~*~
Spokojnie przewiązałem satynowy pasek przez odpowiednią dziurę. Przerzuciłem go nad supłem i podciągnąłem węzeł czerwonego krawatu pod szyję Hoseoka. Przygładziłem go do jego białej, idealnie wyprasowanej koszuli.
- Zdecydowanie wolę ściągać z ciebie ten krawat niż go wiązać - powiedziałem. Wygiąłem wargi w smutną podkówkę i mruknąłem niezadowolony.
Spojrzałem w ciemne oczy Hobiego, który uniósł jeden kącik ust.
- Następnym razem po prostu zdejmij go tak, żeby się nie rozplątał. I po problemie. - Hoseok wzruszył ramionami, wyraźnie zadowolony ze swojego błyskotliwego rozwiązania.
Zaśmiałem się ironicznie. Odsunąłem się od partnera na krok i dokładnie mu przyjrzałem. Po chwili jednak ponownie się do niego przysunąłem, by poprawić kołnierz.
- O której dzisiaj wrócisz? - spytałem. Po drobnej poprawce koszuli opuściłem lekko ręce na ramiona Hoseoka, splątując dłonie na jego karku.
- Szybko. Muszę tylko machnąć autograf na jednym kontrakcie i już mogę wracać - powiedział nieco zachrypniętym głosem. Nie podobał mi się ten jego łamiący głos. Od kilku dni mówił, że bolało go gardło, ale gdybym sam za nim nie chodził z lekami i szalikiem, pewnie poczekałby aż samo przejdzie. Hoseok potrafił być czasami taki nieodpowiedzialny...
- Mówiłem ci, żebyś wypił wczoraj mleko z miodem. Tabletek nawet nie ruszyłeś... Chcesz się już całkowicie pochorować? - Zmarszczyłem brwi, patrząc na bruneta nieco zdenerwowanym, ale i jednocześnie zatroskanym wzrokiem.
- Nie mogę się pochorować, nawet jakbym chciał, mając pana doktora za chłopaka.
Poczułem jak zimne ręce mężczyzny wsuwają się pod mój nieco przydługi sweter, aby spocząć na biodrach. Uśmiechnąłem się jedynie czując przyjemny chłód. Zmarszczyłem przy tym delikatnie nos, którego koniuszek już po chwili został czule ucałowany przez Hoseoka.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym zostać dzisiaj w domu. Z tobą.
Jego dłonie powoli powędrowały nieco w górę, by dokładnie zbadać mój brzuch i talię. Wzdrygnąłem się lekko.
- Już nie narzekaj. Posiedzisz tam pół godziny i będzie po sprawie - powiedziałem, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej. Poklepałem ją pokrzepiająco. Już chciałem odejść od ukochanego, jednak ten zamiast mi na to pozwolić, mocno mnie objął i przyciągnął do siebie.
Spojrzałem z pretensjonalną miną w jego ciemne oczy.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile moglibyśmy zrobić przez te pół godziny - szepnął pociągająco tuż przy moich ustach.
Wiedziałem, że jego niski i zachrypnięty głos był spowodowany przeziębieniem ale... cholera, brzmiał tak seksownie.
Jego twarz powoli rozświetlały poranne promienie słońca, które wpadły do białego salonu. Przez nie, z pozoru czarne włosy Hoseoka zaczęły mienić się brązowymi refleksami.
Nie mogłem się powstrzymać i wplotłem dłoń pomiędzy ciemne kosmyki. Po krótszej chwili przeczesywania jego włosów oraz intensywnego wpatrywania się w świecące oczy partnera, złożyłem na jego wargach motyli pocałunek. Ten szybko został odwzajemniony i pogłębiony przez Hoseoka.
Raczej wolałem unikać takich zabaw z samego rana, ponieważ przez resztę dnia byłem zmęczony. Niestety przy Hoseoku jeszcze nigdy mi się to nie udało. Tak na mnie działał. Wystarczył jeden jego pocałunek, jedno wyszeptane słówko - już mnie miał. Doskonale wiedział, jaką mam do niego słabość i perfidnie to wykorzystywał. Okrutnik.
Przylgnąłem do niego ciałem. Brunet jeszcze mocniej objął mnie w pasie i przycisnął do siebie tak mocno, że pomiędzy nas prawdopodobnie nie zmieściłaby się nawet igła.
Lekko rozchyliłem językiem jego wargi. Wtedy poczułam jak Hoseok uśmiecha się pod pocałunkiem. Oderwałem od niego swoje wargi i zmarszczyłem niezadowolony brwi, jednocześnie oczekując na jego głupi komentarz, który razem z uśmiechem z pewnością cisnął mu się na usta.
- Pan doktor nie wie, że może się zarazić? - spytał, zniżając ton.
Barwa jego głosu teraz, działała na mnie jak najlepszy na świecie feromon. Przewróciłem teatralnie oczami i bez większych ceregieli wpiłem się ponownie w jego usta. Położyłem ręce na jego brzuchu jednocześnie popychając go lekko do tył.
Hoseokie otworzył z lekkim zaskoczeniem oczy. Szybko jednak je przymknął, by całkowicie oddać się pocałunkowi. Ostatecznie to on wsunął język do moich ust.
Brunet poczuł, jak nogi napotykają na przeszkodę, którą była kanapa. Ani na moment nie odrywając się ode mnie, Hobi na niej usiadł, a ja niezwłocznie usadowiłem się okrakiem na jego udach. Jęknął cicho, kiedy przypadkiem otarłem swoje krocze o jego.
Chłodne dłonie błądziły po moich plecach, brzuchu. Hoseok jednak szybko zsunął ręce i gładził nimi moje uda oraz pośladki, co jakiś czas mocniej zaciskając palce na bladej skórze.
Sam położyłem dłonie na policzkach ukochanego, przejmując kontrolę nad pocałunkiem i narzucając szybkie tempo. To jednak nie ukazało się zbyt dobrym posunięciem, bo już po dłuższej chwili zabrakło mi powietrza.
Jung wykorzystując ten moment lekko się uniósł.
- Seokjin - szepnął. Mocniej przyciągnął mnie do siebie i zjechał pocałunkami na moją szyję. Odchylił lekko materiał niebieskiego swetra, by móc obdarzyć subtelnymi muśnięciami obojczyki.
Przeczesywałem jedną dłonią jego włosy, a drugą ostrożnie rozluźniłem krawat (oczywiście tak, by go całkowicie nie rozplątać) i dobrałem się do guzików koszuli.
Syknąłem, kiedy poczułem jak Hoseok przygryzł moją skórę na szyi. Pociągnąłem go wtedy lekko za włosy, zmuszając jednocześnie do odchylenia głowy. Zauważyłem jedynie jak z uśmieszkiem oblizuje wargi, wyraźnie zadowolony ze śladu, jaki pozostawił na mojej skórze.
Dłonią, którą nieporadnie próbowałem odpiąć już trzeci guzik koszuli, zjechałem do spodni Hoseoka i delikatnie przejechałem opuszkami palców po jego kroczu
Teraz miałem doskonały widok na jego reakcję. Hobi przygryzł dolną wargę, a klatka piersiowej zaczęła coraz szybciej się unosić. Miał rumiane policzki, jego oczy wręcz płonęły pożądaniem.
Musiałem przyznać sam przed sobą, że uwielbiałem, kiedy patrzył na mnie w ten sposób. Wtedy wiedziałem, że on należał tylko do mnie.
Pochyliłem się nad ukochanym, by ponownie wpić się w jego usta. Zanim jednak nasze wargi się styknęły, po całym mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka i pukanie.
Z lekkim zaskoczeniem i przerażeniem spojrzałem w kierunku drzwi. Hoseok jęknął niezadowolony, opadając plecami na poduszki.
Zszedłem z ud ukochanego. Szybko zerknąłem w lustro, wiszące w przedpokoju. Przeczesałem jedynie dłońmi nieco poszarpane włosy, naciągnąłem na ramię sweter, by ukryć czerwony ślad po ugryzieniu Hoseoka. Spojrzałem też w dół. Nieco poprawiłem szare dresy. Na całe szczęście, krew nie zaczęła we mnie aż tak buzować, jak myślałem, przez co nie miałem wtedy takiego "problemu" w spodniach jak Hobi.
Oblizałem jedynie wargi. Dotknąłem wierzchem dłoni rozgrzanych policzków.
- Otworzysz w końcu te drzwi? - spytał Hoseok, który dopinał guziki koszuli.
- Cicho! - Obrzuciłem partnera przelotnym spojrzeniem. Gdy upewniłem się, że mój wygląd aby na pewno nie zdradza tego, co się wydarzyło przed chwilą, nacisnąłem klamkę. Lekko uchyliłem drzwi.
- Cześć Seokjin. - Sąsiadka z naprzeciwka obdarzyła mnie miłym uśmiechem.
- O, noona. Dzień dobry. - Odwzajemniłem gest i nieco szerzej otworzyłem drzwi. Zerknąłem kątem oka na Hoseoka, który poprawił krawat, po czym udał się do łazienki.
- Jesteś cały czerwony. Wszystko w porządku? Nie masz gorączki?
- Nie, w porządku. Siedziałem pod kocem i trochę się rozgrzałem. Wejdziesz? - Wskazałem dłonią środek mieszkania, otwierając szerzej drzwi tak, by mogła wejść.
- Przepraszam, ale nie bardzo mam czas. Właściwie to przyszłam w konkretnej sprawie.
- W jakiej? - zapytałem od razu, opierając się o drzwi.
- Musimy z mężem jechać do jego ojca. Wydarzył się mały wypadek. Chodzi o to, że nie mamy z kim zostawić Juhyun, a nie damy rady znaleźć żadnej opiekunki na już. Czy mógłbyś się nią zająć nią przez kilka godzin? - Kobieta złożyła ręce w proszącym geście i spojrzała na mnie oczami szczeniaczka.
- Mam dzisiaj wolne, więc nie ma problemu - odpowiedziałem. Uśmiechnąłem się lekko widząc jak z ulgą opuszcza ręce.
- Dziękuję! Jestem twoją dłużniczką! Przyprowadzę ją za jakieś 20 minut, dobrze? Cześć Hoseok. - Noona pomachała do bruneta, który teraz pojawił się za moimi plecami.
