poniedziałek, 23 stycznia 2017

Taehyung, you can kiss him!


~*~

Pocałunek #1 ~ Niewinny i nieświadomy

Radosne śmiechy przedszkolaków wypełniały cały budynek. Dzieciaki biegały od kąta do kąta, doprowadzając opiekunki do białej gorączki.
Jedna dziewczynka ze starszej grupy powiedziała, że jest dzisiaj dzień pocałunku i ta osoba, która zbierze najwięcej buziaków, dostanie jej deser. Dzieci szybko podłapały zabawę, przez co niemalże każdy wziął w niej udział. Chłopcy chętnie rozdawali pocałunki w policzek dziewczynkom i vice versa.
Ciemnowłosy czterolatek siedział na podłodze przy gorącym kaloryferze, o który opierał plecy. Nie zwracając najmniejszej uwagi na hałas, czytał kolorową książkę. Jego duże, brązowe oczy dokładnie śledziły kolejne znaki, które powoli układały się w kolejne słowa. Po zakończeniu czytania wierszyka oglądał obrazki, a potem przewracał sztywną kartkę.
Nie chciał brać udziału w zabawie, przez którą wychowawczynie jedynie się denerwowały.
Oderwał wzrok od kolorowej książeczki i przeniósł go na okno, za którym jesienny krajobraz upiększały opadające z drzew, ostatnie już w tym roku kolorowe liście. Uśmiechnął się pod nosem, na samą myśl o tym, że wszystko wygląda dokładnie tak, jak opisywano w wierszyku, który akurat skończył czytać.
Nie mógł się doczekać, kiedy pomoże tacie z grabieniem liści z podwórka, tylko po to, by potem móc skoczyć w ogromną stertę. Była to świetna zabawa.
Westchnął jedynie, kiedy pomyślał o ilości ubrań, jaką będzie musiał założyć, by nie zachorować. Nie rozumiał dlaczego mama ubierała go w kilka swetrów, bardzo grube spodnie, dwie pary skarpetek, najcieplejszą kurtkę, szalik i czapkę. Przecież jemu było ciepło w samej koszulce!
Chłopczyk potrząsnął głową i wrócił do czytania książki. Był całkowicie pochłonięty tym zajęciem. Musiał się bardzo skupić, by prawidłowo poskładać znaki.
Rozproszyło go jednak pociągnięcie nosem i szloch. Gdy odwrócił głowę w lewo, zobaczył skulonego chłopca, który z opartym na kolanie policzkiem, spoglądał w okno.
Nie zastanawiał się długo. Zamknął kolorową książkę i trzymając ją pod pachą, skierował się do chłopca, a już po chwili ukucnął przy nim
- Dlaczego płaczesz? Jesteś smutny? Jak się nazywasz? - zapytał od razu, siadając na piętach.
Chłopiec spojrzał na ciemnowłosego i wytarł piąstkami mokre policzki.
- Na-zywam się K-Kim Taeh-hyung - szepnął.
- Ja jestem Jeon Jungkook. Bardzo miło mi cię poznać. W której jesteś grupie?
- W Fu-utrzakach.
- O, czyli jesteś moim hyungiem.
Młodszy położył na kolanach książeczkę. Przesunął się na kolanach tak, by siedzieć twarzą do Taehyunga. Gdy ten na niego spojrzał, posłał mu uroczy, pocieszający uśmiech.
- Dlaczego jesteś smutny? - zapytał, wpatrując się w twarz chłopca.
Kim otulił krótkimi rękami swoje nogi i głęboko odetchnął.
- N-nie dostałem żadnego buziaka, mimo że rozdałem ich ba-ardzo d-dużo.
Jungkookowi momentalnie zrobiło się przykro, kiedy chłopiec na nowo zaczął płakać. Co chwila pociągał nosem, a malutkie łzy spływały po jego gładkich, rumianych policzkach.
Młodszy pod wpływem impulsu pochylił się ku Taehyungowi i złożył na jego mokrym policzku szybkiego, delikatnego buziaka.
Kim uniósł głowę, po czym spojrzał zaskoczony na Jungkooka. Dotknął dłonią ucałowanego miejsca.
Jeon uśmiechnął się szeroko do starszego, ukazując przy tym białe, wciąż rosnące mleczaki.
- Już ci lepiej, hyung? - spytał, zaciskając paluszki na brzegach twardej książki.
Taehyung leciutko pokiwał głową. Poczuł się zdecydowanie lepiej. Tym jednym gestem Jungkook wywołał na twarzy starszego pierwszy tego dnia prostokątny uśmiech.
Młodszego bardzo ucieszyło to, że ktoś dzięki niemu się uśmiechnął i przestał płakać. Zadowolony oraz szczęśliwy przysunął się bliżej, po czym otworzył książkę.
- Poczytajmy razem.
Kim ochoczo pokiwał głową. Jak tylko Jeon przewrócił stronę, starszy od razu zaczął czytać na głos wierszyk. Czterolatek wsłuchał się w głos hyunga, który z każdym słowem stawał się coraz bardziej wesoły.
- Białe kwiaty k-ka-kaliny? Co to jest kaliny? - Taehyung oderwał spojrzenie od znaków, by przenieść go na młodszego. Szybko jednak zerknął na książkę, gdzie Jeon wskazał narysowaną roślinę.
- Kalina, to jest ten krzak. Ładny, prawda?

Pocałunek #2 ~ Pośredni
- Jungkook-ah.
Po pokoju rozległ się cichy szept Taehyunga, który jednak był wystarczająco głośny, by wyrwać młodszego ze snu.
Jeon po całym dniu spędzonym na stoku nie miał siły, by jakkolwiek odpowiadać Kimowi. Mruknął jedynie niezrozumiałe słowo.
- Nie mogę spać. Chodźmy do automatu po picie.
- Hyung, jest 3-cia nad ranem. Postaraj się zasnąć.
Taehyung westchnął głośno. Przekręcił się na plecy i wlepił wzrok w sufit, którego przez otaczającą ciemność i tak nie widział.
Zastanawiał się, co pomoże mu zasnąć. Zaczął więc od starego, powszechnego liczenia kucyków.
Jeden kucyk.
Drugi kucyk.
Trzeci kucyk.
Czwarty kucyk.
Piąty kucyk.
To na nic. Już przy siódmym kucyku się pogubił. Niespokojnie przekręcił się na prawy bok i spojrzał na śpiącego Jungkooka. Jego łóżko nie było oddalone na dużą odległość, przez co widział jego delikatnie rozchylone wargi, spokojnie unoszącą się i opadającą klatkę piersiową. Jungkook podczas snu był niebywale słodki, niewinny, a na samą myśl o tym, Taehyung wzdrygnął się pod nadmiarem uroczości swojego dongsaenga.
Nie mógł się powstrzymać i wyciągnął przed siebie rękę. Najpierw, z braterską czułością, pogłaskał go po głowie. Jeon mruknął jedynie, po czym bardziej się skulił.
Szybko jednak poczuł ból na koniuszku nosa, który pojawił się, jak tylko Taehyung delikatnie pstryknął go palcami.
- Ała! Hyung, błagam, idź już spać.
- Nie zasnę, dopóki nie pójdziemy po picie - powiedział starszy, podnosząc się do siadu.
Jungkook westchnął. Wiedział, że jeżeli nie spełni prośby hyunga, nie będzie spał dzisiejszej nocy. Zrzucił z siebie ciepłą kołdrę, wygramolił się z łóżka, założył ulubioną, czarną bluzę i wsunął do jej kieszonki telefon.
Zadowolony Taehyung od razu wyskoczył z łóżka, po czym podbiegł do drzwi.
- A pieniądze?
Na pytanie młodszego, Kim wrócił do pokoju. Szybko odnalazł w torbie portfel, a potem razem przeszli na hotelowy korytarz.
Dość szybko znaleźli się przy automatach. Bez słowa stanęli przy oświetlonej szybie i przyglądali się temu, co do zaoferowania miała ta maszyna.
- Chłopcy, a co wy tutaj robicie o tej porze?
Głos wychowawczyni momentalnie sprawił, że po plecach dwójki przeszedł dreszcz niepokoju. Powoli się odwrócili, a gdy napotkali spojrzenie kobiety, delikatnie ukłonili.
- Dobry wieczór. My tylko przyszliśmy kupić coś do picia, proszę pani - wyjaśnił od razu Taehyung, posyłając kobiecie szeroki uśmiech.
- No dobrze, tylko szybko wracajcie do łóżek. Dzieci nie powinny tak późno chodzić spać! Tylko nie bierzcie niczego mocno słodzonego, bo w ogóle nie zaśniecie, dobrze?
Jak tylko uczniowie pokiwali zgodnie głowami, kobieta uśmiechnęła się i odeszła. Chłopcy powędrowali za nią wzrokiem, a gdy zniknęła w windzie, momentalnie rozluźnili wszystkie mięśnie.
- Nie lubię kiedy nazywa mnie dzieckiem. Nie mam już 8-śmiu lat!
- Zgadza się, hyung. Masz całe 12.
Jungkook przewrócił teatralnie oczami. Nie lubił, kiedy Kim narzekał na swój wiek. A co on miał powiedzieć?! Był w końcu 2 lata młodszy!
Wsunął dłonie do kieszeni bluzy i przeciągle ziewnął.
Taehyung nadął w złości policzki, tupnął nogą. Mruknął coś pod nosem, po czym wyjął z portfela monety. Wsunął drobniaki do maszyny, wybrał odpowiedni przycisk i już po chwili wyciągnął z automatu wodę witaminową.
- Nie wiesz, co będziemy robić jutro? - spytał nagle starszy, kiedy razem kierowali kroki do pokoju.
- Albo znowu pójdziemy na stok, ale zwiedzać jakieś muzeum. Zależy, do której grupy się przyłączysz.
- Ech, nie chcę iść do muzeum. To jest nudne - westchnął Kim.
- To idź na stok. Ja chyba pójdę pozwiedzać. Mam dość jazdy na snowboardzie.
Podczas gdy Jungkook opowiadał o tym, jak bardzo znudziło go przebywanie na stoku, Kim męczył się z odkręceniem butelki.
- Ja wiem, że ta wycieczka była zorganizowana po to, by pojeździć, no ale ile mo… Och, daj. Pomogę ci.
Jeon przejął butelkę z rąk Taehyunga. Bez problemu ją odkręcił, po czym podał starszemu, który po wymamrotaniu cichych podziękowań, upił łyk napoju.
- Hmmm. Ta woda ma dziwny smak - powiedział Kim, odsuwając butelkę od ust. Spojrzał na etykietkę, a potem ponownie na zawartość.
- Jak dojdziemy do pokoju, to naleję ci do kubka, żebyś spróbował.
- Do kubka? Daj mi po prostu napić się z butelki.
- Nie ma mowy!
Taehyung przycisnął butelkę do swojej piersi, odsuwając się od młodszego na krok.
To nie tak, że nie chciał dać mu się napić. Problem polegał na tym, że nie czuł się pewnie pijąc z tej samej butelki, czy jedząc tego samego z kimkolwiek. Trochę się tego nawet brzydził i Jungkook dobrze o tym wiedział. Tym bardziej nie rozumiał, dlaczego chłopak ciągle naciskał, żeby dał mu czegoś spróbować lub napić się z tego samego naczynia.
- Mógłbyś w końcu odpuścić. Przecież niczym cię nie zarażę - westchnął młodszy.
Bez słowa po prostu wyrwał butelkę z rąk Tae. Zanim Kim zdążył jakoś zaprotestować, ten przytknął usta do plastiku i upił łyk wody. Potem, jak gdyby nigdy nic po prostu stwierdził, że woda jest całkiem kwaśna i bez słowa oddał ją w ręce zaczerwienionego Taehyunga. Wznowił spacer do pokoju, wsuwając dłonie do kieszeni bluzy.
Roztrzęsiony Kim patrzył na butelkę. Mimo wszystko bardzo chciało mu się pić, co wygrało z obrzydzeniem. Powoli zbliżył butelkę do ust. Mocno zacisnął oczy i w końcu otulił wargami plastikowe zakończenie szyjki. Miał głupie wrażenie, że potrafił odróżnić smak śliny Jungkooka od witaminowej wody. Minęła dłuższa chwila, zanim oba smaki zlały się w jeden, rzeczywiście kwaśny.
Taehyung odsunął butelkę od ust.
- I jak? Czujesz jakbyś umierał? - Jeon uniósł pytająco brew do góry, stojąc kilka metrów dalej od starszego.
- Nie, właściwie nic mi się nie stało. Tylko… to trochę dziwne uczucie.
- Co w tym takiego dziwnego? Przecież to tylko butelka.
- Wiesz co to jest pośredni pocałunek?
Jeon na pytanie Taehyunga padł na kolana i zawstydzony schował twarz w dłoniach.
- Hyung, nie myśl o tym w ten sposób. T-to tylko picie z tej samej butelki.
Kim pokiwał twierdząco głową, po czym ponownie wlał w siebie kolejną porcję witaminowej wody. Potem podbiegł do Jungkooka. Uwiesił się na jego plecach, oplatając rękami jego szyję.
- Już nie rozpaczaj. Tak tylko powiedziałem. Ale jak zarażę się jakimś katarem czy będzie mnie bolało gardło, to twoja wina. 

