HOSEOK x SEOKJIN


~*~
Chłodny, jesienny wiatr rozwiewał moje włosy, nie dając im ani na moment ułożyć się tak, jak robiły to przez cały czas.
Szedłem powolnym krokiem, mijając rozbujane, puste huśtawki, kręcące się pod wpływem wiatru lżejsze karuzele. Nic nie przykuło na dłużej mojej uwagi, chociaż działo się dookoła tyle ciekawych, pięknych rzeczy.
Wsunąłem nieco zmarznięte dłonie do kieszeni zielonej parki. Opuściłem głowę, a pusty wzrok wbiłem w czubki swoich butów, które samoistnie prowadziły mnie w znanym kierunku.
Nie wiedziałem, jak powolny był mój krok. Wiedziałem za to, że dość długo zajęło mi dotarcie do białego, małego, rodzinnego domku z ogrodem.
Uniosłem dłoń, by sięgnąć do dzwonka i niepewnie go nacisnąłem. Stałem w miejscu, trzęsąc się nie tyle co z zimna, a z emocji.
Nagle drzwi się otworzyły.
Po drugiej stronie stał Hoseok. Ubrany w zwykłe dresy, luźną koszulkę. Jego ciemne włosy były potargane i sterczały na różne strony świata. Do tego miał mało przytomny wyraz twarzy. Prawdopodobnie dopiero wstał.
- Seokjin? - Nie krył zdziwienia, kiedy mnie zobaczył.
Popatrzyłem w jego oczy, nie będąc w stanie niczego powiedzieć. Otworzyłem usta, by wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk, jednak nie potrafiłem.
Hoseok nawet mnie do tego nie zmuszał. Złapał moje zmarznięte dłonie i wciągnął do domu. Od razu kazał mi się rozebrać z wierzchnich ubrań. Zaprowadził potem do salonu, gdzie usadził na kanapie.
Nie wiedziałem, co mnie wtedy tak naprawę ogrzało.
Koc, który zarzucił na moje ramiona? Jego dłonie, w których zamknął moje zmarznięte ręce? Jego pełne troski spojrzenie?
- Co się stało? Dlaczego nie jesteś w domu z Namjoonem?
Zadane przez niego pytanie obudziło nagle wszystkie emocje, jakie w sobie miałem.
- Bo chcę być tutaj, z tobą... Proszę. Mogę zostać? - spytałem szeptem, spoglądając w jego oczy. Hoseok bez słowa przysunął się bliżej mnie. Objął mnie ramieniem i przytulił do swojego boku.
Bez wahania wtuliłem się w ciało mężczyzny, wygodnie opierając policzek o jego klatkę piersiową.
Nic nie mówił, jednak jego wszystkie gesty, jego milczenie tak naprawdę wyrażało więcej niż słowa.
Mężczyzna gładził dłonią moje ramię, co jakiś czas poprawiając policzek, który opierał o moją głowę.
Nie pamiętam, jak długo siedzieliśmy w tej pozycji.
Przez cały ten czas słuchałem bicia jego serca, które przypominało mi o tym, że chyba nie do końca świadomie podjąłem swój wybór. Kierowałem się po prostu tam, gdzie czułem, że powinienem się znaleźć.
Miałem całkowitą pustkę w głowie. Tak, jakbym nagle utracił wszystkie wspomnienia, wykreowane poglądy. Jakby wszystko na nowo było pustą kartką.
- Hyung, powinieneś wrócić do domu - powiedział nagle Hoseok.
Dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa. Zdziwiony uniosłem na bruneta swój wzrok.
Ten puścił mnie z uścisku i wstał z miejsca.
- Coś musiało się stać, skoro przyszedłeś do mnie akurat teraz.
Tancerz przeczesał dłonią włosy, a ja siedziałem z wlepionym w niego wzrokiem, wciąż nie rozumiejąc, o co tak naprawdę mu chodzi.
- Sam nie wiem, po co przyszedłem... - powiedziałem w końcu, szczelniej otulając się kocem - pokłóciłem się z Jooniem. Znowu proponował mi mieszkanie w Stanach... Ale nie wyobrażam sobie wyjechać i zostawić wszystkiego tutaj. Poza tym, ty tutaj jesteś.
Młodszy odwrócił się do mnie twarzą, trzymając wpuszczone dłonie w kieszeniach dresowych spodni. Prychnął lekceważąco i spojrzał w bok. Nastała grobowa cisza.
Takiej niezręczności nie czułem chyba nigdy. Nerwowo zacząłem pstrykać palcami.
- Hyung - odezwał się w końcu. Niemalże natychmiast skierowałem na Hoseoka swój wzrok - przestań robić ze mnie durnia - dodał szeptem.
Zmarszczyłem brwi, nie potrafiąc ogarnąć swoim małym móżdżkiem, o czym tak naprawdę mówi Hobi.
- Hoseokie...
- Posłuchaj. Nie mogę już znieść tego, że ktoś jest dla ciebie ważniejszy. Ciężko słucha mi się o tym, że znowu pokłóciłeś się z Namjoonem. Namjoon to, Namjoon tamto... Gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla ciebie? Gdzie jest miejsce dla mnie? Mówiłem ci, że jestem już zmęczony byciem twoją zabawką. Chciałbym, żebyś w końcu zdecydował się na jedno życie. Żebyś w końcu przestał łamać mi serce i odszedł. Przecież nie ważne, jak bardzo bym się starał. Zawsze będę tym drugim, prawda? - Hoseok uśmiechnął się w bólu. Spuścił na chwilę głowę i nabrał do płuc większej ilości powietrza.
- Nawet teraz przyszedłeś tylko po to, by uświadomić mnie w fakcie, że to on jest dla ciebie najważniejszy. Stany? Świetnie. Mam nadzieję, że będziesz się tam świetnie czuł...
- Hoseokie, o czym ty w ogóle mówisz? - wtrąciłem, impulsywnie podnosząc się z miejsca.
- Skąd możesz wiedzieć, co myślę?
Podszedłem do mężczyzny, który zrobił kilka kroków do tył. Gdy jego plecy spotkały się z chłodną ścianą, osunął się i usiadł na podłodze.
- Naprawdę chciałbym móc cię uszczęśliwić. Dlaczego nie dasz mi szansy? - szepnął. Podszedłem do bruneta. Usiadłem na jego udach i oplotłem ręce na jego szyi. Otuliłem go nie tylko sobą, ale i kocem.
- Wciąż nie rozumiesz, dlaczego jestem tutaj z tobą, a nie z Namjoonem? - powiedziałem cicho, prawie szeptem, do jego ucha - To ja chciałem prosić cię o szansę.
Ręce Hoseoka niepewnie powędrowały na moją talię, by po chwili mocno ją objąć i wtulić mnie w swoje ciało.
- Zostaniesz ze mną cały dzień? A potem noc? I jeszcze kolejną dobę? - Słysząc te słowa, delikatnie się uśmiechnąłem. Wplotłem dłoń w ciemne włosy mężczyzny, czule przeczesując palcami kosmyki jego włosów.
- Zostanę.
[...]
- Seokjin... - Szept Namjoona ścisnął moje serce. Jego załamany głos poruszył mną do tego stopnia, że nie potrafiłem się ruszyć.
Niepewnie odwróciłem się twarzą do mężczyzny, który ze świecącymi oczami wpatrywał się we mnie.
- Dziękuję za te cztery lata. Szkoda, że nie będzie ich więcej.
Kiwnąłem jedynie głową. Chciałem opuścić to mieszkanie, zanim łzy spłyną z moich oczu i całkowicie rozkleję się przy Namjoonie.
Spojrzałem w stronę sypialni, która stała pusta. Nigdzie nie było żadnych rzeczy.
Zrobiłem krok w stronę wyjścia, jednak zanim do niego dotarłem, poczułem jak blondyn łapie mnie za nadgarstek.
- Proszę, pozwól mi odejść - szepnąłem, starając się cofnąć gulę, która stanęła w gardle.
- Jinie... Mogę liczyć na ostatni pocałunek?
Przymknąłem powieki i głośno odetchnąłem. Dlaczego rozstania muszą tak boleć?
Przecież z Hoseokiem będzie mi lepiej... Chcę w końcu być szczęśliwy.
Odwróciłem się do Namjoona. W mgnieniu oka ująłem w dłonie jego policzki. Lekko popchnąłem na ścianę i połączyłem nasze wargi w pocałunku. Chciałem wyrzucić w nim wszystkie swoje uczucia do Kima. Pozostawić je zamknięte w tym ostatnim pocałunku.
Po odsunięciu się od Namjoona, nie spojrzałem w jego oczy. Wiedziałem, że jeśli bym to zrobił, zostałbym w tym miejscu i dalej tkwiłbym w nieszczęściu.
Jak najszybciej złapałem walizkę. Nie oglądając się za siebie wybiegłem z mojego, już byłego, mieszkania, zostawiając w nim wszystkie wspomnienia. Te dobre, jak i te złe. Te, kiedy Namjoon był i kiedy go nie było.
Gdy zbiegłem na sam dół, położyłem walizkę na ziemi. Bezradnie na niej usiadłem.
Schowałem twarz w dłoniach. Zacisnąłem zęby i z całych sił próbowałem zatrzymać napływające do oczu łzy.
- Hyung?
Uniosłem głowę, jak tylko dotarł do mnie ciepły głos. Przed moimi oczami pojawiła się smukła dłoń Hoseoka. Ująłem ją bez wahania.
Dzięki pomocy młodszego podniosłem się z walizki. Zanim jednak zdążyłem wykonać jakikolwiek inny ruch, brunet ujął moją twarz w dłonie. Kciukami otarł mokre policzki i uśmiechnął się do mnie w najbardziej urokliwy sposób.
- Wracajmy do domu.
[...]
Minął wrzesień, minął październik, listopad, potem grudzień i styczeń. A ja dalej budziłem się obok Hoseoka, z poczuciem największego szczęścia na świecie.
Otworzyłem oczy i, jak co dzień, zobaczyłem wciąż śpiącego Hobiego.  Leżał na brzuchu, otulając rękami dużą poduszkę, z jedną nogą przerzuconą przez moje biodro.
Westchnąłem cicho, próbując jakoś wyślizgnąć się z łóżka tak, by go nie obudzić. Byłem już naprawdę blisko, jednak wtedy Hobi się poruszył i przysunął bliżej mnie.
- Nie wypuszczę cię dzisiaj z łóżka, wiesz o tym? - szepnął lekko zachrypniętym głosem.
- Hoseokie, muszę iść do sklepu. Wypadałoby też w końcu dogadać z Yoongim ten nowy singiel. No i jest dzisiaj wyprzedaż w moim ulubionym sklepie z ubraniami... - Zacząłem na palcach wyliczać rzeczy, które czekały mnie dzisiejszego dnia. Od zakupów, aż po pranie.
Kiedy chciałem już podać kolejny powód, który miałby wyciągnąć mnie z łóżka, Hoseok podał argument, który moje bił na głowę.
Ciepły, pełen czułości pocałunek w zupełności wystarczył, by przyszpilić mnie do łóżka na kolejne godziny. A to tylko i wyłącznie po to, by Hoseokie mógł dalej spać, oplatając mnie biodrem. Do tego splótł nasze dłonie, przez co nie miałem możliwości wydostania się z łóżka.
- Hobi... Muszę wstać - marudziłem.
Tancerz jęknął w niezadowoleniu. Uniósł się na rękach i już po chwili siedział okrakiem na moich udach. Zmarszczyłem brwi.
Usta bruneta wygięły się w uśmiechu.
- Nie musisz - szepnął. Następnie pochylił się nade mną. Ucałował z czułością mój policzek. Poczułem, jak jego dłoń kreśli ścieżkę po mojej białej koszulce od obojczyka, aż do podbrzusza. Spodziewałem się tego, że Hobi będzie próbował zachęcić mnie do jakiś porannych gierek, na które naprawdę nie miałem teraz ochoty.
Szczególnie, jeśli za dzisiejszą zabawę wybrał niemiłosierne łaskotanie i okładanie się poduszkami.
Hoseok uczynił mnie najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi. Dzięki niemu nie spędzałem samotnie wieczorów, nie wyznawałem miłości przez telefon, nie dotykałem ekranu laptopa, kiedy chciałem poczuć rozgrzane policzki.
Po prostu był przy mnie. Wtedy, kiedy go potrzebowałem i wtedy, kiedy nie czułem potrzeby bycia z nim.
Widział moje łzy, śmiech, zawstydzenie, radość i miłość.
To on był moim aniołem, który bronił przed cierpieniem, łatał wszystkie dziury w sercu.
Wina za zranienie Namjoona ciągle gdzieś się we mnie tliła. Jednak po tym, jak dostałem od niego list, w którym opisał wszystkie swoje myśli i to, że kogoś poznał, poczułem się lepiej. Po jego wiadomości mogłem w końcu szczerze powiedzieć Hoseokowi, jak wiele dla mnie znaczył.
Początkowo, mimo wszystko miałem wrażenie, że było to nieco powierzchowne uczucie. Z każdym kolejnym dniem przekonywałem się, jak głupie było to myślenie.
Moje uczucia do niego okazały się głębsze, niż się tego spodziewałem.
Najpiękniejsze w tym wszystkim było to, że jego miłość również była szczera. Mimo moich wszystkich wątpliwości, Jung nie dawał mi powodów, by sądzić inaczej.
Brunet w końcu zlitował się nade mną, kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy śmiechu, a kolana podkurczyły się.
Sam roześmiał się melodyjnie. Już chciał zejść z moich ud, jednak wtedy złapałem go za koszulkę i przyciągnąłem do siebie. Złożyłem na jego wargach krótki, ale pełen uczucia pocałunek.
- Wiesz, że bardzo cię kocham? - szepnąłem.
- Tak bardzo, że zostaniesz ze mną w łóżku? - Hoseok poruszał zabawnie brwiami.
Przewróciłem teatralnie oczami, a po chwili zrzuciłem go ze swoich ud. Szybko przytuliłem się do jego boku, wplatając swoje nogi między jego i kładąc głowę na klatce piersiowej.
Oczami wyobraźni widziałem, jak Hobi uśmiecha się sam do siebie. Po chwili poczułem, jak ręką oplata moje ramiona i przyciąga bliżej siebie. Gładził czule moje plecy.
- Ja ciebie też - powiedział cicho.
Piękniejszej chwili nie mogłem sobie wyobrazić.
Wesoły poranek, który powtarzał się codziennie. 
Hoseok, który uśmiechał się do mnie mimo tego, że dopiero wstał.
Ja, który ze szczerą miłością patrzyłem w jego głębokie oczy.
Odwzajemnione uczucie, którego obaj szukaliśmy.


~*~

~ Przepraszam, pisałam ten ending wciąż walcząc z okrutnikową anginą >.< Nie chce sobie pójść, cholerstwo jedne...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz