NAMJOON x SEOKJIN


~*~
W połowie powrotnej drogi zaczęło padać. Mimo tego nie przyspieszyłem kroku.
Bałem się wrócić do domu, jednak byłem pewny tego, że chcę być z Namjoonem. W końcu, to jego kochałem. I chociaż go nie było, to darzyłem go miłością od czterech lat. Czy mógłbym przekreślić tak silne uczucie, które wciąż się rozwija na rzecz wrześniowego romansu?
Idąc powoli w kierunku domu, cały czas zastanawiałem się nad tą decyzją. Wiązała się ona z wylotem do Stanów. Pozostawieniem tutaj wszystkiego, co mnie spotkało. Porzuceniu wspomnień i rozpoczęciu nowego etapu, w nowym miejscu, u boku tego mężczyzny, którego kochałem całym sobą.
Dodatkowo męczyła mnie jedna myśl. Jak Namjoon zareaguje na to, kiedy przyznam się do romansu? Nie mogłem go przecież ukrywać. Po tylu latach należała mu się prawda i powinien ją usłyszeć ode mnie, a nie przypadkowej osoby.
Stanąwszy przed własnym domem, poczułem się dziwnie. Jakbym wchodził do zupełnie obcego miejsca.
Zapukałem do drzwi, które tak właściwie spokojnie mógłbym otworzyć własnym kluczem...
Nie słysząc jednak żadnej odpowiedzi, ostrożnie nacisnąłem klamkę. Drzwi były zamknięte. No tak... Miał przecież wywiad, więc pewnie już pojechał na spotkanie. 
Wyjąłem z kieszeni przemoczonej kurtki klucze, dzięki którym już po chwili znalazłem się w mieszkaniu. Było puste.
Podszedłem do swojej torby, która wciąż leżała w miejscu, gdzie ją rzuciłem. Wyjąłem telefon. Od razu zobaczyłem powiadomienie o szesnastu nieodebranych połączeniach od Namjoona. Niepewnie odblokowałem ekran, chcąc do niego oddzwonić, jednak blondyn mnie uprzedził.
Nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Hyung? Gdzie jesteś? - Usłyszałem. Głos blondyna był załamany, płaczący. 
Poczułem jak coś ciężkiego ściska moje serce, kiedy dotarł do mnie ten jego przejęty, zmartwiony ton.
- Joonie? Jesteś na wywiadzie? - spytałem.
- N-nie. Wszędzie cię szukam - powiedział. 
- C-co? To gdzie jesteś? - Bez wahania wyszedłem ponownie z domu. Nie pomyślałem nawet o tym, by wziąć parasol, samochód... Cokolwiek, co ochroniłoby mnie przed deszczem. Chciałem po prostu jak najszybciej znaleźć Namjoona.
- W parku.
- Schowaj się przed deszczem w altance i się nie ruszaj, rozumiesz? Zaraz będę. - Rozłączyłem się. 
Biegłem przed siebie tak szybko, jak nigdy w życiu. W końcu wiedziałem, gdzie muszę zmierzać. 
Do Namjoona.
Brakowało mi tchu, nie miałem już sił w nogach, ale musiałem do niego dotrzeć. Musiałem naprawić swoje błędy.
Byłem głupcem. 
Przecież to Namjoon był dla mnie najważniejszy.
Poczułem to teraz, kiedy cały przemoczony, bez jakiejkolwiek władzy w nogach, bez oddechu biegłem do niego.
Znajdowałem się niedaleko jedynej altanki w parku, w której można było skryć się przed deszczem. Wtedy zobaczyłem, jak ktoś z niej wychodzi, a potem biegnie w tym samym kierunku co ja.
- Namjoon! - zawołałem. Nie wiem gdzie tliła się ta dodatkowa moc, która sprawiła, że zacząłem szybciej przebierać nogami. Już po chwili rzuciłem się w ramiona młodszego, oplatając ręce na jego szyi. Zanosiłem się płaczem, chociaż nie wiedziałem czemu. Łzy mieszały się z kroplami deszczu, wymazując z moich policzków dowód płaczu. 
Blondyn bez wahania objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Wsunął palce pomiędzy moje sklejone od wody kosmyki włosów.
- Hyung, spokojnie. Już dobrze... - szeptał mimo wszystko dość głośno, bym mógł usłyszeć jego głos pomiędzy ulewą.
- Namjoonie, przepraszam. Przepraszam.
Blondyn odsunął się ode mnie na centymetr tak, by móc spojrzeć na moją buzię. Ujął ją w swoje duże dłonie i kciukami wytarł policzki, które na nowo zrobiły się mokre. I od deszczu i od łez.
- Następnym razem, po prostu mi nie uciekaj. - Pokiwałem zgodnie głową, zaciskając wargi w wąską linię. 
