~*~
Tym razem wszystko było inne. Pełne pasji, uczuć. Jakby w końcu coś wypełniło puste miejsce. Nie czułem tego wcześniej. Nawet nie łudziłem się, że kiedykolwiek będę mógł tego doznać.
Jego usta były obłędne.
Zmysłowe.
Namiętne.
Czerwone i opuchnięte od pocałunków.
Odciskały na mojej rozgrzanej skórze swój ślad.
Co jakiś czas delikatnie się otwierały, by uwolnić głośny jęk.
Uwielbiałem jego usta.
Uwielbiałem go całego.
Każdy ruch, dotyk doprowadzał mnie do szaleństwa.
Przy nim traciłem samokontrolę, przekraczałem niemalże każdą granicę, sięgałem swoich limitów.
- Mocniej - wyjęczałem wprost w wargi kochanka, wbijając paznokcie w jego umięśnione plecy. Przejechałem dłońmi wzdłuż kręgosłupa, przez co czerwone kreski kreśliły drogę od łopatek, aż do linii bioder. Położyłem na nich ręce, by je do siebie docisnąć.
Z ust młodego mężczyzny wydobył się przeciągły pomruk zadowolenia, jak tylko mocniej wbił się we mnie.
Po chwili złapał moje dłonie. Splótł nasze palce i przełożył je po obu stronach mojej głowy.
Pochylał się nade mną i dzięki temu dokładnie widziałem jego twarz.
W ciemnych oczach lustrowało się pożądanie, które nim zawładnęło. Do spoconego czoła kleiły pojedyncze kosmyki. Dostrzegłszy to, uwolniłem jedną dłoń z jego uścisku i odgarnąłem niesforne włosy. Było to jednak całkowicie bezcelowe, gdyż kłopotliwe pasma wracały na swoje miejsce.
Wtedy poczułem, jak kochanek przyspiesza swoje ruchy.
Moje ciało nie należało już do mnie. Nie potrafiłem go kontrolować.
W przeciwieństwie do bruneta, który przejął władzę nie tylko nad moimi zmysłami i rozumem. Posiadł też moje ciało. To od niego byłem zależny.
Odruchowo uwolniłem swoje ręce. Oplotłem je na szyi kochanka i przyciągnąłem do ciebie.
Dyszał szybko wprost do mojego ucha, co tylko bardziej mnie nakręcało.
- Seokjin - szepnął moje imię, a po chwili jęknął.
Mocniej wbijał się w moje ciało. Jedną rękę opuściłem na łóżko i ścisnąłem biało-szarą pościel. Kochanek wykorzystał to, że nie przyciskałem go do siebie już tak mocno jak przed chwilą. Nieco się uniósł i znowu nade mną zawisnął. W obu dłoniach ściskałem kołdrę, nie będąc w stanie panować nad swoimi odruchami.
Kiedy poczułem, jak jedna dłoń bruneta dopieszcza moją męskość, z mojego gardła wydobył się niekontrolowany krzyk.
- N-nie mogę już... - wysapałem ciężko. Wszystko działo się w tak zawracającym tempie. Czułem, że z każdą sekundą jestem coraz bliżej spełnienia.
Moje wszystkie mięśnie spięły się. Zamknąłem oczy. Wygiąłem się pod brunetem w łuk, całkowicie tracąc oddech.
Przyjemności, jakiej mi dostarczył, nie mogłem opisać słowami. Nie było na nią określeń.
Nasienie ubrudziło rękę kochanka, jak i mój brzuch.
Gdy ekstaza powoli spadała, opadłem na poduszki. Otworzyłem oczy. Popatrzyłem wprost w tęczówki bruneta, który jeszcze dwa razy przejechał dłonią po moim przyrodzeniu. Potem uniósł rękę na wysokość swoich ust i zlizał z palców białą maź. Zrobił to w taki zmysłowy sposób...
Nieco zawstydzony tym ruchem, schowałem twarz w dłoniach. Odsunąłem je jednak po dłuższej chwili, jak tylko kochanek ponownie nade mną zawisnął. Ułożył ręce po obu stronach mojej głowy. Połączył nasze usta w pocałunku, przy czym poruszył biodrami. Przygryzłem jego dolną wargę.
Mężczyzna wbił się we mnie jeszcze kilka razy, by potem zalać sobą moje wnętrze.
Ostrożnie się wysunął, na co zareagowałem przeciągłym jękiem. Położył się obok. Obaj staraliśmy się unormować oddech i dojść do siebie.
Przymknąłem oczy. Otworzyłem je dopiero wtedy, kiedy poczułem jak palce Hoseoka wsuwają się pomiędzy moje.
- Jinie, idziemy jutro na wspólny lunch? - spytał cicho, gładząc kciukiem wierzch mojej dłoni.
- Namjoon wraca w nocy z trasy i pewnie przyjdzie mnie odwiedzić w przerwie. Nie mogę - odpowiedziałem, ściskając jego rękę. Mężczyzna nic nie odpowiedział. Kiwnął jedynie głową.
Teraz inaczej patrzyłem w jego oczy. Przez pryzmat tego, co stało się przed chwilą.
Naprawdę czułem, że we wszystko wkładał swoje uczucia.
A może to tylko moje domysły? W końcu to ja byłem tym, który niefortunnie się zakochał.
Hoseokie zamknął oczy, wygodnie wtulając policzek w poduszkę. Ciągle jednak gładził moją dłoń.
Wstałem z łóżka zanim te jego "głaski" całkowicie mnie uśpiły. Odruchowo położyłem ręce na nieco obolałych biodrach. Uprawianie seksu tak często to zdecydowanie nienajlepszy pomysł. Nie mogłem się jednak powstrzymać. Tak działał na mnie Hoseok. Pociągał całym sobą i całkowicie odbierał zdolność trzeźwego myślenia.
Podobało mi się w nim wszystko. Jego głos, jego blizny po licznych upadkach, jego smukłe dłonie, jego skośne mięśnie brzucha, jego pełne małych iskierek oczy, jego szczery i piękny uśmiech. Wszystko wydawało mi się być w nim takie idealne.
Bez słowa przeszedłem do łazienki, gdzie od razu wskoczyłem pod prysznic. Potem użyczyłem sobie ręcznika Hoseoka i jego kosmetyków.
Stojąc przed lustrem, nie potrafiłem spojrzeć w swoje własne oczy. Skoro sam przed sobą padam na kolana, jak mam patrzeć na Namjoona, którego od dłuższego czasu zdradzam i oszukuję?
- Seokjin, czy ty masz sumienie? - pytałem siebie po każdym spotkaniu z Hoseokiem.
Kochałem Namjoona całym sercem. Był dla mnie dobry, ciepły, dawał poczucie bezpieczeństwa, spokoju i kochał.
Z drugiej jednak strony, uwielbiałem też Hoseoka, ale w nieco inny sposób niż Namjoona. Junga pożądałem. Chciałem go mieć, by należał tylko do mnie.
Hoseok dawał mi to, czego nie dostawałem od Namjoona - czas oraz uwagę.
Inną sprawą był to, że nie potrafiłem traktować tego romansu tylko i wyłącznie jako pustego seksu. Przy każdym zbliżeniu czułem, jakbym coraz bardziej się w nim zakochiwał. A nie powinienem. Na samym początku padła między nami deklaracja, że nie włączamy w to uczuć. Tylko seks. Najpierw bardzo mi to odpowiadało. Teraz powoli zaczynałem żałować, że w ogóle zacząłem sypiać z Hoseokiem.
To było potworne uczucie. Miałem mętlik w głowie i nie potrafiłem sobie z nim poradzić.
W co ja się wpakowałem...
Przeczesałem niedbale włosy. Z przepasanym na biodrach ręcznikiem wyszedłem z łazienki. Zacząłem rozglądać się po domu Hoseoka w poszukiwaniu swoich ubrań. Przeszedłem całą ścieżkę od kuchni aż do sypialni, zbierając po drodze kolejne części garderoby.
Gdy z podłogi w sypialni zebrałem swoją bieliznę, mimochodem spojrzałem na śpiącego kochanka.
Wyglądał tak niewinnie, uroczo, że aż uśmiechnąłem się pod nosem. Naprawdę chciałbym, żebym po wszystkim mógł zostać z Hoseokiem i po prostu zasnąć z nim w jednym łóżku. Obiecałem sobie, że nie zrobię tego, dopóki on sam o to nie poprosi. Poza tym, przyzwyczaiłem się do tego, że zawsze szybko opuszczałem jego dom. Nie inaczej było tamtego dnia.
Klękałem w korytarzu, by zawiązać swoje ulubione adidasy. Wzrok miałem wlepiony w swoje palce, które przeplatały ze sobą końcówki sznurówek.
- Seokjinie. - Usłyszałem nagle szept Hoseoka, a po chwili poczułem, jak obejmuje mnie od tył, oplatając ręce na mojej szyi.
- Hm? - mruknąłem, lekko odwracając głowę, by spojrzeć na kochanka.
- Zostań na kolację - szepnął.
Przekląłem w myślach. Dlaczego proponował to akurat wtedy, kiedy musiałem wrócić do domu?!
- Przepraszam, ale nie mogę.
- Hyuuung - zaczął marudzić. Zsunął się z moich pleców, po czym położył na podłodze obok mnie. Patrzył na mnie oczami małego szczeniaczka, a ręką jak rozkapryszony dzieciak zaczął rozplątywać sznurówki, które przed chwilą zawiązałem.
- Nic się nie stanie, jeśli tym razem nie przywitasz Namjoona - powiedział. Westchnąłem ciężko, spoglądając na leżącego Hoseoka. Uśmiechnął się do mnie.
- Nie widziałem go od początku maja...
- Hyung. - Młody mężczyzna złapał mnie za kołnierz koszulki, po czym pociągnął w dół. Gdy się pochyliłem, złożył na moich wargach delikatny pocałunek.
- Zostań. Chociaż na godzinę - przekonywał. Pogładził dłonią mój policzek. Delikatnie złapałem jego nadgarstek, po czym odtrąciłem rękę na bok.
- Hoseokie, naprawdę nie mogę. Nie chcę, żeby Namjoon czegokolwiek się domyślał - powiedziałem spokojnie.
W oczach młodszego dostrzegłem zawód i poniekąd złość. Zerwał się z miejsca. Od razu powodziłem za nim wzrokiem. Poprawił dużą, białą koszulkę i przeczesał dłonią włosy.
- Dlaczego zawsze uciekasz? - Jego pytanie mnie zaskoczyło.
- C-co?
- Po każdym stosunku uciekasz. Jeśli mam być szczery, to ostatnio zaczęło mnie to denerwować.
Na policzkach Hoseoka dostrzegłem rumieńce zawstydzenia.
- C-co? - powtórzyłem. Nie potrafiłem wydusić z siebie niczego innego. Wstałem na równe nogi.
- Chciałbym z tobą spędzić trochę czasu, a ty zawsze znikasz. Jeszcze ani razu nie spędziłeś u mnie całej nocy... Wkurza mnie to.
- Myślałem, że tego chcesz. W końcu - żadnych uczuć, prawda? - powiedziałem, patrząc prosto w ciemne tęczówki młodszego.
"Żadnych uczuć" - dobre sobie. Ile bym dał za miłość Hoseoka...
- Prawda - odpowiedział. Jego głos był jednak trochę inny. Zawiedziony?
Podszedłem do kochanka, po czym ująłem w dłonie jego twarz. Uśmiechnąłem się do niego, by potem połączyć nasze wargi w ciepłym, pożegnalnym pocałunku.
- Obiecuję, że niedługo spędzę z tobą cały dzień. I noc. I jeszcze kolejną dobę - wyszeptałem przy jego ustach. Już odwróciłem się, by podejść do drzwi, jednak zanim do nich dotarłem, poczułem jak Hoseok złapał mnie za nadgarstek.
Zdziwiony odwróciłem się do niego twarzą.
- Hyung, przepraszam - zaczął z opuszczoną głową - ale jeśli nie będziesz w stanie poczuć tego samego co ja, to lepiej będzie, jeśli w tym miejscu wszystko zakończymy. - Brunet w końcu uniósł głowę i spojrzał w moje oczy, które teraz w zaskoczeniu powiększyły się co najmniej dwa razy.
- Hobi...
- Lubię cię, okay? Bardziej niż powinienem. Ty zresztą chyba też. N-nie czułeś tego dzisiaj? - Jego głos był niepewny, pełen wątpliwości.
Niestety Hoseok miał rację. Czułem to i będąc szczerym, bardzo mi się to podobało. Nie potrafiłem myśleć w tamtej chwili o Namjoonie. W danym momencie istniał tylko Hobi.
- Czułem. Myślałem tylko, że to ja dopisuję sobie niepotrzebne rzeczy - powiedziałem nieco zmieszany, masując przy tym dłonią kark.
- Naprawdę? - Hoseok spojrzał na mnie, a na jego kształtne wargi wkradł się pełen nadziei uśmiech.
- Naprawdę - zapewniłem. Nieco niepewnie złapałem dłonie mężczyzny, po czym splotłem nasze palce. - Ale teraz to wszystko naprawdę się skomplikowało - dodałem szeptem. Przymknąłem na chwilę powieki i oparłem swoje czoło o czoło Hoseoka.
Dlaczego Namjoon i Hoseok nie mogą być jedną osobą?!
Po powrocie do domu byłem przede wszystkim zdenerwowany, zły, ale i szczęśliwy. Jak tylko przekroczyłem próg, zrzuciłem z siebie ubrania. Już drugi raz tego dnia poszedłem pod prysznic, po którym ułożyłem się w salonie przed telewizorem, by oczyścić zakłopotany umysł jakąś głupią dramą.
Miałem szczęście, gdyż akurat rozpoczął się kolejny odcinek jakiejś romantycznej komedii.
To mi jednak nie pomogło. Tylko bardziej się zdenerwowałem.
Ukazana tam idealna, romantyczna, czysta i szczera miłość... Chciałbym wierzyć, że taka istnieje.
Niestety sam byłem jednym z tych ludzi, którzy wiarę w to nieskalane uczucie całkowicie burzą.
Życie z Namjoonem było spokojne, ciche, słodkie, jednak pozbawione namiętności. To jednak nie przeszkadzało mi tak bardzo jak brak Namjoona w domu.
Jako, że był idolem, praktycznie go nie widywałem. Na całe szczęście nie był podopiecznym żadnej z koreańskich wytwórni, a amerykańskiej. Dzięki temu nie był uwiązany na tak krótkiej smyczy.
Inaczej sprawa miała się z Hoseokiem. Mężczyzna również był poważny, ale jego dominującą cechą było poczucie humoru i spontaniczność, którą bardzo sobie ceniłem.
Zawsze robił co w jego mocy, by poprawić mi nastrój. Wygłupiał się, przynosił słodycze... Po prostu był. Mimo, że wiedział, iż zawsze będzie tym drugim.
Czegokolwiek byśmy nie robili, większość naszych spotkań kończyła się w łóżku. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze fakt, że kiedy umawiał się ze mną, chodził z jakimś młodszym od niego chłopakiem. Nigdy mi nie mówił o tym, czy się w ogóle ze sobą rozstali. Właśnie to budziło u mnie wiele wątpliwości i zmusiło do zastanowienia się, co Hoseok kombinuje. Czy jego wyznanie na pewno było szczere?
Zasnąłem. W pewnym momencie Morfeusz przyszedł, powiedział "Cześć, Seokjin, chodź ze mną" i poszedłem. Spałem jak kamień. Gdyby paliło się mieszkanie, prawdopodobnie trzeba by było wynieść mnie razem z kanapą.
Z głębokiego snu do stanu, który określiłbym jako 1/4 przebudzenia, wyrwało mnie uczucie tego, jak ktoś wsuwa ręce pod moje kolana i plecy, a potem unosi i przytula do swojej klatki piersiowej.
Słyszałem bicie serca. Szybkie. Oddech nie był równy. I ten zapach... Zapach Namjoona.
Nagle zostałem obudzony w chyba najbardziej brutalny sposób. Poczułem przeszywający ból w tylnej części głowy, jakbym właśnie dostał w nią łomem. Byłem blisko. Oberwałem drzwiami, które Namjoon kopnął, by wejść do sypialni. Te się jednak odbiły od ściany i, jak fizyka nakazuje, wróciły do pozycji. A moja głowa nieco wystawała, przez co zawadzała zamykającym się drzwiom.
Syknąłem z bólu, kładąc dłoń na bolącym miejscu.
- Oh my... Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! - mówił w całkowitym szoku i zdenerwowaniu. Przemknął szybko, na paluszkach do sypialni, a tam jak porcelanową lalkę ułożył mnie na łóżku.
Tak, CZUŁEM, że Namjoon wrócił do domu... Witaj!
- Seokjin? Mocno oberwałeś? Przepraszam... Chciałem cię tylko zanieść do łóżka. - Przepraszający Namjoon uklęknął przy łóżku i złapał moją rękę, którą nie rozmasowywałem bolącego miejsca na głowie.
- Przynieś lód - powiedziałem od razu, siadając na łóżku. Raper jak oparzony zerwał się z miejsca i przebiegł do kuchni, trącając po drodze już suche pranie, które położyłem w koszyku przy łóżku, by jutro powkładać je do szafy. Oczywiście ubrania wysypały się na podłogę.
Westchnąłem głośno. Przesunąłem się do krawędzi łóżka i postawiłem nogi na podłodze.
- Może być mrożonka? - Namjoon stanął w progu, trzymając w rękach paczkę mrożonych warzyw na patelnię. Mruknąłem ciche "tak". Blondyn podszedł do mnie i przyłożył lodowatą paczkę do mojej głowy. Pochyliłem się lekko do przodu.
- Nic się nie stało. Najwyżej będzie guz... Dobrze, że w końcu wróciłeś - powiedziałem. Lekko odwróciłem głowę tak, by spojrzeć na siedzącego obok Namjoona. Ten jednak szybko uklęknął przede mną, bym nie musiał się odwracać.
Uśmiechnął się do mnie ciepło. Złożył na moim czole delikatny pocałunek, by choć odrobinę załagodzić ból, o który przed chwilą mnie przyprawił.
- Też się cieszę. Znaczy... Z tego, że wróciłem. Nie z tego guza... Jest mi z tego powodu właściwie bardzo przykro. Może trzeba jechać do szpitala? Ubierz coś ciepłego i jedziemy. Tylko skoczę do łazienki...
Cały Namjoon. Martwił się i robił wszystko, byleby tylko nie działa mi się krzywda.
Blondyn już stanął na nogach, żeby zebrać się i jechać do tego szpitala. Złapałem go jednak za rękę. Namjoon chciał się wyrwać, ale uniemożliwiłem mu to. Pociągnąłem go za nadgarstek do siebie. Mężczyzna upadł twarzą na łóżko, wydając przy tym z siebie długi, niezadowolony jęk.
Odłożyłem paczuszkę z mrożonką. Uniosłem jego rękę, po czym wślizgnąłem się pod nią, jednocześnie przytulając się do boku blondyna. Przez to, że leżał na brzuchu, na lewym policzku, nasze twarze znajdywały się zaledwie kilka centymetrów od siebie. Przejechałem końcem nosa po jego nosie i uśmiechnąłem się do rapera.
- Nigdzie nie jedziemy. Zostańmy po prostu tak, jak teraz. Dobrze? - szepnąłem. W odpowiedzi dostałem jedynie przeciągły, soczysty pocałunek, który z ochotą odwzajemniłem.
Obudził mnie cichy szept. Po chwili poczułem też wargi na moim policzku, które obdarzały mnie czułym, porannym buziakiem.
Oczy otworzyłem jednak dopiero, kiedy dotarł do mnie intensywny zapach mojej ulubionej, orzechowej kawy.
Sam jej nigdy nie robiłem. I to nie tak, że nie potrafiłem. Po prostu przygotowana spod ręki Namjoona zawsze smakowała lepiej.
Zmieniłem pozycję z leżącej na siedzącą, po czym ująłem w dłonie biały kubek, który podał mi ukochany.
Zaciągnąłem się zapachem kawy, by już po chwili zanurzyć w niej swoje wargi.
- Idealna - powiedziałem z uśmiechem na ustach, spoglądając na Namjoona. Nagle dłoń blondyna zatopiła się w moich włosach, którą przeczesywał lekko poplątane kosmyki. Głaskał czule po głowie, patrząc się przy tym prosto w moje ciemne tęczówki.
- Idealny - szepnął.
Nie, to nie ja uczyłem się śpiewać. Uczyłem kogoś.
Współpraca z wytwórnią była dla mnie naprawdę bardzo wygodna. Mogłem robić to, co lubiłem, nie będąc przy tym narażony na nieprzyjemności związane ze sławą. O to musieli się już martwić trainee, którzy z większą bądź mniejszą ochotą przychodzili pojedynczo do sali i wyciągali z siebie wszystkie dźwięki, bym mógł im odpowiednio dobrać tonację, pomóc w rozszerzeniu skali i tak dalej i tak dalej.
Czerpałem dużo przyjemności z tej pracy. Szczególnie teraz, kiedy wytwórnia wypuściła na rynek nową, obiecującą grupę. Byłem ich głównym instruktorem wokalnym, osłuchiwałem się z piosenkami i pomagałem redukować błędy czy niedociągnięcia.
Do tego wszystkiego, mieli dobrze mi znanego choreografa - Junga Hoseoka.
Szczególnie przed występami spędzaliśmy razem z chłopakami dużo czasu, jako że wokal i choreografia musiały razem współgrać.
Niestety zwykle to wyglądało tak, że Hoseok tańczył z chłopakami, a ja podpierałem ścianę i z otwartą buzią patrzyłem się na dość skomplikowane układy taneczne.
A konkretniej na Hobiego... Właściwie cały czas skupiałem na nim swój wzrok. Uwielbiałem patrzyć na to, jak się ruszał.
Miał świetną kontrolę nad ciałem, znał je bardzo dobrze i był go w pełni świadomy. A to przecież dla tancerza najważniejsza rzecz.
No i to jak ruszał biodrami... Za każdym razem dostawałem wypieków na twarzy, chociaż widziałem ten układ w jego wykonaniu miliard razy.
- Seonsaeng?
Jego usta były obłędne.
Zmysłowe.
Namiętne.
Czerwone i opuchnięte od pocałunków.
Odciskały na mojej rozgrzanej skórze swój ślad.
Co jakiś czas delikatnie się otwierały, by uwolnić głośny jęk.
Uwielbiałem jego usta.
Uwielbiałem go całego.
Każdy ruch, dotyk doprowadzał mnie do szaleństwa.
Przy nim traciłem samokontrolę, przekraczałem niemalże każdą granicę, sięgałem swoich limitów.
- Mocniej - wyjęczałem wprost w wargi kochanka, wbijając paznokcie w jego umięśnione plecy. Przejechałem dłońmi wzdłuż kręgosłupa, przez co czerwone kreski kreśliły drogę od łopatek, aż do linii bioder. Położyłem na nich ręce, by je do siebie docisnąć.
Z ust młodego mężczyzny wydobył się przeciągły pomruk zadowolenia, jak tylko mocniej wbił się we mnie.
Po chwili złapał moje dłonie. Splótł nasze palce i przełożył je po obu stronach mojej głowy.
Pochylał się nade mną i dzięki temu dokładnie widziałem jego twarz.
W ciemnych oczach lustrowało się pożądanie, które nim zawładnęło. Do spoconego czoła kleiły pojedyncze kosmyki. Dostrzegłszy to, uwolniłem jedną dłoń z jego uścisku i odgarnąłem niesforne włosy. Było to jednak całkowicie bezcelowe, gdyż kłopotliwe pasma wracały na swoje miejsce.
Wtedy poczułem, jak kochanek przyspiesza swoje ruchy.
Moje ciało nie należało już do mnie. Nie potrafiłem go kontrolować.
W przeciwieństwie do bruneta, który przejął władzę nie tylko nad moimi zmysłami i rozumem. Posiadł też moje ciało. To od niego byłem zależny.
Odruchowo uwolniłem swoje ręce. Oplotłem je na szyi kochanka i przyciągnąłem do ciebie.
Dyszał szybko wprost do mojego ucha, co tylko bardziej mnie nakręcało.
- Seokjin - szepnął moje imię, a po chwili jęknął.
Mocniej wbijał się w moje ciało. Jedną rękę opuściłem na łóżko i ścisnąłem biało-szarą pościel. Kochanek wykorzystał to, że nie przyciskałem go do siebie już tak mocno jak przed chwilą. Nieco się uniósł i znowu nade mną zawisnął. W obu dłoniach ściskałem kołdrę, nie będąc w stanie panować nad swoimi odruchami.
Kiedy poczułem, jak jedna dłoń bruneta dopieszcza moją męskość, z mojego gardła wydobył się niekontrolowany krzyk.
- N-nie mogę już... - wysapałem ciężko. Wszystko działo się w tak zawracającym tempie. Czułem, że z każdą sekundą jestem coraz bliżej spełnienia.
Moje wszystkie mięśnie spięły się. Zamknąłem oczy. Wygiąłem się pod brunetem w łuk, całkowicie tracąc oddech.
Przyjemności, jakiej mi dostarczył, nie mogłem opisać słowami. Nie było na nią określeń.
Nasienie ubrudziło rękę kochanka, jak i mój brzuch.
Gdy ekstaza powoli spadała, opadłem na poduszki. Otworzyłem oczy. Popatrzyłem wprost w tęczówki bruneta, który jeszcze dwa razy przejechał dłonią po moim przyrodzeniu. Potem uniósł rękę na wysokość swoich ust i zlizał z palców białą maź. Zrobił to w taki zmysłowy sposób...
Nieco zawstydzony tym ruchem, schowałem twarz w dłoniach. Odsunąłem je jednak po dłuższej chwili, jak tylko kochanek ponownie nade mną zawisnął. Ułożył ręce po obu stronach mojej głowy. Połączył nasze usta w pocałunku, przy czym poruszył biodrami. Przygryzłem jego dolną wargę.
Mężczyzna wbił się we mnie jeszcze kilka razy, by potem zalać sobą moje wnętrze.
Ostrożnie się wysunął, na co zareagowałem przeciągłym jękiem. Położył się obok. Obaj staraliśmy się unormować oddech i dojść do siebie.
Przymknąłem oczy. Otworzyłem je dopiero wtedy, kiedy poczułem jak palce Hoseoka wsuwają się pomiędzy moje.
- Jinie, idziemy jutro na wspólny lunch? - spytał cicho, gładząc kciukiem wierzch mojej dłoni.
- Namjoon wraca w nocy z trasy i pewnie przyjdzie mnie odwiedzić w przerwie. Nie mogę - odpowiedziałem, ściskając jego rękę. Mężczyzna nic nie odpowiedział. Kiwnął jedynie głową.
Teraz inaczej patrzyłem w jego oczy. Przez pryzmat tego, co stało się przed chwilą.
Naprawdę czułem, że we wszystko wkładał swoje uczucia.
A może to tylko moje domysły? W końcu to ja byłem tym, który niefortunnie się zakochał.
Hoseokie zamknął oczy, wygodnie wtulając policzek w poduszkę. Ciągle jednak gładził moją dłoń.
Wstałem z łóżka zanim te jego "głaski" całkowicie mnie uśpiły. Odruchowo położyłem ręce na nieco obolałych biodrach. Uprawianie seksu tak często to zdecydowanie nienajlepszy pomysł. Nie mogłem się jednak powstrzymać. Tak działał na mnie Hoseok. Pociągał całym sobą i całkowicie odbierał zdolność trzeźwego myślenia.
Podobało mi się w nim wszystko. Jego głos, jego blizny po licznych upadkach, jego smukłe dłonie, jego skośne mięśnie brzucha, jego pełne małych iskierek oczy, jego szczery i piękny uśmiech. Wszystko wydawało mi się być w nim takie idealne.
Bez słowa przeszedłem do łazienki, gdzie od razu wskoczyłem pod prysznic. Potem użyczyłem sobie ręcznika Hoseoka i jego kosmetyków.
Stojąc przed lustrem, nie potrafiłem spojrzeć w swoje własne oczy. Skoro sam przed sobą padam na kolana, jak mam patrzeć na Namjoona, którego od dłuższego czasu zdradzam i oszukuję?
- Seokjin, czy ty masz sumienie? - pytałem siebie po każdym spotkaniu z Hoseokiem.
Kochałem Namjoona całym sercem. Był dla mnie dobry, ciepły, dawał poczucie bezpieczeństwa, spokoju i kochał.
Z drugiej jednak strony, uwielbiałem też Hoseoka, ale w nieco inny sposób niż Namjoona. Junga pożądałem. Chciałem go mieć, by należał tylko do mnie.
Hoseok dawał mi to, czego nie dostawałem od Namjoona - czas oraz uwagę.
Inną sprawą był to, że nie potrafiłem traktować tego romansu tylko i wyłącznie jako pustego seksu. Przy każdym zbliżeniu czułem, jakbym coraz bardziej się w nim zakochiwał. A nie powinienem. Na samym początku padła między nami deklaracja, że nie włączamy w to uczuć. Tylko seks. Najpierw bardzo mi to odpowiadało. Teraz powoli zaczynałem żałować, że w ogóle zacząłem sypiać z Hoseokiem.
To było potworne uczucie. Miałem mętlik w głowie i nie potrafiłem sobie z nim poradzić.
W co ja się wpakowałem...
Przeczesałem niedbale włosy. Z przepasanym na biodrach ręcznikiem wyszedłem z łazienki. Zacząłem rozglądać się po domu Hoseoka w poszukiwaniu swoich ubrań. Przeszedłem całą ścieżkę od kuchni aż do sypialni, zbierając po drodze kolejne części garderoby.
Gdy z podłogi w sypialni zebrałem swoją bieliznę, mimochodem spojrzałem na śpiącego kochanka.
Wyglądał tak niewinnie, uroczo, że aż uśmiechnąłem się pod nosem. Naprawdę chciałbym, żebym po wszystkim mógł zostać z Hoseokiem i po prostu zasnąć z nim w jednym łóżku. Obiecałem sobie, że nie zrobię tego, dopóki on sam o to nie poprosi. Poza tym, przyzwyczaiłem się do tego, że zawsze szybko opuszczałem jego dom. Nie inaczej było tamtego dnia.
Klękałem w korytarzu, by zawiązać swoje ulubione adidasy. Wzrok miałem wlepiony w swoje palce, które przeplatały ze sobą końcówki sznurówek.
- Seokjinie. - Usłyszałem nagle szept Hoseoka, a po chwili poczułem, jak obejmuje mnie od tył, oplatając ręce na mojej szyi.
- Hm? - mruknąłem, lekko odwracając głowę, by spojrzeć na kochanka.
- Zostań na kolację - szepnął.
Przekląłem w myślach. Dlaczego proponował to akurat wtedy, kiedy musiałem wrócić do domu?!
- Przepraszam, ale nie mogę.
- Hyuuung - zaczął marudzić. Zsunął się z moich pleców, po czym położył na podłodze obok mnie. Patrzył na mnie oczami małego szczeniaczka, a ręką jak rozkapryszony dzieciak zaczął rozplątywać sznurówki, które przed chwilą zawiązałem.
- Nic się nie stanie, jeśli tym razem nie przywitasz Namjoona - powiedział. Westchnąłem ciężko, spoglądając na leżącego Hoseoka. Uśmiechnął się do mnie.
- Nie widziałem go od początku maja...
- Hyung. - Młody mężczyzna złapał mnie za kołnierz koszulki, po czym pociągnął w dół. Gdy się pochyliłem, złożył na moich wargach delikatny pocałunek.
- Zostań. Chociaż na godzinę - przekonywał. Pogładził dłonią mój policzek. Delikatnie złapałem jego nadgarstek, po czym odtrąciłem rękę na bok.
- Hoseokie, naprawdę nie mogę. Nie chcę, żeby Namjoon czegokolwiek się domyślał - powiedziałem spokojnie.
W oczach młodszego dostrzegłem zawód i poniekąd złość. Zerwał się z miejsca. Od razu powodziłem za nim wzrokiem. Poprawił dużą, białą koszulkę i przeczesał dłonią włosy.
- Dlaczego zawsze uciekasz? - Jego pytanie mnie zaskoczyło.
- C-co?
- Po każdym stosunku uciekasz. Jeśli mam być szczery, to ostatnio zaczęło mnie to denerwować.
Na policzkach Hoseoka dostrzegłem rumieńce zawstydzenia.
- C-co? - powtórzyłem. Nie potrafiłem wydusić z siebie niczego innego. Wstałem na równe nogi.
- Chciałbym z tobą spędzić trochę czasu, a ty zawsze znikasz. Jeszcze ani razu nie spędziłeś u mnie całej nocy... Wkurza mnie to.
- Myślałem, że tego chcesz. W końcu - żadnych uczuć, prawda? - powiedziałem, patrząc prosto w ciemne tęczówki młodszego.
"Żadnych uczuć" - dobre sobie. Ile bym dał za miłość Hoseoka...
- Prawda - odpowiedział. Jego głos był jednak trochę inny. Zawiedziony?
Podszedłem do kochanka, po czym ująłem w dłonie jego twarz. Uśmiechnąłem się do niego, by potem połączyć nasze wargi w ciepłym, pożegnalnym pocałunku.
- Obiecuję, że niedługo spędzę z tobą cały dzień. I noc. I jeszcze kolejną dobę - wyszeptałem przy jego ustach. Już odwróciłem się, by podejść do drzwi, jednak zanim do nich dotarłem, poczułem jak Hoseok złapał mnie za nadgarstek.
Zdziwiony odwróciłem się do niego twarzą.
- Hyung, przepraszam - zaczął z opuszczoną głową - ale jeśli nie będziesz w stanie poczuć tego samego co ja, to lepiej będzie, jeśli w tym miejscu wszystko zakończymy. - Brunet w końcu uniósł głowę i spojrzał w moje oczy, które teraz w zaskoczeniu powiększyły się co najmniej dwa razy.
- Hobi...
- Lubię cię, okay? Bardziej niż powinienem. Ty zresztą chyba też. N-nie czułeś tego dzisiaj? - Jego głos był niepewny, pełen wątpliwości.
Niestety Hoseok miał rację. Czułem to i będąc szczerym, bardzo mi się to podobało. Nie potrafiłem myśleć w tamtej chwili o Namjoonie. W danym momencie istniał tylko Hobi.
- Czułem. Myślałem tylko, że to ja dopisuję sobie niepotrzebne rzeczy - powiedziałem nieco zmieszany, masując przy tym dłonią kark.
- Naprawdę? - Hoseok spojrzał na mnie, a na jego kształtne wargi wkradł się pełen nadziei uśmiech.
- Naprawdę - zapewniłem. Nieco niepewnie złapałem dłonie mężczyzny, po czym splotłem nasze palce. - Ale teraz to wszystko naprawdę się skomplikowało - dodałem szeptem. Przymknąłem na chwilę powieki i oparłem swoje czoło o czoło Hoseoka.
- Chcę cię mieć, hyung.
[...]
Ciężko było mi opuścić dom Hobiego po tych wszystkich słowach jakie padły. Przez nie miałem jeszcze większy mętlik w głowie.Dlaczego Namjoon i Hoseok nie mogą być jedną osobą?!
Po powrocie do domu byłem przede wszystkim zdenerwowany, zły, ale i szczęśliwy. Jak tylko przekroczyłem próg, zrzuciłem z siebie ubrania. Już drugi raz tego dnia poszedłem pod prysznic, po którym ułożyłem się w salonie przed telewizorem, by oczyścić zakłopotany umysł jakąś głupią dramą.
Miałem szczęście, gdyż akurat rozpoczął się kolejny odcinek jakiejś romantycznej komedii.
To mi jednak nie pomogło. Tylko bardziej się zdenerwowałem.
Ukazana tam idealna, romantyczna, czysta i szczera miłość... Chciałbym wierzyć, że taka istnieje.
Niestety sam byłem jednym z tych ludzi, którzy wiarę w to nieskalane uczucie całkowicie burzą.
Życie z Namjoonem było spokojne, ciche, słodkie, jednak pozbawione namiętności. To jednak nie przeszkadzało mi tak bardzo jak brak Namjoona w domu.
Jako, że był idolem, praktycznie go nie widywałem. Na całe szczęście nie był podopiecznym żadnej z koreańskich wytwórni, a amerykańskiej. Dzięki temu nie był uwiązany na tak krótkiej smyczy.
Inaczej sprawa miała się z Hoseokiem. Mężczyzna również był poważny, ale jego dominującą cechą było poczucie humoru i spontaniczność, którą bardzo sobie ceniłem.
Zawsze robił co w jego mocy, by poprawić mi nastrój. Wygłupiał się, przynosił słodycze... Po prostu był. Mimo, że wiedział, iż zawsze będzie tym drugim.
Czegokolwiek byśmy nie robili, większość naszych spotkań kończyła się w łóżku. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze fakt, że kiedy umawiał się ze mną, chodził z jakimś młodszym od niego chłopakiem. Nigdy mi nie mówił o tym, czy się w ogóle ze sobą rozstali. Właśnie to budziło u mnie wiele wątpliwości i zmusiło do zastanowienia się, co Hoseok kombinuje. Czy jego wyznanie na pewno było szczere?
Zasnąłem. W pewnym momencie Morfeusz przyszedł, powiedział "Cześć, Seokjin, chodź ze mną" i poszedłem. Spałem jak kamień. Gdyby paliło się mieszkanie, prawdopodobnie trzeba by było wynieść mnie razem z kanapą.
Z głębokiego snu do stanu, który określiłbym jako 1/4 przebudzenia, wyrwało mnie uczucie tego, jak ktoś wsuwa ręce pod moje kolana i plecy, a potem unosi i przytula do swojej klatki piersiowej.
Słyszałem bicie serca. Szybkie. Oddech nie był równy. I ten zapach... Zapach Namjoona.
Nagle zostałem obudzony w chyba najbardziej brutalny sposób. Poczułem przeszywający ból w tylnej części głowy, jakbym właśnie dostał w nią łomem. Byłem blisko. Oberwałem drzwiami, które Namjoon kopnął, by wejść do sypialni. Te się jednak odbiły od ściany i, jak fizyka nakazuje, wróciły do pozycji. A moja głowa nieco wystawała, przez co zawadzała zamykającym się drzwiom.
Syknąłem z bólu, kładąc dłoń na bolącym miejscu.
- Oh my... Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! - mówił w całkowitym szoku i zdenerwowaniu. Przemknął szybko, na paluszkach do sypialni, a tam jak porcelanową lalkę ułożył mnie na łóżku.
Tak, CZUŁEM, że Namjoon wrócił do domu... Witaj!
- Seokjin? Mocno oberwałeś? Przepraszam... Chciałem cię tylko zanieść do łóżka. - Przepraszający Namjoon uklęknął przy łóżku i złapał moją rękę, którą nie rozmasowywałem bolącego miejsca na głowie.
- Przynieś lód - powiedziałem od razu, siadając na łóżku. Raper jak oparzony zerwał się z miejsca i przebiegł do kuchni, trącając po drodze już suche pranie, które położyłem w koszyku przy łóżku, by jutro powkładać je do szafy. Oczywiście ubrania wysypały się na podłogę.
Westchnąłem głośno. Przesunąłem się do krawędzi łóżka i postawiłem nogi na podłodze.
- Może być mrożonka? - Namjoon stanął w progu, trzymając w rękach paczkę mrożonych warzyw na patelnię. Mruknąłem ciche "tak". Blondyn podszedł do mnie i przyłożył lodowatą paczkę do mojej głowy. Pochyliłem się lekko do przodu.
- Nic się nie stało. Najwyżej będzie guz... Dobrze, że w końcu wróciłeś - powiedziałem. Lekko odwróciłem głowę tak, by spojrzeć na siedzącego obok Namjoona. Ten jednak szybko uklęknął przede mną, bym nie musiał się odwracać.
Uśmiechnął się do mnie ciepło. Złożył na moim czole delikatny pocałunek, by choć odrobinę załagodzić ból, o który przed chwilą mnie przyprawił.
- Też się cieszę. Znaczy... Z tego, że wróciłem. Nie z tego guza... Jest mi z tego powodu właściwie bardzo przykro. Może trzeba jechać do szpitala? Ubierz coś ciepłego i jedziemy. Tylko skoczę do łazienki...
Cały Namjoon. Martwił się i robił wszystko, byleby tylko nie działa mi się krzywda.
Blondyn już stanął na nogach, żeby zebrać się i jechać do tego szpitala. Złapałem go jednak za rękę. Namjoon chciał się wyrwać, ale uniemożliwiłem mu to. Pociągnąłem go za nadgarstek do siebie. Mężczyzna upadł twarzą na łóżko, wydając przy tym z siebie długi, niezadowolony jęk.
Odłożyłem paczuszkę z mrożonką. Uniosłem jego rękę, po czym wślizgnąłem się pod nią, jednocześnie przytulając się do boku blondyna. Przez to, że leżał na brzuchu, na lewym policzku, nasze twarze znajdywały się zaledwie kilka centymetrów od siebie. Przejechałem końcem nosa po jego nosie i uśmiechnąłem się do rapera.
- Nigdzie nie jedziemy. Zostańmy po prostu tak, jak teraz. Dobrze? - szepnąłem. W odpowiedzi dostałem jedynie przeciągły, soczysty pocałunek, który z ochotą odwzajemniłem.
[...]
- Śpiąca królewno, wstawaj. Spóźnisz się do pracy.Obudził mnie cichy szept. Po chwili poczułem też wargi na moim policzku, które obdarzały mnie czułym, porannym buziakiem.
Oczy otworzyłem jednak dopiero, kiedy dotarł do mnie intensywny zapach mojej ulubionej, orzechowej kawy.
Sam jej nigdy nie robiłem. I to nie tak, że nie potrafiłem. Po prostu przygotowana spod ręki Namjoona zawsze smakowała lepiej.
Zmieniłem pozycję z leżącej na siedzącą, po czym ująłem w dłonie biały kubek, który podał mi ukochany.
Zaciągnąłem się zapachem kawy, by już po chwili zanurzyć w niej swoje wargi.
- Idealna - powiedziałem z uśmiechem na ustach, spoglądając na Namjoona. Nagle dłoń blondyna zatopiła się w moich włosach, którą przeczesywał lekko poplątane kosmyki. Głaskał czule po głowie, patrząc się przy tym prosto w moje ciemne tęczówki.
- Idealny - szepnął.
[...]
Po dwóch godzinach śpiewu w końcu miałem małe okienko.Nie, to nie ja uczyłem się śpiewać. Uczyłem kogoś.
Współpraca z wytwórnią była dla mnie naprawdę bardzo wygodna. Mogłem robić to, co lubiłem, nie będąc przy tym narażony na nieprzyjemności związane ze sławą. O to musieli się już martwić trainee, którzy z większą bądź mniejszą ochotą przychodzili pojedynczo do sali i wyciągali z siebie wszystkie dźwięki, bym mógł im odpowiednio dobrać tonację, pomóc w rozszerzeniu skali i tak dalej i tak dalej.
Czerpałem dużo przyjemności z tej pracy. Szczególnie teraz, kiedy wytwórnia wypuściła na rynek nową, obiecującą grupę. Byłem ich głównym instruktorem wokalnym, osłuchiwałem się z piosenkami i pomagałem redukować błędy czy niedociągnięcia.
Do tego wszystkiego, mieli dobrze mi znanego choreografa - Junga Hoseoka.
Szczególnie przed występami spędzaliśmy razem z chłopakami dużo czasu, jako że wokal i choreografia musiały razem współgrać.
Niestety zwykle to wyglądało tak, że Hoseok tańczył z chłopakami, a ja podpierałem ścianę i z otwartą buzią patrzyłem się na dość skomplikowane układy taneczne.
A konkretniej na Hobiego... Właściwie cały czas skupiałem na nim swój wzrok. Uwielbiałem patrzyć na to, jak się ruszał.
Miał świetną kontrolę nad ciałem, znał je bardzo dobrze i był go w pełni świadomy. A to przecież dla tancerza najważniejsza rzecz.
No i to jak ruszał biodrami... Za każdym razem dostawałem wypieków na twarzy, chociaż widziałem ten układ w jego wykonaniu miliard razy.
- Seonsaeng?
Usłyszawszy głos siedemnastoletniego maknae zespołu, przeniosłem na niego wzrok. Poczułem się nieco speszony tym, że zostałem przyłapany na bezwstydnym gapieniu się na Hoseoka.
- Tak? Coś się stało? - spytałem z lekkim uśmiechem, przesuwając się w bok, by chłopak mógł usiąść obok, co też po chwili zrobił. Osunął się po ścianie i już siedział obok mnie.
- Nie, to nic wielkiego. Mam tylko mały kłopot z wyciąganiem w "Heaven" i chciałem tylko poprosić o małą pomoc...
- Pewnie. Ale zajmiemy się tym jutro, dobra? Z tego co widziałem to macie dzisiaj dość ciężki dzień - powiedziałem, zerkając na jasnowłosego chłopaka.
- Sanyoon! Chodź no tu! - Po sali rozległo się wołanie Hoseoka, który nawoływał młodego rookie.
Chłopak bez wahania zerwał się z miejsca i podbiegł do choreografa.
Wyłapałem w międzyczasie też wzrok kochanka, który na moje spojrzenie, szeroko się do mnie uśmiechnął, puszczając przy tym prowokujące oczko.
[...]
Siedziałem w pustej sali z mini studiem i grałem jedną z melodii na fortepianie. Co jakiś czas zatrzymywałem się jednak, by zapisać nutę na pięciolinii lub cokolwiek innego.
Lubiłem to pomieszczenie. Zwykle mało ludzi tutaj przychodziło, mimo, że było to tak właściwie studio.
Najczęstszymi gośćmi tutaj byli zwykle młodzi trainee, którzy chcieli samodzielnie nagrać jakiś kawałek. Teraz chyba nagle wszystkim zabrakło chwili, by to zrobić.
Całkowicie zatraciłem się w graniu. Dlatego, kiedy poczułem jak ktoś obejmuje mnie od tył od razu podskoczyłem i krzyknąłem. Całe szczęście, że ta sala była dźwiękoszczelna...
- Hyung, spokojnie - szepnął tuż obok mojego ucha rozweselony Hoseok. Oplótł ręce na mojej szyi i przytulił moje plecy do swoich bioder i torsu.
- Bardzo śmieszne. Naprawdę chcesz, żebym zszedł na zawał? - Odchyliłem lekko głowę, by spojrzeć na tancerza.
- Przepraszam. Oczywiście, że nie. - Brunet złożył na moim czole czuły pocałunek. Potem rozluźnił uścisk i usiadł obok mnie na stołku. Swoimi smukłymi palcami zaczął stukać o poszczególne klawisze, dzięki którym wydobywała się skoczna melodia, którą chyba jako jedyną Hobi potrafił zagrać. Z uśmiechem dołączyłem do jego przygrywki i razem wypełniliśmy pomieszczenie radosną piosenką.
- Wiesz, że to tak nie ładnie świdrować mnie wzrokiem na treningach? - powiedział, kiedy zsunął ręce z fortepianu.
- Chyba mam do tego prawo. - Zmarszczyłem uroczo nos, odwracając głowę w stronę Hoseoka.
Mężczyzna uśmiechnął się. Potem przysunął się bliżej i złożył na mojej szyi delikatny, subtelny pocałunek. Odchyliłem lekko głowę do tył, by dać mu więcej swobody.
Choreograf to wykorzystał. Mocno objął mnie w pasie.
Składając coraz to bardziej zachłanne i pewne pocałunki na mojej szyi, rozpiął pierwszy guzik białej koszuli.
- Hobi, czy ty dalej spotykasz się z tamtym chłopakiem? - zapytałem nagle.
To pytanie mimowolnie wydobyło się z moich ust. Nie przemyślałem tego, czy powinienem je zadać. W tamtym momencie nawet nie przemknęło przez moją głowę! No ale kiedy, jak nie teraz?
Brunet oderwał się od mojej szyi. Odsunął się na mały kawałek i popatrzył w moje oczy, marszcząc przy tym brwi. Sam odwróciłem wzrok. Zatrzymałem spojrzenie na białych klawiszach fortepianu.
- Skąd to pytanie?
- Nie powiedziałeś mi, czy z nim zerwałeś czy nie - stwierdziłem, zapinając guzik koszuli. Hoseok westchnął widząc ten ruch, gdyż to oznaczało koniec naszej "zabawy".
- Nic ci nie mówiłem, bo to chyba nie miało żadnego znaczenia.
- No właśnie miało. Znaczy... teraz ma. Hoseokie, mam naprawdę duży mętlik w głowie. Nie chcę ciągnąć dalej tego tak, jak jest. Potrzebuję stabilności. - Przeczesałem dłonią włosy, po czym podniosłem się z miejsca. Wsunąłem dłonie do kieszeni ciemnych jeansów i podszedłem do okna.
- Już nie chcę wodzić ani ciebie, ani Namjoona za nos.
- Hyung, chcesz skończyć to, co jest między nami? - spytał.
Spojrzałem na młodszego zza ramienia. Dalej siedział na stołku. Jego złączone dłonie były wsunięte pomiędzy kolana, a zawiedziony, poważny wzrok przeszywał mnie na wylot.
- Nie wiem, co chcę skończyć - szepnąłem pełen powątpiewania. Opuściłem głowę i przymknąłem na chwilę oczy. W tym czasie Hoseok podniósł się z miejsca. Podszedł do mnie od tył, by po chwili zamknąć mnie w swoich ramionach. Odruchowo złapałem jego przedramię.
- Proszę, zastanów się. Chciałbym móc uczynić cię najszczęśliwszym mężczyzną na świecie.
Poczułem jego usta, które zetknęły się z moim karkiem. Potem brunet oparł brodę o moje ramię i patrzył na widok za oknem. Staliśmy w tej pozycji przez dłuższy moment.
- Hobi ja... - zacząłem. Nie miałem jednak możliwości dokończyć myśli. Tancerz przyłożył palec do mojego podbródka. Nakierował moją głowę w swoim kierunku i złożył na moich wargach delikatny, pełen uczucia pocałunek.
- Hyung, będę na ciebie czekał. Moje drzwi są dla ciebie zawsze otwarte i nie zamknę ich, dopóki sam tego nie zrobisz.
Patrzyłem w jego ciemne oczy, w których mimo wszystko tliła się iskierka nadziei.
- Obudził się Hoseok-poeta? - Zaśmiałem się melodyjnie, wyślizgując się z uścisku kochanka. Mężczyzna zaśmiał się ironicznie.
Ledwo co uwolniłem się z jego uścisku, ten złapał moje dłonie i znowu przyciągnął do siebie. Tym razem, bez większych ceregieli, nieco brutalnie wpił się w moje usta.
- Nie, Hobi - szepnąłem, kiedy na moment oderwałem się od mężczyzny. Wiedziałem, że jeżeli teraz Hoseok mnie nakręci, stracę kontrolę i znowu mu się oddam. Tutaj, w studiu, dosłownie 20 minut przed przerwą obiadową, podczas której miał mnie odwiedzić Namjoon.
Brunet jednak nie zamierzał przestać. Wręcz przeciwnie. Zmusił mnie do cofnięcia się, przez co moje plecy spotkały się z miękką, czarną pianką, która wygłuszała pokój. Zszedł pocałunkami na moją szyję. Chciałem odepchnąć od siebie Hoseoka, jednak ręce zrobiły coś zupełnie innego.
Wplotłem je w ciemne włosy Hobiego, przyciągając go mocniej do siebie.
Byłem za słaby, by powiedzieć mu nie.
Przymknąłem oczy, aby móc w pełni rozkoszować się jego pocałunkami. Wsunął swoje dłonie pod białą koszulę i błądził nimi po moim torsie i plecach.
Ująłem wówczas jego twarz, by przyciągnąć go ponownie do siebie. Złączyłem nasze wargi w namiętnym pocałunku, niemalże od razu rozchylając wargi i wsuwając pomiędzy nie swój język. Pieściłem nim podniebienie młodszego. Powoli, nie omijając ani centymetra. Chciałem posmakować Hoseoka tak bardzo, tylko mogłem.
Dłońmi złapałem końce jego luźnej, czarnej koszulki i lekko podwinąłem ją do góry, by po chwili całkowicie z niego zdjąć. Wiązało się to oczywiście z przerwaniem pocałunku, co akurat w tamtym momencie, bardzo nam się przydało. Obaj mogliśmy dzięki temu w końcu nabrać powietrza, którego z każdą chwilą coraz bardziej nam brakowało.
Hobi sam zajął się moją koszulą. Rozpinał jej kolejne guziki tak szybko, jak tylko potrafił. Nie zdjął jej jednak ze mnie. Przez chwilę gładził dłońmi mój tors, zahaczając palcami o sutki.
Ucałował kącik moich spragnionych ust, a od nich rozpoczął wędrówkę przez szyję, klatkę piersiową, brzuch. Uklęknął przede mną. Złożył motyli pocałunek na moim podbrzuszu, przejeżdżając przy tym dłonią po twardniejącej w spodniach męskości. Spomiędzy moich warg wydobył się cichy jęk.
Hoseok zaczął powoli odpinać cienki, brązowy pasek.
Co ja najlepszego wyprawiam? Nie mogę z nim teraz uprawiać seksu. Nie mogę...
Młodszy już sięgnął palcami do guzika jeansów, jednak wtedy złapałem jego nadgarstki.
Zdziwiony spojrzał na mnie z dołu.
- Przepraszam, ale naprawdę nie mogę - szepnąłem, próbując spowolnić swój oddech. Osunąłem się po piankowej ścianie i usiadłem na podłodze. Oparłem łokieć o kolano i przeczesałem dłonią włosy.
Hoseok nie pytał o nic. Podniósł z podłogi swoją koszulkę, by po chwili narzucić ją na swoje ciało.
- W porządku. Nic się nie stało - powiedział z troską w głosie. Uklęknął obok mnie i powoli zapinał guziki mojej koszuli.
Poczułem wibracje telefonu w przedniej kieszeni spodni. Odsunąłem się od Hobiego, po czym wyjąłem urządzenie, na którym od razu wyświetliło się moje zdjęcie z Namjoonem, które oznaczało przychodzące od niego połączenie.
Spojrzałem na bruneta. Ten dostrzegłszy wyświetlacz, blado się uśmiechnął. Podniósł się z podłogi, a po chwili skierował w stronę wyjścia.
- Będę na ciebie czekał, hyung - powiedział. Potem zniknął za ciemnymi drzwiami.
- Hm? Przepraszam, wyłączyłem się - powiedziałem, przenosząc swój wzrok z widoku ulicy na blondyna.
- Nic nie zjadłeś. Coś się stało? - spytał z troską, patrząc prosto w moje zakłopotane oczy.
- Nie. Wszystko w porządku. - Uśmiechnąłem się sztucznie. Raper wyczuł, że tak naprawdę coś jest nie tak. Złapał moją dłoń i wplótł swoje palce pomiędzy moje.
- Słońce, przecież wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć - zapewnił.
Odwzajemniłem jego spojrzenie. Ścisnąłem lekko jego rękę. Po chwili uniosłem ją na wysokość swoich ust i ucałowałem jej wierzch.
- Schudłeś od ostatniego razu, kiedy cię widziałem. Ogólnie jesteś jakiś... inny? Po prostu się o ciebie martwię.
- Joonie, wszystko jest naprawę w porządku. Mam tylko teraz więcej pracy z chłopakami i jestem zmęczony. To wszystko - powiedziałem, chcąc jak najszybciej zakończyć kłopotliwy temat. Znałem jednak ukochanego zbyt dobrze, przez co miałem pewność, że jeszcze do tego wszystkiego wróci.
Przytuliłem jego dłoń do swojego policzka.
- Kocham cię - szepnąłem, ponownie spoglądając w jego ciemne, pełne troski oczy.
Kłamałem?
- Ja ciebie też - odpowiedział. Pochylił się nad stolikiem, by złożyć pocałunek na moim czole. Puściłem przy tym jego rękę, by pozwolić mu spokojnie dokończyć posiłek. Sam jednak nie miałem zbytniej ochoty na swój zamówiony japchae, dlatego zjadłem tylko trochę, a resztę makaronu rozciapciałem pałeczkami.
- O której kończysz pracę? - spytał w pewnym momencie. Przeniosłem swój wzrok znad talerza.
- Za 3 godziny. Mam rozumieć, że po mnie przyjedziesz? - Uniosłem brew, patrząc ciągle na blondyna. Ten wsunął do ust kawałek kurczaka i pokiwał ochoczo głową. Lewą ręką sięgnął po butelkę aloesowej wody. Upił mały łyk, jednak coś chyba poszło nie tak, gdyż połowa napoju skończyła na jego niebieskim t-shircie. Parsknąłem śmiechem, widząc jego zdezorientowaną minę. Bez wahania podałem mu serwetkę, nieco bardziej się rozweselając.
- Jak ty sobie w trasie radzisz?
- No właśnie sam nie wiem. - Zaśmiał się, wycierając koszulkę.
Czułem, że byłem w sytuacji bez wyjścia, pomiędzy młotem, a kowadłem.
Nie mogłem ciągle zdradzać Namjoona. Nie mogłem też bawić się uczuciami Hoseoka.
Moje wszystkie myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół tego, w jakiej pozycji się znajduję. Była ona beznadziejna. Sam jednak byłem sobie winien.
Kiedy Hoseok pierwszy raz mnie pocałował, nie protestowałem. Wewnątrz chciałem tego. Dlaczego? Byłem zły na Namjoona za to, że go nie mia. Nie zadzwonił do mnie, kiedy go o to prosiłem, nie odzywał się długi czas, a do tego w gazecie pojawiły się plotki o jego rzekomym spotkaniu z jedną z amerykańskich wokalistek. Oczywiście sprawa się wyjaśniła - Rap Monster chciał nagrać z nią duet.
Niestety porozmawiał o tym ze mną za późno. Wtedy, kiedy Hoseok już mnie miał, a moje serce zaczynało bić szybciej na jego widok.
Po pracy wyszedłem przed budynek. Nie musiałem jednak długo czekać, aż biały lexus podjechał pod wytwórnię. Zerwałem się z miejsca i szybko wsiadłem do samochodu. Zapiąłem pas, witając ponownie rapera pocałunkiem w policzek.
- Namjoonie, co powiesz na to, żebyśmy wieczorem poszli do kina? - zaproponowałem. Mężczyzna nie odpowiedział. Nieco zdziwiony zmarszczyłem brwi. Spojrzałem przed siebie. Szybko jednak ponownie popatrzyłem na blondyna.
- W takim razie rozumiem, że wolisz spędzić wieczór w domu? - Położyłem dłoń na jego udzie i pogładziłem je.
Znowu nie dostałem żadnej reakcji. Wtedy zrezygnowany oparłem głowę o zagłówek. Popatrzyłem w boczną szybę, na której powoli malowały się kropelki jesiennego deszczu.
- Przepraszam, ale wieczorem mam umówiony wywiad - powiedział w końcu.
Zacisnąłem zęby. No tak. Przecież nawet po przyjeździe do Korei nie miał spokoju.
Droga do domu była milcząca. Ani ja, ani Namjoon się nie odzywaliśmy. Byłem zły na niego, a jemu ewidentnie było głupio, że mimo wszystko nie ma dla mnie czasu.
Drzwi otworzyłem zdenerwowany do granic możliwości. Rzuciłem swoją torbę pod ścianę i od razu przemknąłem do kuchni. Odkręciłem butelkę z wodą.
- Jinie, naprawdę przepraszam. To nie zależy ode mnie, przecież wiesz. Dopiero dwie godziny temu zadzwonił do mnie manager i powiedział, że już jestem umówiony...
- A co ja mam powiedzieć? Też mam rezerwować czas u twojego managera? "Dzień dobry, chciałbym zjeść kolację z moim chłopakiem. Jest wolny termin?!" - Mówiąc to, przyłożyłem dłoń do ucha, imitując telefon.
- Co? Nie. Oczywiście, że nie.
- Mam tego dość, Namjoon. Nawet jak tutaj przylatujesz, to nie masz dla mnie czasu.
- Wracam do Korei tylko dla ciebie - szepnął, spuszczając głowę.
- Tylko dla mnie i nie możesz spędzić ze mną wieczoru?! Słyszysz siebie?
- Dlatego wyleć ze mną do Stanów. Wtedy będziemy częściej razem i...
- Ile razy to już od ciebie słyszałem? "Zamieszkaj ze mną, będziemy częściej razem", "Przeprowadźmy się do Seulu, będziemy częściej razem". Twoje "będziemy częściej razem" zwykle oznacza "wrócę na dwa, trzy dni".
- Seokjin...
- Cicho! Posłuchaj mnie w końcu! Kocham cię, ale jak mam z tobą żyć, skoro nie ma cię, kiedy cię potrzebuję? - Przyłożyłem dłoń do serca, jak tylko poczułem, że mój głos się łamie.
- To tylko moja wina? Od miesięcy proponuję ci, żebyś się ze mną przeprowadził! Skoro mieszkam w Ameryce to chyba logiczne, że wtedy będziemy się częściej widywać niż wtedy, kiedy znajdujemy się po dwóch stronach świata, prawda?! Seokjin, nic cię tutaj nie trzyma!
- Właśnie, że trzyma! Nie mam zamiaru rzucać wszystkiego! Nie chcę porzucać swojej pracy, przyjaciół...
- Czy to wszystko jest dla ciebie naprawdę ważniejsze ode mnie?
- Wiesz, że mogę spytać o to samo? - Z zeszklonymi oczami wymieniłem spojrzenie z Namjoonem.
Blondyn zacisnął pięści i głęboko westchnął. Chciał coś powiedzieć, jednak wtedy go wyminąłem. Złapałem w dłonie buty oraz kurtkę, po czym pośpiesznie wyszedłem z mieszkania.
Usiadłem na schodach, by w spokoju zawiązać adidasy. Gdy się z tym uporałem, stanąłem na nogi.
Wybiegłem z bloku i biegłem przed siebie, dopóki nie zabrakło mi tchu. Potem przeszedłem kawałek i nim się zorientowałem, byłem w pobliskim parku.
Usiadłem na górce. Pochyliłem się lekko, by zaczerpnąć powietrza.
Wiedziałem, że to był moment, w którym musiałem postawić wszystko na jedną szalę.
Namjoon miał rację. Przez swój egoizm, nie chciałem opuszczać Korei. Przez egoizm i Hoseoka.
Chociaż wiedziałem, że to zdecydowanie rozwiązałoby problem naszego widzenia się w co najmniej 60%. Ale na jak długo? Dopóki znowu nie wyjedzie na roczną trasę koncertową?
Z drugiej strony, miałem tutaj Hoseoka. Moją uroczą, wspaniałą, kochającą nadzieję. Który był, ale pojawiło się tutaj to samo pytanie: Na jak długo?
Nerwowo przeczesałem dłonią włosy. Wstałem z miejsca. Wziąłem głęboki oddech i powoli skierowałem się do miejsca, które zdecydowało za mnie.
Choreograf to wykorzystał. Mocno objął mnie w pasie.
Składając coraz to bardziej zachłanne i pewne pocałunki na mojej szyi, rozpiął pierwszy guzik białej koszuli.
- Hobi, czy ty dalej spotykasz się z tamtym chłopakiem? - zapytałem nagle.
To pytanie mimowolnie wydobyło się z moich ust. Nie przemyślałem tego, czy powinienem je zadać. W tamtym momencie nawet nie przemknęło przez moją głowę! No ale kiedy, jak nie teraz?
Brunet oderwał się od mojej szyi. Odsunął się na mały kawałek i popatrzył w moje oczy, marszcząc przy tym brwi. Sam odwróciłem wzrok. Zatrzymałem spojrzenie na białych klawiszach fortepianu.
- Skąd to pytanie?
- Nie powiedziałeś mi, czy z nim zerwałeś czy nie - stwierdziłem, zapinając guzik koszuli. Hoseok westchnął widząc ten ruch, gdyż to oznaczało koniec naszej "zabawy".
- Nic ci nie mówiłem, bo to chyba nie miało żadnego znaczenia.
- No właśnie miało. Znaczy... teraz ma. Hoseokie, mam naprawdę duży mętlik w głowie. Nie chcę ciągnąć dalej tego tak, jak jest. Potrzebuję stabilności. - Przeczesałem dłonią włosy, po czym podniosłem się z miejsca. Wsunąłem dłonie do kieszeni ciemnych jeansów i podszedłem do okna.
- Już nie chcę wodzić ani ciebie, ani Namjoona za nos.
- Hyung, chcesz skończyć to, co jest między nami? - spytał.
Spojrzałem na młodszego zza ramienia. Dalej siedział na stołku. Jego złączone dłonie były wsunięte pomiędzy kolana, a zawiedziony, poważny wzrok przeszywał mnie na wylot.
- Nie wiem, co chcę skończyć - szepnąłem pełen powątpiewania. Opuściłem głowę i przymknąłem na chwilę oczy. W tym czasie Hoseok podniósł się z miejsca. Podszedł do mnie od tył, by po chwili zamknąć mnie w swoich ramionach. Odruchowo złapałem jego przedramię.
- Proszę, zastanów się. Chciałbym móc uczynić cię najszczęśliwszym mężczyzną na świecie.
Poczułem jego usta, które zetknęły się z moim karkiem. Potem brunet oparł brodę o moje ramię i patrzył na widok za oknem. Staliśmy w tej pozycji przez dłuższy moment.
- Hobi ja... - zacząłem. Nie miałem jednak możliwości dokończyć myśli. Tancerz przyłożył palec do mojego podbródka. Nakierował moją głowę w swoim kierunku i złożył na moich wargach delikatny, pełen uczucia pocałunek.
- Hyung, będę na ciebie czekał. Moje drzwi są dla ciebie zawsze otwarte i nie zamknę ich, dopóki sam tego nie zrobisz.
Patrzyłem w jego ciemne oczy, w których mimo wszystko tliła się iskierka nadziei.
- Obudził się Hoseok-poeta? - Zaśmiałem się melodyjnie, wyślizgując się z uścisku kochanka. Mężczyzna zaśmiał się ironicznie.
Ledwo co uwolniłem się z jego uścisku, ten złapał moje dłonie i znowu przyciągnął do siebie. Tym razem, bez większych ceregieli, nieco brutalnie wpił się w moje usta.
- Nie, Hobi - szepnąłem, kiedy na moment oderwałem się od mężczyzny. Wiedziałem, że jeżeli teraz Hoseok mnie nakręci, stracę kontrolę i znowu mu się oddam. Tutaj, w studiu, dosłownie 20 minut przed przerwą obiadową, podczas której miał mnie odwiedzić Namjoon.
Brunet jednak nie zamierzał przestać. Wręcz przeciwnie. Zmusił mnie do cofnięcia się, przez co moje plecy spotkały się z miękką, czarną pianką, która wygłuszała pokój. Zszedł pocałunkami na moją szyję. Chciałem odepchnąć od siebie Hoseoka, jednak ręce zrobiły coś zupełnie innego.
Wplotłem je w ciemne włosy Hobiego, przyciągając go mocniej do siebie.
Byłem za słaby, by powiedzieć mu nie.
Przymknąłem oczy, aby móc w pełni rozkoszować się jego pocałunkami. Wsunął swoje dłonie pod białą koszulę i błądził nimi po moim torsie i plecach.
Ująłem wówczas jego twarz, by przyciągnąć go ponownie do siebie. Złączyłem nasze wargi w namiętnym pocałunku, niemalże od razu rozchylając wargi i wsuwając pomiędzy nie swój język. Pieściłem nim podniebienie młodszego. Powoli, nie omijając ani centymetra. Chciałem posmakować Hoseoka tak bardzo, tylko mogłem.
Dłońmi złapałem końce jego luźnej, czarnej koszulki i lekko podwinąłem ją do góry, by po chwili całkowicie z niego zdjąć. Wiązało się to oczywiście z przerwaniem pocałunku, co akurat w tamtym momencie, bardzo nam się przydało. Obaj mogliśmy dzięki temu w końcu nabrać powietrza, którego z każdą chwilą coraz bardziej nam brakowało.
Hobi sam zajął się moją koszulą. Rozpinał jej kolejne guziki tak szybko, jak tylko potrafił. Nie zdjął jej jednak ze mnie. Przez chwilę gładził dłońmi mój tors, zahaczając palcami o sutki.
Ucałował kącik moich spragnionych ust, a od nich rozpoczął wędrówkę przez szyję, klatkę piersiową, brzuch. Uklęknął przede mną. Złożył motyli pocałunek na moim podbrzuszu, przejeżdżając przy tym dłonią po twardniejącej w spodniach męskości. Spomiędzy moich warg wydobył się cichy jęk.
Hoseok zaczął powoli odpinać cienki, brązowy pasek.
Co ja najlepszego wyprawiam? Nie mogę z nim teraz uprawiać seksu. Nie mogę...
Młodszy już sięgnął palcami do guzika jeansów, jednak wtedy złapałem jego nadgarstki.
Zdziwiony spojrzał na mnie z dołu.
- Przepraszam, ale naprawdę nie mogę - szepnąłem, próbując spowolnić swój oddech. Osunąłem się po piankowej ścianie i usiadłem na podłodze. Oparłem łokieć o kolano i przeczesałem dłonią włosy.
Hoseok nie pytał o nic. Podniósł z podłogi swoją koszulkę, by po chwili narzucić ją na swoje ciało.
- W porządku. Nic się nie stało - powiedział z troską w głosie. Uklęknął obok mnie i powoli zapinał guziki mojej koszuli.
Poczułem wibracje telefonu w przedniej kieszeni spodni. Odsunąłem się od Hobiego, po czym wyjąłem urządzenie, na którym od razu wyświetliło się moje zdjęcie z Namjoonem, które oznaczało przychodzące od niego połączenie.
Spojrzałem na bruneta. Ten dostrzegłszy wyświetlacz, blado się uśmiechnął. Podniósł się z podłogi, a po chwili skierował w stronę wyjścia.
- Będę na ciebie czekał, hyung - powiedział. Potem zniknął za ciemnymi drzwiami.
[...]
- A na koncercie w Ohaio jakiś koleś wbiegł na backstage i... Seokjinie? - Namjoon pomachał mi przed twarzą ręka, wyrywając jednocześnie z zamyślenia.- Hm? Przepraszam, wyłączyłem się - powiedziałem, przenosząc swój wzrok z widoku ulicy na blondyna.
- Nic nie zjadłeś. Coś się stało? - spytał z troską, patrząc prosto w moje zakłopotane oczy.
- Nie. Wszystko w porządku. - Uśmiechnąłem się sztucznie. Raper wyczuł, że tak naprawdę coś jest nie tak. Złapał moją dłoń i wplótł swoje palce pomiędzy moje.
- Słońce, przecież wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć - zapewnił.
Odwzajemniłem jego spojrzenie. Ścisnąłem lekko jego rękę. Po chwili uniosłem ją na wysokość swoich ust i ucałowałem jej wierzch.
- Schudłeś od ostatniego razu, kiedy cię widziałem. Ogólnie jesteś jakiś... inny? Po prostu się o ciebie martwię.
- Joonie, wszystko jest naprawę w porządku. Mam tylko teraz więcej pracy z chłopakami i jestem zmęczony. To wszystko - powiedziałem, chcąc jak najszybciej zakończyć kłopotliwy temat. Znałem jednak ukochanego zbyt dobrze, przez co miałem pewność, że jeszcze do tego wszystkiego wróci.
Przytuliłem jego dłoń do swojego policzka.
- Kocham cię - szepnąłem, ponownie spoglądając w jego ciemne, pełne troski oczy.
Kłamałem?
- Ja ciebie też - odpowiedział. Pochylił się nad stolikiem, by złożyć pocałunek na moim czole. Puściłem przy tym jego rękę, by pozwolić mu spokojnie dokończyć posiłek. Sam jednak nie miałem zbytniej ochoty na swój zamówiony japchae, dlatego zjadłem tylko trochę, a resztę makaronu rozciapciałem pałeczkami.
- O której kończysz pracę? - spytał w pewnym momencie. Przeniosłem swój wzrok znad talerza.
- Za 3 godziny. Mam rozumieć, że po mnie przyjedziesz? - Uniosłem brew, patrząc ciągle na blondyna. Ten wsunął do ust kawałek kurczaka i pokiwał ochoczo głową. Lewą ręką sięgnął po butelkę aloesowej wody. Upił mały łyk, jednak coś chyba poszło nie tak, gdyż połowa napoju skończyła na jego niebieskim t-shircie. Parsknąłem śmiechem, widząc jego zdezorientowaną minę. Bez wahania podałem mu serwetkę, nieco bardziej się rozweselając.
- Jak ty sobie w trasie radzisz?
- No właśnie sam nie wiem. - Zaśmiał się, wycierając koszulkę.
[...]
Przez resztę dnia nie widziałem Hoseoka. Byłem zbyt zajęty pracą z trainee, by móc się z nim zobaczyć. Może i lepiej?Czułem, że byłem w sytuacji bez wyjścia, pomiędzy młotem, a kowadłem.
Nie mogłem ciągle zdradzać Namjoona. Nie mogłem też bawić się uczuciami Hoseoka.
Moje wszystkie myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół tego, w jakiej pozycji się znajduję. Była ona beznadziejna. Sam jednak byłem sobie winien.
Kiedy Hoseok pierwszy raz mnie pocałował, nie protestowałem. Wewnątrz chciałem tego. Dlaczego? Byłem zły na Namjoona za to, że go nie mia. Nie zadzwonił do mnie, kiedy go o to prosiłem, nie odzywał się długi czas, a do tego w gazecie pojawiły się plotki o jego rzekomym spotkaniu z jedną z amerykańskich wokalistek. Oczywiście sprawa się wyjaśniła - Rap Monster chciał nagrać z nią duet.
Niestety porozmawiał o tym ze mną za późno. Wtedy, kiedy Hoseok już mnie miał, a moje serce zaczynało bić szybciej na jego widok.
Po pracy wyszedłem przed budynek. Nie musiałem jednak długo czekać, aż biały lexus podjechał pod wytwórnię. Zerwałem się z miejsca i szybko wsiadłem do samochodu. Zapiąłem pas, witając ponownie rapera pocałunkiem w policzek.
- Namjoonie, co powiesz na to, żebyśmy wieczorem poszli do kina? - zaproponowałem. Mężczyzna nie odpowiedział. Nieco zdziwiony zmarszczyłem brwi. Spojrzałem przed siebie. Szybko jednak ponownie popatrzyłem na blondyna.
- W takim razie rozumiem, że wolisz spędzić wieczór w domu? - Położyłem dłoń na jego udzie i pogładziłem je.
Znowu nie dostałem żadnej reakcji. Wtedy zrezygnowany oparłem głowę o zagłówek. Popatrzyłem w boczną szybę, na której powoli malowały się kropelki jesiennego deszczu.
- Przepraszam, ale wieczorem mam umówiony wywiad - powiedział w końcu.
Zacisnąłem zęby. No tak. Przecież nawet po przyjeździe do Korei nie miał spokoju.
Droga do domu była milcząca. Ani ja, ani Namjoon się nie odzywaliśmy. Byłem zły na niego, a jemu ewidentnie było głupio, że mimo wszystko nie ma dla mnie czasu.
Drzwi otworzyłem zdenerwowany do granic możliwości. Rzuciłem swoją torbę pod ścianę i od razu przemknąłem do kuchni. Odkręciłem butelkę z wodą.
- Jinie, naprawdę przepraszam. To nie zależy ode mnie, przecież wiesz. Dopiero dwie godziny temu zadzwonił do mnie manager i powiedział, że już jestem umówiony...
- A co ja mam powiedzieć? Też mam rezerwować czas u twojego managera? "Dzień dobry, chciałbym zjeść kolację z moim chłopakiem. Jest wolny termin?!" - Mówiąc to, przyłożyłem dłoń do ucha, imitując telefon.
- Co? Nie. Oczywiście, że nie.
- Mam tego dość, Namjoon. Nawet jak tutaj przylatujesz, to nie masz dla mnie czasu.
- Wracam do Korei tylko dla ciebie - szepnął, spuszczając głowę.
- Tylko dla mnie i nie możesz spędzić ze mną wieczoru?! Słyszysz siebie?
- Dlatego wyleć ze mną do Stanów. Wtedy będziemy częściej razem i...
- Ile razy to już od ciebie słyszałem? "Zamieszkaj ze mną, będziemy częściej razem", "Przeprowadźmy się do Seulu, będziemy częściej razem". Twoje "będziemy częściej razem" zwykle oznacza "wrócę na dwa, trzy dni".
- Seokjin...
- Cicho! Posłuchaj mnie w końcu! Kocham cię, ale jak mam z tobą żyć, skoro nie ma cię, kiedy cię potrzebuję? - Przyłożyłem dłoń do serca, jak tylko poczułem, że mój głos się łamie.
- To tylko moja wina? Od miesięcy proponuję ci, żebyś się ze mną przeprowadził! Skoro mieszkam w Ameryce to chyba logiczne, że wtedy będziemy się częściej widywać niż wtedy, kiedy znajdujemy się po dwóch stronach świata, prawda?! Seokjin, nic cię tutaj nie trzyma!
- Właśnie, że trzyma! Nie mam zamiaru rzucać wszystkiego! Nie chcę porzucać swojej pracy, przyjaciół...
- Czy to wszystko jest dla ciebie naprawdę ważniejsze ode mnie?
- Wiesz, że mogę spytać o to samo? - Z zeszklonymi oczami wymieniłem spojrzenie z Namjoonem.
Blondyn zacisnął pięści i głęboko westchnął. Chciał coś powiedzieć, jednak wtedy go wyminąłem. Złapałem w dłonie buty oraz kurtkę, po czym pośpiesznie wyszedłem z mieszkania.
Usiadłem na schodach, by w spokoju zawiązać adidasy. Gdy się z tym uporałem, stanąłem na nogi.
Wybiegłem z bloku i biegłem przed siebie, dopóki nie zabrakło mi tchu. Potem przeszedłem kawałek i nim się zorientowałem, byłem w pobliskim parku.
Usiadłem na górce. Pochyliłem się lekko, by zaczerpnąć powietrza.
Wiedziałem, że to był moment, w którym musiałem postawić wszystko na jedną szalę.
Namjoon miał rację. Przez swój egoizm, nie chciałem opuszczać Korei. Przez egoizm i Hoseoka.
Chociaż wiedziałem, że to zdecydowanie rozwiązałoby problem naszego widzenia się w co najmniej 60%. Ale na jak długo? Dopóki znowu nie wyjedzie na roczną trasę koncertową?
Z drugiej strony, miałem tutaj Hoseoka. Moją uroczą, wspaniałą, kochającą nadzieję. Który był, ale pojawiło się tutaj to samo pytanie: Na jak długo?
Nerwowo przeczesałem dłonią włosy. Wstałem z miejsca. Wziąłem głęboki oddech i powoli skierowałem się do miejsca, które zdecydowało za mnie.
~*~
~ Po kliknięciu w gifa z postacią, przejdziecie do wybranego zakończenia.
Chciałam zrobić dwa happy endy i dwa sad endy + jeden neutralny end, ale nie tyle, co brakłoby mi czasu, a raczej po prostu nie chciałoby mi się tego pisać xD Więc macie dwa happy endy (kind off...). Może w przyszłości dopiszę jeszcze jakiś ending...
Nagrałam się w gry otome i tak wyszło >.<
Wszystko wydawało mi się takie fajne, zanim zaczęłam to pisać... Ech... Wiem, że fabuła nie jest wymagająca, no ale i takie cusie są potrzebne.
Długo mi się to pisało. Nie wiem czemu... Zarywałam przez to nocki, a napisałam przez nie tylko jedno zdanie... WTF?
*-* A i tak nie jestem zadowolona. No ale jak już zaczęłam, to wypadało pociągnąć to do końca...
Tak, znowu JinHope/2Seok. Nic nie poradzę >.< Początkowo miał to być YoonJin/JinHope, ale stwierdziłam, że coś mało tutaj Namjoona.
W ogóle na początku nie podeszła mi w ogóle piosenka Vixxu - Fantasy. Ale skończyłam na słuchałam jej przy pisaniu tego shota, na przemian z oczywiście boskim Paper hearts Jungkooka i Fools (bożekochanysaveme - śpiewający Namjoon to życie *_*), więc gorąco polecam - Motionless Min ♥
P.S. Mogę już nie przepraszać za błędy i brak akapitów? Jak pisałam - mam popierniczonego worda, popierniczonego bloggera i totalnie ze sobą nie współpracują... *-*