Pocałunek #3 ~Jednostronny i kojący


- Ach! - Jungkook jęknął przeciągle. Wbił paznokcie w boki wiszącego nad nim Taehyunga i zacisnął powieki.
Ten ból był okropny. Niby nie duży, ale jednak trwał, a przy każdym ruchu rozprzestrzeniał się po wszystkich nerwach. Najchętniej by uciekł.
- Spokojnie, zaraz przestanie boleć - powiedział starszy, chcąc uspokoić przyjaciela. Pogładził kciukiem jego prawy policzek, by odciągnąć myśli młodszego od niechcianego bólu.
- Dlaczego to tak boli.
W kącikach oczu Jungkooka pojawiły się małe łezki. Tae jedynie westchnął. Nie lubił patrzeć, jak jego dongsaeng cierpi.
- Przestań się wiercić, bo zrobię ci krzywdę - szepnął Kim.
Syknął, kiedy wyraźnie odczuł paznokcie Jungkooka, które zacisnęły się na jego bokach tak mocno, że nawet bluza nie potrafiła zniwelować bólu.
- Ale hyung… Aaaach!
Krzyk Jungkooka rozległ się po całym mieszkaniu. Przerażony Kim przytknął dłoń do jego ust.
- Cicho, bo obudzisz mojego brata. A wiesz, jaki jest zły, kiedy się go wyrwie ze snu.
Młodszy mocno zacisnął oczy i pozwolił Taehyungowi na jakikolwiek ruch. Zanim jednak starszy przysunął pęsetę do lewego policzka Jungkooka, ten znowu się poruszył.
- Tylko błagam, ostrożnie.
- Jak dalej będziesz się wiercił, to nigdy nie wyciągnę ci tej drzazgi! Co ci w ogóle wpadło do głowy, żeby przykładać kawałek drewna do buzi?!
- Nie dotknąłem nim twarzy. To Hobi hyung machnął ręką i się nim uderzyłem.
- Nie powinieneś w ogóle go brać do ręki - westchnął Tae.
Nachylił się nad Jungkookiem, dokładnie przyglądając się małej drzazdze, która przy każdym poruszeniu ustami, wykrzywieniu ich w grymasie, sprawiała mu ból.
Drzazga wbiła się w policzek przy kości oczodołowej. Jungkook miał więcej szczęścia niż rozumu. Taehyung nawet nie chciał myśleć co by się stało, gdyby wbiła mu się w oko.
Przyłożył pęsetę do nieco zaczerwienionego miejsca. Ostrożnie, z chirurgiczną precyzją złapał koniuszek drzazgi i przy akompaniamencie głośnego jęknięcia Jungkooka, wyciągnął ją.
- No i już. Było ci tyle krzyczeć? - spytał, pokazując młodszemu drzazgę.
Jeon dokładnie przyjrzał się malutkiemu kawałkowi drewna, a potem przeniósł wzrok na twarz hyunga, który nabrał do płuc większej ilości powietrza.
- Masz siedemnaście lat, a zachowujesz się, jakbyś miał pięć.
Taehyung rzucił pęsetę na stolik. Złapał w dużą dłoń twarz Jungkooka i przekręcił delikatnie głowę tak, by mieć lepsze światło na zaczerwienione miejsce.
- Hyung, wciąż boli - szepnął spokojnie, patrząc w punkt przed sobą.
Tae sięgnął po przygotowany gazik i spray odkażający. Nasączył miękki kawałek sterylnego materiału. Przyłożył go do rany. Jeon syknął, czując piekący ból. Czasami żałował, że był taki lekkomyślny i nie miał wyobraźni. Całe szczęście, że miał obok siebie kogoś, kto podniesie go z podłogi, kiedy się przewróci. Albo wyciągnie drzazgę, kiedy sam uderzy się kawałkiem drewna.
Cieszył się, że towarzyszył mu Taehyung. Był z nim bardzo szczęśliwy. Ostatnio częściej odnosił wrażenie, iż z każdym kolejnym, spędzonym dniem, Kim uszczęśliwia go coraz bardziej. Sam do końca nie potrafił stwierdzić, co tak naprawdę czuje względem Taehyunga, ale cokolwiek to nie było, sprawiało, że Jungkook czuł się lepszym człowiekiem.
Młodszy przymknął powieki, chcąc zapomnieć o bólu. Szybko jednak otworzył oczy w całkowitym szoku, kiedy poczuł na zranionym miejscu miękkie wargi Taehyunga. Było to bardzo kojące uczucie. Jeon miał wrażenie, jakby ból momentalnie zniknął. Jakby usta starszego były lekarstwem na wszelkie dolegliwości. W tym ułamku sekundy, kiedy wargi starszego stykały się ze skórą młodszego, ten czuł się po prostu szczęśliwy, jakby dostał to, czego pragnął przez całe życie. Jednocześnie był nieco zawiedziony, gdy Taehyung oderwał swoje wargi.
- Już dobrze? Moja mama zawsze mówiła, że pocałunek w zranione miejsce pomaga pozbyć się bólu - powiedział starszy i zaśmiał się.
Jeon popatrzył na hyunga, po czym zgodził się kiwnięciem głowy. Uśmiechnął się szeroko do Kima.
- B-bo pomaga. Jakoś tak nagle poczułem się lepiej.

Pocałunek #4 ~ Pierwszy

Taehyung uniósł drewnianą łyżkę. Uśmiechnął się do siebie na samą myśl o tym, jaką krzywdę może nią zrobić i na ile sposobów zadać ból. Zamachnął się, a potem bez większego zawahania uderzył w ramię leżącego przed nim Jina, który trząsł się ze strachu.
- Ała, dzieciaku, to bolało! - krzyknął, śmiechem próbując zakryć ból.
Taehyung uśmiechnął się jedynie niewinnie, po czym podał łyżkę Yoongiemu, który jako drugi miał ukarać Seokjina.
- Ach, uwielbiam tę grę - powiedział zadowolony Tae.
“Król nerwów” był co prawda okrutną grą, ale jaką zabawną! To jedyny sposób, by uderzyć lub zadać jakikolwiek inny ból komuś starszemu od siebie, bez obawy o nie okazanie szacunku. W końcu to nie jego wina, że starszy od niego Seokjin wylosował kartę z czaszką!
Taehyung usiadł dumnie obok Jungkooka i uśmiechnął się do młodszego, który z ciekawością po prostu przyglądał się temu, jak najstarszy z towarzystwa zwija się z bólu, a przy tym śmieje rozpaczliwie.
Po skończonej każe Seokjina, Król, w tej rundzie Jimin, wyciągnął kartkę z kolejną karą, na której nazwę cała szóstka krzyknęła tak głośno, że aż sąsiedzi z mieszkania obok pukali w ścianę.
- “Pamiętnik”, odegranie najpopularniejszej sceny z filmu - przeczytał Park.
- To jest ten film z Ryanem Goslingiem? - Seokjin rozejrzał się po przyjaciołach, mając w duchu nadzieję, że jednak nie chodzi o to, o czym myśli.
- Mam nadzieję, że ta scena to nie pocałunek. - wtrącił Namjoon, a na samą myśl się wzdrygnął.
- Obawiam się, że jednak tak. Ale się teraz stresuję. - Yoongi przysunął bliżej siebie jedną z kart i głęboko odetchnął.
Cała szóstka odwróciła karty na rozkaz Jimina. Wszyscy poczuli ulgę. Poza Taehyungiem, który z zawstydzenia schował twarz w dłoniach i uśmiechnął się nerwowo.
- Ale do tej kary chyba potrzebujemy dwóch osób - powiedział Jimin i zabawnie poruszył brwiami. - Ale się teraz cieszę, że jestem królem - dodał po chwili.
Przetasował karty, po czym szybko rozdał je ponownie.
W powietrzu dało się czuć ogromne napięcie i niezręczność. Nikt nie chciał w końcu odegrać tej sceny. Taehyung miał wrażenie, jakby właśnie umarła jego duma i godność.
Miał ochotę zapaść się pod ziemię, kiedy po odwróceniu kart, rozległ się przeraźliwy pisk Hoseoka.
Jungkook kliknął cicho językiem. Gdzieś w głębi duszy liczył, że to na niego spadnie kara pocałunku z Kimem. Chociaż on nie nazwałby tego karą.
Taehyung i Hoseok podnieśli się z miejsc.
- Zrobią to w usta? - Zaskoczony Jin wskazał palcem na swoje wargi, a jak Jimin pokiwał twierdząco głową, skulił się i zaśmiał.
Jung złapał Kima za dłonie, po czym spojrzał w jego ciemne tęczówki. Chciał zachować powagę, jednak ani jeden, ani drugi nie potrafili powstrzymać śmiechu. Hoseok pogładził czule młodszego po głowie, na co Kim zachichotał.
- Ej, ale musisz go podnieść! Tak jak w “Pamiętniku”* - wtrącił Yoongi, który od razu przysunął się do zestresowanej dwójki.
- Dlaczego to ja muszę być dziewczyną?! - najmłodszy z Kimów zaśmiał się nerwowo.
Jungkook stanął z boku. Widok Taehyunga, który trząsł się ze strachu przed pocałunkiem, bardzo go zdenerwował. To on był tym, który jako pierwszy powinien całować te śliczne, kształtne wargi.
- Przestań się w końcu śmiać, ja tu umieram! - powiedział głośno Hoseok, łapiąc Kima w pasie. - Dobra, podejdę do tego na luzie - dodał. Już zbierał się do tego, by podnieść młodszego, jednak przez swoje zdenerwowanie nie potrafił.
Taehyung nigdy wcześniej nie czuł takiej niezręczności i strachu zarazem. Nie chciał przeżywać swojego pierwszego pocałunku z osobą, do której nie czuł niczego wielkiego. Chciał, by była to wyjątkowa chwila, a nie kara za wylosowanie głupiej karty z czaszką. Wiedział jednak, że nie mógł się wycofać. Nie pozwalała mu na to jego duma. Chociaż wiedział, że stracił ją już wtedy, kiedy tylko przewrócił kartę.
Wszyscy byli podekscytowani, ale i jednocześnie bardzo zawstydzeni karą, jaka czekała Hoseoka i Taehyunga.
Gdy pokrzywdzona dwójka w końcu opanowała śmiech, byli całkowicie gotowi do wykonania zadania. Starszy uniósł delikatnie Taehyunga. Ten mocno zacisnął wargi. Niemalże czuł jak zmniejsza się odległość między jego twarzą, a twarzą Junga. Z każdym milimetrem czuł się coraz bardziej zestresowany i zawstydzony. Hoseok zresztą podobnie. Nie potrafili pokonać tych ostatnich centymetrów, a w tym chętnie pomógł im Yoongi, który położył dłonie na ich karkach i szybko zbliżył.
Taehyung sam nie potrafił wytłumaczyć tego, dlaczego pomyślał o Jungkooku. Ale jak tylko wyobraził sobie, że to wargi Jeona, niechciany pocałunek nagle stał się przyjemniejszy. Niemniej jednak gdy powrócił do rzeczywistości, od razu chciał puścić ten incydent w niepamięć.
Trwało to raptem chwilę, zanim Hoseok i Kim oderwali się od siebie. Wybuchła taka wrzawa, że nie było słychać nawet pukania w ścianę sąsiadów. Jung od razu zaczął biegać dookoła, Taehyung tarzał się cały zaczerwieniony na ziemi, Yoongi skakał w miejscu, Jin i Namjoon wymachiwali rękami, Jimin biegał podekscytowany za Hoseokiem. Tylko Jungkook stał z boku i przejechał językiem po wewnętrznej stronie policzka. Tak, czuł się zazdrosny. Jak cholera.
Wtedy uświadomił sobie, że to co czuje do Taehyunga daleko wykracza poza przyjaźń. I że tylko on powinien składać pocałunki na jego wargach.

Pocałunek #5 ~ Bezpośredni

W pokoju Jungkooka panowała grobowa cisza, którą zakłócał jedynie dźwięk zapisywanej długopisem kartki i naciskanych na kalkulatorze przycisków.
Od kilku dobrych godzin Jeon siedział nad zadaniami, w duchu przeklinając swoją decyzję o studiowaniu chemii. Co go do tego podkusiło? Sam nie wiedział. Przecież nawet nie był dobry z tej dziedziny.
Drzwi nagle uchyliły się z delikatnym skrzypieniem i zajrzał przez nie Taehyung, z którym od pół roku dzielił mieszkanie.
- Kookie? Przyniosłem ci herbatę.
Kim wszedł do pokoju. Postawił na biurku obok zeszytów i papierów kolorowy kubek z uroczym misiem.
- Dziękuję - odpowiedział młodszy, posyłając Tae dziękczynny uśmiech. Potem wrócił do obliczania zadania.
Starszy oparł się tyłem o blat biurka i zerknął na zapisywany zeszyt.
- Powinieneś odpocząć. Nie robisz ostatnio nic innego, tylko ślęczysz nad zadaniami.
- Takie studia, hyung. Nic nie poradzę - mruknął, wystukując na kalkulatorze odpowiednie działanie.
Taehyung pogłaskał pokrzepiająco Jungkooka po brązowych włosach, po czym odszedł. Akurat wtedy rozległ się dzwonek. Blondyn wystrzelił w kierunku drzwi. Wyjrzał przez wizjer, a widząc piątkę przyjaciół, uśmiechnął się.
Otworzył drzwi, a ci od razu wlecieli do pokoju z owocowym tortem. Po szybkim zdjęciu butów pobiegli do pokoju Jungkooka i głośno zaczęli śpiewać “sto lat”. Jeon uniósł swój zdziwiony wzrok na przyjaciół. Początkowo nie wiedział, dlaczego śpiewają mu tę piosenkę. Musiała minąć naprawdę długa chwila, zanim dotarło do niego, że to dzisiejszego dnia wchodzi w dorosłość.
Podniósł się z obrotowego, skórzanego krzesła i podszedł do przyjaciół, którzy otoczyli go z każdej strony. Taehyung z uśmiechem stanął za Jeonem, by z czułością objąć go w pasie i przytuliwszy się do jego pleców, dać uczucie bliskości oraz bezpieczeństwa.
- Pomyśl życzenie! - uprzedził go Namjoon, zanim Jungkook zdmuchnął świeczki z tortu, który w swoich rękach trzymał Jimin.
Solenizant przymknął powieki, w głowie wypowiadając życzenie. Dopiero potem zgasił płonący ogień. Gdy dym ze świeczek roznosił się po pomieszczeniu, wszyscy zaczęli klaskać.
- Nasz malutki Jungkookie już jest taki duży - powiedział Seokjin, ocierając spod oka wyimaginowaną łzę.
- Nie rozpaczaj, hyung. Przecież to dalej jest nasz słodziutki maknae. - Namjoon uśmiechnął się pocieszająco. Zgarnął palcem z tortu odrobinę bitej śmietany i zadziornie wytarł ją o czubek nosa Seokjina. Dosłownie sekundę później policzek Jungkooka został umorusany słodyczą, nie tylko przez Namjoona, ale i resztę jego hyungów.
Za każdym razem, kiedy którykolwiek z nich miał urodziny, solenizant kończył z twarzą upiększoną o biały krem. Normalnie Jeon pewnie by się zdenerwował, jednak śmiechy i dobre nastroje jego przyjaciół rozmyły wszystkie złe emocje. Poza tym, była to już swojego rodzaju tradycja.
Całą siódemką przeszli do salonu. Jimin postawił tort na środku niskiego stolika, wokół którego już po chwili wszyscy zajęli miejsce. Taehyung przeszedł do kuchni, z której wrócił po kilkunastu sekundach z talerzykami oraz dużym nożem.
Jungkook ostrożnie przejął od starszego nóż, którym równo rozdzielił, już nieco zepsuty, tort. Jeszcze ze sztućca dał spróbować kawałek Taehyungowi, a potem poczęstował grzecznie całą resztę.
- Jungkookie, twój prezent jeszcze do nas nie dotarł, więc dostaniesz go nieco później. Póki co możesz wskazać kogokolwiek, od kogo chcesz buziaka w ramach rekompensaty. Pasi?
Wszyscy, jak jeden mąż, bezzwłocznie spojrzeli na Hoseoka, który jedynie rozłożył ramiona.
- Nie gadaj głupot. Jeszcze ci mało? Mam ci przypomnieć grę w “Króla nerwów” dwa lata temu? - Jimin pokręcił głową, rozkładając ręce.
Każdy chciał coś powiedzieć na ten temat i głosy zmieszały się w jeden, wielki chaos. Tylko Jungkook siedział spokojnie z rękami pomiędzy kolanami.
- Taehyung - wyszeptał.
W tym momencie wszyscy ucichli. Siedzący obok niego Namjoon położył dłoń na ramieniu młodszego, a potem lekko się odchylił, by móc dojrzeć szukającego po szafkach w kuchni napoju najmłodszego Kima.
- Taehyung, możesz go pocałować! - zawołał.
Blondyn momentalnie się odwrócił, otwierając w zdziwieniu ciemne oczy. Widząc zaskoczoną minę chłopaka, Jimin roześmiał się głośno, a zaraz za nim reszta.
Jungkook zarumienił się. Próbował ukryć swoje rumiane policzki za uśmiechem, jednak czerwień opuściła jego twarz dopiero, kiedy temat zszedł na coś zupełnie innego. Odetchnął wtedy z ulgą.
Ciągle karcił się w myślach, że akurat wtedy imię starszego opuściło jego usta. Mimo, że Taehyung nie sprawiał wrażenia, jakoby sytuacja sprzed kilku minut w ogóle go obeszła. Nawet jeśli faktycznie tak było, Jungkook nie potrafił spojrzeć mu w oczy. Najchętniej schowałby się pod kocem i zaszył w miejscu, w którym nikt by go nie znalazł.
Nie chciał się okłamywać, dlatego nawet nie myślał o tym, że nie chciałby tego pocałunku. Uczucia do Kima codziennie wypełniały jego ciało. Codziennie czuł, że z każdym dniem trudniej żyć obok niego tylko jako przyjaciel.
Po dwóch godzinach piątka starszych opuściła mieszkanie Jungkooka i Taehyunga. Podczas gdy Kim odprowadzał ich do drzwi, najmłodszy sprzątał wszystkie naczynia ze stolika i nieśpiesznie zanosił je do zlewu. Na samą myśl o tym, że zostanie sam na sam z Taehyungiem po tym, jak wskazał go jako osobę do pocałunku, dostawał palpitacji serca.
Tak bardzo chciałby uciec razem z jego hyungami…
- Jungkook, dużo masz jeszcze do sprzątania? - Usłyszał wraz z zamknięciem drzwi.
Nagle cały się spiął. Zbliżające się kroki tylko bardziej go zestresowały. Sztywno przeszedł do kuchni z ostatnim talerzykiem i sztućcami.
- Nie. Znaczy… Zostały jeszcze kubki - powiedział w końcu, wkładając naczynia do zlewu.
Już chciał się odwrócić, by zebrać ze stolika szklanki, jednak zatrzymał się w miejscu, kiedy tylko dostrzegł Taehyunga. Stał niemalże zaraz za nim.
Jungkook poczuł, jak serce od razu podskakuje mu do gardła. Oparł się rękami o blat i westchnął głęboko.
- Hyung, nie strasz mnie tak.
- Mogę?
Jeon zamrugał kilkakrotnie, mając w duchu nadzieję, że Taehyungowi chodzi o pozmywanie naczyń. Odsunął się więc od zlewu i skierował kroki do wyjścia z kuchni, podwijając przy tym rękawy bluzy.
- Pewnie. Tylko musisz wyciągnąć nowy płyn - mruknął. Nieco przyśpieszył kroku, chcąc jak najszybciej zniknąć za drzwiami swojego pokoju.
- C-co? Jungkook, nie o to “mogę” mi chodziło.
- Nie? To o co? - Młodszy zatrzymał się w miejscu, po czym sztywno odwrócił do starszego.
Nie ruszał się, kiedy Taehyung do niego podchodził. Miał głupie wrażenie, że wszystko zatrzymało się w miejscu, razem z jego funkcjami życiowymi. Tylko Kim wydawał się żywy i, przede wszystkim, szybki, bo Jeon nawet nie zauważył, kiedy starszy stał tuż przy nim.
- O pocałunek.
- Pocał… ach, hyung. Tak tylko palnąłem. Namjoon też to opacznie zrozumiał. Nie chodziło mi o to - powiedział na jednym wydechu, chcąc jak najszybciej zakończyć temat i zaszyć się w swoim pokoju. Uśmiechnął się nerwowo, po czym poklepał starszego po piersi, by rozluźnić, w jego mniemaniu, bardzo krępującą atmosferę.
- A gdybym cię teraz pocałował?
Starszy złapał nadgarstek młodszego, tym samym nie pozwalając mu daleko odejść. Jungkook patrzył w ciemne oczy hyunga. Sam nie potrafił stwierdzić, co w nich widział. Nie potrafił odczytać niczego. Zanim udzielił odpowiedzi, przełknął głośno ślinę i spuścił głowę.
- Nie miałbym nic przeciwko - szepnął.
Nie wiedział, w którym momencie zebrał w sobie odwagę, by ponownie spojrzeć na Taehyunga. I wtedy poczuł błogość.
Kim uśmiechał się w ciepły, czuły sposób. W jego spojrzeniu Jeon w końcu odnalazł treść.
- To… chodź.
Blondyn bardzo delikatnie pociągnął rękę młodszego. Jungkook za tym gestem zbliżył się do starszego i momentalnie poczerwieniał na policzkach. Nie spodziewał się tego, że Taehyung wybuchnie nagle śmiechem.
Młodszy stał w miejscu i czuł, jak jego oczy szklą się słonymi łzami.
Dlaczego Taehyung się roześmiał? Czy tylko żartował? Może chciał się chwilę zabawić jego uczuciami?
Gdyby nie to, że starszy wciąż trzymał jego nadgarstek, Jeon uciekłby jak najdalej. Gdzie siedziałby tylko on, jego urażona duma i złamane serce.
- Przepraszam. Jesteś po prostu taki uroczy - powiedział Kim, kiedy zatrzymał śmiech.
Nie czekał już na nic, nie chciał wykonywać niepotrzebnych ruchów. Puścił nadgarstek Jungkooka tylko i wyłącznie po to, by ułożyć dłonie na jego szyi. Z uśmiechem połączył ich wargi w pocałunku. Początkowo nieśmiało musnął delikatnie usta młodszego. Nacisk wydawał się Taehyungowi niemal niewyczuwalny. Odczuł jednak słodki smak Jungkooka i to zachęciło go do tego, by pogłębić pocałunek, który ku jego uciesze, został od razu odwzajemniony.
Jeon odnosił wrażenie, jakby miał się zaraz rozpłakać. Ale tym razem nie z poniżenia, zawodu, a ze szczęścia.
Niepewnie oplótł ręce na szyi starszego i nieśmiało odwzajemniał pocałunek. Moment, w którym Taehyung objął go w pasie, zdecydowanie dodał młodszemu pewności.
W końcu całował te wargi, o których tyle myślał, które tak kochał i pragnął. Sam nie mógł uwierzyć w to, co się właśnie działo. Taehyung smakował tak wspaniale…
- Przestań się tak uśmiechać! - powiedział z rozbawieniem starszy, kiedy uniesione kąciki ust Jungkooka uniemożliwiły mu pełne rozkoszowanie się pocałunkiem.
Jeon był cały zarumieniony, jego oczy szkliły się ekscytacją, delikatnie się trząsł. Kima jednak najbardziej cieszyło to, że wywołał jego uśmiech. Ten szczery, prawdziwy, wesoły uśmiech.
- Wybacz. Jestem po prostu taki szczęśliwy - szepnął młodszy, starając się z całych sił zahamować parsknięcie śmiechem.
Taehyung zaczesał kosmyk brązowych włosów chłopaka, by miękkie końcówki nie drażniły jego roześmianych oczu.
Jeon jednak nie wytrzymał i cicho się zaśmiał. Starszy odchylił głowę do tył, jęcząc przy tym niezadowolony.
- Dlaczego robisz z tego taką niekomfortową sytuację?! - powiedział dość głośno i wlepił wzrok w sufit.
- Ja? To ty mnie ciągle trzymasz!
- I nie puszczę.
- Hyuuuung!
- Aj, cicho już bądź. - Taehyung uśmiechnął się delikatnie. Wplótł palce w miękkie włosy Jungkooka, a już po chwili zamknął jego czerwone, rozweselone wargi czułym, upragnionym pocałunkiem.

Pocałunek #6 ~ Pełen miłości

Taehyung czuł mokrą plamę pod policzkiem, która powiększyła się, jak tylko kolejne łzy po wędrówce przez twarz chłopaka, wsiąknęły w poduszkę.
Oczy piekły go od płaczu coraz bardziej, ale nie potrafił go powstrzymać. Chciał poczuć się lepiej i po cichu liczył na to, że uronienie morza łez mu w tym pomoże.
Ścisnął w dłoniach miękki, szary koc. Pociągnął nosem tak głośno, że zwabiło to do salonu Jungkooka, który od kilkunastu dobrych minut siedział w łazience.
- Hyung? Czy ty płaczesz? - spytał od razu, wychylając się zza drzwi. Nie zwrócił uwagi na to, że wciąż miał białe, myjące mydło na twarzy. Jego ukochany Taehyung płakał. Dosłownie rzucił więc wszystko, co robił, byleby tylko znaleźć się obok ukochanego.
Taehyung kiwnął leciutko głową.
Młodszy na sekundę zniknął ponownie za drzwiami łazienki, jak najszybciej zmywając z twarzy oczyszczające mydło. Potem od razu wystrzelił do salonu, gdzie usiadł na brzegu kanapy.
- Co się stało? Czemu jesteś smutny? - zapytał czułym głosem i pogładził delikatnie okryte kocem ramię starszego.
Kim wyglądał jak kułębek nieszczęścia. Jungkook nienawidził go w takim stanie i był gotowy zrobić wszystko, byleby tylko łzy przestały lecieć z jego oczu.
- Dzisiaj też wychodzisz? - szepnął starszy, przewracając się na plecy, by móc bezproblemowo patrzeć na szatyna.
Jeon już dobrze wiedział o co chodzi. Przełknął jedynie ślinę i zaczesał miękkie włosy ukochanego.
- Tak, przepraszam. Naprawdę chciałbym zostać, ale obiecałem stawić się w laboratorium i…
- Od miesiąca ciągle gdzieś gonisz. Nie masz nawet chwili, żeby zjeść ze mną obiad. - Tae pociągnął nosem, a po chwili podniósł się z pozycji leżącej do siedzącej.
Przez mgłę stworzoną z łez widział rozmazaną twarz Jungkooka, jednak jak tylko kropelki opuściły jego oczy, była bardziej wyraźna.
- Tęsknię za tobą, Kookie. Chcę w końcu spędzić z tobą chociaż głupi wieczór. Proszę, zostań dzisiaj w domu.
Jungkook zdawał sobie sprawę z tego, że ostatnio zaniedbał Taehyunga. Nie spodziewał się jednak tego, że doprowadzi przez to Kima do płaczu. Nie chciał widzieć jego łez.
Młodszy zacisnął zęby, by samemu się nie rozpłakać.
Poczuł się winny całej sytuacji i od razu szukał odpowiedniego rozwiązania tej sytuacji. Podskórnie czuł, że jeżeli dalej będzie tak egoistycznie brnął dalej, pomijając przy tym Taehyunga oraz jego poczucie bliskości, które zwyczajnie nie jest przez Jungkooka wystarczająco zaspokajane, to zburzy ich związek. A tego by sobie nie wybaczył.
Przejechał językiem po wewnętrznej stronie policzka. Spojrzał na czerwoną od płaczu twarz Taehyunga, a już po chwili ujął ją w swoje dłonie. Wytarł kciukami jego łzy i z czułością ucałował czoło, jakby chciał załagodzić tym wszystkie zadane rany.
- Przepraszam - szepnął, a potem podniósł się z miejsca.
Taehyung czuł, jak gula staje mu w gardle. Jungkook znowu zostawi go samego. Znowu będzie zasypiał sam.
Już widział, jak Jeon poprawia koszulę, zakłada idealnie wyczyszczone buty, narzuca płaszcz i wychodzi. Oczy jego wyobraźni jednak dały mu zły obraz, gdyż Jungkook zrobił coś, o co po cichu ciągle prosił.
Młodszy lekko przesunął Taehyunga bliżej krawędzi kanapy. Podniósł koc i ułożył się wygodnie za starszym, jedną rękę podkładając pod jego głowę, a drugą obejmując w pasie. Przytulił się do jego pleców, składając delikatny pocałunek na karku.
- N-nie musisz już iść? - zapytał cichutko Taehyung.
- Dzisiaj zostaję z tobą w domu.
Jungkook przymknął powieki, jednak rozchylił je w momencie, w którym poczuł jak Kim przewraca się na drugi bok. Wymienił spojrzenie ze starszym, na którego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Pogładził delikatnie jego policzek, nieco unosząc kąciki ust. Nic nie cieszyło go bardziej, niż to małe szczęście, które na nowo ociepliło serce Taehyunga.
Jeon doskonale wiedział, że jeżeli nie pojawi się dzisiaj w laboratorium, będzie miał kłopoty. Jednak wolał mieć problemy na studiach, niż z każdym dniem tracić swojego ukochanego hyunga, o którego uczucie tak długo się starał.
Niewiele myśląc przytknął swoje wargi do tych nieco rozchylonych, nawilżonych, różowych Taehyunga. Pieścił je z ogromną czułością, delikatnością i miłością, której na ten pocałunek nie szczędził. Pieszczota stała się o wiele przyjemniejsza w momencie, kiedy została odwzajemniona z równie wielkim uczuciem.
Jeon gładził dłonią policzek Kima, ale przestał wtedy, gdy smukłe palce starszego znalazły się na tych jego.
Pocałunki z Taehyungiem były zdecydowanie najprzyjemniejszą pieszczotą, jakiej doświadczył. Gdyby tylko mógł, całowałby go całe swoje życie, to wieczne również.

~*~

Pocałunek #18 - Toksyczny

Jeon leżał w łóżku. Chusteczką co chwila ocierał zaczerwieniony na koniuszku nos, z którego katar leciał jak z kranu. Biała pościel wydawała się bardziej szara. Jungkook po cichu miał nadzieję, że, no właśnie, tylko wydawała.
- Wróciłem!
Po mieszkaniu rozległo się wołanie Tae, które akurat teraz było dla Jeona nadzwyczaj głośne. Drażnił go jego własny oddech, bicie serca zdawało się mieć częstotliwość startującego samolotu.
Kochał Taehyunga całym sobą. Kochał jego głos, jego śmiech, jego szept, ale dzisiaj był tak wymęczony nagłą chorobą, że nie marzył o niczym innym, jak o ciszy.
Mógł się nią rozkoszować jeszcze przez krótszą chwilę, bo już po sekundzie drzwi do sypialni otworzyły się ze skrzypnięciem.
- Dzień dobry, hyung - wymamrotał ledwo słyszalnie, kiedy Kim usiadł na brzegu dużego łóżka.
Jungkook przytknął chusteczkę do nosa, zmieniając pozycję z leżącej na siedzącą. Oparł się plecami o drewniany zagłówek i popatrzył na starszego.
- Jak się czujesz? - spytał Kim, kładąc dłoń na udzie szatyna.
- Gorzej niż wczoraj. Trochę tak, jakbym umierał. - Jeon zaśmiał się słabo, zaciskając chusteczkę w dłoni.
- Kupiłem ci trochę ziół. Zaraz zrobię ci okład, dobrze?
Kim przejechał dłonią po nieco wilgotnych włosach Jungkooka i posłał mu ciepły uśmiech. Jungkook zgodził się jedynie kiwnięciem głowy. Nie miał zbytnio siły, by zająć się sam sobą. Dlatego cieszył się, że miał obok siebie Kima, który zatroszczy się o niego.
Starszy w pewnym momencie wydął wargi, po czym lekko pochylił się ku Jeonowi.
- Hyung, zarażę cię.
- A może to ja cię uzdrowię?
Taehyung poruszał zabawnie brwiami. Jeon cicho zachichotał, jednak przyszło mu to z ogromnym trudem. Wszystko w jego organizmie od razu zaczęło go boleć. Nie zamierzał jednak odmawiać Taehyungowi pocałunku.
Ucieszony Kim zbliżył twarz do młodszego. Jungkook już delikatnie się uśmiechnął, kiedy starszy pokonywał ostatnie dzielące ich milimetry. Jednak nagle poczuł coś, co w tym momencie nie powinno się dziać. W głowie odliczał sekundy do katastrofy.
- Aću!
Jeon kichnął tak głośno, że leżący po drugiej stronie łóżka biały, puszysty kot o imieniu Lei, zerwał się z miejsca jak oparzony. Nie inaczej był zaskoczony Taehyung, któremu Jungkook kichnął prosto w twarz.
Młodszy otworzył szeroko oczy, jak tylko dotarło do niego, co zrobił. Przez moment patrzył na Taehyunga, który znajdował się tak blisko, że jego wargi minimalnie dotykały jego ust.
Blondyn nie otwierał oczu, a tylko mocniej zacisnął powieki. Zmarszczył nos i zacisnął wargi w wąską linię.
Jungkook sięgnął po świeżą chusteczkę, którą otarł twarz starszego. Nie bardzo miał z czego, gdyż nie opluł Taehyunga, jednak zrobił to mimo wszystko. Jeon odetchnął z ulgą, kiedy kąciki ust ukochanego uniosły się, a po chwili ukształtowały w prostokątny, rozbawiony uśmiech. Kilka sekund później do jego uszu dotarł śmiech starszego, na którego dźwięk sam się zaśmiał.




~~~

Nie przybywam do Was z nowiuśkim rozdziałem czegokolwiek. Miałam takie plany, ale nic nie pykło. W ferie zamiast pisać coś, co już trwa, rozpoczęłam zupełnie nową serię i tak bardzo się w nią wkręciłam, że całymi dniami ją piszę xD 
Shot bez większej fabuły, po prostu słodki. Leżał sobie w folderze. Usłyszałam jakąś piosenkę w radiu i przy słuchaniu jej wymyśliłam go sobie.
* Bez bicia się przyznam, że nie oglądałam “Pamiętnika” xD Wykorzystałam zdjęcie z plakatu.

wtorek, 10 stycznia 2017

Last picture - Rozdział VIII

The two of us

~*~

Jakaś grupa dziewczyn przechodziła obok. Słuchały muzyki z telefonu i to dość głośno, na co Yoongiemu już zapulsowała żyłka na skroni.
Gdy do naszych uszu dobiegła skoczna melodia “NoNoNo” - APink, od razu spojrzałem na Jimina i Jungkooka, a ci na mnie. Pomarańczowowłosy uśmiechnął się znacząco, a to mogło oznaczać tylko jedno.
Bez najmniejszej chwili zawahania zaczęliśmy wykonywać dobrze nam znany układ. Szybko dołączyli się do nas więcej nieogarniający niż ogarniający Tae i Yoongi, który o dziwo znał ruchy. Seokjin z Namjoonem stanęli z boku. Po prostu się przyglądali, jak piątka ich przygłupich przyjaciół robi z siebie idiotów na środku plaży.
Cała zabawa w tańczenie skończyła się wtedy, kiedy Yoongi nadepnął trampkiem na bosą stopę Jimina. Ten uwolnił z gardła krzyk bólu pomieszany z rozbawieniem, szturchnął Jungkooka, Ciastek wpadł na Tae, który upuścił już roztapiającego się cytrynowego loda na piasek.
Świat jakby zatrzymał się w miejscu. Taehyung patrzył utęsknionym wzrokiem na swoją słodycz, oblepioną malutkimi kamyczkami.
- Karma wraca, Tae - powiedziałem zaczepnie.
Kim tylko odwrócił się ze złowrogim spojrzeniem na Jimina.
Obwiniając go za upuszczenie słodkości, zaczął go gonić. Park ze śmiechem uciekał przed rówieśnikiem.
Jungkook chciał się dołączyć do gonitwy. Jednak w momencie, w którym zerwał się do biegu, z kieszeni spodenek wypadł mu telefon. Upadł na ziemię, a jakby tego było mało, Yoongi celowo podkopał go lekko piaskiem. Zacząłem się zastanawiać, ile razy ten dzieciak musi wymienić ekran, żeby w końcu kupił jakiś wstrząsoodporny telefon. Nie było dnia, w którym Jungkookowy iPhone nie upadłby na ziemię!
Ale Kookie się tym nie przejął. Zostawił telefon tak jak leżał i pobiegł brzegiem za Tae.
- Co za dzieciaki - westchnął Namjoon. Podniósł telefon młodszego. Otrzepał go z piasku, po czym wsunął do kieszeni. Nie byłem przekonany co do tego, żeby Król Destrukcji we własnej osobie trzymał i tak już błagający o litość telefon Kookiego. W jego rękach iPhone maknae może zakończyć swój żywot o wiele wcześniej. W końcu, kto jak kto, ale Namjoon potrafił zepsuć nawet kamień. Ciągle coś gubił, łamał, gniótł, rozrywał… Sianie dookoła spustoszenia chyba sprawiało mu radość.
Nagle poczułem, jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa, w głowie zaczyna się kręcić i tracę kontakt z całym światem dookoła.
Tylko nie to…
Zakręciłem się chwilę w miejscu. Po tym, jak Yoongi położył bluzę na piasku i na niej usiadł, bez pytania spocząłem obok niego. Z ostatnią dozą świadomości wymamrotałem tylko, że plaża jest cudowna, że zostaję tutaj. Położyłem się na piasku tak, by głową leżeć na połowie bluzy starszego. Przymknąłem powieki i po prostu odpłynąłem. Słyszałem jeszcze mało wyraźne wołanie Yoongiego.
Nie pamiętam momentu przejścia do krainy Morfeusza. Jednak śniąc, słyszałem dobiegające ze świata śmiechy, rozmowy, szum wiatru, obijające się o brzeg delikatnie fale.
Wszystko to było jednak stłumione, ale w żadnym stopniu nie odbierało na wyjątkowości.
To co mnie otaczało - żyło. A ja spałem pośród tego życia.
Mniej więcej tak czułem się cały czas. Jakby wszystko działo się obok mnie, bez mojego udziału.
Życie przelatywało mi między palcami, a ja cały czas zadręczałem się milionem rzeczy, które nie dość, że przełożenia na rzeczywistość nie miały, to jeszcze sam je wyolbrzymiałem.
Chciałem się w końcu obudzić, ale nie było to takie łatwe. Coś ciągle trzymało mnie w hibernacji i nie pozwalało wejść do życia, chociaż moje oczy już od kilku dobrych chwil wpatrywały się w siedzących nieopodal Seokjina oraz Yoongiego.
Wyglądali razem tak niewinnie. Siedzieli bardzo blisko i co jakiś czas stykali się ramionami. Min zerkał na zamyślonego Seokjina, który mu o czymś opowiadał. Na buzi blondyna co chwila malował się nikły uśmiech, kiedy Kim zerknął na młodszego, albo wspomniał o czymś zabawnym.
Momencik… Przecież kiedy zasypiałem, to Yoongi siedział obok.
Głowę miałem ułożoną na czyiś udach, ale skoro nie były one Mina, to czyje?
Niechętnie uniosłem się na rękach, po czym nieco zmęczonym wzrokiem, popatrzyłem na twarz Jimina.
- O, hyung, już się obudziłeś? - spytał swoim nieco piskliwym głosem i otrzepał moje ramię z piasku.
Moje odpłynięcia nie były dla całej szóstki niczym nowym, ale chyba nie zdawali sobie sprawy z tego, ile wysiłku kosztuje mnie teraz pozbieranie się po tym wszystkim. To było miliard razy trudniejsze niż kiedyś. Właśnie w tym momencie to odczułem, kiedy ledwo co odzyskałem świadomość.
- Długo spałem?
- Nie, może z 30 minut.
Młodszy uśmiechnął się do mnie.
- Ale spałeś naprawdę mocno. Namjoon próbował cię obudzić, ale w ogóle się nie dało.
Jimin przeczesał dłonią swoje pomarańczowe włosy i przyciągnął kolana do klatki piersiowej.
- Mam nadzieję, że to nie był kolejny atak… Mówiłeś, że leczenie idzie dobrze.
- B-bo idzie. Byłem po prostu zmęczony, to wszystko. A nadarzyła się okazja do spania, więc ją wykorzystałem.
Kłamałem jak z nut. Oczywiście, że miałem atak. Na całe szczęście, resztkami sił udało mi się nieco wybronić z tej sytuacji i jakoś opanować organizm do tego stopnia, by nie paść jak długi na ziemię.
Posłałem Jiminowi serdeczny uśmiech, delikatnie klepiąc go przy tym po głowie. Wiedziałem, że Park zdawał sobie sprawę z mojego naciąganego kłamstwa. Na całe szczęście nie zwrócił mi na to uwagi.
- Spokojnie, nic mi nie jest. Mam nad tym kontrolę - zapewniłem, kiedy dostrzegłem jego wątpliwe spojrzenie.
- Jiminie! Woda jest naprawdę ciepła! Jutro będzie idealna!
Głośny, podekscytowany Jungkookie podszedł do nas i od razu ułożył się plecami na piasku obok Jimina.
- Hobi hyung, pokąpiesz się z nami jutro? - spytał, odwracając głowę tak, by na mnie spojrzeć.
- Pewnie. O ile nie wpadnie wam do głowy jakiś głupi pomysł z podtapianiem.
- Wiesz, podtapianie podtapianiem, ale wydaje mi się, że to nie my jesteśmy tutaj największym zagrożeniem - powiedział najmłodszy. Przymknął powieki i zwrócił twarz w stronę zachodzącego słońca, chcąc złapać ostatnie, ciepłe promienie.
- Jak to? - spytałem, czując narastający niepokój.
- No wiesz… Rażące prądem meduzy, węgorze, ludożerne rekiny.
- Rekiny?!
- Hyung, spokojnie, nie podpływają tak blisko brzegu - powiedział poruszony Jimin, jedną rękę kładąc na moim ramieniu, by mnie uspokoić.
- Ta, nie podpływają blisko brzegu. Oglądałeś “Szczęki”?
Jungkookie uchylił jedno oko i uśmiechnął się nieco łobuzersko.
- A-ale przecież to tylko film. Rekiny nie jedzą ludzi.
Tak, bałem się rekinów. Bałem się wody. Generalnie bałem się wszystkiego. Niestety należałem do tego sortu ludzi, którzy na kolejkach górskich odczuwają strach o własne życie i modlą się do wszystkich znanych bogów o łaskę. Nie wspominając strachu przed zwierzętami, jakiegokolwiek gatunku poza kotami i psami. Chociaż nawet i te potrafiły być czasami agresywne, nieprzyjemne.
Jungkook dobrze o tym wiedział. Często wykorzystywał mój strach, naiwność, by chwilę się pośmiać.
Wredny maknae.
- Oczywiście, że nie. Ciastek, przestań wymyślać! - Jimin skarcił młodszego nie tylko słowami, ale i delikatnym uderzeniem w brzuch. Cios jednak nie okazał się aż taki lekki, skoro Jeon podkurczył nogi, przy czym zaśmiał się by ukryć ból.
- Nie słuchaj go - powiedział. Kręcąc głową, głaskał delikatnie moje ramię.
Gdyby tylko wiedział, jak ogromne stado motyli uleciało w moim brzuchu…
W tym czasie z krótkiego spaceru brzegiem plaży wrócił Taehyung oraz Namjoon. Obaj byli mokrzy od stóp do głów.
- Już zdążyliście wejść do wody? - zapytał Jimin, odwracając głowę w kierunku dwójki.
- Jest idealna! - powiedział rozweselony Tae, wyciskając z białej koszulki nadmiar wody.
- Tak, to prawda. Ale nie musiałeś wpychać mnie do niej siłą! - odburknął Namjoon, rzucając Taehyungowi nieco pretensjonalne spojrzenie. W odpowiedzi dostał od młodszego jedynie prostokątny, niewinny uśmieszek.
Tae usiadł obok mnie, podczas gdy starszy z Kimów skierował się do Seokjina i Yoongiego. Gdy do nich dotarł, oplótł ręce na szyi Mina, który pisnął, jak tylko poczuł mokre ciało.
Rozbawiło mnie nagłe zerwanie się z miejsca Yoongiego oraz urywany śmiech Seokjina. Jednak i Jin nie śmiał się długo, bo Namjoon szybko go przytulił, oddając odrobinę wody.
Oderwałem wzrok od tamtej trójki dopiero, kiedy poczułem, jak ktoś delikatnie szarpie mnie za rękaw koszulki.
- Hyung, przejdziesz się ze mną?
Tae patrzył na mnie swoimi pięknymi oczami. Zaciskał smukłe paluszki na rękawku, a potem na przedramieniu. Uśmiechał się do mnie w swój najbardziej urokliwy sposób.
- Pewnie - odpowiedziałem. Podniosłem się z miejsca i otrzepałem ubranie z piasku. Podałem rękę Taehyungowi, a gdy się podniósł, odszedłem od Jimina oraz Kooka na kilka kroków.
- Niedługo wrócimy - zapewniłem, jak tylko Kim doskoczył do mojego boku.
- Uważajcie na siebie. - Jimin uśmiechnął się do nas przyjacielsko, a jak oddaliliśmy się razem z Tae, opadł plecami na piasek i spojrzał na Jungkooka, który leżał z przymkniętymi oczami. Palcami odgarnął z czoła młodszego mokre kosmyki ciemnych włosów, co wywołało u Kookiego delikatny uśmiech.
- Jak ci się tutaj podoba? - spytałem, chcąc jakoś rozluźnić swojego towarzysza. Wsunąłem dłonie do kieszeni spodenek, zerkając kątem oka na niego.
Kim szedł brzegiem, dokładnie wpatrując się jak woda obmywa jego stopy z piasku. Sam kroczyłem kawałek dalej od niego, trzymając się nieco dalej od morza.
- Jest fajnie. Lubię być na plaży. Moglibyśmy zostać tutaj do końca wakacji.
Na odpowiedź młodszego pokiwałem zgodnie głową.
    - Hyung, zróbmy sobie zdjęcie! - powiedział rozentuzjazmowany, odwracając się do mnie twarzą. Rozłożył szeroko ramiona i posłał w moim kierunku swój uroczy, prostokątny uśmiech.
Nie mogłem postąpić inaczej, jak tylko odwzajemnić ten gest.
Wyciągnąłem z kieszeni spodenek telefon. Szybko doskoczyłem do Taehyunga, piszcząc, jak tylko woda obmyła moje nogi.
Młodszy roześmiał się. Potem przybliżył się do mnie, by przedni aparat ujął nas obu. Chłopak przerzucił przeze mnie swoje ramię, a jak tylko się wyszczerzył, nacisnąłem przycisk.
Potem popatrzyłem na zdjęcie.
- Nie musimy brać na nie żadnej poprawki - stwierdził, przejmując ode mnie urządzenie. Przełączył je ponownie na aparat i zrobił kilka zdjęć sobie oraz mnie.
Gdy zabawa w fotografa mu się znudziła, zablokował telefon.
Odsunął się od morza, po czym podszedł do niskiego murku, odgradzającego plażę od jakiejś restauracji. W milczeniu usiadł na ceglanej zabudowie. Przekręcił mój telefon kilka razy w rękach, a jak tylko do niego podszedłem, uniósł urządzenie oraz swój wzrok. Przymknął jedno oko, by zachodzące słońce całkowicie go nie oślepiło.
- Lubię spędzać z tobą czas - powiedział, posyłając mi ciepły uśmiech. Przejąłem od niego komórkę, a po chwili usiadłem obok. Wyciągnąłem wygodnie nogi, wsuwając złączone dłonie między kolana.
- Ja z tobą też, Tae. - Uśmiechnąłem się do przyjaciela. Ten tylko kiwnął głową, a po chwili spojrzał na horyzont przed sobą.
- Hyung, czy to nasz ostatni taki wyjazd? - spytał nagle.
Nerwowo zaczął skubać paznokcie. Sam chyba nawet nie zwrócił uwagi na to, że coraz częściej zdarza mu się to robić.
Słyszałem w jego głosie małą nutkę nadziei, która swoim brzmieniem błagała o to, by kategorycznie zaprzeczyć. Ale nie chciałem być z Tae nieszczerym.
- Nie wiem. Sam widzisz, że teraz się trochę pozmienia. Jin pójdzie do wojska, potem Yoongi, Jungkookie poleci na studia do Japonii. Nie mogę ci obiecać, że spędzimy jeszcze raz takie wakacje - powiedziałem spokojnie, patrząc z czułością na młodszego. Gdy niesforny kosmyk jego włosów wpadł mu do oka, nie wzbraniałem się przed tym, by palcem go odgarnąć. Tae mimochodem się odwrócił, przez co niechcący włożyłem palec do jego oka.
- Aaa! - krzyknąłem, kiedy nieprzyjemne uczucie pod opuszkiem palców w ułamku sekundy przyprawiło mnie o dreszcze.
Młodszy położył dłoń na oku. Pochylił się do przodu, mocno zaciskając powieki.
- Przepraszam! - pisnąłem. Położyłem ręce na jego ramionach i lekko się schyliłem, by sprawdzić, czy z Kimem wszystko w porządku.
Śmiał się. A na to już odetchnąłem z ulgą.
Ostrożnie złapałem jego nadgarstek i odsunąłem rękę. Kim zamrugał kilkakrotnie, a potem tylko uderzył mnie delikatnie w ramię.
- Hyung, aż tak bardzo chcesz mieć moje oczy, że już podejmujesz próby ich wydłubania? - spytał z rozbawieniem.
- Tak! Taki był mój zamiar - powiedziałem niezwłocznie. Jak tylko upewniłem się, że z okiem Tae nie dzieje się nic złego, odetchnąłem z ulgą. Uniosłem nieco rękę, by poczochrać włosy młodszego, jednak zanim moja dłoń na dobre zatopiła się w jego brązowych kosmykach, ten odsunął się gwałtownie.
- Co? Tae, nie bój się. Przecież nie zrobię ci krzywdy.
Popatrzyłem w jego tęczówki, które zaświeciły się. Powoli opuściłem rękę na jego głowę, by po chwili przeczesywać palcami jego miękkie włosy.
- Co do tej krzywdy, to bym się zastanowił. Przed chwilą próbowałeś wydłubać mi oko.
Tae na nowo się uśmiechnął. Odchylił delikatnie głowę i przymknął oczy, jakby chciał w pełni rozkoszować się moim dotykiem.
- Dlaczego tak gwałtownie reagujesz na nagły dotyk? Wcześniej nie miałeś tego problemu - spytałem po chwili, odsuwając dłoń.
Chłopak rozchylił powieki, a potem spojrzał na mnie. Wyłapując mój wzrok, nieco się zmieszał.
Czułem, że była to dobra okazja do tego, aby w końcu porozmawiać o tym z Taehyungiem. Mieliśmy w końcu niewyjaśnioną sprawę, a bez tej wiedzy nie będę wiedział jak mam mu pomóc. Nie chciałem znowu widzieć jak płacze przez sen. Ten widok naprawdę łamał mi serce.
Kim wstrzymał oddech. Zamknął oczy i spuścił głowę, jakby chciał zebrać w sobie siłę, być może też odwagę.
- Hyung, obiecasz, że mnie nie ocenisz, nie wyśmiejesz i nie przestaniesz lubić? - szepnął.
- Skąd ci to przyszło do głowy? Oczywiście, że nie - zapewniłem.
Nie wiem, czy Tae bał się o tym mówić. Cokolwiek się działo w jego życiu, nie miał problemu z tym, żeby wyjawić swój sekret, dlatego był jak wielka, otwarta księga.
Po tym, jak zmieszany i zawstydzony pomachał w powietrzu nogami, domyśliłem się, że jednak nie jest to rzecz, o której mówiłby na prawo i lewo.
Co w jego wypadku jest dość rzadko spotykane, bo Tae miał tendencję do mówienia o swoich najbardziej intymnych sprawach nawet ludziom przypadkowo spotkanym na ulicy.
- Pamiętasz jak mówiłem ci o Meiu? Tym barmanie z Hwacheon? - zaczął cicho.
Gdy kiwnąłem potwierdzająco głową, kontynuował.
- Było mi trochę smutno, że nie wróciłeś do nas, ale on zajął mi czas. Kiedy podał mi to whiskey z colą, zaproponował coś, co miało za zadanie polepszyć mi humor. Powiedział, że to nieszkodliwe. Początkowo nie chciałem, ale potem podał całą buteleczkę jakiemuś facetowi i stwierdziłem, że skoro ludzie się tego nie boją, a ma to tylko polepszyć humor, to dlaczego nie? Dolał kilka kropelek do szklanki z moim alkoholem. Początkowo wszystko było dobrze… - urwał nagle.
Zacisnął wargi. Minęła dłuższa chwila, zanim Tae uniósł delikatnie koszulkę, przez co dokładnie widziałem niewielkie, czerwone ślady na prawym boku.
- P-poczułem się dziwnie. Jakbym nagle przestał mieć nad sobą kontrolę, jakby ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Wiedziałem, co się dzieje dookoła i chociaż nie chciałem iść z Meiem, to poszedłem. Zabrał mnie do jakiegoś małego pokoju dla pracowników. Coś mówił, szeptał, a potem się zbliżył. J-ja naprawdę chciałem coś zrobić, ale nie mogłem. Nie wiem jak to było możliwe… Nie mogłem mu nawet powiedzieć, żeby przestał.
Być może rozmowa z Kisu przygotowała mnie w jakimś stopniu na historię tego pokroju, ale mimo to poczułem złość i niemoc.
Takie okropne rzeczy działy się obok mnie… Właściwie przeze mnie. Może gdybym jednak nie wyszedł wtedy z klubu, Tae nie musiałby szukać sobie towarzystwa u kogoś innego?
Zacisnąłem dłonie w piąstki.
Tego się właśnie obawiałem. Historia z fajnym barmanem skończyła się dla Tae tragicznie, a jego stan, w jakim wszyscy go zastali, był spowodowany “polepszaczem humoru”, co prawdopodobnie działało jak GHB. Tak jak mówił Kisu.
Na samą myśl o tym poczułem jak włosy stają mi dęba.
- Czy on… no wiesz… zrobił ci coś więcej?
- Nie. Zanim się do mnie całkowicie dobrał, zwymiotowałem na niego, a potem wpadł do pokoju manager. Nie mogłem się w ogóle ruszyć, chociaż tak bardzo chciałem stamtąd uciec… Dopiero ten manager wyrzucił mnie siłą z pokoju. Usiadłem na jakiejś sofie, a potem znalazł mnie Namjoon. Nie pamiętam nic od tego momentu, aż do kiedy mnie nie obudziłeś w pokoju.
Odebrało mi mowę. Nie wiedziałem, co powinienem mu w tamtym momencie powiedzieć. Jednocześnie miałem w głowie tyle pytań…
- Mei bardzo mnie szarpał i teraz, kiedy ty czy ktokolwiek tak znienacka na mnie naskakujecie, to ten obraz momentalnie pojawia mi się przed oczami. Cena za moją naiwność i głupotę jest wysoka. - Uśmiechnął się blado, rozkopując nogami dziurę w piasku.
- Przepraszam…
- Nie, hyung, w porządku. Wiem, że nie zrobisz mi krzywdy, ale mimo wszystko proszę cię, żebyś nie naskakiwał na mnie znienacka. Trochę myślałem o tym wszystkim i cieszę się, że nic więcej mi się nie stało.
- To dobrze, że tak myślisz. Ale to co cię spotkało to wciąż tragiczna historia.
- Po prostu powoli się z nią oswajam. I zacząłem pracować nad swoją naiwnością.
Kiwnąłem jedynie głową. Potem uniosłem rękę na wysokości ramion Tae. Ostrożnie go objąłem, a nie czując żadnego oporu, lekko przyciągnąłem młodszego do siebie i wtuliłem go w siebie. Chłopak objął mnie rękami w pasie.
Znowu dotarł do mnie zapach jaśminowej odżywki do włosów Tae, która z zapachem morskiej bryzy tworzyła naprawdę ciekawą, wonną kompozycję.
Poczułem jak złość ogarnia moje ciało. Jak ktoś mógł tak okrutnie, bezuczuciowo potraktować Taehyunga?! On jest człowiekiem stworzonym do wyjątkowego, troskliwego traktowania pełnego miłości i już widać to na pierwszy rzut oka. Przez głowę mi nawet nie przeszło, że ktoś położy na nim swoje brudne łapska, które na domiar złego pozostawią swój odcisk na pewnie jeszcze długi czas.
Na samą myśl o tym, ile rzeczy musiało siedzieć Tae w głowie, kiedy Mei się do niego dobierał, jak bardzo się bał, przechodziły mnie dreszcze.
- Hyung, mogę mieć do ciebie prośbę? - spytał cichutko, odchylając się o kilka centymetrów, by móc spojrzeć na moją twarz. Gdy kiwnąłem zgodnie głową, wlepił swoje brązowe tęczówki w moje oczy.
- Będziesz mnie chronił? - Chłopak wstrzymał oddech.
Pogładziłem delikatnie jego ramię, po czym kiwnąłem zgodnie głową.
- Jestem twoim hyungiem. Ochrona ciebie to przecież mój obowiązek.
- Nie chcę, żebyś chronił mnie jak hyung - szepnął, samoczynnie wtulając się w moje ciało i chowając twarz w zagłębieniu szyi. - Chroń mnie jako przyjaciel, jako Hobi.
Smukłe dłonie młodszego zacisnęły się w piąstki na mojej koszulce.
Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo Tae rozróżnia pewne rzeczy. Dla niego bycie hyungiem, wcale nie oznacza bycia przyjacielem.
W jakimś stopniu poczułem się wyróżniony, że to mnie tak nazwał. Jednocześnie zrzucił na mnie obowiązek, do którego mimochodem przywiązałem się nicią odpowiedzialności.
- Obiecuję, że nic złego ci się nie stanie - zapewniłem po chwili. - Ale teraz lepiej wracajmy do reszty. Pewnie się niepokoją.
Tae pokiwał zgodnie głową. Uśmiechnął się do mnie, po czym jako pierwszy podniósł się z murku.
[...]
Naprawdę nie posądzałbym chłopaków o to, że mają jeszcze energię iść w miasto. Ja nie miałem na to najmniejszej ochoty i prosto z mostu powiedziałem, iż wolę zostać w domu by odpocząć. Bądź co bądź siedzenie w samochodzie, ciągłe przemieszczanie się jest dość wyczerpujące, a jeden wieczór lenistwa przecież nie zaszkodzi.
Moje niechcenie podzielił też Yoongi, Jin i Tae. W sumie nie dziwiłem się dlaczego akurat ta trójka. Yoongi po prostu był leniem, Tae pewnie wciąż nie czuł się na tyle odporny, by iść w jakiekolwiek miejsce przypominający klub, a Jin… Jin po prostu się starzeje.
Trochę mnie za to zdziwiła postawa Namjoona, który nie należał do głośnych osób, ale tym razem to on wyszedł z inicjatywą wyjścia.
Gdy Jungkook, Jimin oraz Joonie opuścili dom, było w nim dziwnie cicho. Ja z Yoongim siedzieliśmy przed telewizorem, nieprzytomnie oglądając jakiś talk show, a Jin oraz Tae zajmowali kuchnię i szykowali ciasto na muffinki.
- Hyung, wychodzisz? - zapytał nagle Yoongi, odwracając głowę w stronę ubierającego przed drzwiami buty Jina.
- Tak, po jakieś rzeczy do dekoracji muffinek. Chcesz… em… iść ze mną?
Min nie zastanawiał się długo nad odpowiedzią. Westchnął teatralnie, po czym poczłapał na górę. Już po chwili wrócił z jednym sweterkiem dłoni, który od razu podał Seokjinowi.
- Chłodno jest na dworze - burknął, zakładając przy tym swoje buty.
- Niedługo wrócimy. Tae, kiedy piekarnik zacznie pikać, odczekaj minutę i wyjmij blaszkę. Dobrze?
Młodszy pokiwał zgodne głową. Po tych słowach, najstarsi opuścili dom.
- Ech… - westchnął Tae. - Ostatnio spędzamy we dwójkę dużo czasu, nie zauważyłeś? - zaśmiał się.
Oparłem głowę o dużą podruszkę i wlepiłem wzrok w biały sufit.
- Nic dziwnego. Jimin ugania się za Kookiem, Jin za Yoongim, a Namjoon… to Namjoon. Zostaliśmy więc we dwóch.
- Seokjin hyung ugania się za Yoongim hyungiem?
Momentalnie otworzyłem szerzej oczy, kiedy dotarło do mnie, co powiedziałem.
- N-nie. Tak mi się tylko powiedziało - wyjaśniłem szybko i nerwowo przeczesałem dłonią ciemne włosy. Nie chciałem rozsiewać plotek, skoro nawet nie byłem niczego pewny!
- Coś wiesz, hyung. Powiedz mi! - Tae podniósł się z fotela, a już po chwili usiadł na piętach obok mnie.
- Tae, tak tylko powiedziałem. Chodzi mi po prostu o to, że się długo przyjaźnią i… ten… po prostu spędzają ze sobą mnóstwo czasu.
- No dobra, nie chcesz, to nie mów. Sam się dowiem!
Taehyung skrzyżował ręce na piersi i jak rozwydrzony dzieciak odwrócił głowę w drugim kierunku.
- Obraziłem się na ciebie - dodał, po czym zerknął na mnie kątem przymrużonego oka.
Dlaczego ten dzieciak tak uwielbiał się droczyć…
Mogłem oczywiście udawać wielce poruszonego, skruszonego, błagającego o wybaczenie, ale niezbyt miałem ochotę na tego typu zabawy.
- O nie, co ja teraz biedny zrobię - powiedziałem beznamiętnie. Przenosłem wzrok na ekran telewizora i zwilżyłem wargi koniuszkiem języka.
Nastała cisza. Wręcz grobowa, którą przecinał jedynie głos prezentera telewizyjnego. Tae w końcu delikatnie szarpnął mnie za ramię.
- Hyung, no żartowałem no…
Nie widząc jednak żadnej reakcji z mojej strony, zaczął mnie szturchać, machać dłońmi przed twarzą, delikatnie ciągnąć za włosy, wsunął rękę pod koszulkę. Robił wszystko, byleby tylko zwrócić moją uwagę. Bawiło mnie to. Miałem ochotę po prostu wybuchnąć śmiechem, jednak dzielnie pozostałem niewzruszony.
- No hyuuung! Nie jestem na ciebie obrażony! - wyjęczał.
W jednej chwili młodszy usiadł okrakiem na moich udach i ujął moją twarz w dłonie. Mocno ścisnął policzki, przez co usta samoistnie ukształtowały dziubek. Tae z lekkim rozbawieniem pomasował moje policzki, potem przejechał kciukami po wargach. Dzielnie znosiłem jego wszystkie zaczepki. Patrzyłem po prostu na uśmiechniętą twarz Kima i poczułem duże ciepło, które skumulowało się w sercu, a potem zawładnęło całym moim ciałem.
Lubiłem, kiedy Tae był taki beztroski, pocieszny, wesoły. Kiedy był po prostu sobą. Widząc go takiego, coraz bardziej nie potrafiłem zrozumieć, jak coś tak okropnego mogło mu się przydarzyć.
W jednej chwili dotarło do mnie, jak silną osobą Tae był. Potrafił wyciągać wnioski ze wszystkich lekcji, jakie przeprowadziło mu życie. Niejednokrotnie miał podcinane nogi, a on mimo to podnosił się, otrzepywał spodnie i szedł dalej, omijając przeszkody, które już napotkał.
Ja tego nie potrafiłem. Ale naprawdę bym chciał, by Taehyung mnie tego nauczył.
Miarka mojej cierpliwości przelała się w momencie, w którym młodszy zaczepnie popukał mnie po czole.
- O nie - warknąłem. Od razu położyłem ręce na bokach młodszego i zacząłem go po prostu łaskotać. Przez moment bałem się, że Tae mógł się tego wystraszyć, jednak kiedy ten dalej się śmiał, strach uleciał.
Chłopak przechylił się na bok, przez co padł na kanapę. Niemalże od razu usiadłem na jego udach i kontynuowałem łaskotanie młodszego.
- H-hyung, nie mogę. Hobi… Przestań! Ja zaraz umrę! - wycedził przez śmiech.
Starał się zasłonić rękami, próbował nawet nieco się skulić. Jednak to, że na nim siedziałem, praktycznie odebrało mu zdolność jakichkolwiek ruchów.
Przestałem łaskotać go dopiero, kiedy łzy śmiechu spłynęły po jego skroniach.
To jedyne łzy, jakie miały prawo szklić jego piękne oczy.


~*~