środa, 10 sierpnia 2016

Last picture - Rozdział I

Tomorrow
~*~
- Dobrze, że jesteście. Pojawiliście się szybciej niż karetka.
Nagle słyszę znajomy głos.
- Co on najlepszego narobił?!
Teraz, dwa głosy. 
- Co się stało?
- N-nie wiem! Na początku myślałem, że po prostu zasnął. Ale mimo wołania się nie budził.
Trzy głosy.
- Jin, idź na dwór i czekaj na ratowników.
Jin? 
- To są te leki na narkolepsję? Czekaj, a to drugie opakowanie?
Maknae
- Jungkook, nie ruszaj. Lepiej idź pogaś światła do góry i poszukaj kluczy. Trzeba będzie zamknąć dom, jak zabiorą Hoseoka.
Jung Hoseok.
- Yoongi, zadzwoniłeś do taty Hobiego?
- Ma wyłączony telefon. Jak zwykle zresztą.
Ktoś ściska mnie, Junga Hoseoka, za ramię...
- Hobi, weź... weź nie umieraj!
Przyjaciel.
- Znalazłem klucze!
- Mam ci dać medal?!
- Przestańcie! Oboje!
Słyszę wielki szum. 
Namjoon-ah, dasz radę wziąć Hobiego na ręce? Karetka już prawie tutaj jest.
Zamieszanie.
- Dlaczego on to zrobił?!
Płacz.
- Tylko ostrożnie, hyung!
 Tak, jakbym właśnie przeżywał najrealniejszy w swoim życiu sen.
- Proszę nam pomóc!
Może on właśnie jest ostatni? 
- Kiedy znaleźliście chłopaka?
Jakkolwiek by nie było...
- Około 10 minut temu. Od razu zadzwoniłem po pomoc.
- Chyba przedawkował tabletki...
ja...
- Błagam, uratujcie go!
nie chcę się budzić.


Szlag.

     - Hyung? - Spokojny głos Jungkooka był pierwszym, jaki usłyszałem po przebudzeniu.
Szczerze mówiąc lubiłem jego głos. Gdy śpiewał, odgrywał jakąś scenkę, czy zwyczajnie się śmiał -zawsze brzmiał jak anioł. 
Jednak teraz, świadomość, że znowu go słyszę sprawia, że wydobywany przez niego dźwięk nie jest anielski, ale pochodzi prosto z piekła. Nie było dla mnie nic gorszego, niż móc znowu usłyszeć jego melodyjny głos.
- Dlaczego tu jesteś? - spytałem szeptem. Chłopak jedynie zlustrował mnie wzrokiem i nakrył kołdrą moje odsłonięte plecy.
- Wszyscy siedzieliśmy przy tobie na zmianę, hyung. Jest tutaj jeszcze Tae, ale poszedł do toalety. Zaraz przyjdzie. - Jungkook uśmiechnął się do mnie w bardzo delikatny, pocieszający sposób. 
- Idźcie do domu - powiedziałem oschle i uniosłem się na łokciach.
- Hyung...
- Powiedziałem: idźcie do domu. - Przewróciłem się na drugi bok, twarzą do chłodnej, poszarzałej ściany. 
Usłyszałem ciche westchnięcie Jungkooka. Po chwili do moich uszu dotarły także oddalające się kroki, świadczące o tym, iż Kookie powoli wychodzi.
- Przyjdziemy jutro. Mam nadzieję, że poczujesz się lepiej - powiedział, po czym zamknął za sobą drzwi. Na korytarzu usłyszałem jeszcze niski głos Taehyunga, jednak po krótkiej wymianie zdań z Jungkookiem, prawdopodobnie razem opuścili szpital.
Skuliłem się w kłębek i ponownie przymknąłem oczy.
     Dlaczego...
Dlaczego nie mogłem w spokoju odejść?
Naprawdę nie trzyma mnie tutaj kompletnie nic.
Moje życie to pasmo porażek, a jedyny sukces jaki udało mi się odnieść, to wygranie drugiej puszki coli na loterii. 
Skoro istnienie nie sprawia mi już przyjemności, całe dnie i tak mogę przespać, bo mam pierdoloną narkolepsję, dlaczego muszę się dalej męczyć?!
Życie na świecie, nie dla świata nie ma najmniejszego celu! 
Od kilku lat budzę się z myślą, jak bardzo nieszczęśliwym człowiekiem jestem i że nie potrafię sobie z tym poradzić. Zbyt długie rozmyślanie o tym, o chorobie, o swojej samotności tylko coraz bardziej przekonuje mnie, że jestem praktycznie bezużyteczny.
I tak w kółko.
Z dnia na dzień.
     Ścisnąłem mocno kołdrę, bardziej się kuląc. Nagle usłyszałem krótki dźwięk telefonu. Leżałem kilka minut w bezruchu. Telefon zapikał jeszcze parę razy. Dopiero potem zebrałem w sobie resztki egzystencjalnej siły i sięgnąłem po urządzenie ze stolika. Przy okazji zobaczyłem też, że znajdowało się na nim dużo przekąsek, kwiaty, koszykarskie i taneczne czasopismo, moja mała, ulubiona maskotka panda. Obok łóżka leżała też torba z ubraniami i kosmetykami.
- Twoi przyjaciele naprawdę o ciebie dbają. - Usłyszawszy nieznajomy głos, rozejrzałem się po sali. Jak się okazało, nie byłem w niej sam. Na jednym z trzech łóżek, przy równoległej ścianie, leżała starsza kobieta, która mając na nosie grube okulary, czytała jakąś książkę.
- Przepraszam. Nie wiedziałem, że jest tutaj ktoś jeszcze - powiedziałem, odruchowo lekko się kłaniając. Złapałem w rękę telefon. Oparłem się plecami o ścianę.
- W porządku chłopcze. Ja się cieszę, że w końcu ktoś tutaj jest. Od pół roku leżę na tej sali sama. Naprawdę można oszaleć. Ciężko tak nie mieć do kogo otworzyć buzi. A rozmawianie o kolejnej dawce leków z pielęgniarką to żadna przyjemność.
     Kobieta dalej kontynuowała swój wywód, jednak bardziej zainteresowałby mnie kamień wrzucony do morza, niż jej słowa. 
Odblokowałem ekran telefonu. Zobaczyłem równo 7 wiadomości. Zacząłem czytać je od najnowszej.
Pierwsza z nich, była od Seokjina;

Hoseokkie! Jungkookie powiedział, że się obudziłeś! Kamień z serca!
Jadłeś coś? Nie jest ci tam za zimno? Nie nudzi ci się? Kupiłem ci dwie gazety, żebyś mógł zabić czas. Spakowałem do twojej torby też kocyk, więc gdyby było ci zimno, to się nim koniecznie okryj!
Napisz, jak będziesz czegoś potrzebował! ♥
A i bym zapomniał! Ładowarkę do telefonu masz w tej malutkiej kieszonce z boku. Tej, gdzie zawsze chowasz słodycze.
Spokojnie, wyjąłem wszystkie papierki.

Kolejna od Namjoona;
Hobi, jak się czujesz? Wiesz jak wszyscy odchodzimy od zmysłów? Chyba naprawdę musimy porozmawiać.
Ale najpierw wypocznij. Nie zapomnij nawadniać organizmu ^^
P.S. W drodze do szpitala, gdy przynosiłem twoją spakowaną torbę, zgubiłem twoje klucze od domu. Masz jakieś zapasowe, prawda?

Następna przyszła od Sugi;
Hoseok, wszystko gra? Napędziłeś nam niezłego stracha. Ten no... Wiesz, że zawsze możesz się do mnie odezwać, prawda? Jeśli będziesz potrzebował rozmowy - napisz, zadzwoń czy cokolwiek. Postaram się pomóc. 
Wracaj do nas szybko.

Taehyung wysłał wiadomość w tym samym czasie co Yoongi;
Hobi hyung! \(^v^)/ 
Już wszystko dobrze, prawda? Będziesz się do nas uśmiechał? Brakuje mi tego :( 
Śmiertelnie się przestraszyłem. Nie mogłem spać przez całą noc! 
Ale najważniejsze, że ty hyung jesteś cały ♥
Kupiłem ci witaminy. Weź je!

Jimin napisał;
Przyniosłem dla ciebie słodycze, hyung. Lepiej je zjedz, żebyś miał choć odrobinę energii. 
Mam nadzieję, że wszystko już w porządku? 
Daj znać, kiedy będziesz chciał porozmawiać, albo czegoś potrzebował!

Jungkook nie bawił się w żadne pocieszające i motywujące esemesy. Napisał po prostu;
Widzimy się jutro.

     Widząc nadawcę ostatniej wiadomości, jedynie westchnąłem. Nie chciałem nawet jej otwierać. 
Nie widziałem ojca już od 4 miesięcy, bo wyjechał do Stanów za pracą.
Odkąd go tam przenieśli, naprawdę rzadko z nim rozmawiałem. A jeśli już inicjowałem jakiś kontakt, szybko zostawałem spławiony. Tak, jakby nie chciał rozmawiać ze swoim jedynym synem. 
Nie ukrywałem, że cholernie mnie to bolało.

Dostałem od Yoongiego niepokojący telefon. Podobno jesteś w szpitalu. Coś się stało? Czy to tylko znowu niepotrzebny alarm? Pogorszyło ci się?

Przeczytawszy esemesa, poczułem pogardę, jakiej nigdy wcześniej nie doznałem. 
Dlaczego on nawet nie zadzwoni? 
Czy moje wszystkie problemy musi brać tak powierzchownie i zrzucać je na moją narkolepsję?!
- Goń się - pomyślałem. Rzuciłem telefon z powrotem na stolik i opadłem plecami na skrzypiący materac szpitalnego łóżka.
Znowu chce mi się spać... Tak cholernie spać...
Przymknąłem oczy, licząc, że dość szybko odpłynę w sen.
      - Potrzebujesz rozmowy? 
Z błogostanu wyrwał mnie ponownie głos kobiety. Nie chciałem być dla niej niemiły, jednak akurat teraz, potrzebowałem spokoju, nie rozmowy.
- Nie - odpowiedziałem - dziękuję.
- Jesteś pewny? Czasami lepiej wyżalić się obcej osobie niż komuś bliskiemu. Słyszałam od lekarzy, że masz depresję. Nie chcę cię do niczego zmuszać ale...
- Z całym szacunkiem, co pani może o tym wiedzieć? Naprawdę potrzebuję teraz ciszy i spokoju. Wolałbym jednak zająć się swoimi problemami sam - powiedziałem, starając się mimo wszystko zachować uprzejmy ton. Kobieta uniosła swoje chude, pomarszczone dłonie i zsunęła z nosa grube okulary. 
- Mój chłopcze. Nie zdajesz sobie sprawy, ale w moim wieku wiele rzeczy się widziało, słyszało i przede wszystkim doświadczyło. Depresja odebrała mi córkę. Strasznie przeżycie. Miała dwójkę dzieci i kochającego męża. Pewnego dnia miała głęboki stan i koniec. Powiesiła się. Więc trochę o tym wiem. Ty wyglądasz na naprawdę miłego chłopaka, musisz być dobrym człowiekiem, skoro masz wokół siebie tak wspaniałych przyjaciół. - Staruszka uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.
Z szacunku zmusiłem się do półuśmiechu, by odwzajemnić ten gest.
- Wspaniałych? - zapytałem po chwili, kiedy przeanalizowałem w głowie jej słowa.
- O i to jakich! Młodzi, energiczni przystojni! A jacy troskliwi! Co chwila jeden wychodził drugi przychodził, trzeci coś przyniósł. Poprawiali ci kołdrę, cały czas ktoś siedział przy łóżku. Jeden z nich, taki niski z jasnymi włosami, położył się nawet obok, kiedy zacząłeś się wiercić. Sam biedak zasnął. Pewnie śniło ci się coś złego. Potem też taki wysoki chłopak przyszedł roztrzepany i go obudził. Powiedział, że jakieś klucze zgubił, czy coś... - kobieta na chwilę przerwała, by wziąć głęboki oddech. - Naprawdę się o ciebie martwili. Ten uroczy chłopak, co był z tym najmłodszym, mówił, że nie wyobraża sobie dalszego życia bez swojego hyunga. 
Wiesz, czasami jednak warto żyć dla kogoś. Choć może ci się to wydawać głupie... Nawet nie chcę myśleć ile smutku poczuliby twoi bliscy, gdybyś odszedł. Są naprawdę szczerzy.
     Podczas gdy kobieta kontynuowała wypowiedź, ja patrzyłem w jeden punkt i poważnie zastanowiłem się nad jej słowami. 
Czy naprawdę mógłbym odnaleźć szczęście, żyjąc dla kogoś? Przecież to moje życie, dlaczego mam je komuś poświęcić? A jeśli nawet, to komu?
Czy aby na pewno jestem tak samotny, jak mi się wydaje? 
Powoli przechodząc na tamten świat, do nowego życia, chciałem poczuć ulgę. A jedynym uczuciem, jakie mi wówczas towarzyszyło, była jeszcze większa pustka.
Sam przed sobą musiałem przyznać, że ulgę poczułem dopiero wtedy, kiedy usłyszałem głos Namjoona, który w totalnym szoku mówił: "Dobrze, że jesteście. Pojawiliście się szybciej niż karetka.".
    Starsza kobieta została zabrana na jakieś badania. Ja położyłem się wówczas na łóżku i jeszcze raz przejrzałem wiadomości od chłopaków. 
Ponownie zrodziło się u mnie poczucie winy. Poczucie winy i beznadziejności, że przez swoją słabość sprawiłem im kłopoty. 
Po chwili namysłu wykręciłem numer do Sugi. Po prostu była to ostatnia osoba, z którą się kontaktowałem przed przedawkowaniem leków.
- Hoseok? - Usłyszałem w słuchawce zaspany głos Yoongiego. Byłem tym nieco zdziwiony, zważywszy na fakt, że była dopiero 16.
- Przepraszam hyung. Obudziłem cię?
- Nie, w porządku. Uciąłem sobie tylko drzemkę. Co jest?
- Hyung... Czy... Em... Czy moglibyście przyjść jeszcze dzisiaj? - zapytałem, czując jak z niewiadomego powodu napływają do moich oczu łzy.
- Co? Tak, jasne. Kooksa i Taetae nie ma z tobą?
- Wyrzuciłem ich...
- Heh. No dobrze, niedługo przyjdziemy. Zaraz zbiorę ich wszystkich.
- Dziękuję, hyung.

[...]

     - Hoooobiiii hyung! - krzyczący Taehyung niemalże wbiegł do sali i rzucił mi się na szyję. Jego uścisk był tak mocny, że początkowo brakło mi tchu. Z drugiej jednak strony musiałem przyznać, że ten rodzaj czułości był bardzo miły i przyjemny.
- Tae, nie bądź nachalny - powiedział spokojnie Suga, wsunąwszy dłoń do kieszeni potarganych jeansów. Tae puścił mnie z uścisku i przesunął się na brzegu łóżka tak, by widzieć mnie oraz pozostałą piątkę.
- Hoseokkie, co ci strzeliło do głowy? Samobójstwo? - Słowa Jina trochę mną wstrząsnęły. Niekoniecznie w ten pozytywny sposób. 
- Ty też wiesz co powiedzieć! - Suga delikatnie zdzielił starszego w tył głowy. Miałem wrażenie, jakby w obecnej sytuacji tylko Yoongi nie starał się udowodnić mi, że popełniłem największy błąd życia.
- Hyung, co się tak naprawdę stało? Musimy wiedzieć. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi i chcemy ci pomóc. - Jimin ostrożnie usiadł na drugim brzegu łóżka, patrząc centralnie na moją twarz.
Spuściłem głowę. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, łzy spłynęły po moich policzkach.
- Przepraszam. Naprawdę... Nie chciałem sprawić wam kłopotu i was martwić - powiedziałem, starając się nie przerywać wypowiedzi przez swój ciężki szloch.
- Hyung, nie sprawiłeś nam żadnego kłopotu - powiedział Jimin i od razu uniósł się na łóżku, by mocno mnie przytulić.
Wtuliłem się w umięśnione ciało młodszego kolegi, chowając twarz w jego trójkącie bocznym szyi. Czułem, jak Jimin jedną ręką opiekuńczo głaszcze moje plecy, podobnie jak zmartwiony Taehyung.
- Ale gdybyś choć odrobinę nam zaufał i powiedział, co ciąży ci na sercu, może by do tego wszystkiego nie doszło - skwitował Namjoon i wcisnął się na łóżko między Jimina, a metalowe belki łóżka.
- To cholerstwo wbija mi się w żebra. Jimin, przesuń się! - Park posłusznie odsunął się od barierek, jednocześnie przysuwając się bliżej mnie.
- Hyung, już wszystko dobrze. - Usłyszałem przy uchu cichutki, czuły szept Jimina.
     Na moment zapadła cisza. Jedyny odgłos w sali, jaki dało się słyszeć, to był mój szloch i ciche pociągnięcia nosem Taetae oraz Jina. 
- Trzymaj - Seokjin wyciągnął z kieszeni czarnej kurtki paczkę chusteczek. Jedną podał mi, drugą poczęstował V'a.
- Przede wszystkim Hoseokkie, nie wiedzieliśmy, że masz depresję. Zawsze chodziłeś uśmiechnięty, radosny, zarażałeś wszystkich pozytywną energią. Twoje maskowanie uczuć było naprawdę niepotrzebne.
- Jin... - Suga rzucił Jinowi ostrzegawcze spojrzenie. Ten tylko wzruszył ramionami. 
Odsunąłem się od Jimina i spojrzałem na Mina.
- Nie, Yoongi, hyung ma rację. Powinienem być w stosunku do was bardziej szczery. Obiecuję, że to się zmieni. Odkąd mój ojciec wyjechał i jestem w domu sam, naprawdę zaczynałem wariować. Do tego nie miałem nawet jak z nim porozmawiać, a dobrze wiedział, że nie umiałem pogodzić się z odejściem mamy. W pewnym momencie straciłem kontrolę nad tym, jak źle się czuję. Kiedy mówiłem wam, że nie mogę gdzieś wyjść, to tak naprawdę nie miałem ochoty, wolałem zostać w domu, spać i po prostu być sam. Czułem jakby czas stanął w miejscu, a ja nie potrafiłem ruszyć dalej. Nie chciałem wam mówić, bo to moja sprawa. Ale chyba w samotności nie dam rady sobie z tym poradzić. Naprawdę chcę wyjść z depresji. Miałem trochę czasu na przemyślenia i chcę się dowiedzieć, czy moje wszystkie, złe myśli mają jakiekolwiek przełożenie na rzeczywistość.
Po wyznaniu im prawdy, poczułem się jakby lżej. Cały niesiony ciężar spoczywający na moich barkach chociaż w malutkim, ale odczuwalnym procencie stał się mniejszy.
- W porządku, trzymamy cię za słowo - powiedział Namjoon, po czym w przyjacielskim geście klepnął mnie po ramieniu.
- Pomożemy ci, hyung. - Jungkook zacisnął pięść i uniósł ją na wysokość swojej klatki piersiowej.
- Wiecie co, chyba mam pomysł. - Taehyunga jakby nagle olśniło.
- Co powiecie na małą zmianę powietrza? - V poruszał zabawnie brwiami.


~*~

~ Rozdział może być trochę chaotyczny... Szczerze mówiąc, kiedy go pisałam, to wydawał jeszcze w miarę ułożony i sensowny *_* Ok, zaczynamy 'Last picture'. Szczerze mówiąc, sama oczekuję dużo od tego opowiadania. Nie wiem czemu... Jakoś najbardziej się na nie cieszę xD 
Ale wy raczej ode mnie wiele nie wymagajcie - jak piszę, sami widzicie *______*
W każdym razie, życzę miłego czytania i, mam nadzieję, do następnego :)

1 komentarz:

  1. Hejka!
    Mówiłam, że jeszcze tu wrócę, więc wracam. Wiesz, tak sobie myślałam dzisiaj... Chcę być na bieżąco z każdym postem, ale równie bardzo chciałabym komentować wszystkie przeczytane przeze mnie rozdziały. No i ja generalnie kocham pisać komentarze, naprawdę, ale napisanie takiego jednego długaśnego zajmuje strasznie dużo czasu i hehe, jak to ja, pewnie komentowałabym z kilkutygodniowym opóźnieniem... Dlatego mam nadzieję, że się nie obrazisz, jeśli moje komentarze będą częstsze, ale krótsze, co? Musisz mi to wybaczyć, ale przeczytałam wczoraj wieczorem wszystkie pozostałe notki i nie wyrobiłabym, mając napisać tyle wypracowań. :') Dlatego już bez zbędnego gadania zabieram się za samo opowiadanie! Widzisz, już rozpisałam się na temat komentarzy, wtf. Ja czasami tak mam, musisz mi to wybaczyć. :I
    Baaaardzo ujął mnie sam wstęp. Początek, gdzie Hoseok jest na granicy jawy i snu, kiedy nic nie widzi, ale wyraźnie słyszy głosy swoich przyjaciół. Jezu, depresja to straszna choroba i nie życzę jej nikomu, momentalnie zachciało mi się płakać, gdy przeczytałam to ostatnie zdanie - "Jakkolwiek by nie było, ja nie chce się obudzić". Ciężko jest sobie wyobrazić, że taka kuleczka szczęścia jak nasz Hobi mógłby na nią cierpieć, ale właśnie o to tu chodzi - że wyniszcza od środka, podczas gdy ludzie mogą nawet nie zwrócić uwagi na to, że coś jest nie tak, ugh. Taka osoba - w tym przypadku Hoseok - odcina się od otaczającego świata i nie dopuszcza do siebie nawet myśli, że gdzieś tam jest ktoś, kto chce mu pomóc. Dobrze, że ta szóstka głupków tak łatwo nie odpuszcza, też chciałabym mieć wokół siebie takich ludzi. Takich, którzy pomimo protestów z mojej strony nadal trzymają się blisko, choćby nie wiadomo jak źle miało być. To jest właśnie piękne w przyjaźni, ta bezwarunkowość. ;; Kocham ich.
    W ogóle opis mnie cholernie zainteresował. Cały zamysł podróży i zmiany otoczenia, jestem piekielnie ciekawa, gdzie chłopaki się wybiorą i jak to wszystko będzie wyglądało. Mam nadzieję, że Hobi wtedy uświadomi sobie, że tuż pod nosem ma ludzi, którym na nim zależy. Ale wiadomo, że jeśli w grę wchodzi depresja, nic nie dzieje się ot tak i na wszystko potrzeba czasu.
    Aaa, no nic. To chyba moje ulubione opowiadanie na Twoim blogu, najbardziej go wyczekuję z wszystkich. Liczę na to, że nie każesz mi czekać zbyt długo i za jakiś czas spotkamy się ponownie przy drugim rozdziale "Last Picture". ^^
    Widzisz, nawet jak próbuję napisać krótki komentarz to mi nie wychodzi. ;_; Dobra, ja mykam, później nadrobię resztę komentarzy.
    Pozdrawiam!
    Malffu xx

    OdpowiedzUsuń