~*~
Po kilku godzinach nagrywania i montowana dźwięku, byłem niesamowicie głodny. Powoli zaczynałem nawet podgryzać papier zeszytu, który był całkowicie zapisany piosenkami.
Woń ciepłego posiłku sama uniosła mnie z krzesła.
- Gorące! Gorące! Zaraz upuszczę! - powiedział głośno. Ręce Namjoona trzęsły się, więc bez wahania podszedłem do niego i wziąłem jeden kubek zupy.
Niemalże włożyłem nos do plastikowego naczynia.
- Łaaa... Ale jestem głodny - wymamrotałem. Sięgnąłem po leżące na stoliku pod stertą papierów i kabli pałeczki. Przetarłem je dłonią, po czym zacząłem wyjadać z kubka idealnie nasączony makaron.
Wydałem z siebie pomruk zadowolenia.
- Yoongi hyung? - zagaił młodszy. Uniosłem wzrok na przyjaciela, który usiadł na jednym z foteli przy komputerze i zaczął mieszać zupę pałeczkami.
- Nie sądzisz, że dobrze byłoby wysłać im jeszcze "Monday"?
Zmarszczyłem brwi, kręcąc przy tym głową. Wciągnąłem do ust długi makaron i dopiero, kiedy go przełknąłem, usiadłem na poszarpanej sofie.
- Nie. "Monday" nie pasuje do reszty utworów. Poza tym, ciągle ci mówię, że autotune w refrenie tam nie brzmi dobrze.
- Głupoty gadasz - skwitował. Odłożył na bok swoją zupę i wygrzebał na pulpicie monitora piosenkę, o której rozmawialiśmy. Puścił ją. W ciszy przysłuchiwaliśmy się utworowi. Gdy nadszedł refren, przewróciłem oczami i nabrałem między pałeczki kolejną porcję makaronu. Już po chwili spokojnie wsysałem go do ust.
- A gdyby zamienić "Credit card" na "Monday"? - dopytał.
Nieco poddenerwowany skierowałem swój wzrok na blondyna.
- Nie - rzuciłem szorstko.
Namjoon jak mała dziewczynka tupnął nogą i obrażony sięgnął po swoją zupę.
Przez dłuższy moment zapanowała cisza.
Jedynym dźwiękiem jaki rozbrzmiewał w pokoju była puszczona piosenka oraz moje głośne siorbanie.
Przerwałem ją dopiero, kiedy w głośnikach rozbrzmiał mój ulubiony kawałek. Zaczęłam cicho rapować pod nosem.
- A co jeśli ta wytwórnia nam nie odpowie? - głos Namjoona był pełen powątpiewania.
- To trudno. Zgłosimy się gdzieś indziej - odpowiedziałem.
- Zawsze możemy iść na przesłuchania, kiedy wytwórnie szukają zespołu - dodał.
Przysunąłem kubek do ust i upiłem odrobinę ciepłego płynu.
- Nie chce pakować się w żaden boysband - rzuciłem.
- Ja tam tańczyć mogę. - Namjoon wzruszył ramionami.
- Przeskok z nogi na nogę i wymachiwanie rękami to nie jest już taniec .
- W sumie, nie miałbym nic przeciwko bawieniu się w boysband, gdybyśmy tylko mogli być na scenie razem, wiesz?
Popatrzyłem na przyjaciela.
- Spokojnie, spokojnie. Już niedługo o nas usłyszą. - Dumnie poklepałem się po piersi.
Namjoon uśmiechnął się do mnie, a ja mimowolnie odwzajemniłem ten gest.
- Już słyszę te tłumy fanów, które krzyczą: Namjoon! Namjoon! Namjoon! Wchodzimy ze "School of Tears" i bum! Ogień! Scena jest nasza! - Chłopak machnął rękami, przy czym wypuścił z rąk trzymane pałeczki. Te odbiły się od ściany i znalazły się na podłodze w różnych kątach pokoju.
Wpakowałem do ust kolejną porcję makaronu, śledząc wzrokiem Namjoona. Ten plątał się po pokoju w poszukaniu pałeczek. Jedną znalazł bez problemu.
- Hyung... Tamta wpadła za szafkę... - wymamrotał, wskazując palcem mebel, za którym znajdowała się druga, metalowa pałeczka.
[...]
- Namjoon! Gdzie jesteś?! - krzyknąłem do słuchawki telefonu.
- Sorki! Siostra złamała rękę i muszę z nią iść do szpitala. Nie ma szans, żebym poszedł z tobą. Przepraszam... Dasz radę załatwić to sam? Przeproś ode mnie producenta. Cholera... Ale jest mi głupio.
- Powinno. To jest taki duży budynek, że nawet nie wiem, która szyba to wejście.
- Dasz radę! Hwaiting! A teraz przepraszam ale... Ej! Młoda! Nie ruszaj tego! - Po rozpaczliwym krzyku Namjoona usłyszałem dźwięk zakończonego połączenia.
Stało się. Dostaliśmy odpowiedź od wytwórni!
Cieszyłem się jak głupi, kiedy przeczytałem na emailu zaproszenie od producenta. Mięliśmy przyjść z Namjoonem razem... Cóż, wypadki chodzą po ludziach. Musiałem więc iść sam. Z drugiej strony, była to już pewnie tylko formalność.
Skoro podobała im się nasza muzyka, to co stoi na przeszkodzie, żeby podjąć z nami współpracę?
Popatrzyłem jeszcze raz na ogromny, oszklony budynek. Uśmiech nie chciał zejść z moich ust, przez co wszedłem do środka rozweselony jak dziecko.
Na miejscu przywitała mnie wysoka kobieta, elegancko ubrana, która od razu zaprowadziła mnie do pokoju producenta, zainteresowanego naszą muzyką.
Podziękowałem jej za wskazanie miejsca i wszedłem do środka.
Za ogromnym, mahoniowym biurkiem, pełnym monitorów i głośników dostrzegłem jedynie czarną czuprynę.
- D-dzień dobry. Nazywam się Min Yoongi - zagaiłem. Mężczyzna od razu lekko się uniósł i spojrzał na mnie znad dużego monitora.
- A! Min Yoongi! Usiądź, usiądź proszę. - Wskazał fotel z boku, na którym od razu usiadłem.
Producent zdjął z nosa okulary i od razu spojrzał na mnie. Przyglądał mi się chwilę, marszcząc przy tym oczy.
Poczułem się bardzo niekomfortowo. Zacząłem błądzić wzrokiem po pokoju.
- Chyba było was dwóch... - powiedział w końcu.
- Tak... Mój przyjaciel... Yyy... to jest Kim Namjoon, nie mógł przyjść. Zdarzył się nagły wypadek i...
- Ooo, mam nadzieję, że nic mu się nie stało?
- Nie, z nim wszystko w porządku. Jego młodsza siostra spadła ze schodów i złamała rękę. Nie było nikogo w domu i musiał z nią jechać do szpitala - wyjaśniłem od razu, nerwowo skubiąc paznokcie.
- Schody potrafią być takie zdradliwe. No cóż. Niech szybko wróci do zdrowia. - Mężczyzna uśmiechnął się do mnie. W końcu odwrócił wzrok, kierując go na kartkę, która leżała obok małego stosiku kolorowych teczek.
- Przesłuchałem wasze demo... - zaczął. Nieco uniosłem się na fotelu i lekko pochyliłem, chcąc usłyszeć wszystko, co miał do powiedzenia, jak najdokładniej.
- Bardzo mnie cieszy, że podesłaliście je właśnie do nas. To naprawdę kawał dobrej muzyki. Oboje macie dobrą technikę, potraficie robić dobre bity, słychać, że produkcja waszych piosenek jest dopięta na ostatni guzik.
- Dziękuję - szepnąłem, lekko skłaniając głowę. Szczęście, jakie wtedy odczuwałem, było ogromne.
- Jest tam oczywiście kilka błędów, ale są one tak małe, że nie zwraca się na nie zbytnio uwagi. Naprawdę chcielibyśmy podjąć z wami współpracę... - Patrzyłem na mężczyznę ze świecącymi oczami.
- Mamy to! - pomyślałem. Teraz już tylko formalności. Kontrakt, umowa, inne papiery i voila! Zaraz debiut!
Serce waliło mi jak oszalałe na samą myśl o tym, że nasze marzenia właśnie się spełniają!
- Niestety nie mamy miejsca na dwóch solowych raperów, a na duet nie chce zgodzić się nasz prezes. Możemy podpisać kontrakt tylko z jednym z was.
W tym momencie cały mój entuzjazm opadł. Uśmiech zszedł z twarzy, a napięte od emocji ramiona opadły.
- J-jednym? - spytałem cicho, chcąc utwierdzić się w tym, czy się nie przesłyszałem.
- Niestety tak.
Lekko rozchyliłem usta i zatrzymałem wzrok na jednym punkcie.
- Musisz porozmawiać z przyjacielem. Gdy już się namyślicie, zadzwońcie do mnie. - Mężczyzna podał mi wizytówkę. Wziąłem ją w dłonie. Wstałem z miejsca, po czym wsunąłem sztywną karteczkę do kieszeni spodni. Ukłoniłem się i po uprzejmym pożegnaniu wyszedłem.
Nie pamiętam momentu, w którym dotarłem na przystanek. W głowie wciąż miałem rozmowę z producentem.
Nie chciałem, żeby rozdzielono nasz duet. Ale taka okazja się nie powtórzy. Wysłaliśmy dema do chyba wszystkich wytwórni w Korei, a odezwała się tylko jedna. Chwyciliśmy pana Boga za nogi! A raczej jeden z nas...
Zerknąłem na rozkład autobusów i widząc, że muszę czekać 8 minut, cofnąłem się i usiadłem na murku, otaczającym zieloną trawę i kolorowe rabatki kwiatowe.
Wyciągnąłem telefon. Napisałem Namjoonowi wiadomość, że musimy się pilnie spotkać.
Już po chwili dostałem wiadomość zwrotną, że możemy się spotkać o 17 w parku obok naszej ulubionej budki z sokami.
[...]
Namjoon nie krył zdziwienia, kiedy powiedziałem mu o przebiegu rozmowy z producentem. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił. Po prostu sączył grejpfrutowy napój i patrzył przed siebie.
Otworzyłem usta by zapytać o jego opinię, jednak zanim jakikolwiek dźwięk wydobył się z mojego gardła, Kim popatrzył na mnie.
- Powinieneś się zgodzić - powiedział zdecydowanym głosem.
Nie spodziewałem się tego, że będzie chciał odpuścić mi miejsce.
- Co? Nie. Pamiętasz? Mięliśmy iść w to razem - rzuciłem. Dopiłem szybko swój winogronowy sok, po czym wyrzuciłem kubek do kosza.
- Niemniej jednak uważam, że twoje miejsce jest na scenie. Pasujesz tam najlepiej.
- Namjoon, przestań pieprzyć głupoty. Ja na pewno nie mam zamiaru występować sam. Jeśli jednak ty chcesz, droga wolna. Z chęcią odpuszczę ci miejsce.
- To nie tak. Chodzi mi o to, że taka okazja może się nie powtórzyć i dobrze o tym wiesz. Ja sobie poradzę. Może jeśli porozsyłam solowe dema do innych wytwórni to coś się uda. Tobie pieniądze ze sprzedaży płyt i koncertów przydałby się bardziej. Poza tym, nie spotkałem osoby, która ciężej niż ty pracowała nad muzyką. Hyung, musisz się pokazać światu. - Wsunąłem dłonie do kieszeni lekkiej, czarnej bluzy i odwróciłem się plecami do Namjoona. Ruszyłem w przeciwnym kierunku.
- Yoongi hyung, mogę wiedzieć gdzie się wybierasz?
- Do domu. Nie mam ochoty słuchać twojego biadolenia. I do tego przypominasz mi, że nie mam pieniędzy. Dzięki Namjoon - burknąłem w złości i kopnąłem leżący na ziemi kamień.
- Hyung, przepraszam przecież wiesz, że nie to miałem na myśli... - Nie odwracając się za siebie, kroczyłem w stronę domu.
Byłem zły. Bardzo. Za wszelką cenę chciałem byśmy byli duetem. Razem grało nam się naprawdę dobrze. Tworzyliśmy świetne piosenki i dobrą muzykę. Dlaczego przez to, że jakiś Pan Goguś z Wielkiej Wytwórni chce jednego rapera, mamy się rozdzielić?
Nie ma nawet takiej opcji!
Tylko w rapie potrafiłem odnaleźć spokój. Dzięki muzyce mogłem zapomnieć o tym, że ledwo wiążę koniec z końcem, że wciąż zalegam z czynszem za mieszkanie i znowu mam pustą lodówkę.
Gdyby nie upartość rodziców, że powinienem studiować, pewnie wziąłbym się do pracy. Pieniądze, które mi wysyłają nie wystarczają na opłacenie drogiego życia w Seulu. Nie chciałem im jednak mówić, że to za mało, bo wiem, ile pracy oni musieli włożyć, żeby wysłać mi kilka wonów.
Nie mam też serca rzucić studiów. Im przecież bardzo zależy na moim wykształceniu.
Dlatego tak wiele nadziei wiązałem ze współpracą z Namjoonem. Jeśli podpisalibyśmy kontrakt z wytwórnią, bylibyśmy ustawieni do końca życia. Jeśli jednak jeden z nas zdecydował się na podpisanie go, byłoby to po prostu nie fair względem drugiego. Dlatego nie chciałem, żeby Namjoon ciągle mówił:
"Yoongi, powinieneś się zgodzić". Czy ten dureń nie rozumiał, że chcę być po prostu fair?!
Oczywiście, jest to bardzo kuszące i gdybym nie przyjaźnił się z Namjoonem, pewnie bym się zgodził. Ale to jest mój przyjaciel. Nie mogę i nie chcę wystawiać go do wiatru. Przecież równie dobrze on też mógłby tam iść i połasić się na kontrakt.
Jesteśmy duetem!
Nie pamiętam jak daleko od Namjoona odszedłem. W końcu jednak usiadłem na ławce i schowałem twarz w dłoniach.
Wydałem z siebie długi pomruk, po czym przeczesałem dłonią włosy.
- Yoongi! - Usłyszałem wołanie Kima. Uniosłem głowę i spojrzałem na nadbiegającego blondyna.
Patrzyłem na niego z jadem w oczach. Ten jednak bez słowa usiadł obok. Schylił się, by nabrać do płuc powietrza, a gdy już unormował oddech po swoim krótkim, biegowym maratonie, wyprostował się i popatrzył na mnie. Uniosłem pytająco brew do góry.
- Osobiście uważam, że powinieneś tam pójść i porozmawiać z nimi o solowej karierze. Patrząc racjonalnie, jest to najlepsza opcja na twoją obecną sytuację. Jeśli jednak tak bardzo ci zależy, żebyśmy wciąż grali razem to rozumiem. Też nie mogę wyobrazić sobie czegoś piękniejszego. Zawsze jest opcja nagrania kawałków po angielsku i rozesłania do zagranicznych wytwórni - powiedział. Cały czas czułem na sobie jego wzrok. Trochę przepraszający, ale jednocześnie wspierający i motywujący.
Odetchnąłem głośno, jakbym chciał zresetować organizm, po czym skierowałem spojrzenie na blondyna.
- Nie będziesz na mnie zły, jeśli przeze mnie stracisz taką okazję? - spytałem.
- Pewnie trochę będę... Ale ej, głupi kawałek papierku nie rozdzieli Namjoona i Yoongiego, prawda? - Chłopak uśmiechnął się szczerze. Wyciągnął dłoń zaciśniętą w pięść. Spojrzałem jedynie na jego rękę i nie pozostało mi nic innego, jak tylko przybić mu żółwika.
- Jutro idziemy razem do tego Pana Ważnego i razem mu odmawiamy. Stoi?
- Stoi.
[...]
Wjechaliśmy na pierwsze piętro, gdzie znajdowało się biuro producenta. Wszędzie było pełno ludzi w naszym wieku, młodszych i starszych.
- Wszyscy trainee? - zapytałem nieśmiało kobiety, która odprowadziła nas niemalże pod same drzwi.
- Tak. Dzisiaj odbywają się przesłuchania do nowych projektów wytwórni. Każdy liczy na swoją szansę - odpowiedziała. Zapukała do drzwi i zajrzała do środka. Po chwili jednak zamknęła je i zwróciła się do nas.
- Niestety będziecie musieli poczekać chwilę. Kiedy chłopak wyjdzie, będziecie mogli wejść.
Kiwnęliśmy zgodnie głowami i usiedliśmy na krzesełkach przy ścianie.
Namjoon dokładnie przyglądał się dwójce młodych ludzi, którzy powtarzali jakieś ruchy. Mój wzrok jednak przykuł chłopak, siedzący na podłodze pod ścianą, którego niski głos rozbrzmiewał po całym korytarzu. Gdy dostrzegł mój wzrok, przerwał śpiewanie. Bez wahania ułożył wargi w prostokątny uśmiech i pomachał mi. Nieco niepewnie mu odmachałem.
- Namjoon, tutaj są same dziwaki - szepnąłem, kierując swój wzrok na przyjaciela.
- Hyung, a może byśmy też spróbowali jako trainee?
- Nie. Mówiłem ci już. Nie chcę być idolem. Mamy podbić świat muzyką, a nie ładną buzią i komerchą. Pamiętasz? - Szturchnąłem blondyna ramieniem.
- Oj wiem, wiem. Tak tylko głośno myślę. - Namjoon przewrócił oczami.
Drzwi do pokoju producenta uchyliły się. Wyszedł przez nie niski, czarnowłosy chłopak. Miał dobry humor i jak tylko przeszedł na korytarz, rzucił się radośnie na tego dziwoląga z prostokątnym uśmiechem.
Gdy weszliśmy do pokoju, producent od razu wstał. Przedstawił się Namjoonowi i zapytał o naszą decyzję.
Bez większego wahania odparłem, że nie chcemy, by rozdzielano nasz duet i ostatecznie rezygnujemy z jego propozycji.
- Szkoda - powiedział jedynie, po czym usiadł na swoim dużym, skórzanym fotelu.
- Mam jeden naprawdę świetny kawałek do wyprodukowania - westchnął.
To już niestety nie był nasz problem. Ukłoniliśmy się równo i odwróciliśmy, żeby opuścić pomieszczenie.
- Ale poczekajcie. Skoro tak zależy wam na graniu razem, że aż odpuściliście taką okazję, to chyba mogę wam zaproponować coś jeszcze. Widzicie, ile jest tutaj trainee, prawda?
[...]
Ścisnąłem mikrofon w dłoni. Wziąłem głęboki oddech. Lekko przeczesałem palcami rozjaśnioną grzywkę. Do moich uszu docierał głośny krzyk fanów. Serce zaczęło uderzać z zawrotną prędkością, kiedy na ogromnej, koncertowej hali rozległy się pierwsze dźwięki jednej z piosenek.
Za moimi plecami działo się życie na backstage'u.
Przede mną - kurtyna. Kurtyna, która za chwilę miała ukazać mi kilkanaście, jak nie kilkaset tysięcy ludzi.
Przymknąłem na chwilę oczy. Wsłuchałem się w otaczające mnie dźwięki i uśmiechnąłem się pod nosem.
- I jak? Gotowy rozpalić scenę? - Namjoon przerzucił przeze mnie swoje ramię. Rozchyliłem powieki po czym spojrzałem na przyjaciela i uśmiechnąłem się wesoło. Kiwnąłem pewnie głową.
- Yoongi! Yoongi! Yoongi! Założyłeś moją kurtkę! - Z mojej prawej strony podbiegł Jimin, który zdejmował ze swoich ramion czarną bomberkę,
- Co? Serio? - Z niedowierzaniem spojrzałem na rękawy odzienia. Faktycznie były lekko przykrótkie.
Zdjąłem ją z siebie i wymieniłem ubranie z młodszym kolegą.
- Jungkookie! Gdzie jest Jungkookie?! No gdzie jest ten dzieciak?! - Rozzłoszczony Jin biegał za kulisami i szukał naszego maknae.
- Jungkookieee!!! - Krzyczał. Westchnąłem głośno i schowałem twarz w dłoniach.
- Za jakie grzechy... - wymamrotałem. Usłyszałem jedynie śmiech Namjoona.
- Yoongi hyung! Rozbudź się! - Hoseok złapał mnie od tył i lekko uniósł. Potrząsnął mną, po czym odstawił na ziemię. Spojrzałem na niego z morderczym wzrokiem, jednak jego głupi uśmiech sprawił, że nie potrafiłem się na niego gniewać.
Podobnie jak na prostokątnie uśmiechającego się Taehyunga, który wskoczył Hoseokowi na plecy.
- Dlaczego oni są tacy głośni - westchnąłem - jesteś liderem. Ucisz ich!
- Co ja ci na to poradzę! Skro Jin nie daje sobie z nimi rady, jak ja mam to zrobić? - Namjoon pokręcił głową i poprawił słuchawkę, która wypadła mu z ucha.
- Minuta! - krzyknęła asystentka.
- Gdzie jest Jungkookie?! - Jin złapał się za głowę i biegał dookoła jak oparzony, dopóki maknae spokojnym krokiem, poprawiając pasek od spodni nie wszedł po schodach.
Seokjin od razu złapał go za rękę i ustawił w szeregu między Jiminem z Taehyungiem.
- Połamania nóg, Suga - spojrzałem na pięść Namjoona, którą podstawił na wysokość mojej klatki piersiowej. Uśmiechnąłem się delikatnie i uniosłem wzrok na rapera.
- Ty już lepiej nic nie łam, Rap Monster - zaśmiałem się cicho, uderzając knykciami o jego dłoń.
Ostatecznie skończyliśmy w tym głupim boysbandzie. Czy jednak żałuję?
Ani trochę. Oczywiście nie było łatwo. Nie gramy do końca takiej muzyki, jaką bym chciał, ale dopóki występowanie na scenie z tymi sześcioma idiotami sprawia mi radość, czy jest to aż takie ważne?
Obok mnie stoi Namjoon, który czerpie przyjemność ze stania na scenie równie wielką jak ja.
Przed moimi oczami ukazała się ogromna hala wypełniona po brzegi. Za każdym razem moje ciało przechodziły dreszcze. Nie inaczej było teraz. Wystarczyło, że uniosłem ręce, rozłożyłem je, a hala już rozbrzmiała głośnym krzykiem i piskiem fanów.
~*~
Mówię poważnie, jeśli nadal będziesz wrzucać tak często posty, to nie wyrobię w ciągu roku szkolnego z czytaniem i komentowaniem. TT Dlaczego potrafisz pisać tak dużo i szybko, podczas gdy ja przez miesiąc zdołam wyskrobać jedynie siedem stron, które jest jedynie marną połową całości? ;-;
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak cieszę się, że wreszcie komentuję od razu po przeczytaniu, yay! I wiesz, narobiłaś mi straszną ochotę na ramyeon. Już po pierwszym zdaniu odczułam niewyjaśnioną tęsknotę za tym daniem. >< Dzisiaj byłam akurat w koreańskiej restauracji, ale przez Ciebie mam ochotę znów tam wrócić. :<
Btw swojego czasu sama shipowałam SugaMona, hehe. Ciekawe czego ja nie shipowałam (poza taekookiem:c), nie? XD Gejoza to moja miłość, no co poradzisz. Ale chciałam zwrócić uwagę na to, że pierwszy raz w sumie czytam opowiadanie po prostu o przyjaźni bez wątku romantycznego i cieszę się, że ktoś wreszcie się o to pokusił. Czasem fajnie jest coś takiego przeczytać, także masz ode mnie plusika. :3
Aaa, i uwielbiam Cię za to, jak przedstawiłaś Yoongiego w tym opowiadaniu. Dokładnie tak widzę go prywatnie - jako człowieka, który potrafi całymi dniami i nocami pracować, aby osiągnąć sukces, ale jesli przychodzi co do czego, to nie przekłada kariery ponad przyjaźń. To cholernie interesująca osoba, uwielbiam go i strasznie szanuję oraz podziwiam chociażby za to, że w przeszłości pomimo wielu przeszkód nie poddał się i nadal dążył do tego, aby spełnić swoje marzenia. Jest moim autorytetem i cieszę się, że nie zmieniłaś jego osobowości. ;;
I bardzo ujęłaś mnie końcówką, a zwłaszcza tym fragmentem, w którym Yoongs przyznaje, że mimo, iż nie chciał trafić do boysbandu, to teraz nie żałuje chwil spędzonych na scenie w towarzystwie swoich przyjaciół i dopóki może wyrażać siebie przez muzykę przy najbliższych, jest dobrze. To piękne. ;; ♥
Lubię czytać krótkie one shoty. Chociaż nawet, jeśli takie są, moje komentarze i tak robią się coraz dłuższe i dłuższe, to się dzieje mimowolnie, halo. :< Musze trochę przystopować, bo od września nie wyrobię, huh.
Dziękuję za umilenie mi nocy! Miło czytało mi się tego one shota, ja uwielbiam fluffy i niesmutne rzeczy, więc to jasne, że zabrałam się za czytanie od razu. ♥
To co, do następnego, tak?
Miłej nocy!
Malffu xx
Przepraszam >.< Ale skoro mam jeszcze chwilę wolnego, to chcę wykorzystać na napisanie czegoś i zapełnienia tego bloga xD
UsuńLiczę na to, że jednak jakoś wyskrobiesz drugą połowę, bo zacieram rączki!
Byłaś w koreańskiej restauracji? O... zazdroszczę. Byłam w tylu miastach w Polsce i nie mogłam żadnej znaleźć >.< Musiałam aż do Norwegii polecieć, żeby zjeść głupie kimchi xD Wtf...
SugaMona jakoś nigdy nie shipowałam. Dla mnie są między nimi jedynie takie relacje, jakie opisałam - po prostu silne kumpelstwo i wspólne zainteresowania.
Jakoś tak... Zastanawia mnie jedynie, skąd u ciebie tyle nienawiści do VKooka? xD
Po przesłuchaniu jego mixtape zaczęłam się poważnie zastanawiać nad tym, jakim tak naprawdę człowiekiem może być Yoongi. Nie Suga, nie Agust D, tylko ten prawdziwy Min Yoongi. No cóż, chyba tylko on i jego najbliżsi to wiedzą.
Właściwie mam tak teraz z każdym z nich. Przecież widzimy tylko to, co oni i wytwórnia chcą nam pokazać. Może się okazać, że prywatnie są zupełnie inni! Poza V. V i Kim Taehyung się chyba nie wiele różnią xD Chociaż chyba tylko oni widzą ile takiego Yoongiego jest w Sudze, ile Namjoona w Rapmonie, ile Jimina w Parku Jiminie itakdalejitakdalej.
Ech....
Powiem szczerze, że tak lubię twoje komentarze, że czasami czytam co tam napisałaś na innych blogach, które wspólnie śledzimy. Musiałam się przyznać xD
Chyba zacznę sobie prowadzić notesik, w którym będę zapisywała sobie wszystkie plusiki od ciebie. Od razu mi się milutko robi ^^
Neh, już kończę, bo czeka mnie dalsze pisanie i komentowanie :3
Tak, do następnego! ♥
Miłego wieczorku!