Jimina


~*~

Powód nr 17: Nie zabiłem go, bo był częścią mojego życia.

- Dlaczego musicie mieć tyle rzeczy? - Zrozpaczony Namjoon wyjął z samochodu kolejny karton, po czym ruszył do drzwi. Odwrócił się jednak po chwili, kiedy kątem oka dostrzegł, że Seokjin sięga po to najcięższe pudło.
- Słońce, nie bierz go. Jest za ciężkie - powiedział od razu, niemalże podbiegając do swojego chłopaka. Podał mu lżejszy karton, który niósł, a ten cięższy sam złapał w ręce.
- Przestań traktować mnie, jakbym był z porcelany. - Jin nadął w złości policzki i spuścił głowę. Popatrzył z naburmuszoną miną na Namjoona.
- Jesteś moją księżniczką, muszę o ciebie dbać. - Młodszy z Kimów uśmiechnął się szeroko. Gdy zrównał kroki ze swoim chłopakiem, czule ucałował jego policzek, na co Seokjin od razu zmienił minę z naburmuszonej na rozpromienioną, a kąciki jego ust uniosły się prawie pod same oczy.
- Panowie, dosyć tych czułości, musimy się streszczać, bo jest coraz chłodniej. - Hoseokie od razu wziął dwa pudła, które postawił jeden na drugim. Wyminął Namjoona i Seokijna, szturchając przy tym zaczepnie ramieniem swojego rówieśnika.
- Hyung! Zgubiłeś okulary! - zawołał Taehyung. Podniósł z ziemi zgubione przez Hobiego przeciwsłoneczne bryle i pobiegł za swoim ukochanym. Rudzielec już otwierał nogą drzwi apartamentowca, kiedy Tae wskoczył mu na plecy. Hoseokie nie był w stanie złapać równowagi. Zachwiał się, a potem obaj wylądowali na ziemi, razem z kartonami i całą ich zawartością. Ubrania zarówno moje jak i Jimina walały się przed wejściem.
Jung krzyknął w zabawny sposób, przewracając się na brzuch tak, by wisieć nad swoim chłopakiem, którego początkowo przygniótł całym swoim ciężarem. Tae śmiał się głośno, podkładając dłoń pod tył obolałej głowy. Hoseokie złożył czuły pocałunek na jego czole i szepnął coś, na co Tae poczerwieniał jak mały pomidorek.
- Wy też przestańcie siać zgorszenie publiczne! - powiedziałem głośno, wyciągając z bagażnika jedną torbę oraz walizkę.
Zamknąłem za sobą samochód i popatrzyłem na wszystko, co działo się przede mną. Namjoon i Seokjin ramię w ramię szli obok siebie. Jin opowiadał coś zabawnego, a Joonie patrzył na niego z taką miłością w oczach, której mogliby pozazdrościć sami Romeo i Julia. Co prawda Seokjina znałem najkrócej, ale już po pierwszym spotkaniu byłem pewny, że nikt inny nie pasuje do Jooniego lepiej niż on. I jeżeli Tae oraz Hobi byli jak stuletnie małżeństwo, to Seokjin z Namjoonem przyrównałbym do conajmniej tysięczneoletniego.
Hoseokie w końcu podniósł się z ziemi, ciągnąc za sobą obolałego Taehyunga. Młodszy poskarżył się na ból głowy, którą uderzył o chodnik przy upadku, a Hobi od razu zbadał zranione miejsce, ucałował je delikatnie i pogłaskał Kima po włosach. Potem razem wzięli się za wkładanie porozrzucanych ubrań do kartonów, uśmiechając do siebie oraz rozmawiając o czymś.
Cieszyłem się, że mimo wszystko ta dwójka wciąż jest razem. Hoseokie nie na żarty był zły, ale, tak jak myślałem, nie byłby w stanie normalnie żyć bez swojego małego słoneczka. Całe szczęście, że szybko to zrozumiał.
Uśmiechnąłem się w duchu na widok szczęśliwych przyjaciół, a kiedy z budynku wyszedł Jiminie, to kąciki moich ust się uniosły.
Park przytrzymał drzwi Namjoonowi i Seokjinowi, podał koszulkę leżącą praktycznie przy samych drzwiach Taehyungowi, a potem podszedł do mnie.
- Dużo jeszcze tych rzeczy zostało? - spytał, zdejmując z mojego ramienia dużą torbę. Przerzucił ją przez siebie i zajrzał przez szybę do samochodu.
- Hobi wziął ostatnie kartony. - Bezzwłocznie udzieliłem chłopakowi odpowiedzi. Spojrzałem na niego, a ten już po chwili odwzajemnił ten gest.
- To tak trochę jak nowy początek, nie uważasz?
- Ale tym razem nie próbuj zrzucać mnie ze schodów.
Parsknąłem śmiechem, kiedy Jimin zrobił to samo na moje słowa. Poczochrałem jego szare włosy i powoli ruszyłem w stronę wejścia do budynku.
- TaeTae, otwórz drzwi - poprosił Hoseokie, trzymający w dłoniach małą wieżyczkę z dwóch pudeł. Kim bezzwłocznie wykonał prośbę rudzielca, wpuszczając jego oraz nas przodem.
Już po chwili całą czwórką weszliśmy do apartamentu. Odłożyliśmy wszystkie rzeczy na podłogę.
- Gdzie Seokjin hyung? - spytał Jimin, kiedy po wejściu zastaliśmy tylko Namjoona.
- Zaraz wróci - zapewnił raper.
Stanąłem na środku pomieszczenia i rozejrzałem się. Nie było tutaj praktycznie nic, poza białą, skórzaną kanapą, czarnym stolikiem, białą półką pod telewizor i wyposarzenia kuchni, oczywiście również utrzymanym w modernistycznym, biało-czarnym designie.
Zrobiłem mały krok w stronę ogromnej szyby, która zajmowała praktycznie całą powierzchnię zewnętrznej ściany salonu. Widok po drugiej stronie zapierał dech w piersi już za dnia, nie wspominając nawet o nocy.
Nie mogłem się doczekać, kiedy wstawimy wszystkie pozostałe meble i inne rzeczy: stół z krzesłami, biały, puchowy dywanik, ogromne łóżko, fortepian…
Najbardziej cieszyłem się jednak na ten instrument. Kochałem na nim grać i chciałem codziennie przygrywać Jiminowi najpiękniejsze melodie.
Delikatny, niemalże niewidoczny uśmiech wymalował się na moich ustach, kiedy poczułem jak ręce Jimina splatają się na moim brzuchu, a on sam wtula moje plecy w swój tors. Wplotłem swoje palce między jego, szczelnie zaciskając nasze dłonie.
Park zakołysał mną delikatnie, wpatrując się przez moment w widok za oknem.
- Kocham cię, Yoongi - szepnął przy moim uchu, a już po chwili musnął wargami mój policzek.
Odwróciłem delikatnie głowę, domagając się pocałunku, który dosłownie sekundę później otrzymałem. Nie musiałem mu odpowiadać. On dobrze wiedział, że odpowiedziałbym mu tymi samymi słowami.
W końcu wrócił Seokjin, trzymając w dłoniach kolorowe pudełko. Jimin od razu doskoczył do najstarszego. Sam po chwili poszedłem w jego ślady.
Kim wręczył mi podarek. Za jego pozwoleniem otworzyłem pudełeczko, w którym znajdowały się ciastka ryżowe.
No tak, jakby nie patrzeć, będziemy teraz sąsiadami.
Podziękowałem Seokjinowi za prezent. Postawiłem pudełko na małym stoliku i razem z Jiminem udaliśmy się do kuchni, by przyszykować herbatę.
Ostatecznie wszyscy usiedliśmy na podłodze, z parującą z kubków herbatą, co jakiś czas podjadając wyśmienite ciastka Seokjina. Tak spędziliśmy kolejne kilka godzin, które zleciały jak z górki.
Nie mogłem wyobrazić sobie lepszego końca. A właściwie początku.
Moje życie jakby nabrało zupełnie innych kolorów. Mieniło się żywszymi barwami, które do szarej, jednolitej palety dołożył Park Jimin.
Z tych kolorów mógłbym namalować najpiękniejszy obraz. Gdybym tylko potrafił, umieściłbym na nim wszystko to, co liczyło się w moim życiu: przyjaciół, którzy razem ze mną dzielili smutki i radości, muzykę, dzięki której czuję się spełnionym człowiekiem, stare mieszkanie, gdzie tkwiły moje wszystkie dotychczasowe wspomnienia, doświadczenia oraz to nowe, skrywające ogromne tajemnice przyszłości.
Ale na środku tego obrazu, umieściłbym Jimina, bez którego płótno wciąż pozostałoby tylko płótnem.
Widząc to, jak śmieje się ze słabego żartu Namjoona, prawie krztusząc się herbatą, nie myślałem o niczym innym niż o tym, że Jimin jest fundamentalnym elementem obrazu, tak samo jak najważniejszą częścią mojego życia.

Powód nr 18: Nie zabiłem go, bo należał tylko do mnie.

Było mi bardzo przykro, że nie mogłem spędzić nocy wigilijnej z Jiminem. Wiedziałem, że nie siedział sam, ale mimo wszystko to ze mną powinien jeść kolację i śpiewać kolędy.
Z tego co się zorientowałem, Jiminie miał w planach spędzić czas z rodziną, a po kolacji razem z Taehyungiem iść odwiedzić Jina.
Zbliżała się godzina kolacji i kiedy wszyscy już prawdopodobnie siadali do stołów, my czekaliśmy na lotnisku, aż nasz samolot w końcu wyląduje.
- Haaa! Chcę już do domu! - marudził Namjoonie, co chwila odblokowując i od nowa gasząc ekran swojego telefonu. Nerwowo czekał na jakąkolwiek odpowiedź Seokjina, której raczej szybko nie dostanie.
- Przestań marudzić. Za godzinę będziemy na miejscu - powiedziałem ze stoickim spokojem, angażując się jedynie w granie na telefonie.
- Wątpię - wtrącił manager, na którego od razu uniosłem wzrok. - Lot jest opóźniony ze względu na śnieżycę.
- Co?! - Namjoon podniósł się z siedzenia. - Jak to opóźniony? O ile?
- Dopiero po 22 prawdopodobnie wystartuje.
- Przecież to cztery godziny opóźnienia - Hoseokie zamknął gazetę i spojrzał na naszego managera.
- Na upartego możemy się przesiąść w pociąg, ale…
- Nie, lepiej nie kombinować. Czasowo wyjdzie chyba jeszcze dłużej. Poza tym wątpię, żeby jakiekolwiek bilety były dostępne - powiedziałem.
- A miałem dzisiaj takie plany - westchnął Namjoon, który ponownie opadł na fotel. Osunął się na nim zrezygnowany.
- Wszyscy mieliśmy - wtrąciłem.
Wykręciłem numer do Jimina i od razu przyłożyłem telefon do ucha. Musiałem mu powiedzieć, że wrócę późno. Słyszałem ten zawód w jego głosie, który naprawdę złamał mi serce. Czułem się, jakby była to moja wina, ale przecież to nie ja byłem odpowiedzialny za ogromną śnieżycę!
Park chciał na mnie poczekać, jednak wybiłem mu ten pomysł z głowy. Musiał wypocząć i iść spać. Szczególnie, że w okresie przedświątecznym naprawdę wpadł w wir pracy, zarywał nocki i wychodził wcześnie rano, bo miał coraz więcej prób do kolejnego spektaklu.
Po rozmowie z Jiminem wsunąłem do uszu słuchawki, wygodnie oparłem się o oparcie i przymknąłem oczy.
[...]
Lot dłużył mi się niemiłosiernie, chociaż trwał niecałą godzinkę. Chciałem po prostu jak najszybciej dotrzeć do domu i wskoczyć do cieplutkiego łóżka, w którym już zapewne spał Jiminie.
Po wyjściu z lotniska już zaczęliśmy się kierować w stronę postoju taksówek, bo nasz manager nie zapewnił powrotnego transportu. Ale nie było to żadną przeszkodą.
Hoseokie wskazał trzy, wolne taksówki. Gdy chciał się obrócić, nagle ktoś wpadł prosto w jego ramiona, mocno tuląc się do niego.
- Taeś? Taeś! - pisnął zadowolony.
Objął swojego maluszka w pasie, uniósł i zakręcił się z nim dookoła własnej osi.
Uśmiech wymalował się na mojej twarzy na widok tej dwójki. Byli tacy rozkoszni!
- Hyung, nie mogłem się doczekać, aż wrócisz! - Z ust młodszego uleciało tyle pary, że ledwo co mogłem dostrzec jego twarz. Widziałem za to Hoseoka, który odgarnął włosy Taehyunga i uśmiechnął się szczęśliwie.
- Miałeś czekać na mnie w domu. Niepotrzebnie wychodziłeś na zimno.
- Tak właściwie to dopiero niedawno wyszedłem od Seokjina hyunga. Skoro i tak byłem poza domem, to pomyślałem, że przyjadę cię odebrać. N-nie cieszysz się?
- Oczywiście, że cieszę! - odparł, po czym z czułością ucałował czoło Taehyunga. - Chodźcie, odwieziemy was do domu - dodał po chwili.
- Czekałem, kiedy to zaproponujesz - mruknąłem, trzęsąc się z zimna i szybko przemknąłem do samochodu Taesia, wcześniej rzucając swoją walizkę do bagażnika.
Już po chwili wszyscy wsiedliśmy do środka, a ciepłe powietrze rozpłynęło się po całym samochodzie, ogrzewając przy tym nasze przemarznięte ciała.
Namjoon jak tylko zajął miejsce napisał Seokjinowi smsa. Hobi natomiast usiadł z przodu i siedział bokiem, po prostu wpatrując się w swojego prowadzącego pojazd chłopaka.
- Może przyjdziecie jutro na obiad? Jinie planuje zrobić…
- Cokolwiek przygotuje, to przyjdę. Wszystko co ugotuje Seokjin smakuje jak życie - wtrącił Hoseokie, zanim Namjoonie w ogóle dokończył swoją wypowiedź.