- Jasne. Będę czekał.
Po pożegnaniu się z kobietą zamknąłem drzwi. Odwróciłem się do ukochanego i od razu napotkałem jego zdenerwowane spojrzenie.
- Chyba żartujesz...
- Co? Nie - wzruszyłem ramionami - to tylko na kilka godzin. Potem będziemy mogli kontynuować to, co nam bezczelnie przerwano - zapewniłem.
Hoseok głęboko odetchnął. Położył dłoń na moim karku, lekko schylił moją głowę by po chwili złożyć na czole delikatny pocałunek.
Potem odsunął się ode mnie i wycofał do salonu, gdzie uchylił okno. Gdy to zrobił, do środka wleciała muzyka z radia, którego słuchali sąsiedzi obok. Stałem w miejscu, po prostu śledząc wzrokiem jak Hoseok zbiera się do pracy. Przez muzykę zaczął podrygiwać, wymachiwać biodrami i zaczął chodzić po pokoju tanecznym krokiem. Wyglądał, jakby czegoś szukał.
Chciałem jednak popatrzeć jak znowu radosny Hoseok po prostu krząta się po naszych wspólnych, czterech ścianach, więc nie pytałem go o to, czy mu pomóc.
- Jinnie hyung, widziałeś gdzieś te urocze, okrągłe okulary? - spytał. Odwrócił się do mnie. Od razu zobaczyłem, że na "Show me your bba sae", zaczął robić "jazzowe rączki", które podłapał od Jungkooka. Parsknąłem cicho śmiechem.
- Są na komodzie w sypialni. - Wskazałem palcem drzwi do pokoju. Hoseokie w rytm muzyki przeszedł do sypialni, dalej kręcąc smukłymi dłońmi. Gdy z niej wyszedł, złapał mnie w pasie od tył, lekko uniósł i bez większego problemu, radośnie zakołysał się ze mną.
Zachichotałem cicho.
Gdy odstawił mnie na ziemię, nasunął na nos okulary. Poprawił krawat, spojrzał w lustro. Potem założył buty i kurtkę. Już nacisnął klamkę.
- Gdzie?! Wróć się! - rozkazałem, stojąc ze skrzyżowanymi rękami. Hoseok odwrócił się do mnie z pytającym wzrokiem. Podszedłem do niego. Zdjąłem z komody zielono-czarny szalik w kratkę i oplotłem nią dokładnie szyję Hoseoka.
Dopiero po tym jak upewniłem się, że partner odpowiednio się ubrał, wypuściłem go z domu.
Zamknąłem z nim drzwi. Westchnąłem głośno, jednak nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który mimochodem wymalował się na mojej buzi.
Każdy dzień z Hoseokiem był dla mnie cenniejszy, niż największy skarb świata. Za każdym razem, kiedy budziłem się obok niego miałem wrażenie, że znalazłem idealnego partnera.
Rzadko się kłóciliśmy, a jeśli już, to raczej o jakieś małe drobnostki. Nawet jeśli jakaś kłótnia się zdarzyła, na następny dzień budziłem się obok tego wirusa szczęścia i zapominałem, że między nami doszło do jakiegoś spięcia.
Hobi to zdecydowanie jeden z tych głośnych typów. Zna mnie jednak na tyle dobrze, że wie, kiedy może sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa, a kiedy powinien zachowywać się cicho w mojej obecności. Właśnie to wyczucie i równowagę, jaką potrafi zachować między spokojem, a wariactwem, w nim uwielbiałem.
Z drugiej jednak strony denerwowała mnie jego nieodpowiedzialność, jak i również to, że wiele robił na pół gwizdka. Jedynie rzeczy związane z tańcem, muzyką czy wytwórnią, którą prowadził razem z Yoongim oraz Namjoonem, wykonywał bardzo dokładnie. Ale jeśli chodzi o chociażby wstąpienie do sklepu... Zawsze zapominał o najważniejszych rzeczach!
Pokręciłem głową. Wycofałem się do salonu. Poprawiłem poduszki na kanapie, które zostały przez nas nieźle rozkopane. Potem rozejrzałem się po pomieszczeniu. Kołysząc się delikatnie w rytm muzyki zza okna, myślałem co powinienem dzisiaj zrobić w domu. Może w końcu zająłbym się porządkami w szafie? Albo skoczył na zakupy? Hoseok pewnie ucieszyłby się z jakiegoś ciepłego sweterka. W końcu lada moment miała przyjść zima...
Machałem rękami, które bezwładnie obijały się się o moje ciało. Wtedy przypomniałem sobie o tym, że raczej nici ze spokojnego popołudnia, bo zaoferowałem się zająć dzieciakiem sąsiadów.
Uderzyłem się otwartą dłonią w czoło. No tak...
Lubiłem dzieci i z wielką chęcią się nimi opiekowałem, ale dzisiaj miałem ten jeden wolny dzień od długiego czasu... Na domiar złego Hoseok też wróci wcześnie, więc byłaby to świetna okazja by gdzieś razem wyjść, spotkać się ze znajomymi, wziąć razem kąpiel i skończyć poranną zabawę!
Tupnąłem nogą, kręcąc przy tym z lekkim niezadowoleniem nosem.
Nie miałem jednak czasu na dąsy, gdyż znowu usłyszałem dzwonek do drzwi. Gdy otworzyłem, zobaczyłem noonę oraz jej uroczą, trzyletnią córkę.
- To jest Kim Seokjin. Zajmie się z tobą, dopóki z tatą nie wrócimy, dobrze? - Kobieta schyliła się do swojej córki, która zawstydzona schowała się za różową poduszką, którą trzymała w małych rączkach.
Ukucnąłem naprzeciwko dziewczynki i uśmiechnąłem się do niej ciepło.
- Cześć. Ja jestem Kim Seokjin. A ty? - spytałem, wyciągając do niej dłoń na przywitanie.
- Choi Juhyun - powiedziała niepewnie, po czym delikatnie ścisnęła małą dłonią moje dwa palce.
Po przywitaniu, noona zostawiła nas samych, dziękując mi już któryś raz z kolei.
Zaprowadziłem małą do salonu, po drodze odstawiając torbę z jej rzeczami pod ścianę.
- Jesteś głodna? Jadłaś śniadanie? - spojrzałem na dziewczynkę. Ta wspięła się na kanapę i odłożyła na bok poduszkę. Skierowała swoje duże, brązowe oczy na mnie i pokiwała twierdząco głową.
- To może chcesz coś do picia? - Właściwie nie czekałem na jej odpowiedź. Po prostu przeszedłem do dużego aneksu kuchennego, łączącego się z salonem. Wyjąłem z lodówki pomarańczowy sok i nalałem go do szklanki. Potem wziąłem jeszcze jabłko do ręki.
Podałem dziewczynce szklankę, a sam zacząłem jeść owoc.
- Oppa, zabierzesz mnie do parku?
Okay, musiałem przyznać, że mała dość szybko nabrała do mnie zaufania i poczuła się blisko, skoro tak szybko nazwała mnie swoim oppą. Ale cóż, to w końcu dziecko.
- Pewnie! - Uśmiechnąłem się do Juhyun wesoło i kiwnąłem głową. Ugryzłem kolejny raz jabłko, przyglądając się dziewczynce, która swoimi małymi rączkami uniosła dużą szklankę na wysokość ust i upiła łyk soku.
- W takim razie zmienię tylko ubranie i idziemy do parku, dobrze?
- Dobrze oppa! - Juhyun obdarzyła mnie szerokim uśmiechem, ukazując przy tym swoje malutkie, białe mleczaki. Poczochrałem jej ciemne włoski i szybko przeszedłem do sypialni. Zajrzałem do szafy. Szybko wyjąłem ciemne jeansy. Nie byłem do końca pewny czy są one moje, czy Hoseoka...
Trudno. Dobrałem do nich czarną kangurkę z białym, małym napisem.
W oka mgnieniu się przebrałem. Potem pomogłem dziewczynce w ubraniu bucików, kurtki oraz szalika. Gdy oboje byliśmy już gotowi do wyjścia na chłodny dwór, opuściliśmy mieszkanie.
Między prawdą a bogiem, to chciałem iść na pasaż tylko i wyłącznie po to, by kupić Hoseokowi jakiś ciepły sweter. Ta myśl krążyła po mojej głowie od momentu, w którym się tylko pojawiła.
Dzięki pomocy Juhyun udało mi się wybrać dla partnera czarny sweter z dużym, uroczym, uśmiechniętym kartonikiem mleka na klatce piersiowej.
Po opuszczeniu sklepu zacząłem trochę żałować, że sam dla siebie takiego nie kupiłem.
Gdy wróciliśmy do domu, zastaliśmy Hoseoka, który siedział przy stole jadalnym, wśród sterty papierów.
- Cześć Hoseokie - powiedziałem na wejściu, stawiając na ziemi dziewczynkę, którą do domu niosłem na rękach.
- Coś się stało? Masz nietęgą minę. - Zdjąłem z ramion swoją kurtkę. Potem pomogłem Juhyun się rozebrać z wierzchnich ubrań.
- Namjoon trochę nabroił i teraz z Yoongim musimy po nim sprzątać - odparł zmęczony, odkładając na bok różową teczkę.
- Coś poważnego?
- Nie... Znaczy... po prostu nie dopilnował kontraktu jednego z tancerzy. Ech, długa historia. - Jung machnął jedynie ręką i kaszlnął cicho. Poczułem jak mała Juhyun przytula się do mojej nogi, patrząc nieśmiało na mojego partnera.
- A, właśnie! Hoseok, to jest córka sąsiadów. Choi Juhyun - wskazałem dłonią na dziewczynkę.
Hobi wstał z miejsca i podszedł do nas. Ukucnął przy dziewczynce, szeroko się do niej uśmiechając.
- Cześć - przywitał ją, wystawiając do niej dłoń. Juhyun wyciągnęła przed siebie małą rączkę i paluszkiem dotknęła dołeczka, który przy uśmiechu pojawił się na policzku Hoseoka. Mężczyzna ułożył usta w literkę o, wydając z siebie jeden z tych Hoseokowych, dziwnych dźwięków.
