~*~
Powód nr 14: Nie zabiłem go, bo dobro innych przekładał nad swoje.
Powinienem podnieść się z łóżka jakieś dobre 10 minut temu, ale oglądanie śpiącego Jimina zdecydowanie lepiej wypełniało mój czas niż szykowanie kawy czy robienie czegokolwiek innego z porannych czynności.
Jimin podczas spania w domu wyglądał… Śmiesznie. Ani trochę nie przypominał pięknych ludzi, którzy w czasie snu prezentują się niczym greccy bogowie.
Kolana miał przyciągnięte do klatki piersiowej, jego kształtny tyłek wystawał poza łóżko, jedna ręka podpierała jego policzek, a palec wskazujący drugiej, jakimś cudem zahaczył o gumkę moich spodenek. Usta miał rozchylone, a oddech w miarę spokojny.
Dostrzegłszy jak strużka śliny ścieka z kącika jego ust, bez wahania wytarłem ją swoją za dużą koszulą, w której zwykłem spać.
Alergia chyba powoli dawała mu się we znaki, bo przez nos już chyba nie potrafił oddychać. Niestety na terenie otaczającym kamienicę było kilka wiatropylnych drzew, a na domiar złego, jedno stało prosto pod oknem do sypialni.
Minęła dłuższa chwila, zanim Park otworzył oczy. Przeciągnął się, ziewnął, a potem przytulił do mnie.
- Jak ci się spało? - spytałem, głaszcząc z czułością jego ramię.
- Dobrze. Miałem bardzo miły sen. Byłem z Tae na takiej duuużej górce i zjeżdżaliśmy na sankach. Potem Namjoon hyung zaprosił nas na kakao i poczęstował sernikiem, ale z jakiegoś powodu Tae nie chciał wejść do domu, bo wydawało mu się, że jest tam pełno raków.
- Jiminie, jakie głupoty siedzą w twojej głowie?
Park zaśmiał się cicho. Odszukał moją drugą ręką, po czym zaczął bawić się moimi palcami.
- Nie wiem. To pewnie dlatego, że dużo myślałem o Tae przed spaniem. Ja wiem, że to sprawa między nim a Hobim hyungiem i nie powinienem się wtrącać, ale naprawdę boli mnie serce, kiedy widzę go w takim stanie. Obaj przecież teraz tak cierpią i…
- Uspokój się. Wszystko skończy się dobrze. Hoseokie pomarudzi, ponarzeka, pewnie jeszcze kilka razy się rozpłacze, Tae w końcu coś zacznie jeść, bo nie ma w ogóle siły woli ale wszystko ułoży się między nimi. To ten typ pary po prostu - powiedziałem pewnie, po czym ucałowałem jego czoło.
- Hobi hyung chyba nie bardzo chce z nim rozmawiać.
- Ale zachce. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Hoseokie nie jest głupi. Oczywiście, Tae nie powinien całować się z Jungkookiem, ale to tylko pocałunek. Gdyby Taeś się z nim przespał, no to mógłby to być problem - powiedziałem pewnie.
Puściłem Jimina i przekręciłem się na plecy. Przetarłem twarz dłońmi, po chwili też przeczesując palcami włosy.
Park w tym czasie położył się na mnie. Oparł ręce oraz brodę na mojej klatce piersiowej i dokładnie mi się przyglądał.
- A gdybyś ty był na miejscu Hoseoka?
Na jego pytanie zmarszczyłem brwi. Nieco przesunąłem się na łóżku, by oprzeć ramiona o zagłówek i wygodniej patrzeć na tancerza.
- Chcesz mi zasugerować, że masz zamiar całować się Jungkookiem? Już mam zacząć cię podejrzewać?
Park parsknął śmiechem. Nieco się uniósł, aby swobodnie złożyć na moich wargach delikatny pocałunek. Nie trwał jednak długo, ale był wystarczająco czuły.
Zaczesałem kosmyk jego blond włosów, patrząc prosto w jego brązowe tęczówki.
- Masz tego po prostu nie robić - szepnąłem.
Chłopak kiwnął jedynie głową. Musnął jeszcze raz moje usta, a potem zerwał się z miejsca. Podszedł do okna i rozchylił zasłony, wpuszczając przy tym popołudniowe słońce do pokoju.
- Umieeeram.
Ledwo żywy Hoseokie pojawił się w drzwiach. Już po chwili opadł bezwładnie na łóżko po stronie, na której zwykle spał Jimin i wtulił twarz w poduszkę.
- A mówiłem ci, młotku, żebyś tyle nie pił?
Westchnąłem głośno, kręcąc przy tym głową. Hoseok wymamrotał jedynie coś niezrozumiałego, podczas gdy Jimin okrywał Junga kołdrą.
- Pójdę przyszykować śniadanie - powiedział, po czym wycofał się z pokoju. Hobi uchylił jedno oko i spojrzał na mnie.
- Myślałem dużo o tej całej sytuacji.
