Innocent
~*~
~*~
-Taehyung, kup jakieś jedzenie - poprosiłem, oderwawszy się na moment od FIFY. Odwróciłem głowę w kierunku Tae, który wychodził z domu, by zawieźć do biura jakieś papiery.
- A na co masz ochotę? - spytał. Blondyn położył teczkę z papierami na komodę i uklęknął, by zawiązać czarno-białe jazzówki.
- Hmm... winogrono. O, i arbuza! Możesz też jeszcze wziąć jakąś czekoladę. - Uśmiechnąłem się do hyunga, chociaż ten przez spuszczoną głowę pewnie tego nie zauważył.
- Mhm - mruknął - olej ryżowy - rzucił po chwili i podniósł się.
- Co? - zapytałem.
- Miałeś kupić wczoraj. Kupiłeś?
- Kazałeś wziąć olej sezamowy, Tae...
- Ryżowy. - Tae zatrzymał wzrok w jednym punkcie i podrapał się po głowie. - Ryżowy - upierał się dalej.
- No co za nieogarnięty hyung - westchnąłem.
Kim kliknął językiem i przewrócił teatralnie oczami.
- Kupiłeś? - zapytał znowu.
- Tak, kupiłem olej sezamowy tak jak mówiłeś.
- Mówiłem ryżowy! RY-ŻO-WY - Taehyung rzucił na ziemię teczkę, którą dopiero co wziął z komody. Aż podskoczyłem na kanapie. Co mu nagle odwaliło? Nigdy nie wkurzał się z byle powodu!
Nagle na zezłoszczonej buzi Tae wymalował się pełen rozbawienia, prostokątny uśmiech.
- Zły hyung! - Wziąłem w rękę jedną z poduszek leżących obok i z całej siły rzuciłem w stronę blondyna. Ten zwijając się ze śmiechu nawet nie zwrócił uwagi na to, że miękka poduszka zakończyła swój lot prosto na jego twarzy.
- Wybacz, ale tak lubię cię drażnić - powiedział przez śmiech. Gdy po dłuższej chwili opanował swój wybuch radości, schylił się po rzuconą teczkę i przy okazji poduszkę, którą odrzucił.
- Jak tylko załatwię sprawę, idę z Hoseokiem kupić nowe buty, więc pewnie długo mnie nie będzie, dlatego nie czekaj na mnie. - Taehyung już nacisnął klamkę, jednak wtedy jak oparzony zawołałem jego imię. Ten tylko znowu się do mnie odwrócił i wydał cichy, pytający pomruk.
- A jedziesz samochodem? - spytałem.
- Mmm nie. Do biura się przejdę, stamtąd odbierze mnie Hoseok. Czemu pytasz?
- Aaa mógłbym go dzisiaj pożyczyć? Na chwilę tylko. - Taehyung uniósł brew do góry, jakby czekając na podanie mocnego argumentu, który przemawiałby za moją prośbą.
- Ciężko dojechać na obrzeża, szczególnie w niedzielę... A muszę oddać znajomemu wszystkie notatki i głośnik - wyjaśniłem. Schowałem twarz za poduszką. Po chwili jednak ją nieco zniżyłem, by Tae mógł zobaczyć moje pełne słodyczy i proszące oczy.
- No dobrze, ale nic za darmo. Jak zadzwonię, odbierzesz mnie z galerii.
- Stoi.- Kiwnąłem zgodnie głową. Taehyung szybko wrócił się do swojego pokoju, a gdy z niego wyszedł, podał mi kluczyk, do którego był przyczepiony mięciutki, materiałowy breloczek w kształcie uroczego, chibisiowego onigiri.
- Wszystkie dokumenty są w kuchni obok notatnika. Uważaj na drodze - powiedział, po czym skierował się do wyjścia.
- Dziękuję hyung! Kocham cię! - krzyknąłem, zanim blondyn opuścił mieszkanie. Odłożyłem kluczyki i wróciłem do gry. Mecz się przecież sam nie wygra.
- Hmm... winogrono. O, i arbuza! Możesz też jeszcze wziąć jakąś czekoladę. - Uśmiechnąłem się do hyunga, chociaż ten przez spuszczoną głowę pewnie tego nie zauważył.
- Mhm - mruknął - olej ryżowy - rzucił po chwili i podniósł się.
- Co? - zapytałem.
- Miałeś kupić wczoraj. Kupiłeś?
- Kazałeś wziąć olej sezamowy, Tae...
- Ryżowy. - Tae zatrzymał wzrok w jednym punkcie i podrapał się po głowie. - Ryżowy - upierał się dalej.
- No co za nieogarnięty hyung - westchnąłem.
Kim kliknął językiem i przewrócił teatralnie oczami.
- Kupiłeś? - zapytał znowu.
- Tak, kupiłem olej sezamowy tak jak mówiłeś.
- Mówiłem ryżowy! RY-ŻO-WY - Taehyung rzucił na ziemię teczkę, którą dopiero co wziął z komody. Aż podskoczyłem na kanapie. Co mu nagle odwaliło? Nigdy nie wkurzał się z byle powodu!
Nagle na zezłoszczonej buzi Tae wymalował się pełen rozbawienia, prostokątny uśmiech.
- Zły hyung! - Wziąłem w rękę jedną z poduszek leżących obok i z całej siły rzuciłem w stronę blondyna. Ten zwijając się ze śmiechu nawet nie zwrócił uwagi na to, że miękka poduszka zakończyła swój lot prosto na jego twarzy.
- Wybacz, ale tak lubię cię drażnić - powiedział przez śmiech. Gdy po dłuższej chwili opanował swój wybuch radości, schylił się po rzuconą teczkę i przy okazji poduszkę, którą odrzucił.
- Jak tylko załatwię sprawę, idę z Hoseokiem kupić nowe buty, więc pewnie długo mnie nie będzie, dlatego nie czekaj na mnie. - Taehyung już nacisnął klamkę, jednak wtedy jak oparzony zawołałem jego imię. Ten tylko znowu się do mnie odwrócił i wydał cichy, pytający pomruk.
- A jedziesz samochodem? - spytałem.
- Mmm nie. Do biura się przejdę, stamtąd odbierze mnie Hoseok. Czemu pytasz?
- Aaa mógłbym go dzisiaj pożyczyć? Na chwilę tylko. - Taehyung uniósł brew do góry, jakby czekając na podanie mocnego argumentu, który przemawiałby za moją prośbą.
- Ciężko dojechać na obrzeża, szczególnie w niedzielę... A muszę oddać znajomemu wszystkie notatki i głośnik - wyjaśniłem. Schowałem twarz za poduszką. Po chwili jednak ją nieco zniżyłem, by Tae mógł zobaczyć moje pełne słodyczy i proszące oczy.
- No dobrze, ale nic za darmo. Jak zadzwonię, odbierzesz mnie z galerii.
- Stoi.- Kiwnąłem zgodnie głową. Taehyung szybko wrócił się do swojego pokoju, a gdy z niego wyszedł, podał mi kluczyk, do którego był przyczepiony mięciutki, materiałowy breloczek w kształcie uroczego, chibisiowego onigiri.
- Wszystkie dokumenty są w kuchni obok notatnika. Uważaj na drodze - powiedział, po czym skierował się do wyjścia.
- Dziękuję hyung! Kocham cię! - krzyknąłem, zanim blondyn opuścił mieszkanie. Odłożyłem kluczyki i wróciłem do gry. Mecz się przecież sam nie wygra.
[...]
Uwielbiałem jeździć samochodem hyunga. Nie był to pierwszy raz, kiedy pożyczałem od niego pojazd. Zawsze miał lekkie opory, zważywszy na to, że prawo jazdy mam dopiero od niedawna, ale wystarczyło kilka uśmiechów, zatrzepotanie rzęsami, mówienie do niego per hyung i samochód już jest mój.
Na swój własny aktualnie nie bardzo miałem jak zarobić, a na rodziców w tej kwestii nie mogłem liczyć. No, chyba, że jakimś cudem znudzi im się ich ulubione Audi i stwierdzą, że wolą mi dać niż sprzedać.
Tae rozumiał tę sytuację, dlatego dzielił się ze mną swoim samochodem. Właściwie to nie tylko tym.
Odkąd zacząłem studia, sam zaproponował, żebym się do niego wprowadził. Mieszkał sam, a ja podjąłem decyzję o wprowadzeniu się do domu studenckiego.
Być może i dobrze się stało, że przyjąłem jego propozycję? Przynajmniej miałem w domu odrobinę spokoju. Oczywiście też nie zawsze.
Taehyung był typem osoby... Znaczy... Ech, no po prostu był inny. Wiecznie uśmiechnięty, nie przejmował się głupotami, brnął do przodu i zawsze szukał tych pozytywnych stron. Czasami miałem wrażenie, jakby wysysał ze mnie całą energię. Potem jednak uśmiechał się do mnie i od razu nabierałem sił.
Lubiłem hyunga i za żadne skarby nie mógłbym powiedzieć o nim złego słowa. Nie miał nawet w sobie cech, których bym u niego nie lubił!
No, może jedynie poza tym, że cwaniak pcha mi się od łóżka, kiedy nie może zasnąć.
Dorosły facet...
W samochodzie Taehyunga panował wielki porządek.
Tak się przynajmniej wydawało, dopóki ktoś nie otworzył jakiegoś schowka lub nie zajrzał pod fotele. Chciałem włożyć dokumenty do małej kieszonki po lewej stronie kierownicy, jednak kiedy zobaczyłem, że znajduje się tam miliard patyczków po lizakach, zrezygnowałem.
Droga z centrum minęła mi o dziwo dość szybko. Zasiedziałem się u znajomego, całkowicie zapominając o tym, że obiecałem Tae odebrać go potem z galerii. Przypomniał mi o tym dopiero dzwonek telefonu.
Gdy na wyświetlaczu zobaczyłem imię i nazwisko hyunga od razu odebrałem.
Gdy na wyświetlaczu zobaczyłem imię i nazwisko hyunga od razu odebrałem.
- Jungkookie, przyjedź po mnie. Jestem pod galerią. Ale jest chłodno. Wejdę do środka. Poczekam tu na ci...
- Cześć Kookie! - W słuchawce rozbrzmiał wesoły głos Hoseoka.
- Cześć Hobi - rzuciłem.
- Słuchaj, nie daj Tae prowadzić jak coś. Wypił trochę soju. Nie, nie tyle, żeby się upić czy coś... Ale lepiej, żeby nie siedział za kółkiem. Dobra?
- Co? Yy... Dobrze.
- A, no i ten, ja go popil... - Zanim Hoseok dokończył sekwencję, po prostu się rozłączyłem.
Grzecznie pożegnałem się z kolegą i podziękowałem mu za pożyczone rzeczy. Wsiadłem do srebrnego mercedesa Taehyunga i niezwłocznie skierowałem się do domu.
Jadąc cały czas słuchałem radia. Leciała akurat piosenka, którą bardzo lubię, więc zacząłem cicho nucić i wybijać na kierownicy rytm. I tak przez całą drogę.
Dojechawszy do galerii zaparkowałem przed wejściem. Wysiadłem z samochodu, zamknąłem go na klucz i wszedłem do galerii rozejrzeć się za hyungiem. Nie musiałem długo czekać, by go znaleźć. Spokojnie siedział na ławce i grał w jakąś platformówkę na telefonie, której wesoła melodyjka rozbijała się echem po całej galerii.
- Taehyung! - zawołałem, unosząc rękę do góry. Blondyn od razu uniósł głowę znad telefonu i rozejrzał się dookoła. Dostrzegłszy mnie, od razu zablokował ekran, wziął reklamówkę z zakupami, po czym bezzwłocznie podbiegł.
- Gdzie zgubiłeś Hoseoka? - zapytałem, idąc obok Tae do samochodu.
- Kiedy czekaliśmy aż przyjedziesz, podszedł do nas Jimin. Gadu gadu i poszedł z Hoseokiem do jakiegoś baru czy coś. Oczywiście wcześniej upewniali się kilkakrotnie, czy na pewno mogą zostawić mnie samego. Co ja mam pięć lat? - Blondyn szarpnął za klamkę, jak tylko dotarliśmy do pojazdu.
Dopiero kiedy próbował otworzyć samochód, nacisnąłem odpowiedni przycisk na pilocie. Lekko zmieszany Tae wsiadł do środka.
- Ile soju wypiłeś? - spytałem, wsuwając kluczyk do stacyjki.
- Niedużo, tylko dwa kieliszki - odpowiedział, przeciągając przez swój tułów pas bezpieczeństwa.
Ruszyłem z miejsca. Nie miałem zbytnio ochoty przeciskać się przez samo centrum miasta, dlatego zdecydowałem się jechać bocznymi uliczkami.
W samochodzie zapadła cisza. Jedynym dźwiękiem, jaki docierał do moich uszu to dźwięk silnika i klikanie językiem Taehyunga, który ze swoją duszą pięciolatka oczywiście nie potrafił usiedzieć.
- Hyung, włączysz radio? - spytałem. Młody mężczyzna bez słowa wykonał moje polecenie.
Zerknąłem na blondyna kątem oka. Oparł głowę o zagłówek fotela, patrzył w boczną szybę i kreślił na niej swoimi szczupłymi, długimi palcami niezidentyfikowane kształty.
Po chwili też zaczął nucić piosenkę, która rozbrzmiewała w radiu.
- Jungkookie! - krzyknął nagle. Wydałem z siebie cichy pomruk.
Hyung mnie cholernie przestraszył! Serce zaczęło mi bić jak oszalałe!
- Chcesz iść jutro na basen? - zaproponował. Nieco zdziwiony uniosłem brew do góry.
- Basen?
- Mhm. Hoseok zakumplował się z chłopakiem, który tam pracuje i dostał jakieś zniżki. Powiedział, że trzeba je wykorzystać. Więc jutro chcą się wszyscy wybrać. Pomyślałem, że też cię wyciągnę z domu. - Taehyung uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Z chęcią pójdę, dziękuję za zaproszenie - odpowiedziałem. Tae klasnął radośnie w swoje zgrabne dłonie, po czym poklepał mnie jedną po głowie.
- Czekaj, Tae, czy ja ominąłem skręt? - Wychyliłem się lekko nad kierownicą, by móc bliżej przyjrzeć się ulicy, którą jechaliśmy.
- Chyba tak... Nie wiem. Lampy się nie świecą - Hyung sam zaczął się rozglądać.
Westchnąłem cicho i położyłem dłoń na kulce, by zmienić bieg.
- Jak dojedziemy na koniec tej ulicy to wyjedziemy na główną, więc spokojnie - powiedział Tae - po prostu jedź prosto - dodał.
Wedle polecenia hyunga jechałem ciągle przed siebie.
- Masz ciężką nogę, wiesz Kookie?
- Ciężką nogę? - powtórzyłem.
Taehyung postukał wówczas palcem na desce rozdzielczej w miejscu, gdzie świecił się prędkościomierz.
- Zwolnij - rozkazał. Jego poważny ton początkowo wywołał u mnie lekkie zdziwienie, jednak po chwili uśmiechnąłem się nieco zadziornie i chcąc zrobić nazłość hyungowi, lekko przyspieszyłem.
- Nie słyszałeś, co powiedziałem, Jeon? Nie szarżuj tak i zwolnij. Na drodze nie ma żartów - Tae naprawdę spoważniał. Czułem na sobie jego ostrzegawczy i jednocześnie opiekuńczy wzrok.
Cicho westchnąłem. Odrobinę zmniejszyłem prędkość. Położyłem rękę na gałce by zmienić bieg. Już chciałem szarpnąć gałkę, jednak coś mi utrudniło.
- Aiś, skrzynia biegów się zacięła - mruknąłem, dalej próbując ruszyć gałkę. Lekko odwróciłem głowę i spuściłem wzrok, by sprawdzić co ją blokuje.
- Kookie! - Taehyung krzyknął tak donośnie, że mógłby spokojnie obudzić zmarłego z grobu. Jak oparzony położył dłoń na kierownicy i gwałtownie skręcił w prawo.
Nagle rozległ się ogromny huk gniecionej blachy. Szyba pękła pod jakimś dużym naciskiem, rozsypując małe kawałki szkła wewnątrz pojazdu. Wyskoczyły poduszki powietrzne, przyciskając nas do foteli, ale jednocześnie ochraniając przed uderzeniem się w deskę rozdzielczą, kiedy gwałtownie nacisnąłem pedał hamulcowy.
Zszokowany nie wiedziałem co się stało. Od razu spojrzałem na Taehyunga. Siedział z otwartą buzią, ciężko oddychając.
Dopiero po chwili spojrzał na mnie. Był przerażony, roztrzęsiony. Od razu odpiął pas bezpieczeństwa. Wyskoczył z samochodu.
Sam szybko odpiąłem pas. Jednak jak tylko opuściłem głowę, poczułem jak po moim czole cieknie mokra ciecz. Po chwili obraz w prawym oku przybrał czerwoną barwę. Od razu po odpięciu pasów otarłem wierzchem dłoni oko, rozmazując krew po prawej stronie twarzy.
- Taehyung! - zawołałem, wysiadając z pojazdu. Gdy się odwróciłem, zobaczyłem jak hyung klęczy przy jakiejś kobiecie i sprawdza jej puls.
- Zadzwoń po pomoc - rozkazał. Stałem w miejscu, nie potrafiąc wycisnąć z siebie żadnego słowa.
- Głuchy jesteś? Zadzwoń po pomoc! - Na jego ponowne wołanie, wyciągnąłem z kieszeni zielonej kurtki telefon.
Moje ręce się trzęsły. Nie potrafiłem ustać na nogach. Teahyung odszedł od kobiety. Podbiegł do roztrzaskanego samochodu. Z racji, że było zimno, wyciągnął z bagażnika koc i okrył nim kobietę. Na chwilę obecną to było jedyne, co mógł teraz zrobić. Nie mógł przecież jej podnieść czy zrobić cokolwiek innego. W końcu nie wiedział, czy nie ma przypadkiem uszkodzonego kręgosłupa.
Poczułem, jak robi mi się słabo. To ja... To ja ją potrąciłem! To ja jestem za to wszystko odpowiedzialny!
Patrzyłem w pusty ekran telefonu. Nie miałem odwagi by zadzwonić.
Oparłem się plecami o samochód.
- Zadzwoniłeś? - Usłyszałem donośny głos hyunga. Uniosłem wzrok i spojrzałem na blondyna. Moje oczy otworzyły się tak szeroko, jak nigdy wcześniej. Oczy zalały łzami bezradności.
Pokręciłem przecząco głową i upuściłem na ziemię swój telefon. Złapałem Taehyunga za kurtkę. Oparłem czoło o jego klatkę piersiową.
- Hyung... Ja nie... Ja nie... Ja nie mogę iść do więzienia! Hyung! Ja nie chcę... Ja... Ja się boję! - wyrzuciłem, mocniej ściskając w palcach jego ubranie.
Serce Taehyunga biło szybko, jednak powoli zwalniało swój rytm tak, jakby powoli przyswajał zaistniałą sytuację.
Mogłem się jedynie domyślać, jak zdenerwowany był teraz Tae. Oczami wyobraźni widziałem, jak błądzi wzrokiem i w złości zaciska usta.
- Mówiłem ci gówniarzu, żebyś zwolnił. Sam jesteś sobie winien - powiedział z wyrzutem blondyn. Odepchnął w złości moje ręce i podniósł z ziemi telefon.
Z bezradności opadłem na kolana, chowając twarz w dłonie. Taehyung zadzwonił po pomoc. Gdy skończył składać zgłoszenie, szybko zabezpieczył miejsce wypadku.
Gdy już się z tym uporał, podszedł do mnie. Uklęknął naprzeciwko i spojrzał na moją twarz.
Nie miałem odwagi spojrzeć mu w oczy. Dopiero gdy Taehyung zmusił mnie do tego, delikatnie głaszcząc moje włosy, uniosłem głowę.
Dopiero teraz zauważyłem, że wypadek także go trochę uszkodził. Tae miał rozciętą wargę i skórę na kości nosowej, z którego ściekała czerwona jak wino krew. Kołnierz jego kurtki był poszarpany i ubrudzony krwią z rany na szyi.
- Hyung, przepraszam... - szepnąłem. Taehyung przeczesał dłonią moje włosy. Głośno westchnął.
- Wszystko będzie dobrze, Kookie. Musisz się uspokoić - powiedział.
Tae zaimponował mi teraz swoim trzeźwym myśleniem, mimo, że tak na dobrą sprawę wypił dwa kieliszki soju. Zachowywał się tak, jak powinien. Każdą czynność zabezpieczenia miejsca wypadku i sprawdzenie stanu poszkodowanego wykonał niemalże podręcznikowo.
Przymknąłem na chwilę powieki. Ponownie spuściłem głowę, po czym nabrałem do płuc większej ilości powietrza, wydychając go po chwili ze świstem. Taehyung zdjął z siebie kurtkę i narzucił na moje ramiona.
- Spokojnie - szepnął. Pogłaskał koleżeńsko moje ramię. Gdy usłyszał sygnał karetki, zerwał się na równe nogi. Już po chwili mogłem dostrzec niebieskie światło, które przebijało się przez szary półmrok. Dwa ambulansy zatrzymały się obok nas.
Taehyung od razu podbiegł do ratowników i wskazał kobietę. Dwójka z nich od razu wzięła nosze i zabrała kobietę do ambulansu. Jeden ciągle wypytywał o stan kobiety. Tae powiedział jakie czynności wykonał, że kobieta oddycha, skąd leci krew, czy są jakieś większe obrażenia. Po szybkiej rozmowie z Tae, jeden z ambulansów odjechał. Ratownicy drugiego mięli za zadanie sprawdzić nasz stan.
- Jungkookie! - Usłyszawszy wołanie, z trudem podniosłem się z ziemi. Taehyung machał do mnie ręką na znak, bym podszedł. Bałem się konfrontacji z kimkolwiek. Przecież już teraz mogę trafić do więzienia!
Z drugiej strony ulicy dostrzegłem podjeżdżający radiowóz. Całkowicie przerażony podbiegłem do Taehyunga. Jeden z ratowników wyciągnął apteczkę. Obejrzał najpierw Taehyunga, potem mnie. U hyunga podejrzewał złamanie nosa. Niepokojąca też okazała się moja rana na głowie.
- Będziemy musieli zabrać was do szpitala na badania. Nie wiadomo, czy nie doszło do jakiś obrażeń wewnętrznych. Najpierw jednak będziecie wyjaśnić sprawę z policją. Spokojnie, gdy skończycie składać zeznania, zabierzemy was na obserwację - mówiąc to wszystko, ratownik przykleił do mojej rany duży gazik.
- Dobry wieczór, sierżant Jugwoon i starszy posterunkowy Reyun... - Jak tylko podeszła do nas dwójka policjantów poczułem, jak moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Kolana miałem jak z waty.
Złapałem Taehyunga za nadgarstek i gdyby nie jego szybka reakcja, lęgnąłbym jak długi na ziemię.
Na chwilę całkowicie straciłem kontakt z rzeczywistością. Jak przez mgłę pamiętam tylko, że Tae szybko mnie złapał i razem z ratownikiem usadzili na krawędzi tylnego wejścia do ambulansu.
W czasie, w którym ponownie odzyskiwałem świadomość, Taehyung składał policji wyjaśnienia.
- Więc kto prowadził pojazd? - Usłyszawszy to, zacisnąłem pięści na swoich kolanach. Musiało w końcu paść to pytanie. Wziąłem głęboki oddech.
Już otworzyłem usta, żeby przyznać się do popełnionego czynu, jednak przerwał mi opanowany i niski głos Taehyunga.
- Ja.
W samochodzie zapadła cisza. Jedynym dźwiękiem, jaki docierał do moich uszu to dźwięk silnika i klikanie językiem Taehyunga, który ze swoją duszą pięciolatka oczywiście nie potrafił usiedzieć.
- Hyung, włączysz radio? - spytałem. Młody mężczyzna bez słowa wykonał moje polecenie.
Zerknąłem na blondyna kątem oka. Oparł głowę o zagłówek fotela, patrzył w boczną szybę i kreślił na niej swoimi szczupłymi, długimi palcami niezidentyfikowane kształty.
Po chwili też zaczął nucić piosenkę, która rozbrzmiewała w radiu.
- Jungkookie! - krzyknął nagle. Wydałem z siebie cichy pomruk.
Hyung mnie cholernie przestraszył! Serce zaczęło mi bić jak oszalałe!
- Chcesz iść jutro na basen? - zaproponował. Nieco zdziwiony uniosłem brew do góry.
- Basen?
- Mhm. Hoseok zakumplował się z chłopakiem, który tam pracuje i dostał jakieś zniżki. Powiedział, że trzeba je wykorzystać. Więc jutro chcą się wszyscy wybrać. Pomyślałem, że też cię wyciągnę z domu. - Taehyung uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Z chęcią pójdę, dziękuję za zaproszenie - odpowiedziałem. Tae klasnął radośnie w swoje zgrabne dłonie, po czym poklepał mnie jedną po głowie.
- Czekaj, Tae, czy ja ominąłem skręt? - Wychyliłem się lekko nad kierownicą, by móc bliżej przyjrzeć się ulicy, którą jechaliśmy.
- Chyba tak... Nie wiem. Lampy się nie świecą - Hyung sam zaczął się rozglądać.
Westchnąłem cicho i położyłem dłoń na kulce, by zmienić bieg.
- Jak dojedziemy na koniec tej ulicy to wyjedziemy na główną, więc spokojnie - powiedział Tae - po prostu jedź prosto - dodał.
Wedle polecenia hyunga jechałem ciągle przed siebie.
- Masz ciężką nogę, wiesz Kookie?
- Ciężką nogę? - powtórzyłem.
Taehyung postukał wówczas palcem na desce rozdzielczej w miejscu, gdzie świecił się prędkościomierz.
- Zwolnij - rozkazał. Jego poważny ton początkowo wywołał u mnie lekkie zdziwienie, jednak po chwili uśmiechnąłem się nieco zadziornie i chcąc zrobić nazłość hyungowi, lekko przyspieszyłem.
- Nie słyszałeś, co powiedziałem, Jeon? Nie szarżuj tak i zwolnij. Na drodze nie ma żartów - Tae naprawdę spoważniał. Czułem na sobie jego ostrzegawczy i jednocześnie opiekuńczy wzrok.
Cicho westchnąłem. Odrobinę zmniejszyłem prędkość. Położyłem rękę na gałce by zmienić bieg. Już chciałem szarpnąć gałkę, jednak coś mi utrudniło.
- Aiś, skrzynia biegów się zacięła - mruknąłem, dalej próbując ruszyć gałkę. Lekko odwróciłem głowę i spuściłem wzrok, by sprawdzić co ją blokuje.
- Kookie! - Taehyung krzyknął tak donośnie, że mógłby spokojnie obudzić zmarłego z grobu. Jak oparzony położył dłoń na kierownicy i gwałtownie skręcił w prawo.
Nagle rozległ się ogromny huk gniecionej blachy. Szyba pękła pod jakimś dużym naciskiem, rozsypując małe kawałki szkła wewnątrz pojazdu. Wyskoczyły poduszki powietrzne, przyciskając nas do foteli, ale jednocześnie ochraniając przed uderzeniem się w deskę rozdzielczą, kiedy gwałtownie nacisnąłem pedał hamulcowy.
Zszokowany nie wiedziałem co się stało. Od razu spojrzałem na Taehyunga. Siedział z otwartą buzią, ciężko oddychając.
Dopiero po chwili spojrzał na mnie. Był przerażony, roztrzęsiony. Od razu odpiął pas bezpieczeństwa. Wyskoczył z samochodu.
Sam szybko odpiąłem pas. Jednak jak tylko opuściłem głowę, poczułem jak po moim czole cieknie mokra ciecz. Po chwili obraz w prawym oku przybrał czerwoną barwę. Od razu po odpięciu pasów otarłem wierzchem dłoni oko, rozmazując krew po prawej stronie twarzy.
- Taehyung! - zawołałem, wysiadając z pojazdu. Gdy się odwróciłem, zobaczyłem jak hyung klęczy przy jakiejś kobiecie i sprawdza jej puls.
- Zadzwoń po pomoc - rozkazał. Stałem w miejscu, nie potrafiąc wycisnąć z siebie żadnego słowa.
- Głuchy jesteś? Zadzwoń po pomoc! - Na jego ponowne wołanie, wyciągnąłem z kieszeni zielonej kurtki telefon.
Moje ręce się trzęsły. Nie potrafiłem ustać na nogach. Teahyung odszedł od kobiety. Podbiegł do roztrzaskanego samochodu. Z racji, że było zimno, wyciągnął z bagażnika koc i okrył nim kobietę. Na chwilę obecną to było jedyne, co mógł teraz zrobić. Nie mógł przecież jej podnieść czy zrobić cokolwiek innego. W końcu nie wiedział, czy nie ma przypadkiem uszkodzonego kręgosłupa.
Poczułem, jak robi mi się słabo. To ja... To ja ją potrąciłem! To ja jestem za to wszystko odpowiedzialny!
Patrzyłem w pusty ekran telefonu. Nie miałem odwagi by zadzwonić.
Oparłem się plecami o samochód.
- Zadzwoniłeś? - Usłyszałem donośny głos hyunga. Uniosłem wzrok i spojrzałem na blondyna. Moje oczy otworzyły się tak szeroko, jak nigdy wcześniej. Oczy zalały łzami bezradności.
Pokręciłem przecząco głową i upuściłem na ziemię swój telefon. Złapałem Taehyunga za kurtkę. Oparłem czoło o jego klatkę piersiową.
- Hyung... Ja nie... Ja nie... Ja nie mogę iść do więzienia! Hyung! Ja nie chcę... Ja... Ja się boję! - wyrzuciłem, mocniej ściskając w palcach jego ubranie.
Serce Taehyunga biło szybko, jednak powoli zwalniało swój rytm tak, jakby powoli przyswajał zaistniałą sytuację.
Mogłem się jedynie domyślać, jak zdenerwowany był teraz Tae. Oczami wyobraźni widziałem, jak błądzi wzrokiem i w złości zaciska usta.
- Mówiłem ci gówniarzu, żebyś zwolnił. Sam jesteś sobie winien - powiedział z wyrzutem blondyn. Odepchnął w złości moje ręce i podniósł z ziemi telefon.
Z bezradności opadłem na kolana, chowając twarz w dłonie. Taehyung zadzwonił po pomoc. Gdy skończył składać zgłoszenie, szybko zabezpieczył miejsce wypadku.
Gdy już się z tym uporał, podszedł do mnie. Uklęknął naprzeciwko i spojrzał na moją twarz.
Nie miałem odwagi spojrzeć mu w oczy. Dopiero gdy Taehyung zmusił mnie do tego, delikatnie głaszcząc moje włosy, uniosłem głowę.
Dopiero teraz zauważyłem, że wypadek także go trochę uszkodził. Tae miał rozciętą wargę i skórę na kości nosowej, z którego ściekała czerwona jak wino krew. Kołnierz jego kurtki był poszarpany i ubrudzony krwią z rany na szyi.
- Hyung, przepraszam... - szepnąłem. Taehyung przeczesał dłonią moje włosy. Głośno westchnął.
- Wszystko będzie dobrze, Kookie. Musisz się uspokoić - powiedział.
Tae zaimponował mi teraz swoim trzeźwym myśleniem, mimo, że tak na dobrą sprawę wypił dwa kieliszki soju. Zachowywał się tak, jak powinien. Każdą czynność zabezpieczenia miejsca wypadku i sprawdzenie stanu poszkodowanego wykonał niemalże podręcznikowo.
Przymknąłem na chwilę powieki. Ponownie spuściłem głowę, po czym nabrałem do płuc większej ilości powietrza, wydychając go po chwili ze świstem. Taehyung zdjął z siebie kurtkę i narzucił na moje ramiona.
- Spokojnie - szepnął. Pogłaskał koleżeńsko moje ramię. Gdy usłyszał sygnał karetki, zerwał się na równe nogi. Już po chwili mogłem dostrzec niebieskie światło, które przebijało się przez szary półmrok. Dwa ambulansy zatrzymały się obok nas.
Taehyung od razu podbiegł do ratowników i wskazał kobietę. Dwójka z nich od razu wzięła nosze i zabrała kobietę do ambulansu. Jeden ciągle wypytywał o stan kobiety. Tae powiedział jakie czynności wykonał, że kobieta oddycha, skąd leci krew, czy są jakieś większe obrażenia. Po szybkiej rozmowie z Tae, jeden z ambulansów odjechał. Ratownicy drugiego mięli za zadanie sprawdzić nasz stan.
- Jungkookie! - Usłyszawszy wołanie, z trudem podniosłem się z ziemi. Taehyung machał do mnie ręką na znak, bym podszedł. Bałem się konfrontacji z kimkolwiek. Przecież już teraz mogę trafić do więzienia!
Z drugiej strony ulicy dostrzegłem podjeżdżający radiowóz. Całkowicie przerażony podbiegłem do Taehyunga. Jeden z ratowników wyciągnął apteczkę. Obejrzał najpierw Taehyunga, potem mnie. U hyunga podejrzewał złamanie nosa. Niepokojąca też okazała się moja rana na głowie.
- Będziemy musieli zabrać was do szpitala na badania. Nie wiadomo, czy nie doszło do jakiś obrażeń wewnętrznych. Najpierw jednak będziecie wyjaśnić sprawę z policją. Spokojnie, gdy skończycie składać zeznania, zabierzemy was na obserwację - mówiąc to wszystko, ratownik przykleił do mojej rany duży gazik.
- Dobry wieczór, sierżant Jugwoon i starszy posterunkowy Reyun... - Jak tylko podeszła do nas dwójka policjantów poczułem, jak moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Kolana miałem jak z waty.
Złapałem Taehyunga za nadgarstek i gdyby nie jego szybka reakcja, lęgnąłbym jak długi na ziemię.
Na chwilę całkowicie straciłem kontakt z rzeczywistością. Jak przez mgłę pamiętam tylko, że Tae szybko mnie złapał i razem z ratownikiem usadzili na krawędzi tylnego wejścia do ambulansu.
W czasie, w którym ponownie odzyskiwałem świadomość, Taehyung składał policji wyjaśnienia.
- Więc kto prowadził pojazd? - Usłyszawszy to, zacisnąłem pięści na swoich kolanach. Musiało w końcu paść to pytanie. Wziąłem głęboki oddech.
Już otworzyłem usta, żeby przyznać się do popełnionego czynu, jednak przerwał mi opanowany i niski głos Taehyunga.
- Ja.
~*~
* Początkowo planowałam zrobić z tego one shota, ale zrezygnowałam w trakcie pisania. Tak wyszło *_* Czułam, że muszę pociągnąć to dalej.
Obie się tego nie spodziewałyśmy, wiem. Ale tak, proszę państwa, to się stało - Malffu, hejterka VKooka #1 właśnie przeczytała fanfika z tym pairigiem. Prawdę mówiąc było mi przykro i głupio, że to opowiadanie jako jedyne pozostało bez mojego komentarza i opinii. :< Tak w ogóle to chyba powinnam uzasadnić i zaargumentować moją nienawiść do tego shipu, prawda? XD Jikook to moje zycie i ja czuję się tak, jakbym ich zdradzała czytając Taekooki. Poza tym według mnie Tae i Kook to czysty bromance, kocham ich razem ale jako przyjaciół i nie potrafię wyobrazić sobie tej dwójki w relacji romantycznej, a na pewno nie w prawdziwym życiu.
OdpowiedzUsuńNajbardziej przeraża mnie fakt, że po przeczytaniu przeważały we mnie pozytywne uczucia, czego kompletnie się nie spodziewałam, bo wcześniej nawet nie brałam się za VKooki. :C Ale chyba powinnam Ci za to podziękować, bo powoli otwieram się na ten pairing, chociaż shipować go nie zacznę nigdy, bo ja shipuję jedynie Jikooka, Namjina i wciąż waham się pomiędzy Yoonseokiem a VHopem. Chociaz lubię każdy ship w Bangtanach, tak te dla mnie są real. A tak swoją drogą to uwielbiam jeszcze YoonKooka, więc nie obrażę się, jeśli kiedyś coś takiego napiszesz. xd
Dobra, wywód na temat shipów mam już za sobą, więc mogę wziąć się za komentowane całości. :')
Jezu, ja od samego początku wiedziałam, że wsiadanie do tego przeklętego samochodu to będzie błąd. Aż mi serce szybciej zabiło, gdy Jungkook zaczął jechać niebezpiecznie szybko, bo już wtedy było oczywistym, co się stanie. Nawet nie potrafię postawić się w jego sytuacji, bo chociaż nie zrobił tego umyślnie, to na jego sumieniu na zawsze pozostanie czyjeś życie bądź zdrowie, a co za tym idzie plany i marzenia tego kogoś, które być może za sprawą chwilowej nieuwagi zostaną pogrzebane już na zawsze. Nie mam pojęcia, czy byłabym w stanie poradzić sobie z tak ogromnym brzemieniem. Dobrze, że chociaż Taehyung pomimo lekkiego odurzenia był w stanie zachować zimną krew, może nawet aż za bardzo, bo końcówka mnie zaskoczyła. Nie wiem, jak planujesz to zakończyć, serio. Arghasda, chyba pójdę się zabić, bo ja naprawdę jestem piekielnie ciekawa kolejnej części i baaaardzo na nią czekam i jej wypatruję, czemu mi to robisz. :C
Z tej rozpaczy pójdę chyba zaraz grać w Skyrim, o nie. Witaj, nieprzespana nocy. ● ﹏☉ Muszę iść zrobić sobie kawę.
Jak podejrzewam, ty jeszcze nie lulasz, prawda? Młoda godzina jest, ledwo przed pierwszą. >< Mimo wszystko życzę Ci miłej nocy!
A tak btw, to zawsze staram się pisać trochę krótsze komentarze, a i tak wychodzi jak zwykle. :C
Malffu xx
Dopiero teraz zauważyłam, że ci nie odpisałam tutaj... Miesiąc po czasie, ale... Wybaczysz, prawda? *_* Szczerze? Naprawdę byłam przekonana, że 'For you' sobie odpuścisz... Bo Tae i Kookie. Niemniej jednak jest mi niezmiernie miło, że zdecydowałaś się przeczytać ^^
UsuńDziękuję.
I dziękuję za to, że wyjaśniłaś mi swoją nienawiść do VKooka xD Szczerze mówiąc, to od początku mnie to zastanawiało *_*
Skyrim spoko!
Dziękuję jeszcze raz <3 Uwielbiam cię! ^^
Tak, ciągnij to dalej!
OdpowiedzUsuń< namiętnie czyta bloga >
Pociągnęłam! xD
UsuńDziękuję, że czytasz moje wypocinki ^^