Potem zaśmiał się i stanął na równe nogi. Pogłaskał dziewczynkę po głowie.
- Urocza - skwitował radośnie, po czym wrócił do stolika.
- Oppa. - Juhyun pociągnęła mnie za rękaw bluzy. - Łazienka.
Jakby nie znając swojego domu, rozejrzałem się. Ująłem małą dłoń dziecka, po czym wskazałem jej drzwi. Ta kiwnęła głową i już po chwili zniknęła w łazience.
- Jadłeś coś? - spytałem, podchodząc do Hoseoka. Oparłem się biodrem o stół i wziąłem do ręki jeden z dokumentów.
- Tak. Namjoon w ramach przeprosin zabrał nas na obiad. Kupiłem wam coś na wynos. Musisz tylko odgrzać - odpowiedział, zaznaczając coś na jednym z papierów.
- Jesteś aniołem. - Pochyliłem się nad Hoseokiem, po czym złożyłem delikatny pocałunek na jego miękkim policzku. Potem przeszedłem do kuchni. Wyjąłem z lodówki dwa pudełka jedzenia, które kupił Hoseok i włożyłem je do mikrofali. Oparłem się tyłem o blat, czekając aż jedzenie będzie gotowe. W międzyczasie Juhyun wyszła z łazienki. Wręcz podbiegła do mnie. Schyliłem się by wziąć dziewczynkę na ręce i uśmiechnąłem się do niej.
- W łazience jest taki różowy ręcznik. Jest śliczny! - powiedziała podekscytowana.
- Wiem, mi też się podoba. - Kiwnąłem dumnie głową. Już po chwili mikrofala zapikała. Postawiłem dziecko na ziemi i wziąłem pudełka z jedzeniem. Dobrałem do tego pałeczki, po czym razem z dziewczynką przeszliśmy do niskiego stolika w salonie. Usiedliśmy na podłodze i zaczęliśmy jeść makaron sojowy z warzywami i kurczakiem po tajsku, który przyniósł Hoseok. Dziewczynka oczywiście trochę się ubrudziła, więc co jakiś czas musiałem wycierać jej nieskazitelną buzię chusteczką.
Po posiłku zaczęliśmy grać w jedną ze sportowych gier na kinecta. Dziewczynka chciała zaciągnąć do gry Hoseoka, jednak ten najwidoczniej nie miał na to ochoty. Po prostu nam się przyglądał.
W pewnym momencie naprawdę poczułem się jak jej starszy braciszek.
Miałem podejście do dzieci i bardzo je lubiłem. Z Juhyun miło spędziłem czas, a opieka nad nią sprawiła mi ogromną przyjemność.
Graliśmy dość długi czas, dopóki dziewczynka nie poczuła się zmęczona. Przetarła rękami duże oczy.
- Oppa, spać - wymamrotała, unosząc głowę, by na mnie spojrzeć. Była co prawda dopiero godzina 17, ale dzieciaki w końcu po godzinach biegania i aktywności szybko się męczą.
Zrobiłem smutną minę, po czym wziąłem dziewczynkę na ręce.
- Zdrzemniesz się w pokoju, dobrze?
Mała pokiwała głową. Przeniosłem jej do naszej sypialni i położyłem na łóżku. Okryłem ją miękkim kocem. Pogłaskałem jeszcze jej główkę. Gdy już chciałem odejść, Juhyun złapała mnie za rękę i poprosiła, bym z nią został. Usiadłem przy jej nóżkach.
- Zaśpiewasz mi kołysankę? - poprosiła. Przez moment zastanowiłem się nad jakąś piosenką. Nie pamiętałem żadnych kołysanek, więc po prostu wziąłem się za śpiewanie jakiejś spokojnej ballady, która pierwsza wpadła mi do głowy.
Lubiłem śpiewać. To zawsze mnie wyciszało, a czasami też wręcz odwrotnie - dodawało energii i wprowadzało w głupkowaty nastrój. Kiedyś wstydziłem się swojego głosu.
Gdy chodziłem po pustym mieszkaniu, często nuciłem jakiś utwór. Czy to gotując, czy zbierając się do pracy. Pamiętam jak dzisiaj, kiedy świeżo po przeprowadzce z Hoseokiem do tego mieszkania, musieliśmy rozpakować chyba z milion kartonów. Hobi wyszedł do sklepu po jakiś napój i szybką przekąskę, a ja rozrywałem pudła i wyciągałem z nich rzeczy. Śpiewałem wtedy wniebogłosy "Venus" Shinhwy. Kilka razy. Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że Hoseok od kilku dobrych minut stoi w drzwiach i po prostu słucha jak śpiewam. Chciałem się wtedy zapaść pod ziemię. Czułem się, jakby ktoś przyłapał mnie na najgorszej zbrodni. Już się spodziewałem, że Hoseok zacznie się śmiać, ale on tego nie zrobił. Zaczął klaskać w dłonie i szczerze pochwalił mój głos. To dało mi dużo odwagi. Teraz nie wstydziłem się śpiewać, a moje nucenie pod nosem stało się coraz częstsze. Co za tym szło, częściej miałem dobry humor.
Gładziłem przy tym delikatnie jej włosy. Na swoim przykładzie dobrze wiem, że to szybko usypia.
W pewnym momencie, do sypialni wszedł Hoseok. Zrobił to jednak bardzo cicho. Powędrowałem wzrokiem za ukochanym, który z uśmiechem na ustach kołysał się w rytm śpiewanej przeze mnie ballady. Wziął z szafki świeżą koszulkę. Ucałował delikatnie moją skroń i wyszedł.
Śpiewając piosenkę, gładząc jej włosy sam zasnąłem.
- Noona przyszła po Juhyun.
Dziewczynka zeskoczyła z łóżka i wybiegła z sypialni. Sam po minucie wyszedłem za nią. Juhyun przytuliła się do nogi mamy, która wzięła jej torbę oraz kurtkę.
- Dziękuję, że się nią zajęliście. Mam nadzieję, że nie sprawiała problemów?
- Nie, oczywiście, że nie. Wspaniałe dziecko. Sam chciałbym mieć takie w domu - odpowiedziałem z szerokim uśmiechem na ustach.
Juhyun puściła po chwili mamę i przytuliła się do moich nóg.
- Dziękuję, oppa! Pójdziemy jeszcze kiedyś razem do parku? - zapytała, unosząc główkę, by na mnie popatrzeć.
- Pewnie! O ile oczywiście mama cię puści.
Po mojej odpowiedzi mała podeszła do Hoseoka i jego również przytuliła. Hobi wziął wtedy dziewczynkę na ręce, po czym zakręcił się z nią, na co ta radośnie krzyknęła.
Pomachała nam jeszcze na do widzenia i razem z mamą zniknęły po chwili za drzwiami.
Odetchnąłem głęboko, zamykając za nimi zamki.
- Pocieszne dziecko - mruknąłem. Odwróciłem się i spojrzałem na Hoseoka, który usiadł na kanapie po turecku z kubkiem gorącej czekolady i włączył jakiś program muzyczny.
Usiadłem obok niego. Oglądaliśmy przez dłuższy moment telewizję w całkowitej ciszy.
- A dla mnie zrobiłeś? - spytałem, wskazując palcem na biały kubek w kropki, który Hoseok przykładał do ust.
Hobi spojrzał na mnie.
- Kocham cię - powiedział z nieco zdezorientowaną miną. Odebrałem to oczywiście jako "nie".
Oparłem się wygodnie o jego ramię, wlepiając wzrok w ekran telewizora. Hobi co jakiś czas popijał gorący napój, jednak kiedy skończył, odłożył kubek na niski stoliczek.
- Hoseokie... - zagaiłem, spoglądając na jego skupiony na oglądaniu telewizji profil. Lekko się uniosłem, po czym ostrożnie wsunąłem dłoń pod koszulkę ukochanego. Nie widząc jednak z jego strony żadnej reakcji, dołączyłem drugą. Błądziłem nimi po brzuchu mężczyzny, celowo zahaczając palcami o spodnie.
- Hoseokie - szepnąłem ponownie jego imię, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Złożyłem delikatny pocałunek na jego żuchwie, by po chwili rozpocząć ustami wędrówkę po jego szyi i obojczykach.
Normalnie Hobi już by się pewnie nakręcił. Tymczasem nie widziałem żadnej reakcji z jego strony. Tak, jakby mnie tutaj nie było.
- Nie, hyung. Nie mam teraz ochoty - wymamrotał. Wyjął moje dłonie spod swojej koszulki, po czym wstał i zaniósł kubek do kuchni.
Naburmuszony skrzyżowałem ręce na piersi. Co go nagle ugryzło?
Obserwowałem dokładnie Hoseoka. Wyjął z szafki apteczkę, a z niej tabletki na ból gardła. Wziął jedną, po czym przepił wodą z kranu. Potem przeszedł do przedpokoju gdzie założył buty.
- Gdzie idziesz? - spytałem.
- Do Yoongiego. Nie wiem, o której wrócę. Nie czekaj na mnie - powiedział, chwytając w dłonie kurtkę. Poderwałem się z miejsca, jednak zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Hoseok zniknął za drzwiami.
W akcie desperacji zadzwoniłem do Yoongiego. Nie dostałem jednak od niego jednoznacznej odpowiedzi. W sumie mogłem się domyślić, że Min będzie wolał, żebyśmy swoje problemy rozwiązywali sami. Ale jak niby miałem to zrobić, skoro ten przeklęty Jung Hoseok spuszczał głowę za każdym razem, kiedy mnie mijał?!
Z kliniki wróciłem późnym wieczorem. Byłem zmęczony po ciężkim dniu w pracy, jednak chciałem rozwiązać dręczącą sprawę z Hobim.
- Cześć - rzuciłem jedynie, rozbierając się z kurtki i butów w przedpokoju. Hoseokie siedział na kanapie, otulony kocem, z maską na twarzy, trzymając kubek z ciepłą herbatą, wśród chusteczek i leków.
Zerknąłem na ekran telewizora, gdzie właśnie rozpoczęła się przerwa na reklamy.
Podszedłem do Hoseoka. Zebrałem brudne chusteczki i opakowania po tabletkach. Przechodząc do kuchni, wyrzuciłem je do kosza. Sięgnąłem po butelkę wody, z której już po chwili upiłem mały łyk. Trzymając ją w dłoniach dołączyłem do Hobiego. Ostrożnie usiadłem na oparciu kanapy.
- Chcesz tak do końca życia się do mnie nie odzywać? - zacząłem, kierując swój wzrok na ukochanego. Nie słysząc od niego żadnej odpowiedzi, nieco mocniej ścisnąłem butelkę.
- Powiedz mi do cholery o co chodzi, bo zaczynam już wariować - powiedziałem nieco uniesionym, zdenerwowanym tonem.
Młodszy ani drgnął. Już chciałem wstać i odejść, jednak wtedy Hoseok na mnie spojrzał. Palcem zsunął z ust maskę. Od razu zauważyłem jego rumiane od gorączki policzki i przekrwione oczy.
- Hyung, myślę, że byłoby ci lepiej z kimś innym.
Na te słowa zdębiałem.
- Co? - wymamrotałem, nie będąc w stanie chociażby w najmniejszym stopniu pojąć jego rozumowania.
- Bo... Ja... znaczy... - Hoseok nie był w stanie pozbierać swoich myśli.
- Spokojnie - szepnąłem.
Mężczyzna wziął głęboki oddech i przymknął na chwilę oczy.
- Zacząłem się nad tym zastanawiać, kiedy zajmowałeś się Juhyun. Powiedziałeś, że sam chciałbyś mieć takiego malucha w domu. Dobrze wiesz, że nie mamy możliwości adopcji. Teraz może ci to nie przeszkadzać, ale za kilka lat stwierdzisz, że jednak chcesz mieć dziecko... Tak byłoby dobrze. Spełniłbyś ten "męski obowiązek", o którym mówił twój ojciec... Nie chcę cię unieszczęśliwiać.
Na wspomnienie o moim ojcu, zacisnąłem mocno zęby. Momentalnie odczułem ból lewego policzka.
Kiedy powiedziałem moim rodzicom o tym, że spotykam się z Hoseokiem, ojciec nie mógł tego zaakceptować. Zdzielił mnie w policzek, powiedział, że skoro nie mogę spełnić "męskiego obowiązku", mieć normalnej rodziny, to nie jestem już jego synem. Nigdy wcześniej nie pakowałem rzeczy w takim pośpiechu...
- Poza tym, widząc cię, jak zajmujesz się Juhyun było mi bardzo przykro. Byłeś wtedy taki zadowolony, uśmiechnięty... A ja myślałem o tym, że prawdopodobnie nigdy nie będę w stanie wywołać u ciebie aż takiej radości - dodał.
Początkowo nie wiedziałem jak zareagować na jego wyznanie.
- Zgłupiałeś? - rzuciłem w końcu.
Zdziwiony Hoseok przeniósł na mnie wzrok.
- Gdybym chciał pakować się w ojcostwo, to nigdy bym się z tobą nie związał. Weź pomyśl choć raz. Hobi, serio... I to był powód, przez który nie odzywałeś się do mnie? - Uniosłem brwi do góry, po czym parsknąłem śmiechem.
- N-no tak - wymamrotał.
- Taki problem to nie problem. Hobi... Nie unieszczęśliwiasz mnie. To ty jesteś powodem mojej radości. Dzieci? Super, fajnie. Są urocze, głupiutkie, niewinne... Ale gdybym miał zajmować się jakimś dłużej niż dzień, to prędzej skoczyłbym z mostu. Kocham cię głuptasie i nie chcę nikogo innego, rozumiesz? - Przysunąłem się do Hoseoka. Wziąłem od niego kubek herbaty, który odłożyłem na stolik. Potem ująłem jego dłonie i splotłem nasze palce.
- Kocham. Najbardziej na świecie. - Uśmiechnąłem się do Junga ciepło.
- Ale za kilka lat...
- Za kilka lat będę stary, ale będę cię kochał tak samo - wtrąciłem, zanim brunet dokończył myśl.
- No ale kiedy...
- Skończ już z tym "ale"! - rozkazałem. Gdy Hoseok otworzył usta by znowu coś dodać, po prostu zamknąłem je czułym pocałunkiem.
- Po prostu powiedz: "tak, też cię kocham hyung" - szepnąłem, po oderwaniu od niego swoich warg.
Widziałem ulgę w oczach Hoseoka.
- Tak, też cię kocham hyung.
- Hobi... Masz jeszcze jakieś chusteczki? - spytałem, ledwo co wydobywając z siebie dźwięk.
Hoseok sam sięgnął na szafkę po swojej stronie. Odpowiedział ledwo słyszalne: nie.
Wyjąłem spod poduszki telefon. Nacisnąłem dwa przyciski i przyłożyłem urządzenie do ucha.
- Chimchim... Kup chusteczki. I miód. I wodę. Zioła też by się przydały...
- Macie też jakąś maść rozgrzewającą? Dokupić leki? Albo ogrzewacze?
Po krótkiej rozmowie z Jiminem rozłączyłem się.
Chłopak był wspaniały. Jak tylko z Hoseokiem zostaliśmy przypięci do łóżka, Jimin robił wszystko, by nam się polepszyło. A ledwo co wrócił z Japonii po kursach i pewnie nawet nie odpoczął.
- Mogłeś mu powiedzieć, że nie mamy już mleka i ryżu - szepnął Hoseok, który leżąc na brzuchu co chwila pociągnął nosem. Przeczesałem dłonią włosy i nakryłem się kołdrą aż pod szyję. Kaszlnąłem, czując jak prawie rozrywa mi to płuca.
- To wszystko twoja wina. - Odwróciłem głowę w stronę Hoseoka i obrzuciłem go pretensjonalnym spojrzeniem.
Ten tylko patrzył na mnie, ledwo potrafiąc utrzymać rozchylone powieki.
- W ogóle zobaczyłem ten sweter co kupiłeś... Jest okropny - wymamrotał. Westchnąłem głośno.
- Kupiłem go dla ciebie...
- Aaa - przeciągnął - w takim razie, jest bardzo ładny.
Flegmatycznie uniosłem rękę i poczochrałem dłonią ciemne włosy ukochanego. W tym samym momencie Hobi uśmiechnął się blado.
Leżeliśmy w łóżku kilka minut. Dłużyły się, ale były spokojne. Po prostu przyjemne.
Potem do domu z energią weszli Jimin oraz Taehyung, którzy obładowani lekami i chusteczkami, jak rakiety pojawili się w sypialni, by pomóc nam wygrzebać się z choroby.
- Wyglądacie jak siedem nieszczęść - skomentował Jimin, kładąc jedną z reklamówek na moim brzuchu. Drugą natomiast położył na plecach Hobiego.
- Myślałem, że lekarze nie chorują. - Park usiadł na łóżku przy moich nogach, wcześniej narzucając na otulającą nas kołdrę kocyk.
- On w ogóle żyje? - spytał Taehyung, podchodząc do Hoseoka. Dotknął palcem jego policzka, jednak brunet nie miał siły, by zareagować.
- Zdecydowanie wolę ściągać z ciebie ten krawat niż go wiązać - powiedziałem. Wygiąłem wargi w smutną podkówkę i mruknąłem niezadowolony.
Spojrzałem w ciemne oczy Hobiego, który uniósł jeden kącik ust.
- Następnym razem po prostu zdejmij go tak, żeby się nie rozplątał. I po problemie. - Hoseok wzruszył ramionami, wyraźnie zadowolony ze swojego błyskotliwego rozwiązania.
Zaśmiałem się ironicznie. Odsunąłem się od partnera na krok i dokładnie mu przyjrzałem. Po chwili jednak ponownie się do niego przysunąłem, by poprawić kołnierz.
- O której dzisiaj wrócisz? - spytałem. Po drobnej poprawce koszuli opuściłem lekko ręce na ramiona Hoseoka, splątując dłonie na jego karku.
- Szybko. Muszę tylko machnąć autograf na jednym kontrakcie i już mogę wracać - powiedział nieco zachrypniętym głosem. Nie podobał mi się ten jego łamiący głos. Od kilku dni mówił, że bolało go gardło, ale gdybym sam za nim nie chodził z lekami i szalikiem, pewnie poczekałby aż samo przejdzie. Hoseok potrafił być czasami taki nieodpowiedzialny...
- Mówiłem ci, żebyś wypił wczoraj mleko z miodem. Tabletek nawet nie ruszyłeś... Chcesz się już całkowicie pochorować? - Zmarszczyłem brwi, patrząc na bruneta nieco zdenerwowanym, ale i jednocześnie zatroskanym wzrokiem.
- Nie mogę się pochorować, nawet jakbym chciał, mając pana doktora za chłopaka.
Poczułem jak zimne ręce mężczyzny wsuwają się pod mój nieco przydługi sweter, aby spocząć na biodrach. Uśmiechnąłem się jedynie czując przyjemny chłód. Zmarszczyłem przy tym delikatnie nos, którego koniuszek już po chwili został czule ucałowany przez Hoseoka.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym zostać dzisiaj w domu. Z tobą.
Jego dłonie powoli powędrowały nieco w górę, by dokładnie zbadać mój brzuch i talię. Wzdrygnąłem się lekko.
- Już nie narzekaj. Posiedzisz tam pół godziny i będzie po sprawie - powiedziałem, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej. Poklepałem ją pokrzepiająco. Już chciałem odejść od ukochanego, jednak ten zamiast mi na to pozwolić, mocno mnie objął i przyciągnął do siebie.
Spojrzałem z pretensjonalną miną w jego ciemne oczy.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile moglibyśmy zrobić przez te pół godziny - szepnął pociągająco tuż przy moich ustach.
Wiedziałem, że jego niski i zachrypnięty głos był spowodowany przeziębieniem ale... cholera, brzmiał tak seksownie.
Jego twarz powoli rozświetlały poranne promienie słońca, które wpadły do białego salonu. Przez nie, z pozoru czarne włosy Hoseoka zaczęły mienić się brązowymi refleksami.
Nie mogłem się powstrzymać i wplotłem dłoń pomiędzy ciemne kosmyki. Po krótszej chwili przeczesywania jego włosów oraz intensywnego wpatrywania się w świecące oczy partnera, złożyłem na jego wargach motyli pocałunek. Ten szybko został odwzajemniony i pogłębiony przez Hoseoka.
Raczej wolałem unikać takich zabaw z samego rana, ponieważ przez resztę dnia byłem zmęczony. Niestety przy Hoseoku jeszcze nigdy mi się to nie udało. Tak na mnie działał. Wystarczył jeden jego pocałunek, jedno wyszeptane słówko - już mnie miał. Doskonale wiedział, jaką mam do niego słabość i perfidnie to wykorzystywał. Okrutnik.
Przylgnąłem do niego ciałem. Brunet jeszcze mocniej objął mnie w pasie i przycisnął do siebie tak mocno, że pomiędzy nas prawdopodobnie nie zmieściłaby się nawet igła.
Lekko rozchyliłem językiem jego wargi. Wtedy poczułam jak Hoseok uśmiecha się pod pocałunkiem. Oderwałem od niego swoje wargi i zmarszczyłem niezadowolony brwi, jednocześnie oczekując na jego głupi komentarz, który razem z uśmiechem z pewnością cisnął mu się na usta.
- Pan doktor nie wie, że może się zarazić? - spytał, zniżając ton.
Barwa jego głosu teraz, działała na mnie jak najlepszy na świecie feromon. Przewróciłem teatralnie oczami i bez większych ceregieli wpiłem się ponownie w jego usta. Położyłem ręce na jego brzuchu jednocześnie popychając go lekko do tył.
Hoseokie otworzył z lekkim zaskoczeniem oczy. Szybko jednak je przymknął, by całkowicie oddać się pocałunkowi. Ostatecznie to on wsunął język do moich ust.
Brunet poczuł, jak nogi napotykają na przeszkodę, którą była kanapa. Ani na moment nie odrywając się ode mnie, Hobi na niej usiadł, a ja niezwłocznie usadowiłem się okrakiem na jego udach. Jęknął cicho, kiedy przypadkiem otarłem swoje krocze o jego.
Chłodne dłonie błądziły po moich plecach, brzuchu. Hoseok jednak szybko zsunął ręce i gładził nimi moje uda oraz pośladki, co jakiś czas mocniej zaciskając palce na bladej skórze.
Sam położyłem dłonie na policzkach ukochanego, przejmując kontrolę nad pocałunkiem i narzucając szybkie tempo. To jednak nie ukazało się zbyt dobrym posunięciem, bo już po dłuższej chwili zabrakło mi powietrza.
Jung wykorzystując ten moment lekko się uniósł.
- Seokjin - szepnął. Mocniej przyciągnął mnie do siebie i zjechał pocałunkami na moją szyję. Odchylił lekko materiał niebieskiego swetra, by móc obdarzyć subtelnymi muśnięciami obojczyki.
Przeczesywałem jedną dłonią jego włosy, a drugą ostrożnie rozluźniłem krawat (oczywiście tak, by go całkowicie nie rozplątać) i dobrałem się do guzików koszuli.
Syknąłem, kiedy poczułem jak Hoseok przygryzł moją skórę na szyi. Pociągnąłem go wtedy lekko za włosy, zmuszając jednocześnie do odchylenia głowy. Zauważyłem jedynie jak z uśmieszkiem oblizuje wargi, wyraźnie zadowolony ze śladu, jaki pozostawił na mojej skórze.
Dłonią, którą nieporadnie próbowałem odpiąć już trzeci guzik koszuli, zjechałem do spodni Hoseoka i delikatnie przejechałem opuszkami palców po jego kroczu
Teraz miałem doskonały widok na jego reakcję. Hobi przygryzł dolną wargę, a klatka piersiowej zaczęła coraz szybciej się unosić. Miał rumiane policzki, jego oczy wręcz płonęły pożądaniem.
Musiałem przyznać sam przed sobą, że uwielbiałem, kiedy patrzył na mnie w ten sposób. Wtedy wiedziałem, że on należał tylko do mnie.
Pochyliłem się nad ukochanym, by ponownie wpić się w jego usta. Zanim jednak nasze wargi się styknęły, po całym mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka i pukanie.
Z lekkim zaskoczeniem i przerażeniem spojrzałem w kierunku drzwi. Hoseok jęknął niezadowolony, opadając plecami na poduszki.
Zszedłem z ud ukochanego. Szybko zerknąłem w lustro, wiszące w przedpokoju. Przeczesałem jedynie dłońmi nieco poszarpane włosy, naciągnąłem na ramię sweter, by ukryć czerwony ślad po ugryzieniu Hoseoka. Spojrzałem też w dół. Nieco poprawiłem szare dresy. Na całe szczęście, krew nie zaczęła we mnie aż tak buzować, jak myślałem, przez co nie miałem wtedy takiego "problemu" w spodniach jak Hobi.
Oblizałem jedynie wargi. Dotknąłem wierzchem dłoni rozgrzanych policzków.
- Otworzysz w końcu te drzwi? - spytał Hoseok, który dopinał guziki koszuli.
- Cicho! - Obrzuciłem partnera przelotnym spojrzeniem. Gdy upewniłem się, że mój wygląd aby na pewno nie zdradza tego, co się wydarzyło przed chwilą, nacisnąłem klamkę. Lekko uchyliłem drzwi.
- Cześć Seokjin. - Sąsiadka z naprzeciwka obdarzyła mnie miłym uśmiechem.
- O, noona. Dzień dobry. - Odwzajemniłem gest i nieco szerzej otworzyłem drzwi. Zerknąłem kątem oka na Hoseoka, który poprawił krawat, po czym udał się do łazienki.
- Jesteś cały czerwony. Wszystko w porządku? Nie masz gorączki?
- Nie, w porządku. Siedziałem pod kocem i trochę się rozgrzałem. Wejdziesz? - Wskazałem dłonią środek mieszkania, otwierając szerzej drzwi tak, by mogła wejść.
- Przepraszam, ale nie bardzo mam czas. Właściwie to przyszłam w konkretnej sprawie.
- W jakiej? - zapytałem od razu, opierając się o drzwi.
- Musimy z mężem jechać do jego ojca. Wydarzył się mały wypadek. Chodzi o to, że nie mamy z kim zostawić Juhyun, a nie damy rady znaleźć żadnej opiekunki na już. Czy mógłbyś się nią zająć nią przez kilka godzin? - Kobieta złożyła ręce w proszącym geście i spojrzała na mnie oczami szczeniaczka.
- Mam dzisiaj wolne, więc nie ma problemu - odpowiedziałem. Uśmiechnąłem się lekko widząc jak z ulgą opuszcza ręce.
- Dziękuję! Jestem twoją dłużniczką! Przyprowadzę ją za jakieś 20 minut, dobrze? Cześć Hoseok. - Noona pomachała do bruneta, który teraz pojawił się za moimi plecami.
- Jasne. Będę czekał.
Po pożegnaniu się z kobietą zamknąłem drzwi. Odwróciłem się do ukochanego i od razu napotkałem jego zdenerwowane spojrzenie.
- Chyba żartujesz...
- Co? Nie - wzruszyłem ramionami - to tylko na kilka godzin. Potem będziemy mogli kontynuować to, co nam bezczelnie przerwano - zapewniłem.
Hoseok głęboko odetchnął. Położył dłoń na moim karku, lekko schylił moją głowę by po chwili złożyć na czole delikatny pocałunek.
Potem odsunął się ode mnie i wycofał do salonu, gdzie uchylił okno. Gdy to zrobił, do środka wleciała muzyka z radia, którego słuchali sąsiedzi obok. Stałem w miejscu, po prostu śledząc wzrokiem jak Hoseok zbiera się do pracy. Przez muzykę zaczął podrygiwać, wymachiwać biodrami i zaczął chodzić po pokoju tanecznym krokiem. Wyglądał, jakby czegoś szukał.
Chciałem jednak popatrzeć jak znowu radosny Hoseok po prostu krząta się po naszych wspólnych, czterech ścianach, więc nie pytałem go o to, czy mu pomóc.
- Jinnie hyung, widziałeś gdzieś te urocze, okrągłe okulary? - spytał. Odwrócił się do mnie. Od razu zobaczyłem, że na "Show me your bba sae", zaczął robić "jazzowe rączki", które podłapał od Jungkooka. Parsknąłem cicho śmiechem.
- Są na komodzie w sypialni. - Wskazałem palcem drzwi do pokoju. Hoseokie w rytm muzyki przeszedł do sypialni, dalej kręcąc smukłymi dłońmi. Gdy z niej wyszedł, złapał mnie w pasie od tył, lekko uniósł i bez większego problemu, radośnie zakołysał się ze mną.
Zachichotałem cicho.
Gdy odstawił mnie na ziemię, nasunął na nos okulary. Poprawił krawat, spojrzał w lustro. Potem założył buty i kurtkę. Już nacisnął klamkę.
- Gdzie?! Wróć się! - rozkazałem, stojąc ze skrzyżowanymi rękami. Hoseok odwrócił się do mnie z pytającym wzrokiem. Podszedłem do niego. Zdjąłem z komody zielono-czarny szalik w kratkę i oplotłem nią dokładnie szyję Hoseoka.
Dopiero po tym jak upewniłem się, że partner odpowiednio się ubrał, wypuściłem go z domu.
Zamknąłem z nim drzwi. Westchnąłem głośno, jednak nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który mimochodem wymalował się na mojej buzi.
Każdy dzień z Hoseokiem był dla mnie cenniejszy, niż największy skarb świata. Za każdym razem, kiedy budziłem się obok niego miałem wrażenie, że znalazłem idealnego partnera.
Rzadko się kłóciliśmy, a jeśli już, to raczej o jakieś małe drobnostki. Nawet jeśli jakaś kłótnia się zdarzyła, na następny dzień budziłem się obok tego wirusa szczęścia i zapominałem, że między nami doszło do jakiegoś spięcia.
Hobi to zdecydowanie jeden z tych głośnych typów. Zna mnie jednak na tyle dobrze, że wie, kiedy może sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa, a kiedy powinien zachowywać się cicho w mojej obecności. Właśnie to wyczucie i równowagę, jaką potrafi zachować między spokojem, a wariactwem, w nim uwielbiałem.
Z drugiej jednak strony denerwowała mnie jego nieodpowiedzialność, jak i również to, że wiele robił na pół gwizdka. Jedynie rzeczy związane z tańcem, muzyką czy wytwórnią, którą prowadził razem z Yoongim oraz Namjoonem, wykonywał bardzo dokładnie. Ale jeśli chodzi o chociażby wstąpienie do sklepu... Zawsze zapominał o najważniejszych rzeczach!
Pokręciłem głową. Wycofałem się do salonu. Poprawiłem poduszki na kanapie, które zostały przez nas nieźle rozkopane. Potem rozejrzałem się po pomieszczeniu. Kołysząc się delikatnie w rytm muzyki zza okna, myślałem co powinienem dzisiaj zrobić w domu. Może w końcu zająłbym się porządkami w szafie? Albo skoczył na zakupy? Hoseok pewnie ucieszyłby się z jakiegoś ciepłego sweterka. W końcu lada moment miała przyjść zima...
Machałem rękami, które bezwładnie obijały się się o moje ciało. Wtedy przypomniałem sobie o tym, że raczej nici ze spokojnego popołudnia, bo zaoferowałem się zająć dzieciakiem sąsiadów.
Uderzyłem się otwartą dłonią w czoło. No tak...
Lubiłem dzieci i z wielką chęcią się nimi opiekowałem, ale dzisiaj miałem ten jeden wolny dzień od długiego czasu... Na domiar złego Hoseok też wróci wcześnie, więc byłaby to świetna okazja by gdzieś razem wyjść, spotkać się ze znajomymi, wziąć razem kąpiel i skończyć poranną zabawę!
Tupnąłem nogą, kręcąc przy tym z lekkim niezadowoleniem nosem.
Nie miałem jednak czasu na dąsy, gdyż znowu usłyszałem dzwonek do drzwi. Gdy otworzyłem, zobaczyłem noonę oraz jej uroczą, trzyletnią córkę.
- To jest Kim Seokjin. Zajmie się z tobą, dopóki z tatą nie wrócimy, dobrze? - Kobieta schyliła się do swojej córki, która zawstydzona schowała się za różową poduszką, którą trzymała w małych rączkach.
Ukucnąłem naprzeciwko dziewczynki i uśmiechnąłem się do niej ciepło.
- Cześć. Ja jestem Kim Seokjin. A ty? - spytałem, wyciągając do niej dłoń na przywitanie.
- Choi Juhyun - powiedziała niepewnie, po czym delikatnie ścisnęła małą dłonią moje dwa palce.
Po przywitaniu, noona zostawiła nas samych, dziękując mi już któryś raz z kolei.
Zaprowadziłem małą do salonu, po drodze odstawiając torbę z jej rzeczami pod ścianę.
- Jesteś głodna? Jadłaś śniadanie? - spojrzałem na dziewczynkę. Ta wspięła się na kanapę i odłożyła na bok poduszkę. Skierowała swoje duże, brązowe oczy na mnie i pokiwała twierdząco głową.
- To może chcesz coś do picia? - Właściwie nie czekałem na jej odpowiedź. Po prostu przeszedłem do dużego aneksu kuchennego, łączącego się z salonem. Wyjąłem z lodówki pomarańczowy sok i nalałem go do szklanki. Potem wziąłem jeszcze jabłko do ręki.
Podałem dziewczynce szklankę, a sam zacząłem jeść owoc.
- Oppa, zabierzesz mnie do parku?
Okay, musiałem przyznać, że mała dość szybko nabrała do mnie zaufania i poczuła się blisko, skoro tak szybko nazwała mnie swoim oppą. Ale cóż, to w końcu dziecko.
- Pewnie! - Uśmiechnąłem się do Juhyun wesoło i kiwnąłem głową. Ugryzłem kolejny raz jabłko, przyglądając się dziewczynce, która swoimi małymi rączkami uniosła dużą szklankę na wysokość ust i upiła łyk soku.
- W takim razie zmienię tylko ubranie i idziemy do parku, dobrze?
- Dobrze oppa! - Juhyun obdarzyła mnie szerokim uśmiechem, ukazując przy tym swoje malutkie, białe mleczaki. Poczochrałem jej ciemne włoski i szybko przeszedłem do sypialni. Zajrzałem do szafy. Szybko wyjąłem ciemne jeansy. Nie byłem do końca pewny czy są one moje, czy Hoseoka...
Trudno. Dobrałem do nich czarną kangurkę z białym, małym napisem.
W oka mgnieniu się przebrałem. Potem pomogłem dziewczynce w ubraniu bucików, kurtki oraz szalika. Gdy oboje byliśmy już gotowi do wyjścia na chłodny dwór, opuściliśmy mieszkanie.
[...]
Nie sądziłem, że z tak małym człowiekiem można się tak dobrze bawić. Byliśmy w parku przez półtorej godziny, bawiąc się na zjeżdżalniach, huśtawkach, drabinkach i innych zabawkach. Trochę zmarzliśmy, więc zaproponowałem dziewczynce pójście do galerii, na co ta bez wahania się zgodziła.Między prawdą a bogiem, to chciałem iść na pasaż tylko i wyłącznie po to, by kupić Hoseokowi jakiś ciepły sweter. Ta myśl krążyła po mojej głowie od momentu, w którym się tylko pojawiła.
Dzięki pomocy Juhyun udało mi się wybrać dla partnera czarny sweter z dużym, uroczym, uśmiechniętym kartonikiem mleka na klatce piersiowej.
Po opuszczeniu sklepu zacząłem trochę żałować, że sam dla siebie takiego nie kupiłem.
Gdy wróciliśmy do domu, zastaliśmy Hoseoka, który siedział przy stole jadalnym, wśród sterty papierów.
- Cześć Hoseokie - powiedziałem na wejściu, stawiając na ziemi dziewczynkę, którą do domu niosłem na rękach.
- Coś się stało? Masz nietęgą minę. - Zdjąłem z ramion swoją kurtkę. Potem pomogłem Juhyun się rozebrać z wierzchnich ubrań.
- Namjoon trochę nabroił i teraz z Yoongim musimy po nim sprzątać - odparł zmęczony, odkładając na bok różową teczkę.
- Coś poważnego?
- Nie... Znaczy... po prostu nie dopilnował kontraktu jednego z tancerzy. Ech, długa historia. - Jung machnął jedynie ręką i kaszlnął cicho. Poczułem jak mała Juhyun przytula się do mojej nogi, patrząc nieśmiało na mojego partnera.
- A, właśnie! Hoseok, to jest córka sąsiadów. Choi Juhyun - wskazałem dłonią na dziewczynkę.
Hobi wstał z miejsca i podszedł do nas. Ukucnął przy dziewczynce, szeroko się do niej uśmiechając.
- Cześć - przywitał ją, wystawiając do niej dłoń. Juhyun wyciągnęła przed siebie małą rączkę i paluszkiem dotknęła dołeczka, który przy uśmiechu pojawił się na policzku Hoseoka. Mężczyzna ułożył usta w literkę o, wydając z siebie jeden z tych Hoseokowych, dziwnych dźwięków.
Potem zaśmiał się i stanął na równe nogi. Pogłaskał dziewczynkę po głowie.
- Urocza - skwitował radośnie, po czym wrócił do stolika.
- Oppa. - Juhyun pociągnęła mnie za rękaw bluzy. - Łazienka.
Jakby nie znając swojego domu, rozejrzałem się. Ująłem małą dłoń dziecka, po czym wskazałem jej drzwi. Ta kiwnęła głową i już po chwili zniknęła w łazience.
- Jadłeś coś? - spytałem, podchodząc do Hoseoka. Oparłem się biodrem o stół i wziąłem do ręki jeden z dokumentów.
- Tak. Namjoon w ramach przeprosin zabrał nas na obiad. Kupiłem wam coś na wynos. Musisz tylko odgrzać - odpowiedział, zaznaczając coś na jednym z papierów.
- Jesteś aniołem. - Pochyliłem się nad Hoseokiem, po czym złożyłem delikatny pocałunek na jego miękkim policzku. Potem przeszedłem do kuchni. Wyjąłem z lodówki dwa pudełka jedzenia, które kupił Hoseok i włożyłem je do mikrofali. Oparłem się tyłem o blat, czekając aż jedzenie będzie gotowe. W międzyczasie Juhyun wyszła z łazienki. Wręcz podbiegła do mnie. Schyliłem się by wziąć dziewczynkę na ręce i uśmiechnąłem się do niej.
- W łazience jest taki różowy ręcznik. Jest śliczny! - powiedziała podekscytowana.
- Wiem, mi też się podoba. - Kiwnąłem dumnie głową. Już po chwili mikrofala zapikała. Postawiłem dziecko na ziemi i wziąłem pudełka z jedzeniem. Dobrałem do tego pałeczki, po czym razem z dziewczynką przeszliśmy do niskiego stolika w salonie. Usiedliśmy na podłodze i zaczęliśmy jeść makaron sojowy z warzywami i kurczakiem po tajsku, który przyniósł Hoseok. Dziewczynka oczywiście trochę się ubrudziła, więc co jakiś czas musiałem wycierać jej nieskazitelną buzię chusteczką.
Po posiłku zaczęliśmy grać w jedną ze sportowych gier na kinecta. Dziewczynka chciała zaciągnąć do gry Hoseoka, jednak ten najwidoczniej nie miał na to ochoty. Po prostu nam się przyglądał.
W pewnym momencie naprawdę poczułem się jak jej starszy braciszek.
Miałem podejście do dzieci i bardzo je lubiłem. Z Juhyun miło spędziłem czas, a opieka nad nią sprawiła mi ogromną przyjemność.
Graliśmy dość długi czas, dopóki dziewczynka nie poczuła się zmęczona. Przetarła rękami duże oczy.
- Oppa, spać - wymamrotała, unosząc głowę, by na mnie spojrzeć. Była co prawda dopiero godzina 17, ale dzieciaki w końcu po godzinach biegania i aktywności szybko się męczą.
Zrobiłem smutną minę, po czym wziąłem dziewczynkę na ręce.
- Zdrzemniesz się w pokoju, dobrze?
Mała pokiwała głową. Przeniosłem jej do naszej sypialni i położyłem na łóżku. Okryłem ją miękkim kocem. Pogłaskałem jeszcze jej główkę. Gdy już chciałem odejść, Juhyun złapała mnie za rękę i poprosiła, bym z nią został. Usiadłem przy jej nóżkach.
- Zaśpiewasz mi kołysankę? - poprosiła. Przez moment zastanowiłem się nad jakąś piosenką. Nie pamiętałem żadnych kołysanek, więc po prostu wziąłem się za śpiewanie jakiejś spokojnej ballady, która pierwsza wpadła mi do głowy.
Lubiłem śpiewać. To zawsze mnie wyciszało, a czasami też wręcz odwrotnie - dodawało energii i wprowadzało w głupkowaty nastrój. Kiedyś wstydziłem się swojego głosu.
Gdy chodziłem po pustym mieszkaniu, często nuciłem jakiś utwór. Czy to gotując, czy zbierając się do pracy. Pamiętam jak dzisiaj, kiedy świeżo po przeprowadzce z Hoseokiem do tego mieszkania, musieliśmy rozpakować chyba z milion kartonów. Hobi wyszedł do sklepu po jakiś napój i szybką przekąskę, a ja rozrywałem pudła i wyciągałem z nich rzeczy. Śpiewałem wtedy wniebogłosy "Venus" Shinhwy. Kilka razy. Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że Hoseok od kilku dobrych minut stoi w drzwiach i po prostu słucha jak śpiewam. Chciałem się wtedy zapaść pod ziemię. Czułem się, jakby ktoś przyłapał mnie na najgorszej zbrodni. Już się spodziewałem, że Hoseok zacznie się śmiać, ale on tego nie zrobił. Zaczął klaskać w dłonie i szczerze pochwalił mój głos. To dało mi dużo odwagi. Teraz nie wstydziłem się śpiewać, a moje nucenie pod nosem stało się coraz częstsze. Co za tym szło, częściej miałem dobry humor.
Gładziłem przy tym delikatnie jej włosy. Na swoim przykładzie dobrze wiem, że to szybko usypia.
W pewnym momencie, do sypialni wszedł Hoseok. Zrobił to jednak bardzo cicho. Powędrowałem wzrokiem za ukochanym, który z uśmiechem na ustach kołysał się w rytm śpiewanej przeze mnie ballady. Wziął z szafki świeżą koszulkę. Ucałował delikatnie moją skroń i wyszedł.
Śpiewając piosenkę, gładząc jej włosy sam zasnąłem.
[...]
- Hyung! - Głośny, łamiący głos Hoseoka wyrwał mnie ze snu. Przetarłem oczy i popatrzyłem na Juhyun, która sama się po chwili rozbudziła.- Noona przyszła po Juhyun.
Dziewczynka zeskoczyła z łóżka i wybiegła z sypialni. Sam po minucie wyszedłem za nią. Juhyun przytuliła się do nogi mamy, która wzięła jej torbę oraz kurtkę.
- Dziękuję, że się nią zajęliście. Mam nadzieję, że nie sprawiała problemów?
- Nie, oczywiście, że nie. Wspaniałe dziecko. Sam chciałbym mieć takie w domu - odpowiedziałem z szerokim uśmiechem na ustach.
Juhyun puściła po chwili mamę i przytuliła się do moich nóg.
- Dziękuję, oppa! Pójdziemy jeszcze kiedyś razem do parku? - zapytała, unosząc główkę, by na mnie popatrzeć.
- Pewnie! O ile oczywiście mama cię puści.
Po mojej odpowiedzi mała podeszła do Hoseoka i jego również przytuliła. Hobi wziął wtedy dziewczynkę na ręce, po czym zakręcił się z nią, na co ta radośnie krzyknęła.
Pomachała nam jeszcze na do widzenia i razem z mamą zniknęły po chwili za drzwiami.
Odetchnąłem głęboko, zamykając za nimi zamki.
- Pocieszne dziecko - mruknąłem. Odwróciłem się i spojrzałem na Hoseoka, który usiadł na kanapie po turecku z kubkiem gorącej czekolady i włączył jakiś program muzyczny.
Usiadłem obok niego. Oglądaliśmy przez dłuższy moment telewizję w całkowitej ciszy.
- A dla mnie zrobiłeś? - spytałem, wskazując palcem na biały kubek w kropki, który Hoseok przykładał do ust.
Hobi spojrzał na mnie.
- Kocham cię - powiedział z nieco zdezorientowaną miną. Odebrałem to oczywiście jako "nie".
Oparłem się wygodnie o jego ramię, wlepiając wzrok w ekran telewizora. Hobi co jakiś czas popijał gorący napój, jednak kiedy skończył, odłożył kubek na niski stoliczek.
- Hoseokie... - zagaiłem, spoglądając na jego skupiony na oglądaniu telewizji profil. Lekko się uniosłem, po czym ostrożnie wsunąłem dłoń pod koszulkę ukochanego. Nie widząc jednak z jego strony żadnej reakcji, dołączyłem drugą. Błądziłem nimi po brzuchu mężczyzny, celowo zahaczając palcami o spodnie.
- Hoseokie - szepnąłem ponownie jego imię, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Złożyłem delikatny pocałunek na jego żuchwie, by po chwili rozpocząć ustami wędrówkę po jego szyi i obojczykach.
Normalnie Hobi już by się pewnie nakręcił. Tymczasem nie widziałem żadnej reakcji z jego strony. Tak, jakby mnie tutaj nie było.
- Nie, hyung. Nie mam teraz ochoty - wymamrotał. Wyjął moje dłonie spod swojej koszulki, po czym wstał i zaniósł kubek do kuchni.
Naburmuszony skrzyżowałem ręce na piersi. Co go nagle ugryzło?
Obserwowałem dokładnie Hoseoka. Wyjął z szafki apteczkę, a z niej tabletki na ból gardła. Wziął jedną, po czym przepił wodą z kranu. Potem przeszedł do przedpokoju gdzie założył buty.
- Gdzie idziesz? - spytałem.
- Do Yoongiego. Nie wiem, o której wrócę. Nie czekaj na mnie - powiedział, chwytając w dłonie kurtkę. Poderwałem się z miejsca, jednak zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Hoseok zniknął za drzwiami.
[...]
Przez dwa następnie dni, Hobi prawie w ogóle się do mnie nie odzywał. Cały czas chodził jakiś przygaszony, jakby nie chciał się do czegoś przyznać. Naprawdę zaczynałem podejrzewać najgorsze. Na moje pytania odpowiadał jedynie tak, nie, nie wiem. W ogóle nie patrzył w moje oczy. Miałem dość jego dziecinnego zachowania, ale każda próba rozmowy kończyła praktycznie bezowocnie.W akcie desperacji zadzwoniłem do Yoongiego. Nie dostałem jednak od niego jednoznacznej odpowiedzi. W sumie mogłem się domyślić, że Min będzie wolał, żebyśmy swoje problemy rozwiązywali sami. Ale jak niby miałem to zrobić, skoro ten przeklęty Jung Hoseok spuszczał głowę za każdym razem, kiedy mnie mijał?!
Z kliniki wróciłem późnym wieczorem. Byłem zmęczony po ciężkim dniu w pracy, jednak chciałem rozwiązać dręczącą sprawę z Hobim.
- Cześć - rzuciłem jedynie, rozbierając się z kurtki i butów w przedpokoju. Hoseokie siedział na kanapie, otulony kocem, z maską na twarzy, trzymając kubek z ciepłą herbatą, wśród chusteczek i leków.
Zerknąłem na ekran telewizora, gdzie właśnie rozpoczęła się przerwa na reklamy.
Podszedłem do Hoseoka. Zebrałem brudne chusteczki i opakowania po tabletkach. Przechodząc do kuchni, wyrzuciłem je do kosza. Sięgnąłem po butelkę wody, z której już po chwili upiłem mały łyk. Trzymając ją w dłoniach dołączyłem do Hobiego. Ostrożnie usiadłem na oparciu kanapy.
- Chcesz tak do końca życia się do mnie nie odzywać? - zacząłem, kierując swój wzrok na ukochanego. Nie słysząc od niego żadnej odpowiedzi, nieco mocniej ścisnąłem butelkę.
- Powiedz mi do cholery o co chodzi, bo zaczynam już wariować - powiedziałem nieco uniesionym, zdenerwowanym tonem.
Młodszy ani drgnął. Już chciałem wstać i odejść, jednak wtedy Hoseok na mnie spojrzał. Palcem zsunął z ust maskę. Od razu zauważyłem jego rumiane od gorączki policzki i przekrwione oczy.
- Hyung, myślę, że byłoby ci lepiej z kimś innym.
Na te słowa zdębiałem.
- Co? - wymamrotałem, nie będąc w stanie chociażby w najmniejszym stopniu pojąć jego rozumowania.
- Bo... Ja... znaczy... - Hoseok nie był w stanie pozbierać swoich myśli.
- Spokojnie - szepnąłem.
Mężczyzna wziął głęboki oddech i przymknął na chwilę oczy.
- Zacząłem się nad tym zastanawiać, kiedy zajmowałeś się Juhyun. Powiedziałeś, że sam chciałbyś mieć takiego malucha w domu. Dobrze wiesz, że nie mamy możliwości adopcji. Teraz może ci to nie przeszkadzać, ale za kilka lat stwierdzisz, że jednak chcesz mieć dziecko... Tak byłoby dobrze. Spełniłbyś ten "męski obowiązek", o którym mówił twój ojciec... Nie chcę cię unieszczęśliwiać.
Na wspomnienie o moim ojcu, zacisnąłem mocno zęby. Momentalnie odczułem ból lewego policzka.
Kiedy powiedziałem moim rodzicom o tym, że spotykam się z Hoseokiem, ojciec nie mógł tego zaakceptować. Zdzielił mnie w policzek, powiedział, że skoro nie mogę spełnić "męskiego obowiązku", mieć normalnej rodziny, to nie jestem już jego synem. Nigdy wcześniej nie pakowałem rzeczy w takim pośpiechu...
