~*~
Pocałunek #1 ~ Niewinny i nieświadomy
Radosne śmiechy przedszkolaków wypełniały cały budynek. Dzieciaki biegały od kąta do kąta, doprowadzając opiekunki do białej gorączki.
Jedna dziewczynka ze starszej grupy powiedziała, że jest dzisiaj dzień pocałunku i ta osoba, która zbierze najwięcej buziaków, dostanie jej deser. Dzieci szybko podłapały zabawę, przez co niemalże każdy wziął w niej udział. Chłopcy chętnie rozdawali pocałunki w policzek dziewczynkom i vice versa.
Ciemnowłosy czterolatek siedział na podłodze przy gorącym kaloryferze, o który opierał plecy. Nie zwracając najmniejszej uwagi na hałas, czytał kolorową książkę. Jego duże, brązowe oczy dokładnie śledziły kolejne znaki, które powoli układały się w kolejne słowa. Po zakończeniu czytania wierszyka oglądał obrazki, a potem przewracał sztywną kartkę.
Nie chciał brać udziału w zabawie, przez którą wychowawczynie jedynie się denerwowały.
Oderwał wzrok od kolorowej książeczki i przeniósł go na okno, za którym jesienny krajobraz upiększały opadające z drzew, ostatnie już w tym roku kolorowe liście. Uśmiechnął się pod nosem, na samą myśl o tym, że wszystko wygląda dokładnie tak, jak opisywano w wierszyku, który akurat skończył czytać.
Nie mógł się doczekać, kiedy pomoże tacie z grabieniem liści z podwórka, tylko po to, by potem móc skoczyć w ogromną stertę. Była to świetna zabawa.
Westchnął jedynie, kiedy pomyślał o ilości ubrań, jaką będzie musiał założyć, by nie zachorować. Nie rozumiał dlaczego mama ubierała go w kilka swetrów, bardzo grube spodnie, dwie pary skarpetek, najcieplejszą kurtkę, szalik i czapkę. Przecież jemu było ciepło w samej koszulce!
Chłopczyk potrząsnął głową i wrócił do czytania książki. Był całkowicie pochłonięty tym zajęciem. Musiał się bardzo skupić, by prawidłowo poskładać znaki.
Rozproszyło go jednak pociągnięcie nosem i szloch. Gdy odwrócił głowę w lewo, zobaczył skulonego chłopca, który z opartym na kolanie policzkiem, spoglądał w okno.
Nie zastanawiał się długo. Zamknął kolorową książkę i trzymając ją pod pachą, skierował się do chłopca, a już po chwili ukucnął przy nim
- Dlaczego płaczesz? Jesteś smutny? Jak się nazywasz? - zapytał od razu, siadając na piętach.
Chłopiec spojrzał na ciemnowłosego i wytarł piąstkami mokre policzki.
- Na-zywam się K-Kim Taeh-hyung - szepnął.
- Ja jestem Jeon Jungkook. Bardzo miło mi cię poznać. W której jesteś grupie?
- W Fu-utrzakach.
- O, czyli jesteś moim hyungiem.
Młodszy położył na kolanach książeczkę. Przesunął się na kolanach tak, by siedzieć twarzą do Taehyunga. Gdy ten na niego spojrzał, posłał mu uroczy, pocieszający uśmiech.
- Dlaczego jesteś smutny? - zapytał, wpatrując się w twarz chłopca.
Kim otulił krótkimi rękami swoje nogi i głęboko odetchnął.
- N-nie dostałem żadnego buziaka, mimo że rozdałem ich ba-ardzo d-dużo.
Jungkookowi momentalnie zrobiło się przykro, kiedy chłopiec na nowo zaczął płakać. Co chwila pociągał nosem, a malutkie łzy spływały po jego gładkich, rumianych policzkach.
Młodszy pod wpływem impulsu pochylił się ku Taehyungowi i złożył na jego mokrym policzku szybkiego, delikatnego buziaka.
Kim uniósł głowę, po czym spojrzał zaskoczony na Jungkooka. Dotknął dłonią ucałowanego miejsca.
Jeon uśmiechnął się szeroko do starszego, ukazując przy tym białe, wciąż rosnące mleczaki.
- Już ci lepiej, hyung? - spytał, zaciskając paluszki na brzegach twardej książki.
Taehyung leciutko pokiwał głową. Poczuł się zdecydowanie lepiej. Tym jednym gestem Jungkook wywołał na twarzy starszego pierwszy tego dnia prostokątny uśmiech.
Młodszego bardzo ucieszyło to, że ktoś dzięki niemu się uśmiechnął i przestał płakać. Zadowolony oraz szczęśliwy przysunął się bliżej, po czym otworzył książkę.
- Poczytajmy razem.
Kim ochoczo pokiwał głową. Jak tylko Jeon przewrócił stronę, starszy od razu zaczął czytać na głos wierszyk. Czterolatek wsłuchał się w głos hyunga, który z każdym słowem stawał się coraz bardziej wesoły.
- Białe kwiaty k-ka-kaliny? Co to jest kaliny? - Taehyung oderwał spojrzenie od znaków, by przenieść go na młodszego. Szybko jednak zerknął na książkę, gdzie Jeon wskazał narysowaną roślinę.
- Kalina, to jest ten krzak. Ładny, prawda?
Pocałunek #2 ~ Pośredni
- Jungkook-ah.
Po pokoju rozległ się cichy szept Taehyunga, który jednak był wystarczająco głośny, by wyrwać młodszego ze snu.
Jeon po całym dniu spędzonym na stoku nie miał siły, by jakkolwiek odpowiadać Kimowi. Mruknął jedynie niezrozumiałe słowo.
- Nie mogę spać. Chodźmy do automatu po picie.
- Hyung, jest 3-cia nad ranem. Postaraj się zasnąć.
Taehyung westchnął głośno. Przekręcił się na plecy i wlepił wzrok w sufit, którego przez otaczającą ciemność i tak nie widział.
Zastanawiał się, co pomoże mu zasnąć. Zaczął więc od starego, powszechnego liczenia kucyków.
Jeden kucyk.
Drugi kucyk.
Trzeci kucyk.
Czwarty kucyk.
Piąty kucyk.
To na nic. Już przy siódmym kucyku się pogubił. Niespokojnie przekręcił się na prawy bok i spojrzał na śpiącego Jungkooka. Jego łóżko nie było oddalone na dużą odległość, przez co widział jego delikatnie rozchylone wargi, spokojnie unoszącą się i opadającą klatkę piersiową. Jungkook podczas snu był niebywale słodki, niewinny, a na samą myśl o tym, Taehyung wzdrygnął się pod nadmiarem uroczości swojego dongsaenga.
Nie mógł się powstrzymać i wyciągnął przed siebie rękę. Najpierw, z braterską czułością, pogłaskał go po głowie. Jeon mruknął jedynie, po czym bardziej się skulił.