- Kurczę. Po cichu liczyłem, że będziemy mieli w końcu spokój - burknął, jednak po chwili zaśmiał się.
- Yoongi, żyjesz? - Hoseokie szturchnął delikatnie moje kolano. Oderwałem wzrok od szyby i przeniosłem go na młodszego.
- Tak, jestem po prostu trochę zmęczony.
Minęło kilkanaście minut, zanim Tae zatrzymał pojazd przez apartamentowcem. Razem z Hobim od razu wyskoczyli z samochodu, by podać nam walizki, czule wyściskać i życzyć wesołych świąt.
Z Namjoonem pomachaliśmy im, dopóki nie znikneli z naszego pola widzenia. Potem jak najprędzej weszliśmy do apartamentowca i wskoczyliśmy do windy. Pożegnaliśmy się przy 7 piętrze, gdzie młodszy musiał wysiąść. Złożyłem mu szybkie życzenia i kazałem jak najszybciej wrócić do Seokjina, który pewnie już trząsł się ze szczęścia na samą myśl o tym, że jego mężczyzna za kilka chwil pojawi się w domu.
Gdy zostałem w windzie sam, zacząłem się zastanawiać nad tym, co robi Jiminie. Oczywiście byłbym zadowolony i spokojny, gdyby spał w łóżku, ale z drugiej strony chciałem, żeby przywitał mnie w drzwiach, żywy, roześmiany i szczęśliwy tak, jak zawsze robił, kiedy wracałem do domu.
Do apartamentu wszedłem najciszej jak tylko potrafiłem. Postawiłem walizkę przy ścianie, zdjąłem kurtkę i buty. Wszędzie było ciemno. Jedynym światłem, były lampki choinkowe i wszystkie neony miasta, które wpadały zza okna.
Gdy wszedłem w głąb mieszkania, zobaczyłem, małą, białą, zwiniętą kulkę na podłodze blisko okna i choinki.
Uśmiechnąłem się do siebie i na palcach podszedłem do leżącego na dywaniku Jimina.
Spał, twarzą zwrócony na miejski, znikający pod białym puchem krajobraz. Tak szczelnie owinął się białym kocem, że z jego ciała widoczne były jedynie blond kosmyki, które wpadały w kolor mysiej szarości.
Ostrożnie potrząsnąłem jego ramię.
- Jiminie - szepnąłem.
Park powoli przekręcił się na plecy i przetarł piąstkami swoje śpiące oczy.
- Y-Yoongi, wróciłeś - wymamrotał. Minęła dłuższa chwila zanim całkowicie się uśmiechnął. Potem uniósł się do pozycji siedzącej i przyciągnął mnie za kark do pocałunku. Jego ciepłe wargi momentalnie rozgrzały te moje, których temperaturę mógłbym przyrównać do lodowca.
- Nie śpij na ziemi, bo się przeziębisz - powiedziałem. Pogłaskałem go po głowie, poprawiłem czarny kołnierzyk jego golfa i wstałem z miejsca. Szybko przemknąłem do walizki, z której wyciąnąłem małe, niebieskie pudełeczko.
Park w tym czasie podniósł się z podłogi, zwijając kocyk. Zanim jednak na dobre podniósł się i przeszedł do sypialni, doskoczyłem do niego.
Wyciągnąłem przed siebie rękę z małym prezentem.
- Chciałem… Znaczy… No bo są święta i…
Nie do końca wiedziałem, co chciałem powiedzieć Jiminowi. Westchnąłem głośno, chcąc na nowo zebrać myśli i jak w głowie ułożyłem sobie szybki plan, spojrzałem Parkowi w oczy.
- Najpierw, chciałbym cię przeprosić za to, że nie zdążyłem na kolację. Powinniśmy spędzić cały ten dzień i wieczór razem. Jiminie… Ja naprawdę cię kocham. Nie potrafię wymyślić niczego, co byłoby w stanie zrekompensować tobie moją nieobecność. Dlatego chciałbym, żeby mała cząstka, coś, co przypominałoby ci o mnie, było z tobą na każdym kroku. Wtedy, kiedy mnie nie ma i wtedy, kiedy jestem. Coś, co zaznaczy, że jesteś tylko mój, a ja należę do ciebie.
Podsunąłem pudełeczko w stronę Parka.
- H-hyung...
Chłopak nie potrafił wykrztusić z siebie ani słowa. Uniósł na mnie wzrok. Drżącymi dłońmi wziął ode mnie prezent, szepcząc ciche “dziękuję”.
Po chwili otworzył pudełeczko i uśmiechnął się, widząc dwa, złote, identyczne pierścionki.
Podniósł się z podłogi. Trzymając w dłoni prezent mocno się do mnie przytulił.
Objąłem go szczelnie rękami w talii, jednocześnie wtulając w swoje ciało. Ciepło bijące od niego momentalnie przeszło na mnie, a szczęście i radość, jakie się we mnie skumulowały, jeszcze bardziej podniosły temperaturę.
Park wyjął z pudełeczka jeden pierścionek. Już po chwili złota biżuteria dumnie prezentowała się na moim palcu. Sam natomiast wyjąłem drugi i nasunąłem go na palec Jimina, patrząc przy tym prosto w jego świecące od wzruszenia tęczówki.
Złożyłem na jego wargach motyli pocałunek, którym przypieczętowałem piękną chwilę.