- I co wymyśliłeś? - spytałem, skubiąc paznokcie i zerkając na leżącego obok przyjaciela.
Jung w tym czasie przewrócił się na plecy. Zwilżył językiem wargi, wlepiając spojrzenie w poszarzały sufit.
- To definitywny koniec.
Poczułem, jakbym zakrztusił się własną śliną. Momentalnie poderwałem się do pozycji siedzącej.
- Co?!
Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem. Liczyłem na to, że Hobi powie coś w stylu: nie mogę wytrzymać bez Tae albo nie wyobrażam sobie go stracić. Gdzie do cholery podział się jego romantyzm?!
- Nie wiem, czy będę w stanie znowu mu zaufać. Jakoś tak po prostu… Nie wiem.
- Hoseokie, ale on przecież nie zrobił nic takiego! Przecież nie spał z Jungkookiem! Sam ci powiedział o swoim wybryku, przyznał się… Gdyby to wszystko ukrywał i dowiedziałbyś się przypadkiem, no to wtedy mógłbyś mieć ogromne pretensje.
- Yoongi, czy ty siebie słyszysz? Tae całował się z Kookiem i to prawie tak samo, jakby z nim spał. Co z tego, że się przyznał? Zdradził mnie, a na to nie ma żadnego usprawiedliwienia.
- Zastanów się jeszcze raz, zanim podejmiesz taką decyzję. Byłeś z Tae przez tyle czasu! Macie razem mieszkanie, samochód, żyjecie jak stuletnie małżeństwo. Nigdy się nawet nie pokłóciliście na tyle, żeby się nie odzywać.
Hoseokie warknął zły. Zagryzł mocno zęby i zacisnął palce na swoich ramionach. Odwrócił głowę w drugą stronę.
- I co?! Nie wstaniesz i nie odejdziesz zły, jak zawsze to robisz?!
- Nie wstanę! Mam za dużego kaca! - prawie krzyknął w złości.
Nie wiem dlaczego ta odpowiedź mnie rozbawiła, ale fakt faktem parsknąłem śmiechem. Hoseokie był tym typem osoby, z którą nie można się kłócić. Po prostu się nie da. Gdy sytuacja staje się już napięta, to on zawsze palnie coś głupiego czy zabawnego, a cała skumulowana złość po prostu znika.
- Spróbuj chociaż porozmawiać z Tae.
Poklepałem przyjaciela po brzuchu, po czym wstałem z łóżka.
- Przecież go kochasz, cymbale jeden - wymamrotałem przy drzwiach.
Przeszedłem do łazienki. Zanim jednak swobodnie zajrzałem do środka, grzecznie zapukałem.
- Jiminie, mogę wejść? - spytałem cicho, a słysząc zgodę, wszedłem.
Park stał przy lustrze i starannie zaczesywał blond włosy. Od razu podszedłem do chłopaka. Stanąłem obok młodszego, sięgnąłem po swoją szczoteczkę do zębów, na którą wycisnąłem trochę pasty. Oparłem się jedną ręką o blat, a drugą szorowałem zęby.
Jiminie jak tylko skończył układać włosy, odłożył szczotkę w odpowiednie miejsce i czule ucałował mój policzek. Wyszedł z łazienki, by dokończyć szykowanie śniadania.
Po chwili jednak usłyszałem, jak Park przechodzi do sypialni i podaje Hoseokowi szklankę letniej wody, elektrolity oraz jakiś lek.
Gdy po porannej toalecie wyszedłem z łazienki, od razu poczłapałem w stronę kuchni, gdzie przy niewielkim stoliku siedzieli Hobi oraz Jimin. Dosiadłem się do nich, po czym razem jedliśmy śniadanie.
[...]
Jimin dość szybko opuścił dom. Musiał zdążyć na wykład, a przed nim chciał jeszcze wstąpić do Tae i wyciągnąć go w końcu na uczelnię.
Hoseokie sobie dzisiaj odpuścił. Ja zresztą też. Niby umowę mieliśmy z wytwórnią i szkołą taką, że będziemy przychodzić na wykłady w dni wolne, a nasze zaliczenia to praktycznie same wysyłanie jakiś esejów do sprawdzenia. Bycie idolem w tej kwestii jest bardzo wygodne.
Wszystko to działa na zasadzie: nie będziemy wam sprawiać problemów, tylko promujcie naszą uczelnię. I tyle.
Jung dopijał swoją ciepłą herbatę, wpatrzony w jeden, nieokreślony punkt.
Sam rozgrzebywałem pałeczkami ryż.
Hoseokie nic nie mówił. Nawet jego oddech był tak spokojny, że wyglądał, jakby w ogóle nie oddychał.
- Dobrze się czujesz? - spytałem, zerkając na młodszego kątem oka. Nabrałem między pałeczki odrobinę ryżu i wsunąłem go do ust.
- Lepiej. Strasznie boli mnie bark i nie bardzo wiem czemu - powiedział, łapiąc się za bolące miejsce.
- Przyrżnąłeś wczoraj w róg drzwi od łazienki. Dlatemu - pośpieszyłem z wyjaśnieniami.
