New rules
~*~
- Kookie?
Znajomy głos Jimina wyrwał mnie z płytkiego snu. Po otworzeniu oczu, pierwszą osobą jaką zobaczyłem, był sam Park. Przez dłuższą chwilę przyglądałem się jego twarzy. W jego oczach dostrzegłem już nie tyle co strach i zmęczenie, a raczej troskę, zakłopotanie, niepewność.
Lekko przesunąłem głowę. Metalowy pręt barierki zaczął już mocno uwierać tę część głowy, którą o niego opierałem.
- Jungkookie, co się stało? - spytał nagle.
Park usiadł na piętach stopień pode mną i położył swoje małe dłonie na moich kolanach.
Pomiętosił chwilę w palcach cienki, niebieski kocyk, którym się otuliłem.
Nie spuszczałem z niego wzroku. Byłem zbyt zafascynowany tym, jak Jimin potrafił przez tak długi czas ukrywać przede mną prawdę.
Park był kłamcą. Był przestępcą.
Skąd mogłem mieć pewność, że nazywał się Park Jimin? Skąd mogłem mieć pewność, że za chwilę mnie nie zabije? W głowie miałem tyle przeróżnych myśli, których z każdą sekundą pojawiało się więcej, jak tylko patrzyłem na jego niewinną, nieco dziecinną twarz.
Dokładnie wiedział jak wygląda moje życie, jak bliskie mam stosunki z Minhyukiem, a mimo wszystko ukrywał całą prawdę, którą przecież miałem prawo znać. Bez względu na to, jak odciągnie mnie ona od dobrego, szczęśliwego miejsca.
Oczy Jimina powiększyły się, jak tylko wyciągnąłem spod koca niewielki, srebrny pistolet, który nie zawahałem się przystawić do skroni Parka.
Rudzielec westchnął głęboko i wlepił spojrzenie w swoje dłonie, wciąż trzymane na moich kolanach.
- Mówiłem Minhyukowi, że prędzej czy później wszystkiego się dowiesz…
- Nie wiem nic poza tym, że ukrywacie przede mną coś ważnego.
Jimin uniósł na mnie swój wzrok, po czym delikatnie złapał mój nadgarstek. Odsunął broń od swojej głowy, a następnie ją wziął i odłożył na bok.
Bez żadnego słowa więcej wpatrywał się w moją twarz, która nie zdradzała żadnej emocji. W końcu osunął z mojej szyi skrawek niebieskiego koca. Odkrył ślady po ugryzieniach i malinki. Wodził wzrokiem po każdym, czerwonym naznaczeniu.
- To nie ze mną powinieneś o tym rozmawiać - powiedział spokojnie po czym stanął na nogi.
Odsunął odpoczywającego obok mnie Winnera i usiadł na równi ze mną.
[...]
Park zajął się mną jak najlepiej tylko potrafił. Zrobił coś ciepłego do picia, do jedzenia, wyszedł za mnie z Winnerem na spacer i wrócił do siebie dopiero, kiedy zasnąłem.
Koło 4 w nocy obudziły mnie kroki i strumień światła, wpadający przez otwarte drzwi.
Niechętnie uchyliłem jedno oko. Minęła dłuższa chwila zanim Minhyuk położył się po drugiej stronie łóżka. Skuliłem się nieco bardziej i ścisnąłem w palcach śnieżnobiałą kołdrę.
Nagle poczułem, jak starszy przytula się do moich pleców i wsuwa rękę pod gumkę moich spodenek. Pogładził delikatnie biodro, przejechał nosem po karku, na którym złożył nikły pocałunek.
Czułem na skórze jego ciepły oddech. Jego dotyk palił. Palce, którymi przejeżdżał zmysłowo po biodrze, rozcinały skórę. Gorące wargi wypalały boleśnie swój kształt. Jego wplecione nogi między moje łamały kości. Jego obecność bolała mnie tak bardzo, że miałem ochotę jak najszybciej zerwać się z miejsca.
Byłem jednak zbyt zmęczony by wstać.
[...]
Jak tylko obudziłem się następnego poranka, dość szybko wyszedłem z łóżka i przeszedłem do łazienki, nawet nie zastanawiając się nad tym, czy mógłbym Minhyuka obudzić.
Wypełniłem białą, głęboką wannę gorącą wodą i dolałem różanego płynu do kąpieli.
Ten zapach zawsze mnie uspokajał. Odkąd tylko Minhyuk kilka lat temu kupił taki płyn, pokochałem tę woń. Kojarzyła mi się z domem, miłością, szczęściem, spokojem i przede wszystkim z Minhyukiem.
Zrzuciłem z siebie piżamę, po czym wszedłem powoli do wanny. Mruknąłem zadowolony, czując jak woda oraz miękka piana otulają moje ciało. Odchyliłem głowę, lekko osunąłem się w dół i zatopiłem się w wodzie po usta.
Przymknąłem oczy, rozkoszując się tym, jak ciepło rozluźnia moje mięśnie, a różany zapach koi wszystkie zmysły.
Oddałem się temu przyjemnemu uczuciu i starałem nie myśleć o niczym. Niestety okazało się to niemożliwe. Zdecydowanie za dużo pytań rodziło się w mojej głowie. Układałem rozmowę, jaką przeprowadzę z Minhyukiem. Słowo w słowo wymyślałem kolejne pytania, które mu zadam, by dojść do prawdy. Szarpnąłem się jednak w złości za ciemną grzywkę, kiedy dotarło do mnie, że to bezcelowe. I tak wszystko potoczy się swoim torem.
Słyszałem za drzwiami coraz to głośniejsze kroki, a kiedy ucichły pod drzwiami do łazienki, cały się spiąłem.
- Jungkook-ah, mogę wejść? - Usłyszałem wraz z cichym pukaniem.
- Nie - odpowiedziałem stanowczo.
- Dobra, to wchodzę.
Westchnąłem głośno, kiedy Minhyuk uchylił drzwi i wszedł do środka. Dlaczego on nigdy się mnie nie słucha?!
Podszedł do umywalki i umył zęby. Dokładnie obserwowałem każdy ruch, jakbym chciał się upewnić, że jego istnienie jest prawdą.
Spojrzałem na odbicie starszego w lustrze, który przyglądał się swoim białym, lśniącym zębom.
- Podobno nic nie ukryje się przed lustrzanym odbiciem - powiedział, zerkając na mnie.
Widząc tę niepewność, ale i jednocześnie charyzmę w jego oczach, momentalnie odwróciłem wzrok.
Zmoczyłem gąbkę, nasączyłem ją wodą pomieszaną z płynem, aby po chwili przejechać nią po ramieniu.
- Tobie jakoś się udawało - wymamrotałem.
Minhyuk głęboko westchnął. W mgnieniu oka podszedł do wanny, a już po chwili usiadł na jej brzegu.
Spuścił głowę. Jego dłoń przecięła pianową kołdrę, a następnie mleczną taflę wody.
Dokładnie przyjrzałem się jego dłoni. Miał idealnie proste palce, szczupłe i zgrabne, nie zniszczone przez ciężką pracę, dokładnie nawilżone, blade, zdrowe.
Tak właśnie wyglądały ręce kłamcy?
- Powinieneś zadzwonić najpierw do mnie, nie do Jimina.
- Skąd miałem wiedzieć, że się mnie nie pozbędziesz, jak tylko wszystkiego się dowiem?
- Kookie, jesteś moim chłopakiem. Jak mógłbym się…
- No właśnie. Jestem twoim chłopakiem. Dlaczego mi niczego nie powiedziałeś? - wtrąciłem, zanim Minhyuk zdążył dokończyć zdanie. Nieco się uniosłem i spojrzałem prosto na twarz starszego.
- Chciałem cię chronić. To nie jest świat dla kogoś takiego jak ty. Nie chciałem cię w nic wciągać - powiedział nieco ciszej, po czym wyciągnął dłoń z wody. Wytarł ją w swoją koszulkę.
- Nawet nie wiem co to jest za świat. Wiem tylko, że ukrywasz przede mną coś złego i nie wiem co. Hyung, powinienem znać prawdę. Niewiedza mi nie pomoże.
- Ale będzie dla ciebie bezpieczniejsza.
- Bezpieczniejsza?! Kiedy?! Kiedy ta niewiedza mnie obroni?!
Uniosłem ostro głos. Serce zaczęło mi bić z zawrotną prędkością. Nigdy wcześniej nie czułem takiej złości.
