Light
~*~
- Hobi?
Poczułem jak ktoś szturcha moje ramię.
- Hobi! - Krzyk Jina momentalnie wyrwał mnie ze snu. Akurat teraz, kiedy zaczynałem mieć bardzo przyjemny sen!
Nieco obrażony uniosłem się do pozycji półsiedzącej i przeczesałem dłonią kruczoczarne włosy.
- Długo spałem? - zapytałem, patrząc na siedzącego przy moich nogach hyunga.
- Nie. Odleciałeś raptem na kilka minut.
- Gdzie Yoongi hyung i Jimin?
- Dosłownie chwilę temu poszli po twoje leki. Zobaczyli na blacie receptę i pieniądze, które przyszykowałeś. Yoongi bał się, że zasnąłeś na dobre i nie zdążysz do apteki. Wziął więc tyłek w troki i z Jiminem kopsnęli się po leki. Przy okazji też po jakieś picie na drogę. - Seokjin podniósł się z miejsca. Odsunął nogą jedną torbę, po czym przeszedł do kuchni. Wyjął z szafki dwie szklanki, które po chwili zapełnił wodą z miętą.
- Myślisz, że Jungkook pojedzie z nami? - Wziąłem od starszego naczynie, z którego od razu upiłem łyk chłodnej, orzeźwiającej H2O.
- Znasz go. Przecież dobrze wiesz, jak potrafi okręcić sobie rodziców wokół palca, mimo, że są dość surowi. Wbrew pozorom, to bardzo przebiegły dzieciak jest - powiedział. Ponownie usiadł przy moich nogach i wygodnie oparł się plecami o duże poduszki kanapy.
- Hyung - zagaiłem, kierując wzrok na starszego - gdzie my tak właściwie jedziemy?
Chłopak oblizał koniuszkiem języka swoje pełne wargi i zatrzymał wzrok na jednym punkcie. Po chwili przeniósł ciemne oczy na mnie, wzruszając ramionami.
- Sam nie wiem. Pozostali chyba też nie. Po prostu pakujemy się w samochód i jedziemy przed siebie. Zwiedzimy trochę Korei. Pewnie pogadamy o tym jak tylko wszyscy w końcu przyjdą. - Seokjin uśmiechnął się do mnie ciepło, po czym delikatnie poklepał moje kolano.
- Chciałbym zobaczyć pawilon EXPO w Yeosu - powiedziałem w pewnym momencie.
- Okej, czyli jeden punkt już mamy.
Sięgnąłem po telefon i sprawdziłem godzinę. Wstałem z miejsca, po czym podszedłem do szafki w kuchni, z której wyjąłem mały woreczek z tabletkami. Policzyłem je.
Potem wziąłem jedną i wróciłem na sofę. Włożyłem biały lek do ust, a następnie popiłem miętową wodą.
- Dużo masz przepisanych tych leków? - zapytał Jin. Skierowałem na niego wzrok. Przyciągnąłem nogi do klatki piersiowej, jednak po chwili wygodnie usiadłem po turecku na sofie.
Zamyśliłem się chwilę i na palcach przeliczyłem tabletki.
- Póki co mam brać tabletkę 10 mg przez ten tydzień leku na depresję, jak minie siedem dni to 20 mg, do tego rano i wieczorem leki na narkolepsję i katapleksję.
- Te leki na narkolepsję coś pomagają? - W oczach Jina dostrzegłem szczere zainteresowanie i troskę.
Mówienie o tym wszystkim powoli przestawało być dla mnie tematem tabu.
Raptem po dniu w szpitalu przenieśli mnie na oddział psychiatryczny. Siedziałem tam tydzień, podczas którego niemalże codziennie, po kilka godzin rozmawiałem z psychiatrą. Dzięki temu miałem jakiś punkt zaczepienia.
Gdy powiedziałem mu o wyjeździe z przyjaciółmi, był zdecydowanie za. Uważał, że zmiana otoczenia, spędzenie czasu z najbliższymi dobrze mi zrobi. Oczywiście wciąż chce mieć nade mną kontrolę, więc dał mi swój numer i miałem do niego od razu zadzwonić, kiedy tylko poczuję, że coś jest nie tak.
Łatwo mu mówić... Skąd mam wiedzieć, kiedy będzie coś nie tak?
Bałem się tego, że znowu wpadnę w ogromny, ciemny dół i nie dość, że nie będę potrafił z niego wyjść, to jeszcze od nowa przysporzę wszystkim samych kłopotów i zmartwień.
A co jeśli oni tak naprawdę nie chcą jechać, tylko robią to ze względu na mnie? Albo wręcz przeciwnie - chcą jechać, ale biorą mnie tylko z grzeczności?
- Hoseokkie? - Przed moimi oczami nagle pojawiła się machająca dłoń Jina. Jak wyrwany z transu drgnąłem i spojrzałem na niego.
- Leki... Pomagają. I tak muszę się zdrzemnąć w ciągu dnia co najmniej raz. Bardziej działają leki na katapleksję. Dzięki nim przynajmniej nie upadam na środku ulicy.
Jin nagle klasnął w ręce i uśmiechnął się głupio. Nieco zmieszany pomasowałem dłonią swój kark.
- Pamiętam jak raz zasnąłeś, kiedy wracaliśmy z Namjoonem z wesołego miasteczka. Po prostu padłeś na ziemię! Nie wiedzieliśmy co zrobić! Oboje umieraliśmy ze strachu! Namjoon krzyczał, biegał dookoła, już dzwonił na karetkę, a ty nagle się budzisz, jak gdyby nigdy nic, otrzepujesz spodnie i idziesz dalej - Seokjin roześmiał się na samo wspomnienie. Sam cicho parsknąłem śmiechem.
- Mieliście wtedy takie zdziwione miny - powiedziałem, przykładając dłoń do ust, kiedy nie mogłem powstrzymać rozbawienia.
- Dziwisz nam się?! Myśleliśmy, że umarłeś! To wyglądało tak, jakbyś nagle umarł, potem stwierdził, że jednak nie chcesz i wracasz. - Jin złapał się za brzuch i odruchowo zaczął wymachiwać drugą ręką.
Cały salon wypełniły nasze śmiechy. Jin okładał po chwili lekkimi uderzeniami moje kolana, a ja ściskałem z rozbawieniem jego ramię. Przez to nie usłyszeliśmy, jak do domu wszedł Yoongi, Jimin oraz Namjoon.
- Co tutaj tak wesoło? - Jimin jako pierwszy stanął w dużym, zaokrąglonym łuku, który oddzielał salon od korytarza.
Seokjin próbował wyjaśnić Jiminowi o co chodzi, jednak nie potrafił. Za bardzo się śmiał.
- Mówisz o tym jak Hobi... - Namjoon niemalże wbiegł do pokoju, rzucając swój spakowany plecak w korytarzu. Jin rozbawiony pokiwał jedynie głową i przerzucił przeze mnie ramię.
Sam powoli się uspokajałem, jednak widząc jak Namjoon zalewa się śmiechem do tego stopnia, że aż klęka na podłodze, ponownie zacząłem się śmiać.
Do pokoju wszedł Yoongi. Spojrzał na nas, potem na niczego nie ogarniającego Jimina. Mlasnął ustami i jak gdyby nie widział śmiejących się idiotów, podszedł do stolika. Położył na nim reklamówkę pełną woreczków z lekami i dwie butelki z wodą aloesową.
Jimin wymieniał z Yoongim niezrozumiałe spojrzenia, podczas gdy ja Jin i Namjoon powoli dochodziliśmy do siebie.
- Haa... Dawno się tak nie śmiałem - skwitowałem, ocierając spod oczu kilka łez.
Powoli zaczynałem lubić momenty, w których po prostu mogłem się szczerze uśmiechnąć czy zaśmiać. Nie musiałem wtedy myśleć o smutnych, dołujących rzeczach, które od dłuższego czasu uporczywie próbuję wyrzucić ze swojej głowy.