Nagle po domu rozległ się dobrze znany ustwór G-Dragona i Taeyanga “Good boy”.
- Jimin nie wziął telefonu? - Jung przeniósł na mnie wzrok, unosząc przy tym brwi.
- Najwidoczniej - mruknąłem jedynie.
Podniosłem się z miejsca i przeszedłem do sypialni. Przekopałem niemalże każdy jej kąt, a urządzenie znalazłem dopiero we wczorajszych spodniach Jimina, które złożone w kostkę leżały na krzesełku przy biurku.
Widząc połączenie od Tae, od razu odebrałem.
- Tutaj Yoongi. Jimiś wyszedł i nie wziął telefonu. Dlaczego dzwonisz? - spytałem od razu. W odpowiedzi dostałem jedynie głośny płacz oraz pociągnięcie nosem.
- Jejku, spokojnie. TaeTae, co się stało?
Kątem oka dostrzegłem, jak zwabiony imieniem swojego chłopaka Hoseokie staje w progu i nieco przejęty przysłuchuje się rozmowie.
Celowo zwiększyłem głośność w głośniku. Gdzieś w środku liczyłem, że jak tylko Hobi usłyszy zrozpaczony głos swojego maluszka, to się opamięta.
- J-J-Jiminie… Jest mi smutno samemu… Miał przyjechać r-rano. H-Hobiś do tej pory się do mnie nie o-odezwał, a Jimin m-mnie… ze mną…. Nie lubię być sam - wydukał pomiędzy szlochem i pociągnięciami nosem. Nie bardzo wiedziałem co mam mu odpowiedzieć.
Wiedziałem, że Park i Tae byli przyjaciółmi. Być może dlatego Tae w tak trudnej dla siebie chwili dzwoni do Jimina. Tylko jemu może się zwierzyć ze wszystkiego, wypłakać w ramię, a Park jako najbardziej troskliwa osoba na świecie robił wszystko, by wyciągnąć Tae z tego stanu, co pokazywała chociażby dzisiejsza czy wczorajsza sytuacja. Specjalnie wstał wcześniej, by zadbać o Kima, a wczoraj spędził z nim cały dzień i noc, chociaż zrozpaczony Tae praktycznie się do niego nie odzywał.
- Jiminie przed chwilą wyjechał. Niedługo powinien u ciebie być - powiedziałem uspokajająco.
Jung w tym czasie zacisnął zęby. Jakby skruszony wycofał się do kuchni, gdzie zebrał naczynia po śniadaniu i włożył do zmywarki.
Coś mnie tknęło w tej całej sytuacji. Park zawsze troszczył się o wszystkich dookoła, a co z troszczeniem się o siebie?
Nawet jeśli był kontuzjowany, to przychodził na treningi tylko po to, by pomóc Hoseokowi z końcowym zaliczeniem, mimo bólu gardła resztkami sił śpiewał razem z Tae, żeby wspomóc go w przygotowaniu do zajęć teatralnych, a teraz siedział z nim w trudnej sytuacji, chociaż nie znał Jina, to z wielką chęcią pomagał Namjoonowi w szukaniu dla niego odpowiedniego prezentu. Wisienką na torcie z przykładów jego troski może być samo wprowadzenie się do mnie tylko po to, by pomóc mi odbić się od finansowego dna.
Ten człowiek to wielki skarb.
Kim nieco się uspokoił. Przeprosił za kłopot i dalej szlochając rozłączył się.
- Wychodzę. - Usłyszałem nagle.
- Co? Już? Gdzie? - spytałem, wybiegając z sypialni do przedpokoju.
- Do domu. Chcę porozmawiać z Tae.
[...]
Jiminie spokojnie siedział obok mnie, mocno wciskając przyciski na joysticku.
Jego wzrok wlepiony był w ekran telewizora, na którym odgrywała się cała akcja kolejnego Battlefielda.
Parka chyba nigdy nie kręciły tego typu gry, ale odkąd zaczął się ze mną spotykać odniosłem wrażenie, że odrobinę go zdemoralizowałem…
- Co się stało, kiedy Hoseokie wpadł do domu? - spytałem, oderwawszy spojrzenie od swojego telefonu i przenosząc je na skupionego blondyna.
- Tae siedział otulony kocem jak kulka nieszczęść w salonie, oglądaliśmy razem “Free!”, w międzyczasie trochę rozmawialiśmy o tej całej sprawie. Kurczę, było mi go tak szkoda… Powiedział, że zostawiłem telefon w domu i odebrałeś. Obejrzeliśmy jeden odcinek do końca, wpadł Hobi, stanął w drzwiach… No, było na początku trochę niezręcznie. Hoseokie poprosił, żebym zostawił ich samych, więc wyszedłem.
- Pogodzili się?
- Nie wiem. Ale raczej tak. Hobi hyung nie jest chyba na tyle silny, żeby patrzeć jak Tae kruszy się na jego oczach.
- Chyba celowo zostawiłeś ten telefon, co? - spytałem i zaczepnie dźgnąłem młodszego palcem w żebro.
- A nawet jeśli? - Chłopak zatrzymał grę, po czym z uroczym uśmieszkiem spojrzał na mnie.
- Wiesz, że to twoje dobre serduszko może cię kiedyś zabić? - Mój głos był już nieco bardziej poważny.
Cóż, taka była prawda. Jimin mógłby lecieć na złamanie karku tylko po to, by ktoś z jego bliskich nie poczuł się źle.
- Póki dzielę się tym moim “dobrym serduszkiem” z ludźmi, którzy robią to samo, raczej mi to nie zaszkodzi.
Park przysunął się bliżej, by czule musnąć wargami mój policzek. Potem wrócił do grania i skupił na tej czynności całą swoją uwagę.
Nieco bardziej rozłożyłem się na kanapie, kładąc przy tym głowę na udzie młodszego. Delikatnie szarpnąłem go za rękaw białej, luźnej koszulki i wydąłem smutno dolną wargę.
Blondyn jednak nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Zrobił to dopiero wtedy, kiedy wsunąłem, wyjątkowo tego dnia, chłodne ręce pod materiał koszulki.
Park drgnął i zaśmiał się. Zatrzymał grę, a po chwili pochylił w dół, by przytknąć swoje wargi do moich.
- Może na chwilę zostawimy dobre, Jiminowe serce i zajmiemy się ciałem? - spytałem szeptem, zachęcająco unosząc końce koszulki młodszego.
Powód nr 15: Nie zabiłem go, bo ocierał moje łzy.
Na koncert w Daegu cieszyłem się podwójnie. Miło będzie wrócić do rodzinnego miasta, nawet jeśli poza salą koncertową nie zobaczę praktycznie nic.
Sama świadomość tego, że po kilku latach wracam do Daegu była bardzo miła i motywująca.
- Halo, hyung? Jesteś tam? - usłyszałem w słuchawce, którą od kilku chwil trzymałem przy uchu. Od razu po wylądowaniu, zadzwoniłem do Jimina.
Poczułem jak manager ciągnie mnie za rękę do szeregu, bym nie schodził na bok i sam nie ładował się w tłum ludzi zainteresowanych moją osobą. Dopiero niedawno zaczynałem naprawdę czuć, że stałem się rozpoznawalny.
- Tak, jestem.
- Na pewno ci nie przeszkadzam? - głos Jimina był nieco zmieszany.
- Oczywiście, że nie. Inaczej bym do ciebie nie dzwonił. Właśnie wylądowaliśmy w Daegu, więc mam chwilę, żeby z tobą porozmawiać.
Park zebrał szybko swoje myśli i opowiedział mi o swoim dzisiejszym performance, który miał się odbyć już za 30 minut. Był bardzo podekscytowany nowatorskim podejściem choreografa do tematu i o całym występie opowiadał z wielką pasją.
- Szkoda, że nie będę mógł cię dzisiaj zobaczyć. Ale cieszę się, że radzisz sobie ze stresem.
- To dzięki tobie, hyung. I nie martw się, na pewno będziesz miał jeszcze ku temu okazję.
- Yoongi, daj plecak.
Spojrzałem na Namjoona, który stanął przy bagażniku wynajętego samochodu i wrzucił do niego najpierw swoją torbę, potem Hoseoka, a na końcu poprosił o moją.
Wciąż trzymając telefon przy uchu wsiadłem do samochodu i od razu westchnąłem, kiedy wpakowałem się na sam środek.
- Mam nadzieję, bo zobaczymy się najprędzej dopiero za 4 dni.
- A może wcześniej?
Nie zdążyłem nawet dopytać co Jimin miał na myśli, bo Namjoon już szturchnął mnie za rękę i poprosił, bym go przez chwilę posłuchał.
- Jiminie, przepraszam, muszę już kończyć. Zadzwonię po koncercie. Powodzenia na występie - powiedziałem i zanim to Park zdążył mi odpowiedzieć, rozłączyłem się.
[...]
Podczas gdy stylistka robiła mi makijaż i układała włosy, siedziałem z telefonem w ręku i tylko czekałem na to, aż Jimine odpisze na moją wiadomość. Nie dostałem od niego jednak żadnego smsa zwrotnego i powoli zaczynałem się niepokoić.
- Hyung, wyluzuj. ChimChim przecież nie ma pięciu lat. Może występ mu się przedłużył? Albo po prostu nie ma zasięgu? Albo telefon mu padł? - powiedział Hoseokie, podstawiając mi pod usta małe, czekoladowe ciasteczko, które już po chwili znalazło się w mojej buzi.
Słodki smak szybko otulił moje podniebienie, na co mruknąłem zadowolony.
- Po prostu się martwię. Zawsze odpisywał od razu.
Hoseokie chciał pocieszająco poczochrać moje włosy, jednak stylistka od razu jak tylko dotarł do niej zamiar rapera, uderzyła go w rękę. Jung pisnął i zaśmiał się, po czym poklepał delikatnie moje ramię.
Dźwięk telefonu Namjoona rozbrzmiał po całej garderobie. Wszyscy zaczęli już jęczeć na to, by Kim go odebrał… Ale nigdzie go nie było!
Hoseok bez wahania wziął jego telefon i odebrał.
- Halo? Tutaj telefon Rap Monstera, mówi ten lepszy raper, J-Hope…
- Hobi, dlaczego odbierasz cudze telefony? To bardzo niegrzeczne. - Odwróciłem głowę w stronę Hoseoka, jednak nie musiałem się za bardzo okręcać, gdyż rudzielec po chwili stanął obok mojego fotela. Wsunął rękę pod luźną, żółtą bluzę i podrapał się po brzuchu.
- O, cześć hyung! Dobrze cię słyszeć!
- Seokjinie? - zapytałem, zerkając na młodszego w odbiciu lustra. Ten tylko kiwnął twierdząco głową.
[...]
Koncert trwał w najlepsze. Nie spodziewałem się tego, że cała sala będzie wypełniona po brzegi! Ludziom naprawdę spodobała się nasza muzyka, a to cieszyło mnie bardziej niż cokolwiek innego.
W całym budynku rozbrzmiewały nie tylko nasze głosy, ale i te tłumu, ludzi, których my nie znaliśmy, ale połączyła nas muzyka.
Pierwszy raz poczułem, że to właśnie jest to, do czego dążyłem przez całe życie.
W trakcie ostatniej piosenki, Hoseokie podszedł do mnie. Objął mnie ramieniem i wskazał na czwarty rząd, dwa miejsca po lewej stronie.
Moje oczy od razu się zaszkliły. Wszystkie światła jakby zlały się w jedno.
Po prostu uklęknąłem i ukłoniłem się do samej ziemi. Przez dłuższą chwilę trwałem w tej pozycji.
Widziałem moich rodziców. Przyszli.
Nie miałem z nimi kontaktu od tak długiego czasu… Nie dzwoniłem, bo nie chciałem wysłuchiwać po raz kolejny wykładu o tym, że powinienem zająć się czymś innym, że muzyka nie jest dla mnie. Oni sami zresztą nie wychodzili z inicjatywą kontaktu, a jedyne co nas łączyło, to pieniądze. Wyciskali z siebie siódme poty, by mi pomagać.
Ale mimo wszystko, pojawili się. Przyszli na koncert, wysłuchali naszych utworów.
Chciałem im powiedzieć tyle rzeczy…
Czułem, jak Hobi pocieszająco głaszcze mnie po plecach.
Wszystko jakby zupełnie ucichło. Nie słyszałem w ogóle muzyki i głosu Namjoona, nie słyszałem głośnych okrzyków, nie słyszałem nawet słów Hoseoka, który mówił coś prosto do mojego ucha.
Dopiero po dłuższej chwili otarłem łzy i skupiłem się na dokończeniu utworu.
Zawsze mówiliśmy też parę słów od siebie na koniec koncertu. Miałem już ułożoną jakąś malutką przemowę, ale po zobaczeniu rodziców plan całkowicie legł w gruzach. Nie wiedziałem, co miałem powiedzieć. Trzymałem mikrofon przy ustach. Zacząłem przede wszystkim od podziękowania za przyjście, od tego, że dzięki wszystkim fanom możemy tutaj stać, ale też podziękowałem osobiście rodzicom za przyjście.
Chciałem, żeby byli ze mnie dumni. Miałem nadzieję, że po tym wszystkim, co przeżyli na koncercie, będą.
Jak tylko ukłoniliśmy się i zeszliśmy ze sceny, nie mogłem powstrzymać łez, które jak woda z kranu zaczęły lecieć po moich policzkach. Nie miałem czasu wyjść do rodziców i porozmawiać z nimi, ale byłem pewny, że w najbliższej przyszłości to zrobię.
Namjoon co chwila podawał mi chusteczki, głaskał po ramieniu. Hobi na chwilę gdzieś zniknął.
- Hyung?
Znajomy głos rozbrzmiał w moich uszach. Moja wyobraźnia chyba płatała mi figle, bo jakim cudem, Jimin miałby być w dwóch miejscach jednocześnie?
Namjoon puścił mnie z delikatnego uścisku, a po chwili w przytulaniu mnie zastąpił go ktoś inny.
Chusteczką starałem się zatrzymać łzy, które utrudniały mi dobre widzenie, a jakby tego było mało, była ona już ostatnia, niemalże rozerwana na pół.
Wierzchem dłoni wytarłem policzki i uniosłem głowę, by zobaczyć w czyich ramionach zostałem zamknięty.
- J-Jiminie?
Nie mogłem uwierzyć, że on tutaj jest. Zamrugałem kilkakrotnie oczami by upewnić się, że nie mam żadnych omamów.
- Jak…
- Od razu po występie wsiadłem w samolot. Chciałem być z tobą, kiedy zobaczysz rodziców.
Chłopak uśmiechnął się do mnie ciepło. Pogłaskał mnie po głowie. Potem położył dłonie na moich policzkach i otarł je kciukami, zbierając z nich każdą łzę.
- Skąd wiedziałeś? Jak… Jak cię tutaj w ogóle wpuścili?
Park zachichotał, kiedy wskoczyłem na niego z falą pytań. Bez odpowiedzi po prostu od nowa mnie objął i pozwolił, by łzy plamiły jego kolorową koszulę.
Zacisnąłem palce na materiale i mocno wtuliłem się w ciało ukochanego. Wciąż nie wierzyłem w to, ile ten przeklęty dzieciak dla mnie robił.
Kątem oka dostrzegłem Taehyunga. W sumie mogłem się spodziewać, że Jimine nie przyleci sam. Tae stał z boku i rozglądał się dookoła. Wyprostował się jak struna, kiedy z jednego z mniejszych pokoików wyszedł Hobi i stanął przed młodszym.
W Hoseoku aż się gotowało. Nie wiedziałem tylko czy z radości, czy złości. Niemniej jednak wyciągnął dłoń do swojego maluszka, a ten bez najmniejszych oporów ją uścisnął i zbliżył się do Hobiego. Rozmawiali o czymś, ale nie za bardzo się tym zainteresowałem. W głowie wciąż miałem obraz rodziców i Jimina, który właśnie gładził delikatnie moje plecy.
Odsunąłem się na chwilę od młodszego. Już chciałem coś powiedzieć i otrzeć łzy, jednak Park zrobił to za mnie. Czule otarł dłońmi moje policzki, ponownie osuszając je z łez.
- Hyung, przestań płakać, bo ja zaraz zacznę - szepnął, posyłając mi ciepły uśmiech. Popatrzyłem w jego ciemne tęczówki.
- J-ja wcale nie… nie płaczę - powiedziałem po chwili, puszczając chłopaka z uścisku.
Powód nr 16: Nie zabiłem go, bo wszystko robił w dobrej wierze.
- J-Jiminie - wyjęczałem wprost w jego usta, jak tylko Park idealnie uderzył w prostatę. Gdybym tylko był bardziej wygimnastykowany, pewnie wywinąłbym się w jakąś dziwną kulkę.
Jiminie nawet nie zdawał sobie spraw z tego, jak idealnym kochankiem był.
Jego pchnięcia biodrami, to, jak w ogóle się poruszał sprawiało, że nie wyobrażałem sobie nikogo innego na jego miejscu. I siebie zresztą też nie.
Lubiłem być na górze, ale szybko dotarło do mnie, że to Park jest o wiele lepszym aktywem, a do mnie łatka pasywa została przypięta… właściwie przy naszym drugim razie.
Jimin miał świetne warunki by być na górze, wykorzystał je, a ja już nawet nie myślałem o zamianie ról. Po prostu nie.
Brakowało mi tylko tego jednego momentu, by dojść, spełnić się. Całkowicie straciłem oddech, a rozpalone, nabrzmiałe wargi Jimina, które ciągle kąsały moje usta i wpijały się w nie bezlitośnie, tylko bardziej podsycały mój na wpół świadomy, przytomny stan.
- Ach! - wysapałem ciężko, oplatając nogami jego biodra, tym samym mocno dociskając go do siebie.
Jimin wtedy nieco się odchylił, wysunął ze mnie, a potem szybko i zdecydowanie znowu wszedł.
Zjechał pocałunkami na moją szyję, ponownie zaczynając się poruszać w moim wnętrzu, z każdą chwilą zwiększając tempo.
Odleciałem.
Wystarczyło to ostatnie, zdecydowanie pchnięcie Jimina, bym doznał spełnienia.
Cały nastrój jednak pękł, kiedy telefon w kieszeni marynarki Parka, która leżała na brzegu łóżka, zawibrował.
Początkowo chciałem to zignorować, jednak sam Jimin na to nie pozwolił. Zatrzymał się i spokojnie wyjął z marynarki iPhone’a.
- Halo?
Miałem ochotę urwać mu głowę!
Wciąż czułem go w sobie, ale się nie ruszał. Trzymał dłoń na moim udzie, a drugą ściskał biały telefon. Wzrokiem powędrował na okno, by skupić się na tym, co przekazywał mu rozmówca.
Zmarszczył brwi. Starał się nie dyszeć głośno no słuchawki, co mu się właściwe udało. Dość szybko opanował swój oddech.
Byłem cholernie zły na Jimina, że przerwał stosunek tylko po to, by odebrać głupi telefon. Cóż, skoro on nie da mi spełnienia, to sam muszę je sobie wziąć.
Poruszyłem chwilę biodrami i zobaczyłem, jak Park mocno zamyka oczy, mamrocząc ciche “tak, tak, rozumiem…”. Odchylił głowę do tyłu.
- Jutro mógłbym przyyyyyjść? - jego głos wyraźnie zadrżał, przez co przeciągnął
ostatnie słowo, jak tylko popchnalem go na łóżko.
