Beautiful
~*~
Zacząłem wiercić się w miejscu, nerwowo skubałem paznokcie i kierowałem wzrok w każdy punkt, byleby tylko nie spojrzeć na twarz Jungkooka. Powoli zaczynałem żałować, że w ogóle zacząłem ten temat.
Powracanie do tamtych momentów było dla mnie bolesne. Samo myślenie o tym przyprawiało mnie o ból głowy i nerwowe pstrykanie palcami.
Poczułem jak zimny dreszcz przechodzi przez całe moje ciało.
- Przepraszam Jungkook, jednak nie potrafię o tym mówić - szepnąłem, zrezygnowany opuszczając głowę. Wlepiłem wzrok w swoje splecione dłonie, które ułożyłem między skrzyżowanymi nogami.
- Seokjin...
Kątem oka zobaczyłem, jak dongsaeng przysuwa się bliżej mnie, a po chwili poczułem jak chowa moje dłonie w swoje ciepłe i szczupłe ręce.
- W porządku. Jeśli nie chcesz o tym mówić, to cierpliwie poczekam na moment, w którym poczujesz taką potrzebę - powiedział spokojnym głosem.
Jego wyrozumiałość była wspaniałą cechą. Cieszyło mnie to, że potrafił uszanować moje uczucia.
Delikatnie uniosłem swoje oraz Jungkooka ręce na wysokość ust i złożyłem delikatny pocałunek na wierzchu jego prawej dłoni. Mimo trudu jaki go spotkał, miał bardzo gładkie, zadbane ręce. Jego skóra była idealnie blada, miękka i przede wszystkim zdrowa. Nawet wszystkie siniaki, zadrapania i inne uszkodzenia nie odbierały mu urody. Jungkook był naprawdę młodym, przystojnym mężczyzną.
Małym chłopcem pewnie przestał być dawno temu. Czasami ukazuje się jego wewnętrzny dzieciak, jednak poprzez jego problemy musiał szybko dorosnąć. Zdecydowanie za szybko.
Uwolniłem jedną rękę z jego uścisku, by zaczesać niesforny kosmyk brązowych włosów, który wplątał mu się do oka.
Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu, po prostu patrząc się na siebie.
Osobiście mógłbym patrzeć na Jungkooka całe wieki. Na jego młodą buzię, chłopięce, ale wyrzeźbione ciało, które ukrywał pod warstwą dużych ubrań i przede wszystkim w ciemne oczy, które skrywały przede mną jeszcze wiele tajemnic.
- Hyung, opaliłeś się - powiedział w końcu, dotykając opuszkiem palca mojego czoła.
- Ja? Opaliłem? - Zdziwiony zmarszczyłem brwi, po czym odsunąłem się od Jeona kilkanaście centymetrów.
- Widzisz? Jesteś ciemniejszy - Jungkook przyłożył swoje przedramię do mojego.
- Faktycznie. Ach, to niedobrze... - mruknąłem. Ponownie sięgnąłem po pizzę i dokończyłem jeść kawałek, z którym męczyłem się przez poprzednie kilka minut.
- Jest okej, hyung. Dzięki temu twoja twarz nabrała kolorów. - Jungkook uśmiechnął się do mnie wesoło, samemu łapiąc włoski przysmak.
Chciałem, by chociaż tutaj poczuł się bezpiecznie, bym był dla niego ostoją.
Gdy uporałem się ze sprzątaniem po kolacji sam położyłem się do łóżka. Sprawdziłem jeszcze tylko swój harmonogram pracy, przejrzałem skrzynkę mailową na tablecie i w końcu przymknąłem powieki.
W nocy słyszałem jakiś szmer, który był wystarczająco głośny, by mnie obudzić. Otworzyłem oczy i przewróciłem się na drugi bok. Myślałem, że zejdę na zawał, kiedy obok siebie zobaczyłem Jungkooka. On jednak tylko spał. Przyklejony do drugiego brzegu łóżka, nawet nie okrył się kołdrą.
Westchnąłem cicho, po czym nasunąłem ciepłą pierzynkę na Jungkooka. Musiałem przysunąć się bliżej niego, by jedna kołdra okryła nas obu. To jednak nie stanowiło dla mnie żadnej przeszkody. Dla śpiącego w najlepsze Kookiego pewnie też nie. W końcu sam władował mi się do łóżka.
- Kookie? - zawołałem jeszcze raz, przechodząc do pokoju Yoongiego, w którym pierwotnie miał spać Jeon. Zobaczyłem tam tylko idealnie zasłane łóżko niemalże tak, jakby nikt w nim nie spał. Rozejrzałem się po całym mieszkaniu, ale nigdzie nie znalazłem dongsaenga. Wróciłem do swojego pokoju, by wyciągnąć jakieś ubrania. Nadepnąłem po drodze na koszulkę i spodenki, które pożyczyłem wczoraj młodszemu. Złożyłem je i położyłem na komodzie, a sam wyjąłem z szafy czyste ubrania.
Przeszedłem do łazienki. Tam doprowadziłem się do porządku. Po porannej toalecie wziąłem kluczyki, portfel oraz telefon i poszedłem na zakupy, uzupełnić braki w lodówce.
Chciałem wziąć tylko najpotrzebniejsze rzeczy, jednak mój plan szlag trafił, kiedy zatrzymałem się przy półce ze słodyczami. Nie pomyślałem o tym, by wziąć coś dla siebie, a dla Jungkooka. On bardzo lubił słodycze. Wziąłem więc batoniki marcepanowe w czekoladzie.
Przeszedłem do kasy samoobsługowej i w momencie, w którym odrywałem paragon, zadzwonił mój telefon. Wyjąłem go z kieszeni jesiennego płaszcza, po czym przyłożyłem do ucha.
- Słucham? - powiedziałem, przekładając reklamówkę z zakupami do lewej ręki.
- H-hyung... G-gdzie jeesteś? - Słowa co chwila przerywało pociągnięcie nosem.
- Kookie? Coś się stało? - zapytałem z rosnącym zdenerwowaniem - gdzie jesteś? Zaraz po ciebie przyjdę.
- Jestem pod twoim blokiem.
Rozłączyłem się i biegiem ruszyłem do domu. Na szczęście nie miałem daleko, dzięki czemu dość szybko znalazłem się pod budynkiem. Martwiłem się, że znowu coś stało się Kookiemu.
Rozejrzałem się dookoła i w końcu dostrzegłem Jungkooka, który siedział na schodach, otulając się swoimi ramionami. Na mój widok Jungkook stanął na nogach i od razu podszedł.
Chłopak sprawiał wrażenie spokojnego, jednak w środku wiedziałem, że coś musiało się stać.
Nigdy nie zaniedbywał szkoły, starał się jak tylko mógł. Dlatego byłem bardzo zdziwiony, kiedy zobaczyłem go tutaj w żółto-czarnym mundurku. Do tego wszystkiego miał urwany guzik marynarki, poszarpany kołnierz koszuli.
Zdjąłem ze swoich ramion płaszcz i narzuciłem go na Jungkooka.
- Chodźmy do środka - powiedziałem. Objąłem młodszego ramieniem, po czym zaprowadziłem go do mieszkania.
- Dlaczego nie jesteś w szkole? Nie powinieneś zaniedbywać zajęć, kiedy jesteś w ostatniej klasie. - Zamknąłem za nami drzwi. Zdjąłem w przedsionku buty i położyłem je równo obok reszty wyjściowego obuwia.
Jungkook milczał. Grzecznie odwiesił mój płaszcz na wieszaku, po czym powoli poczłapał za mną do kuchni.
Położyłem reklamówkę z zakupami na blacie, a następnie zacząłem wypakowywać z niej zakupy.
- Hyung, pójdziemy dzisiaj do parku? Wieczorem? - spytał w końcu.
Spojrzałem na młodszego kolegę.
- Wybacz Kookie, ale dzisiaj mam drugą zmianę. O 17 muszę być w pracy - odpowiedziałem. Uśmiechnąłem się do chłopaka w przepraszający sposób. Ten tylko pokiwał głową w geście zrozumienia.
- Ale do tego czasu możemy porobić coś fajnego. Kupiłem karaoke na konsolę. Świetna zabawa. Yoongi ostatnio dorzucił też do niej kilka swoich ulubionych kawałków, więc jeśli będziesz miał ochotę... - przeciągnąłem. Popatrzyłem chwilę na Jungkooka, który uśmiechnął się do mnie delikatnie. Oderwałem od niego wzrok by umieścić na wysokiej półce cukier i miód.
- Lubię twoje mieszkanie. Jest w nim bardzo ciepło - powiedział Kookie.
Gdy tylko odstawiłem wszystkie produkty, powodziłem wzrokiem po mieszkaniu, by znaleźć Jungkooka. Dopiero po chwili znalazłem go na kanapie w salonie, jak przeglądał jeden z magazynów Yoongiego.
Ostrożnie usiadłem obok młodszego.
- Też lubię koszykówkę. - Kookie przeniósł na mnie swoje duże, ciemne oczy. Uśmiechnąłem się do niego i lekko przechyliłem głowę.
- Gdy byłem w gimnazjum często grałem. Należałem nawet do klubu. Udało nam się wygrać nawet jakieś mistrzostwa. Zawsze chciałem być obrońcą, ale trener pchał mnie atak. Po pewnym czasie to polubiłem, ale graliśmy raz taki mecz... - Jungkook dalej kontynuował opowiadanie o swoim zainteresowaniu. Ja jedynie usiadłem bokiem do niego, oparłem rękę na oparciu kanapy, a policzek na dłoni i po prostu przyglądałem się chłopakowi, który z każdym kolejnym słowem ekscytował się coraz bardziej. Jego oczy zaczęły błyszczeć, a usta ani na chwilę się nie zamknęły, a jedynie wygięły w uroczym, niewinnym uśmiechu.
Lubiłem tego dzieciaka. Czułem się naprawdę szczęśliwy, że Jungkook pojawił się w moim życiu. Nie do końca wiedziałem jak mocno on mnie uszczęśliwia, jednak byłem pewny, że gdyby tylko został ze mną na zawsze, nie potrzebowałbym niczego więcej.
W pewnym momencie chłopak machnął rękami, strącając na ziemię magazyn, który trzymał na kolanach. Gdy schylił się, żeby go podnieść, dostrzegłem coś co mnie zaniepokoiło.
- Jungkookie, co to jest? - Delikatnie odchyliłem poszarpany kołnierz jego białej koszuli.
- Ślady zębów? Malinka?
Jungkook jak oparzony podniósł się z miejsca i położył dłoń na swojej szyi, by zakryć rany.
- N-nie... Znaczy...
- Przecież widzę. Co się stało? - Sam stanąłem na równe nogi.
- Mam dziewczynę. To ona mnie tak ugryzła - powiedział. W jego głosie było słychać powątpiewanie. Do tego błądził wzrokiem wszędzie, nie potrafił na mnie spojrzeć, co również nie oddawało wiarygodności jego tłumaczeniu.
- Mhm, a tutaj jedzie mi czołg. Kookie, powiedz mi prawdę. Przecież wiesz, że ci pomogę. - Zbliżyłem się powoli do chłopaka. Gdy Jungkook pozwolił mi wejść w swoją strefę osobistą, złapałem jego nadgarstki i przyciągnąłem dłonie do swojej klatki piersiowej.
Chłopak w końcu uniósł głowę. Spojrzał prosto w moje oczy. Westchnął.
- Rano wróciłem do domu, żeby się przebrać. Gdy już miałem wychodzić, ojciec właśnie wrócił z pracy. Był zły, że mama pojechała na tę prezentację. Zaczął coś krzyczeć, że dawno "nie zaliczył". Kazał mi się rozebrać. Chciałem uciec, ale przygniótł mnie do ściany... - Jungkook przełknął głośno ślinę, opuszczając z zawstydzeniem głowę.
Nie zmuszałem go, by kontynuował. Resztę mogłem sobie dopowiedzieć sam.
- Ale nie zrobił ci nic więcej? - spytałem. Ująłem jego obie rączki w swoją dłoń, a drugą uniosłem delikatnie podbródek Jungkooka.
W jego oczach szkliły się łzy, jednak ten dzielnie nie pozwalał im spłynąć. Pokręcił przecząco głową.
- Wykorzystałem moment, kiedy odpinał pasek. Złapałem tylko ubrania i uciekłem z domu. Dlatego nie poszedłem do szkoły. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Byłeś pierwszą osobą, o której pomyślałem - odpowiedział. Mogłem już odnaleźć odrobinę spokoju w jego głosie.
Bez wahania puściłem ręce chłopaka i zamknąłem go w swoich ramionach.
- Nie pozwolę ci tam wrócić - szepnąłem, dociskając Kookiego do siebie.
- Przecież on teraz mógł naprawdę zrobić ci krzywdę i największe świństwo na świecie...
Poczułem jak dłonie Jungkooka lekko gładzą moje plecy.
- Zostaniesz tutaj, dobrze? Dopóki nie wróci twoja mama... Potem coś wymyślimy. Jutro rano, kiedy nie będzie twojego ojca pójdziemy do ciebie po ubrania i książki. W porządku? - Chłopak pokiwał głową i szepnął ciche "tak".
- Dziękuję hyung.
Po śpiewaniu na domowym karaoke z Kookiem, zaczęło boleć mnie gardło. Wychwyciła to nawet jedna z klientek, która co wieczór zaglądała do naszej kawiarni na swoją ulubioną kawę.
Niecierpliwie zniosłem te godziny pracy. W końcu jednak mogłem wyjść. Zadowolony opuściłem lokal i ruszyłem w stronę domu.
Przyjemnie wracało się po pracy z myślą, że ktoś jednak na mnie czekał. A czekał na mnie nie byle kto, bo mój uroczy Jeon Jungkook.
Byłem już w okolicy swojego bloku. Jak zwykle przechodziło tędy dwoje ludzi na krzyż. Ruchu tutaj nigdy nie było.
Przed wejściem do bloku dostrzegłem jednak dwie sylwetki. Jedną wysoką, męską, drugą mniejszą.
Po chwili rozniósł się uniesiony ton. Wyższy złapał mniejszego za ubranie. Potrząsnął nim i rzucił na ziemię bez większego problemu.
Niesiony heroiczną postawą ruszyłem w ich kierunku. Zacząłem biec zdecydowanie szybciej, kiedy dotarło do mnie, że ta biedna, kuląca się na ziemi ze strachu istotka to mój Kookie.
Mężczyzna nie szczędził mocnych kopniaków w kierunku leżącego chłopaka.
Jak tylko dotarłem do nich, od razu odciągnąłem mężczyznę od Jungkooka.
Ten oczywiście nie dawał za wygraną. Z jadem w oczach spojrzał na mnie i złapał za koszulkę. Zrobiłem to samo.
- I po co się wtrącasz?! To normalna pogadanka ojca z synem - burknął rozzłoszczony do granic możliwości mężczyzna. Jungkook powoli podniósł się z ziemi. Próbował odciągnąć ręce swojego ojca ode mnie, jednak bezskutecznie.
- Nie widzę w tym nic normalnego - powiedziałem. Mocniej ścisnąłem jego koszulkę, niestety za to przepłaciłem mocnym uderzeniem w brzuch. Mężczyzna spojrzał jeszcze raz na Jungkooka. Sam kątem oka dostrzegłem to, że chłopak miał mokre policzki od płaczu i zaczął błagać ojca, by nie robił mi krzywdy. Wtedy ten zamachnął się by ponownie mnie uderzyć, jednak w odpowiednim momencie powstrzymałem jego rękę, łapiąc szczelnie nadgarstek.
Wymierzyłem nieporadnie cios w podbrzusze. Mężczyzna z pewnością to odczuł, bo przez moment się nie ruszył.
- Jungkook, idź do domu - rozkazałem.
- A-ale hyuuung... - wymamrotał przez płacz. W tym samym momencie poczułem, jak mężczyzna uwalnia ręce z uścisku. Nie zrobił jednak nic niepokojącego. Cofnął się jedynie o krok.
- Jak wrócisz, to poważnie się tobą zajmę - wskazał palcem Jungkooka, który teraz zmrużył oczy i stanął za moim ramieniem.
- A ty - wskazał na mnie - nie myśl sobie, że ujdzie ci to wszystko płazem.
Nieco chwiejnym krokiem, mężczyzna oddalił się. Patrzyłem na plecy starego Jeona.
Po chwili poczułem jak Jungkook opiera swoje czoło o moje plecy. Natychmiast się odwróciłem. Złapałem chłopaka za rękę i zaprowadziłem do mieszkania.
- Dlaczego wyszedłeś z domu? - spytałem, zdejmując buty.
- Chciałem tylko zrobić ci niespodziankę i odebrać cię z pracy... Nie wiedziałem, że on tu będzie - powiedział drżącym głosem.
Nawet nie ułożyłem butów. Od razu podszedłem do Jungkooka i spojrzałem na jego twarz. Miał świeże zadrapanie na brodzie.
- Nie mogę pozwolić, żeby to się znowu powtórzyło! - Wściekły sam na siebie zrzuciłem płaszcz na podłogę i wszedłem do salonu. Przeczesałem włosy. Stanąłem przy oknie, kładąc ręce na biodrach.
- Hyung, nie złość się. Proszę... Ja naprawdę... Ja naprawdę... Ja... Ja mu kiedyś... Ja go kiedyś... - Jungkook przez swoje roztrzęsienie nie potrafił nic powiedzieć. Spojrzałem jedynie na jego odbicie w szybie.
- Dzwonię na policję - wycedziłem przez zęby. Wróciłem się do korytarza i z płaszcza wyjąłem telefon.
- Nie! Seokjin, proszę nie! - Jungkook dobiegł do mnie i objął mnie od tył, uniemożliwiając tym samym poruszanie rękami, które były opuszczone wzdłuż tułowia.
- Co nie? Jak to nie? Naprawdę chcesz już kopnąć w kalendarz? - Nie zważając na słowa młodszego, wystukałem palcami jednej dłoni numer posterunku policji na ekranie telefonu.
- Hyung! Proszę!
- Rozumiesz, że nie chcę, żeby ten bydlak cię krzywdził?! Nie chcę! Nie chcę, żebyś przez niego zrujnował sobie życie! Nie chcę, żebyś żył w ciągłym strachu! - wykrzyczałem, odwracając się do Jungkooka twarzą. Szatyn w szoku patrzył w moje oczy, z których co chwila spływała kolejna, świeża, słona kropelka.
W złości rzuciłem telefonem o ścianę i z bezradności usiadłem na zimnej posadzce. Schowałem twarz w dłoniach.
- Póki on jest na wolności, nie będziesz szczęśliwy. Nie zasługujesz na to życie, na takie traktowanie - powiedziałem nieco spokojniej. Pociągnąłem nosem.
- Dlaczego nie pozwalasz mi się w pełni chronić - wyszeptałem. Zacisnąłem mocno zęby.
- Hyung... - usłyszałem anielski głos Jungkooka, który już po chwili klęknął przede mną i ujął moją twarz w dłonie. Uniosłem lekko wzrok, by na niego spojrzeć, jednak nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Jungkook złożył pocałunek na moich ustach. Był on taki niewinny, subtelny, delikatny jak muśnięcie motyla.
- Przy tobie czuję się najbezpieczniej na świecie. Nie musisz robić nic innego. Po prostu ze mną bądź i mnie kochaj. - Młodszy otarł kciukami moje policzki.
Patrzyłem prosto w oczy Jungkooka, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Dopiero po chwili zdjąłem ze swoich policzków jego dłonie i przyłożyłem do ust. Musnąłem je delikatnie.
Chłopak uśmiechnął się do mnie w uroczy, pocieszający sposób.
- Będziesz mnie kochał, hyung? - spytał.
- Będę - odpowiedziałem szeptem. Przyłożyłem dłonie Jungkooka do czoła.
Chwilę trwaliśmy w bezruchu, jednak siedząc w tej pozycji odczuwałem duży dyskomfort. Puściłem ręce Kookiego, po czym podniosłem się z miejsca. Przetarłem dłońmi twarz.
- Hyung.- Na zawołanie Jungkooka odwróciłem się do niego twarzą.
- Uśmiechnij się do mnie.
Chłopak sam posłał mi uśmiech tak szeroki, że mogłem zobaczyć jego wszystkie, białe ząbki. Nie miałem jednak siły się uśmiechać. Wciąż byłem zły i zszokowany dzisiejszymi wydarzeniami.
Kookie położył chude palce na kącikach moich ust i uniósł je, wyginając wargi w wymuszonym uśmiechu. Nie mogłem jednak odmówić mu tego gestu, więc sam się uśmiechnąłem.
- Jestem głodny - powiedziałem po chwili.
Jungkook w podskokach ruszył do kuchni, a ja spokojnie poszedłem za nim.
- Zrobisz zupę z wodorostów? - zapytał, opierając się tyłem o parapet w kuchni.
- Trochę długo się ją gotuje... Co powiesz na omlety? - zaproponowałem. Jungkook od razu pokiwał zgodnie głową.
- Tylko nie przedobrzyj znowu z olejem sezamowym. No naprawdę, ile możesz go dodawać? - Kookie cicho zachichotał.
- Olej sezamowy jest bardzo dobry! Nie ma czegoś takiego jak przedobrzyć z olejem sezamowym - nadąłem policzki. Wyjąłem z lodówki mleko oraz jajka, jednak zanim zacząłem przygotowywać ciasto, sięgnąłem po apteczkę. Przesunąłem ją w kierunku Jungkooka.
- Poradzisz sobie z tą raną, prawda? - przyłożyłem palec do swojej brody. Młodszy pokiwał zgodnie głową. Podczas gdy on nasączał gazik wodą utlenioną, ja zająłem się szykowaniem jedzenia.
Całkowicie pogrążyłem się w myślach. Chociaż teraz mogłem pozbierać je do kupy.
Mam kochać Jungkooka. To brzmiało jak rozkaz. Nie mogłem jednak ukryć tego, że ten przeklęty dzieciak skradł moje serce już jakiś czas temu. To normalne, że potrzebował miłości. Każdy jej potrzebuje.
Pomyślałem wtedy, że dzielenie się tym uczuciem z Kookiem będzie naprawdę przyjemne. Mimo tych wszystkich i jego, i moich problemów.
Zerknąłem kątem oka na szatyna, który próbował dokładnie przymierzyć plaster do rany. Odłożyłem na bok miskę i podszedłem do Jungkooka.
- Daj - powiedziałem. Spokojnie nakleiłem zielony plasterek z misiami na brodę Kookiego. Cały czas czułem na sobie wzrok młodszego. Przyglądał mi się tak, jakby chciał zapamiętać każdy, najdrobniejszy szczegół mojej twarzy.
Gdy plaster już został przyklejony, Jungkook przejechał opuszkiem palca po moim lewym policzku.
- Jesteś piękny, hyung - szepnął z uśmiechem.
- Naprawdę musisz być głodny, skoro wygadujesz już takie głupoty. - Zaśmiałem się cicho. Potem z czułością ucałowałem czubek jego nosa. Jungkook zmarszczył nosek i cicho zachichotał. Odsunął się ode mnie na krok dopiero, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Spodziewasz się kogoś? - spytał.
Powracanie do tamtych momentów było dla mnie bolesne. Samo myślenie o tym przyprawiało mnie o ból głowy i nerwowe pstrykanie palcami.
Poczułem jak zimny dreszcz przechodzi przez całe moje ciało.
- Przepraszam Jungkook, jednak nie potrafię o tym mówić - szepnąłem, zrezygnowany opuszczając głowę. Wlepiłem wzrok w swoje splecione dłonie, które ułożyłem między skrzyżowanymi nogami.
- Seokjin...
Kątem oka zobaczyłem, jak dongsaeng przysuwa się bliżej mnie, a po chwili poczułem jak chowa moje dłonie w swoje ciepłe i szczupłe ręce.
- W porządku. Jeśli nie chcesz o tym mówić, to cierpliwie poczekam na moment, w którym poczujesz taką potrzebę - powiedział spokojnym głosem.
Jego wyrozumiałość była wspaniałą cechą. Cieszyło mnie to, że potrafił uszanować moje uczucia.
Delikatnie uniosłem swoje oraz Jungkooka ręce na wysokość ust i złożyłem delikatny pocałunek na wierzchu jego prawej dłoni. Mimo trudu jaki go spotkał, miał bardzo gładkie, zadbane ręce. Jego skóra była idealnie blada, miękka i przede wszystkim zdrowa. Nawet wszystkie siniaki, zadrapania i inne uszkodzenia nie odbierały mu urody. Jungkook był naprawdę młodym, przystojnym mężczyzną.
Małym chłopcem pewnie przestał być dawno temu. Czasami ukazuje się jego wewnętrzny dzieciak, jednak poprzez jego problemy musiał szybko dorosnąć. Zdecydowanie za szybko.
Uwolniłem jedną rękę z jego uścisku, by zaczesać niesforny kosmyk brązowych włosów, który wplątał mu się do oka.
Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu, po prostu patrząc się na siebie.
Osobiście mógłbym patrzeć na Jungkooka całe wieki. Na jego młodą buzię, chłopięce, ale wyrzeźbione ciało, które ukrywał pod warstwą dużych ubrań i przede wszystkim w ciemne oczy, które skrywały przede mną jeszcze wiele tajemnic.
- Hyung, opaliłeś się - powiedział w końcu, dotykając opuszkiem palca mojego czoła.
- Ja? Opaliłem? - Zdziwiony zmarszczyłem brwi, po czym odsunąłem się od Jeona kilkanaście centymetrów.
- Widzisz? Jesteś ciemniejszy - Jungkook przyłożył swoje przedramię do mojego.
- Faktycznie. Ach, to niedobrze... - mruknąłem. Ponownie sięgnąłem po pizzę i dokończyłem jeść kawałek, z którym męczyłem się przez poprzednie kilka minut.
- Jest okej, hyung. Dzięki temu twoja twarz nabrała kolorów. - Jungkook uśmiechnął się do mnie wesoło, samemu łapiąc włoski przysmak.
[...]
Po kolacji kazałem Jungkookowi położyć się do łóżka. Było już dość późno, a nie chciałem, by zarywał nockę. Musiał w końcu porządnie wypocząć bez obawy o to, że w każdej chwili może wpaść do niego rozzłoszczony ojciec z paskiem.Chciałem, by chociaż tutaj poczuł się bezpiecznie, bym był dla niego ostoją.
Gdy uporałem się ze sprzątaniem po kolacji sam położyłem się do łóżka. Sprawdziłem jeszcze tylko swój harmonogram pracy, przejrzałem skrzynkę mailową na tablecie i w końcu przymknąłem powieki.
W nocy słyszałem jakiś szmer, który był wystarczająco głośny, by mnie obudzić. Otworzyłem oczy i przewróciłem się na drugi bok. Myślałem, że zejdę na zawał, kiedy obok siebie zobaczyłem Jungkooka. On jednak tylko spał. Przyklejony do drugiego brzegu łóżka, nawet nie okrył się kołdrą.
Westchnąłem cicho, po czym nasunąłem ciepłą pierzynkę na Jungkooka. Musiałem przysunąć się bliżej niego, by jedna kołdra okryła nas obu. To jednak nie stanowiło dla mnie żadnej przeszkody. Dla śpiącego w najlepsze Kookiego pewnie też nie. W końcu sam władował mi się do łóżka.
[...]
- Jungkook? - wymamrotałem półprzytomnie imię młodszego. Nie czując go po drugiej stronie łóżka, zmieniłem pozycję z leżącej na siedzącą. Nigdzie go nie było.- Kookie? - zawołałem jeszcze raz, przechodząc do pokoju Yoongiego, w którym pierwotnie miał spać Jeon. Zobaczyłem tam tylko idealnie zasłane łóżko niemalże tak, jakby nikt w nim nie spał. Rozejrzałem się po całym mieszkaniu, ale nigdzie nie znalazłem dongsaenga. Wróciłem do swojego pokoju, by wyciągnąć jakieś ubrania. Nadepnąłem po drodze na koszulkę i spodenki, które pożyczyłem wczoraj młodszemu. Złożyłem je i położyłem na komodzie, a sam wyjąłem z szafy czyste ubrania.
Przeszedłem do łazienki. Tam doprowadziłem się do porządku. Po porannej toalecie wziąłem kluczyki, portfel oraz telefon i poszedłem na zakupy, uzupełnić braki w lodówce.
Chciałem wziąć tylko najpotrzebniejsze rzeczy, jednak mój plan szlag trafił, kiedy zatrzymałem się przy półce ze słodyczami. Nie pomyślałem o tym, by wziąć coś dla siebie, a dla Jungkooka. On bardzo lubił słodycze. Wziąłem więc batoniki marcepanowe w czekoladzie.
Przeszedłem do kasy samoobsługowej i w momencie, w którym odrywałem paragon, zadzwonił mój telefon. Wyjąłem go z kieszeni jesiennego płaszcza, po czym przyłożyłem do ucha.
- Słucham? - powiedziałem, przekładając reklamówkę z zakupami do lewej ręki.
- H-hyung... G-gdzie jeesteś? - Słowa co chwila przerywało pociągnięcie nosem.
- Kookie? Coś się stało? - zapytałem z rosnącym zdenerwowaniem - gdzie jesteś? Zaraz po ciebie przyjdę.
- Jestem pod twoim blokiem.
Rozłączyłem się i biegiem ruszyłem do domu. Na szczęście nie miałem daleko, dzięki czemu dość szybko znalazłem się pod budynkiem. Martwiłem się, że znowu coś stało się Kookiemu.
Rozejrzałem się dookoła i w końcu dostrzegłem Jungkooka, który siedział na schodach, otulając się swoimi ramionami. Na mój widok Jungkook stanął na nogach i od razu podszedł.
Chłopak sprawiał wrażenie spokojnego, jednak w środku wiedziałem, że coś musiało się stać.
Nigdy nie zaniedbywał szkoły, starał się jak tylko mógł. Dlatego byłem bardzo zdziwiony, kiedy zobaczyłem go tutaj w żółto-czarnym mundurku. Do tego wszystkiego miał urwany guzik marynarki, poszarpany kołnierz koszuli.
Zdjąłem ze swoich ramion płaszcz i narzuciłem go na Jungkooka.
- Chodźmy do środka - powiedziałem. Objąłem młodszego ramieniem, po czym zaprowadziłem go do mieszkania.
- Dlaczego nie jesteś w szkole? Nie powinieneś zaniedbywać zajęć, kiedy jesteś w ostatniej klasie. - Zamknąłem za nami drzwi. Zdjąłem w przedsionku buty i położyłem je równo obok reszty wyjściowego obuwia.
Jungkook milczał. Grzecznie odwiesił mój płaszcz na wieszaku, po czym powoli poczłapał za mną do kuchni.
Położyłem reklamówkę z zakupami na blacie, a następnie zacząłem wypakowywać z niej zakupy.
- Hyung, pójdziemy dzisiaj do parku? Wieczorem? - spytał w końcu.
Spojrzałem na młodszego kolegę.
- Wybacz Kookie, ale dzisiaj mam drugą zmianę. O 17 muszę być w pracy - odpowiedziałem. Uśmiechnąłem się do chłopaka w przepraszający sposób. Ten tylko pokiwał głową w geście zrozumienia.
- Ale do tego czasu możemy porobić coś fajnego. Kupiłem karaoke na konsolę. Świetna zabawa. Yoongi ostatnio dorzucił też do niej kilka swoich ulubionych kawałków, więc jeśli będziesz miał ochotę... - przeciągnąłem. Popatrzyłem chwilę na Jungkooka, który uśmiechnął się do mnie delikatnie. Oderwałem od niego wzrok by umieścić na wysokiej półce cukier i miód.
- Lubię twoje mieszkanie. Jest w nim bardzo ciepło - powiedział Kookie.
Gdy tylko odstawiłem wszystkie produkty, powodziłem wzrokiem po mieszkaniu, by znaleźć Jungkooka. Dopiero po chwili znalazłem go na kanapie w salonie, jak przeglądał jeden z magazynów Yoongiego.
Ostrożnie usiadłem obok młodszego.
- Też lubię koszykówkę. - Kookie przeniósł na mnie swoje duże, ciemne oczy. Uśmiechnąłem się do niego i lekko przechyliłem głowę.
- Gdy byłem w gimnazjum często grałem. Należałem nawet do klubu. Udało nam się wygrać nawet jakieś mistrzostwa. Zawsze chciałem być obrońcą, ale trener pchał mnie atak. Po pewnym czasie to polubiłem, ale graliśmy raz taki mecz... - Jungkook dalej kontynuował opowiadanie o swoim zainteresowaniu. Ja jedynie usiadłem bokiem do niego, oparłem rękę na oparciu kanapy, a policzek na dłoni i po prostu przyglądałem się chłopakowi, który z każdym kolejnym słowem ekscytował się coraz bardziej. Jego oczy zaczęły błyszczeć, a usta ani na chwilę się nie zamknęły, a jedynie wygięły w uroczym, niewinnym uśmiechu.
Lubiłem tego dzieciaka. Czułem się naprawdę szczęśliwy, że Jungkook pojawił się w moim życiu. Nie do końca wiedziałem jak mocno on mnie uszczęśliwia, jednak byłem pewny, że gdyby tylko został ze mną na zawsze, nie potrzebowałbym niczego więcej.
W pewnym momencie chłopak machnął rękami, strącając na ziemię magazyn, który trzymał na kolanach. Gdy schylił się, żeby go podnieść, dostrzegłem coś co mnie zaniepokoiło.
- Jungkookie, co to jest? - Delikatnie odchyliłem poszarpany kołnierz jego białej koszuli.
- Ślady zębów? Malinka?
Jungkook jak oparzony podniósł się z miejsca i położył dłoń na swojej szyi, by zakryć rany.
- N-nie... Znaczy...
- Przecież widzę. Co się stało? - Sam stanąłem na równe nogi.
- Mam dziewczynę. To ona mnie tak ugryzła - powiedział. W jego głosie było słychać powątpiewanie. Do tego błądził wzrokiem wszędzie, nie potrafił na mnie spojrzeć, co również nie oddawało wiarygodności jego tłumaczeniu.
- Mhm, a tutaj jedzie mi czołg. Kookie, powiedz mi prawdę. Przecież wiesz, że ci pomogę. - Zbliżyłem się powoli do chłopaka. Gdy Jungkook pozwolił mi wejść w swoją strefę osobistą, złapałem jego nadgarstki i przyciągnąłem dłonie do swojej klatki piersiowej.
Chłopak w końcu uniósł głowę. Spojrzał prosto w moje oczy. Westchnął.
- Rano wróciłem do domu, żeby się przebrać. Gdy już miałem wychodzić, ojciec właśnie wrócił z pracy. Był zły, że mama pojechała na tę prezentację. Zaczął coś krzyczeć, że dawno "nie zaliczył". Kazał mi się rozebrać. Chciałem uciec, ale przygniótł mnie do ściany... - Jungkook przełknął głośno ślinę, opuszczając z zawstydzeniem głowę.
Nie zmuszałem go, by kontynuował. Resztę mogłem sobie dopowiedzieć sam.
- Ale nie zrobił ci nic więcej? - spytałem. Ująłem jego obie rączki w swoją dłoń, a drugą uniosłem delikatnie podbródek Jungkooka.
W jego oczach szkliły się łzy, jednak ten dzielnie nie pozwalał im spłynąć. Pokręcił przecząco głową.
- Wykorzystałem moment, kiedy odpinał pasek. Złapałem tylko ubrania i uciekłem z domu. Dlatego nie poszedłem do szkoły. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Byłeś pierwszą osobą, o której pomyślałem - odpowiedział. Mogłem już odnaleźć odrobinę spokoju w jego głosie.
Bez wahania puściłem ręce chłopaka i zamknąłem go w swoich ramionach.
- Nie pozwolę ci tam wrócić - szepnąłem, dociskając Kookiego do siebie.
- Przecież on teraz mógł naprawdę zrobić ci krzywdę i największe świństwo na świecie...
Poczułem jak dłonie Jungkooka lekko gładzą moje plecy.
- Zostaniesz tutaj, dobrze? Dopóki nie wróci twoja mama... Potem coś wymyślimy. Jutro rano, kiedy nie będzie twojego ojca pójdziemy do ciebie po ubrania i książki. W porządku? - Chłopak pokiwał głową i szepnął ciche "tak".
- Dziękuję hyung.
[...]
Musiałem zostawić Jungkooka samego w moim mieszkaniu. Było mi trochę przykro z tego powodu, jednak nie mogłem zaniedbać swojej pracy.Po śpiewaniu na domowym karaoke z Kookiem, zaczęło boleć mnie gardło. Wychwyciła to nawet jedna z klientek, która co wieczór zaglądała do naszej kawiarni na swoją ulubioną kawę.
Niecierpliwie zniosłem te godziny pracy. W końcu jednak mogłem wyjść. Zadowolony opuściłem lokal i ruszyłem w stronę domu.
Przyjemnie wracało się po pracy z myślą, że ktoś jednak na mnie czekał. A czekał na mnie nie byle kto, bo mój uroczy Jeon Jungkook.
Byłem już w okolicy swojego bloku. Jak zwykle przechodziło tędy dwoje ludzi na krzyż. Ruchu tutaj nigdy nie było.
Przed wejściem do bloku dostrzegłem jednak dwie sylwetki. Jedną wysoką, męską, drugą mniejszą.
Po chwili rozniósł się uniesiony ton. Wyższy złapał mniejszego za ubranie. Potrząsnął nim i rzucił na ziemię bez większego problemu.
Niesiony heroiczną postawą ruszyłem w ich kierunku. Zacząłem biec zdecydowanie szybciej, kiedy dotarło do mnie, że ta biedna, kuląca się na ziemi ze strachu istotka to mój Kookie.
Mężczyzna nie szczędził mocnych kopniaków w kierunku leżącego chłopaka.
Jak tylko dotarłem do nich, od razu odciągnąłem mężczyznę od Jungkooka.
Ten oczywiście nie dawał za wygraną. Z jadem w oczach spojrzał na mnie i złapał za koszulkę. Zrobiłem to samo.
- I po co się wtrącasz?! To normalna pogadanka ojca z synem - burknął rozzłoszczony do granic możliwości mężczyzna. Jungkook powoli podniósł się z ziemi. Próbował odciągnąć ręce swojego ojca ode mnie, jednak bezskutecznie.
- Nie widzę w tym nic normalnego - powiedziałem. Mocniej ścisnąłem jego koszulkę, niestety za to przepłaciłem mocnym uderzeniem w brzuch. Mężczyzna spojrzał jeszcze raz na Jungkooka. Sam kątem oka dostrzegłem to, że chłopak miał mokre policzki od płaczu i zaczął błagać ojca, by nie robił mi krzywdy. Wtedy ten zamachnął się by ponownie mnie uderzyć, jednak w odpowiednim momencie powstrzymałem jego rękę, łapiąc szczelnie nadgarstek.
Wymierzyłem nieporadnie cios w podbrzusze. Mężczyzna z pewnością to odczuł, bo przez moment się nie ruszył.
- Jungkook, idź do domu - rozkazałem.
- A-ale hyuuung... - wymamrotał przez płacz. W tym samym momencie poczułem, jak mężczyzna uwalnia ręce z uścisku. Nie zrobił jednak nic niepokojącego. Cofnął się jedynie o krok.
- Jak wrócisz, to poważnie się tobą zajmę - wskazał palcem Jungkooka, który teraz zmrużył oczy i stanął za moim ramieniem.
- A ty - wskazał na mnie - nie myśl sobie, że ujdzie ci to wszystko płazem.
Nieco chwiejnym krokiem, mężczyzna oddalił się. Patrzyłem na plecy starego Jeona.
Po chwili poczułem jak Jungkook opiera swoje czoło o moje plecy. Natychmiast się odwróciłem. Złapałem chłopaka za rękę i zaprowadziłem do mieszkania.
- Dlaczego wyszedłeś z domu? - spytałem, zdejmując buty.
- Chciałem tylko zrobić ci niespodziankę i odebrać cię z pracy... Nie wiedziałem, że on tu będzie - powiedział drżącym głosem.
Nawet nie ułożyłem butów. Od razu podszedłem do Jungkooka i spojrzałem na jego twarz. Miał świeże zadrapanie na brodzie.
- Nie mogę pozwolić, żeby to się znowu powtórzyło! - Wściekły sam na siebie zrzuciłem płaszcz na podłogę i wszedłem do salonu. Przeczesałem włosy. Stanąłem przy oknie, kładąc ręce na biodrach.
- Hyung, nie złość się. Proszę... Ja naprawdę... Ja naprawdę... Ja... Ja mu kiedyś... Ja go kiedyś... - Jungkook przez swoje roztrzęsienie nie potrafił nic powiedzieć. Spojrzałem jedynie na jego odbicie w szybie.
- Dzwonię na policję - wycedziłem przez zęby. Wróciłem się do korytarza i z płaszcza wyjąłem telefon.
- Nie! Seokjin, proszę nie! - Jungkook dobiegł do mnie i objął mnie od tył, uniemożliwiając tym samym poruszanie rękami, które były opuszczone wzdłuż tułowia.
- Co nie? Jak to nie? Naprawdę chcesz już kopnąć w kalendarz? - Nie zważając na słowa młodszego, wystukałem palcami jednej dłoni numer posterunku policji na ekranie telefonu.
- Hyung! Proszę!
- Rozumiesz, że nie chcę, żeby ten bydlak cię krzywdził?! Nie chcę! Nie chcę, żebyś przez niego zrujnował sobie życie! Nie chcę, żebyś żył w ciągłym strachu! - wykrzyczałem, odwracając się do Jungkooka twarzą. Szatyn w szoku patrzył w moje oczy, z których co chwila spływała kolejna, świeża, słona kropelka.
W złości rzuciłem telefonem o ścianę i z bezradności usiadłem na zimnej posadzce. Schowałem twarz w dłoniach.
- Póki on jest na wolności, nie będziesz szczęśliwy. Nie zasługujesz na to życie, na takie traktowanie - powiedziałem nieco spokojniej. Pociągnąłem nosem.
- Dlaczego nie pozwalasz mi się w pełni chronić - wyszeptałem. Zacisnąłem mocno zęby.
- Hyung... - usłyszałem anielski głos Jungkooka, który już po chwili klęknął przede mną i ujął moją twarz w dłonie. Uniosłem lekko wzrok, by na niego spojrzeć, jednak nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Jungkook złożył pocałunek na moich ustach. Był on taki niewinny, subtelny, delikatny jak muśnięcie motyla.
- Przy tobie czuję się najbezpieczniej na świecie. Nie musisz robić nic innego. Po prostu ze mną bądź i mnie kochaj. - Młodszy otarł kciukami moje policzki.
Patrzyłem prosto w oczy Jungkooka, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Dopiero po chwili zdjąłem ze swoich policzków jego dłonie i przyłożyłem do ust. Musnąłem je delikatnie.
Chłopak uśmiechnął się do mnie w uroczy, pocieszający sposób.
- Będziesz mnie kochał, hyung? - spytał.
- Będę - odpowiedziałem szeptem. Przyłożyłem dłonie Jungkooka do czoła.
Chwilę trwaliśmy w bezruchu, jednak siedząc w tej pozycji odczuwałem duży dyskomfort. Puściłem ręce Kookiego, po czym podniosłem się z miejsca. Przetarłem dłońmi twarz.
- Hyung.- Na zawołanie Jungkooka odwróciłem się do niego twarzą.
- Uśmiechnij się do mnie.
Chłopak sam posłał mi uśmiech tak szeroki, że mogłem zobaczyć jego wszystkie, białe ząbki. Nie miałem jednak siły się uśmiechać. Wciąż byłem zły i zszokowany dzisiejszymi wydarzeniami.
Kookie położył chude palce na kącikach moich ust i uniósł je, wyginając wargi w wymuszonym uśmiechu. Nie mogłem jednak odmówić mu tego gestu, więc sam się uśmiechnąłem.
- Jestem głodny - powiedziałem po chwili.
Jungkook w podskokach ruszył do kuchni, a ja spokojnie poszedłem za nim.
- Zrobisz zupę z wodorostów? - zapytał, opierając się tyłem o parapet w kuchni.
- Trochę długo się ją gotuje... Co powiesz na omlety? - zaproponowałem. Jungkook od razu pokiwał zgodnie głową.