Moja droga z Parkiem Jiminem była bardziej kręta niż prosta. Polały się litry krwi, potu, hektolitry łez.
Ale patrząc na to, ile dzięki temu zyskałem, było warto.
Mój pech, tak naprawdę okazał się szczęściem. Może los specjalnie rzucał mi kłody pod nogi, jak tylko próbowałem zemścić się na Jiminie za zrzucenie ze schodów?
Gdybym pewnego dnia pozbył się go z mojego życia, część mnie umarłaby razem z nim. Ten element, który tchnął we mnie radość, szczęście, wrażliwość, inspirację i miłość, tak naprawdę dał nowe życie. Lepsze życie.
Gdyby jego zabrakło, zniknęłoby wszystko, co było dla mnie najważniejsze. A wraz z nim zniknąłby Min Yoongi.
Kolejne powody, dla których nie zabiłem Parka Jimina odnajdywałem w codziennych czynnościach: w jego porannym uśmiechu, popołudniowej rozmowie, wieczornym pocałunku.
Musiał minąć okrągły rok żeby dotarło do mnie, że Park Jimin nie był tylko i wyłącznie częścią mojego życia. To on był moim życiem. Był moim powietrzem, moim słońcem, moją wodą, moją muzą, moim ciepłem, moim ogniem, moją mądrością, moim spokojem, moją ciszą, moim sercem i rozumiem.
Był wszystkim, co miałem.
Dlatego trzymanie go w swoich ramionach było równoznaczne z powiedzeniem, iż cały mój świat miałem w swoich rękach.