[...]

Pełne miłości pocałunki Namjoona wypełniły mnie całego. Składał je na moich ustach, szyi i obojczykach, które zawsze chwalił. Ostrożnie zdjąłem jego przemoczoną koszulkę, przylegającą ciasno do jego ciała.
Ująłem jego twarz w dłonie i przyciągnąłem do siebie, jednocześnie zmuszając, by zajął się odpowiednio nie moją szyją, nie moim torsem, nie moim penisem, ale moimi ustami. 
Chciałem poczuć, jak mocno mnie kocha.
Namjoon włożył w pocałunki całe swoje uczucia. Delikatnie, subtelnie i z czułością łączył nasze wargi w pocałunkach, które odwzajemniałem niemalże z uśmiechem na ustach.
Raper przejechał opuszkami po moim nagim torsie, a gdy jego palce zetknęły się z chłodnym materiałem jeansów, ostrożnie odpiął pasek, a następnie guzik.
Oderwał się na moment od moich ust, by móc zdjąć ze mnie resztę ubrań. Przyszło mu to nieco z trudem, gdyż wszystko było mokre i przylegało do mojego ciała.
Odrzucił ciemne spodnie razem z bielizną na podłogę. Złożył pocałunek na mojej szyi, by potem przenieść się z pieszczotami na moje sutki. Zasysał się na nich, lekko przygryzał, a to tylko bardziej mnie nakręcało. Przytknąłem dłoń do ust. Starałem się nie ruszać, jednak jego dłoń, która zaczęła krążyć dookoła mojej męskości skutecznie mi to utrudniała.
Po dłuższej chwili blondyn skończył zabawę z czerwonymi punkcikami. Zszedł pocałunkiem na brzuch i podbrzusze. Wygodnie ułożył się pomiędzy moimi nogami i je rozłożył. Całował wewnętrzną część moich ud, omijając te najbardziej wrażliwe miejsca. Potem zaczął kreślić ścieżkę na moim lewym udzie od kolana aż do krocza.
Czując, jak jego wargi spotykają się z moją męskością, nie mogłem powstrzymać przeciągłego jęku, chociaż bardzo chciałem.
Przymknąłem oczy, pozwalając przyjemności zawładnąć moim ciałem.
Namjoon wsunął do ust najpierw główkę. Drażnił się ze mną językiem, odrobinę zębami. Nie mogłem wytrzymać. Dzisiejszego wieczora byłem zdecydowanie bardziej wrażliwy na jego wszystkie gesty, na jego dotyk i pocałunki.
W czasie, w którym ustami dopieszczał mojego penisa, palcem lekko naparł na moje wnętrze. Bezproblemowo wsunął go do środka. Położyłem dłonie na jego głowie, wplątując jednocześnie palce w jego blond włosy. Mój oddech przyspieszył, stał się płytki i nierówny. Co jakiś czas spomiędzy warg, mimo mojej woli wyrywał się cichy jęk.
Cóż, nie potrzebowałem już takiego dziewiczego traktowania. Z drugiej jednak strony, taki właśnie był Namjoon. Traktował mnie najdelikatniej jak tylko mógł. Nigdy nie chciał mi zrobić krzywdy, przez co czasami traktował mnie jak porcelanową lalkę. Chociaż po sytuacji z drzwiami mogę powiedzieć, że bardziej się starał, niż mu to wychodziło.
Nie chciałem osiągać spełnienia wcześniej niż ukochany. Dlatego zanim poczułem napływającą falę przyjemności, ująłem jego twarz w dłonie i przyciągnąłem do siebie.
Złączyłem nasze wargi w pocałunku. Potem zsunąłem ręce na jego klatkę piersiową, by ostatecznie zatrzymać je na jego spodniach. Miałem niemały problem z ich zdjęciem, dlatego Namjoon ułatwił mi zadanie i sam je zdjął. Potem ponownie nade mną zawisnął. Patrzył się prosto w moje oczy w momencie, w którym wsuwał się we mnie. Ścisnąłem w dłoniach niebieską pościel, wyjękując imię Namjoona prosto w jego usta.
Mężczyzna złączył nasze wargi w pocałunku. Wplótł palce w moje dłonie i ścisnął moją rękę, powoli zaczynając ruszać biodrami. Odruchowo oplotłem na nich swoje nogi, dociskając do siebie ukochanego.
Czułem się wspaniale z myślą, że w końcu kocham się z Namjoonem. To jego tak naprawdę darzyłem uczuciem i nie ważne jak bardzo chciałbym przelać je na Hoseoka. 
Dlaczego zrobiłem mu więc taką okropność i zdradziłem go z Jungiem?
Do moich oczu napłynęły łzy, które już po chwili spłynęły z oczu. Uwolniłem jedną rękę z uścisku ukochanego i przytknąłem ją do ust.