Dosłownie sekundę później poczułem się winny z powodu wybuchu. Nigdy nie krzyczałem na Minhyuka. Nie mogłem. Byłem przecież młodszy od niego i moim obowiązkiem było okazać mu szacunek. Nawet, jeżeli przez swoje ukrywanie prawdy sprawił, że nie czułem szacunku z jego strony.
- Przepraszam - wymamrotałem pod nosem.
Odwróciłem głowę w stronę okna, byleby tylko nie patrzeć na starszego. Nie potrafiłem spojrzeć mu w twarz.
- Miałeś w ogóle zamiar kiedykolwiek powiedzieć mi prawdę?
Minhyuk na moje pytanie westchnął. Wróciłem spojrzeniem na bruneta. Chciałem dokładnie widzieć jego reakcję.
- N-nie. Na samym początku myślałem, czy w ogóle powinienem się z tobą zadawać. Miałeś przecież tylko 16-ście lat i nie wiedziałem jakbyś zareagował, gdybym ci powiedział o tych wszystkich, złych rzeczach. Jesteś w końcu taki niewinny, uroczy, czysty… Chciałem być dla ciebie hyungiem, którego byś podziwiał i szanował. Nawet nie wiesz jak bolało mnie serce, kiedy musiałem kłamać ci prosto w oczy.
- Och proszę, nie rób z siebie ofiary. - Prychnąłem lekceważąco.
Lee zacisnął wargi w wąską linię.
- Nie robię. Chodzi mi po prostu o to, że dla mnie ta cała sytuacja też nie jest prosta. Nie jestem tym, za kogo mnie uważasz, Jungkook.
- Na te słowa czekałem. - Odetchnąłem głęboko. - Powiedz mi w końcu, jak naprawdę jest.
Hyuk przeczesał palcami ciemne włosy, wzdychając przy tym głośno. Ku mojemu zaskoczeniu, nagle stanął na nogi. Zdjął z siebie koszulkę, bieliznę, po czym nie pytając mnie o zdanie po prostu wszedł do wanny. Usiadł naprzeciwko mnie. Przyciągnąłem wtedy nogi do klatki piersiowej, ani na moment nie spuszczając wzroku ze starszego.
- Prowadzę firmę, tak jak mówiłem. To najlepsza nakładka na rozliczenia podatkowe.
- Handlujesz bronią?
- Tak.
- Narkotykami?
- Też.
- Handel ludźmi? Prostytucja?
- Nie moja działka.
- Jak długo?
- Miałem 16 lat, kiedy sprzedałem pierwsze dragi.
- Zabiłeś kogoś?
- Tak.
Poczułem jak po moich plecach przechodzą silne ciarki. Minhyuk był ucieleśnieniem wszystkich rzeczy, które znajdują się w tym świecie, którego nie chciałem znać, nie chciałem widzieć. Który przykryłby ciemnością moją czystość i niewinność.
Spuściłem głowę i wlepiłem spojrzenie w taflę wody, która za sprawą płynu do kąpieli, przybrała mleczny, lekko poszarzały kolor.
- Jeśli chcesz odejść, nie będę cię zatrzymywał.
Zagryzłem dolną wargę. Myślałem o tym. Odejście od Minhyuka byłoby chyba najrozsądniejszym wyjściem. Nie narażałbym się na jakiekolwiek działanie tego całego złego świata, przed którym tyle się wzbraniałem.
W jednej chwili uderzyła mnie myśl, że Minhyuk faktycznie chronił mnie przed tym światem. Ta niewiedza, o której mówił, była dla mnie prawdziwym błogosławieństwem. Nie wiedziałem jeszcze w jakich sytuacjach się sprawdzi. Z drugiej strony, może nic się nie zmieni? Może wszystko będzie tak jak dawniej? Przecież Minhyuk nie zmusza mnie do niczego złego.
- Nie chcę odchodzić. To byłaby chyba kara dla mnie, bo mimo wszystko wciąż cię kocham. Ale przekroczyłeś wszelkie granice zaufania. Jesteś przestępcą i pamiętaj, że ja teraz o tym wiem.
- Tak - wymamrotał cicho i popatrzył na mnie z tą iskierką w oczach, której dawno nie widziałem - z iskierką nadziei.
- Od dzisiaj mówisz mi prawdę i tylko prawdę, jasne?
Starszy pokiwał twierdząco głową.
- I nie przynosisz tych wszystkich brudów do domu. Nie chcę tutaj widzieć żadnych dragów, broni. A jeżeli dowiem się, że ktoś zginął z twojej ręki, obiecuję, że odejdę i nie zawaham się pójść na policję.
Minhyuk wymamrotał cichą zgodę. Złapał moje dłonie, które mocno ścisnął i podsunął pod swoje usta. Już po chwili poczułem, jak jego miękkie wargi z czułością odciskają się na mokrej skórze.
- Nie chcę cię w to wszystko mieszać - wyszeptał. - Kocham cię i nie wybaczyłbym sobie, gdybyś ode mnie odszedł.
- Czy poza tym wszystkim, ukrywasz coś jeszcze, o czym powinienem wiedzieć?
Starszy pokiwał głową. Spojrzał w moje oczy i po ciężkim przełknięciu śliny, opowiedział mi wszystko. Jego głos był spokojny, opanowany. Miałem wrażenie, jakby sam odczuwał ulgę i chciał opowiedzieć mi tę prawdziwą historię.
Gdy miał 15 lat powiedział rodzicom, że jest gejem. Po tej wiadomości rodzice wyrzucili go z domu. Nie miał gdzie się podziać, trochę kradł, aż w końcu otrzymał pomoc od pewnej kobiety, której mąż zajmował się brudnymi interesami. Stamtąd była już prosta droga do tego, żeby stracił moralność. Szczególnie, kiedy po śmierci ojca zachorowała jego matka. Chciał opłacić jej leczenie, a ze sprzedaży narkotyków, broni, pieniądze są przecież niemałe. Szef grupy przestępczej, dla której pracował Minhyuk bardzo go lubił i jak tylko osiągnął wiek pełnoletni, zaczął go przenosić na coraz to wyższe stanowiska w hierarchii. Dostał też broszkę w kształcie głowy jelenia z dużymi rogami, która była symbolem całej grupy. Zacząłem sobie przypominać, że na każde “wyjazdy służbowe”, Minhyuk faktycznie przypinał ją do koszuli czy marynarki.
W międzyczasie pomógł Jiminowi i od tamtego momentu się przyjaźnią. Ale nie chciał mi opowiedzieć historii Jimina. Podobno jest jeszcze trudniejsza.
W tym czasie w którym mnie poznał, był już prawą ręką szefa. Rok temu ten został zastrzelony, a hyung przejął całą władzę.
Nieświadomie drżałem słuchając tej historii. Patrzyłem na Minhyuka jak na człowieka, którego pierwszy raz widzę na oczy. Gdzie się podział ten dojrzały, cieszący się szacunkiem biznesmen? Przed sobą miałem tylko cwaniaka, kłamcę i przestępcę. A mimo to nie czułem, żebym kochał go inaczej. Może nie miałem już do niego zaufania, zdawał mi się obcy, ale moje serce wciąż biło dla niego w tym samym rytmie.
- Mogę od dzisiaj wchodzić do twojego gabinetu, hyung? - spytałem, po czym oparłem policzek na kolanie.
Minhyukie uśmiechnął się ciepło i kiwnął twierdząco głową.
- W końcu - żadnych tajemnic, prawda?
Siedzieliśmy w wannie dopóki woda nie wystygła. Pierwszy wyszedłem z wanny. Od razu wytarłem się ręcznikiem, po czym oplotłem go na swoich biodrach.
- Jungkookie - zawołał mnie głębokim, seksownym głosem. Oparł policzek na brzegu wanny i spojrzał na mnie pełnym fascynacji wzrokiem.
Wytarłem mniejszym ręcznikiem włosy, a po chwili zerknąłem na starszego zza ramienia.
- Czy będzie to nie na miejscu, jeśli zaproponuję teraz szybki numerek? - Uniósł prowokacyjnie brew oraz kącik ust.
- W twojej obecnej sytuacji, to tak, będzie to bardzo niestosowne - burknąłem nieco zawstydzony.
- Oj Kookie. No weź. Chodź do tatusia. - Wydął uroczo dolną wargę i wyciągnął ręce w moim kierunku. Sam natomiast odwróciłem się twarzą do niego. Zmarszczyłem niezadowolony brwi.
- Tatu… C-co? Nie mów takich rzeczy! - Rzuciłem mniejszym ręcznikiem prosto w twarz starszego, po czym jak najszybciej opuściłem łazienkę.
[...]
Nie potrafiłem skupić się na wykładach. Ciągle krążyłem myślami wokół tego wszystkiego, co powiedział mi Minhyuk.
Mój nieprzytomny wzrok od razu wyłapała Saehyun, która siedziała obok i przyglądała mi się z dobrych kilkanaście minut.
- Jungkook? - szepnęła, po czym szturchnęła mnie ramieniem.
Szybko odzyskałem świadomość i powędrowałem wzrokiem na dość pulchną szatynkę.
- C-co?
- Nic. Po prostu cały czas jesteś nieprzytomny. Coś się stało? - spytała z troską, lekko pochylając się nad drewnianą ławką, by móc spojrzeć na moją twarz.
- Wszystko w porządku. Mam tylko małe zawirowania w domu - wyjaśniłem. Posłałem dziewczynie delikatny uśmiech, by ją uspokoić.
- No dobrze, powiedzmy, że ci wierzę. Ale pamiętaj, że gdybyś miał ochotę porozmawiać, to jestem do twojej dyspozycji.
Saehyun uniosła kąciki ust, obdarzając mnie ciepłym, przyjacielskim uśmiechem. Skinąłem głową w geście podziękowania.
Od razu po zakończeniu wykładów, spojrzałem na wyświetlacz telefonu.
=> “Jungkookie, mój kochany ptysiu misiu, o 18 masz iść do lekarza?! Znalazłem w twoich spodniach karteczkę. Co się dzieje?! Boże! Kookie! To coś poważnego?! O_o”
Westchnąłem głośno, jak tylko przeczytałem wiadomość od Minhyuka. Przystanąłem w miejscu, by na spokojnie odpisać na smsa.
“Hyung, dlaczego sprawdzałeś moje spodnie? Tak, o 18 idę do lekarza. To w sumie za pół godziny… Od przedwczoraj boli mnie gardło. To nie jest nic poważnego. Od razu po wizycie wrócę do domu, więc proszę, byś się nie martwił.” <=
- Jungkook-ah!
Zaraz po usłyszeniu swojego imienia, poczułem ciężar na swoich plecach. Szczupłe ręce oplotły moją szyję, a nogi szczelnie zaczepiły się na moich biodrach. W całkowitym zaskoczeniu wypuściłem z rąk telefon, który z charakterystycznym hukiem upadł na beton. Jęknąłem niezadowolony.
- Dzień dobry, hyung - wymamrotałem, po czym schyliłem się z kolegą na plecach, by podnieść upuszczone urządzenie. Odetchnąłem z ulgą, kiedy nie zobaczyłem żadnej, większej szkody. Na pewno nie kupię trzeciego telefonu w tym roku…
- Saehyun mówiła, że jesteś nie w sosie i mam cię rozerwać. Jesteś wolny wieczorem? Może jakiś klub? Karaoke?
Wsunąłem telefon do kieszeni marynarki i podłożyłem splecione dłonie pod pośladki starszego, by nie zsunął się na ziemię.
- Niestety, hyung, ale muszę odmówić. Mam dzisiaj wizytę u lekarza, a potem obiecałem Minhyukowi, że wrócę do domu.
- Lekarza? Jezu, Kookie, umierasz?!
Przejęty szatyn zeskoczył z moich pleców i momentalnie pojawił się przede mną. Położył dłonie na moich ramionach. W jego ciemnych oczach dostrzegłem szczere przerażenie.
- Nie, spokojnie. To tylko przeziębienie.
Na moją odpowiedź, starszy głęboko odetchnął. Położył dłoń na sercu, jakby właśnie zbierał się z małego zawału.
- Skoro to tylko przeziębienie, to przecież nic się nie stanie, jeśli pójdziesz gdzieś ze mną. Minhyuk też chyba z chęcią gdzieś wyskoczy…
- Nie chcę wyciągać hyunga z domu. I w sumie też nie chce mi się nigdzie iść. Przepraszam, Tae.
Skłoniłem się delikatnie przed starszym. Dumnie odwróciłem się na pięcie. Ledwo co zdążyłem zrobić cztery kroki, a już poczułem, jak starszy ciągnie mnie za rękę, zapierając się przy tym całym ciałem, byleby tylko zatrzymać mnie w miejscu.
- Prooooszę, Jungkookie! Ty masz tego swojego Minhyuka, też chcę kogoś poznać! Chcę w końcu mojego rycerza na białym rumaku. No weeeź! Pójdę z tobą do lekarza, a potem pójdziemy do klubu. Co ty na to?
Przewróciłem oczami. Chciałem wyrwać rękę z uścisku starszego, jednak ten mocno mnie trzymał, a potem jeszcze zaczął ciągnąć mnie do tył. Jak rozkapryszony dzieciak tupał przy tym nogami.
- Ale wychodzę stamtąd przed 22.
[...]
- Dasz mi swój telefon?
Taehyung szturchnął mnie za ramię i popatrzył błagalnymi oczami. Jednak gdy podałem mu urządzenie, zadowolony podziękował. Od razu wziął się za jedyną grę platformową zainstalowaną na telefonie.
- Dlaczego tak bardzo ci zależy, żeby kogoś poznać? Co z Suminem? - spytałem, spoglądając na skupiony profil starszego. Byłem ciekawy czy dalej spotyka się z tym chłopakiem. Tae był nim bardzo zauroczony, więc dziwiło mnie, czemu szuka kogoś innego.
- Sumin był nudny. Po prostu nie mogliśmy się zgrać. Na każdej płaszczyźnie. Szczególnie w łóżku! Ledwo co we mnie wszedł i już był zmęczony… Nawet się nie ruszył! Wiesz ile razy musiałem sobie walić konia, bo on nie potrafił mnie zaspokoić?
Zażenowany opuściłem głowę i złapałem dwoma palcami kość nosową. Wszyscy w poczekalni już wiedzieli o seksualnym życiu Tae, który wyraźnie się tym nie przejął. Było mi bardzo wstyd za kolegę.
Zażenowany opuściłem głowę i złapałem dwoma palcami kość nosową. Wszyscy w poczekalni już wiedzieli o seksualnym życiu Tae, który wyraźnie się tym nie przejął. Było mi bardzo wstyd za kolegę.
Nie spodziewałem się, że będzie o tak wstydliwej i prywatnej sprawie mówił w sposób otwarty i, przede wszystkim, głośny.
- Jeon Jungkook?
Głos asystentki uratował mnie z niekomfortowej sytuacji. Spojrzałem jeszcze na Tae, który wrócił do grania na telefonie, jednak pomachał mi, zanim zniknąłem za drzwiami gabinetu.
- Cześć, Jungkookie, co się dzieje? - spytał na wejściu Seokjin.
- Dzień dobry. Od przedwczoraj boli mnie gardło. Bardzo kłuje, kiedy próbuję coś przełknąć.
Spojrzałem na lekarza, który zapisał coś w komputerze. Dopiero potem odwrócił się do mnie twarzą. Gdy poprosił, bym usiadł na kozetce, bezzwłocznie to uczyniłem.
Otworzyłem szeroko buzię, by Seokjin mógł zbadać moje gardło. Wsunął do moich ust drewniany patyczek, poświecił latarką. Przyjrzał się mojemu gardłu i mruknął ciche “hm”. Schował latarkę do kieszonki białego kiltu, tak samo postępując z patyczkiem.
- Mierzyłeś temperaturę?
- Nie.
Seokjin sięgnął po mały aparat, który chwilę po przystawieniu do mojej głowy, dał wynik.
- 37.5. Stan podgorączkowy. Nieźle się urządziłeś, Kookie. Masz anginę.
- An...ginę.
- Mhm, zapadnięty język, powiększony lewy migdałek. Powinieneś leżeć przez najbliższy tydzień. Przepiszę ci antybiotyk i dawkowanie.
Po szybkim przebadaniu stetoskopem zasiadł do biurka i wypisał receptę.
- Masz wypoczywać, więc niech Minhyuk hyung nie próbuje żadnych sztuczek - powiedział, patrząc na mnie z delikatnym uśmiechem.
- Jego sztuczki już chyba nie zrobią na mnie żadnego wrażenia - wymamrotałem.
- W takim razie sam dopilnuję, żebyś leżał w łóżku. Jeszcze nie wiem jak, ale to zrobię. - Lekarz zaśmiał się. - Poza tym, jak tylko skończę pracę, obiecałem Minhyukowi, że przyjdę oddać mu film, więc osobiście skontroluję, czy jesteś w łóżku.
Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, jednak zrezygnowałem. Niestety musiałem znowu odmówić Tae wyjścia. Było mi trochę przykro, że w ogóle się na nie zgodziłem. Nie lubiłem widzieć, kiedy hyung jest zawiedziony z mojego powodu.
- Póki co, to wszystko. Leć do apteki, kup leki, zrób herbatę, ziołowe okłady i wskakuj do łóżka.
Podziękowałem Seokjinowi i powoli opuściłem gabinet. Gdy podchodziłem do drzwi, usłyszałem tylko dźwięk telefonu, który starszy niemalże od razu odebrał. Nie przysłuchiwałem się temu, co mówił, ale po dość swobodnym tonie wywnioskowałem, że była to prywatna rozmowa.
- I jak? - spytał Taehyung, jak tylko mnie dostrzegł. Oddał mi telefon, który już był wyłączony.
- C-co? Hyung, rozładowałeś mi całą baterię… - powiedziałem pretensjonalnie i westchnąłem.
- Przepraszam. W ramach rekompensaty, kupię ci w klubie dobry sok. Co ty na to? - Tae poruszał zabawnie brwiami i uśmiechnął się w zachęcający, uroczy sposób.
- Nie. Tak właściwie hyung, to… - urwałem. Szarpnąłem się za ciemną grzywkę.
Naprawdę nie chciałem ponownie rozczarować starszego. Ostatnimi czasy ciągle odmawiałem mu spotkań, chociaż mogłem wyjść z nim tyle razy. Do tego szybko pomyślałem o tym, że powinienem dać Minhyukowi znać, iż wrócę później. Właśnie, Minhyuk… To on właściwie był powodem, dla którego chciałem jak najdłużej pozostać poza domem. W jakimś stopniu bałem się wrócić, chociaż nie powinenem.
- Postawisz mi mocnego drinka - powiedziałem, na co Tae pokiwał pewnie głową.
- Nie chorujesz? Co powiedział ci lekarz? - spytał, kiedy wsunąłem receptę od Seokjina do plecaka.
- To nic, tylko delikatnie przeziębienie - uśmiechnąłem się do Tae, jednak mój uśmiech momentalnie zszedł z twarzy, kiedy dotarło do mnie, że skłamałem.
Nigdy wcześniej nie kłamałem. Nie było to jakieś wielkie kłamstwo, ale momentalnie zaczęły mnie dręczyć wyrzuty sumienia. Poczułem, jak robi mi się gorąco. Nie wiem, czy było to za sprawą gorączki, zdenerwowania.
Skierowaliśmy się do wyjścia z przychodni, a już po chwili z niej wyszliśmy.
- Och, mam nadzieję. Wiesz, niedługo robione są na uczelni otwarte zajęcia z rzeźbiarstwa. Niby mnie to nie interesuje, ale chciałbym pójść. Może pójdziesz ze mną?
- Nie wiem, Tae. Jakoś niespecjalnie chcę bawić się w rzeź… - urwałem, kiedy poczułem, jak ktoś mocno uderza mnie w ramię. Kliknąłem językiem, kiedy obok mnie przeszedł sprawca całego zderzenia. Niższy ode mnie, chudy, zielonowłosy, młody mężczyzna, który rozmawiał przez telefon. Pogładził ręką zraniony bark, jednak nie zwrócił uwagę na to, że ktoś poza nim również ucierpiał.
Złapałem się za obolałe ramię i wymamrotałem ciche “przepraszam”, chociaż to nie ja byłem odpowiedzialny za całe zdarzenie.
- Seokjinie, już jestem pod kliniką, zaczekaj - powiedział do słuchawki, nawet się na mnie nie odwracając. Nie zwróciłbym na niego szczególnej uwagi, gdyby nie dwie, ważne rzeczy.
Po pierwsze, znał Seokjina i po drugie - na kieszonce czerwonej, kraciastej koszuli dumnie lśniła złota broszka w kształcie łba jelenia.
Wpatrywałem się w drobną sylwetkę nieznajomego, który dość szybko zniknął za drzwiami kliniki.
- J-Jungkookie? W porządku?
- T-tak, tylko coś mi się wydawało.
~*~
~ Wooah, Bulletproof... Tak, taka seria tutaj istnieje xD Późno dodaję drugi rozdział... No cóż. Życie.
W każdym razie, jest dzisiaj ostatni dzień roku 2016, więc życzę wam energii, siły, szczęścia i zdrowia na nowy rok ♥