Szybko jednak poczuł ból na koniuszku nosa, który pojawił się, jak tylko Taehyung delikatnie pstryknął go palcami.
- Ała! Hyung, błagam, idź już spać.
- Nie zasnę, dopóki nie pójdziemy po picie - powiedział starszy, podnosząc się do siadu.
Jungkook westchnął. Wiedział, że jeżeli nie spełni prośby hyunga, nie będzie spał dzisiejszej nocy. Zrzucił z siebie ciepłą kołdrę, wygramolił się z łóżka, założył ulubioną, czarną bluzę i wsunął do jej kieszonki telefon.
Zadowolony Taehyung od razu wyskoczył z łóżka, po czym podbiegł do drzwi.
- A pieniądze?
Na pytanie młodszego, Kim wrócił do pokoju. Szybko odnalazł w torbie portfel, a potem razem przeszli na hotelowy korytarz.
Dość szybko znaleźli się przy automatach. Bez słowa stanęli przy oświetlonej szybie i przyglądali się temu, co do zaoferowania miała ta maszyna.
- Chłopcy, a co wy tutaj robicie o tej porze?
Głos wychowawczyni momentalnie sprawił, że po plecach dwójki przeszedł dreszcz niepokoju. Powoli się odwrócili, a gdy napotkali spojrzenie kobiety, delikatnie ukłonili.
- Dobry wieczór. My tylko przyszliśmy kupić coś do picia, proszę pani - wyjaśnił od razu Taehyung, posyłając kobiecie szeroki uśmiech.
- No dobrze, tylko szybko wracajcie do łóżek. Dzieci nie powinny tak późno chodzić spać! Tylko nie bierzcie niczego mocno słodzonego, bo w ogóle nie zaśniecie, dobrze?
Jak tylko uczniowie pokiwali zgodnie głowami, kobieta uśmiechnęła się i odeszła. Chłopcy powędrowali za nią wzrokiem, a gdy zniknęła w windzie, momentalnie rozluźnili wszystkie mięśnie.
- Nie lubię kiedy nazywa mnie dzieckiem. Nie mam już 8-śmiu lat!
- Zgadza się, hyung. Masz całe 12.
Jungkook przewrócił teatralnie oczami. Nie lubił, kiedy Kim narzekał na swój wiek. A co on miał powiedzieć?! Był w końcu 2 lata młodszy!
Wsunął dłonie do kieszeni bluzy i przeciągle ziewnął.
Taehyung nadął w złości policzki, tupnął nogą. Mruknął coś pod nosem, po czym wyjął z portfela monety. Wsunął drobniaki do maszyny, wybrał odpowiedni przycisk i już po chwili wyciągnął z automatu wodę witaminową.
- Nie wiesz, co będziemy robić jutro? - spytał nagle starszy, kiedy razem kierowali kroki do pokoju.
- Albo znowu pójdziemy na stok, ale zwiedzać jakieś muzeum. Zależy, do której grupy się przyłączysz.
- Ech, nie chcę iść do muzeum. To jest nudne - westchnął Kim.
- To idź na stok. Ja chyba pójdę pozwiedzać. Mam dość jazdy na snowboardzie.
Podczas gdy Jungkook opowiadał o tym, jak bardzo znudziło go przebywanie na stoku, Kim męczył się z odkręceniem butelki.
- Ja wiem, że ta wycieczka była zorganizowana po to, by pojeździć, no ale ile mo… Och, daj. Pomogę ci.
Jeon przejął butelkę z rąk Taehyunga. Bez problemu ją odkręcił, po czym podał starszemu, który po wymamrotaniu cichych podziękowań, upił łyk napoju.
- Hmmm. Ta woda ma dziwny smak - powiedział Kim, odsuwając butelkę od ust. Spojrzał na etykietkę, a potem ponownie na zawartość.
- Jak dojdziemy do pokoju, to naleję ci do kubka, żebyś spróbował.
- Do kubka? Daj mi po prostu napić się z butelki.
- Nie ma mowy!
Taehyung przycisnął butelkę do swojej piersi, odsuwając się od młodszego na krok.
To nie tak, że nie chciał dać mu się napić. Problem polegał na tym, że nie czuł się pewnie pijąc z tej samej butelki, czy jedząc tego samego z kimkolwiek. Trochę się tego nawet brzydził i Jungkook dobrze o tym wiedział. Tym bardziej nie rozumiał, dlaczego chłopak ciągle naciskał, żeby dał mu czegoś spróbować lub napić się z tego samego naczynia.
- Mógłbyś w końcu odpuścić. Przecież niczym cię nie zarażę - westchnął młodszy.
Bez słowa po prostu wyrwał butelkę z rąk Tae. Zanim Kim zdążył jakoś zaprotestować, ten przytknął usta do plastiku i upił łyk wody. Potem, jak gdyby nigdy nic po prostu stwierdził, że woda jest całkiem kwaśna i bez słowa oddał ją w ręce zaczerwienionego Taehyunga. Wznowił spacer do pokoju, wsuwając dłonie do kieszeni bluzy.
Roztrzęsiony Kim patrzył na butelkę. Mimo wszystko bardzo chciało mu się pić, co wygrało z obrzydzeniem. Powoli zbliżył butelkę do ust. Mocno zacisnął oczy i w końcu otulił wargami plastikowe zakończenie szyjki. Miał głupie wrażenie, że potrafił odróżnić smak śliny Jungkooka od witaminowej wody. Minęła dłuższa chwila, zanim oba smaki zlały się w jeden, rzeczywiście kwaśny.
Taehyung odsunął butelkę od ust.
- I jak? Czujesz jakbyś umierał? - Jeon uniósł pytająco brew do góry, stojąc kilka metrów dalej od starszego.
- Nie, właściwie nic mi się nie stało. Tylko… to trochę dziwne uczucie.
- Co w tym takiego dziwnego? Przecież to tylko butelka.
- Wiesz co to jest pośredni pocałunek?
Jeon na pytanie Taehyunga padł na kolana i zawstydzony schował twarz w dłoniach.
- Hyung, nie myśl o tym w ten sposób. T-to tylko picie z tej samej butelki.
Kim pokiwał twierdząco głową, po czym ponownie wlał w siebie kolejną porcję witaminowej wody. Potem podbiegł do Jungkooka. Uwiesił się na jego plecach, oplatając rękami jego szyję.
- Już nie rozpaczaj. Tak tylko powiedziałem. Ale jak zarażę się jakimś katarem czy będzie mnie bolało gardło, to twoja wina.
Po pokoju rozległ się cichy szept Taehyunga, który jednak był wystarczająco głośny, by wyrwać młodszego ze snu.
Jeon po całym dniu spędzonym na stoku nie miał siły, by jakkolwiek odpowiadać Kimowi. Mruknął jedynie niezrozumiałe słowo.
- Nie mogę spać. Chodźmy do automatu po picie.
- Hyung, jest 3-cia nad ranem. Postaraj się zasnąć.
Taehyung westchnął głośno. Przekręcił się na plecy i wlepił wzrok w sufit, którego przez otaczającą ciemność i tak nie widział.
Zastanawiał się, co pomoże mu zasnąć. Zaczął więc od starego, powszechnego liczenia kucyków.
Jeden kucyk.
Drugi kucyk.
Trzeci kucyk.
Czwarty kucyk.
Piąty kucyk.
To na nic. Już przy siódmym kucyku się pogubił. Niespokojnie przekręcił się na prawy bok i spojrzał na śpiącego Jungkooka. Jego łóżko nie było oddalone na dużą odległość, przez co widział jego delikatnie rozchylone wargi, spokojnie unoszącą się i opadającą klatkę piersiową. Jungkook podczas snu był niebywale słodki, niewinny, a na samą myśl o tym, Taehyung wzdrygnął się pod nadmiarem uroczości swojego dongsaenga.
Nie mógł się powstrzymać i wyciągnął przed siebie rękę. Najpierw, z braterską czułością, pogłaskał go po głowie. Jeon mruknął jedynie, po czym bardziej się skulił.
Szybko jednak poczuł ból na koniuszku nosa, który pojawił się, jak tylko Taehyung delikatnie pstryknął go palcami.
- Ała! Hyung, błagam, idź już spać.
- Nie zasnę, dopóki nie pójdziemy po picie - powiedział starszy, podnosząc się do siadu.
Jungkook westchnął. Wiedział, że jeżeli nie spełni prośby hyunga, nie będzie spał dzisiejszej nocy. Zrzucił z siebie ciepłą kołdrę, wygramolił się z łóżka, założył ulubioną, czarną bluzę i wsunął do jej kieszonki telefon.
Zadowolony Taehyung od razu wyskoczył z łóżka, po czym podbiegł do drzwi.
- A pieniądze?
Na pytanie młodszego, Kim wrócił do pokoju. Szybko odnalazł w torbie portfel, a potem razem przeszli na hotelowy korytarz.
Dość szybko znaleźli się przy automatach. Bez słowa stanęli przy oświetlonej szybie i przyglądali się temu, co do zaoferowania miała ta maszyna.
- Chłopcy, a co wy tutaj robicie o tej porze?
Głos wychowawczyni momentalnie sprawił, że po plecach dwójki przeszedł dreszcz niepokoju. Powoli się odwrócili, a gdy napotkali spojrzenie kobiety, delikatnie ukłonili.
- Dobry wieczór. My tylko przyszliśmy kupić coś do picia, proszę pani - wyjaśnił od razu Taehyung, posyłając kobiecie szeroki uśmiech.
- No dobrze, tylko szybko wracajcie do łóżek. Dzieci nie powinny tak późno chodzić spać! Tylko nie bierzcie niczego mocno słodzonego, bo w ogóle nie zaśniecie, dobrze?
Jak tylko uczniowie pokiwali zgodnie głowami, kobieta uśmiechnęła się i odeszła. Chłopcy powędrowali za nią wzrokiem, a gdy zniknęła w windzie, momentalnie rozluźnili wszystkie mięśnie.
- Nie lubię kiedy nazywa mnie dzieckiem. Nie mam już 8-śmiu lat!
- Zgadza się, hyung. Masz całe 12.
Jungkook przewrócił teatralnie oczami. Nie lubił, kiedy Kim narzekał na swój wiek. A co on miał powiedzieć?! Był w końcu 2 lata młodszy!
Wsunął dłonie do kieszeni bluzy i przeciągle ziewnął.
Taehyung nadął w złości policzki, tupnął nogą. Mruknął coś pod nosem, po czym wyjął z portfela monety. Wsunął drobniaki do maszyny, wybrał odpowiedni przycisk i już po chwili wyciągnął z automatu wodę witaminową.
- Nie wiesz, co będziemy robić jutro? - spytał nagle starszy, kiedy razem kierowali kroki do pokoju.
- Albo znowu pójdziemy na stok, ale zwiedzać jakieś muzeum. Zależy, do której grupy się przyłączysz.
- Ech, nie chcę iść do muzeum. To jest nudne - westchnął Kim.
- To idź na stok. Ja chyba pójdę pozwiedzać. Mam dość jazdy na snowboardzie.
Podczas gdy Jungkook opowiadał o tym, jak bardzo znudziło go przebywanie na stoku, Kim męczył się z odkręceniem butelki.
- Ja wiem, że ta wycieczka była zorganizowana po to, by pojeździć, no ale ile mo… Och, daj. Pomogę ci.
Jeon przejął butelkę z rąk Taehyunga. Bez problemu ją odkręcił, po czym podał starszemu, który po wymamrotaniu cichych podziękowań, upił łyk napoju.
- Hmmm. Ta woda ma dziwny smak - powiedział Kim, odsuwając butelkę od ust. Spojrzał na etykietkę, a potem ponownie na zawartość.
- Jak dojdziemy do pokoju, to naleję ci do kubka, żebyś spróbował.
- Do kubka? Daj mi po prostu napić się z butelki.
- Nie ma mowy!
Taehyung przycisnął butelkę do swojej piersi, odsuwając się od młodszego na krok.
To nie tak, że nie chciał dać mu się napić. Problem polegał na tym, że nie czuł się pewnie pijąc z tej samej butelki, czy jedząc tego samego z kimkolwiek. Trochę się tego nawet brzydził i Jungkook dobrze o tym wiedział. Tym bardziej nie rozumiał, dlaczego chłopak ciągle naciskał, żeby dał mu czegoś spróbować lub napić się z tego samego naczynia.
- Mógłbyś w końcu odpuścić. Przecież niczym cię nie zarażę - westchnął młodszy.
Bez słowa po prostu wyrwał butelkę z rąk Tae. Zanim Kim zdążył jakoś zaprotestować, ten przytknął usta do plastiku i upił łyk wody. Potem, jak gdyby nigdy nic po prostu stwierdził, że woda jest całkiem kwaśna i bez słowa oddał ją w ręce zaczerwienionego Taehyunga. Wznowił spacer do pokoju, wsuwając dłonie do kieszeni bluzy.
Roztrzęsiony Kim patrzył na butelkę. Mimo wszystko bardzo chciało mu się pić, co wygrało z obrzydzeniem. Powoli zbliżył butelkę do ust. Mocno zacisnął oczy i w końcu otulił wargami plastikowe zakończenie szyjki. Miał głupie wrażenie, że potrafił odróżnić smak śliny Jungkooka od witaminowej wody. Minęła dłuższa chwila, zanim oba smaki zlały się w jeden, rzeczywiście kwaśny.
Taehyung odsunął butelkę od ust.
- I jak? Czujesz jakbyś umierał? - Jeon uniósł pytająco brew do góry, stojąc kilka metrów dalej od starszego.
- Nie, właściwie nic mi się nie stało. Tylko… to trochę dziwne uczucie.
- Co w tym takiego dziwnego? Przecież to tylko butelka.
- Wiesz co to jest pośredni pocałunek?
Jeon na pytanie Taehyunga padł na kolana i zawstydzony schował twarz w dłoniach.
- Hyung, nie myśl o tym w ten sposób. T-to tylko picie z tej samej butelki.
Kim pokiwał twierdząco głową, po czym ponownie wlał w siebie kolejną porcję witaminowej wody. Potem podbiegł do Jungkooka. Uwiesił się na jego plecach, oplatając rękami jego szyję.
- Już nie rozpaczaj. Tak tylko powiedziałem. Ale jak zarażę się jakimś katarem czy będzie mnie bolało gardło, to twoja wina.
Pocałunek #3 ~Jednostronny i kojący
Ten ból był okropny. Niby nie duży, ale jednak trwał, a przy każdym ruchu rozprzestrzeniał się po wszystkich nerwach. Najchętniej by uciekł.
- Spokojnie, zaraz przestanie boleć - powiedział starszy, chcąc uspokoić przyjaciela. Pogładził kciukiem jego prawy policzek, by odciągnąć myśli młodszego od niechcianego bólu.
- Dlaczego to tak boli.
W kącikach oczu Jungkooka pojawiły się małe łezki. Tae jedynie westchnął. Nie lubił patrzeć, jak jego dongsaeng cierpi.
- Przestań się wiercić, bo zrobię ci krzywdę - szepnął Kim.
Syknął, kiedy wyraźnie odczuł paznokcie Jungkooka, które zacisnęły się na jego bokach tak mocno, że nawet bluza nie potrafiła zniwelować bólu.
- Ale hyung… Aaaach!
Krzyk Jungkooka rozległ się po całym mieszkaniu. Przerażony Kim przytknął dłoń do jego ust.
- Cicho, bo obudzisz mojego brata. A wiesz, jaki jest zły, kiedy się go wyrwie ze snu.
Młodszy mocno zacisnął oczy i pozwolił Taehyungowi na jakikolwiek ruch. Zanim jednak starszy przysunął pęsetę do lewego policzka Jungkooka, ten znowu się poruszył.
- Tylko błagam, ostrożnie.
- Jak dalej będziesz się wiercił, to nigdy nie wyciągnę ci tej drzazgi! Co ci w ogóle wpadło do głowy, żeby przykładać kawałek drewna do buzi?!
- Nie dotknąłem nim twarzy. To Hobi hyung machnął ręką i się nim uderzyłem.
- Nie powinieneś w ogóle go brać do ręki - westchnął Tae.
Nachylił się nad Jungkookiem, dokładnie przyglądając się małej drzazdze, która przy każdym poruszeniu ustami, wykrzywieniu ich w grymasie, sprawiała mu ból.
Drzazga wbiła się w policzek przy kości oczodołowej. Jungkook miał więcej szczęścia niż rozumu. Taehyung nawet nie chciał myśleć co by się stało, gdyby wbiła mu się w oko.
Przyłożył pęsetę do nieco zaczerwienionego miejsca. Ostrożnie, z chirurgiczną precyzją złapał koniuszek drzazgi i przy akompaniamencie głośnego jęknięcia Jungkooka, wyciągnął ją.
- No i już. Było ci tyle krzyczeć? - spytał, pokazując młodszemu drzazgę.
Jeon dokładnie przyjrzał się malutkiemu kawałkowi drewna, a potem przeniósł wzrok na twarz hyunga, który nabrał do płuc większej ilości powietrza.
- Masz siedemnaście lat, a zachowujesz się, jakbyś miał pięć.
Taehyung rzucił pęsetę na stolik. Złapał w dużą dłoń twarz Jungkooka i przekręcił delikatnie głowę tak, by mieć lepsze światło na zaczerwienione miejsce.
- Hyung, wciąż boli - szepnął spokojnie, patrząc w punkt przed sobą.
Tae sięgnął po przygotowany gazik i spray odkażający. Nasączył miękki kawałek sterylnego materiału. Przyłożył go do rany. Jeon syknął, czując piekący ból. Czasami żałował, że był taki lekkomyślny i nie miał wyobraźni. Całe szczęście, że miał obok siebie kogoś, kto podniesie go z podłogi, kiedy się przewróci. Albo wyciągnie drzazgę, kiedy sam uderzy się kawałkiem drewna.
Cieszył się, że towarzyszył mu Taehyung. Był z nim bardzo szczęśliwy. Ostatnio częściej odnosił wrażenie, iż z każdym kolejnym, spędzonym dniem, Kim uszczęśliwia go coraz bardziej. Sam do końca nie potrafił stwierdzić, co tak naprawdę czuje względem Taehyunga, ale cokolwiek to nie było, sprawiało, że Jungkook czuł się lepszym człowiekiem.
Młodszy przymknął powieki, chcąc zapomnieć o bólu. Szybko jednak otworzył oczy w całkowitym szoku, kiedy poczuł na zranionym miejscu miękkie wargi Taehyunga. Było to bardzo kojące uczucie. Jeon miał wrażenie, jakby ból momentalnie zniknął. Jakby usta starszego były lekarstwem na wszelkie dolegliwości. W tym ułamku sekundy, kiedy wargi starszego stykały się ze skórą młodszego, ten czuł się po prostu szczęśliwy, jakby dostał to, czego pragnął przez całe życie. Jednocześnie był nieco zawiedziony, gdy Taehyung oderwał swoje wargi.
- Już dobrze? Moja mama zawsze mówiła, że pocałunek w zranione miejsce pomaga pozbyć się bólu - powiedział starszy i zaśmiał się.
Jeon popatrzył na hyunga, po czym zgodził się kiwnięciem głowy. Uśmiechnął się szeroko do Kima.
- B-bo pomaga. Jakoś tak nagle poczułem się lepiej.
Pocałunek #4 ~ Pierwszy
- Ała, dzieciaku, to bolało! - krzyknął, śmiechem próbując zakryć ból.
Taehyung uśmiechnął się jedynie niewinnie, po czym podał łyżkę Yoongiemu, który jako drugi miał ukarać Seokjina.
- Ach, uwielbiam tę grę - powiedział zadowolony Tae.
“Król nerwów” był co prawda okrutną grą, ale jaką zabawną! To jedyny sposób, by uderzyć lub zadać jakikolwiek inny ból komuś starszemu od siebie, bez obawy o nie okazanie szacunku. W końcu to nie jego wina, że starszy od niego Seokjin wylosował kartę z czaszką!
Taehyung usiadł dumnie obok Jungkooka i uśmiechnął się do młodszego, który z ciekawością po prostu przyglądał się temu, jak najstarszy z towarzystwa zwija się z bólu, a przy tym śmieje rozpaczliwie.
Po skończonej każe Seokjina, Król, w tej rundzie Jimin, wyciągnął kartkę z kolejną karą, na której nazwę cała szóstka krzyknęła tak głośno, że aż sąsiedzi z mieszkania obok pukali w ścianę.
- “Pamiętnik”, odegranie najpopularniejszej sceny z filmu - przeczytał Park.
- To jest ten film z Ryanem Goslingiem? - Seokjin rozejrzał się po przyjaciołach, mając w duchu nadzieję, że jednak nie chodzi o to, o czym myśli.
- Mam nadzieję, że ta scena to nie pocałunek. - wtrącił Namjoon, a na samą myśl się wzdrygnął.
- Obawiam się, że jednak tak. Ale się teraz stresuję. - Yoongi przysunął bliżej siebie jedną z kart i głęboko odetchnął.
Cała szóstka odwróciła karty na rozkaz Jimina. Wszyscy poczuli ulgę. Poza Taehyungiem, który z zawstydzenia schował twarz w dłoniach i uśmiechnął się nerwowo.
- Ale do tej kary chyba potrzebujemy dwóch osób - powiedział Jimin i zabawnie poruszył brwiami. - Ale się teraz cieszę, że jestem królem - dodał po chwili.
Przetasował karty, po czym szybko rozdał je ponownie.
W powietrzu dało się czuć ogromne napięcie i niezręczność. Nikt nie chciał w końcu odegrać tej sceny. Taehyung miał wrażenie, jakby właśnie umarła jego duma i godność.
Miał ochotę zapaść się pod ziemię, kiedy po odwróceniu kart, rozległ się przeraźliwy pisk Hoseoka.
Jungkook kliknął cicho językiem. Gdzieś w głębi duszy liczył, że to na niego spadnie kara pocałunku z Kimem. Chociaż on nie nazwałby tego karą.
Taehyung i Hoseok podnieśli się z miejsc.
- Zrobią to w usta? - Zaskoczony Jin wskazał palcem na swoje wargi, a jak Jimin pokiwał twierdząco głową, skulił się i zaśmiał.
Jung złapał Kima za dłonie, po czym spojrzał w jego ciemne tęczówki. Chciał zachować powagę, jednak ani jeden, ani drugi nie potrafili powstrzymać śmiechu. Hoseok pogładził czule młodszego po głowie, na co Kim zachichotał.
- Ej, ale musisz go podnieść! Tak jak w “Pamiętniku”* - wtrącił Yoongi, który od razu przysunął się do zestresowanej dwójki.
- Dlaczego to ja muszę być dziewczyną?! - najmłodszy z Kimów zaśmiał się nerwowo.
Jungkook stanął z boku. Widok Taehyunga, który trząsł się ze strachu przed pocałunkiem, bardzo go zdenerwował. To on był tym, który jako pierwszy powinien całować te śliczne, kształtne wargi.
- Przestań się w końcu śmiać, ja tu umieram! - powiedział głośno Hoseok, łapiąc Kima w pasie. - Dobra, podejdę do tego na luzie - dodał. Już zbierał się do tego, by podnieść młodszego, jednak przez swoje zdenerwowanie nie potrafił.
Taehyung nigdy wcześniej nie czuł takiej niezręczności i strachu zarazem. Nie chciał przeżywać swojego pierwszego pocałunku z osobą, do której nie czuł niczego wielkiego. Chciał, by była to wyjątkowa chwila, a nie kara za wylosowanie głupiej karty z czaszką. Wiedział jednak, że nie mógł się wycofać. Nie pozwalała mu na to jego duma. Chociaż wiedział, że stracił ją już wtedy, kiedy tylko przewrócił kartę.
Wszyscy byli podekscytowani, ale i jednocześnie bardzo zawstydzeni karą, jaka czekała Hoseoka i Taehyunga.
Gdy pokrzywdzona dwójka w końcu opanowała śmiech, byli całkowicie gotowi do wykonania zadania. Starszy uniósł delikatnie Taehyunga. Ten mocno zacisnął wargi. Niemalże czuł jak zmniejsza się odległość między jego twarzą, a twarzą Junga. Z każdym milimetrem czuł się coraz bardziej zestresowany i zawstydzony. Hoseok zresztą podobnie. Nie potrafili pokonać tych ostatnich centymetrów, a w tym chętnie pomógł im Yoongi, który położył dłonie na ich karkach i szybko zbliżył.
Taehyung sam nie potrafił wytłumaczyć tego, dlaczego pomyślał o Jungkooku. Ale jak tylko wyobraził sobie, że to wargi Jeona, niechciany pocałunek nagle stał się przyjemniejszy. Niemniej jednak gdy powrócił do rzeczywistości, od razu chciał puścić ten incydent w niepamięć.
Trwało to raptem chwilę, zanim Hoseok i Kim oderwali się od siebie. Wybuchła taka wrzawa, że nie było słychać nawet pukania w ścianę sąsiadów. Jung od razu zaczął biegać dookoła, Taehyung tarzał się cały zaczerwieniony na ziemi, Yoongi skakał w miejscu, Jin i Namjoon wymachiwali rękami, Jimin biegał podekscytowany za Hoseokiem. Tylko Jungkook stał z boku i przejechał językiem po wewnętrznej stronie policzka. Tak, czuł się zazdrosny. Jak cholera.
Wtedy uświadomił sobie, że to co czuje do Taehyunga daleko wykracza poza przyjaźń. I że tylko on powinien składać pocałunki na jego wargach.
Pocałunek #5 ~ Bezpośredni
Od kilku dobrych godzin Jeon siedział nad zadaniami, w duchu przeklinając swoją decyzję o studiowaniu chemii. Co go do tego podkusiło? Sam nie wiedział. Przecież nawet nie był dobry z tej dziedziny.
Drzwi nagle uchyliły się z delikatnym skrzypieniem i zajrzał przez nie Taehyung, z którym od pół roku dzielił mieszkanie.
- Kookie? Przyniosłem ci herbatę.
Kim wszedł do pokoju. Postawił na biurku obok zeszytów i papierów kolorowy kubek z uroczym misiem.
- Dziękuję - odpowiedział młodszy, posyłając Tae dziękczynny uśmiech. Potem wrócił do obliczania zadania.
Starszy oparł się tyłem o blat biurka i zerknął na zapisywany zeszyt.
- Powinieneś odpocząć. Nie robisz ostatnio nic innego, tylko ślęczysz nad zadaniami.
- Takie studia, hyung. Nic nie poradzę - mruknął, wystukując na kalkulatorze odpowiednie działanie.
Taehyung pogłaskał pokrzepiająco Jungkooka po brązowych włosach, po czym odszedł. Akurat wtedy rozległ się dzwonek. Blondyn wystrzelił w kierunku drzwi. Wyjrzał przez wizjer, a widząc piątkę przyjaciół, uśmiechnął się.
Otworzył drzwi, a ci od razu wlecieli do pokoju z owocowym tortem. Po szybkim zdjęciu butów pobiegli do pokoju Jungkooka i głośno zaczęli śpiewać “sto lat”. Jeon uniósł swój zdziwiony wzrok na przyjaciół. Początkowo nie wiedział, dlaczego śpiewają mu tę piosenkę. Musiała minąć naprawdę długa chwila, zanim dotarło do niego, że to dzisiejszego dnia wchodzi w dorosłość.
Podniósł się z obrotowego, skórzanego krzesła i podszedł do przyjaciół, którzy otoczyli go z każdej strony. Taehyung z uśmiechem stanął za Jeonem, by z czułością objąć go w pasie i przytuliwszy się do jego pleców, dać uczucie bliskości oraz bezpieczeństwa.
- Pomyśl życzenie! - uprzedził go Namjoon, zanim Jungkook zdmuchnął świeczki z tortu, który w swoich rękach trzymał Jimin.
Solenizant przymknął powieki, w głowie wypowiadając życzenie. Dopiero potem zgasił płonący ogień. Gdy dym ze świeczek roznosił się po pomieszczeniu, wszyscy zaczęli klaskać.
- Nasz malutki Jungkookie już jest taki duży - powiedział Seokjin, ocierając spod oka wyimaginowaną łzę.
- Nie rozpaczaj, hyung. Przecież to dalej jest nasz słodziutki maknae. - Namjoon uśmiechnął się pocieszająco. Zgarnął palcem z tortu odrobinę bitej śmietany i zadziornie wytarł ją o czubek nosa Seokjina. Dosłownie sekundę później policzek Jungkooka został umorusany słodyczą, nie tylko przez Namjoona, ale i resztę jego hyungów.
Za każdym razem, kiedy którykolwiek z nich miał urodziny, solenizant kończył z twarzą upiększoną o biały krem. Normalnie Jeon pewnie by się zdenerwował, jednak śmiechy i dobre nastroje jego przyjaciół rozmyły wszystkie złe emocje. Poza tym, była to już swojego rodzaju tradycja.
Całą siódemką przeszli do salonu. Jimin postawił tort na środku niskiego stolika, wokół którego już po chwili wszyscy zajęli miejsce. Taehyung przeszedł do kuchni, z której wrócił po kilkunastu sekundach z talerzykami oraz dużym nożem.
Jungkook ostrożnie przejął od starszego nóż, którym równo rozdzielił, już nieco zepsuty, tort. Jeszcze ze sztućca dał spróbować kawałek Taehyungowi, a potem poczęstował grzecznie całą resztę.
- Jungkookie, twój prezent jeszcze do nas nie dotarł, więc dostaniesz go nieco później. Póki co możesz wskazać kogokolwiek, od kogo chcesz buziaka w ramach rekompensaty. Pasi?
Wszyscy, jak jeden mąż, bezzwłocznie spojrzeli na Hoseoka, który jedynie rozłożył ramiona.
- Nie gadaj głupot. Jeszcze ci mało? Mam ci przypomnieć grę w “Króla nerwów” dwa lata temu? - Jimin pokręcił głową, rozkładając ręce.
Każdy chciał coś powiedzieć na ten temat i głosy zmieszały się w jeden, wielki chaos. Tylko Jungkook siedział spokojnie z rękami pomiędzy kolanami.
- Taehyung - wyszeptał.
W tym momencie wszyscy ucichli. Siedzący obok niego Namjoon położył dłoń na ramieniu młodszego, a potem lekko się odchylił, by móc dojrzeć szukającego po szafkach w kuchni napoju najmłodszego Kima.
- Taehyung, możesz go pocałować! - zawołał.
Blondyn momentalnie się odwrócił, otwierając w zdziwieniu ciemne oczy. Widząc zaskoczoną minę chłopaka, Jimin roześmiał się głośno, a zaraz za nim reszta.
Jungkook zarumienił się. Próbował ukryć swoje rumiane policzki za uśmiechem, jednak czerwień opuściła jego twarz dopiero, kiedy temat zszedł na coś zupełnie innego. Odetchnął wtedy z ulgą.
Ciągle karcił się w myślach, że akurat wtedy imię starszego opuściło jego usta. Mimo, że Taehyung nie sprawiał wrażenia, jakoby sytuacja sprzed kilku minut w ogóle go obeszła. Nawet jeśli faktycznie tak było, Jungkook nie potrafił spojrzeć mu w oczy. Najchętniej schowałby się pod kocem i zaszył w miejscu, w którym nikt by go nie znalazł.
Nie chciał się okłamywać, dlatego nawet nie myślał o tym, że nie chciałby tego pocałunku. Uczucia do Kima codziennie wypełniały jego ciało. Codziennie czuł, że z każdym dniem trudniej żyć obok niego tylko jako przyjaciel.
Po dwóch godzinach piątka starszych opuściła mieszkanie Jungkooka i Taehyunga. Podczas gdy Kim odprowadzał ich do drzwi, najmłodszy sprzątał wszystkie naczynia ze stolika i nieśpiesznie zanosił je do zlewu. Na samą myśl o tym, że zostanie sam na sam z Taehyungiem po tym, jak wskazał go jako osobę do pocałunku, dostawał palpitacji serca.
Tak bardzo chciałby uciec razem z jego hyungami…
- Jungkook, dużo masz jeszcze do sprzątania? - Usłyszał wraz z zamknięciem drzwi.
Nagle cały się spiął. Zbliżające się kroki tylko bardziej go zestresowały. Sztywno przeszedł do kuchni z ostatnim talerzykiem i sztućcami.
- Nie. Znaczy… Zostały jeszcze kubki - powiedział w końcu, wkładając naczynia do zlewu.
Już chciał się odwrócić, by zebrać ze stolika szklanki, jednak zatrzymał się w miejscu, kiedy tylko dostrzegł Taehyunga. Stał niemalże zaraz za nim.
Jungkook poczuł, jak serce od razu podskakuje mu do gardła. Oparł się rękami o blat i westchnął głęboko.
- Hyung, nie strasz mnie tak.
- Mogę?
Jeon zamrugał kilkakrotnie, mając w duchu nadzieję, że Taehyungowi chodzi o pozmywanie naczyń. Odsunął się więc od zlewu i skierował kroki do wyjścia z kuchni, podwijając przy tym rękawy bluzy.
- Pewnie. Tylko musisz wyciągnąć nowy płyn - mruknął. Nieco przyśpieszył kroku, chcąc jak najszybciej zniknąć za drzwiami swojego pokoju.
- C-co? Jungkook, nie o to “mogę” mi chodziło.
- Nie? To o co? - Młodszy zatrzymał się w miejscu, po czym sztywno odwrócił do starszego.
Nie ruszał się, kiedy Taehyung do niego podchodził. Miał głupie wrażenie, że wszystko zatrzymało się w miejscu, razem z jego funkcjami życiowymi. Tylko Kim wydawał się żywy i, przede wszystkim, szybki, bo Jeon nawet nie zauważył, kiedy starszy stał tuż przy nim.
- O pocałunek.
- Pocał… ach, hyung. Tak tylko palnąłem. Namjoon też to opacznie zrozumiał. Nie chodziło mi o to - powiedział na jednym wydechu, chcąc jak najszybciej zakończyć temat i zaszyć się w swoim pokoju. Uśmiechnął się nerwowo, po czym poklepał starszego po piersi, by rozluźnić, w jego mniemaniu, bardzo krępującą atmosferę.
- A gdybym cię teraz pocałował?
Starszy złapał nadgarstek młodszego, tym samym nie pozwalając mu daleko odejść. Jungkook patrzył w ciemne oczy hyunga. Sam nie potrafił stwierdzić, co w nich widział. Nie potrafił odczytać niczego. Zanim udzielił odpowiedzi, przełknął głośno ślinę i spuścił głowę.
- Nie miałbym nic przeciwko - szepnął.
Nie wiedział, w którym momencie zebrał w sobie odwagę, by ponownie spojrzeć na Taehyunga. I wtedy poczuł błogość.
Kim uśmiechał się w ciepły, czuły sposób. W jego spojrzeniu Jeon w końcu odnalazł treść.
- To… chodź.
Blondyn bardzo delikatnie pociągnął rękę młodszego. Jungkook za tym gestem zbliżył się do starszego i momentalnie poczerwieniał na policzkach. Nie spodziewał się tego, że Taehyung wybuchnie nagle śmiechem.
Młodszy stał w miejscu i czuł, jak jego oczy szklą się słonymi łzami.
Dlaczego Taehyung się roześmiał? Czy tylko żartował? Może chciał się chwilę zabawić jego uczuciami?
Gdyby nie to, że starszy wciąż trzymał jego nadgarstek, Jeon uciekłby jak najdalej. Gdzie siedziałby tylko on, jego urażona duma i złamane serce.
- Przepraszam. Jesteś po prostu taki uroczy - powiedział Kim, kiedy zatrzymał śmiech.
Nie czekał już na nic, nie chciał wykonywać niepotrzebnych ruchów. Puścił nadgarstek Jungkooka tylko i wyłącznie po to, by ułożyć dłonie na jego szyi. Z uśmiechem połączył ich wargi w pocałunku. Początkowo nieśmiało musnął delikatnie usta młodszego. Nacisk wydawał się Taehyungowi niemal niewyczuwalny. Odczuł jednak słodki smak Jungkooka i to zachęciło go do tego, by pogłębić pocałunek, który ku jego uciesze, został od razu odwzajemniony.
Jeon odnosił wrażenie, jakby miał się zaraz rozpłakać. Ale tym razem nie z poniżenia, zawodu, a ze szczęścia.
Niepewnie oplótł ręce na szyi starszego i nieśmiało odwzajemniał pocałunek. Moment, w którym Taehyung objął go w pasie, zdecydowanie dodał młodszemu pewności.
W końcu całował te wargi, o których tyle myślał, które tak kochał i pragnął. Sam nie mógł uwierzyć w to, co się właśnie działo. Taehyung smakował tak wspaniale…
- Przestań się tak uśmiechać! - powiedział z rozbawieniem starszy, kiedy uniesione kąciki ust Jungkooka uniemożliwiły mu pełne rozkoszowanie się pocałunkiem.
Jeon był cały zarumieniony, jego oczy szkliły się ekscytacją, delikatnie się trząsł. Kima jednak najbardziej cieszyło to, że wywołał jego uśmiech. Ten szczery, prawdziwy, wesoły uśmiech.
- Wybacz. Jestem po prostu taki szczęśliwy - szepnął młodszy, starając się z całych sił zahamować parsknięcie śmiechem.
Taehyung zaczesał kosmyk brązowych włosów chłopaka, by miękkie końcówki nie drażniły jego roześmianych oczu.
Jeon jednak nie wytrzymał i cicho się zaśmiał. Starszy odchylił głowę do tył, jęcząc przy tym niezadowolony.
- Dlaczego robisz z tego taką niekomfortową sytuację?! - powiedział dość głośno i wlepił wzrok w sufit.
- Ja? To ty mnie ciągle trzymasz!
- I nie puszczę.
- Hyuuuung!
- Aj, cicho już bądź. - Taehyung uśmiechnął się delikatnie. Wplótł palce w miękkie włosy Jungkooka, a już po chwili zamknął jego czerwone, rozweselone wargi czułym, upragnionym pocałunkiem.
Pocałunek #6 ~ Pełen miłości
Oczy piekły go od płaczu coraz bardziej, ale nie potrafił go powstrzymać. Chciał poczuć się lepiej i po cichu liczył na to, że uronienie morza łez mu w tym pomoże.
Ścisnął w dłoniach miękki, szary koc. Pociągnął nosem tak głośno, że zwabiło to do salonu Jungkooka, który od kilkunastu dobrych minut siedział w łazience.
- Hyung? Czy ty płaczesz? - spytał od razu, wychylając się zza drzwi. Nie zwrócił uwagi na to, że wciąż miał białe, myjące mydło na twarzy. Jego ukochany Taehyung płakał. Dosłownie rzucił więc wszystko, co robił, byleby tylko znaleźć się obok ukochanego.
Taehyung kiwnął leciutko głową.
Młodszy na sekundę zniknął ponownie za drzwiami łazienki, jak najszybciej zmywając z twarzy oczyszczające mydło. Potem od razu wystrzelił do salonu, gdzie usiadł na brzegu kanapy.
- Co się stało? Czemu jesteś smutny? - zapytał czułym głosem i pogładził delikatnie okryte kocem ramię starszego.
Kim wyglądał jak kułębek nieszczęścia. Jungkook nienawidził go w takim stanie i był gotowy zrobić wszystko, byleby tylko łzy przestały lecieć z jego oczu.
- Dzisiaj też wychodzisz? - szepnął starszy, przewracając się na plecy, by móc bezproblemowo patrzeć na szatyna.
Jeon już dobrze wiedział o co chodzi. Przełknął jedynie ślinę i zaczesał miękkie włosy ukochanego.
- Tak, przepraszam. Naprawdę chciałbym zostać, ale obiecałem stawić się w laboratorium i…
- Od miesiąca ciągle gdzieś gonisz. Nie masz nawet chwili, żeby zjeść ze mną obiad. - Tae pociągnął nosem, a po chwili podniósł się z pozycji leżącej do siedzącej.
Przez mgłę stworzoną z łez widział rozmazaną twarz Jungkooka, jednak jak tylko kropelki opuściły jego oczy, była bardziej wyraźna.
- Tęsknię za tobą, Kookie. Chcę w końcu spędzić z tobą chociaż głupi wieczór. Proszę, zostań dzisiaj w domu.
Jungkook zdawał sobie sprawę z tego, że ostatnio zaniedbał Taehyunga. Nie spodziewał się jednak tego, że doprowadzi przez to Kima do płaczu. Nie chciał widzieć jego łez.
Młodszy zacisnął zęby, by samemu się nie rozpłakać.
Poczuł się winny całej sytuacji i od razu szukał odpowiedniego rozwiązania tej sytuacji. Podskórnie czuł, że jeżeli dalej będzie tak egoistycznie brnął dalej, pomijając przy tym Taehyunga oraz jego poczucie bliskości, które zwyczajnie nie jest przez Jungkooka wystarczająco zaspokajane, to zburzy ich związek. A tego by sobie nie wybaczył.
Przejechał językiem po wewnętrznej stronie policzka. Spojrzał na czerwoną od płaczu twarz Taehyunga, a już po chwili ujął ją w swoje dłonie. Wytarł kciukami jego łzy i z czułością ucałował czoło, jakby chciał załagodzić tym wszystkie zadane rany.
- Przepraszam - szepnął, a potem podniósł się z miejsca.
Taehyung czuł, jak gula staje mu w gardle. Jungkook znowu zostawi go samego. Znowu będzie zasypiał sam.
Już widział, jak Jeon poprawia koszulę, zakłada idealnie wyczyszczone buty, narzuca płaszcz i wychodzi. Oczy jego wyobraźni jednak dały mu zły obraz, gdyż Jungkook zrobił coś, o co po cichu ciągle prosił.
Młodszy lekko przesunął Taehyunga bliżej krawędzi kanapy. Podniósł koc i ułożył się wygodnie za starszym, jedną rękę podkładając pod jego głowę, a drugą obejmując w pasie. Przytulił się do jego pleców, składając delikatny pocałunek na karku.
- N-nie musisz już iść? - zapytał cichutko Taehyung.
- Dzisiaj zostaję z tobą w domu.
Jungkook przymknął powieki, jednak rozchylił je w momencie, w którym poczuł jak Kim przewraca się na drugi bok. Wymienił spojrzenie ze starszym, na którego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Pogładził delikatnie jego policzek, nieco unosząc kąciki ust. Nic nie cieszyło go bardziej, niż to małe szczęście, które na nowo ociepliło serce Taehyunga.
Jeon doskonale wiedział, że jeżeli nie pojawi się dzisiaj w laboratorium, będzie miał kłopoty. Jednak wolał mieć problemy na studiach, niż z każdym dniem tracić swojego ukochanego hyunga, o którego uczucie tak długo się starał.
Niewiele myśląc przytknął swoje wargi do tych nieco rozchylonych, nawilżonych, różowych Taehyunga. Pieścił je z ogromną czułością, delikatnością i miłością, której na ten pocałunek nie szczędził. Pieszczota stała się o wiele przyjemniejsza w momencie, kiedy została odwzajemniona z równie wielkim uczuciem.
Jeon gładził dłonią policzek Kima, ale przestał wtedy, gdy smukłe palce starszego znalazły się na tych jego.
Pocałunki z Taehyungiem były zdecydowanie najprzyjemniejszą pieszczotą, jakiej doświadczył. Gdyby tylko mógł, całowałby go całe swoje życie, to wieczne również.
~*~
Pocałunek #18 - Toksyczny
- Wróciłem!
Po mieszkaniu rozległo się wołanie Tae, które akurat teraz było dla Jeona nadzwyczaj głośne. Drażnił go jego własny oddech, bicie serca zdawało się mieć częstotliwość startującego samolotu.
Kochał Taehyunga całym sobą. Kochał jego głos, jego śmiech, jego szept, ale dzisiaj był tak wymęczony nagłą chorobą, że nie marzył o niczym innym, jak o ciszy.
Mógł się nią rozkoszować jeszcze przez krótszą chwilę, bo już po sekundzie drzwi do sypialni otworzyły się ze skrzypnięciem.
- Dzień dobry, hyung - wymamrotał ledwo słyszalnie, kiedy Kim usiadł na brzegu dużego łóżka.
Jungkook przytknął chusteczkę do nosa, zmieniając pozycję z leżącej na siedzącą. Oparł się plecami o drewniany zagłówek i popatrzył na starszego.
- Jak się czujesz? - spytał Kim, kładąc dłoń na udzie szatyna.
- Gorzej niż wczoraj. Trochę tak, jakbym umierał. - Jeon zaśmiał się słabo, zaciskając chusteczkę w dłoni.
- Kupiłem ci trochę ziół. Zaraz zrobię ci okład, dobrze?
Kim przejechał dłonią po nieco wilgotnych włosach Jungkooka i posłał mu ciepły uśmiech. Jungkook zgodził się jedynie kiwnięciem głowy. Nie miał zbytnio siły, by zająć się sam sobą. Dlatego cieszył się, że miał obok siebie Kima, który zatroszczy się o niego.
Starszy w pewnym momencie wydął wargi, po czym lekko pochylił się ku Jeonowi.
- Hyung, zarażę cię.
- A może to ja cię uzdrowię?
Taehyung poruszał zabawnie brwiami. Jeon cicho zachichotał, jednak przyszło mu to z ogromnym trudem. Wszystko w jego organizmie od razu zaczęło go boleć. Nie zamierzał jednak odmawiać Taehyungowi pocałunku.
Ucieszony Kim zbliżył twarz do młodszego. Jungkook już delikatnie się uśmiechnął, kiedy starszy pokonywał ostatnie dzielące ich milimetry. Jednak nagle poczuł coś, co w tym momencie nie powinno się dziać. W głowie odliczał sekundy do katastrofy.
- Aću!
Jeon kichnął tak głośno, że leżący po drugiej stronie łóżka biały, puszysty kot o imieniu Lei, zerwał się z miejsca jak oparzony. Nie inaczej był zaskoczony Taehyung, któremu Jungkook kichnął prosto w twarz.
Młodszy otworzył szeroko oczy, jak tylko dotarło do niego, co zrobił. Przez moment patrzył na Taehyunga, który znajdował się tak blisko, że jego wargi minimalnie dotykały jego ust.
Blondyn nie otwierał oczu, a tylko mocniej zacisnął powieki. Zmarszczył nos i zacisnął wargi w wąską linię.
Jungkook sięgnął po świeżą chusteczkę, którą otarł twarz starszego. Nie bardzo miał z czego, gdyż nie opluł Taehyunga, jednak zrobił to mimo wszystko. Jeon odetchnął z ulgą, kiedy kąciki ust ukochanego uniosły się, a po chwili ukształtowały w prostokątny, rozbawiony uśmiech. Kilka sekund później do jego uszu dotarł śmiech starszego, na którego dźwięk sam się zaśmiał.
Shot bez większej fabuły, po prostu słodki. Leżał sobie w folderze. Usłyszałam jakąś piosenkę w radiu i przy słuchaniu jej wymyśliłam go sobie.
* Bez bicia się przyznam, że nie oglądałam “Pamiętnika” xD Wykorzystałam zdjęcie z plakatu.