Jego usta poruszyły się w niemych słowach: “zgłupiałeś?”.
Jiminie zacisnął dłoń na moim udzie i mocno ścisnął. Jednak gdy usiadłem na jego biodrach, powoli opuszczając swoje i coraz głębiej pochłaniając całą długość przyrodzenia Parka, przytaknął dłoń do ust. Jego oddech na nowo przyspieszył, ale robił wszystko, by rozmówca nie zorientował się w jakiej sytuacji jest.
- Słucham? Nie, w porządku. Właśnie… ćwiczę, ale niech Pan mówi.
Cicho się zaśmiałem na jego słowa. Podparłem ręce na klatce piersiowej młodszego. Zacząłem poruszać się to w górę, to w dół, również odrobinę na boki, by znaleźć ten jeden, magiczny punkt.
Gdy go znalazłem, nie wstrzymywałem się przed uwolnieniem głośnego, przeciągłego jęku.
Jimin wtedy odsunął dłoń od swoich ust i jakby za karę klepnal mnie mocno w udo, zaciskając potem palce na zranionym miejscu. Syknąłem, czując piekący ból w tym miejscu, ale nie zaprzestałem poruszania się.
Uczucie Jimina we mnie było wspaniałe. I chociaż musiałem znowu nakręcać się do takiego stanu zanim Jimin odebrał telefon, to w niczym mi nie przeszkadzało.
Podniecała mnie sytuacja, w jakiej był teraz Park. Musiał wstrzymywać się przed wszystkimi odruchami, a dla kogo jak dla kogo, ale dla niego musiało to być naprawdę trudne.
Chciał odebrać telefon? No to niech się teraz męczy.
Paznokciami drapałem jego tors, pozostawiając na nim niezbyt głębokie, czerwone kreski.
- Naprawdę?!
Oczy chłopaka zabłyszczały. Chyba w ogóle zapomniał o tym, co się wokół niego działo.
Oczy chłopaka zabłyszczały. Chyba w ogóle zapomniał o tym, co się wokół niego działo.
Uniósł się na łokciach, a kiedy jęknąłem na jego zmianę pozycji, spojrzał na mnie.
Był całkowicie pochłonięty rozmową, która musiała być naprawdę ważna…
Wkurzony już schodziłem z Jimina, kiedy ten niemalże mnie zrzucił i szybko przebiegł do salonu.
Co za niewychowany gówniarz!
Rzuciłem poduszkę na drugą stronę łóżka, po czym przeszedłem do łazienki. Od razu wskoczyłem pod prysznic. Musiałem ochłonąć, chociaż tak naprawdę nie bardzo miałem z czego. Całe podniecenie spadło do zera, a właściwie zacząłem czuć jedynie upokorzenie razem ze wstydem. Miałem ochotę zabić Parka Jimina i siebie przy okazji.
W środku aż skręcało mnie z tego, jak zdenerwowany na Jimina byłem w tamtym momencie.
Gdy ponownie pomyślałem o tej całej sytuacji, cały poczerwieniałem i ze wstydu schowałem twarz w dłoniach. Nie do końca wiedziałem dlaczego byłem taki zmieszany. Może przez to, że naskoczyłem na Jimina jak jakiś wygłodniały zwierz? A co jeżeli Jimin pomyślał, że jego chłopak jest żałosny, dając tak się ponieść emocjom? Do tego jeszcze zrzucił mnie z siebie jak jakiś dziurawy, stary koc…
Uderzyłem się otwartą dłonią w policzek, by przestać czuć się jak ofiara losu. Siedziałem pod prysznicem z dobre 10 minut. Po osuszeniu się ręcznikiem i ubraniu, wyszedłem z łazienki.
Zobaczyłem, że ubrany już Jimin siedział przy stoliku w kuchni, skrupulatnie zapisując coś w notatniku oraz innych papierach, które się na nim znajdowały.
Wszedłem do pomieszczenia. Nalałem do szklanki wody z lodówki. Kątem oka zerknąłem na to, co zapisywał młodszy, jednak gdy Park odwrócił się do mnie twarzą, od razu przeniosłem wzrok na swoje dłonie.
- Hyung, robisz coś jutro? - spytał.
- Robię - odburknąłem z pretensją w głosie.
Zakręciłem butelkę. Odłożyłem ją na bok i bez większych tłumaczeń wyszedłem z kuchni, przechodząc od razu do salonu, gdzie usiadłem na kanapie. Popijając co jakiś czas grałem w swoje ukochane Final Fantasy, by oderwać myśli.
- A będziesz wolny po 15? - Usłyszałem głos Parka, a po chwili zobaczyłem też jego samego, jak tylko stanął w progu pokoju.
- Nie wiem. Rano mamy wywiad, a po nim chcemy popracować nad piosenkami - powiedziałem bez większych emocji.
- Jesteś na mnie o coś zły? - zapytał nieco ciszej, splątując swoje malutkie dłonie przed sobą.
Zatrzymałem grę i skierowałem wzrok na Parka.
- Zły? - Uniosłem brwi. - Jestem na ciebie wkurzony!
Jimin otworzył usta by coś powiedzieć, jednak zamilkł, kiedy podniosłem się z miejsca.
- Odebrałeś telefon w najgorszym z możliwych momentów, zrzuciłeś mnie jak szmatę i jeszcze pytasz, czy “jestem na ciebie o coś zły”?!
Blondyn spuścił głowę na moje słowa. Wymamrotał ciche “przepraszam” jednak na tyle głośno, bym mógł usłyszeć.
- Musiałem odebrać, dzwonił… ktoś bardzo ważny.
Kliknąłem językiem na jego słowa. Ponownie usiadłem na kanapie i od razu upiłem łyk wody. Potem sięgnąłem po joystick, by dokończyć granie. Jimin w tym czasie usiadł obok mnie, chowając ręce pomiędzy kolanami. Zakołysał się chwilę.
- Bo… Dzwonił agent nieruchomości i powiedział, że z kupna apartamentu, który miałem na oku, zrezygnowała jakaś para - wyjaśnił. Na to prawie zakrztusiłem się własną śliną.
- Jaki agent nieruchomości?
- Miałem ci nic nie mówić. Chciałem, żeby to była niespodzianka, ale jakbym ci nie powiedział, to pewnie nie odzywałbyś się do mnie do końca życia. Zobaczyłem, że za miesiąc kończy się umowa na wynajem, więc pomyślałem, żebyśmy znaleźli coś swojego. Przepraszam, że robiłem to za twoimi plecami.
Odjęło mi mowę. Dość szybko zrobiło mi się głupio, że nakrzyczałem na Jimina.
- Och… - mruknąłem. - Takie rzeczy powinniśmy ustalać razem, Jiminie.
- Wiem, przepraszam. Ale Namjoon hyung powiedział, że skończono remont jednego mieszkania w tym samym apartamentowcu, w którym mieszkają razem z Seokjinem i jest do kupienia. Musiałem szybko działać, bo zainteresowania nie brakowało.
- Sam myślałem o kupnie czegoś większego, ale wolałem najpierw z tobą o tym porozmawiać - westchnąłem.
- Hyung, jeszcze raz przepraszam.
Spojrzałem na młodszego, od razu zatrzymując wzrok na jego ciemnych tęczówkach. Bez słowa wyciągnąłem ręce, po czym oplotłem je na szyi młodszego.
Jak mogłem gniewać się na tego dzieciaka?
- Rozumiem, że o 15 idziemy obejrzeć ten apartament?
Jimin uśmiechnął się na moje słowa. Wtulił się we mnie mocno.
- Tak, idziemy.
Yyyych, biedactwo ma alergię :(
OdpowiedzUsuńAle śpiący Jimin MUSI być słodki <3 #teamSłodziaki
Hoseokie pomarudzi, ponarzeka, pewnie jeszcze kilka razy się rozpłacze - to mnie rozwaliło, zwłaszcza to ostatnie.
Chcesz mi zasugerować, że masz zamiar całować się Jungkookiem? Już mam zacząć cię podejrzewać? - jak ja go kocham <3 i ciebie też :D
żyjecie jak stuletnie małżeństwo -WŁAŚNIE, ani mi się ważcie rozstawać :(
#cymbał <3
Biedny Taeś :( to znaczy, niby nie biedny, no ale :( niech się pogodzą.
oglądaliśmy razem “Free!” <3 <3 <3
Aaaaaw, Jiminie, ty niedobry chłopcze <3
Może na chwilę zostawimy dobre, Jiminowe serce i zajmiemy się ciałem? - od razu chciałam to zaproponować :)
Widziałem moich rodziców. Przyszli. - nie wiem, czemu, ale ta scena była taka kochana.
Biedactwo, popłakał się < tula >
To opo jest takie cudowne <3 niby słodziachne, a nadmiar cukru jest niezdrowy, ale no, nie mogę :3 <3
Jezusie, jak Jimin go tulał <3
Boże, ile ja mogę dawać ci tych serduszek :D <3
aaaaaaaaaaaaaawwww <3
O kurde, tak! <3 Jimin na górze.
Słucham? Nie, w porządku. Właśnie… ćwiczę, ale niech Pan mówi. - tak, oczywiście. Wiadomo. < ale mam zaciesz >
To faktycznie musiał być bardzo ważny telefon :D
CZYLI JEDNAK BYĆ WAŻNY :D
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, niech kupują!!!
Pewnie, że jest słodki :D Jak taki malutki, słodziutki pierożek z serkiem ♥
UsuńEj, lubię słowo "cymbał" xD Serio!
"Free!" to jedna z moich ulubionych serii (Ale ciii!), SouMako otp ♥
"od razu chciałam to zaproponować :)" - Dlaczego podejrzewałam, że napiszesz coś podobnego? xD
Wysyłaj ich dużo! Lubię serduszka!
Aaaaaaaaaaaa!