- Tylko nie przedobrzyj znowu z olejem sezamowym. No naprawdę, ile możesz go dodawać? - Kookie cicho zachichotał.
- Olej sezamowy jest bardzo dobry! Nie ma czegoś takiego jak przedobrzyć z olejem sezamowym - nadąłem policzki. Wyjąłem z lodówki mleko oraz jajka, jednak zanim zacząłem przygotowywać ciasto, sięgnąłem po apteczkę. Przesunąłem ją w kierunku Jungkooka.
- Poradzisz sobie z tą raną, prawda? - przyłożyłem palec do swojej brody. Młodszy pokiwał zgodnie głową. Podczas gdy on nasączał gazik wodą utlenioną, ja zająłem się szykowaniem jedzenia.
Całkowicie pogrążyłem się w myślach. Chociaż teraz mogłem pozbierać je do kupy.
Mam kochać Jungkooka. To brzmiało jak rozkaz. Nie mogłem jednak ukryć tego, że ten przeklęty dzieciak skradł moje serce już jakiś czas temu. To normalne, że potrzebował miłości. Każdy jej potrzebuje.
Pomyślałem wtedy, że dzielenie się tym uczuciem z Kookiem będzie naprawdę przyjemne. Mimo tych wszystkich i jego, i moich problemów.
Zerknąłem kątem oka na szatyna, który próbował dokładnie przymierzyć plaster do rany. Odłożyłem na bok miskę i podszedłem do Jungkooka.
- Daj - powiedziałem. Spokojnie nakleiłem zielony plasterek z misiami na brodę Kookiego. Cały czas czułem na sobie wzrok młodszego. Przyglądał mi się tak, jakby chciał zapamiętać każdy, najdrobniejszy szczegół mojej twarzy.
Gdy plaster już został przyklejony, Jungkook przejechał opuszkiem palca po moim lewym policzku.
- Jesteś piękny, hyung - szepnął z uśmiechem.
- Naprawdę musisz być głodny, skoro wygadujesz już takie głupoty. - Zaśmiałem się cicho. Potem z czułością ucałowałem czubek jego nosa. Jungkook zmarszczył nosek i cicho zachichotał. Odsunął się ode mnie na krok dopiero, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Spodziewasz się kogoś? - spytał.
~*~
Witam ponownie!
OdpowiedzUsuńZe mną to jest tak, że nie wiadomo jak długo bym nie komentowała, to zawsze wrócę. Rozumiesz? :I Czasem po prostu nie mam weny na czytanie i te zaległe notki tak gromadzą mi się przez miesiące, aż w końcu czytam i komentuję wszystko na raz. A jak już mam ochotę na czytane to w ogóle przejebane, potrafię całą noc zarwać. A później płacz, że wyglądam w szkole jak zombie. :I O nieee, wakacje się kończą, dlaczego. Nie zrezygnuję z czytania ficków po nocach, nie ma mowy. :C
Shit, znowu rozpisuję się nie o tym, co powinnam. Pewnie zauważyłaś już, że lubię pisać, to się dzieje samoistnie. ;;
Pozwolisz mi również, że tę serię zacznę komentować od drugiego rozdziału, bo oba przeczytałam w nocy, kkk. Wg jak ty możesz tak często wstawiać notki, co? Ja się nie wyrobię jak tak dalej pójdzie. ;_; Ucz mnie mistrzu, ja ostatniego posta wrzuciłam prawie dwa miesiące temu, ech.
Generalne nie przepadam za angstami, bo później strasznie wszystko przeżywam, ale czasem lubię sobie zrobić taki mały odskok od rutyny. Tak samo z tego co pamiętam, tylko raz czytałam jakiegoś JinKooka, bo jak dla mnie to jest relacja czysto matka-syn, ale wiesz co ci powiem? Cholera, to opowiadanie jest genialne i oni tutaj do siebie tak perfekcyjnie pasują, że nawet nie zwróciłam uwagi na to, co potencjalnie mogłoby mi przeszkadzać.
Chociaż Kook ostatnio mocno zmężniał, to lubię, gdy ludzie przedstawiają go w ten sposób. W końcu jeszcze rok temu w moich oczach uchodził za małe bubu i tutaj też tak wygląda, nawet jeśli próbuje zgrywać dzielnego i obojętnego.
Ech, zawsze mnie to tak głębiej dotyka, gdy jest jakiś wątek przemocy w rodzinie. Przecież to powinni być najbliżsi ludzie dający nam wsparcie, a nie osoby fundujące dodatkowe cierpienia i ból. Od razu zrobiło mi się przykro, kiedy czytałam opis zmasakrowanego Jungkooka. Albo ta sytuacja pod blokiem, gdybym takiego spotkała to sama nie wiem, czy potrafiłabym się powstrzymac przed strzeleniem mu w pysk. :I Nienawidzę ojca Jungkooka w tym opowiadaniu.
Ale wiesz, co mnie w nim bardzo urzekło? Że pomimo ciężkiej tematyki i tego brzemienia, jakie Kook nosi na swoich barkach, zachowałaś w nim taką lekkość i urok. Podoba mi się sposób, w jaki opisujesz sytuacje pomiędzy Jinem i Ciastkiem, to dla mnie idealne, gdy angst ma w sobie odrobinę fluffu. ;;
Dobra, znowu zaczyna mi się z tego robić referat, więc kończę. Pod wieczór wrócę i skomentuję JiKooka, no bo zostawiłam go sobie na koniec, hehe.
Czekam na kolejną część! :3
Pozdrawiam, Malffu xx
Dziękuję za twoje komentarze >.< Są takie cenne ♥
UsuńCieszę się, że to, co się tutaj znajduje ci się podoba :>
To bardzo miłe ^^
Generalnie nie chcę ci walnąć spojlera, ale liczę na to, że rozwiązanie "Untrue" cię zaskoczy. Do napisania został mi ostatni rozdział także tego...
Ty w ogóle lepiej idź spać, a nie po nocach czytasz! Wiem, że pokusa duża (serio, znam ten ból >.<) ale spanko równie ważne!
Zostało już co prawda kilka dni do końca wakacji, więc jeszcze teoretycznie możesz sobie pozwolić. Ale i tak się w końcu wyśpij!
Dziękuję jeszcze raz i przesyłam duuuży uścisk \(^.^)/
Casinos in Malta - Filmfile Europe
OdpowiedzUsuńFind the best Casinos in casino-roll.com Malta including nba매니아 bonuses, games, games and the history 토토 of games. We cover all the main febcasino.com reasons https://jancasino.com/review/merit-casino/ to visit Casinos in