- Poza tym, widząc cię, jak zajmujesz się Juhyun było mi bardzo przykro. Byłeś wtedy taki zadowolony, uśmiechnięty... A ja myślałem o tym, że prawdopodobnie nigdy nie będę w stanie wywołać u ciebie aż takiej radości - dodał.
Początkowo nie wiedziałem jak zareagować na jego wyznanie.
- Zgłupiałeś? - rzuciłem w końcu.
Zdziwiony Hoseok przeniósł na mnie wzrok.
- Gdybym chciał pakować się w ojcostwo, to nigdy bym się z tobą nie związał. Weź pomyśl choć raz. Hobi, serio... I to był powód, przez który nie odzywałeś się do mnie? - Uniosłem brwi do góry, po czym parsknąłem śmiechem.
- N-no tak - wymamrotał.
- Taki problem to nie problem. Hobi... Nie unieszczęśliwiasz mnie. To ty jesteś powodem mojej radości. Dzieci? Super, fajnie. Są urocze, głupiutkie, niewinne... Ale gdybym miał zajmować się jakimś dłużej niż dzień, to prędzej skoczyłbym z mostu. Kocham cię głuptasie i nie chcę nikogo innego, rozumiesz? - Przysunąłem się do Hoseoka. Wziąłem od niego kubek herbaty, który odłożyłem na stolik. Potem ująłem jego dłonie i splotłem nasze palce.
- Kocham. Najbardziej na świecie. - Uśmiechnąłem się do Junga ciepło.
- Ale za kilka lat...
- Za kilka lat będę stary, ale będę cię kochał tak samo - wtrąciłem, zanim brunet dokończył myśl.
- No ale kiedy...
- Skończ już z tym "ale"! - rozkazałem. Gdy Hoseok otworzył usta by znowu coś dodać, po prostu zamknąłem je czułym pocałunkiem.
- Po prostu powiedz: "tak, też cię kocham hyung" - szepnąłem, po oderwaniu od niego swoich warg.
Widziałem ulgę w oczach Hoseoka.
- Tak, też cię kocham hyung.
~ Dwa dni później~
Sięgnąłem ręką na szafkę nocną w poszukiwaniu chusteczek. Gdy po omacku dosięgnąłem kartonowego pudełka, wydałem z siebie długi pomruk niezadowolenia.- Hobi... Masz jeszcze jakieś chusteczki? - spytałem, ledwo co wydobywając z siebie dźwięk.
Hoseok sam sięgnął na szafkę po swojej stronie. Odpowiedział ledwo słyszalne: nie.
Wyjąłem spod poduszki telefon. Nacisnąłem dwa przyciski i przyłożyłem urządzenie do ucha.
- Chimchim... Kup chusteczki. I miód. I wodę. Zioła też by się przydały...
- Macie też jakąś maść rozgrzewającą? Dokupić leki? Albo ogrzewacze?
Po krótkiej rozmowie z Jiminem rozłączyłem się.
Chłopak był wspaniały. Jak tylko z Hoseokiem zostaliśmy przypięci do łóżka, Jimin robił wszystko, by nam się polepszyło. A ledwo co wrócił z Japonii po kursach i pewnie nawet nie odpoczął.
- Mogłeś mu powiedzieć, że nie mamy już mleka i ryżu - szepnął Hoseok, który leżąc na brzuchu co chwila pociągnął nosem. Przeczesałem dłonią włosy i nakryłem się kołdrą aż pod szyję. Kaszlnąłem, czując jak prawie rozrywa mi to płuca.
- To wszystko twoja wina. - Odwróciłem głowę w stronę Hoseoka i obrzuciłem go pretensjonalnym spojrzeniem.
Ten tylko patrzył na mnie, ledwo potrafiąc utrzymać rozchylone powieki.
- W ogóle zobaczyłem ten sweter co kupiłeś... Jest okropny - wymamrotał. Westchnąłem głośno.
- Kupiłem go dla ciebie...
- Aaa - przeciągnął - w takim razie, jest bardzo ładny.
Flegmatycznie uniosłem rękę i poczochrałem dłonią ciemne włosy ukochanego. W tym samym momencie Hobi uśmiechnął się blado.
Leżeliśmy w łóżku kilka minut. Dłużyły się, ale były spokojne. Po prostu przyjemne.
Potem do domu z energią weszli Jimin oraz Taehyung, którzy obładowani lekami i chusteczkami, jak rakiety pojawili się w sypialni, by pomóc nam wygrzebać się z choroby.
- Wyglądacie jak siedem nieszczęść - skomentował Jimin, kładąc jedną z reklamówek na moim brzuchu. Drugą natomiast położył na plecach Hobiego.
- Myślałem, że lekarze nie chorują. - Park usiadł na łóżku przy moich nogach, wcześniej narzucając na otulającą nas kołdrę kocyk.
- On w ogóle żyje? - spytał Taehyung, podchodząc do Hoseoka. Dotknął palcem jego policzka, jednak brunet nie miał siły, by zareagować.
~*~
* Aaargh... JinHope to moje długoterminowe OTP >.< Cieszyłam się na to, że w końcu zdecydowałam się napisać cokolwiek z nimi, ale nie jestem do końca zadowolona. Życieł.
Nie wiem czy można to tak do końca nazwać smutem... Kind of.
Jakiś taki długi mi się wydaje *-*
Jakiś taki długi mi się wydaje *-*
Tak. Zaczyna się szkoła
...
Meh. Mnie niestety w tym roku czeka matura, więc nie wiem jak będzie wyglądało moje wrzucanie postów. Dlatego chciałam jakoś uzupełnić tego bloga zanim rzucę się w wir nauki.
Postaram się jednak wrzucać chociażby coś raz na tydzień. A co!
I do tych lodowych batoników TWIX, dorzucam jeszcze Snickersa. Też jest mega.
Niestety zjadłam ich tyle, że nie dość, że czuję się teraz gruba, to jeszcze podzielam los Jina oraz J-Hopa i kuruję się w domu. Siedzę w łóżku, z laptopem na kolanach i w duchu modlę się o to, by za 4 godziny dojść na rozpoczęcie *_*
Aa, cholera, liczyłam na to, że opiszesz tą najważniejszą część smuta. >< No nic, pozostawiam to swojej wybujałej wyobraźni. Wiesz, ja jestem ogromną fanką smutów hehe i bardzo często czytam opowiadania z tego gatunku. Kto by pomyślał, że kiedys ich nie lubiłam, co nie? XD
OdpowiedzUsuńKurczę, pierwszy raz czytałam 2Seoka czy tam JinHope, w każdym razie opowiadanie z tym shipem. Wiesz co, nawet nie spodziewałam się tego, że tak bardzo mi podpasuje ten pairing. ;_; Nie mam pojęcia, co konkretnie ujęło mnie w tym shocie, ale jestem nim totalnie zauroczona. Pamiętasz, jak mówiłam, że uwielbiam fluffy? No, nic sie nie zmieniło w tej kwestii. Może poza tym, że nie dokończyłaś hot scenki na początku, chlip chlip. TT
W sumie to nie lubię dzieci, ale jak czytałam opisy sytuacji pomiędzy tą dziewczynką a Hoseokiem, byłam na skraju tego, żeby nie zacząć piszczeć. Kyaaa, to było takie kochane, o rany. I zazdro tej małej, też chciałabym dotknąć dołeczka Hobisia, phi. :< Ale nie ukrywam, że odetchnęłam z ulgą, gdy młoda zniknęła na dobre, bo po cichutku liczyłam na jakąś akcję pomiędzy Hopem a Seokjinem. I bardzo podobał mi się ten dialog pomiędzy nimi, gdy Hoseok miał wątpliwości co do ich związku! Jin w taki piękny i uroczy sposób dał mu jasno do zrozumienia, że kocha go najbardziej na świecie i nic tego nie zmieni, a na pewno nie dziecko. Bardzo dobrze, że nie posłuchał się swojego ojca, gdyby w mojej rodzinie nie akceptowali tego, kim jestem, to też od razu bym się od nich odcięła (gdybym mogła ofc, bo jak na razie siedzę w trzeciej gimnazjum i nie bardzo mam gdzie uciec XD). A mój ulubiony fragment to chyba sama końcówka, gdzie oboje umierają w łóżku, kk. I ta krótka wymiana zdań na temat swetra i to, jak Hoseok szybko zmienił zdanie na jego temat, cri. :') Genialne. Co ta miłość robi z człowiekiem, nie? Też chcę mieć kiedyś kogoś takiego, z kim będę mogła mieć takie kjut sytuacje i w ogóle będziemy rzygać miłością, dlaczego życie mnie nienawidzi i w zamian tego dostałam kopa w tyłek. :<
Meh, dobra, kończę się nad sobą użalać i idę powoli lulać, bo mnie już plecy bolą od tego zamulania przed kompem. Jutro od rana biorę się za pisanie, mój deadline się zbliża i chcę się wyrobić w terminie. ><
Miłego poranka (XD), trzymaj się cieplutko ♥
Malffu x
Też lubię smuty ( ͡° ͜ʖ ͡°) Nic na to nie poradzę xD
UsuńNie dokończyłam ich gorącego poranka... Bo tak. Nie mam żadnego, konkretnego powodu. Bo tak xD
JinHope'a (czy tam 2Seoka), zaczczęłam shipować zaraz po tym, jak wpadłam na bangtanów *_* Oni tak dobrze razem wyglądają ^^ Po American Hustle Life to już było moje OTP xD Oni razem mięli taki fun i pewnie właśnie to mnie w ich relacji zauroczyło :> Że mimo tej hałaśliwej natury Hoseoka, przy Jinie się odrobinę wycisza, ale przy tym i tak pozostaje derpem xD
Generalnie też nie lubię dzieci, więc witam w klubie.
Właśnie tak trochę sobie ich wyobrażam. Jako taka spokojna para, która po prostu się kocha całym serduszkiem <3 I razem chorują xD
Ojej :< Nie przejmuj się! Teraz może dostałaś kopa w tyłek, ale spokojnie! Kiedyś ktoś pomoże ci odegrać się za te wszystkie kopniaki ;)
A ty pisz szybciutko! Dawno nic nie wrzuciłaś i w sumie to trochę czekam, aż zobaczę jakąś twoją nowa pracę :)
Ty też się trzymaj ♥