[KONIEC]

~ Arghhh... Uwielbiam couple ringi <3 
Buuu... Tak mi się nie chce rozstawać z tą serią ;__; Miniserią... Właściwie to nie wiem xD
Dlaczego nie zabiłem Parka Jimina pisało mi się tak szybko i lekko! Mam tylko nadzieję, że wyszło to dobrze i to "szybko, lekko" nie okazało się moim wrogiem *-*
Korci mnie, żeby napisać jakieś side story tej serii, tym jednak razem pod lupę wziąć VHope'a albo NamJina... Ale o tym jeszcze pomyślę.
W każdym razie cieszę się, że dotrwaliśmy do końca Dlaczego nie zabiłem Parka Jimina! Mam nadzieję, że seria wam się podobała ♥
Co do technicznych spraw:
Ilość stron: 50
Ilość słów: 21.768
Ilość znaków bez spacji: 120.577.
Dziękuję za przeczytanie ♥

10 komentarzy:

  1. Chciałam ci poprzedni skomentować, a ty dodajesz kolejny? Why? XD
    Moja mama naprawdę zacznie uważać, że coś ze mną nie tak, bo krzyknęłam już 2 raz z radości kiedy zobaczyłam nowy rozdział XD
    Ok, nawiązują do 5 części straaasznie podobała mi się wiadoma scena haha kocham takiego Yoongiego <3
    I to jak rozkleił się po zobaczeniu rodziców, wciąz pamiętam ten filmik T.T
    A ten rozdział był piękny!
    Ja nie wiem czemu, ale już czuję te święta i tak się cieszę, że wplotłaś je tutaj, a poza tym czekałam, aż ktoś wykorzysta ten motyw z filmiku z pierścionkami :D
    Tak przyjemnie mi się czytało całą tą serię. To chyba jedna z moich ulubionych, serio, kocham ją <3
    Na pewno jeszcze kiedyś wrócę i sobie przeczytam
    Dziękuję ci za takie cudowne opowiadanko, I Love U <3
    Życzę weny na kolejne
    PS. Nawiązując do poprzedniego mojego komentarza, ja chorowałam (ja tak średnio 6 razy w roku jak nie więcej) XD Ale przynajmniej duuużo napisałam haha
    Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, odpisuję po równo 10 dniach. Wybacz xD

      Święta już zaraz, więc trzeba było coś wymyślić! A co! Klimacik już się wszędzie robi :D
      Cieszę się, że seria ci podeszła. Naprawdę :3
      Awww <3 Dziękuję!
      Love u 2 ♥

      6 razy?! O matulu, to musisz dużo witaminki C spożywać! Coś słabą odporność masz :<
      Ale tym pisaniem troszkę załagodziłaś moją troskę i się bardzo cieszę, że będę miała co czytać xD

      Usuń
  2. Jesteś moją księżniczką, muszę o ciebie dbać. - #teamKsiężniczki ale to już chyba wiesz :D

    Jeeeeeeeej, Taeś taki wesoły znowu :D pogodzili się.

    Jacy oni wszyscy szczęśliwi <3
    < banan na gębie >

    I te dyskretne, czułe, kochane buziaczki, jezu, rozpływam się :D

    Ale świątecznie się zrobiło w tym rozdziale :)
    Cokolwiek przygotuje, to przyjdę. Wszystko co ugotuje Seokjin smakuje jak życie – naprawdę tak jest?! To wbijam :D

    małą, białą, zwiniętą kulkę na podłodze blisko okna i choinki. - o ja pierdzielę <3 #cukier < jezu, macałabym >

    PIERŚCIONKI :3 < piszczy >

    Tak bardzo tak TAK TAK. Nawet trochę szkoda, że tak szybko się skończyło, choć rozumiem i jaram się dalej :)

    Piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. #teamKsiężniczki <--- wiem, sama do niego należę xD

      Szczęście bije na prawo i lewo! I tak ma być! Cukier i jeszcze więcej cukru!

      Naprawdę tak jest! Wbijaj xD

      Już koniec. Finito. End. Finisz. Muszę wrócić do poprzednich serii xD
      Cieszę się, że się jarasz :D

      Dziękuuuję ♥♥♥

      Usuń
  3. Och, jak miło trafić w progi fanfikowo BTS'owego świata^^ i to w takim wykonaniu! Świetne było to opowiadanie:) ! Co prawda nigdy akurat na tą parę tak nie patrzyłam ale otworzyłaś mi nowe horyzonty xD ;D Styl masz super. Taki lekki i przyjemny, człowiek się nie meczy tylko z przyjemnością pochłania. Jakbym wczoraj nie musiała wyjść przymusowo z domu to całość na raz bym przeczytała. Fajne zwroty akcji, super hot sceny, no ja się rozpływam. Mam nadzieję, że dalej będziesz z nimi takie rzeczy tworzyć! W ogóle muszę się zabrać za resztę opowiadań:) Weny i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! Bo bym zapomniała. Najlepsze, najzajebistrze zdanie w tej serii: "Zabierał każdy mój łyk powietrza i zastępował go sobą."
      Matko bosko, toż to mnie zabiło -genialne :D
      Ujęło mnie <3

      Usuń
    2. No witam :>
      O jak mi milusio! ^^ Hah, YoonMin to taki mocny ship, że chciałam w końcu coś z nimi napisać xD
      Bardzo się cieszę :3 To takie miłe, że Ci się spodobało.
      Dziękuję bardzo <3 Jesteś kochana ♥

      Haah... Lubię to zdanie i chyba często go nadużywam xD

      Usuń
  4. Minnieeee~ Wreszcie przybyłam! Wiesz już, że przeczytałam to parę dni temu (ach, ten wattpad), ale nie miałam zbytnio siły, aby skomentować tutaj. Teraz na szczęście ogarnęłam projekt z polskiego i pomiędzy nauką słówek z niemieckiego mogę wreszcie naskrobać co nieco o tym dziele sztuki. :3
    Wiesz, na początku byłam pewna, że to będzie jakiś angst, zwłaszcza przez ten opis, i myślałam też, że Yoongi naprawdę będzie chciał zabić Jimina. >< Muszę Ci przyznać, że tytuł ficzka cholernie zapada w pamięć i aż zaczęłam zazdrościć, że sama na to nie wpadłam, haha. Do teraz się nim zachwycam. ;^;
    Ogólnie rzecz biorąc mam o g r o m n ą słabość do YoonMinów (tak jak do większości pairingów z Yoongsem, ale shh). Ta dwójka ma cudowną więź, taką typową love-hate relationship, ale i tak wydaje mi się, że niedawno zawarli trochę większy sojusz? >< Idk, w każdym razie pamiętam czasy, gdy hejtowali siebie na każdym kroku, ale to było urocze. Lubię takie zestawienia przeciwieństw, bo to się zawsze idealnie dopełnia, w każdym razie oni na pewno. Zawsze robię z Yoongiego wrednego, zawistnego dupka w ficzkach (no, prawie zawsze), kocham go takiego, wiesz, władczego i dumnego, to do niego tak pasuje... Uwielbiam te jego wredne odzywki. :") ♥
    Waa, i moje serce totalnie należy do fluffów, kocham cię więc za całokształt. ;3; Czytuję angsty, ale dość rzadko, nie lubię się smutnić. Po co, skoro można zalewać się cukrem takimi cudownymi historiami? <3 <3
    Ach, nie wiem aż, co teraz powiedzieć. Poważnie, nie mam pojęcia, od czego zacząć. >< Nie potrafię nawet wybrać ulubionego elementu, bo całość była przekochana. Strasznie ujęło mnie to, jak ukazałaś Jimina. To wydało mi się być takie... Prawdziwe. To malutkie mochi w moich oczach właśnie jest takim kochanym stworzonkiem, które dobro innych przekłada nad swoje, z wiecznym uśmiechem, po prostu stara się uszczęśliwić osoby, na których mu zależy. Jestem totalnie zauroczona całością, waaah, na pewno wrócę do tego jeszcze milion razy. ;w; ♥ Mogę z czystym serduszkiem stwierdzić, że to jedne z najukochańszych i najbardziej ukochanych opowiadań, jakie czytałam u Ciebie i ogólnie w sumie też.
    No, to teraz jestem już prawie na bieżąco, nie? Hehe. :')
    Dużo weeeny! I miłości! Chu~ ;3;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiamy wattpada xD
      Jezusie, nawet nie wiesz jak Twoje "maybe pizza will be our always?" mnie rozbawiło xDD Ja wciąż z tego śmieszkuję xD
      Jeju, dziękuję ^.^
      Aż nie bardzo wiem jak mam Ci, Słoneczko, odpowiedzieć ;-; Twoje komentarze zawsze są takie cudowne i kochane, że bardzo często do nich wracam.
      Jesteś taką mądrą, młodą osóbką, że przy Tobie czasami czuję się głupia xD
      Jest mi naprawdę niezmiernie miło, że seria Ci podeszła :3 Awww <3 Wszystko we mnie się teraz cieszy ^^
      Dużo miłości to Ty mi dajesz, ok? *.* <3

      Usuń
  5. Jestem taka oczarowana! To było takie lekkie w formie i tak płynnie się to czytało, a z drugiej strony każda chwila, która miała wywoływać nostalgię jakiegoś rodzaju, robiła to. Uwielbiam też sposób w jaki przedstawiłaś te postaci, bo antagonizowanie Yoongiego nie jest moją bajką, a mam absolutną słabość do wszystkiego co można określić mianem "ciepłe".
    Czytając to opowiadanie i rozmyślając nad całym pomysłem, który jest niebanalny, ale przy tym prosty, po raz kolejny uświadomiłam sobie jak bardzo wszystkie moje pomysły są takie same. Nie est tak, że lubię je przez to mniej, bo ja naprawdę jestem bardzo przywiązania do swoich historii. Chodzi o coś innego, o to jak prosty pomysł, może całkowicie naturalnie nadać wyrazistości historii. To tylko ponownie utwierdza mnie w przekonaniu, że dużo bardziej nadaję się do wydawania czyiś książek, niż do pisania własnych, co zresztą jest moim marzeniem, które może kiedyś spełnię.

    Jestem wdzięczna za ta przygodę. Dziękuję.
    Pozdrawiam,
    PortElizabeth

    P.S. Czytając miałam zapętloną ta piosenkę: https://twitter.com/SwiftPL/status/926359626345566208

    OdpowiedzUsuń