Mój wzrok powędrował na Mina, który przysiadł na fotelu przy sofie. Ten wyłapując moje spojrzenie sam się delikatnie do mnie uśmiechnął.
Tak, jakby widząc moje rozbawienie sam się cieszył.
Niby nie był to wielki gest, jednak ten lekki, prawie niezauważalny uśmiech Yoongiego naprawdę poprawił mi humor.
- Tae napisał, że już zebrał Kooksa i zaraz przyjdą. Hyung, nakarmiłeś auto? - spytał Jimin, wymijając klęczącego na podłodze Namjoona. Podszedł do lodówki, z której wyjął ostatni, truskawkowy jogurt. Na jego ciche "mogę?" kiwnąłem twierdząco głową.
- Pewnie. Inaczej nawet bym nie pomyślał o jakimkolwiek wyjeździe. W ogóle myśleliście już, jakie miejsca chcecie zobaczyć? Hoseokkie mówił o Expo 2012 w Yeosu. - Jin zabrał swoje ramię, po czym oparł łokcie o kolana, jednocześnie lekko pochylając się do przodu.
- Ja chcę zobaczyć Pohang - rzucił Namjoon.
- Pohang? Przecież nic tam nie ma. - Suga zmarszczył brwi, kierując wzrok na młodszego.
- No właśnie dlatego chcę tam jechać. Po prostu.
- No dobrze, Pohang. Jimin? - Jin popatrzył na czerwonowłosego, podobnie jak po chwili cała nasza reszta.
- Z chęcią pojechałbym do swojej babci do Busan... Robi takie dobre rolki z wodorostów. - Jimin westchnął rozmarzony.
- No dobrze, czyli mamy Yeosu, Pohang, babcię Jimina w Busan...
- Co powiecie na Jeju? Nigdy tam nie byłem - zaproponował Yoongi.
- Mamy ponad miesiąc. Spokojnie zdążymy objechać całą Koreę - wtrąciłem. Wstałem z miejsca, po czym poprawiłem poduszki, które w napadzie śmiechu porozrzucaliśmy po całej sofie razem z Jinem.
- A propo, właściwie to nie, ale... Wiecie, że Jungkook zdobył 4% na końcowym teście z angielskiego? - Jimin parsknął śmiechem, wygrzebując z kubełka jogurtu resztki.
- Co serio? Przecież był przez miesiąc w Ameryce. Jak to się stało? - Namjoon podniósł się z podłogi.
- Pewnie te 4% to za to, że poprawnie się podpisał. - Yoongi sam zaśmiał się ze swojego żartu. - Ej, to było śmieszne. - Nie widząc żadnej reakcji z naszej strony, burknął tylko coś pod nosem i zrezygnowany opadł plecami na oparcie fotela, mierząc wszystkich wzrokiem pełnym nienawiści i niezrozumienia.
- No cóż, ma całe wakacje, żeby się w końcu tego angielskiego nauczyć. Tym bardziej, że zaraz zacznie studia.
- Nawet nie chcę myśleć, jak jego rodzice na to zareagowali... Pewnie będą mu kazali siedzieć przy książkach cały czas. - Jimin wsunął do ust łyżeczkę, na której znajdowała się mała porcja jogurtu.
- Eeejoo! - W całym domu rozległ się głośny krzyk wchodzącego Taehyunga, który po chwili pojawił się w salonie. Zaraz za nim, również i Jungkook.
- O wilku mowa - rzucił Yoongi.
- Rozmawialiście o mnie? Ej, to nie ładnie obgadywać! - Taehyung nadął policzki i w złości tupnął nogą.
Seokjin wstał z miejsca, klepiąc mnie przy okazji w kolano.
- Pakujcie torby na przyczepę - powiedział. Wyjął z kieszeni klucze od samochodu, wziął swoją torbę i jako pierwszy opuścił mój dom. W jego ślady od razu ruszył Jimin z jogurtem, Namjoon oraz Jungkook.
Taehyung chwilę stał przy ścianie, przyglądając się zawieszonym na niej obrazach.
- Twoja mama je namalowała, prawda hyung? - spytał w pewnym momencie, wskazując palcem na jeden z obrazów, przedstawiający spokojne, nocne morze, znajdujące się na drugim planie. Na pierwszym natomiast znajdowało się stare drzewo z charakterystycznie wyrytą gwiazdą na korze.
- Prawda - odpowiedziałem, łapiąc w dłonie swoją torbę.
- Szkoda, że nie odziedziczyłeś po niej talentu malarskiego. - Wiedziałem, że Taehyung chciał zażartować. Jednak jakiekolwiek wspominanie o mojej rodzinie nigdy nie przyprawiało mnie o radość.
Nie chciałem jednak psuć humoru ani Tae, ani reszcie, więc zaśmiałem się sztucznie i kopnąłem lekko młodszego w tyłek.
Rozweselony V uciekł na dwór ze swoją torbą. Już wyjąłem klucze, chcąc opuścić dom, kiedy wyminął mnie Yoongi.
- Nie zapomnij leków. - Starszy podsunął mi reklamówkę z tabletkami pod nos. Odetchnąłem z ulgą.
- Dziękuję hyung. I dziękuję też za to, że pofatygowaliście się razem z Jiminem do apteki - powiedziałem, biorąc od Yoongiego leki. Ten tylko kiwnął głową i trzymając w dłoniach torbę, opuścił mój dom. Po sprawdzeniu czy aby na pewno wyłączyłem wszystkie elektryczne urządzenia, pozamykałem okna i nie zostawiłem żadnych brudów w zmywarce, zamknąłem dom na klucz.
Wrzuciłem swoją torbę na skrzynię ładunkową pickupa Jina.
- Zmieścimy się wszyscy? - spytałem w pewnym momencie, łapiąc za drzwi samochodu.
- Spokojnie. Kabina jest podwójna. Mieści sześć osób. Yoongi jest taki chudy, że to prawie tak, jakby nie zajmował miejsca, więc spokojnie się wszyscy zmieścicie - zapewnił najstarszy.
- Słyszałem! - krzyknął Min, który już usadowił się na tylnym siedzeniu pomiędzy Jiminem, a boczną szybą.
Wsiadłem do środka samochodu i usadziłem się między Taehyungiem, a drzwiami.
Chłopak od razu uśmiechnął się do mnie wesoło.
Seokjin miał rację. Wszyscy się zmieściliśmy, a do tego mieliśmy jeszcze sporo miejsca by wygodnie usiąść.
- Hyung, będę mógł potem pojechać na skrzyni? - wyrwał się nagle Jungkook, chwytając fotel kierowcy i pochylając się do przodu tak, by mój popatrzeć na Seokjina.
Jimin wydał z siebie długi i niezadowolony pomruk, kiedy półstojący maknae świecił mu tyłkiem przed twarzą.
- Kookie, usiądź! - Park klepnął młodszego w tył, na co ten odruchowo podskoczył, przy okazji uderzając głową w podsufitkę.
- Aiś... - syknął pokrzywdzony, kładąc dłoń na obolałej głowie.
- Sam jesteś sobie winien Jungkookie! - Czerwonowłosy złapał młodszego w pasie i pociągnął na kolana. Brunet odruchowo machnął nogami, kopiąc fotel kierowcy.
Seokjin głośno westchnął.
- To będzie długa podróż - mruknął pod nosem.
Jimin torturował chwilę Jungkooka łaskocząc go. Potem jednak sam zrzucił go ze swoich kolan i usadził na miejscu obok.
- Zapnijcie pasy - rozkazał Namjoon. Wszyscy bez sprzeciwu wykonali polecenie. Poza mną. Dla mnie pasa nie było. Cóż, najwyżej wylecę przez szybę czy coś...
Seokjin odpalił samochód i już po chwili wyjechaliśmy z mojego podwórka. Jimin, Jungkook i Taehyung zaczęli głośno, radośnie krzyczeć, wymachiwać rękami. Zachowywali się jak małe dzieci, które jadą z rodzicami na pierwsze w życiu wspólne wakacje.
Ich radość trwała jednak krótko, gdyż szybko zostali uciszeni przez Yoongiego, któremu nawet to, że był przyklejony do szyby nie przeszkadzało, by zdzielić trójkę najmłodszych po rękach.
Jimin razem z Kookiem wlepili oczy w swoje telefony, Yoongi przymknął powieki, by się zdrzemnąć. Spojrzałem na Taehyunga, który sam wyciągnął swojego iPhone'a.
Po chwili odsunął telefon od swojej twarzy i zrobił sobie zdjęcie. Potem kolejne. I jeszcze jedno.
Szarpnął siedzącego po swojej drugiej stronie Jungkooka. Już po chwili dwa zdjęcia z najmłodszym się zapisały w pamięci telefonu. Zadowolony Tae przejrzał zdjęcia.
Przyglądałem się z zaciekawieniem młodszemu koledze. Taehyung nie robił praktycznie nic, tylko bawił się telefonem, grał w jakąś platformówkę. Co jakiś czas jedynie oblizywał wargi i je przygryzał, a potem jak mały dzieciak siedział nad urządzeniem z otwartą buzią.
Musiałem przyznać, że wyglądał dość uroczo. Właściwie jak zawsze... Tae był dziecinny, często nieostrożny i lekkomyślny, jednak potrafił zachować się jak mężczyzna, co niejednokrotnie nam wszystkim już udowodnił. Czasami budzi się w nim ten męski Taehyung, niestety szybko zostaje stłumiony przez tego prawdziwego, uroczego dzieciaka.
Bezczynne siedzenie i rozprawianie się nad osobowością oraz zachowaniem Tae szybko mnie zmęczyło. Przymknąłem powieki i, nawet nie wiem w którym momencie, odleciałem.
Jimin w końcu poradził sobie z uporczywymi drzwiami. Wybiegł niemalże od razu na zewnątrz.
Gdy wyjrzałem poza samochód, dostrzegłem, że zatrzymaliśmy się przy jakiejś restauracji na autostradzie, a Park z pełnym pęcherzem biegł do łazienki jak zawodowy sprinter.
- Długo jechaliśmy? - spytałem, prostując nogi. Po chwili jednak podniosłem się i wyskoczyłem z samochodu.
- Godzinę - odpowiedział Namjoon, który sam wyszedł z pojazdu. Kiwnąłem porozumiewawczo głową.
Splotłem swoje dłonie, po czym uniosłem je nad głowę, by dobrze się przeciągnąć. Nim się zorientowałem, Taehyung złapał moje ręce i pociągnął je bardziej za moje plecy, jednocześnie napierając kolanem na moją kość ogonową, by pomóc mi dobrze rozciągnąć kręgosłup.
Zamruczałem zadowolony, jednak kiedy młodszy pociągnął moje ręce zbyt mocno, krzyknąłem w swój zabawny sposób. Po chwili puścił moje ręce. Podszedł do mnie od frontu i położył ręce na moich ramionach, po czym pochylił się do przodu. Zrobiłem to samo, dzięki czemu już po chwili oboje rozluźniliśmy swoje kręgosłupy.
- Przestańcie robić stretching! Ludzie się gapią - odparł Suga, który dopiero co wyszedł z pojazdu.
Już chciałem się wyprostować, jednak wtedy poczułem na swoich plecach ciężar. Gdy odwróciłem głowę, dostrzegłem kątem oka rozweseloną buzię Jungkookiego. Oplótł rękami moją szyję, a nogami pas. Puściłem ramiona Taehyunga i oparłem dłonie na kolanach. Po chwili jednak oplotłem nimi uda bruneta, splatając dłonie pod jego tyłkiem, by przypadkiem nie upadł na ziemię.
- Kookie, przytyłeś.
- Co? O nie... - Maknae westchnął w udawanej rozpaczy, na co zareagowałem cichym parsknięciem. Po chwili ciężar na moich plecach zwiększył się o kolejne 60 kilogramów Jina.
Wtedy coś małego upadło na ziemię.
- Nie chce patrzeć, nie chcę patrzeć - majaczył Jungkook. Sam z ciekawości lekko obróciłem się z dwoma przyjaciółmi na plecach i spojrzałem na biały przedmiot leżący na asfalcie.
- Tak Jungkookie, to twój telefon! - Mój głos samoistnie przybrał ton oznajmiającego wygranie na loterii spikera.
Już chciałem sięgnąć ręką po urządzenie, by sprawdzić czy po setnym upadku telefon w końcu miał rozbitą szybę, jednak uprzedził mnie Yoongi.
Blondyn dokładnie obejrzał urządzenie.
- Masz szczęście - rzucił.
Jin zeskoczył z pleców Jungkooka, a i ten po chwili odciążył moje stare ciało od dodatkowego balastu, samemu stając na nogach.
- Możemy już iść coś zjeść? Jestem głodny - powiedział Namjoon. Wsunął ręce do kieszeni swojego luźnego swetra. Nie musiał czekać na naszą odpowiedź.
Wszyscy niemalże od razu skierowaliśmy się w stronę restauracji. Gdy zajęliśmy jeden, duży stolik, z łazienki wyszedł Jimin i przyłączył się do nas.
- Więc jak hyung? Mogę jechać na skrzyni? - Maknae szarpał Seokjina za rękawek pudrowej koszulki. Jin jedynie przewrócił oczami i wymamrotał cichą zgodę.
Jungkook jak ucieszone dziecko podskoczył w miejscu, po czym podbiegł do pickupa. Od razu wskoczył na pakę.
- Ej! To ja też! - krzyknął Taehyung. Od razu pobiegł za Jungkookiem i już po chwili razem cieszyli się wygodnymi miejscami na skrzyni ładunkowej pojazdu.
Seokjin, Namjoon i Yoongi w tym samym momencie głośno westchnęli.
- Zastanawiałem się nad naszym pierwszym przystankiem. Znowu... - zaczął w pewnym momencie Jimin, który w tym momencie uwiesił się na Yoongim - kierowaliśmy się w stronę Pocheon, prawda? Stąd jest prosta droga do Hwacheon.
- Hwacheon? - powtórzył Namjoon.
- Wiem, że teoretycznie tam nic nie ma. Ale byłem tam latem kilka lat temu i naprawdę można wypocząć. Poza tym, niedługo zaczyna się tam festiwal jjokbae.
Wszyscy spojrzeliśmy na siebie.
W sumie i tak nie do końca zaplanowaliśmy swój wyjazd, więc dlaczego nie? Padło jedynie kilka haseł... Być może zostaną one zrealizowane. Ale jeśli nie, czy coś się stanie?
Gdziekolwiek byśmy nie wylądowali, zawsze znajdzie się coś do robienia.
- W porządku, więc jedziemy do Hwacheon. - Jin wyciągnął z kieszeni kluczki. Nacisnął na małym pilocie przycisk, który otwierał pojazd.
Wsiedliśmy wszyscy do środka i zajęliśmy miejsca. Jak tylko Seokjin ruszył, mogliśmy usłyszeć radosny krzyk Jungkooka oraz Taehyunga, którzy świetnie bawili się jadąc na skrzyni.
- Nie powinieneś pozwalać im tam siadać. Jeszcze ich przewieje i co wtedy? Same problemy będą - skomentował Yoongi.
- Oj już tak nie zrzędź. Są dorośli. - Namjoon machnął ręką.
Nastała cisza, którą zakłócało jedynie grające radio oraz co jakiś czas krzyki i głośna rozmowa Tae z Jungkookiem na przyczepie.
Jimin położył głowę na kolanach Yoongiego, a na moich udach wygodnie rozłożył swoje nogi. Widziałem jak Min zbiera się do tego, by po prostu zepchnąć młodszego ze swoich nóg, jednak ten sam nagle usiadł. Oczy otworzyły mu się szeroko jak nigdy. Zaczął sprawdzać swoje kieszenie, całe siedzenie, pod nim, za nim, przez nim... Sprawdził niemalże każdy kąt samochodu.
- Chyba zostawiłem w restauracji telefon - powiedział w końcu. Jin zjechał na pobocze i odwrócił się bokiem, by spojrzeć na młodszego.
- Co zrobiłeś?
- No normalnie... Chyba zostawiłem tam telefon! Pewnie w toalecie.
- To po co go tam brałeś geniuszu? - Yoongi przewrócił oczami.
- Nie wiem, no... Zawsze mam go przy sobie.
- Kurcze, Jimin! Pilnuj swoich rzeczy! Z tobą tak zawsze! Zawsze musisz czegoś zapomnieć. Ciekawe kiedy zostawisz głowę w domu. - Zdenerwowany Jin lekko uderzył dłonią w kierownicę.
- No pewnie! Czepiaj się mnie! Ale kiedy ty czegoś zapomnisz to jest dobrze?!
- Jeszcze mi się nie zdarzyło!
- Hyung, zawróć po ten telefon - wtrąciłem nieśmiało.
- Nie zawrócę! Niech się gówniarz nauczy, że się pilnuje swoich rzeczy!
W oczach Jimina widziałem frustrację i zdenerwowanie.
Chłopak bez wahania lekko się uniósł. Podkuliłem nogi pozwalając mu wyjść.
Czerwonowłosy w furii wyszedł z samochodu, trzaskając przy tym drzwiami.
Gdyby tylko wiedział, jak wszyscy próbowali teraz ukryć śmiech...
Yoongi całą wymianę zdań przesiedział patrząc w boczną szybę. Teraz spojrzał na mnie i chociaż nie wydał z siebie żadnego dźwięku, to się śmiał. Otworzył usta, które uformowały się w pełen rozbawienia uśmiech i trzymał się za brzuch.
Podobnie jak ja, Namjoon i Jin.
Po chwili najstarszy przyłożył palec do ust.
- Hyung, co się stało? - Usłyszeliśmy głos Jungkooka.
Z Yoongim odwróciliśmy się, by mieć dokładny widok na młodszych kolegów przez tylną szybę.
Jungkook z Taehyungiem przysunęli się do krawędzi zabezpieczeń, dzięki czemu mogliśmy widzieć też każdą reakcję Jimina.
- Chyba zostawiłem telefon w restauracji. Księżniczka nie chce zawrócić, więc idę pieszo - powiedział z naburmuszoną miną.
Namjoon nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Przyłożył dłoń do ust, by stłumić rozbawienie.
- Telefon w restauracji... Taki iPhone z czarną obudową w białe rekiny jak ten? -Taehyung uniósł na wysokość swojej twarzy telefon Jimina.
Czerwonowłosy spuścił głowę. Po chwili wskoczył na skrzynię, wziął od rówieśnika swoją zgubę i podręczył go dłuższy moment łaskotkami.
Potem zeskoczył na ziemię. Otworzył drzwi do samochodu. Z poważną miną powiedział:
- Wróciłem.
Yoongi wybuchnął niepohamowanym śmiechem. W końcu i Namjoon mógł dać ujście swojemu rozbawieniu.
Mina Jimina w tej chwili była naprawdę zabawna. Zdradzała jednocześnie zarówno zażenowanie, ulgę, ale i rozbawienie.
- Następnym razem pilnuj takich rzeczy. Hoseokkie znalazł go na twoim krześle jak wyszliśmy - powiedział Jin.
Jimin popatrzył na mnie mrużąc złowieszczo oczy.
- Co? Przecież ja nie mam z tym nic wspólnego! - Uniosłem ręce w obronnym geście.
- Zły hyung! - krzyknął Park, przy czym uderzył mnie otwartą dłonią w ramię.
Powoli zaczynałem rozumieć, dlaczego wszyscy, których spotkałem na swojej drodze mówili, by trzymać swoich przyjaciół blisko.
Byli dla mnie światełkiem.
Światełkiem, które powoli rosło i stopniowo rozświetlało czarną dziurę, pokazując co tak naprawdę się w niej znajduje. Może wcale nie była pusta?
Będąc wśród nich nie zaprzątałem sobie niepotrzebnie myśli. Skupiałem się na tym, co dzieje się dookoła mnie. Dzięki nim znowu zacząłem odczuwać radość. Może nie jakąś ogromną, ale taką, która była po prostu przyjemna i powoli odciągała mnie od depresyjnych stanów. Tylko nie do końca wiedziałem jak daleko.
Naszym wspólnym budżetem operował Yoongi. Ufaliśmy mu na tyle, by dać mu nasze pieniądze i przeznaczyć je na jakieś tanie motele, hostele, pokoje gościnne oraz inne miejsca, w których możemy się ewentualnie przespać.
Seokjin zaparkował przed wybraną noclegownią i wysiadł z samochodu.
Uderzył ręką w dach pojazdu oraz przyczepę, by rozbudzić wszystkich śpiących pasażerów. W tym wypadku raczej tylko Jimina.
Wszyscy wzięli swoje torby i już po chwili czekaliśmy przy recepcji, aż dostaniemy klucze.
- Siedem osób, tak? Proponuję dwa pokoje dwuosobowe i jeden trzyosobowy. Ewentualnie trzy dwuosobowe i jedną jedynkę. - Kobieta za blatem spojrzała na nas pytająco. Yoongi dopytał co wyszłoby taniej i zdecydowaliśmy się na opcję z jednym pokojem trzyosobowym.
Po odebraniu kluczy musieliśmy się jakoś podzielić.
Graliśmy w kamień papier nożyce. Najpierw o pokój trzyosobowy, w którym wylądował Yoongi, Namjoon oraz Jin.
Jimin nie mógł się pozbierać ze szczęścia, że trafił do pokoju z Jungkookiem. W przeciwieństwie do tego drugiego, który spytał się Namjoona, czy nie chce się zamienić.
- Od razu mówię, że pierwszy wybieram łóżko - powiedział Taehyung, kiedy odebrał klucz od Yoongiego. Uśmiechnął się do mnie.
- No dobra. Robimy tak: idziemy do pokoi, o 18 widzimy się tutaj i idziemy zobaczyć miasto. Pasuje? - Wszyscy kiwnęliśmy zgodnie głowami na słowa Seokjina. Potem rozeszliśmy się do pokoi.
Miałem sporo obaw dotyczących mieszkania z Tae. To nie tak, że go nie lubiłem... Wręcz przeciwnie. Chodziło mi raczej o to, że jest to dość specyficzny człowiek. W nocy lubię mieć spokój i ciszę, ale te dwa słowa całkowicie wykluczały Taehyunga!
Podczas gry w kamień papier nożyce po cichu liczyłem, że będę w pokoju z Yoongim albo Seokjinem. Taehyung był ostatni na mojej liście "upragnionych współlokatorów". Jego miejsce podzielał także Jimin... Niestety tak niska pozycja Parka miała zupełnie inną przyczynę.
Poczułem jak ktoś szturcha moje ramię.
- Hobi! - Krzyk Jina momentalnie wyrwał mnie ze snu. Akurat teraz, kiedy zaczynałem mieć bardzo przyjemny sen!
Nieco obrażony uniosłem się do pozycji półsiedzącej i przeczesałem dłonią kruczoczarne włosy.
- Długo spałem? - zapytałem, patrząc na siedzącego przy moich nogach hyunga.
- Nie. Odleciałeś raptem na kilka minut.
- Gdzie Yoongi hyung i Jimin?
- Dosłownie chwilę temu poszli po twoje leki. Zobaczyli na blacie receptę i pieniądze, które przyszykowałeś. Yoongi bał się, że zasnąłeś na dobre i nie zdążysz do apteki. Wziął więc tyłek w troki i z Jiminem kopsnęli się po leki. Przy okazji też po jakieś picie na drogę. - Seokjin podniósł się z miejsca. Odsunął nogą jedną torbę, po czym przeszedł do kuchni. Wyjął z szafki dwie szklanki, które po chwili zapełnił wodą z miętą.
- Myślisz, że Jungkook pojedzie z nami? - Wziąłem od starszego naczynie, z którego od razu upiłem łyk chłodnej, orzeźwiającej H2O.
- Znasz go. Przecież dobrze wiesz, jak potrafi okręcić sobie rodziców wokół palca, mimo, że są dość surowi. Wbrew pozorom, to bardzo przebiegły dzieciak jest - powiedział. Ponownie usiadł przy moich nogach i wygodnie oparł się plecami o duże poduszki kanapy.
- Hyung - zagaiłem, kierując wzrok na starszego - gdzie my tak właściwie jedziemy?
Chłopak oblizał koniuszkiem języka swoje pełne wargi i zatrzymał wzrok na jednym punkcie. Po chwili przeniósł ciemne oczy na mnie, wzruszając ramionami.
- Sam nie wiem. Pozostali chyba też nie. Po prostu pakujemy się w samochód i jedziemy przed siebie. Zwiedzimy trochę Korei. Pewnie pogadamy o tym jak tylko wszyscy w końcu przyjdą. - Seokjin uśmiechnął się do mnie ciepło, po czym delikatnie poklepał moje kolano.
- Chciałbym zobaczyć pawilon EXPO w Yeosu - powiedziałem w pewnym momencie.
- Okej, czyli jeden punkt już mamy.
Sięgnąłem po telefon i sprawdziłem godzinę. Wstałem z miejsca, po czym podszedłem do szafki w kuchni, z której wyjąłem mały woreczek z tabletkami. Policzyłem je.
Potem wziąłem jedną i wróciłem na sofę. Włożyłem biały lek do ust, a następnie popiłem miętową wodą.
- Dużo masz przepisanych tych leków? - zapytał Jin. Skierowałem na niego wzrok. Przyciągnąłem nogi do klatki piersiowej, jednak po chwili wygodnie usiadłem po turecku na sofie.
Zamyśliłem się chwilę i na palcach przeliczyłem tabletki.
- Póki co mam brać tabletkę 10 mg przez ten tydzień leku na depresję, jak minie siedem dni to 20 mg, do tego rano i wieczorem leki na narkolepsję i katapleksję.
- Te leki na narkolepsję coś pomagają? - W oczach Jina dostrzegłem szczere zainteresowanie i troskę.
Mówienie o tym wszystkim powoli przestawało być dla mnie tematem tabu.
Raptem po dniu w szpitalu przenieśli mnie na oddział psychiatryczny. Siedziałem tam tydzień, podczas którego niemalże codziennie, po kilka godzin rozmawiałem z psychiatrą. Dzięki temu miałem jakiś punkt zaczepienia.
Gdy powiedziałem mu o wyjeździe z przyjaciółmi, był zdecydowanie za. Uważał, że zmiana otoczenia, spędzenie czasu z najbliższymi dobrze mi zrobi. Oczywiście wciąż chce mieć nade mną kontrolę, więc dał mi swój numer i miałem do niego od razu zadzwonić, kiedy tylko poczuję, że coś jest nie tak.
Łatwo mu mówić... Skąd mam wiedzieć, kiedy będzie coś nie tak?
Bałem się tego, że znowu wpadnę w ogromny, ciemny dół i nie dość, że nie będę potrafił z niego wyjść, to jeszcze od nowa przysporzę wszystkim samych kłopotów i zmartwień.
A co jeśli oni tak naprawdę nie chcą jechać, tylko robią to ze względu na mnie? Albo wręcz przeciwnie - chcą jechać, ale biorą mnie tylko z grzeczności?
- Hoseokkie? - Przed moimi oczami nagle pojawiła się machająca dłoń Jina. Jak wyrwany z transu drgnąłem i spojrzałem na niego.
- Leki... Pomagają. I tak muszę się zdrzemnąć w ciągu dnia co najmniej raz. Bardziej działają leki na katapleksję. Dzięki nim przynajmniej nie upadam na środku ulicy.
Jin nagle klasnął w ręce i uśmiechnął się głupio. Nieco zmieszany pomasowałem dłonią swój kark.
- Pamiętam jak raz zasnąłeś, kiedy wracaliśmy z Namjoonem z wesołego miasteczka. Po prostu padłeś na ziemię! Nie wiedzieliśmy co zrobić! Oboje umieraliśmy ze strachu! Namjoon krzyczał, biegał dookoła, już dzwonił na karetkę, a ty nagle się budzisz, jak gdyby nigdy nic, otrzepujesz spodnie i idziesz dalej - Seokjin roześmiał się na samo wspomnienie. Sam cicho parsknąłem śmiechem.
- Mieliście wtedy takie zdziwione miny - powiedziałem, przykładając dłoń do ust, kiedy nie mogłem powstrzymać rozbawienia.
- Dziwisz nam się?! Myśleliśmy, że umarłeś! To wyglądało tak, jakbyś nagle umarł, potem stwierdził, że jednak nie chcesz i wracasz. - Jin złapał się za brzuch i odruchowo zaczął wymachiwać drugą ręką.
Cały salon wypełniły nasze śmiechy. Jin okładał po chwili lekkimi uderzeniami moje kolana, a ja ściskałem z rozbawieniem jego ramię. Przez to nie usłyszeliśmy, jak do domu wszedł Yoongi, Jimin oraz Namjoon.
- Co tutaj tak wesoło? - Jimin jako pierwszy stanął w dużym, zaokrąglonym łuku, który oddzielał salon od korytarza.
Seokjin próbował wyjaśnić Jiminowi o co chodzi, jednak nie potrafił. Za bardzo się śmiał.
- Mówisz o tym jak Hobi... - Namjoon niemalże wbiegł do pokoju, rzucając swój spakowany plecak w korytarzu. Jin rozbawiony pokiwał jedynie głową i przerzucił przeze mnie ramię.
Sam powoli się uspokajałem, jednak widząc jak Namjoon zalewa się śmiechem do tego stopnia, że aż klęka na podłodze, ponownie zacząłem się śmiać.
Do pokoju wszedł Yoongi. Spojrzał na nas, potem na niczego nie ogarniającego Jimina. Mlasnął ustami i jak gdyby nie widział śmiejących się idiotów, podszedł do stolika. Położył na nim reklamówkę pełną woreczków z lekami i dwie butelki z wodą aloesową.
Jimin wymieniał z Yoongim niezrozumiałe spojrzenia, podczas gdy ja Jin i Namjoon powoli dochodziliśmy do siebie.
- Haa... Dawno się tak nie śmiałem - skwitowałem, ocierając spod oczu kilka łez.
Powoli zaczynałem lubić momenty, w których po prostu mogłem się szczerze uśmiechnąć czy zaśmiać. Nie musiałem wtedy myśleć o smutnych, dołujących rzeczach, które od dłuższego czasu uporczywie próbuję wyrzucić ze swojej głowy.
Mój wzrok powędrował na Mina, który przysiadł na fotelu przy sofie. Ten wyłapując moje spojrzenie sam się delikatnie do mnie uśmiechnął.
Tak, jakby widząc moje rozbawienie sam się cieszył.
Niby nie był to wielki gest, jednak ten lekki, prawie niezauważalny uśmiech Yoongiego naprawdę poprawił mi humor.
- Tae napisał, że już zebrał Kooksa i zaraz przyjdą. Hyung, nakarmiłeś auto? - spytał Jimin, wymijając klęczącego na podłodze Namjoona. Podszedł do lodówki, z której wyjął ostatni, truskawkowy jogurt. Na jego ciche "mogę?" kiwnąłem twierdząco głową.
- Pewnie. Inaczej nawet bym nie pomyślał o jakimkolwiek wyjeździe. W ogóle myśleliście już, jakie miejsca chcecie zobaczyć? Hoseokkie mówił o Expo 2012 w Yeosu. - Jin zabrał swoje ramię, po czym oparł łokcie o kolana, jednocześnie lekko pochylając się do przodu.
- Ja chcę zobaczyć Pohang - rzucił Namjoon.
- Pohang? Przecież nic tam nie ma. - Suga zmarszczył brwi, kierując wzrok na młodszego.
- No właśnie dlatego chcę tam jechać. Po prostu.
- No dobrze, Pohang. Jimin? - Jin popatrzył na czerwonowłosego, podobnie jak po chwili cała nasza reszta.
- Z chęcią pojechałbym do swojej babci do Busan... Robi takie dobre rolki z wodorostów. - Jimin westchnął rozmarzony.
- No dobrze, czyli mamy Yeosu, Pohang, babcię Jimina w Busan...
- Co powiecie na Jeju? Nigdy tam nie byłem - zaproponował Yoongi.
- Mamy ponad miesiąc. Spokojnie zdążymy objechać całą Koreę - wtrąciłem. Wstałem z miejsca, po czym poprawiłem poduszki, które w napadzie śmiechu porozrzucaliśmy po całej sofie razem z Jinem.
- A propo, właściwie to nie, ale... Wiecie, że Jungkook zdobył 4% na końcowym teście z angielskiego? - Jimin parsknął śmiechem, wygrzebując z kubełka jogurtu resztki.
- Co serio? Przecież był przez miesiąc w Ameryce. Jak to się stało? - Namjoon podniósł się z podłogi.
- Pewnie te 4% to za to, że poprawnie się podpisał. - Yoongi sam zaśmiał się ze swojego żartu. - Ej, to było śmieszne. - Nie widząc żadnej reakcji z naszej strony, burknął tylko coś pod nosem i zrezygnowany opadł plecami na oparcie fotela, mierząc wszystkich wzrokiem pełnym nienawiści i niezrozumienia.
- No cóż, ma całe wakacje, żeby się w końcu tego angielskiego nauczyć. Tym bardziej, że zaraz zacznie studia.
- Nawet nie chcę myśleć, jak jego rodzice na to zareagowali... Pewnie będą mu kazali siedzieć przy książkach cały czas. - Jimin wsunął do ust łyżeczkę, na której znajdowała się mała porcja jogurtu.
- Eeejoo! - W całym domu rozległ się głośny krzyk wchodzącego Taehyunga, który po chwili pojawił się w salonie. Zaraz za nim, również i Jungkook.
- O wilku mowa - rzucił Yoongi.
- Rozmawialiście o mnie? Ej, to nie ładnie obgadywać! - Taehyung nadął policzki i w złości tupnął nogą.
Seokjin wstał z miejsca, klepiąc mnie przy okazji w kolano.
- Pakujcie torby na przyczepę - powiedział. Wyjął z kieszeni klucze od samochodu, wziął swoją torbę i jako pierwszy opuścił mój dom. W jego ślady od razu ruszył Jimin z jogurtem, Namjoon oraz Jungkook.
Taehyung chwilę stał przy ścianie, przyglądając się zawieszonym na niej obrazach.
- Twoja mama je namalowała, prawda hyung? - spytał w pewnym momencie, wskazując palcem na jeden z obrazów, przedstawiający spokojne, nocne morze, znajdujące się na drugim planie. Na pierwszym natomiast znajdowało się stare drzewo z charakterystycznie wyrytą gwiazdą na korze.
- Prawda - odpowiedziałem, łapiąc w dłonie swoją torbę.
- Szkoda, że nie odziedziczyłeś po niej talentu malarskiego. - Wiedziałem, że Taehyung chciał zażartować. Jednak jakiekolwiek wspominanie o mojej rodzinie nigdy nie przyprawiało mnie o radość.
Nie chciałem jednak psuć humoru ani Tae, ani reszcie, więc zaśmiałem się sztucznie i kopnąłem lekko młodszego w tyłek.
Rozweselony V uciekł na dwór ze swoją torbą. Już wyjąłem klucze, chcąc opuścić dom, kiedy wyminął mnie Yoongi.
- Nie zapomnij leków. - Starszy podsunął mi reklamówkę z tabletkami pod nos. Odetchnąłem z ulgą.
- Dziękuję hyung. I dziękuję też za to, że pofatygowaliście się razem z Jiminem do apteki - powiedziałem, biorąc od Yoongiego leki. Ten tylko kiwnął głową i trzymając w dłoniach torbę, opuścił mój dom. Po sprawdzeniu czy aby na pewno wyłączyłem wszystkie elektryczne urządzenia, pozamykałem okna i nie zostawiłem żadnych brudów w zmywarce, zamknąłem dom na klucz.
Wrzuciłem swoją torbę na skrzynię ładunkową pickupa Jina.
- Zmieścimy się wszyscy? - spytałem w pewnym momencie, łapiąc za drzwi samochodu.
- Spokojnie. Kabina jest podwójna. Mieści sześć osób. Yoongi jest taki chudy, że to prawie tak, jakby nie zajmował miejsca, więc spokojnie się wszyscy zmieścicie - zapewnił najstarszy.
- Słyszałem! - krzyknął Min, który już usadowił się na tylnym siedzeniu pomiędzy Jiminem, a boczną szybą.
Wsiadłem do środka samochodu i usadziłem się między Taehyungiem, a drzwiami.
Chłopak od razu uśmiechnął się do mnie wesoło.
Seokjin miał rację. Wszyscy się zmieściliśmy, a do tego mieliśmy jeszcze sporo miejsca by wygodnie usiąść.
- Hyung, będę mógł potem pojechać na skrzyni? - wyrwał się nagle Jungkook, chwytając fotel kierowcy i pochylając się do przodu tak, by mój popatrzeć na Seokjina.
Jimin wydał z siebie długi i niezadowolony pomruk, kiedy półstojący maknae świecił mu tyłkiem przed twarzą.
- Kookie, usiądź! - Park klepnął młodszego w tył, na co ten odruchowo podskoczył, przy okazji uderzając głową w podsufitkę.
- Aiś... - syknął pokrzywdzony, kładąc dłoń na obolałej głowie.
- Sam jesteś sobie winien Jungkookie! - Czerwonowłosy złapał młodszego w pasie i pociągnął na kolana. Brunet odruchowo machnął nogami, kopiąc fotel kierowcy.
Seokjin głośno westchnął.
- To będzie długa podróż - mruknął pod nosem.
Jimin torturował chwilę Jungkooka łaskocząc go. Potem jednak sam zrzucił go ze swoich kolan i usadził na miejscu obok.
- Zapnijcie pasy - rozkazał Namjoon. Wszyscy bez sprzeciwu wykonali polecenie. Poza mną. Dla mnie pasa nie było. Cóż, najwyżej wylecę przez szybę czy coś...
Seokjin odpalił samochód i już po chwili wyjechaliśmy z mojego podwórka. Jimin, Jungkook i Taehyung zaczęli głośno, radośnie krzyczeć, wymachiwać rękami. Zachowywali się jak małe dzieci, które jadą z rodzicami na pierwsze w życiu wspólne wakacje.
Ich radość trwała jednak krótko, gdyż szybko zostali uciszeni przez Yoongiego, któremu nawet to, że był przyklejony do szyby nie przeszkadzało, by zdzielić trójkę najmłodszych po rękach.
Jimin razem z Kookiem wlepili oczy w swoje telefony, Yoongi przymknął powieki, by się zdrzemnąć. Spojrzałem na Taehyunga, który sam wyciągnął swojego iPhone'a.
Po chwili odsunął telefon od swojej twarzy i zrobił sobie zdjęcie. Potem kolejne. I jeszcze jedno.
Szarpnął siedzącego po swojej drugiej stronie Jungkooka. Już po chwili dwa zdjęcia z najmłodszym się zapisały w pamięci telefonu. Zadowolony Tae przejrzał zdjęcia.
Przyglądałem się z zaciekawieniem młodszemu koledze. Taehyung nie robił praktycznie nic, tylko bawił się telefonem, grał w jakąś platformówkę. Co jakiś czas jedynie oblizywał wargi i je przygryzał, a potem jak mały dzieciak siedział nad urządzeniem z otwartą buzią.
Musiałem przyznać, że wyglądał dość uroczo. Właściwie jak zawsze... Tae był dziecinny, często nieostrożny i lekkomyślny, jednak potrafił zachować się jak mężczyzna, co niejednokrotnie nam wszystkim już udowodnił. Czasami budzi się w nim ten męski Taehyung, niestety szybko zostaje stłumiony przez tego prawdziwego, uroczego dzieciaka.
Bezczynne siedzenie i rozprawianie się nad osobowością oraz zachowaniem Tae szybko mnie zmęczyło. Przymknąłem powieki i, nawet nie wiem w którym momencie, odleciałem.
[...]
- Aaa! Z drogi! - Z błogostanu wyrwał mnie krzyk Jimina, który zaczął przeciskać się pomiędzy naszymi nogami i siedzeniami z przodu do wyjścia. Nie będąc niczego świadomym podkuliłem nogi, kiedy tylko Park przecisnął się do drzwi i nieporadnie próbował je otworzyć. Przyciągnąłem kolana go klatki piersiowej, opierając się wygodnie o ramię Taehyunga i jednocześnie umożliwiając czerwonowłosemu wyjście.Jimin w końcu poradził sobie z uporczywymi drzwiami. Wybiegł niemalże od razu na zewnątrz.
Gdy wyjrzałem poza samochód, dostrzegłem, że zatrzymaliśmy się przy jakiejś restauracji na autostradzie, a Park z pełnym pęcherzem biegł do łazienki jak zawodowy sprinter.
- Długo jechaliśmy? - spytałem, prostując nogi. Po chwili jednak podniosłem się i wyskoczyłem z samochodu.
- Godzinę - odpowiedział Namjoon, który sam wyszedł z pojazdu. Kiwnąłem porozumiewawczo głową.
Splotłem swoje dłonie, po czym uniosłem je nad głowę, by dobrze się przeciągnąć. Nim się zorientowałem, Taehyung złapał moje ręce i pociągnął je bardziej za moje plecy, jednocześnie napierając kolanem na moją kość ogonową, by pomóc mi dobrze rozciągnąć kręgosłup.
Zamruczałem zadowolony, jednak kiedy młodszy pociągnął moje ręce zbyt mocno, krzyknąłem w swój zabawny sposób. Po chwili puścił moje ręce. Podszedł do mnie od frontu i położył ręce na moich ramionach, po czym pochylił się do przodu. Zrobiłem to samo, dzięki czemu już po chwili oboje rozluźniliśmy swoje kręgosłupy.
- Przestańcie robić stretching! Ludzie się gapią - odparł Suga, który dopiero co wyszedł z pojazdu.
Już chciałem się wyprostować, jednak wtedy poczułem na swoich plecach ciężar. Gdy odwróciłem głowę, dostrzegłem kątem oka rozweseloną buzię Jungkookiego. Oplótł rękami moją szyję, a nogami pas. Puściłem ramiona Taehyunga i oparłem dłonie na kolanach. Po chwili jednak oplotłem nimi uda bruneta, splatając dłonie pod jego tyłkiem, by przypadkiem nie upadł na ziemię.
- Kookie, przytyłeś.
- Co? O nie... - Maknae westchnął w udawanej rozpaczy, na co zareagowałem cichym parsknięciem. Po chwili ciężar na moich plecach zwiększył się o kolejne 60 kilogramów Jina.
Wtedy coś małego upadło na ziemię.
- Nie chce patrzeć, nie chcę patrzeć - majaczył Jungkook. Sam z ciekawości lekko obróciłem się z dwoma przyjaciółmi na plecach i spojrzałem na biały przedmiot leżący na asfalcie.
- Tak Jungkookie, to twój telefon! - Mój głos samoistnie przybrał ton oznajmiającego wygranie na loterii spikera.
Już chciałem sięgnąć ręką po urządzenie, by sprawdzić czy po setnym upadku telefon w końcu miał rozbitą szybę, jednak uprzedził mnie Yoongi.
Blondyn dokładnie obejrzał urządzenie.
- Masz szczęście - rzucił.
Jin zeskoczył z pleców Jungkooka, a i ten po chwili odciążył moje stare ciało od dodatkowego balastu, samemu stając na nogach.
- Możemy już iść coś zjeść? Jestem głodny - powiedział Namjoon. Wsunął ręce do kieszeni swojego luźnego swetra. Nie musiał czekać na naszą odpowiedź.
Wszyscy niemalże od razu skierowaliśmy się w stronę restauracji. Gdy zajęliśmy jeden, duży stolik, z łazienki wyszedł Jimin i przyłączył się do nas.
[...]
Po posiłku i uregulowaniu rachunku, wróciliśmy do samochodu.- Więc jak hyung? Mogę jechać na skrzyni? - Maknae szarpał Seokjina za rękawek pudrowej koszulki. Jin jedynie przewrócił oczami i wymamrotał cichą zgodę.
Jungkook jak ucieszone dziecko podskoczył w miejscu, po czym podbiegł do pickupa. Od razu wskoczył na pakę.
- Ej! To ja też! - krzyknął Taehyung. Od razu pobiegł za Jungkookiem i już po chwili razem cieszyli się wygodnymi miejscami na skrzyni ładunkowej pojazdu.
Seokjin, Namjoon i Yoongi w tym samym momencie głośno westchnęli.
- Zastanawiałem się nad naszym pierwszym przystankiem. Znowu... - zaczął w pewnym momencie Jimin, który w tym momencie uwiesił się na Yoongim - kierowaliśmy się w stronę Pocheon, prawda? Stąd jest prosta droga do Hwacheon.
- Hwacheon? - powtórzył Namjoon.
- Wiem, że teoretycznie tam nic nie ma. Ale byłem tam latem kilka lat temu i naprawdę można wypocząć. Poza tym, niedługo zaczyna się tam festiwal jjokbae.
Wszyscy spojrzeliśmy na siebie.
W sumie i tak nie do końca zaplanowaliśmy swój wyjazd, więc dlaczego nie? Padło jedynie kilka haseł... Być może zostaną one zrealizowane. Ale jeśli nie, czy coś się stanie?
Gdziekolwiek byśmy nie wylądowali, zawsze znajdzie się coś do robienia.
- W porządku, więc jedziemy do Hwacheon. - Jin wyciągnął z kieszeni kluczki. Nacisnął na małym pilocie przycisk, który otwierał pojazd.
Wsiedliśmy wszyscy do środka i zajęliśmy miejsca. Jak tylko Seokjin ruszył, mogliśmy usłyszeć radosny krzyk Jungkooka oraz Taehyunga, którzy świetnie bawili się jadąc na skrzyni.
- Nie powinieneś pozwalać im tam siadać. Jeszcze ich przewieje i co wtedy? Same problemy będą - skomentował Yoongi.
- Oj już tak nie zrzędź. Są dorośli. - Namjoon machnął ręką.
Nastała cisza, którą zakłócało jedynie grające radio oraz co jakiś czas krzyki i głośna rozmowa Tae z Jungkookiem na przyczepie.
Jimin położył głowę na kolanach Yoongiego, a na moich udach wygodnie rozłożył swoje nogi. Widziałem jak Min zbiera się do tego, by po prostu zepchnąć młodszego ze swoich nóg, jednak ten sam nagle usiadł. Oczy otworzyły mu się szeroko jak nigdy. Zaczął sprawdzać swoje kieszenie, całe siedzenie, pod nim, za nim, przez nim... Sprawdził niemalże każdy kąt samochodu.
- Chyba zostawiłem w restauracji telefon - powiedział w końcu. Jin zjechał na pobocze i odwrócił się bokiem, by spojrzeć na młodszego.
- Co zrobiłeś?
- No normalnie... Chyba zostawiłem tam telefon! Pewnie w toalecie.
- To po co go tam brałeś geniuszu? - Yoongi przewrócił oczami.
- Nie wiem, no... Zawsze mam go przy sobie.
- Kurcze, Jimin! Pilnuj swoich rzeczy! Z tobą tak zawsze! Zawsze musisz czegoś zapomnieć. Ciekawe kiedy zostawisz głowę w domu. - Zdenerwowany Jin lekko uderzył dłonią w kierownicę.
- No pewnie! Czepiaj się mnie! Ale kiedy ty czegoś zapomnisz to jest dobrze?!
- Jeszcze mi się nie zdarzyło!
- Hyung, zawróć po ten telefon - wtrąciłem nieśmiało.
- Nie zawrócę! Niech się gówniarz nauczy, że się pilnuje swoich rzeczy!
W oczach Jimina widziałem frustrację i zdenerwowanie.
Chłopak bez wahania lekko się uniósł. Podkuliłem nogi pozwalając mu wyjść.
Czerwonowłosy w furii wyszedł z samochodu, trzaskając przy tym drzwiami.
Gdyby tylko wiedział, jak wszyscy próbowali teraz ukryć śmiech...
Yoongi całą wymianę zdań przesiedział patrząc w boczną szybę. Teraz spojrzał na mnie i chociaż nie wydał z siebie żadnego dźwięku, to się śmiał. Otworzył usta, które uformowały się w pełen rozbawienia uśmiech i trzymał się za brzuch.
Podobnie jak ja, Namjoon i Jin.
Po chwili najstarszy przyłożył palec do ust.
- Hyung, co się stało? - Usłyszeliśmy głos Jungkooka.
Z Yoongim odwróciliśmy się, by mieć dokładny widok na młodszych kolegów przez tylną szybę.
Jungkook z Taehyungiem przysunęli się do krawędzi zabezpieczeń, dzięki czemu mogliśmy widzieć też każdą reakcję Jimina.
- Chyba zostawiłem telefon w restauracji. Księżniczka nie chce zawrócić, więc idę pieszo - powiedział z naburmuszoną miną.
Namjoon nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Przyłożył dłoń do ust, by stłumić rozbawienie.
- Telefon w restauracji... Taki iPhone z czarną obudową w białe rekiny jak ten? -Taehyung uniósł na wysokość swojej twarzy telefon Jimina.
Czerwonowłosy spuścił głowę. Po chwili wskoczył na skrzynię, wziął od rówieśnika swoją zgubę i podręczył go dłuższy moment łaskotkami.
Potem zeskoczył na ziemię. Otworzył drzwi do samochodu. Z poważną miną powiedział:
- Wróciłem.
Yoongi wybuchnął niepohamowanym śmiechem. W końcu i Namjoon mógł dać ujście swojemu rozbawieniu.
Mina Jimina w tej chwili była naprawdę zabawna. Zdradzała jednocześnie zarówno zażenowanie, ulgę, ale i rozbawienie.
- Następnym razem pilnuj takich rzeczy. Hoseokkie znalazł go na twoim krześle jak wyszliśmy - powiedział Jin.
Jimin popatrzył na mnie mrużąc złowieszczo oczy.
- Co? Przecież ja nie mam z tym nic wspólnego! - Uniosłem ręce w obronnym geście.
- Zły hyung! - krzyknął Park, przy czym uderzył mnie otwartą dłonią w ramię.
Powoli zaczynałem rozumieć, dlaczego wszyscy, których spotkałem na swojej drodze mówili, by trzymać swoich przyjaciół blisko.
Byli dla mnie światełkiem.
Światełkiem, które powoli rosło i stopniowo rozświetlało czarną dziurę, pokazując co tak naprawdę się w niej znajduje. Może wcale nie była pusta?
Będąc wśród nich nie zaprzątałem sobie niepotrzebnie myśli. Skupiałem się na tym, co dzieje się dookoła mnie. Dzięki nim znowu zacząłem odczuwać radość. Może nie jakąś ogromną, ale taką, która była po prostu przyjemna i powoli odciągała mnie od depresyjnych stanów. Tylko nie do końca wiedziałem jak daleko.
[...]
Po kolejnej godzinie podróży dojechaliśmy do Hwacheon. Namjoon znalazł jakiś tani motel w internecie, dzięki czemu nie musieliśmy długo jeździć po mieście w poszukiwaniu noclegu.Naszym wspólnym budżetem operował Yoongi. Ufaliśmy mu na tyle, by dać mu nasze pieniądze i przeznaczyć je na jakieś tanie motele, hostele, pokoje gościnne oraz inne miejsca, w których możemy się ewentualnie przespać.
Seokjin zaparkował przed wybraną noclegownią i wysiadł z samochodu.
Uderzył ręką w dach pojazdu oraz przyczepę, by rozbudzić wszystkich śpiących pasażerów. W tym wypadku raczej tylko Jimina.
Wszyscy wzięli swoje torby i już po chwili czekaliśmy przy recepcji, aż dostaniemy klucze.
- Siedem osób, tak? Proponuję dwa pokoje dwuosobowe i jeden trzyosobowy. Ewentualnie trzy dwuosobowe i jedną jedynkę. - Kobieta za blatem spojrzała na nas pytająco. Yoongi dopytał co wyszłoby taniej i zdecydowaliśmy się na opcję z jednym pokojem trzyosobowym.
Po odebraniu kluczy musieliśmy się jakoś podzielić.
Graliśmy w kamień papier nożyce. Najpierw o pokój trzyosobowy, w którym wylądował Yoongi, Namjoon oraz Jin.
Jimin nie mógł się pozbierać ze szczęścia, że trafił do pokoju z Jungkookiem. W przeciwieństwie do tego drugiego, który spytał się Namjoona, czy nie chce się zamienić.
- Od razu mówię, że pierwszy wybieram łóżko - powiedział Taehyung, kiedy odebrał klucz od Yoongiego. Uśmiechnął się do mnie.
- No dobra. Robimy tak: idziemy do pokoi, o 18 widzimy się tutaj i idziemy zobaczyć miasto. Pasuje? - Wszyscy kiwnęliśmy zgodnie głowami na słowa Seokjina. Potem rozeszliśmy się do pokoi.
Miałem sporo obaw dotyczących mieszkania z Tae. To nie tak, że go nie lubiłem... Wręcz przeciwnie. Chodziło mi raczej o to, że jest to dość specyficzny człowiek. W nocy lubię mieć spokój i ciszę, ale te dwa słowa całkowicie wykluczały Taehyunga!
Podczas gry w kamień papier nożyce po cichu liczyłem, że będę w pokoju z Yoongim albo Seokjinem. Taehyung był ostatni na mojej liście "upragnionych współlokatorów". Jego miejsce podzielał także Jimin... Niestety tak niska pozycja Parka miała zupełnie inną przyczynę.
~*~
* Jak mi tak dalej będzie szło pisanie, to się za cholerę nie wyrobię z Last Picture w VII rozdziałach tak jak planowałam xD Ale nie mówię hop, dopóki nie przeskoczę.
Początkowo planowałam też w każdym rozdziale opisywać inne miejsce, do którego trafili... Zobaczymy, może mi się uda.
I w ogóle to zakochałam się w lodach Twix. Są boskie.
Początkowo planowałam też w każdym rozdziale opisywać inne miejsce, do którego trafili... Zobaczymy, może mi się uda.
I w ogóle to zakochałam się w lodach Twix. Są boskie.