Zdziwiony Namjoon nagle przestał się ruszać. 
- Jeju, Jin, co się stało? Boli cię? - zapytał, całkowicie przejęty sytuacją. Przeczuwałem, że za sekundę prawdopodobnie zerwie się z łóżka i pobiegnie do kuchni po apteczkę, pewnie sam nawet nie będzie wiedział po co. Dlatego zanim do tego doszło, oplotłem ręce na jego szyi i przytuliłem.
- Joonie, tak bardzo cię kocham - szepnąłem.
Namjoon wsunął dłonie pod moje plecy, by wtulić mnie bardziej w swoje rozgrzane ciało.
- Ja ciebie też, hyung.
[...]
Pożegnanie z Hoseokiem nie należało do najprzyjemniejszych. Brunet ze spuszczoną głową słuchał o moich uczuciach. Nie widziałem jego twarzy, jednak mogłem dostrzec takie małe rzeczy jak to, kiedy zaciskał zęby.
- Hobi, zasługujesz na kogoś lepszego - zakończyłem swój wywód.
Mężczyzna ostatecznie podniósł na mnie swój wzrok. Widziałem w nim zawód i mogłem nawet usłyszeć, jak łamało mu się serce.
- Przepraszam... - szepnąłem na końcu. 
Hoseok kiwnął jedynie głową. Uśmiechnął się sztucznie, jakby nie chciał wywierać na mnie żadnego poczucia winy.
- W porządku. Mogłem cię mieć chociaż przez cały wrzesień. Gdybym prosił o więcej, byłbym egoistą - powiedział bezbarwnym głosem - jak mówiłem, chcę tylko twojego szczęścia, hyung. Jeśli Namjoon potrafi ci je dać, to i ja jestem z tego powodu szczęśliwy - dodał.
- A on w ogóle wie o naszym romansie? - spytał.
- Powiedziałem mu. Nie był z tego powodu zadowolony, ale to chyba dało nam siłę do walki o związek - szepnąłem w odpowiedzi.
- Przynajmniej tak mogłem pomóc. 
Hoseokie, dlaczego się uśmiechasz, kiedy cierpisz?
Poczułem gulę w gardle. Tym bardziej, że był to prawdopodobnie ostatni raz, kiedy go widzę. A Hoseok mimo wszystko nie był tylko i wyłącznie kochankiem. Był też przyjacielem. 
Dlatego świadomość, że go tracę bolała podwójnie.
[...]
Stałem na środku ogromnego lotniska, rozglądając się. Zdjąłem okulary, by móc lepiej przyjrzeć się białemu sufitowi. Był tak duży, szeroki i wysoki, że sprawiał wrażenie sztucznego nieba.
Dopiero gdy nacieszyłem wzrok otaczającą mnie bielą, rozejrzałem się po przechodzących tędy ludziach.
Wszyscy z mniejszymi, większymi walizkami witali się ze swoimi bliskimi, ściskając się z nimi i całując. 
Stałem sam, nie wiedząc, dokąd mam się udać. Ścisnąłem w dłoni rączkę czterokołowej walizki, szukając wzrokiem znajomej twarzy.
- Przepraszam, Kim Seokjin? - Usłyszałem za plecami. Przestraszony podskoczyłem w miejscu i, jak przyłapana nastolatka, odwróciłem się.
Na moje usta szybko wskoczył uśmiech, kiedy zobaczyłem Namjoona. Już nie był blondynem. Jego włosy przybrały kolor czegoś, co określiłbym jako: wyblakła mięta.
- Joonie! - krzyknąłem uradowany. Puściłem walizkę i od razu rzuciłem się na szyję rapera, mocno wtulając się w jego ciało.
- Nie widzieliśmy się tylko dwa tygodnie... 
- Wiem, ale i tak się stęskniłem - powiedziałem, nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu, który ciągle błąkał się po moich ustach.
- Dlatego rozjaśniłeś włosy? - Ukochany w jedną rękę wziął walizkę, a drugą przeczesał moją, teraz już nieco zniszczoną, jasną czuprynę.
- Co? Nie. Tak po prostu... A wyglądam aż tak źle? - spytałem przejęty, kładąc ręce na głowie.
Mężczyzna zaśmiał się gardłowo, po czym ucałował moje czoło.
- Nie. Wyglądasz pięknie - szepnął.
Objął mnie ramieniem i ruszył z miejsca. Kroczyłem dumnie obok niego, obejmując ręką jego talię i uśmiechając się od ucha do ucha.
Nowe życie właśnie się zaczęło.
Tutaj. 
W Los Angeles. 
U boku Namjoona - mężczyzny, z którym chcę być do końca swoich dni.


~*~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz